35 - DZIEŃ 10
* Pov Gregory *
Jeszcze dobre 10 minut więcej czekałem na Wieczorka, gdyż ten tłumaczył mi się z tego że musiał zajechać na Burger Shota po jedzenie bo strasznie mu burczało w brzuchu. Cicho westchnąłem i kazałem jechać w wyznaczone miejsce, w międzyczasie zakładając kamizelkę kuloodporna i przeładowując broń, po czym od razu chowając ja do kabury.
- Co się dzieje na Mount Chiliad? - zapytał nagle Cezary, skupiając się na drodze
- Ponoć tam jest Erwin i jego kumple - oznajmiłem - Nie pytaj skąd wiem bo i tak mi nie uwierzysz..
- Dobra dobra, możesz mówić - przytaknąl - Wszystko jest ważne do tego śledztwa, wszyscy staramy się odnaleźć Erwinka
- Gdy byłem w śpiączce.. - zacząłem - Byłem traktowany tak samo jak nieżywy, znaczy moja dusza powędrowała do miejsca gdzie żyją sobie zmarli ludzie i...
- Czekaj, ty mówisz serio? - przerwał mi
- Nie przerywaj, bo nie dokończę - odrzekłem
- No mów dalej - odparł szybko
- Razem z zmarłym szefem Alex'em i San'em Thorinio postanowiliśmy znaleźć Kui'a Chak'a aby powiedział gdzie jest Zakszot - oznajmiłem - I powiedział że w domku na Mount Chiliad tyle że oznajmił mi że to zapomnę.. zastanawia mnie czemu jeszcze o tym pamiętam..
- Może to przez więź jaka was łączy - zaznaczył - Jesteście tak jakby w dobrych relacjach, a nawet chodzą pogłoski że jesteście w sobie zakochani i... może to przez tęsknotę - zauważył
- Może i masz rację.. - przytaknąłem - Zadzwonię po Hanka i Nelsona aby przyjechali pomóc nam na interwencji - powiedziałem, wyciągając telefon
Wykonałem najpierw połączenie do Overa lecz nie odbierał, tak samo jak Tommy. Postanowiłem sprawdzić na tablecie gdzie się znajdują, jednak ich GPSy były wyłączone, a na radiu też nie dawali oznak życia. Postanowiłem poinformować Wieczorka aby się cofnął na komendę aby ogłosić poszukiwania funkcjonariuszy..
* Następny dzień *
*Pov Nelson*
- Uh, moja głowa.. - westchnąłem
Okazało się że byłem przykuty obydwoma rękoma do jakiejś pionowej rury, tak samo jak Hank, tylko że był jeszcze nieprzytomny.
Starałem się wywnioskować gdzie jesteśmy, lecz nic do głowy mi nie przychodziło. Nawet nie było to te miejsce z organami, tylko jakaś stara opuszczona piwnica. Wywnioskowałem tylko tyle że na podłodze leżały nagie trupy. Wszystkie miały zielonkawa skórę, tak jakby zostały zatrute arszenikiem. Na dodatek było mi strasznie zimno. Byłem bezsilny, kajdanki strasznie raniły moje nadgarstki, bo były na mocno przypięte, a skóra dostawała gęsiej skórki.
Wtedy do środka, w kurtkach weszły dwie osoby. Kojarzyłem ich obojga. Był to Peter Purker i Eva McCarrot, wrogowie Erwina.
- Dzien dobry, śpiochu - przywitał się Peter
- Witam Purker, możesz powiedzieć gdzie jesteśmy i czemu nas zaatakowaliście? - zapytałem uprzejmie, próbując wyrwać się z kajdanek
- Bardzo prosta odpowiedź panie Nelsonie - odezwała się kobieta - Weszliście na teren prywatny i uznaliśmy was za szpiegów, co robiliście na tej posesji?
- Znaleźliśmy to miejsce przypadkiem, szukaliśmy furgonetki która najprawdopodobniej porwała Zakszot i postanowiliśmy wejść, bo stwierdziliśmy że pomoże nam w śledztwie, a jak widać.. - popatrzyłem się na trupy na ziemii - Bardzo pomogło..
- Szkoda tylko ze nie dokonczycie śledztwa - wyjaśnił Purker - Za 24 godziny zostaniecie obaj zabici i wytniemy wam narządy dla naszego Pana - oznajmił
- Kim on jest? - zapytałem
- Po co ci to wiedzieć - zaśmiała się Eva - Wystarczy że wiesz, że umrzesz, tak samo jak twój przyjaciel - Wskazała kijem bejsbolowym na Hanka, nikt was nie uratuje hahaha
- Do zobaczenia Nelson - pożegnał się biało włosy i wyszedł razem z dziewczyną
* Pov Erwin *
Dalej nie mogłem pogodzić się z faktem że kolejnego z nas nie było już na tym świecie. Było nas coraz mniej, mieliśmy więc mniejsze pole do popisu, aby uciec przed Grossem psychopatą oraz jego współpracownikami. Miałem coraz mniejszą nadzieje na to że w ogóle policja zdąży nas znaleźć, zapewne są dopiero na początku śledztwa skoro jeszcze nie przyjechali.
Siedziałem razem z chłopakami, którzy nie zostali jeszcze zabici, czyli Dią, Labo Albertem i Vasquezem w pokoju rozmów, w którym zazwyczaj jesteśmy razem i milczeliśmy aby uczcić śmierć zmarłego Carbonary. Wtedy wszyscy usłyszeliśmy odgłosy kroków, przechodzących obok pomieszczenia w którym się znajdowaliśmy. Na szczęście ściany były tak cienkie że dało się usłyszeć dosłownie wszystko za nich. Pokazałem dla reszty że mają być cicho i powoli podszedłem do betonowej ściany, z której dobiegały odgłosy.
- Szefie, złapaliśmy dwójkę policjantów - powiedział mężczyzna tym razem bez modulatora głosu - Włamali się do naszej rzeźni..
- Ciszej bądź głąbie, bo zaraz usłyszą - skomentował Gross - Mów dalej, ale szeptem..
- Zakuliśmy ich, byli to Nelson z Overem i zamknęliśmy ich w chłodni - oznajmił - Mamy przyprowadzić tą dwójkę na śmierć?? - zapytał
- Na razie jest to zbyt ryzykowne, najlepiej aby jeszcze z 2 dni posiedzieli w chłodni - stwierdził Conrad
- Purker.. - wyszeptał obok mnie Speedo - Kojarzę ten głos..
- A to kurwa jebana.. - westchnął Dia - Mówiłem nie wchodzić z nim w interesy
- Tak jest szefie - oznajmiła...kobieta, której głos też dobrze znałem
- Eva McCarrot....
----------------------------------------------------------------
Hejo kolejny rozdział
Błędy - przepraszam
Papapapa :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top