#5

TaeHyung pov.
Obudziłem się w swoim łóżku. Wszystko bilało mnie niemiłosiernie. Szybko poszedłem do łazienki. Spojrzałem ma moje odbicie w lustrze, które sprawiło, że stanąłem jak wryty w ziemie. Na mojej szyi widniały oddciski palców z wczorajszego zdarzenia. Na nadgarstkach odciśnięte były łapska mojego ojca... Przejechałem po bolącej szyi i zacząłem płakać...

Po gorącym prysznicu oraz nieudolnej próby zakrycia śladów zadzwoniłem do Sugi z prośbą o rozmowę. Chciałem choć na chwilę zapomnieć o zdarzeniach z wczorajszego dnia. Zgodził się...
Zszedłem na dół. Rodzice siedzieli na kanapie... Ojciec pił kawę, czytając gazetę, a matka przeglądała coś na telefonie.

- Mamo, wychodzę do Sugi...- powiedziałem stojąc przed nimi. Za wszelką cenę unikałem ich spojrzenia, które od razu powędrowało w moją stronę.
- A pamiętasz o jutrzejszych korepetycjach?- zapytali. Zamurowało mnie. Co? Jutro? Miały być w poniedziałek! Nie miałem pojęcia co robić.
- Ale... Miały być w poniedziałek...- powiedziałem mając juz świeczki w oczach. Oni nie mogą mi tego zrobić! Bałem się sprzeciwić, cały czas czując zaciskające się dłonie na mojej szyi
- No i będą, ale Pan Jeon powiedział że twoje zachowanie wczoraj było karygodne i chcę o tym z tobą jak najszybciej porozmawiać.
- Nie wiem co w ciebie wczoraj wstąpiło... powiedział ojciec i pokręcił głową z pogardą.

- A ja nie wiem co z tobą!- krzynkąłem
- TaeHyung nie podnoś głosu na ojca!- - Będę! Myślałeś, że ślad nie zostanie? To się myliłeś!- pokazałem mu najpierw nadgarstki a potem szyję... Otworzył szeroko oczy, zresztą tak jak i mama...
- A na korki jutro nie idę! Już nigdy! Pan Jeon'uś nie jest taki miły, jak wam się wydaje! Wy o niczym nie wiecie!- pobiegłem do pokoju cały zapłakany.
- Tae wróć!- krzyknęła matka...
Zatrzymałem się w połowie drogi. Nie miałem pojęcia jak wybrgnąć z tej niezręcznej sytuacji.
- Wytłumacz mi to...- powiedział spokojnie ojciec podchodząc do mnie.
- Nie- powiedziałem stanowczo, odwracając głowę.
- Wytłumacz...- powiedział, a jego głos stawał się coraz to bardziej oschły i zły.
- Nie chcę!- odpowiedziałem mu i uciekłem do pokoju zamykając się na klucz.
- Tae!- szybkim krokiem podszedł do mojego pokoju.
- Tae... Ja chcę tylko wiedzieć co się dzieję. Nic ci nie zro- niespodziewanie przerwała mu mama, mówiąc że idzie do sklepu po coś co może poprawi mi humor. Doceniam to, iż stara się zapewnić mi wszystko co najlepsze, lecz nie zauważa sedna tego problemu, którym są właśnie korepetycje z tym chorym człowiekiem!

Otworzyłem drzwi ojcu, mając nadzieję, że przynajmniej on będzie chciał coś zmienić. Ten wszedł szybko do środka i zamknął drzwi na klucz. Co on chcę zrobić? Zacząłem wątpić w autentyczność jego wcześniejszych słów. Czułem, jak strach paraliżuje moje ciało.
- Co robisz?- zapytałem, a ten się uśmiechnął.
- Chcę tylko pogadać, więc nic się nie bój- odpowiedział i usiadł na łóżku.
- O ile będziesz grzeczny...- powiedział szeptem, lecz gdy to usłyszałem moje ciało przeszył dreszcz. On nigdy taki nie był. Zaczynam nie poznawać mojego własnego ojca.
- O czym chciałeś porozmawiać?- zapytałem przestraszony.
- Chciałem z tobą porozmawiać co się z tobą dzieje chłopcze. Przecież nigdy taki nie byłeś...- powiedział. - Martwię się- dodał.
On? Martwić się o mnie? Pff przecież to nie możliwe. Ludzie, którzy martwią się o innych przeważnie nie używają wobec nich przemocy fizycznej lub psychicznej, tak jak to wyglądało w jego przypadku.
- W takim razie nie skrzywdziłbyś mnie, tak jak ostatnim razem.-  powiedziałem lekko drżącym głosem.
- Przepraszam... Ja naprawdę przepraszam...- powiedział. Patrząc na niego widziałem w jego oczach odrobinę szczerości, lecz trudno było mi uwierzyć w jego słowa po tym, co mi zrobił.

Długo myślałem nad odpowiedzią, lecz w mojej głowie nie pojawiało się nic nowego. Sekundy zamieniały się w minuty, a ja co jakiś czas nerwowo spoglądałem na twarz mojego ojca, która wydawała się być coraz bardziej rozgniewana i zniecierpliwiona. Moje ręce zaczęły się pocić i powoli zaczynały trząść się ze strachu przed przeszywającym mnie na wskroś spojrzeniem ojca. Bałem się powiedzieć mu cokolwiek, ponieważ jego reakcja mogłaby wyglądać podobnie, jak do tej z wczoraj

- Czy usłyszę kiedyś odpowiedź!?- w jego głosie rozbrzmiewało wyraźne zniecierpliwienie i narastastająca złość.
W odpowiedzi jedynie spuściłem wzrok i zacząłem wycierać moje trzęsące się ręce o czarne spodnie.
Po kilku sekundach niezręcznej ciszy odważyłem się podnieść nieco wzrok, jednak moim oczom ukazała się duża dłoń mojego ojca zbliżająca się do mojej twarzy w zastraszającym tempie.

Nie zdążyłem nic zrobić, ani o niczym pomyśleć, gdy leżałem już na podłodzę, trzęsąc się ze strachu. Do moich oczu napłynęły łzy, a ja miałem wrażenie, iż połowa mojej twarzy płonie. Odruchowo złapałem się za bolącą część ciała i spojrzałem z przerażeniem w oczach na mojego ojca, który oddychał coraz ciężej, nie mogąc się uspokoić. Widząc jak zbliża się w moją stronę, zacząłem nieudolnie czołgać się do drzwi, a z moich oczu wypływało coraz więcej łez. W mojej głowie pojawiały się same najgorsze scenariusze.

Chcąc złapać za klamkę z zamiarem ucieczki, przypomniałem sobie, że drzwi były zamknięte na klucz. W tamtym momenie straciłem ostatnią deskę ratunku. Miałem wrażenie, że zaraz nastąpi mój koniec. Starałem się uciekać we wszystkie możliwe strony, cały czas błagając ojca, by przestał.

Nagle usłyszałem dźwięk łudząco przypominający odgłos przekręcania klucza i otwierania naszych drzwi wejściowych. Nie wiedząc, czy to prawda czy złudzenie zacząłem krzyczeć o pomoc, cały czas unikając rozwścieczonego ojca. W ułamku sekundy poczułem, jak całe moje ciało podnosi się z ziemi. Nie zdążyłem nic zrobić, gdy poczułem przeszywający ból w całym moim ciele. W tamtym momencie leżałem pod szafą, czując jak spadają na mnie wszystkie książki oraz różnego rodzaju pamiątki, stojące na półkach. Półprzytomnym wzrokiem spojrzałem, jak drzwi nagle się otwierają, a do pokoju wchodzi jakiś mężczyzna. Nie mogłem rozpoznać do kogo należała tamta sylwetka. Starając się podnieść z ziemi, poczułem jak moje ciało opada z sił, a ja upadam bezwiednie na podłogę, tracąc przytomność...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top