17 - DZIEŃ 4

(Od autorki - Nie będzie perspektywy Erwina, w tym rozdziale,gdyż on cały czas jest w zarządzaniu czasoprzestrzenią, ale ogólnie w książce będzie)

* Tommy Nelson *

Po paru godzinach bezczynnego leżenia, stwierdziłem że pora ruszyć dupę i wziąć się za robotę razem z Hank'iem, bo chłopak jakieś 30 minut temu się wypisał i wciąż na mnie czekał na korytarzu.

Akurat podszedł lekarz, więc poprosiłem grzecznie o wypis, na co po jakiś 2 minutach dostałem go i podpisałem. Następnie niechętnie wstałem z wyrka, zaścieliłem je ładnie, nawet nie wiedziałem sam po co, skoro i tak pościel pójdzie do prania. Może po prostu chciałem być miły, bądź włączyła się moja codzienna czynność ścielenia łóżka po wstaniu.

- No gotowy jesteś czy co? - zapytał zniecierpliwiony Hank - Po co poprawiasz te łóżko.. - zażenowany położył dłoń na twarzy

- Bo jestem pomocny - stwierdziłem, zakładając ręce na biodrach - Dowiedziałeś się czegoś przez te 30 minut które na mnie czekałeś?

- Po pierwsze, jeśli chcesz być taki miły, to zrezygnuj z policji i zostań sprzątaczem w szpitalu, po drugie czekałem jakieś 2 godziny, zanim w ogóle ruszyłeś dupsko, po trzecie nic a nic - odpowiedział po kolei na wszystkie wątpliwości

- I kogo nazywasz leniem - westchnąłem - Mogłeś chociaż przekonać Purkera odnośnie spotkania, bo ze mną to raczej nie chce się dogadywać..

- Dobra, postaram się to załatwić, ale co dalej? - zapytał

- Wiemy że grupa Erwina została porwana i odurzona substancja specjalna do usypiania na max godzinę, porywacze mają więc doświadczenie z medycyną, bo nie każdy by umiał dobrze zrobić chociażby zastrzyk. Na miejscu zbrodni znaleźliśmy ciało kobiety, którą Purker zgwałcił, i być może zabił, oraz palec należący do San'a Thorinio, co oznajmia nam że już ludzie zaczynają ich torturować. Reszty bym musiał dowiedzieć się od Czarka, ale to potem. Narazie mamy dwie opcje. Albo szybko załatwić spotkanie z Peterem, bądź znaleźć rodzinę zmarłej. - wyjaśniłem

- Moim zdaniem Purker może nam znacznie więcej powiedzieć niż rodzina zmarłej - stwierdził Over

- A propo wcześniej wspomnianego Wieczorka, właśnie do mnie dzwoni - odparłem, patrząc się na ekran telefonu

Od razu odebrałem połączenie.

- Tak? - zacząłem

- Nelson, co wiesz na temat porwania Grzegorza, bo nie wiemy od czego zacząć - odrzekł - Nic nam nie powiedziałeś..

- Cała akcja była w opuszczonym kościele tam gdzie zawsze msze były, co na przykład babka się pytała, z resztą wiesz o który chodzi co nie? - podpytałem

- Tak tak - przytaknął - I co dalej?

- Idźcie przeszukać to miejsce, jak coś znajdziecie, daj mi znać, natomiast ty mi powiedz co z odciętym palcem - powiedziałem

- Ogólnie to na pocztę została podesłana paczka przez zamaskowanego gościa. Podpisał się trzema gwiazdkami z koroną na górze - mówił - Od razu poznałem że to jest symbol Silnego, więc dlatego się na niego rzuciłem, być może niepotrzebnie bo teraz nic nie powie. A tak btw, on dalej jest na szpitalu? - zapytał

- Nie - zaprzeczyłem - Poszedł z Amy po twoim wypisie na obiad do restauracji

- Jak ja dorwę tego.. a szkoda gadać - odparł

- Czarek, nie denerwuj się, bo widzisz jak sobie zdrowie pogarszasz tym. Niech będzie sobie z nim i koniec kropka, to dorosła dziewczyna - rzekłem

- Ale że takiego głąba musiała sobie wybrać to szok - odrzekł - Kto ją tego nauczył?

- Przypominam ci że robisz śledztwo, sorry ale nie interesują mnie twoje sprawy rodzinne pomimo że się przyjaźnimy. Są rzeczy ważne i ważniejsze - poinformowałem - Od nas zależy życie ludzi, więc narazie nie myśl o tym, tylko zacznij przeszukiwać z szefem kościół a ja postaram się później zagadać do Silnego, a teraz Hank będzie próbował się dodzwonić do Purkera. Muszę kończyć, narazie - pożegnałem się i rozłączyłem, zanim Czarek zdarzył cokolwiek powiedzieć

- I chuj - skomentował sierżant - Nie odbiera.. czego dowiedziałeś się od Wieczorka?

- Musimy porozmawiać z Josephem bo najprawdopodobniej zostawił paczkę z palcem na poczcie, zaadresowaną do nas - oznajmiłem - Już wybieram numer i będę dzwonić, poczekaj chwilę - wcisnąłem numer Silnego, po czym odszedłem trochę dalej, czekając aż chłopak odbierze

* Cezary Wieczorek *

Rozmowa z Tommym, wcale nie poprawiła mi dzisiejszego dnia. Chociaż wiedziałem dobrze, że muszę zająć się sprawami w policji, go dalej ciążyły na mnie myśli że moja córka spotyka się z jakimś przestępcą i na dodatek jest w ciąży. Może to po prostu natłok wiadomości tak na mnie działa.. Może Silny wcale nie jest taki zły jak go bliżej poznam. Nie, Czarek, nigdy nie będzie twoją rodzina, nie, nie, nie, nie..

- Czarek? - odezwał się niepostrzeżenie Alex - Wszystko gra? Jakoś się dziwnie zachowujesz, jeszcze ten twój atak na szpitalu..

- Nie.. znaczy wszystko dobrze - przytaknąłem - Jestem po prostu zmęczony..

- Widzę że ci coś ciąży na myślach, możesz się wygadać dopóki nie zaczęliśmy porządnie śledztwa - rzekł - Słyszałem od Nelsona, bo masz tak głośno telefon że z kilometra można usłyszeć co druga osoba gada, że mamy jechać na kościół, a to trochę kilometrów więc na spokojnie zdążymy, zaczynaj - stwierdził

- Ehh, co tutaj gadać - westchnąłem - Dalej nie mogę pojąć faktu że Amy jest z przestępcą

- Daj jej już żyć - odrzekł - Spokojnie Czarek, będzie dobrze

- Poza tym, dowiedziałem się jeszcze że zostanę dziadkiem więc to jeszcze większy stres i..

- Czekaj, czekaj co?! - krzyknął - O kur.. przepraszam kurczaki - poprawił się, co mnie trochę rozszmieszyło - To ile ty masz lat? - zapytał

- Hehe, 17 - zażartowałem - Nie ale tak na serio mam 44 lat, niestety.. starość nie radość...

- Myślałem że około 60 bo tak inni mówią - rzekł - Ale będzie z ciebie młody dziadek, takiego wnusia lub wnuczkę będziesz przyprowadzał na komendę kiedyś?

- Dzięki szefie że mnie tak postażaż - oznajmiłem - Lepiej nie bo jeszcze niewiadomo co zrobi te dziecko, a ja będę musiał za to zapłacić - odrzekłem - A i tak mało dostaje za pracę funkcjonariusza

- Przepraszam bardzo - stwierdził Alex - Ja wam daje mało..

- Dobra dobra - przytaknąłem - Może nie aż tak mało, ale niewystarczająco na na przykład utrzymanie rodziny

- Widziałeś kiedyś na naszej komendzie funkcjonariusza, bądź funkcjonariuszkę który mają założona rodzinę? - podpytał

- Wie co szef, lepiej zakończyć temat i wziąć się za robotę - stwierdziłem - Czas nagli..

* Gregory Montanha *

- Grzesiu, Grzesiu, obudź się.. - słyszałem tylko szepty, które próbowały mnie wybudzić - Grzesiek - w tym momencie poczułem tylko że dostałem po twarzy, więc od razu otworzyłem oczy

Znajdowałem się w jakiejś sali oświetlonej tylko jedna, jedyna lampa, która stała w rogu, ale dawała dosyć dużo światła. Przekręciłem głowę na bok i ujrzałem siedząco obok mnie Rozalię, ale jeszcze w rozmazanym polu widzenia. Jedyne po czym ja rozpoznałem były jej fioletowe włosy, które od razu rzucały się w oczy.

- Gdzie... jesteśmy? - zapytałem, jakbym był przyćpany

- Zaraz będą nas wywozić, Grzesiek.. boje się - oznajmiła dziewczyna, przytulając się do mnie

- Dokąd będą nas wywozić? - podpytałem, podpierając się na łokciach

Robiąc to jednak poczułem nieprzyjemne uczucie w okolicach podbrzusza. Patrzyłem się w dół i zobaczyłem zabandażowane miejsce, przesiąknięte krwią.

- Jednak chuje wycięli mi ta nerkę - odrzekłem zdenerwowany

- Dobrze że nie.. a z resztą nieważne - poinformowała kobieta

- Rosalia.. - westchnąłem - Nie dołuj mnie..

- Ja nie mam oka i też żyje - oznajmiła pokazując mi swoją opaskę - Jakoś udało mi się przeżyć..

- Jak w ogóle się tutaj znalazłaś? - zapytałem

- Byłam w warsztacie i przyjechał jakiś typ, co mnie zaatakował - wyjaśniła - Nie mogłam się wybronić bo straciłam przytomność

- Miałem podobnie, tylko że zostałem odurzony przez kwiaty w kościele - odparłem - Byłem i jestem naiwny że dałem się w to wkręcić..

- Miejmy nadzieję że przyjaciele nas uratują zanim będzie za późno - powiedziała, gdy nagle do pomieszczenia wszedł ten dziwny czlowieko-robot

- Mam dobre i złe wieści. Pierwsza jest taka że nie będziecie sami, druga taka że niestety z trupami - dziwnie się zaśmiał i wyszedł bez słowa, co i kiedy

Hejo, kolejny rozdział
Mam nadzieję że rozdział się podobał
Dzisiaj tak luźno od śledztw ale wzmianki były
Błędy - przepraszam

Bay bay :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top