Rozdział 3

P.O.V Kiary

Przeciągała mnie tak przez chyba połowę sali szukając domyślam się czego. Nagle stanęła i odwróciła się do mnie z uśmiechem mówiącym mi tylko jedno ,,Już po mnie''. Czyli znalazła to, czego szukała. Podeszła do mnie i wskazała ręką na jakiegoś blondyna w zbroi i z dziwnie ogoloną brodą.

- Żartujesz sobie ze mnie?! To w ogóle nie mój typ. Stawiam, że...

- Witam drogie panie - ktoś z tyłu się do nas odezwał. Podskoczyłam ze strachu odwracając się (wspominałam już, że łatwo mnie zajść od tyłu i przestraszyć? Nie? To już wiecie). Diana po prostu się odwróciła. Przed nami stał uśmiechnięty książę Thor trzymający za nadgarstek Lokiego, który na początku patrzył się na nas z wyższością, lecz gdy spojrzał na mnie wpierw się zdziwił, a potem uśmiechnął.

- Czy któraś z szanownych dam chciałaby zaadoptować mojego marudnego brata na przynajmniej jeden taniec? W razie problemów z produktem proszę skonsultować się ze mną lub z Odynem. Towar jest bardzo dobrej jakości i o ile wiem nie jest przeterminowany. Wynagrodzenie za wzięcie go pod waszą opiekę, to moja wdzięczność i możliwość spędzenia czasu z produktem jakim jest ,,Książę Loki - dorosły bobas na zamówienie'' - powiedział tonem jak w reklamach ciągle się uśmiechając. Diana spojrzała na mnie z chytrym uśmieszkiem, po czym sama zaczęła opisywać swój ,,produkt'', czyli mnie.

- Ja natomiast drogi książę, mam do oddania pod opiekę moją przyjaciółkę Kiarę, która zamiast się bawić i tańczyć na balu podjadała truskawki ze stołu. Jestem pewna, że nie zrobi kłopotów księciu, ponieważ jest ona już przeze mnie wytresowana. - powiedziała i odeszła zostawiając mnie w dość dużym szoku.

Jednak niedługo potem przekonałam się, że jestem w stanie zdziwić się jeszcze bardziej, bo zaraz po odejściu Diany książę Thor także odszedł puszczając oczko i chytry uśmiech bratu. Oboje staliśmy nieruchomo jak widły w gnoju, ja wpatrując się w jakiś punkt na podłodze, a on... no nie wiem gdzie, bo przecież miałam spuszczony wzrok. Nie miałam kompletnie pojęcia co robić, zagadać, czekać, odejść, jest wiele rzeczy, ale zanim zaczęłam rozmyślać nad którąkolwiek z nich on się odezwał.

- Hej - wow brawo Kiara, że też na to nie wpadłam, zwykłe ,,cześć'' byłoby lepsze od stania nieruchomo, jakbym połknęła w całości Vanaheimską bagietkę.

- Cześć - nie ma to jak wprowadzić swój wybitny plan w życie.

- Więc ty jesteś Kiara tak? Dobrze pamiętam?

- Emm.. tak, a ty jesteś książę Loki - no no dalsza część mej inteligencji daje o sobie znać.

- Tak - powiedział i się uśmiechnął.

- Chcesz zatańczyć? - zapytał i lekko się ukłonił podając mi dłoń. Stawiam, że zapytał z grzeczności i jednocześnie niezręczności całej sytuacji, jednak byłam mu mimowolnie wdzięczna za ogarnięcie mojego umysłu do stanu, w którym moje nogi przypomniały sobie, że wciąż do mnie należą.

- Jasne - odparłam szybko i zanim się zorientowałam już byliśmy na parkiecie, a muzycy zaczynali grać. Powiem wam szczerze: mistrzynią tańca to ja nie jestem, a nie chce zrobić sobie przypału przed księciem, kiedy podepcze mu palce. Już zaczęłam sobie wyobrażać, jak by to wyglądało, pewnie nawrzeszczał by na mnie przy wszystkich, a potem odszedł zostawiając samą. Po tym wydarzeniu żaden mężczyzna nie będzie chciał się do mnie zbliżyć, bo każdy będzie mnie kojarzył z ,,tą na którą sam książę nawrzeszczał'' i w przyszłości zostanę starą panną z 20 midgardzkimi kotami, a to wszystko przez to, że nie umiem tańczyć.

- Ykhm - usłyszałam i ocknęłam się, że my już tańczymy i o dziwo nawet dobrze mi idzie. Dziękuję wam, nóżki!

- Tak? Wybacz zamyśliłam się trochę i nie wiem co mówiłeś. - odparłam nieśmiało.

- Już nie ważne. Nad czym tak myślałaś? - ekstra i co ja mu teraz powiem? No chyba nie prawdę? Z reszta nawet jeżeli skłamię to on to pewnie wyczuje, w końcu to bóg kłamstw.

- O... tym żeby ci na palce nie nadepnąć podczas tańca. - no cóż wybrałam szczerość, oby tylko nie wyszło mi to na złe

- Nawet jak byś nadepnęła nic by się nie stało - powiedział z uśmiechem. Na dziewięć światów, jaki on ma sympatyczny uśmiech, gdy nie próbuje wyglądać przy swoim bracie jak drapieżnik knujący swój plan.

- Naprawdę? Bo wiesz, Asgardczycy mówią, że jesteś dość wybuchowy - powiedziałam zanim zdążyłam się ugryźć w język. Nastała niezręczna cisza.

- Nie wszystko co o mnie mówią musi być prawdą. - powiedział zimno patrząc w bok. W tej chwili poczułam jakbym dokonała morderstwa na połowie wszechświata za pomocą małego pstryknięcia palcem (na szczęście wiem, że takie coś jest nie możliwe).

- Chcesz się przejść? - zapytał jakby nigdy nic.

- EE.. tak jasne, czemu nie - powiedziałam, gdy akurat skończyła się muzyka. Dygnęłam lekko i poszłam za nim. Trochę to dziwne jak nagle zmienił mu się nastrój, a może po prostu chce się oddalić od tłumu, żeby mnie skazać na śmierć?! Ahh ja i te moje wymysły. Czy ja naprawdę nie mogę zwyczajnie poczekać i zobaczyć, a nie od razu panikować?!

- Gdzie idziemy? - zapytałam niepewnie.

- Zobaczysz. - odpowiedział wymijająco. Skręciliśmy w lewo, a moim oczom ukazał się jeden z najpiękniejszych widoków jakie w życiu widziałam. Mimo, że mam 1100 lat, to są miejsca w Asgardzie, w których do dzisiaj ani razu nie byłam. Za zakrętem ujrzałam królewski ogród w blasku księżyca. Po prostu nieopisany widok. Zatrzymałam się tuż przed wyjściem z palacu. Mimo, że jedyne, co teraz chciałam to tam wejść, to wciąż pamiętałam panujące tu zasady: ,,Do ogrodów królewskich ma dostęp tylko rodzina królewska i specjalnie wyznaczona przez nią straż i ogrodnicy'' co znaczyło tyle, że nie mogę tam wejść. Loki zauważył, że się zatrzymałam i zawrócił się.

- Coś się stało? Czemu tak nagle się zatrzymałaś? - zapytał.

- Przecież ja nie mogę tam wejść - odparłam smutno spuszczając wzrok.

- Dlaczego niby?

- Do ogrodów królewskich nie mogą wchodzić mieszkańcy. Znam zasady.

- Nie znasz - odpowiedział pewnie. Spojrzałam na niego pytająco.

- Prawdą jest, że mieszkańcy nie mogą tu wchodzić, ale jeżeli towarzyszy im ktoś z rodziny królewskiej to tak. - powiedział i złapał mnie za rękę ciągnąc za sobą. Gdy doszliśmy do jeziorka, usiadłam na trawie, a Loki usiadł po mojej prawej. Siedziałam w ciszy skubiąc palcami trawę. Powiem wam dziwnie się czułam wiedząc, że obok mnie siedzi sam książę Asgardu, który tak po prostu zaprosił mnie do ogrodów królewskich, w których szczerze mówiąc zawsze chciałam się znaleźć. W sumie jest kilka rzeczy o które chciałabym go teraz zapytać, ale nie wiem czy wypada... Dobra, do odważnych świat należy!

- Czemu tu ze mną przyszedłeś? - zapytałam cichutko.

- Ponieważ uwielbiam to miejsce, często tu przychodzę z różnych powodów. To takie miejsce gdzie mogę się wyciszyć.

- Chodziło mi bardziej o to czemu przyszedłeś ZE MNĄ? - powiedziałam podkreślając ostatnie dwa słowa.

- Bo zostałaś mi powierzona przez mojego brata jako mój opiekun. - powiedział uśmiechając się do mnie. Od razu jak to zrobił ja też się uśmiechnęłam. Zupełnie zapomniałam o tamtej sytuacji za bardzo skupiając się na tu i teraz. Z drugiej storny jednak zabolało mnie trochę, że gdyby nie jego namolny brat nie chciałby tu ze mną być. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest księciem, a oni raczej nie zwracają uwagi na ,,plebs", ale niezależnie czy byłby księciem, królem czy kim tam innym, to wciąż boli, jak ktoś z kim rozmawiasz robi to z przymusu.

- A co robiłeś, gdy spotkaliśmy się tam na rogu w mieście?

- Nie twoja sprawa - warknął cicho. Teraz poczułam się jeszcze gorzej.

- Przepraszam - powiedziałam jeszcze bardziej zamykając się w sobie.

- Nic się nie stało. - powiedział obojętnie. Nie sądzę, że nic się nie stało, bo inaczej by na mnie nie warczał, jednak postanowiłam nie drążyć tematu. Wyglądał mi na osobę, która prędzej poprosi o truciznę do napoju niż na integracji klasowej opowie pięć ciekawych faktów o sobie. Mimo, że o sobie faktycznie lubił rozmawiać, tak ewidentnie nie był typem, który pijany zacznie paplać o swoich uczuciach.

Starałam się podczas tej ciszy rozejrzeć jak tylko mogłam po ogrodzie, w końcu jak już skończy się uroczystość ja wrócę do mojego normalnego życia i nie wiem czy kiedykolwiek znów tu przyjdę. Siedzieliśmy na zdrowej zielonej trawie, a przed nami było niewielkie jeziorko, które odbijało blask księżyca. Całe miejsce było otoczone średniej wielkości drzewami. W powietrzu czuć było zapach kwiatów, który niósł się po całym ogrodzie sprawiając, że miejsce to było idealne do wyciszenia się i odnalezienia siebie w spokoju. Było po prostu przepięknie.

- Opowiedz mi coś o sobie. - usłyszałam nagle.

- Jak byłam mała miałam swój ulubiony kocyk, z którym nie rozstawałam się przez wiele lat i mam go ukrytego w moim domu do dziś. - powiedziałam z uśmiechem patrząc na niego.

- Do dziś?!

- Tak, nazywam go Kiziomizio - powiedziałam z udawaną dumą. Zaczęliśmy się obaj cicho śmiać.

- A ty masz może jakąś ciekawą historię? - zapytałam mając nadzieję, że jednak się na mnie otworzy. Zaintrygował mnie nieco i powiem szczerze, że wiele bym dała, żeby poznać go jeszcze bardziej.

- Gdy wraz z Thorem byliśmy jeszcze bardzo mali, Frigga i Odyn musieli nas ze sobą zabierać na różne przemówienia i konferencję, bo nie mogli zostawić nas samych, a wszystkie opiekunki musiały brać w nich udział. Dlatego Thor pewnego razu wymyślił, że za każdym razem jak byliśmy na takich spotkaniach od razu zaczynał jęczeć, że chce mu się siku, lecz gdy rodzice zabierali nas do domu magicznie mu się odechciewało. Pewnego razu, jednak gdy Odyn przemawiał o siłach naszych wojsk, że się nigdy nie poddamy itp. Thor znów zaczął jęczeć, że chce mu się siku, ale wkurzona jego ciągłym ściemnianiem Frigga powiedziała mu ,,To lej tutaj''. Pech chciał, że tego dnia akurat naprawdę mu się chciało. Ah żebyś ty widziała miny tych żołnierzy i samego Odyna, gdy po całym placu było słychać łomotanie kropel o posadzkę. - powiedział z uśmiechem patrząc się gdzieś w dal. Zaczęłam się zwijać ze śmiechu na trawie. Po chwili i on zaczął się śmiać, ale nie tak głośno jak ja. Zapewne wyglądałam teraz jak zapowietrzona foka.

- Skąd jesteś?

- yy...nie za bardzo rozumiem pytanie, mogłabym odpowiedzieć, że z Asgardu ale mam wrażenie, że nie o to ci chodzi.

- Z którego regionu? - sprostował.

- Z Theriona, to niewielkie wygwizdowo na zadupiu Asgardu.

- Trochę daleko masz. - stwierdził i znów nastała cisza. - Czyli nie jesteś żadną wojowniczką lub czarodziejką?

- Nie nie jestem - odpowiedziałam lekko speszona. W końcu wychodzi na to, że nie jestem nikim wyjątkowym.

- Szkoda - spojrzałam na niego nie rozumiejąc.

- Nawet Cię polubiłem... - powiedział cicho. Zaraz, zaraz czy ja właśnie sprawiłam, że wielki książę Loki, następca tronu Asgardu się speszył!!! Mogę umierać w spokoju - A tu się okazuję, że mieszkasz tak daleko.

- ....( dalszy lag mózgu )

- Wiem!!! - Wykrzyknął jakby właśnie dostał olśnienia zerwał się z ziemi i już chciał iść, kiedy znów stracił cały entuzjazm. Także wstałam.

- Coś się stało?

-Czy.. czy ty.. czy ty mnie w ogóle lubisz? Wiem mało się znamy, spotkaliśmy się tylko dwa razy, ale naprawdę bardzo chciałbym mieć cię za przyjaciółkę. Tylko, że ty mieszkasz daleko i pewnie masz wielu lepszych przyjaciół niż mógłby być nim aspołeczny dziwak. - powiedział utrzymując wzrok w podłodze.

- Ty... ty naprawdę myślisz, że cię nie lubię? - zapytałam biorąc go za rękę.

- Jesteś naprawdę ciekawą i wyjątkową osobą, bardzo chciałabym cie poznać... gdybym tylko mogła, ale patrząc na odległość mojego domu to możemy sobie co najwyżej liściki wysyłać.

- Za tydzień Thor ma urodziny, może skoro ja na nich będę to może będziesz mogła przyjść ze mną. A przy najbliższej okazji się wymkniemy i gdzieś pójdziemy.

- Mi pasuje. - powiedziałam z entuzjazmem.

- To super, chodźmy do tego półgłówka im szybciej z nim to załatwimy tym lepiej, a potem znajdziemy sobie jakieś inne preteksty, żeby się spotkać. - powiedział ciesząc się jak dziecko i zaczął ciągnąć mnie za dłoń za którą wcześniej go złapałam. Na początku pobiegliśmy na salę, ale po głębszym przeszukaniu nie znaleźliśmy w niej Thora. Kiedy nasze poszukiwania poszły na marne zatrzymaliśmy się.

- Pierwszy raz w życiu tak bardzo chce zobaczyć Thora. - powiedział cicho Loki.

- Może jest na arenie! - powiedział i znów zaczął biec w sobie tylko znanym kierunku. To są te chwile, w których żałuje, że tak mało ćwiczę. Loki miał nienaganną kondycję, a ja jakbym się ruszyła z kanapy do lodówki to już mam zadyszkę. Chociaż miło mi się zrobiło jak pomyślałam o tym, że Loki biegnie ten maraton ze mną na ogonie właśnie po to żeby mógł się znowu ze mną zobaczyć i nie wmawiać nikomu kłamstw odnośnie mojej obecności tutaj.

- Jest! - krzyknął. Faktycznie kilkanaście metrów przed nami stał Thor, upity do resztek możliwości, walczący z w nie lepszym stanie blondaskiem, którego po chwili poznałam, bo była to ta sama osoba, którą wskazała mi Diana tuż przed pojawieniem się Thora z bratem.

- Thor!!! - wrzasnął Loki do brata.

- Czso?! - odwrócił się do nas i od razu zwrócił uwagę na nasze dłonie. No tak Loki wciąż ją trzyma.

- Ouu brathsie wisze zem jakołś wyrrwałeś, ale z ciebhie tgryss. - zatoczył się i zaliczył glebę.

- Jak to możliwe, że tak szybko się upiłeś?! Widzę, że dzisiaj z tobą tej sprawy nie załatwię. - powiedział z obrzydzeniem. O dziwo wciąż nie puścił mojej ręki.

- Fandral odłóż ten miecz, jesteś pijany, więc lepiej go nie dotykaj. - powiedział i znów gdzieś poszliśmy.

- Przepraszam wygląda na to, że dopiero jutro jakkolwiek się z nim będzie dało porozmawiać.

- Nic się nie stało. - wolnym krokiem ruszyliśmy przez korytarz. Wreszcie mogę normalnie oddychać.

- Masz jakieś hobby? - zapytałam.

- Bardzo często czytam, właściwie to jedyna rzecz którą robię, bo ją po prostu lubię. A ty?

- Też lubię czytać! Mam nawet w domu własną mała biblioteczkę.

- ,,Mała biblioteczkę''..., a ile ona zawiera mniej więcej książek?

- Tak z 200, a co?

- Choć, pokaże ci coś.- powiedział z entuzjazmem i skrecił. Poszłam za nim. Weszliśmy po jakiś schodach, potem było kilka zakrętów, po 8 już przestałam liczyć, aż w końcu doszliśmy do wielkich drewnianych drzwi ozdobionych złotem. Staną przed nimi i otworzył je. Za nimi ujrzałam ponad 100 regałów wypełnionych księgami i kilka stołów z dołączonymi do nich fotelami. Jedyne co mogłam teraz robić, to patrzeć na ten cud i modlić się by to nie był sen, bo szczerze już widziałam siebie czytającą je wszystkie. Loki odwrócił się do mnie i ciągle się we mnie wpatrywał, za to ja byłam zajęta tym rajem, który miałam przed oczami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top