Rozdział 31

Zaciągnęłam Lokiego do mojego pokoju. Serce biło mi z niepokoju, który jego słowa dobitnie we mnie wywołały.

- Kiaro. - zaczął Loki. - Wiem, że jest to trudne do zrozumienia, ale dobrze wiesz, że w takiej sprawie bym nie kłamał. - posłał mi współczujące spojrzenie. - Musimy się dowiedzieć, co się tutaj dzieje.

- Co proponujesz? - zapytałam słabym głosem.

- Sprawdźmy zbiory imion i tytułów nadanych przez Norny. Książka o tym znajduje się w bibliotece asgardzkiej, wystarczy sprawdzić tytuł twojego ojca. - mówił szybko.

- Jak ty niby wyobrażasz sobie wejście teraz do zamku?

- Gdy biegłem przez sale i korytarze widziałem na nich ozdoby. Odyn planuje wydać bal prawda? - pokiwałam powoli głową.

- Tak, ma odbyć się bal kostiumowy, ponieważ jakaś rodzina dworska odwiedza jutro Asgard. - Loki klasnął w dłonie.

- W maskach nikt nas nie rozpozna. Kilka zaklęć i jesteśmy w zamku. - spojrzałam się na niego bez specjalnego wyrazu na twarzy. Zauważył moje przygnębienie i podszedł do mnie, łapiąc mnie lekko za ręce. - Dowiemy się, o co tutaj chodzi. Obiecuję. - uśmiechnął się lekko. - Ze mną nie musisz się o nic bać. - ścisnął moje dłonie. Spojrzałam się na niego wdzięczna za te słowa.

- Rozumiem, że to co tam na dole mówiłeś też było kłamstwem? - Loki uśmiechnął się lekko.

- Właściwie... To nie wszystko. - rozszerzyłam oczy na jego słowa. - Daj mi sekundkę. - poprosił i zaczął krzątać się po moim pokoju. Zajrzał do kilku szuflad i toreb.

- Szukasz czegoś? - zapytałam cicho.

- Już nie. - powiedział, wyjmując coś z szuflady. - Wiedziałem, że go zachowasz. - uśmiechnął się w stronę znaleziska. - Teoretycznie nie powinno się dawać tego samego prezentu dwa razy, ale mam nadzieję, że mi to wybaczysz. - posłał mi uśmiech.

Patrzyłam się na niego, doszukując się odpowiedzi. Trzymał jedną rękę za plecami, a w drugą złapał moją.

- Może to nie jest najbardziej odpowiedni moment ze wszystkich, ale życie mnie już nauczyło, że takie raczej nigdy nie przychodzą. - wziął głęboki wdech. - Chciałbym trochę bardziej szczegółowo określić to, co nas łączy. Żebyś po usłyszeniu od kogoś podobnych pytań do tych, które zadali twoi rodzice była pewna swojej odpowiedzi. Chcę, żebyś wiedziała, że chce cię zatrzymać. Żebyś była moja. Żeby każdy, kto usłyszy twoje imię wiedział, że zawsze za tobą stoję ja. - wyjął zza pleców ten zaczarowny pierścionek, który kiedyś znalazłam w jeziorku. - Pamiętasz go? - pokiwałam głową. - Tym razem chciałbym ci go wręczyć bardziej oficjalnie. Dla mnie to ty jesteś tą, o której mówią słowa w jego środku. Na marginesie byłaś nią nawet w momencie, w którym go znalazłaś. - uśmiechnął się rozbawiony. Zarumieniłam się lekko. - Kiaro. - Spojrzał mi prosto w oczy. - Czy zgodzisz się przyjąć ten pierścionek drugi raz i zostać moją dziewczyną? - zapytał się oficjalnie.

Jestem pewna, że już przed zadaniem tego pytania znał moją odpowiedź, jednak fakt, że mimo wszystko postanowił się zapytać sprawił, że moje serce zrobiło salto i odtańczyło sambę z motylami w żołądku.

- Tak Loki. - uśmiechnęłam się, wciąż czując palące ciepło na policzkach.

Loki podał mi znaleziony pierścionek, który następnie nasunęłam na palec. Objął mnie w talii i przybliżył się do mnie.

- Wiesz, że jak się będziesz oświadczać będziesz musiał go zdjąć? - zapytałam się rozbawiona.

- Na moje szczęście masz dwa palce serdeczne. - powiedział i pocałował mnie lekko w usta. Po chwili odsunął się na odległość kilku centymetrów i spojrzal gdzieś za mnie. - To dziwne... Dookoła jest tak wiele problemów, a ja się czuję, jakbym wygrał w życiu. - na te słowa przygryzłam lekko usta i zawstydzona schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi. - No już nieśmiałku. - pogłaskał mnie po plecach. - Ja zbierałem się na to kilka lat, nie musisz się chować. - zaśmiał się. Przytuliłam się mocnej do niego.

- Dziękuję Loki. - wyszeptałam.

- Za co? - zdziwił się.

- Za to, że jesteś.

Tej nocy spałam bardzo niespokojnie. Ciągle przewalałam się z boku na bok, próbując przyzwyczaić się do tego, że znów śpię w swoim własnym domu, tym razem jednak z rodzicami za jedną ścianą i Lokim na przeciwko w pokoju gościnnym.

Dzisiaj nie wychodziłam z pokoju aż do zmroku, jednak słyszałam rozmowy mojej mamy z Lokim. Proponowała mu różne rzeczy, jednak jemu po jakimś czasie udało się ją przekonać, że ten pokój wystarczy i nie potrzebuje żadnych innych udogodnień.

Zadbaliśmy jeszcze o dodatkowe ogrzewanie w moim pokoju, chociaż według mnie było to dość zbędne, biorąc pod uwagę to, że skoro udało mi się spać po kocem na dworze i nie obudzić się zalana łzami, to tym bardziej będę w stanie spać w domu. Loki jednak bardzo się uparł, więc w końcu zgodziłam się na jakieś dodatkowe koce, które i tak godzinę temu wylądowały w moich nogach.

Główną przyczyną tego, że nie mogłam zasnąć było jednak to, czego dowiedziałam się dzisiaj od Lokiego. Ufam mu i wiem, że nie robiłby sobie z takiego tematu żartów, dlatego leżałam teraz całą spięta, wyobrażając sobie najgorsze scenariusze, jakie miałam w głowie. Od tych, że moi rodzice byli kiedyś przestępcami, więc musieli zmienić imiona do tego, że okłamują mnie, bo chcą się mnie pozbyć. Wszystko, co tylko moja wyobraźnia wymyśliła miało nagle swój scenariusz, który dogłębnie analizowałam.

Sprawdziłam godzinę na zegarku. Był już prawie świt. Postanowiłam wstać z łóżka i zrobić coś bardziej produktywnego. Problem niestety leżał w tym, że nie do końca wiedziałam, co mogłabym zrobić. Zaczęłam więc chodzić po pokoju, patrząc na różne przedmioty. Może dzięki temu coś mi wpadnie do głowy.

Wyjrzałam przez okno na ulicę. O tej porze nikogo na niej nie było. Rozchyliłam je lekko i weszłam na dach. Kiedyś bardzo bałam się chociażby wyglądać przez otworzone okno z obawy przed tym, że spadnę, jednak z wiekiem nauczyłam się być bardziej odważna, co sprawiło, że doceniłam rzeczy, jakie mogę tą odwagą osiągnąć. W tym przypadku było to ciemne niebo, na którego skraju pojawiały się jasne promienie wschodzącego słońca.

Usiadłam na płytkach ceramicznych, którymi pokryty był cały dach i głośno westchnęłam. Zaczęłam bawić się pierścionkiem u prawej dłoni. Gdy za pierwszym razem Loki pozwolił mi go wziąć odłożyłam go do szuflady nie czując się za dobrze, gdy go nosiłam. Teraz jednak, gdy miał on pewne znaczenie czułam się, jakbym dostała talizman szczęścia, który został zamknięty w małym kawałku biżuterii. Gdyby nie fakt, że jest on także dowodem uczucia mogłabym go porównać do ulubionych zielonych skarpetek Lokiego. Najchetniej, to nigdy by się z nimi nie rozstawał, a pranie uznał za zajęcie dla mięczaków.

- Zdajesz sobie sprawę, że mam okno z tej samej strony, prawda? - usłyszałam głos po lewej. Drgnęłam przestraszona i odwróciłam się w jego stronę. Loki wyglądał przez otwarte okno w moją stronę. - Minę masz, jakbyś się rozmyśliła. - odparł zaniepokojony. Pokreciłam szybko głową.

- Jestem po prostu przytłoczona ostatnimi wydarzeniami. - uśmiechnęłam się smutno w jego stronę.

- Czyżbym dołożył ci tylko zmartwień?

- Wręcz przeciwnie. - posłałam mu serdeczne spojrzenie. - Jak na razie, to tylko polepszasz sytuację. - westchnęłam i powróciłam wzrokiem do ulicy. - Najpierw Eryk uciekł z książką, potem ty uciekłeś z Midgardu, potem ją uciekłam z tobą do Theriona, a teraz nagle odwiedzili mnie rodzice, którzy zachowują się, jakby się urwali z choinki. - Loki także wszedł na dach i usiadł koło mnie. - Jedyną pozytywną rzeczą, jaka mnie spotkała, było to. - podniosłam rękę z pierścionkiem. - Jakoś mnie chyba wzięło na bycie wylewnym. Czuję się strasznie z tymi wydarzeniami!

- Mogę się dołączyć? - zapytał się i nie czekając na moją odpowiedź zaczął mówić. - Rozwaliłem Bifrost i zostałem wciągnięty w próżnię, w której byłem traktowany, jak worek treningowy. Potem grupka ludzi na sterydach skopała mi tyłek i byłem uwięziony w szklanym pokoju przez kilka miesięcy. Dalej dowiedziałem się, że jedna z dwóch osób, jakim kiedykolwiek ufałem, jednak żyje, ale szczerze mnie nienawidzi. Następnie ta sama osoba stwierdziła, że chce się zagłębić w moje tragiczne dzieje i sobie poleciała, przez co dwie planety mają mnie teraz za zbiega. Dowiedziałem się, że moja dziewczyna boi się zimna, które jest wręcz wpisane w mój akt urodzenia, a jej rodzice to lizus i gbur. Zbieramy jakieś punkty za te osiągnięcia? - spojrzał się na mnie rozbawiony. Pokreciłam głową, lekko chichocząc i przybliżyłam się do krawędzi dachu.

- Chodźmy na spacer.

- O tej porze?

- Teraz nikt nas nie zobaczy. - mrugnęłam do niego i zeskoczyłam półtora metra w dół. On zeskoczył chwilę za mną i oboje skierowaliśmy się na pobliską łąkę.

- Znasz te tereny?

- Jak własną kieszeń. - uśmiechnęłam się. - Czasami przychodziłam na te pola z Dianą i Erykiem i graliśmy tutaj w różne gry.

- Jakby o tym nie myśleć, to właśnie zagłębiam się w twoje dzieciństwo. - zaśmiałam się na to stwierdzenie.

- Trochę. Najczęściej bawiliśmy się albo tutaj, albo w ogródku rodziców Diany. Już nawet nie jestem w stanie zliczyć, ile razy wywaliłam się na tej trawie, grając z nimi w berka. - pokreciłam głową, przypominając sobie wszystkie zabawne sytuacje, jakie nas spotkały.

- Ty ogólnie masz tendencje do wywracania się. - wzruszył ramionami.

- Słucham? - oburzyłam się na niby. - W takim razie następnym razem, jak zbuduje fort z poduszek będziesz miał zakaz wstępu, panie ,,Idealny"! - przedrzeźniałam go. - Każdy się chociaż raz w życiu wywrócił... - skrzyżowałam ramiona i odwróciłam się obrażona. Usłyszałam jego cichy śmiech z tyłu, który ustał tak szybko, jak się zaczął.

- Coś się stało? - odwróciłam się. Spoglądał w okna mojego domu.

- Twoi rodzice już wstali i chyba nie są zadowoleni, że nie ma cię w domu.

- To chodźmy zanim wściekną się jeszcze bardziej! - zaczęłam iść w stronę domu. Loki złapał mnie za ramię.

- Rozsądniej będzie jeżeli już teraz skierujemy się do pałacu. Im szybciej dowiemy się co ukrywają, tym lepiej.

- Loki, nie zapominaj, że to moi rodzice, nie chcę mieć z nimi na pieńku, nawet jeżeli mają coś na sumieniu.

- Kiara, oni ci oszukują, nie warto walczyć o coś, co nie jest prawdą. Całe życie żyłem w kłamstwie zanim zdałem sobie sprawę, że nim jest. Lepiej odkryć ich sekret jak najszybciej. - wyczarował dwie peleryny i podał mi jedną. - Chodźmy od razu do zamku, to znajdziemy się tam idealnie z rozpoczęciem balu.

- Może chociaż im dam znak, że wszystko gra. Nie muszą wiedzieć gdzie idę. - zaczęłam protestować.

- Dlaczego ty tak strasznie usiłujesz wmówić sobie, że to nic wielkiego? - zirytował się.

- A co ci to przeszkadza?

- Krzywdzisz przez to siebie. Nie pomyślałaś o tym, że to mogą być jacyś kompletnie obcy ludzie, jacyś przestępcy, którzy uprowadzili cię dla własnych korzyści?!

- LOKI! - wkurzyłam się. - To moja rodzina. Prawdziwa, czy nie, wychowałam się z wiedzą, że nią jest, więc przestań tak mówić! Dowiemy się prawdy, ale w swoim czasie. Z resztą mogli to robić dla mojego dobra, to nie musi oznaczać, że wszystko, co robią jest złe.

- Kiara, kłamstwo zawsze jest złe!

- Oh, kto to mówi... - moje słowa ociekały ironią. Odwrócił się plecami przeczesując włosy i próbując nie wybuchnąć - Wiesz może i zapieram się w dotarciu do prawdy, ale trudno jest mi przyzwyczaić się do faktu, że coś w moim życiu mogło od zawsze być nieprawdziwe. Z resztą, co ty niby wiesz o tym, co myśli dziecko, gdy dowiaduje się, że rodzice okłamywali je przez całe życie?!

- Może to?! - odwrócił się nagle. Jego skóra zaczęła przyjmować niebieski odcień. Oczy przybrały kolor krwistej czerwieni, kontrastujący ze wszystkim wokół. Na ciele pojawiły się linie oraz znaki, które występowały tylko u jednej znanej mi rasy... Jottunów. - Teraz już rozumiesz?! Nigdy nie byłem synem Odyna. Jestem Loki Laufeyson! Prawowity dziedzic Jottunheimu. Zostałem zabrany z planety lodowych olbrzymów, jako trofeum mające zapobiec ponownemu rozpętaniu się bitwy. - przerwał na chwilę, oddychając ciężko. - Całe moje życie opierało się na kłamstwie, jakim Odyn i Frigga karmili mnie codziennie. Wszystko czego nienawidzisz, czego się boisz, przed czym tak strasznie uciekasz tkwi we mnie. - wskazał na swoją klatkę piersiową. - A z tego, czego doświadczyłem mogę śmiało powiedzieć, że po tej wiadomości każdy, kogo znam zmieniał o mnie zdanie. Nawet Asgard w mgnieniu oka zapomniał o wszystkim, czym wcześniej dla niego byłem. Takie kłamstwo nie tworzy nic poza zniszczeniem i chaosem. - wziął głęboki wdech i spojrzał mi w oczy. Rubinowy kolor przewiercał mi teraz myśli, próbując je odczytać z mojej twarzy. - Kiaro... Wiem jak jest ci ciężko, sam przez to przeszedłem i doświadczyłem tego, ale mogę cię zapewnić... tam w środku... to dalej ja... - uspokoił się wciąż patrząc na mnie. Jego twarz wyrażała czystą desperację. - Powiesz coś...? - zapytał niepewnie, obserwując moja reakcję. W tej chwili zapomniałam o wszystkim, o czym rozmawialiśmy wcześniej. Wpatrywałam się w niego ani razu nawet nie mrugając.

- Cały Asgard wie... - wyszeptałam.  - Ja.. ja... dowiedziałam się tego jako ostatnia...? Byłam jedyną, która nie wiedziała? - zaczęłam podnosić głos. - Jak mogłeś mi tego nie powiedzieć?!?! Przez ten cały czas zatajałeś prawdę!!! - wykrzyczałam. Prawda była taka, że byłam w tym momencie przerażona. Patrzyłam na niego i choćbym nie wiem jak chciała nie potrafiłam zmusić myśli, żeby pogodziły się z tym, że to mój Loki przede mną stoi.

- To było dla twojego dobra. - wyciągnął ręce przed siebie, starając się mnie uspokoić.

- Ty siebie słyszysz?! Mówisz dokładnie tą samą wymówkę, której zakazałeś mi używać twierdząc, że nie ma sensu! Mojego dobra, tak?! Chyba twojego!! - w moich oczach pojawiły się łzy. - Nie mogłeś pogodzić się z myślą, że znała bym prawdę, więc ją przez ten cały czas ukrywałeś, pławiąc się w mojej niewiedzy!

- Posłuchaj mnie, wiem że ciężko to przetrawić, ale.. - złapał mnie delikatnie za ramię.

- Nie dotykaj mnie kłamco! - wyrwałam swoje ramię. Loki cofnął się szybko, patrząc na mnie zranionym wzrokiem. Jeszcze nigdy go tak nie nazwałam. - Jak mogłeś?! Wiedziałeś jak bardzo nienawidzę lodowych olbrzymów, a jednak to tak długo ukrywałeś!!! A ja ci ufałam! - rozpłakałam się na dobre. - Ufałam ci! - rzuciłam w niego jakimś kamieniem, który przez mój obecny stan ledwo do niego doleciał. Loki nawet się nie ruszył patrząc na mnie smutno. Nawet nie stojąc blisko niego czułam chłód bijący od jego ciała.

- Kiaro... - powiedział cicho.

- Nie! Nie chcę cię znać! - odwróciłam się i pognałam przed siebie. Minęłam polanę i pobliską rzekę i zatrzymałam się przy jakimś drzewie.

Oparłam się o nie placami i zjechałam na dół, otulając nogi rękami. Po moich policzkach lały się strumienie łez, a ja sama próbowałam złapać oddech wśród wszechobecnego przerażenia, jakie czułam. Wciąż przed oczami miałam jego niebieską twarz, która do złudzenia przypominała twarz najbardziej znienawidzonych przeze mnie istot, jakie kiedykolwiek istniały.

Ścisnęłam swoje ręce, próbując się uspokoić. Dowiedziałam się właśnie, że odkąd pamiętam nie tylko rodzice mnie okłamywali, ale robił to też mój najbliższy przyjaciel, który obiecał mi, że przy nim nie będę musiała się bać niczego. Przez tak długi czas ukrywał fakt, że jest Jottunem. Zrobił dokładnie to samo, co zrobili jego rodzice. Co za ironia.

Najbardziej jednak wśród złości za ukrywanie prawdy i frustracji na świat za kumulację okropnych zdarzeń przerażał mnie fakt, że nieważne jak bardzo próbowałam wmówić mojemu umysłowi, że stojący przede mną lodowy olbrzym jest Lokim on widział tam tylko gatunek potwora, który przez dwa lata ścigał mnie oraz moich kompanów w mroźnym świecie Jottunheimu, próbując wyplenić wszystkich Asgardczyków z planety.

Wpatrzyłam się tępo w widok przed sobą, próbując zmusić się do zapisania czegoś innego niż niebieskoskóry Loki w mojej pamięci.

Jak na złość jedynym widokiem przede mną była niebieska rzeka. Wstałam o chwiejnych nogach z trawy i podparłam się ręką i drzewo. Szczerze mówiąc nie mam teraz pomysłu, co powinnam zrobić. Nie wrócę do domu, ponieważ tam są fałszywi rodzice, nie wrócę na pole, bo tam jest fałszywy Loki. Jedynym planem, jaki wydawał się teraz sensowny był ten, żeby udać się do biblioteki asgardzkiej. Nie czułam się w ogóle na siłach, nie tyle fizycznie, co psychicznie, żeby gdziekolwiek iść.

Postanowiłam jednak ruszyć wolnym krokiem w stronę pałacu, chcąc popchnąć choć jedną tajemnice do przodu. Założyłam czarną pelerynę i wtopiłam się w ulicę Therionu.

Loki miał rację: Kłamstwo zawsze jest złe.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top