2. Płaszcz
Ciepła dłoń przejehała po moim czole. Słyszałam niewyraźne głosy, zdawały się o czymś żywo dyskutować.
- Co z nią zrobimy? - zaczęłam dokładniej słyszeć rozmówców.
- Nie możemy jej nigdzie pokazywać, to wywoła tylko zamęt.
- Mam propozycję - ktoś wstał z skrzypiącego fotela. - Ten człowiek zostanie uczniem akademii Cherryton i będzie przyjęty jako normalny uczeń.
-TO PRZECIEŻ SKANDAL! Jak zareaguje miasto?!
- Dostanie zakaz wychodzenia poza teren szkoły i upublicznianie swojego wizerunku w sieci czy gazetach - mówił wciąż spokojnym głosem.
- Długo to nie potrwa, ino młodzież zacznie robić głupie żarty i zdjęcia i powysyła to do sieci to będzie już po nas.
- I tak nie mamy innego wyjścia. Możemy ją jeszcze albo zabić, albo zamknąć.
Doszło do mnie że rozmawiają na mój temat. Dlaczego jestem taka niebezpieczna? Nigdy nie sądziłam, że wizerunek ludzi jest tak bardzo strzeżony.
- Louis, jako przyszły Beastar mógłbyś zadecydować?
- Gdyby ludność dowiedziała się, że stosujemy na niej jakieś nieludzkie metody jak zamykanie czy zabijanie, to na pewno stracilnastracich zaufanie zaufanie. Normalną rzeczą jest to, że w końcu prawda wyjdzie na jaw, lecz lepiej by w aktach było "ukrywana" niż "więziona" przed światem.
Nastała chwilowa cisza. Udawałam, że wciąż jestem nieprzytomna, boję się ich reakcji.
Jestem przecież inna, każdy wie jak traktuje się inne osoby, poza tym właśnej usłyszałam jak chcieli mnie potraktować.
- Niech tak będzie - odezwał się głęboki głos.
- A-ALE bumrmistrzu!
- CISZA! - szmery ucichły. - Dziewczyna będzie się uczyć i żyć w tej szkole, pod warunkiem, że wyznaczycie osobę, która będzie jej pilnować by nigdzie nie wychodziła.
- Zatem skoro Louis się zgodził na ten pomysł, to właśnie on będzie sprawiał nadzór.
- J-ja? Nie mam czasu na takie głupoty.
Było słychać szarpniecie za ubranie. Po chwili odezwał nie niski głos.
- Lepiej żebyś dobrze jej pilnował, bo inaczej jak wypłynie jakaś nieporządnana informacja, to Ty będziesz za nią płacił.
Wszyscy się w końcu rozeszli. Uchyliłam lekko powiekę by sprawdzić czy jestem sama. Ku zdziwieniu zastałam sylwetkę odrwóconą do mnie tyłem.
Był wysoki i szczupły, po porożu wywnioskowałam, że jest jeleniem.
Usłyszałam jak wzdycha i zaraz odwrócił głowę. Szybko zamknęłam oczy i wyruwnałam oddech.
Stał nade mną dobre kilka minut po czym również poszedł śladem pozostałych i zostawił mnie samą.
W końcu mogłam w pełni otworzyć oczy.
Leżałam na łóżku, a do mojej ręki była przyczepiona rurka prowadząca do woreczka z płynem. Odsłoniłam pościel by zobaczyć moją nogę. Była zabandarzowana i mniej bolała.
Po obu moich stronach odgradzały mnie zasłony i stało kilka krzeseł. Na jednym z nich leżał jakiś płaszcz, pewnie od kogoś z nich.
Próbowałam wstać, czułam się trochę jak po wyjściu z wentylacji. Miałam tak samo zdrętwiałe kończyny jak wtedy.
Po kilku próbach udało mi się wyprostować nogi, lecz mroczki przed oczami zamazały mi kompletnie obraz.
Potknęłam się o jedno z krzeseł.
Zdążyłam się złapać łóżka i nie spaść na twarz.
Na nieszczęście wyrwałam sobie rurkę z ręki, a płyn cieknął na podłogę.
No dobra jeszcze raz.
Tym razem stałam normalnie. Powoli poszłam w stronę płaszcza.
Jedną ręką zdjęłam go z oparcia i uważnie się mu przyjrzałam.
Był zielony z naszywką jakiegoś loga. Czyżby należał do ucznia? Mimowolnie go powąchałam. Miał bardzo przyjemny męski zapach.
Chciałam go odłożyć, lecz w tym samym momencie drzwi otwarły się na oścież. Stanął w nich ten sam jeleń co sprzed chwili.
Nasze oczy się spotkały. Wyglądał na zdziwionego i trochę zmieszanego.
Spojrzał na przedmiot w moich rękach. Domyśliłam się, że należał do niego.
- Ja, ja... przepraszam, tak tylko go wzięłam... - język mi się plątał i zaczęłam się denerwować.
On odchrzonknął i poszedł w moim kierunku.
Automatycznie zaczęłam się cofać, na nieszczęście drogę zagrodziło mi znowu to samo krzesło, tylko że tym razem nie zdążyłam się niczego złapać i tyłem poleciałam na ziemię.
Na jego twarzy pojawił się lekki uśmieszek. Nasz nieznajomy okazał się jednak kolejnym draniem.
- Przepraszam, że się nie przedstawiłem, jestem Louis - podał mi dłoń bym mogła wstać. Niepewnie ją chwyciłam.
Pociągnął mnie lekko do góry bym mogła wstać.
- Dziękuję... to.. chyba twoje - podałam mu płaszcz.
- Właśnie po niego tutaj przyszedłem, ale skoro już się obudziłaś to muszę Cię zaprowadzić do gabinetu dyrektora - na te słowa kiwnęłam głową i przyjrzałam się jego twarzy.
Była dość poważna, ale i sprawiała poczucie ufności.
Odebrał odemnie swoją własność.
- Może powiesz mi jak masz na imię? Ja się już przedstawiłem, teraz twoja kolej - mówił spokojnym tonem głosu.
- Ach no tak, jestem.... - zawiesiłam się. Zdałam sobie sprawę, że nigdy nie miałam imienia. Byłam traktowana rzeczowo, zawsze zwracano się do mnie "Ej ty" albo "blondyno".
- Masz zanik pamięci? - trochę zrzędła mu mina.
- Ja nie mam imienia - wykrzywił głowę.
- To jakieś sobie nadaj - powiedział jakby mówił coś oczywistego.
Spojrzałam za okno, znowu było widać księżyc. Lubiłam jego blady blask.
- Mam! Proszę nazywaj mnie Luna - podałam mu dłoń na powitanie.
- Louis - powtórzył oddając uścisk.
To on będzie mnie pilnował przez ten czas.
- Mam nadzieję, że nie będę dla Ciebie zbyt dużym ciężarem - zorientowałam się, że on mi przecież tego nie powiedział. Wiem to z podsłuchiwania.
- Czyli nie spałaś - złapał się za skronie. - Skoro i tak już pewnie większość słyszałaś to nie muszę Ci tłumaczyć twoich zakazów.
- Nie mogę wychodzić z terenu szkoły i opubliczniać mojego wizerunku - powiedziałam z pamięci.
- No dobrze - pokiwał głową. - teraz chodź za mną.
Obok łóżka były przygotowane dla mnie klapki bym nie chodziła boso.
Dobiegłam do niego by wyrównać odległość. Rozpierała mnie energia, w końcu uwolniłam się od tych piekielnych handlarzy!
Z rozmyślań wyciągnęło mnie dziwne uczucie. Czułam na sobie czyjeś oczy. Spojrzałam na Louisa, a on szybko odwrócił wzrok.
- Mam coś na twarzy? - Powiedziałam niewinnie.
- Nie, to nie to... - chwilę się zawahał. - Wyglądasz inaczej niż my.
- Jesteś ciekawy? - Przekręciłam głowę w bok.
- po prostu ja nigdy... - nie dokończył ponieważ jedne z drzwi otwarły się prosto przed nami.
- Ach już jesteście - Zza drzwi wyłonił się potężny goryl w garniturze. - Zapraszam do środka.
Poszliśmy za nim do wnętrza gabinetu. W środku były dwa fotele, biórko a za nim kolejny fotel, regały z książkami, dyplomy da ścianach oraz różne roślinki. Nic szczególnego nie przykuło mojej uwagi.
- Pozwól, że uzupełnię twoje akta ucznia - wyjął jakieś papiery z szafki. - Podaj mi swoje imię i wiek.
- Nazywam się Luna i mam chyba 17 lat - powiedziałam niepewnie.
- Chyba? - zdziwiła go trochę moja odpowiedź.
- Tak mi mówili.
- No dobrze, mówili Ci w którym miesiącu i dniu się urodziłaś? - Mówił uzupełniał puste pola.
- W styczniu 18-stego.
- Imiona rodziców.
- Nie pamiętam nawet ich wyglądu
- współczuję ci moja droga - zapisywał każdą informację. - Zważywszy na twój wiek będziesz chodzidź do klasy 2A.
Włożył moje dane do teczki którą zamknął w sejfie za obrazem. Czuje się trochę jak zbiegły morderca przez takie poważne krycie mojego istnienia.
- Louis, oprowadź jutro twoją podopieczną po szkole i pokaż wszystko - Jeleń kiwnął głową. - Tak jeszcze na szybko kilka informacji. Cisza nocna zaczyna się o godzinie 22.00 A trwa do 6.30, to tylko tak na szybko.
- Tak jest - odparła krótko, on podał mi do ręki jeszcze plik kartek.
- To jest rozpiska dnia i zasady szkoły, przeczytaj je proszę i przestrzegaj, oh i jeszcze bym zapomniał o najważniejszym - z wieszaka wypełnionymi kluczami, wziął jeden i rzucił w moją stronę. - To są klucze do Twojego pokoju, dla twego dobra wybrałem jeden z wolnych pokoi.
- Dziękuję - skłoniłam się uprzejmie i wraz z wyraźnie znudzonym Louisem udałam się w stronę mojego nowego pokoju.
●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
***nie wiedziałam kto jest dyrektorem szkoły więc wymyśliłam, że to będzie goryl. Jeśli jakiś już jest a ja po prostu nie pamiętam to napiszcie mi w komentarzu, a ja zmienię. Żeby nie było to szukałam takiej informacji no ale nic nie zauważyłam XD
Yay Louis się nam pojawił
Następny rozdział nie wiem kiedy, ale mam dużo weny na tą książkę.
~bayo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top