Rozdział 6

Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą jaskinie w środku góry. Jeżeli w jej pobliżu jest Loki, to albo jest ona zaczarowana, albo Loki znalazł sobie jakieś nowe miejsce do wyciszenia, o którym mi nie powiedział. Weszłam ostrożnie do środka jaskini uważając, aby nie poślizgnąć się na śliskich kamieniach.

Im głębiej wchodziłam, tym było ciemniej i coraz bardziej mokro. Kilka kropel spadło mi nawet na głowę. Nie przejmowałam się tym, jedyne o czym myślałam to, to czemu Loki tu jest, gdzie jest, czemu zmylił służbę i żebym tylko się nie poślizgnęła. I właśnie tak sobie rozmyślając poślizgnęłam się. Upadłam na tyłek, a następnie zjechałam na nim w głąb jaskini. Jeżeli Lokiego tu nie ma, to nie wiem co mu zrobię. Ja i mój tyłek tak się poświęcamy, a potem okaże się, że on tylko przechodził koło tego miejsca.

Wstałam otrzepując się i zaczęłam rozglądać się wokół siebie. Same skały, mrok, kilka kałuż i mały korytarzyk. Ruszyłam w jego kierunku. Przeszłam na drugą stronę i nie zgadnięcie co zobaczyłam. Lokiego, który gada do skał z nosem przy ścianie. Czyli moje wcześniejsze spostrzeżenia były poprawne. Odbiło mu. Chyba mnie nie zauważył, bo kontynuował szeptanie do ściany. Podeszłam cichutko bliżej niego, aby usłyszeć co mówi. Nie wiele udało mi się wychwycić, ale usłyszałam zaklęcie aktywujące runę Raido. Odpowiada ona za drogę. Co ten Loki kombinuję?

- Loki? - złapałam go za ramię. On odwrócił się szybko w moją stronę i wyczarował sztylet w ręce. Na szczęście skapnął się, że to ja i szybko odpuścił.

- Kiara? Co ty tu robisz? - spytał nie dowierzając.

- O to samo mogłabym się spytać ciebie? Loki, co ty robisz z tymi skałami?

- Szukałem lerdionu. Bardzo trudno jest znaleźć ten kruszec, a odkryłem, że w tej okolicy jest go dość dużo.

- Loki! Nie kłam. Słyszałam jak wypowiadasz runę Raido. - powiedziałam już trochę zła na niego.

- Ale ta właśnie runa była mi potrzebna do znalezienia do nich drogi. - tłumaczy się dalej.

- A nie łatwiej było użyć runy Iwaz, która służy do poszukiwań? Loki dobrze wiesz, że znam się na runach, a żeby mnie okłamać będziesz musiał się nieźle postarać. Raido służy nie tylko do wskazania drogi, ale i otworzenia portalu, a jest to w Asgardzie zabronione. Tylko Heimdall ma do tego prawo, dlatego jeżeli odkryje, że mnie okłamałeś, to dostaniesz wciry stulecia. - powiedziałam zła, wytykając go palcem.

- Okej, spokojnie, nic nie kombinuję, trenuje runy, sprawdzając ich powodzenie. - powiedział na swoją obronę.

- Ale musisz to robić akurat przed koronacją? A właśnie! Nie przyszłam tutaj z byle powodu. Powiedz mi proszę, czemu nagadałeś służbie takich głupot? - spytałam i skierowałam się z Lokim do wyjścia.

- Jakich głupot?

- Nie zgrywaj idioty, bo tobie to akurat nie wychodzi. Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Powiedziałeś im, żeby przestały pracować! - już chciał coś dodać, kiedy powiedziałam - Wymówka typu ,,to nie ja" na mnie nie działa! - zamilkł na chwilę, aż w końcu postanowił odpowiedzieć.

- Uważam... - widać, że ważył każde słowo - że ilość wyrabianego przez nie jedzenia, była zbyt dużą w porównaniu do ilości osób obecnych na koronacji. - powiedział dokładnie i powoli.

- To powiedz mi w takim razie, czemu nie skonsultowałeś tej decyzji ze mną, tylko robiłeś co chciałeś? Dobrze wiesz, że jak Thor świętuje, to wraz z nim jego żołądek. Jedzenie znikło by szybciej, niż by się pojawiło. - powiedziałam jednocześnie stawiając ostrożnie kroki po skałach w jaskini, aby nie zrobić powtórki z rozrywki.

- Nie chciałem zawracać ci głowy. - odparł obojętnie.

- Od kiedy przepraszam, to ty się przejmujesz tym, czy mi zawracasz głowę?! Zawsze było tylko ,,jam jest najważniejszy", więc nie wciskaj mi kitu, że o tym pomyślałeś. - chyba traci cierpliwość. Jeżeli w końcu przestanie wymyślać bajeczki i powie prawdę, to odpuszczę.

- Nie miałem czasu, aby ci o tym powiedzieć. - widać, że jest zirytowany.

- To nie miałeś czasu, czy nie chciałeś zawracać mi głowy? Jak już kłamiesz, to trzymaj się jednej wersji!

- Aaaaaaa - chyba zepsułam Lokiego. Wyrzucił ręce w powietrze, a następnie zniknął w kłębie dymu. Nie wierzę. Ten baran właśnie mi zwiał! Zdałam sobie właśnie sprawę, że tak naprawdę, to nie odpowiedział na żadne z moich pytań. Dalej nie wiem po co tu był, dlaczego zmieniał zadania służby, nie wiem nawet gdzie się teleportował! Tak łatwo ze mną nie ma, nie odpuszczę mu tego. Skupiłam się znów na jego aurze, ale zamiast jego wyczułam aurę Eryka, który widocznie mnie szukał. Trudno, na chwilę obecną odpuszczę Lokiemu, ale jeszcze do tego tematu wrócę.

Teleportowałam się do Eryka. Stanęłam tuż przed nim tak, że prawie na mnie wpadł. Zatrzymał się tuż przede mną, a gdy neurony w jego mózgu wreszcie dotarły na miejsce i przekazały mu informacje, że przed nim stoję, szybko złapał mnie za rękę i zaczął iść w przeciwnym kierunku, jednocześnie coś do mnie mówiąc. Nie będę wam przedstawiać całego jego wywodu, słowo po słowie, ale chodziło mu mniej więcej o to, że wpadł na super pomysł i potrzebuje pomocy. Kiedy zapytałam się, co to za pomysł, powiedział że ma on coś wspólnego z przygotowaniem sali tronowej w ekspresowym tempie. Nie powiem, ucieszyłam się, że ktoś na tym świecie jeszcze coś ze mną konsultuje, a w dodatku w tak ważnej sprawie. Poszłam za nim do sali tronowej, aby przedstawił swoją koncepcję. Stanęliśmy na środku sali, a on zaczął mówić.

- Ja to widzę tak: Złapiemy gołębia, a następnie wytresujemy go tak, że będzie przylatywał na zawołanie. Przywiążemy temu gołębiu taśmę do ogona, więc jak będzie latał, to będzie też zawieszał kolorową taśmę jednocześnie. W ten sposób udekorujemy salę. Potem zwiniemy Lokiemu ten jego dziwny hełm z rogami, żeby ten gołąb miał na czym usiąść, gdy zmęczy go latanie z taśmą. Gdy po jakimś czasie nauczy się mówić, przywiążemy go Odynowi za tronem, i gdy ten będzie coś mówił, gołąb będzie to po nim powtarzał. W taki sposób na sali zrobi się echo, a Odyn będzie kazał przebudować sale, bo przecież on nie lubi słuchać echa jego słów. I gdy wszyscy będą zajęci planowaniem sali bez echa, my wciśniemy w te plany saunę z jakuzzi tuż za kolumną, więc gdy będzie jakieś święto będziemy mogli tam pójść i odpocząć nawet w jej trakcie, jednocześnie nie opuszczając sali tronowej. Po przebudowie całej sali odwiąrzemy gołębia od tronu i zabijemy, żeby nie było żadnych światków naszego małego przekrętu. - zakończył swoją prezentację dumnym uśmiechem.

Chyba straciłam wiarę w wszechświat. Jak mogłam liczyć na to, że wymyślił coś normalnego!? Mam ochotę pacnąć się w głowę. Najlepiej krzesłem. Stojąc nad przepaścią. Pełną rekinów.

Patrzy się teraz na mnie, pewnie oczekując równie entuzjastycznego podejścia, niestety muszę zgasić jego zapał. Mam w głowie co najmniej dziesięć komentarzy co do tego pomysłu i zapewniam, że nie chcecie usłyszeć żadnego. Ciekawi mnie tylko, gdzie w jego głowie jest miejsce na takie durne pomysły. Dałam radę zrozumieć już to, jak kilka lat temu przyniósł do domu ośmiornice i nazwał ją Żelek, a następnie płakał, bo mu zdechła w umywalce, albo gdy postanowił, że zamieszka w lesie z dzikimi niedźwiedziami, aby mieć kontakt z naturą i wrócił po dwóch godzinach mówiąc, że w lesie jednak nie ma takich rzeczy jak kaloryfer.

Mam wrażenie, że każdy przechodzi przez taki okres głupich pomysłów. Jest to dla mnie całkowicie normalne, ale u niego trwa on odkąd pamiętam. Głupio mi teraz powiedzieć mu, że ten dopięty na ostatni guzik plan, jednak nie zostanie zrealizowany, ale z drugiej strony muszę coś zrobić zanim faktycznie zacznę słyszeć gołębie echo w tej sali.

- Wiesz Eryk... To bardzo dobry pomysł, tylko... Tresowanie takiego gołębia trochę zajmie... I oczywiście zrozumiem jeżeli nie uda ci się znaleźć trasowanego gołębia na czas, wiadomo nie wszystko jest możliwe, ale jeżeli chcesz nawet bardziej pomóc, to może sporządził byś wzór zaproszeń?

- Ależ nie szkodzi! Taki gołąb zawsze się znajdzie!

- Ale mamy trzy dni... - chciałam dokończyć, lecz mi przerwał.

- To im szybciej zacznę go szukać, tym lepiej. - powiedział i szybkim krokiem wyszedł na zewnątrz. Wewnętrznie liczę na to, żeby jednak tego gołębia nie znalazł. Wracając z sali tronowej przechodziłam obok pokoju Lokiego, więc postanowiłam do niego jeszcze zajrzeć. Na jego nieszczęście, znalazłam go tam.

- O Kiara! - szybko zamknął książkę - Jak idą przygotowania? - próbuje odwrócić moją uwagę.

- Dobrze, ale nie po to tu przyszłam.

- Ehh... Nie możesz mi po prostu tego odpuścić? To nie jest nic ważnego. - mówi zirytowany.

- Loki, odkąd się z tobą zaprzyjaźniłam nie mieliśmy przed sobą żadnych sekretów, a teraz knujesz coś za moimi plecami myśląc, że tego nie zauważe mimo tego, że jestem jedną z niewielu osób, które znają cię praktycznie na wylot. Mnie nie oszukasz, więc powiedz proszę bez bicia o co ci chodzi.

- Ja tylko szukałem lerdionu! - podnosi głos i wstaje z fotela.

- Jak byś go szukał, to byś teraz na mnie nie wrzeszczał! - też zaczynam krzyczeć.

- Jak byś mnie ciągle nie obwiniała, to bym nawet nie musiał!

- Jak byś się nie uważał za wszechwiedzącego, to byś zauważył, że są w twoim otoczeniu osoby, które się o Ciebie martwią!

- Jak by te osoby nie były takie bezmyślne, to by nie wtrącały nosa w moje sprawy!

Miałam już dość tej wymiany zdań. Nie chcę mówić, to niech nie mówi. Ale gdy przyleci do mnie i będzie miał problem, bo postąpił tak, a nie inaczej, to zostawię go z tym samego.

- W takim razie postanowione - głos mi lekko drżał - jeżeli nie chcesz w swoim otoczeniu nikogo to siedź sobie z tymi książkami w twojej samotni. Tylko jeżeli wybierasz samotność, to licz się z tym, że jest ona na zawsze. Będziesz sam gdy osiągniesz sukces, ale i gdy przegrasz. Jeżeli właśnie o to ci chodzi, to proszę bardzo. Nie widzę sensu, abym tu dłużej przebywała.

Wyszłam spokojnie z jego pokoju i skierowałam się do swojego. Nie wiem co się z nim dzisiaj stało. Odkąd pamiętam Loki był typem samotnika i jakiekolwiek przyjazne kontakty z ludźmi były dla niego zagadką. Jednak dla mnie zawsze robił wyjątek. Przy mnie nie zakładał żadnych masek i po prostu był sobą. Nie zimnym następca tronu Asgardu, tylko nieco zacofanym, lecz smutnym chłopakiem, który lubował się w czarach i żartach. Czasami zastanawiam się, czy Loki czasami powraca do tych wspomnień. Dobrze wiem, że nie lubi rozpamiętywać przeszłości przez ciągłą wizję cienia swojego brata, ale chyba chwilę spędzone ze mną, Dianą i Erykiem nie kojarzą mu się źle. Zawsze przy nas miał uśmiech na twarzy, który bynajmniej nie był sztuczny. W takim razie co się z nim ostatnio dzieje? Rozmyślił się? To do niego nie podobne. Eh, mam wrażenie, że od tych wszystkich emocji rozbolała mnie głowa. Czas na rozmyślenia filozoficzne pozostawię sobie na jutro.

Po wejściu do pokoju przebrałam się za pomocą magii w coś wygodniejszego i walnęłam się na łóżko. Mimo wczesnej pory byłam tak wykończona, że po kilku minutach myślenia o niczym odpłynęłam w krainę snów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top