Rozdział 2
Nie znam życia poza tym cholernym budynkiem,od dłuższego czasu chce się z stąd wyrwać,ale nie moge,bo nie jestem jeszcze pełnoletnia.Lekarze od 2 lat nie mają już wątpliwości,że nie jestem chora,więc będę mogła wyjść z tą jak będę miała 18 lat czyli za nie cały miesiąc,już nie moge sie tego doczekać.Dobra,może mam drobne problemy z pamięcią,ale to nie jest tak poważne,żeby mnie tu trzymali.
W tym miejscu nie mam przyjaciół,bo wszyscy tu mają swoke problemy i choroby psychiczne.Nie wiem czemu moi rodzice mnie tu wysłali(niestety nawet ich nie pamiętam).Dzisiaj jak zwykle spędziłam cały dzień w moim pokoju,który wyglądał zupełnie inaczej niż innych pacjentów,można rzec,że niczym sie nie różnił od normalnego pokoju nastolatki.Był dość duży.Z fioletowymi ścianami i przyklejonymi na niej plakatami gwiazd,łóżko było ogromne zajmujące połowe miejsca w pomieszczeniu.Na nim równo ustawione były pluszaki.Więc sam pokój był dość nietypowy,ponieważ reszta osób tutaj miała swoje pokoje poprostu jak w szpitalu z białymi ścianami,twardymi łóżkami.Różniłam się też tym,że byłam tutaj najdłużej ze wszystkich,ale nie musiałam chodzć na żadne zajęcia.Wszystkie dni spędzone tu były takie same.Codziennie wstawałam,jadłam śniadanie,dostawałam lekarstwa,nudziłam się,szłam spać.I tak w kółko.
Miesiąc później:
Nareście moge się z stąd wyrwać,ponieważ w tym dniu miałam moje urodziny,w których kończyłam 18 lat,spakowałam się w walizkę,która odziwo przyniosła pielęgniarka,kiedy wstałam.Przebrałam się w luźną bluze z kapturem i dresy.Nie zbyt lubiłam moją figurę.Byłam dość chudą dziewczyną,z kasztanowymi włosami,piegami na twarzy,jasną cerą oraz niebieskimi oczami.Po dość szypkim spakowaniu.Wyszłam nareście z mojego już dawnego pokoju i skierowałam się ku wyjściu,przed tym,żegnając się jeszcze z Rose pięlęgniarką która opiekowała się mną przez kilka lat.
Tylko z nią rozmawiałam i mogłam jej powiedzieć wszystko,dlatego bardzo trudno było się z nią porzegnać. Kiedy byłam gotowa otworzyłam drzwi wyjściowe,których nigdy nie miałam okazji przekroczyć i nie mogłam uwierzyć co zobaczyłam.Na zewnątrz było pięknie,nigdy nie spodziewałsm się,że zwykły widok ludzi,domów,drzew,ptaków itd,których zawsze podglądałam przez okno w wariatkowie(jak często go nazywałam). Nadal nie mogłam uwierzyć,że już się to skończyło,byłam tak tym szcześliwa,że nawet nie zauważyłam,kiedy nie chcący na kogoś wpadłam.Powiedziałam cicho"przepraszam"i nie podnosząc głowy ruszyłam dalej,kiedy nie spodziewanie ktoś szarpnął mnie za nadgarstek,wypuściłam z rąk walizke,która z hukiem runeła na ziemie.Rozgniewana obróciłam się i zamarłam z szoku.Przede mną stał chłopak,który nadal trzymał mocno mój nadgarstek i jakoś nie miał zamiaru go póścić.Nie powiem,ale był bardzo przystojny.Miał brązowe włosy roztrzepane na wszystkie strony,co wyglądało uroczo,niebieskie oczy oraz piękne malinowe usta.Jego tors pokrywała koszula w krate,na nogach miał czarne dzinsy.Dopiero po chwili zrozumiałam,że się na nie go gapie.Zdziwiło mnie nagłe ciepło,jakie poczułam na policzkach,bo jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam co mnie troche zirytowało.Nagle nieznajomy odezwał się cały czas patrząc mi w oczy:
-A przeprosić to nie łaska?-zmarszyłam brwi,nie rozumiejąc o co mu chodzi,przecież to zrobiłam jak na niego wpadłam,nie jestem typem dziewczyny nieśmiałej,chociaż trochę onieśmielał mnie ten gość.Więc dość cicho odpowiedziałam:
-Przecież przeprosiłam jak nie słyszałeś to nie jest moją winą,że jesteś głuchy-po tych słowach wyrwałam moją rękę z uścisku tego kolesia,który po moich słowach troche póścił mój nadgarstek,wziełam z ziemi moją walizkę i nadal troche wkurzona szypkim krokiem poszłam dalej,szłysząc jeszcze jak nieznajomy woła:
-Mała,porzałujesz tego jeszcze się spotkamy!-coś tam jescze później krzyczał ale ja go już nie słyszałam.Wcale nie jestem mała co mnie bardzo wkurzyło jak mnie nazwał.Był tylko jeden mały problem nie wiedziałam,gdzie spędze tę noc,ponieważ przez tego dupka spóźniłam się na autobus,który jak przypuszczałam jechał do miejsca,gdzie wynajełam przez internet mieszkanie,a następny jedzie dopiero o 24 i co ja teraz zrobię? Ok,Violetta musisz pomyśleć co zrobić,żeby gdzieś spędzić noc.Rany,ale się wkopałam,po co mi to było.Kiedy tak o tym myślałam dopiero po chwili skumałam,że ktoś się mi przypatruje,obróciłam się i zobaczyłam,że obok mnie siedzi sobie ten sam koleś,na którego wpadłam.On uśmiechnął się cwianiacko i zapytał:
-No,widze,że znów się spotykamy Mała,co ty tutaj robisz tak sama?Nie idziesz do domu?-popatrzyłam się na niego i powiedziałam na jednym w dechu:
-Po pierwsze nie nazywaj mnie Mała,Po Drugie dopiero co wyszłam z mojego tymczasowego domu,a tam nie jest zbyt fajnie.A i jedyny autobus,który by mnie podwiózł do wynajętego mieszkania odjechał,więc nieznajomy jak kolwiek się zwierz nie myśl,że mam ochotę na twoje gierki!zdziwiłam się,że tak się na niego podniosłam i to na jednym w dechu nie wiedziałam co mnie napadło.Ten ktosiek uśmiechnął się i powiedział:
-Możesz pójść do mnie,a jutro bym Cię mógł zawieść tam gdzie chcesz co ty na to?-zdziwiona zmarszczyłam brwi,co mam mu odpowiedzieć,że nie moge,ponieważ nie znam go,a i też dlatego,że nie wiem co mam o tym myśleć.
CDN.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top