1 Misja

Rok 23 000 lat p.n.e
Las wodospadów. Pierwsza wioska

" Wiatr przestaje szumieć tylko nocą, wtedy gwiazdy zagłuszają jego pomruk."

Kroczyłam leśną ścieżką od paru godzin.
Próbowałam pozbierać myśli, wielka ich sieć plątała mi się przed oczami, jak z tych opowiadań rybacy łowiącej owoce mórz i oceanów nie bojąc się gniewu wód.  Życzyłam sobie że znajdę odpowiedź na dręczące mnie pytania. Usłyszałam niepokojący skrzek ptaków informujący mnie o niebezpieczeństwie. Po krótkiej chwili zdałam sobie sprawę że coś tu nie gra.  Poczułam dziwny niepokoju, jakby coś było nie tak.  Wzruszyłam ramiona, choć zdawałam sobie sprawę że coś się dzieje.  Ta cisza.  Żadnych szelestów ,  żadnych śpiewów ptaków.  Czysta cisza. Jakby wszystkie żywe istoty zaszły w niekończący się sen. Lekkie zaniepokojenie zmieniło się w czysty strach.  Słyszałam tylko ciche wdech i wydech wydobywające się z moich ust,  oraz szuranie moich gołych stóp o mokrą trawę.  Nie miałam wyboru innego niż kroczenie ciągle na wprost.  Czułam czyjąś obecności, ale sama nie wiedziałam czyją. Z każdą sekundą moje serce przyspieszało dany mu puls.  Pod moimi stopami drżała ziemia. Coś wielkiego i ciężkiego zbliżało się w moim kierunku.

Łapczywe wdechy nie miały końca. Słyszałam bicie jego serca, chociaż mogło go zagłuszać moje. Szukałam skutecznej broni, choć przeciwnik przez swoje uderzenia wydawał się ciężki. Poczułam ogromną siłę w sercu, palące w mojej duszy wola zwyciężenia z nieznajomym. Ciepło które wypełniało moją duszę ładowało mnie mocą którą nigdy nie przeżyłam. Na czubkach palców poczułam ogromne ciepło, choć mnie nie krzywdziło. Skryty wróg był już parę metrów stąd. Nałożyłam na siebie  palce i zamknęłam oczy. Z dużą siłą wystrzeliło w kierunku przeciwnika wiązka gorącej substancji. W głowie usłyszałam ciche ''to jest ogień'' zdając sobie sprawę z odkrycia nowej broni.

Usłyszałam ryk dzikiego zwierzęcia, zrozumiałam swój błąd. Ryk był głęboki i męski zdradzając płeć i gatunek osobnika. Poczucie winy zmienił mój zapał w proch. Usiadłam obok rannego niedźwiedzia. Na dłoni poczułam przyjemny chłód, zbliżyłam rękę do rany misia by zatamować krew. Dla was ludzie wydaje się być może to za niebezpieczne i ryzykowne, ale tutaj zwierzęta grają najważniejszą rolę, to od nich zależy przyszły los nowych gatunków. Inspirowanie naturą jest ciekawym zajęciem ucząc się na błędach. Krew z dziwnych przyczyn przestała cieknąć, a piski zwierzęcia ustały. Rana po dużym uderzeniu od płonącej broni  mojego dotyku zmieniała się w szorstki strup. Po paru sekundach niedźwiadek mógł wstać na własnych siłach. W głowie usłyszałam odgłos pstryknięcia, a potem cichy męski głos " nazywam się nightmera po ojcu i matce z północy, jestem niedźwiedziem północy i przysłali mnie tu by pokierować cię na zbliżające cię zadanie. Musisz kierować się na wschód i zboczyć z ścieżki by stworzyć pierwszy gatunek"

- przepraszam cię nightmerze za ten niefortunny wypadek, niedźwiedziu z północy. 

Zwierzę potarło swoim grzbietem o moją nogę zachowując się jak zupełnie nie dzika bestia. Odetchnęłam z ulgą głaszcząc ów zwierzę.

- w podzięce za twoją odwagę będziesz pierwszym z mojego gatunku.

Ogromna bestia przeszła koło mnie, a ja tylko mogłam sobie wyobrażać co o tym myśli. Ścieżka którą kroczyłam zmieniła się w szorstkie, twarde i nieprzyjemne w dotyku kamienie. Dało mi to znak że muszę zboczyć z ścieżki. Twarde głazy zmieniły się w przyjemne, ciepłe, wilgotne listki. Kroczyłam na wprost próbując jednocześnie ułożyć dany mi plan.  Wzięłam głęboki wdech wilgotnego powietrza. Przyjemne opary nużyły mnie do snu. Nogi zaczęły się same uginać pod moim ciężarem. Dzwonienie w uszach stało się mocno nieprzyjemne. Nim się obejrzałam z hukiem uderzyłam o wilgotne liście. Niegdyś przyjemne powietrze zmieniło się w trujący gazy, a ja bez możliwości wydostania się z oplatających mnie roślin udałam się w cichy sen. Dzwonienie w uszach przestało mi dokuczać. Teraz byłam zdana tylko na siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top