Rozdział 24

P.O.V. Kiary

Już od kilku godzin szukamy informacji na temat starożytnych sposobów manipulowania umysłem. O ironio stwierdzenie ,,od kilku godzin" nie oznacza, że zaczęłyśmy dopiero kilka godzin temu. Nie ruszałyśmy się stąd od prawie dwóch dni. Tak dokładniej to 42 godzin z przerwami na jedzenie i spanie. Wstałyśmy kilka godzin temu i od tego czasu szukamy. Gdybym z równym zapałem uczyła się walki zapewne byłabym dzisiaj lepsza niż Thor.

Usiadłam na kanapie i odchyliłam głowę do tyłu. Powoli zaczynam odczuwać skutki braku snu. Przy każdym ruchu głowy czuje jakby mi się tam jakiś kwas rozlewał, a moje oczy potrzebują kilku sekund, żeby złapać ostrość, gdy zmieniam tor wzroku. Po chwili podeszła do mnie Frigga, zostawiając stos książek na stole przed nami i siadając koło mnie. Ona też była wykończona, tak samo, jak ja.

- Znalazłaś coś? - zapytałam przecierając oczy.

- Nic. - westchnęła zrezygnowana. Na jej słowa znów przymknęłam oczy, starając się wymyśleć coś, co byłoby bardziej produktywne, niż przeszukiwanie wszystkiego po kolei. Niestety żaden pomysł nie przychodził mi do głowy.

Nagle usłyszałyśmy cichy pomruk wielkich drzwi. Uchyliły się one lekko, a przez nie dyskretnie weszła Diana. Mimo cienia, jaki ją otaczał byłam w stanie rozpoznać, że to ona, chociażby po sposobie chodzenia. Weszła do środka, trzymając jakąś książkę w ręce. Zatrzymała się, gdy nas zobaczyła. Widząc mnie rozpromieniła się i podbiegła w moją stronę mocno mnie przytulając.

- Kiara! Wróciłaś! - powiedziała odsuwając się lekko. - Co tutaj robisz? Nie udało się z Lokim?

- Odkryłam, że możliwe, że Loki nie zaatakował Midgardu z własnej woli, dlatego przyleciałam tutaj, żeby znaleźć dowody na działanie takiej magii. - odpowiedziałam ucieszona, na jej widok. - A ty, co tutaj robisz?

- Chciałam oddać książkę o włóknach z Alfheimu. Zastanawiałam się nad przetransportowaniem ich tutaj, ponieważ elfy robią znacznie delikatniejsze tkaniny niż Asgardczycy. A jeżeli już też wspomniałaś o Lokim, chętnie dowiem się, co tam u niego po tym wszystkim, co nawyrabiał - świadomie lub nie! - szybko wtrąciła.

- Nie do końca wiem, co tu opowiadać... - zmieszałam się.

- W sumie, to też się chętnie dowiem, co tam u mojego syna. Nie widziałam go od tak dawna, a jedyne co wiem, to rzeczy z opowieści Thora. - dołączyła się Frigga. No świetnie, ona też... Chociaż zakładam, że przyda nam się zmiana tematu od ciągłego czytania, o tym samym.

Z powrotem usiadłam na kanapie. Na przeciwko mnie i Friggi usiadła Diana.

- Cóż... Zastanawiam się, co dokładnie chcecie usłyszeć. Wydaje mi się, że stał się trochę bardziej cyniczny i przepełniony nienawiścią do otaczającego go świata, ale po części to wciąż ten sam Loki. - wzruszyłam ramionami.

- A jak wyglądało wasze pierwsze spotkanie? - zapytała się podekscytowana Diana. - Dałaś mu w twarz? Proszę powiedz, że dałaś mu w twarz! Bez urazy Królowo... - szybko spojrzała na Wszech matkę, ale ta rozbawiona pokreciła głową.

- Nie dałam mu w twarz, bo dzieliła nas ściana celi. - zaśmiałam się na jej reakcję.

- A jak jest na Midgardzie?

- To... zaskakująco wspaniała planeta. Spodziewałam się, że trudno będzie im zrozumieć wiele rzeczy, ale wygląda na to, że wszystko, co o niej wiemy, to stereotypy. Gdyby nie inne ubrania mogłabym nawet pomyśleć, że są jednymi z nas. - zaśmiałam się cicho na tą myśl.

- A co Midgardczycy na to, że chcesz uniewinnić Lokiego? - zapytała się Frigga.

- Na razie przedstawiłam ten pomysł tylko Avengers. Poprosili mnie o solidniejsze dowody, dlatego przybyłam tutaj.

- Co Loki na to, że chcesz go uniewinnić? - tym razem spytała się Diana. Czuję się, jakbym właśnie stała przed reporterami, którzy poszukiwali gorących newsów.

- Właściwie... to nie wiem. Próbowałam się czegoś dowiedzieć od niego na temat mojego odkrycia, ale zbył mnie w przeciągu sekund.

- Nie powiedziałaś mu, że jedziesz szukać dowodów?

- Poprosiłam przyjaciół z Ziemi, żeby to zrobili. Chyba na jedno wychodzi. - wzruszyłam ramionami. - Czy skoro już wiecie, co tam na Midgardzie może opowiecie mi, jak tam u was w Asgardzie? - zasugerowałam, mając troszeczkę dość tego wywiadu.

- Dostaje teraz bardzo dużo zleceń na bal kostiumowy, który ma się odbyć niedługo wraz z przyjazdem jakiejś rodziny dworskiej z jednego z dziewięciu światów.

- Z Vanaheimu. - dopowiedziała Królowa.

- Tak. Mam przez to duży natłok zadań, ale staram się ulepszyć wszystko, co możliwe do tego czasu, stąd ta książka, którą wzięłam. - wskazała na stół, gdzie wcześniej odłożyła przyniesioną lekturę. - Niestety Eryk chodzi ostatnio bardzo podbuzowany. Przypuszczam, że dalej trochę przeżywa Jotunnheim, ale powoli zdaje się przyzwyczajać do obecnego stanu rzeczy i zapominać o tamtych okropnościach. - No tak! Przecież od czasu przyjazdu nie miałam za bardzo okazji z nim porozmawiać. Mam nadzieję, że zdołam to zrobić zanim wyjadę. Skinęłam jej głową, jednak gdy to zrobiłam trochę zakręciło mi się w głowie od braku snu.

- Wszystko dobrze? - Diana podniosła się lekko z kanapy.

- Tak. Jestem tylko trochę zmęczona. - machnęłam ręką.

- Kiedy ostatnio spałaś? - nie odpowiedziałam na to pytanie. Czułam, że moja odpowiedź wcale by jej nie usatysfakcjonowała. - Oh Kiaro... Chodź do siebie, położysz się i odpoczniesz.

- Muszę tu zostać z Friggą i znaleźć...

- Przyda nam się odpoczynek. - przerwała mi Frigga. - W takim stanie za wiele nie znajdziemy. - położyła mi rękę na ramieniu i wstała z kanapy. - Wrócimy tutaj, jak odzyskamy choć trochę siły. - powiedziała i skierowała się do wyjścia.

Diana podeszła do mnie i wzięła mnie pod rękę, prowadząc do mojej komnaty.

- Ty wiesz, że mogę sama iść?

- Ty nawet na trzeźwo potrafisz się wywalić na pustej drodze. Na twoim miejscu nie ufała bym osobie, która nauczyła cię chodzić. - nie odpowiedziałam. Nawet nie byłam w stanie wymyśleć jakiejś ciekawej riposty.

Diana odłożyła mnie na łóżku u mnie w pokoju i cicho wyszła.

To kochane, jak bardzo się troszczy. Nasi rodzice się przyjaźnili, dlatego bywała u nas częstym gościem. Z czasem i między nami zakwitła przyjaźń. Zawdzięczam jej więcej, niż kiedykolwiek będę w stanie dla niej zrobić. Zawsze mnie rozumie i wie kiedy nie pytać. Po prostu przy mnie jest.

Nawet się nie obejrzałam, a obudziłam się kilka godzin później. Nie pamiętam kiedy zasnęłam, ale z pewnością dużo mi to nie zajęło. Zaszłam jeszcze do kuchni i wzięłam coś pysznego do jedzenia dla mnie, Diany i Eryka. Skoro już tu jestem to może skorzystam z tego, że mogę z nimi spędzić czas. Nie spotkałam nigdzie Friggi, nie było jej nawet w bibliotece, do której na chwilę rano zajrzałam.

Zeszłam na plac ćwiczeniowy w poszukiwaniu Eryka. Znalazłam go tam z mieczem w dłoni, jak w słońcu trenował postawy bitewne.

- Nie wypinaj tak tyłka. To walka, a nie wybieg. - powiedziałam do niego. Odwrócił się w moją stronę i szeroko uśmiechnął.

- Kiara!!! - wbił miecz w ziemię i lekko mnie przytulił. Trochę niestety śmierdział potem, ale czego można się spodziewać po treningu na słońcu. - To wspaniale, że nareszcie wróciłaś do Asgardu. Nie udało się z Lokim? - czy mi się zdaje, czy wszyscy zadają mi identyczne pytanie.

- Właściwie to udało. Jestem tutaj tylko przejazdem. - no te słowa mina mu zrzedła.

- Wrócisz jeszcze do Lokiego na Midgard? - zapytał lekko niezadowolony.

- Tak. Jak ma razie szukam tutaj informacji, które mogłyby mu pomóc. Chciałbyś może w ramach odpoczynku spędzić ze mną i Dianą dzisiejszy dzień?

- A gdzie Diana?

- Zamierzałam po nią pójść. To jak? Proponuję wycieczkę do Theriona i wspólne babeczki u mnie w domu. - spojrzałam na niego sugestywnie.

- Aż trudno się nie zgodzić. - uśmiechnął się i obaj udaliśmy się w stronę pracowni Diany.

Budynek krawiecki znajdował się tuż przy bramie do wejścia do zamku. Był urządzony w jasnych kolorach i był po brzegi wypełniony różnymi sukniami, tkaninami i wszystkim, co tylko mogłoby służyć uszyciu najwspanialszej kreacji godnej monarchy.

Weszliśmy do środka wraz z Erykiem. Diana właśnie obsługiwała jakąś damę, która przymierzała zrobiona przez nią suknie. Gdy wszystko już omówiły Diana skierowała się w nasza stronę.

- Zbieraj manatki. Idziemy na przygodę! - wykrzyknął Eryk, podnosząc ręce do góry. Diana spojrzała się na mnie pytająco.

- Jest pomysł, żeby spędzić dzień w moim domu robiąc te babeczki, które kiedyś zrobiłyśmy na twoje urodziny. Wchodzisz w to? Chyba, że masz jeszcze klientów.

- Ta była ostatnia. - uśmiechnęła się. - Bardzo chętnie. Przyda nam się wszystkim taki wspólny odpoczynek. - oznajmiła entuzjastycznie i zabrała swoją torbę.

Podróż do Theriona trochę nam zajęła z uwagi na to, że jest on położony wręcz na skraju Asgardu. Gdy trenowałam w pałacu przyjeżdżałam tutaj raz na miesiąc, żeby móc ogarnąć dom i znów wracałam do centrum. Teraz po tak długiej rozłące zdawało mi się, jakbym umarła i znalazła się w jednym ze swoich dawnych wspomnień. Nic w domu się nie zmieniło. Każdy obraz był tam, gdzie wcześniej. Wszystkie sztućce było położone w tych samych miejscach, w których je zostawiłam. Całe miejsce wyglądało, jakby zatrzymał się w nim czas.

- Wow... Ale ja tu dawno nie byłem. - wyszeptał Eryk, stając w drzwiach. - Jak myślisz, czy zwłoki Żelka dalej są w twoim ogródku?

- Mam szczerą nadzieję, że nie. - wyszeptałam przypominając sobie o obślizgłej ośmiornicy, która za sprawą Eryka przez kilka dni mieszkała w moim zlewie zanim nie zdechła.

Diana w tym czasie zajrzała do wszystkich moich szafek i wyjęła potrzebne składniki. Jak dobrze, że wcześniej wszystko wsadziłam do magazynu, który sprawia, że żywność się nie psuje. Gdyby nie to zaklęcie musiałabym męczyć się ze zgniłym jedzeniem w szafkach.

Podeszłam do niej i zabrałam się za przygotowywanie ciasta. Po kilku minutach dołączył do nas Eryk przy okazji oświadczając, że nie znalazł Żelka w ogródku.

Wszyscy razem rozpoczęliśmy robienie babeczek. Pierwszy raz, gdy je przygotowaliśmy było na urodzinach Diany. Zupełnie przypadkiem jednak dodaliśmy zły składnik, przez co zmienił się ich smak. Gdy spróbowaliśmy ich bojąc się efektu końcowego okazało się, że wyszły naprawdę dobre. Od tamtego czasu używamy tylko tego przepisu do robienia babeczek.

Gdy ciasto już było gotowe wlaliśmy je w foremki i włożyliśmy do piekarnika, następnie siadając na kanapie.

- AHH stęskniłam się za tym zapachem. - rozmarzyła się Diana.

- Mi to mówisz?! Ostatnie babeczki, jakie zrobiliśmy zniknęły zanim zdążyłem zjeść chociaż jedną!

- Thor się do nich dobrał. Nie miałyśmy szans. - zaśmiała się Diana.

- Myślałeś, że stracimy życie dla paru babeczek? Thora nic nie powstrzyma.

- Pragnę zauważyć, że nie paru babeczek, a paru TYCH babeczek. To duża różnica. - wytknął mi Eryk. Zaśmiałyśmy się obie na jego determinację. Zaczęliśmy rozmawiać o tamtych czasach, wspominając nasze dziwne sytuacje, jakie przydarzyły nam się w tym domu. Pół godziny później zadzwonił stoper przypominając nam o wyjęciu babeczek.

- Kiara, czy mogłabyś pójść poszukać przepisu na polewę? - zapytała Diana szybko kierując się do kuchni.

Udałam się na samą górę w poszukiwaniu książki kucharskiej. Wszystkie książki, jakie mam trzymam w mojej biblioteczce, żeby nie musieć szukać po całym domu.

Spojrzałam na półkę i przeleciałem wzrokiem po tytułach książek. Nagle z dołu dobiegł mnie pisk Diany.

- Szybko podłóż coś pod to! - krzyczała. Chyba za szybko wyjęła gorącą tackę z piekarnika i teraz nie miała gdzie ją postawić.

- Co?! - krzyczał bezradnie Eryk.

- Kiara!!! - ocknęłam się i spojrzałam po otaczających mnie przedmiotach. Chwyciłam jakąś książkę z metalową okładką i szybko zbiegłam na dół. Podłożyłam ją pod tackę, która trzymała Diana. Gdy już puściła gorący przedmiot zaczęła machać ręką, próbując ja ostudzić.

- Następnym razem bądź bardziej użyteczny co?! - wytknęła Erykowi. - Zwykły talerz by się nadał. - dalej trzymała się za poparzoną rękę.

- Wybacz. - powiedział skruszony Eryk. - Choć opatrze ci to. - wyjął apteczkę z szafki i skierował się z nią do salonu. Ja w tym czasie wyjęłam odpowiednią podstawkę. Za pomocą magii podniosłam tackę i zamieniłam podstawkę z książką. Znów wróciłam na górę w poszukiwaniu tej z przepisem na polewę.

Gdy byłam już na schodach spojrzałam na tytuł książki, która podłożyłam pod tackę. ,,Dawne sposoby władania umysłem". Przystanęłam w pół kroku. Przyglądałam się zszokowana mojemu znalezisku. Nie wierzę, że to takie proste...

Zbiegłam szybko po schodach na dół.

- Diana! Eryk! - stanęłam przed nimi lekko sapiąc. - Spójrzcie! - oboje zdziwieni przeczytali tytuł.

- O co chodzi? - spytał Eryk.

- To książka, której szukałam!!! To w niej powinien być dowód, który pomoże Lokiemu! Cały czas była w mojej biblioteczce! Muszę szybko pokazać ją Wszech matce!

- Czekaj, czekaj! Nie zapędzasz się? - Eryk wstał z kanapy.

- Jak to? - zapytałam nie rozumiejąc.

- Pomyśl przez chwilę. Nie robisz dla niego za wiele? Tak się męczysz latasz między światami, nie sypiasz po nocach, a to wszystko dla osoby, która uwięziła cię na Jotunheimie! - zmarszczyłem brwi zaskoczona. - Kiaro, ja wiem, że ty chcesz dobrze, ale on swoje zbrodnie popełnił. - zabrał mi książkę z ręki. - I nawet jeżeli jest ci z tym trudno musi odbyć za nie karę.

- O czym ty mówisz... Przecież powiedziałam ci, że Midgard może nie być jego sprawką! A...

- TU NIE CHODZI O MIDGARD! - wybuchł. - Opamiętaj się Kiara i nie próbuj bronić przestępcy i kłamcy! On. Zniszczył. Bifrost. To dostateczny powód, żeby siedział, gdzie siedzi. - powiedział i odwrócił się w stronę wyjścia. - Mam nadzieję, że w końcu przejrzysz na oczy. - wyszedł z mojego mieszkania. Patrzyłam się tępo w drzwi.

- Nie wiń go. Ma wielki uraz do Lokiego za tamtą akcje. Dalej przeżywa tamtą wojnę oraz lata w jaskiniach. Jestem pewna, że kiedyś się z tym upora.

- A ty... co o tym myślisz...? - spytałam cicho. Diana westchnęła.

- Nie było mnie tam. Jedyne czego doświadczyłam to samotność tutaj. Rozumiem, że Loki też jest twoim przyjacielem, więc staram się na to patrzeć twoimi oczami. Mam tylko nadzieję, że nie będziesz tego żałować. - uśmiechnęła się do mnie smutno. Pokiwałam głową i nagle zdałam sobie z czegoś sprawę.

Eryk zabrał tamtą książkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top