34 - DZIEŃ 9 2/2

Tak na wstępie, chciałam przypomnieć że książka powstała z czasów 2.0 i dalej w tej formie będzie kontynuowana :)

Zapraszam do czytania!!!

* Pov Nelson*

Byłem wręcz poddenerwowany, co i tak było mało powiedziane, na Grzegorza. Buzowały we mnie takie negatywne emocje że musiałem aż pojechać do parku, trochę się odstresować.
Na miejscu dostałem wiadomość od Hanka, że jest na Paleto i znalazł coś podejrzanego, a po chwili wysłał zdjęcie jakiegoś sklepu, który pierwszy raz widziałem na oczy i nie przypominałem sobie aby taki budynek stał w tamtej części miasta.
Odpisałem mu żeby czekali na mnie, po czym szybko udałem się do radiowozu, z kawusia w ręku i pojechałem na wysłanego mi GPS'a.

* Pov Gregory *

W międzyczasie gdy medyczka wyjmowała mi kule z ręki, postanowiłem trochę pomyśleć i wywnioskować gdzie tak naprawdę znajduje się Zakszot i kim jest porywacz. Przez moją głowę przeszły mi różne myśli, gdy nagle dostałem olśnienia..

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Jest tylko jeden problem Greogry... Ty nie będziesz nic pamiętał z życia ducha po powrocie do żywych - wyjaśnił - A nawet jeśli to jest na to bardzo, bardzo mała szansa na zapamiętanie - odparł

- Chce wiedzieć, albo chociaż go zobaczyć - stwierdziłem - Że wiedzieć że żyje..

- Podlecimy tam, ale masz nie okazywać że jesteś w pobliżu jasne, zakłócić czasoprzestrzeń - wytłumaczył - Jest teraz w okolicach Mount Chiliad, w tym domku..

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Panie Gregory - odezwała się medyczka - Skończyłam, na szczęście kule nie przerwały nerwów ale proszę się oszczędzać - powiedziała mile 

- Em, tak tak, dziękuje - przytaknąłem i wyszedłem z sali zabiegowej 

Od razu po wyjściu z budynku, musiałem wykonać telefon do Nelsona. Po kilku próbach nie odbierał, rozłączał się cały czas, więc postanowiłem wykonać telefon do Czarka.

- Cezary Wieczorek, słucham - odezwał się pierwszy 

- Cześć Czarek, podjedziesz po mnie na szpital, musimy szybko jechać na domek w Mount Chiliad, to ważne - oznajmiłem 

- Dobrze, za 5 minut będę, wezmę tylko kamizelki i bronie - poinformował i się rozłączył 

W międzyczasie po raz kolejny próbowałem dodzwonić się do Tommy'ego. 

* Pov Nelson *

Cały czas podczas drogi na Paleto, dzwonił mój telefon. Od czasu do czasu zerkałem ktoś dobija się do mnie w tej chwili. Okazało się że na wyświetlaczu było z 10 nieodebranych połączeń od Grzesia. Westchnąłem cicho, nawet nie komentując tego, gdyż i tak by mnie nikt nie słuchał. Zaoszczędziłem nerwów i postanowiłem nie odbierać i wytrzymać ten natrętny dzwonek. 

Na miejscu GPS'a ujrzałem stojącego Overa obok tego budynku, którego wysłał mi w SMS. Był obskurny i najprawdopodobniej stary. Było to dosyć ciekawe, gdyż sądziłem że jak pierwszy raz widzę jakiś nowy budynek, będzie chociaż wyglądał nowocześnie. Najwidoczniej nikomu z naszych policjantów nie rzucał się w oczy. 

Obaj z bronią w rękach, weszliśmy powolnym krokiem do środka. Wewnątrz wszystko wyglądało jak typowy sklep spożywczy, lecz po chwili znaleźliśmy zejście na dół. Dla bezpieczeństwa założyliśmy kamizelki i zeszliśmy na dół. Miejsce wyglądało jak jakaś sala operacyjna. Było mnóstwo zaschniętej krwi oraz unosił się strasznie cuchnący zapach. Wtedy dopiero zauważyliśmy że na drewnianych półkach stoją słoiki z.. ludzkimi organami. Na karteczkach przyczepionych do nich była ta sama formułka czyli imię, nazwisko i co to jest. 

- Gregory Montanha.. nerka - wyczytał Hank z jednego słoika - Czyli tutaj musiał być przetrzymywany..

- Rozalia Foster.. oko - powiedziałem z kolejnego znaleziska - Dobra, zakładaj rękawiczki i zbieramy odciski palców i tą krew - oznajmiłem 

W tym samym momencie usłyszeliśmy czyjeś kroki. Szybko schowaliśmy się za ściana odgradzającą niby stół operacyjny od można powiedzieć spiżarni z narządami po czym zaczęliśmy nasłuchiwać.  

- Piękna kolekcja.. - stwierdził jakiś mężczyzna 

- Racja - przytaknęła tym razem kobieta 

- Myślisz że G. będzie zadowolony?? - zapytał mężczyzna 

- Owszem, piękne okazy - wyjaśniła, gdy nagle Hank, niechcący machnął ręką tak, że jakieś szklane naczynie pękło i wywołało hałas 

- Co to było? - zapytała zaskoczona kobieta

- Wydaje mi się że to szczury - wyjaśnił męski głos - Chodźmy, mamy jeszcze jednego trupa do ogarnięcia - poinformował po czym usłyszeliśmy tylko kroki wchodzenia na górę

W końcu odetchnąłem z ulgą. Popatrzyłem się z lekkim zdenerwowaniem w oczach na Hanka lecz po chwili obaj wyszliśmy z ukrycia, gdyż postanowiliśmy przełożyć zbieranie śladów na inny dzień i nie ryzykować we dwójkę bez pomocy innych. Będąc już przy wyjściu, poczułem mocne uderzenie w tył głowy. Zemdlałem..

* Pov Erwin *

Zdjęto mi worek z głowy dopiero gdy byłem już w tym, nazywanym przeze mnie więzieniu. Przetrałem oczy i zauważyłem że wszyscy z nas mają łzy w oczach i posmutniałe miny. Od razu zapytałem co się stało. Odpowiedział mi tylko Dia, który poinformował mnie że bez mojej obecności, Gross zabił Carbonarę, wbijając mu nóż prosto w serce, a jedyne co po nim dostaliśmy to kłębek jego włosów. Wziąłem od niego garść tych białych włosów, po czym przycisnąłem je do swojej piersi, starając się powstrzymać łzy. 

Hejo, kolejny rozdział :)

Dzisiaj wleci jeszcze drugi!!

Błędy - przepraszam 

Papatki!





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top