4. własny kąt
Przyjemny sen przerwały mi odgłosy wydobywające się zza drzwi.
Uniosłam się na łokciach w celu sprawdzenia całej sytuacji. Za oknem już światło, to znaczy, że było coś około 6 godziny.
Przetarłam zaspane oczy i wylazłam spod ciepłej kołdry na zimną podłogę.
Rozmowa toczyła się na korytarzu za zamkniętymi drzwiami. Rozpoznałam spośród głosów Louisego. Drugi należał do jakiejś dziewczyny.
Zaciekawiona podeszłam cicho do drzwi. Wiem, że to nie moja sprawa, ale ciekawość wzięła górę.
Stanęłam wystarczająca blisko by słyszeć o czym rozmawiają i wystarczająco dalego by w razie czego szybko zawiać niezauważona do łazienki.
- Louis, możesz powiedzieć mi o co chodzi? Unikasz odpowiedzi jak jakiś osioł - Odezwał się dziewczęcy głos.
- Wybacz, że mnie nie było z Tobą tej nocy, ale na prawdę nie mogę Ci teraz tego powiedzieć - tłumaczył się Louis.
Czyżby to była jego dziewczyna?
- Nigdy tego nie przegapiałeś, musi być coś na rzeczy.
- Dowiesz się w poniedziałek, wybacz mi Haru, ale za chwilę będę musiał wychodzić - słyszałam jak chwyta za klamkę.
Czas na odwrót.
Pobiegłam szybko na łóżko i na nim usiadłam przecirając oczy i ziewając. Starałam się wyglądać na dopiero co obudzoną.
Louis wszedł do środka i zamknął drzwi. Spojrzał na mnie.
- W twoim pokoju jest kilka ubrań dla dla Ciebie - tym spojrzeniem zasugerował, że mam się wynosić.
Wstałam z posłania. Rozumiem, że nie ma ochoty się mną zajmować, a ja tym bardziej nie chce mu zawracać głowy swoją osobą.
- Dziękuję za noc - lekko się uśmiechnęłam w jego stronę i poszłam do wyjścia. W ręce trzymałam kluczyk do pokoju z napisem 403 f.c.
Zamknęłam za sobą drzwi. Korytarz był kompletnie pusty, może dlatego że była niedziela rano.
Dalej nie mogłam uwierzyć, że jestem wolna. Tyle lat za kratami... Od teraz zamierzam żyć pełnią życia!
Moje bose stopy kroczyły dumnie przed siebie. Ponownie zerknęłam na napis od klucza i próbowałam go rozszyfrować.
"F" prawdopodobnie oznaczało "female" czyli żeńską stronę dormitoriów. A "c"?
Długo rozmyślałam zapatrzona w breloczek póki nie zderzyłam się z ścianą. Przynajmniej tak na początku myslałam.
Od upadku upuściłam klucze i potłukłam sobie tyłek. Zła na siebie za takie rozkojarzenie spojrzałam w górę.
Zmurowało mnie doszczętnie. Nade mną stał olbrzymi niedźwiedź. Przekręcił głowę w bok i uklęknął.
- Jakim jesteś zwierzęciem? - jego wzrok wiercił mnie od środka. Miał miłą i uśmiechniętą twarz, więc się trochę uspokoiłam i zaczęłam mówić.
- Ach... Ja... - nie byłam pewna czy mogę mu mówić kim jestem. Przyjrzałam się bliżej. Miał na sobie zwyklą bluzę i czarne spodnie, jednak jedna rzecz utwierdziła mnie w przekonaniu, że mogę mu zaufać. Miał przypiętą broszkę z nazwą tej szkoły. A więc był uczniem. - Nazywam się Luna i jestem człowiekiem.
- Że kim jesteś? - Widać było zdumienie wymalowane na jego twarzy. Czułam się trochę jak istota z kosmosu. - Dziwne... czuje od Ciebię pomieszane zapachy roślinożercy i mięsożercy.
Przybliżył do mnie swój wielki nochal i począł wąchać. To jest chyba najbardziej niekomfortowa sytuacja od przybycia tutaj.
- Riz daruj sobie - odezwał się znany mi już głos.
Niedźwiedź wstał i poszedł w przeciwnym kierunku.
- Ciebie gdzieś puścić samą...
Louis chwycił mnie za ramię i jednym ruchem podniósł niczym poduszkę.
Zabrałam klucze z podłogi i spojrzałam na chłopaka.
- co oznacza "c"? - Powiedziałam nurtujące mnie pytanie.
- "Carnivorous" czyli mięsożerny - poszedł przodem, a ja za nim. - Słyszałem, że ludzie mogą jeść i mięsko i zielenine. To dość ułatwia wam życie.
- skoro tak twierdzisz - odpowiedziałam cichym głosem.
Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. W końcu stanęłam przed drzwiami z moim numerem i wsadziłam klucz.
- To ja Cię tutaj zostawiam, o 9 idź do drzwi frontowych i tam na mnie czekaj - pewnie chodzi o te mierzenie ubrań.
Ciche, Oddalające się kroki były jedynym dźwiękiem jakie słyszałam. Nigdy nie lubiłam chałasów, jednak zdałam sobie sprawę, że jeszcze gorsza jest głucha cisza.
Otwierające się drzwi ukazywały za sobą ładne małe mieszkanko. Nie miałam tu własnej łazienki więc pewnie będę musiała chodzić do szkolnej łaźni. Pierwszy był przedsionek, przy jednej ścianie znajdowała się czteroprzegrodowa szafka na buty a nad nią półka z koszem i przywierconymi wieszakami. Oczywiście nie brakowało podłużnego lustra po drugiej stronie.
Poszłam głębiej gdzie znajdowała się kawowa kanapa z dębowym stołoem i telewizorem. Nie zatrzymałam się na dłużej w salonie i poszłam do pierwszych przesuwanych drzwi naprzeciwko mnie.
Tam zatem była dość pokaźna garderoba, co prawda pusta, ale już nie długo. Była nawet długa i szeroka na ponad rozpiętość moich ramion. Ładne podświetlenie dawały iluzję jakiejś szafy modelki.
Już w kompletnie dobrym humorze poszłam do ostatniego pokoju, który jak się spodziewałam, był sypialnią. Pomieszczenie miało ściany w biało kremowe grube paski, a meble były wykonane z czarnego drewna co grało w cudownym akompaniamencie. To co zajmowała najwięcej miejsca w całym pokoju były cztery ustawione symetrycznie jak w kostce do gry łóżka z również drewnianym baldachimem i jasnym materiałem. Pokój nie był typową kostką, tylko posiadał wykuszę z dużymi oknami, które świetnie oświetlały sypialnię.
Idealnie dopasowane siedzenie było wsuniętę na całą wielkość tejże wykuszy dzięki czemu można było usiąść, a nawet się położyć na wysokości gołych okien bez firan.
Usiadłam wygodnie przy oknie i jeszcze raz przeanalizowałam cały pokój. Na jednym z łóżek były wspomniane przez Louisa ubrania dla mnie. Spojrzałam na zegar który wskazywał godzinę 8.30.
Szybko zabrałam rzeczy i wbiegłam do garderoby. Musiałam się pośpieszyć bo czas naglił.
Szybko zrzuciłam na podłogę wcześniejszy ubiór i chwyciłam za nowy. Pierw wciągnęłam bieliznę nie zastanawiając się skąd wiedzieli jaki mam rozmiar miseczki w staniku. Następnie krótkie spodenki i koszulę bez rękawów. Mimo wczesnej wiosny na dworze było strasznie ciepło, wręcz upalnie.
W pakiecie miałam jeszcze proste czarne trampki, tym razem nie trafili z rozmiarem i były mi za małe, oraz artykuły do higieny jak ręczniki, szczoteczka i różne płyny w tubkach.
Pogoniona przez czas wybiegłam z pokoju prędko go zamykając.
Szłam przez korytarz prowadzona intuicją, bo niestety nie pamiętałam jescze układu szkoły.
Po około 10 minutach dotarłam do drzwi frontowych gdzie czekał dość znudzony Louis.
Palcem wskazał na zegarek, co miało znaczyć że się spóźniłam, i odwrócił się w stronę dworu.
Postanowiłam wyrównać tępo. Miał je dość szybkie co utrudniało mi zgranie się z nim.
Krążyliśmy po ogromnym terenie szkoły, który zdawać by się mogło nie miał końca. Tak długo szliśmy, że czułam skutki zbyt małych.
Czułam jak moje pięty zostają masakrowane przez ocierający się materiał.
Szłam skupiona na moich nogach i nie zauważyłam jak Louis gwałtownie się zatrzymał. Jednak zamiast w niego wlecieć, jak tylko moje oczy ujrzały materiał ubrania jelenia, na rozkaz też się automatycznie zatrzymałam.
- Jesteśmy - powiedział oschłym tonem.
Chwycił mnie za ramię i ciągnął do drzwi wejściowych.
- Nie musisz mnie prowadzić! - byłam lekko podirytowana, jednak nie odważyłam się ręki wyrwać.
Gdy przekroczyliśmy próg sklepu ogłuszył nas głośny pisk i w szybkim tempie znalazłam się w centrum uwagi Pań z owego domu.
Podbiegły do mnie trzy wystrojone pawie i popchnęły mnie na środek pomieszczenia.
- Czyli to prawda! - Krzyknęła jedna z nich.
- Patrz! Jej skóra nie ma futra ani piór! - przejechała ręką po moich ramionach.
Czułam się przy nich jak ofiara molestowania. Nie lubiłam być w centrum uwagi, a co dopiero takiej...
- Ma długie włosy niczym koń! Jednak zęby mi nie wyglądają na roślinożerce... OH! Pazurów też nie ma! - Fascynowała się ostatnia z nich.
Oglądały każdy centymetr i gdyby mogły to by mnie rozebrały by mi się lepiej przyjrzeć.
- Przepraszam drogie Panie, ale nie mamy zbyt wiele czasu w zanadrzu - powiedział miłym i serdecznym głosem. Nigdy się takim tonem do mnie nie odezwał.
- Oh Louis proszę nam wybaczyć drogi chłopcze - natychmiastowo przerwały i wybiegły po coś do innego pomieszczenia.
- Dziękuje - uśmiechnęłam się do niego.
- robię to dla siebię, mam spotkanie za 30 minut.
Od razu zrzędła mi mina. Nie zauważyłam nawet jak znowu byłam wzięta w obroty. Tym razem zaczęły mnie miarą mierzyć z każdej strony i notować w notatniku.
~⏳~
Po 40 minutach mogłam w końcu odsapnąć. Louis musiał się zmyć na swoje rzekomo "spotkanie" i miałam wolną rękę.
Wyszłam z tego piekła cała wyczerpana. Postanowiłam, że poziedzam dokładniej cały dwór szkoły. Obym się tylko nie zgubiła...
Dotarłam do mosiężnej bramy wyjściowej. Mierzyłam ją wzrokiem póki moje spojrzenie nie natknęło się na sporą sylwetkę siedzącą na trawie. Zaciekawiona poszłam się przywitać.
- Cześć, coś się stało? - Niedźwiedź obrócił głowę w moją stronę. Nagle dostałam olśnienia. - Czy my już się nie spotkaliśmy dzisiaj? Riz... prawda?
Dostrzegłam błysk w jego oczach.
- Ah faktycznie, przepraszam Cię za tamto obwąchanie - podrapał się po karku. - wiesz mam do ciebię taką drobną prośbę.
Trochę się zdziwiłam. Prawie go nie znam a on prosi mnie o jakąś przysługę. Lubię pomagać więc czemu nie...
- Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się - w czym mam ci pomóc?
- w mieście na tylnich alejach zostawiłem gdzieś moją teczkę... są w niej ważne dokumenty i czy pomoglabyś mi jej odszukać?
Chciałam mu pomóc, mimo to wiedziałam, że nie mogę opuścić terenu szkoły.
- Słuchaj... chętnie bym Ci pomogła, ale nie mogę stąd wychodzić... - powiedziałam trochę zakłopotana, że odrzucam mu pomoc. Pewnie jest skołowany tym, że stracił swoje ważne akta.
- Ah nie martw się o to - wstał z trawy i położył mi łapę na ramieniu. - Wezmę to na moją odpowiedzialność, poza tym oni bardzo cenią pomoc, więc jestem pewny, że u nich zapunktujesz - mówił bardzo przekonująco. Może i miał rację... szybko się uwiniemy.
- Jeśli tak twierdzisz - Riz otworzył bramę i przepuścił mnie przodem.
- podążaj za mną, będziemy szli tyłami miasta by uniknąć gapiów.
- Dlaczego mamy ich unikać? - Trochę mnie to zaniepokoiło.
- Ponieważ nie mogą się na razie o tobie dowiedzieć, czyż nie?
Chciałam się walnąć za moją głupotę. To była pierwsza rzecz jaką powiedział mi dyrektor a ja o tym zapomniałam na starcie... brawo Ja!
●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
Zmartwychwstaje na moim profilu
Ostatnio zaniedbałam trochę moje książki i tłumaczenie dość mocno.
●10.08.2020r ●20:45
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top