3. Pokój Louisa
Na korytarzu było kompletnie ciemno, pewnie nie uśmiecha mu się chodzenie ze mną po budynku szkoły, w końcu było późno w nocy.
Nie wiem, czy gdy się odezwę, to nie będzie zły, że go męczę pytaniami.
- Louis? - Do odważnych świat należy.
- hm? - mruknął.
Nie wiedziałam tak w sumie o co chciałam go zapytać. Tak po prostu męczyła mnie ta głucha cisza.
- Kiedy zaczynają się moje pierwsze zajęcia? - Trochę głupie i oczywiste pytanie, ale pod presją nie umiem dobrze myśleć.
- Dzisiaj jest sobota więc po jutrze -
i znowu cisza. Chyba nie jest zbyt rozmowy gdy jest śpiący.
- Ile masz lat?
Spojrzał się na mnie - Mam 18, nie mówiłem już przypadkiem?
- N-nie, jescze nie - chyba nigdy nie dojdziemy do końca tego korytarza...
- wstań jutro o 7, mam zaprowadzić Ciebię na pomiar do mundurku szkolnego - spojrzał na zegarek. - eh, jest już po północy.
To co w takim razie tu jeszcze robiło grono nauczycielskie? A tymbardziej w sobotę. Możliwe, że to z mojego powodu.
- Nie mam tu żadnych ubrań, ani kosmetyków - gdy wspomniał o później godzinie, przypomniało mi się, że nie mam w czym spać. Teraz miałam na sobie szatę szpitalną, a mojej sukienki z ucieczki już bym wolała nawet na oczy nie widzieć.
Louis skrzywił minę z stłumionej rozpaczy wewnętrznej. Przystanął na chwilę i zaczął się nad czymś zastanawiać.
- Dobrze, że jeszcze nie dotarliśmy do rozwidlenia na damski i męski korytarz sypialń - chwycił mnie za ramię i przyspieszył tempa. Dobrze, że było to zdrowe a nie nadszarpnięte ramię przez lwa.
Skręciliśmy w prawo i weszliśmy o dwa piętra wyżej schodami. Byłam zdyszana, jednak on dalej parł do przodu jakby coś go goniło.
W końcu stanął przed jednymi z drzwi z napisem "Louis".
Przekręcił klucze i otworzył drzwi.
- Też dostałeś własny pokój? - Zapytałam wchodząc do środka.
- po prostu miałem dobre argumenty - podszedł do jednej z szaf i szperał przez chwilę w wieszakach.
Wyjął z niej niebieski długi sweter. On chyba nie zamierza mi go dać?
- weź jako piżamę, dla mnie i tak już jest za długi - powiedział obojętnie. - rozciągnął się przez mojego znajomego.
Uśmiechnęłam się pod nosem i niepewnie przyjęłam koszulę.
- To trochę dziwne, że będę spała w twoich ubraniach - dotknęłam materiału, był bardzo przyjemny i miękki.
- Nie wyobrażaj sobię zbyt wiele, to ja będę niestety odpowiadać za twoje choroby. Lepsze to niż ta cienka szpitalna szmatka - kręcił się po pokoju układając papiery i te podobne. - Dobranoc.
- ch-chwila! Nie wiem gdzie jest mój pokój - zatrzymałam go gdy próbował wypchnąć mnie za drzwi.
Wypuścił głośno powietrze i mnie puścił.
- Nie umiesz nawet sama trafić na właściwy pokój? - Powiedział już trochę poirytowany. Raczej nie miał ochoty znowu wlec mnie za sobą. - Jesteś strasznie upierdliwa.
A to dopiero pierwszy dzień...
- Przepraszam za kłopot, jeśli chcesz to mogę pójść i spróbować znaleźć odpowiedni numer
- Nie, zostań już - podszedł do drzwi i zamknął je na klucz. - Nie wiem czy słyszałaś już o zabójstwie w tej szkole.
- Zabójstwie? - Zdziwiłam się. Nigdy bym nie sądziła, że w szkole może być niebezpiecznie.
- Mięsożerca otumiony instynktem napadł na jednego z uczniów, no i go pożarł - zerknął na mnie kątem oka.
- Cz-czy ten zabójca też był uczniem? - Zacisnęłam sweter w swoich dłoniach.
- Tego do końca nie wiadomo - zamyślił się na krótką chwilę. - Wszystkie drzwi w szkole były zamknięte, więc raczej to ktoś z wewnątrz.
Byłam trochę zaniepokojona. Chciałam się tutaj czuć bezpiecznie, okazuje się, że po szkole chodzi morderca.
I do tego jest prawdopodobnie uczniem...
- Nie stój tak tylko idź się przebrać - wytrącił mnie z moich myśli. - tam masz łazienkę.
Skinął głową na dane drzwi. Były ciemno dębowe z "złotą" klamką.
Od razu ruszyłam w skazanym kierunku i je otwarłam.
Łazienka była biało-brązowa, bardzo mi się spodobała. Znajdowała się tam umywalka a nad nią oświetlane lustro, w koncie była duża wanna rogowa, prysznic i ubikacja.
Bluzę położyłam na jednym z koszy i zajęłam się zdejmowaniem swoich ubrań. Chciałam wejść pod prysznic, ale nie miałam swojego ręcznika a wątpię by Louis był zadowolony z tego, że biorę od niego kolejną rzecz.
Poza tym nie byłam nawet brudna, jak widać w przychodni ktoś musiał ze mnie zmyć ten cały maras.
Naga podeszłam do lustra. Wyglądałam jak po wojnie. Mimo że moje włosy ładnie się układały i były czyste, to ciało już nie było w tak dobrym stanie. Oprócz zabandażowanych ran miałam Jeszcze widoczne siniaki. Jeden na obojczyku, kilka na brzuchu, trochę starych blizn po pazurach. Na pewno nie było to ciało kogoś na kogo można patrzeć z przyjemnością.
Na bieliznę założyłam podarowany mi sweter. Bałam się, że będzie za krótki, jednak był o trochę dłuższy niż moja szara sukienka a co najważniejsze, bardzo ciepły.
Zauważyłam, że kolor swetra wybijał kolor moich niebieskich oczu na tle bladej cery. Stały się bardziej hipnotyzujące i żywe.
Wyszłam z toalety. Moim oczom ukazał się obraz niczego sobie.
Louis właśnie ściągnał swoją koszulę. Mogłam zobaczyć całą jego goła klatę.
- Już wyszłaś? - Poszedł w moją stronę.
Czułam się trochę skrępowana... podchodził do mnie bez żadnych skrupułów bez koszulki, w samych spodniach.
Myślałam, że jest kolejnym zboczeńcem i będzie chciał się do mnie dobrać, ale on mnie tylko wyminął i zamknął się w toalecie.
Muszę przyznać, że moja wyobraźnia jest chyba już zbyt zdewastowana po tych 17 latach spędzonych jako "towar". Szczerze to kamień spadł mi z serca.
Nagle zrobiłam się bardzo śpiąca, zauważyłam pościelony tapczan który ma mi służyć za łóżko.
Miło, że nie będę musiała spać na ziemi tak jak zawsze to wyglądało.
Położyłam się wygodnie i przykryłam kołdrą.
Moje myśli krążyły wokół tych wszystkich lat. Moje złe traktowanie i obelgi.
Wszystkie okropne rzeczy.
Rosnąca cena sprzedaży...
Teraz,
Czułam się jakby kajdany co zatrzaskiwały mi ręce i nogi w końcu się otwarły.
Jakby opaska co tkwiła mi na oczach została rozwiązana.
Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się pod nosem. Jednak los mnie kocha...
Po chwili usłyszałam otwierające się drzwi i dźwięk gaszonego światła.
A na końcu skrzypnięcie materaca.
- Dobranoc - odezwał się głos Louis'a.
- huh? - To może się wydawać dziwne ale byłam zaskoczona, że usłyszałam to zdanie. Nikt mi nigdy go nie powiedział, żebym przypadkiem nie pomyślała, że coś znaczę w tym świecie. - Ah tak, dobranoc.
- Jesteś dziwna.
Wymruczał i obrócił się na bok.
Parsknęłam śmiechem na te słowa i też oddałam się w ręce głębokiego snu.
●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
No i mamy 3 rozdział.
Jeśli ktoś jest fanem Hazbin Hotelu to na moim profilu również pisze opowiadanie z tej serii.
Oraz tłumaczę jedna manhwę.
~ Do następnego♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top