Rozdział 13

Wstałam o wczesnej godzinie pełna energii rozglądając się po pokoju. Miałam dzisiaj w planach odwiedzić ogrody królewskie, pójść na plac wraz z Dianą i Erykiem, żeby świętować wraz z ludźmi nasz powrót, spotkać się z Siff i trzema wojami oraz znaleźć Lokiego i z nim porozmawiać. Jeżeli Thor dzisiaj wróci na pewno też chętnie go zobaczę. Sam fakt, że mogę snuć takie plany sprawia, że czuje, że chce mi się żyć. W końcu jeszcze niedawno myślałam, że takie życie już nie wróci.

Ubrałam się szybko w jakiś wygodny strój i popędziłam do kuchni, żeby wziąć sobie coś do jedzenia. Jestem pewna, że Diana jeszcze śpi, w końcu jest około 6:00 rano i pewnie, tylko Ci, którzy wrócili z wojny będą teraz na nogach przez zmianę czasu. Weszłam do kuchni i tak jak się spodziewałam nie znalazłam żadnej żywej duszy. Zabrałam ze sobą chleb i dżem i zrobiłam sobie na szybko kanapkę jednocześnie przysięgając sobie, że już nigdy nie zjem niczego, co ma słowo ,,śliwka" w nazwie.

Wyszłam z kuchni i udałam się do ogrodów, żeby tam zaczekać na dogodniejszą dla Asgardczyków godzinę. Usiadłam pod dobrze mi znaną jabłonią i zaczęłam delektować się najbardziej normalnym śniadaniem na tej planecie. Jakiś czas później dołączyła do mnie Sif, która okazuje się miała dzisiaj rano trening. Przytuliła mnie radośnie z całej siły i zaczęła wypytywać o wszystkie szczegóły historii, jaką przyszło mi przeżyć na Jottunheimie. Nie mogła mnie wczoraj powitać przez to, że miała warte pod oddziałem dla medyków i pomagała innym żołnierzom przenieść broń do magazynów.

- Z jednej strony chciałam strasznie Cię tego dnia zobaczyć, ale z drugiej wiedziałam, że jeżeli pojawiła byś się na oddziale medycznym, to nie znaczyłoby nic dobrego, więc powtarzałam sobie, że muszę poczekać.

- Nawet nie wiesz jak wspaniale jest znów zobaczyć znajome twarze. Przy wejściu faktycznie było mniej osób. Bardzo dobrze z resztą to zorganizowaliście, żeby żołnierze nie tłoczyli się przy portalu w małej sali tylko przeszli korytarzem tam, gdzie już dostaną należytą pomoc.

- Staraliśmy się wszystko zaplanować jak najszybciej. Od czasu gdy ciebie nie ma, a mój status spadł nad wszystkim panował personel zastępczy, który delikatnie mówiąc nie zawsze sobie radził, jednak tym razem muszę powiedzieć, że świetnie się sprawdzili.

- Ja jednak byłam trochę zdziwiona, dlaczego nie ujrzałam tam synów Odyna i Friggi.

- Oh! Thor jest teraz na Midgardzie. Pamiętasz jak został zesłany na wygnanie? - przytaknęłam głową - Okazało się, że było z tym na początku więcej kłopotów nic mogłoby się zdawać. W pewnym momencie musiałam interweniować wraz z trzema wojami, przez strażnika, który został tam wysłany przez tego barana. - posłałam jej pytające spojrzenie, lecz ona kontynuowala - Jednak po jakimś czasie poznał tam grupkę jakiś ludzi, która ponoć wyznaje podobne wartości, co on. Z ich pomocą z resztą udało im się pokonać i zatrzymać Lokiego, dlatego teraz są w pewien sposób szanowani nawet tutaj.

- Zaraz, zaraz... Jak to pokonać Lokiego? Zrobił coś złego? - spojrzałam na nią zdziwiona. Ona za to posłała mi jeszcze bardziej zdziwione spojrzenie.

- To ty nie wiesz?! Nikt ci nie powiedział? - spytała zszokowana. Pokreciłam głową na znak, że nie wiem i czekałam aż rozwinie ten powód.

- Loki kilka miesięcy temu...

- Cześć Kiara!!! - usłyszałam głos Fandralla. Za nim szła dwójka jego kolegów wraz z Erykiem. Podbiegłam szybko do nich i się przywitałam.

- Eryk nam już opowiedział o waszych historiach na wojnie. Jesteście teraz w pewnym sensie jak legendy, jako jedyni powróciliście - zaczął Volstagg.

- Teraz też nareszcie można będzie wypełnić tę przeklęte raporty o tym, co się tam stało - spojrzeliśmy na siebie z Erykiem.

- Juhu.... - powiedzieliśmy w tym samym czasie dając też znak całej reszcie, że nie ma niczego, na co czekalibyśmy mniej.

- Z drugiej strony lepsze to niż rozmyślanie nad tutejszym sprawami Asgardu. Swoją drogą strasznie przykro mi Kiara z powodu Lokiego. Pewnie ciężko Ci to jakoś przyswoić, ale pamiętaj, że zawsze masz nas dobrze? - powiedział Fandrall chcąc mi chyba dodać otuchy.

- Chwila! Jak to z powodu Lokiego? Co się stało? - zapytał zdziwiony Eryk.

- To ty nie wiesz??? - wojowie spojrzeli się na niego niedowierzając.

- Ej właśnie o co chodzi? Czemu nikt nie chce rozwijać tematu Lokiego?! - dołączyłam się do kółka niewiedzących.

Wśród nas zapanował gwar. Wojowie zaczęli między sobą dyskutować odkąd zacząć historię, Sif próbowała ich trochę uciszyć i uspokoić, natomiast ja z Erykiem dalej zadawaliśmy męczące nas pytania, na które jak na złość nikt nie chciał nam dokładnie odpowiedzieć.

- Loki zaatakował Midgard. - usłyszeliśmy męski głos po naszej lewej. Odwróciłam się tam i ujrzałam Thora z Dianą. Patrzyli na nas smutno.

-....co....? - w końcu odezwałam się przerywając ciszę.

- Gdy Thor wrócił Loki postanowił zamrozić Bifrost, tym samym niszcząc rasę lodowych olbrzymów, żeby udowodnić Odynowi, że nadaje się na króla. Zapomniał jednak, że w Jottunheimie dalej byli asgardzcy żołnierze. - zaczęła mówić Diana.

- Gdy Bifrost zaczął pulsować ruszyłem, żeby powstrzymać Lokiego, jednak żadne słowa, które wypowiedziałem nie przekonały go do ustąpienia, a czas uciekał. Jottunheim pogrążał się w ruinie z każdą sekundą, do momentu, gdy nie przypomniałem sobie o Was. - spojrzał na mnie i Eryka ze współczuciem. - Przypomniałem mu o tym, że oboje zostaliście tam wysłani, jednak dla Bifrostu było już za późno. Jedynym sposobem, żeby pozostała chociaż mała szansa na to, że nasi ludzie przeżyją było zniszczenie go. Na tym jednak się nie skończyło... Przy zniszczeniu mostu Loki został wyrzucony przez siłę wybuchu w przepaść, która powstała, a mi nie udało się go zatrzymać. - patrzyłam z niedowierzaniem. Czy to... znaczy... że Loki... umarł...? Chwila! A co z atakiem na Midgard!

- Co więc się stało na Midgardzie? - zapytałam słabym głosem.

- Loki jakimś cudem przeżył. - poczułam jakbym znów mogła oddychać - Jednak zwołał armię Chitauri i zaatakował Midgard chcąc zostać jego królem. - i znów okropne wieści. - Powstrzymałem go wraz z drużyną Avengers i przebywa teraz w ich siedzibie. Dlatego właśnie mam też do ciebie sprawę. - ledwo słyszałam jego głos. Był podobny do głosu osoby pogrążonej w żałobie. Sif dała znać reszcie, żeby zostawili mnie samą z Thorem.

Gdy wszyscy już poszli skierowałam się za nim wolnym krokiem w stronę pałacu.

- Wiesz, że o waszym powrocie dowiedziałem się dopiero kilka godzin temu? - zagaił Thor - Wieści niosły się do Midgardu aż dwa dni. - zaśmiał się cicho. - Na początku myślałem, że to jeden z podstępów moich przyjaciół, żeby ściągnąć mnie do domu, jednak jak się okazuje... To po prostu cud. - uśmiechnęłam się na jego słowa. Wciąż przetrawiałam poprzednie informacje w głowie. Jak to możliwe, że jeden Loki narobił tyle chaosu?

- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytałam nie mogąc znieść już ciągłego owijania w bawełnę.

- Jak już wiesz Loki przebywa teraz w siedzibie Avengers, czyli drużyny, która pomogła mi go powstrzymać. - przytaknęłam wpatrując się w podłogę. - Widzisz, mamy teraz wszyscy problem z wymyśleniem co z nim począć. Nie możemy go wysłać do Asgardu, ponieważ tutejsi ludzie jasno się wyrazili, że nie chcą go więcej widzieć na oczy. To samo z Wszech ojcem. Najwygodniej jest dla nich, żeby Loki trzymał się jak najdalej od naszego kraju. Na Midgardzie natomiast trwają prace nad odbudową miasta, które zniszczył i nie możemy go przetransportować w tym czasie do żadnego innego więzienia. - na słowo ,,więzienie" przeszły mi ciarki. - Potrzebowałbym cię, żebyś wybrała się ze mną na Midgard. - spojrzał się na mnie zapewne doszukując się mojej reakcji.

- Czemu mnie tam potrzebujesz? - zapytałam cicho.

- Wśród wszystkich sposobów, jakie sprawdziłem jesteś moją ostatnią deską ratunku. Przyjaźniłaś się z Lokim i być może ciebie posłucha. Wiem, że nie byłby się w stanie zmienić w bezdusznego psychola tak po prostu. Poznałaś go przecież dobrze i pamiętasz jaki był przed tym całym zamieszaniem, które rozpoczęło się od momentu wybrania mnie do koronacji. Chciałbym cię poprosić, żebyś spróbowała sprowadzić mojego dawnego brata z powrotem. - zdębiałam na jego słowa.

- Chcesz żebym wyperswadowała Lokiemu z głowy jego głupie zachowanie? Przecież on mnie nie posłucha!

- Mnie tym bardziej! Możesz myśleć co chcesz, jednak wiem, że jeżeli miałby posłuchać kogokolwiek, to właśnie ciebie.- Zatrzymaliśmy się przed rozwidleniem korytarzy. - Wiem, że dopiero co wróciłaś po dwóch latach z innej planety i zapewne trudno mi jest sobie wyobrazić, jak wściekła musisz być na niego wiedząc, że to on stoi za całym tym spędzonym czasem w Jottunheimie, ale proszę cię chociaż to przemyśl dobrze? - spojrzałam się na niego pustym wzrokiem. Prawdę mówiąc siła z jaką mam ochotę spuścić go do wulkanu jest tak samo dużą jak ta, żeby móc go zobaczyć. Nie wiem jednak czy Thor nie oczekuje ode mnie za wiele. Przed koronacją moje stosunki z Lokim raczej nie należały do tych najmilszych. Jednak patrząc na to, jak rozpaczliwie próbuje on odzyskać dawnego brata aż serce mi pęka.

- Pojadę na Midgard. - spojrzał się na mnie nie mogąc uwierzyć, że tak łatwo się zgodziłam. - Nie rozumiem co prawda dlaczego tak bardzo naciskasz na zmienienie go, ale skoro to dla ciebie takie ważne to polecę tam z tobą. - Na te słowa Thor radośnie mnie uściskał ledwo nie łamiąc mi przy tym kilku żeber.

- Będę tam leciał jutro koło południa. Zaczekam na ciebie na Bifroście! - powiedział, a następnie skierował się szybkim krokiem w przeciwnym mi kierunku.

Westchnęłam. Chciałam najpierw skierować się do ostatniego miejsca, jakie miałam w planach dzisiaj odwiedzić, jednak nie czuje się już na siłach, żeby świętować cokolwiek.

Weszłam do mojego pokoju i zamknęłam drzwi. Wpatrywałam się przez chwilę w przestrzeń dopóki wszystkie informacje jakie blokowałam w swoim umyśle we mnie nie uderzyły. Wplątałam ręce we włosy i oparłam się o drzwi plecami.

Loki zebrał armię i zaatakował inną planetę.

Został wrogiem obu narodów.

Zaczęłam mieć coraz płytszy oddech. Nabierałam powietrza próbując się uspokoić.

To Loki zniszczył Jottunheim.

To przez niego byłam tam uwięziona przez dwa lata.

Wzięłam do ręki pobliski wazon i roztrzaskałam go o ścianę. Wydarłam się na całą komnatę aż zabolało mnie gardło. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy w coraz to większych ilościach. Nie panowałam już nad niczym. Osunęłam się na ziemię otulając rękami brzuch i skuliłam się na podłodze.

Piekło, przez które przeszłam było przez niego.

Dałam upust całej energii i emocjom jakie się we mnie stłumiły. Nie opuściłam już pokoju do końca dnia. Zasnęłam po kilku godzinach mając tylko cichą nadzieję, że na Midgardzie chociaż nie ma zimy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top