-rozdział 58-

Jak najszybciej przebierałam swoimi niezbyt długimi nogami, zbliżając się w stronę centrum. Dochodziła trzecia w nocy a chłód ogarniał całe moje ciało pomimo płaszczyka, którym szczelnie się opatuliłam. Na ulicach panowała grobowa cisza, której towarzyszył całkowity mrok. Jedynie światła lamp gdzieniegdzie rzucały blask na chodnik. Normalna osoba, idąca w takich okolicznościach trzęsłaby się ze strachu. Ale w tym przypadku było kompletnie inaczej.

Nie myślałam o tym, że to idealna pora dla gwałcicieli czy morderców. Myślałam i martwiłam się jedynie Isaac'iem oraz tym, kogo do cholery i jak mocno musiał pobić żeby trafić do aresztu.

Dobrze znałam te rejony, chociaż oddalały się od moich obu domów o naprawdę spory kawałek. Można się domyślić, że Zach nigdy nie był aniołkiem i kilka razy zdarzyło mi się jeździć z rodzicami na komendę aby go odebrać.

Spokojnie stwierdziłabym, że miliony pytań kłębiło się w mojej głowie ale widząc długo oczekiwany budynek wszystko odeszło na drugi plan.

Nie potrafię nie przejmować się Isaac'iem. Po prostu czuję, że niezależnie od pory i okoliczności muszę mu pomóc.

Ogromny budynek oświetlony został wieloma lampami. Na parkingu stał zaledwie jeden policyjny samochód. Natomiast gdy spojrzałam w górę, zauważyłam, że światło paliło się jedynie w dwóch pomieszczeniach komendy. Wzięłam głęboki wdech i odważnie pchnęłam szklane drzwi. Ciepło rozlało się po moim ciele powodując, że na chwilę zamknęłam oczy. Potarłam zmarznięte dłonie i chuchnęłam w nie dwukrotnie. W środku tak samo jak na zewnątrz panowała błoga cisza. Rozejrzałam się dookoła małej recepcji, jednak nie zauważyłam żadnego z pracowników. Moje oczy powędrowały na uchylone drzwi znajdujące się nieopodal. Zza ich powierzchni wydostawały się promyki światła. Stwierdziłam, że tam muszę kogoś znaleźć. Podeszłam cicho i zapukałam jednocześnie wychylając głowę do środka. Średniego wieku, dorosły mężczyzna siedział za biurkiem i w momencie kiedy pukanie rozniosło się po pokoju uniósł głowę. Poprawił swoją policyjną, dość wygniecioną koszulę i wstał.

- Nareszcie pani jest -wypowiedział to z wyczuwalną ulgą.

- Tak, przepraszam, że tak długo ale szłam na piechotę -przyznałam.

- O takiej godzinie? Matko święta -wytrzeszczył oczy podchodząc bliżej.

Cóż, myślę, że dla Isaac'a zrobiłabym wszystko. Mimo tego, że jest definitywnie pieprzonym dupkiem.

- Chodź za mną -machnął ręka i ponownie znaleźliśmy się w holu.

Mężczyzna wszedł na biurko recepcji szukając w gablotce odpowiedniego klucza. Cierpliwie czekałam aż przeanalizuje wszystkie numerki i chwyci w dłoń jeden z nich. Uśmiechnął się w moją stronę machając przedmiotem.

- Mam -najwyraźniej był z siebie dumny. Posłałam mu gratulacyjny uśmiech- sprawa wygląda tak. Isaac, jeśli dobrze pamiętam, trafił do nas z ponad godzinę temu. A raczej ja zabrałem go z miejsca zdarzenia, ponieważ ktoś wezwał policję. Młodzieniec okładał pięściami jakiegoś innego młodego człowieka, krzycząc dość dziwne rzeczy. Oczywiście został zamknięty w areszcie a gdy miałem wysłuchać jego zeznań odmówił -mężczyzna tłumaczył wszystko prowadząc mnie długimi korytarzami, na których kolejno zapalały się światła- tłumaczyłem, że bez tego nie mogę go wypuścić. Ale wtedy uparł się, że chce zobaczyć Naomi. Znalazłem numer w jego skonfiskowanej komórce, bo byłaś jedyną Naomi na liście. Pięćdziesiąt razy pytał czy przyjedziesz i próbował mnie pobić. Nalegał, że chce cię widzieć bo inaczej nic nie powie. Osobiście nie muszę się tu z nim użerać. Chodzi mi tylko o zeznania i koniec dramatu.

Podoba mi się jego podejście. Myślę, że damy radę.

- Tylko zeznania -powtórzyłam kiwając głową.

- Po prostu nie komplikujmy sobie życia. Namów go żeby powiedział co się stało i jesteście wolni.

Zatrzymaliśmy się przed żelaznymi drzwiami. Nie mogę ukryć, że znalazłam się w trochę przerażającej sytuacji. Nigdy nie pomyślałabym, że przyjadę do aresztu po Isaac'a. Jednak w dalszym ciągu jestem na niego cholernie zła. Mam nadzieję, że teraz mam mi coś sensownego do powiedzenia.

- Wpuszczę cię i zamknę żeby mieć pewność, że nie uciekacie. Wyglądasz na rozsądną ale nigdy nie wiadomo. Po prostu krzyknij kiedy waćpan zmieni zdanie -oznajmił a ja przytaknęłam.

Uśmiechnął się i pchnął masywne drzwi. Jak się okazało prowadziły do kolejnego korytarza lecz już nie takiego zwykłego. Po bokach znajdowały się niewielkie cele oddzielone więziennymi kratami. Wzięłam głęboki wdech mający dodać mi otuchy i ruszyłam za mężczyzną. Zatrzymaliśmy się pod jedną z kratowych furtek. Za nią niemal od razu zauważyłam metalową, zapewne cholernie niewygodną ławkę, na której siedział Isaac. Policjant wpuścił mnie do środka i tak jak wcześniej wspomniał zamknął aby spowrotem zniknąć na metalowymi drzwiami.

Stałam po jednej stronie obserwując jego sylwetkę. Odkąd przyszliśmy nie zmienił pozycji co się z tym wiąże nie widział, że to ja. Siedział na zimnym metalu podpierając łokcie na kolanach. Natomiast twarz schował we własnych dłoniach. Jedyne co mogłam określić to to, że jego kasztanowe błyszczące włosy sterczały w każdą stronę. Miał na sobie czarne spodnie i skórzaną kurtkę.

Dlaczego nawet w więzieniu wyglądał gorąco?

- Isaac -odchrząknęłam.

Chłopak gwałtownie podniósł głowę do góry. To co zobaczyłam odebrało mi mowę. Przede wszystkim najbardziej rzuciła mi się w oczy zaschnięta krew na jego skroni. Ta dama czerwona ciecz spływająca z jego nosa aż do warg wzbudziła we mnie nie małe dreszcze. Najprawdopodobniej jego przeciwnik się bronił. Podkrążone oczy wykazywały jego zmęczenie i bezsilność. Natomiast usta zacisnęły się w cienką linię. Nie wiem co było powodem drżenia jego szczęki. Stres, strach czy złość? Tego nie potrafiłam odgadnąć.

Może w małym stopniu bałam się konfrontacji z nim ze względu na nasze ostatnie dość dziwne spotkanie. Nadal gdzieś w środku byłam na niego zła ale w chwili obecnej postanowiłam grać niewzruszoną i obojętną tak samo jak on.

- Co się do cholery stało? -spytałam ostro w skupieniu obserwując jego twarz.

Spuścił wzrok na ziemię jakby miał znaleźć tam odpowiedź. W końcu ponownie nasze spojrzenia się spotkały a jego prawy kącik ust uniósł się do góry tworząc tym samym pogardliwy uśmieszek.

- Skopałem dupę Luke'owi.

Te słowa wystarczyły abym otworzyła usta ze zdziwienia. Przez chwilę byłam pewna, że robi sobie ze mnie jaja ale kiedy powrócił do poważnego i zmęczonego wyrazu twarzy z zaciśniętymi ustami zrozumiałam, że faktycznie to zrobił. Isaac pobił Luke'a! Matko święta, czy Luke w ogóle żyje?! To wszystko przeze mnie!

Ale dlaczego zamiast ze mną porozmawiać postanowił rozwalić twarz niczemu winnemu chłopakowi?

- Co zrobiłeś? -powiedziałam powoli i wyraźnie kładąc z niedowierzaniem rękę na czole. Nie. To jest jakiś żart. Nie wierzę...

- Chciałem skopać mu dupę i zrobiłem to -wzruszył ramionami a na jego twarzy ponownie zawitał szyderczy uśmieszek.

- I jesteś przepraszam teraz z siebie dumny? -zmarszczyłam brwi z oburzenia. Położyłam ręce na biodrach podchodząc bliżej.

Isaac wyprostował plecy i oparł się nimi o ścianę. Jego ręce wylądowały w kieszeniach. Odchylił lekko głowę do tyłu obserwując mnie z uśmiechem na ustach. Wtedy dopiero w dobrym świetle zauważyłam, że jego oczy wyglądały trochę inaczej niż zawsze. W dziwny sposób błyszczały i mierzyły moje ciało od stóp po czubek głowy.

- Jestem ku-re-wsko dumny -wypowiedział to jedno słowo bardzo dobitnie i wolno. Czułam jak moje ciśnienie drastycznie skacze. Teraz to ja miałam ochotę uderzyć jego- ponieważ jesteś moja a to ni-gdy się nie zmieni.

Przysięgam, że nie rozumiem i nigdy nie rozumiem tego człowieka.

- Nie Isaac -pokręciłam głową i powiedziałam z pewnością siebie- sam dobitnie powiedziałeś, że nie będziemy razem. Więc przestań pieprzyć takie rzeczy skoro nie chcesz ze mną być. Do niczego nie będę cię zmuszać. A ty do jasnej cholery nie masz prawa nawet zbliżać się do Luke'a!

Gdy zorientowałam się, że mój głos na końcu dość mocno się uniósł nerwowo przeczesałam ręką swoje włosy. Isaac w skupieniu patrzył w moje oczy po czym wstał. Zaczął iść w moją stronę więc cofałam się w tył dopóki plecami nie dotknęłam zimnych krat.

- Nawet mnie nie dotykaj! -pisnęłam kiedy jego prawa ręka oparła się o kraty obok mojej głowy a druga powędrowała w stronę mojej twarzy. Udało mi się ją odepchnąć.

- Przestań do kurwy -warknął a jego uśmiech zniknął. Przybrał zirytowany wyraz twarzy. Potem niespodziewanie przybliżył swoją twarz niebezpiecznie blisko mojej. Myślałam, że chce mnie pocałować ale nachylił się tak, że jego usta znalazły się dosłownie obok mojego ucha. Przez bliskość nasze klatki piersiowe przyległy do siebie.

- Bądź naprawdę moja -szepnął a ja przeknęłam ciężko ślinę. Byłam cholernie zdezorientowana.

- Jesteś pijany -prychnęłam oburącz odpychając jego klatkę piersiową dzięki czemu stał trochę dalej a ja mogłam nad sobą panować.

- Nie piłem nic a nic -uniósł ręce w geście obronnym a ja ponownie popatrzyłam w jego zamglone i otumanione oczy.

I wtedy mnie olśniło.

- Brałeś narkotyki -zacisnęłam zęby niecierpliwie czekając na odpowiedź. Chłopak spuścił wzrok na swoje buty dając mi tym samym jasną i jednoznaczną odpowiedź- pieprzysz głupoty pod wpływem tego gówna. Wyjdziemy stąd i wrócimy do domu. Porozmawiamy dopiero wtedy kiedy będziesz znał znaczenie niektórych słów.

Byłam stanowcza i nieugięta. Może poniekąd czułam się zawiedziona, tym co odkryłam. Szkoda, że Isaac tak naprawdę nie myśli logicznie a najprawdopodobniej jego słowa to bzdury, których jutro będzie żałował.

Zawołałam policjanta, który niemal cały w skowronkach otworzył nam kraty. Najwidoczniej chciał się nas pozbyć aby mieć trochę wolnego czasu. Już miałam wyjść z celi kiedy Isaac szarpnął moje ramie.

- Złap mnie za rękę -raczej rozkazał i wyciągnął w moim kierunku swoją dłoń.

Nie chciałam tego robić. Złość na niego wcale nie przeminęła ale kiedy poprosił o coś takiego...

Pieprzyć to i tak pewnie jutro nie będzie nic pamiętał.

Splotlam razem nasze palce dopiero uświadamiając sobie jakie to wspaniałe uczucie. Prawie nigdy nie trzymaliśmy się w ten sposób. Niemalże od razu poczułam ciepło przechodzące na moje ciało pod wpływem jego dotyku. Spojrzałam na nasze dłonie nawet nie kontrolując uśmiechu, który wpłynął na moje usta. Dłoń Isaac'a była ogromna w porównaniu do mojej, szczelnie schowanej pod jego zaciśniętymi palcami.

Na chwilę nasze spojrzenia się spotkały ale szybko pociągnęłam go za sobą opuszczając tą okropną celę. Dosłownie przez cały czas kiedy przemierzaliśmy budynek trzymał moją dłoń. Nawet na chwilę nie chciał jej puścić kiedy przechodziliśmy przez jakieś drzwi. Nie potrafię ukryć, że taki gest wzbudzał we mnie poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że może on jednak czuje do mnie coś głębszego.

Ale nie mógł, skoro nawet nie chciał być ze mną w związku.

Wyglądało na to, że jedny sposób na dotarcie oczywiście do domu Isaac'a to pójście na piechotę. Trochę przerażała mnie wizja kolejnej długiej wędrówki, w tak zimną noc i to jeszcze z gadającym głupoty Isaac'iem u boku. Policjant wykazał się dobrodusznoścją i zaproponował, że nas zawiezie. Takim oto sposobem wylądowałam na tylnym siedzeniu zaraz obok Isaac'a. Mężczyzna za kierownicą po otrzymaniu dokładnego adresu wyruszył na ulice kompletnie pustego miasta.

Oczywiście Isaac w dalszym ciągu nie puszczał mojej ręki a nawet momentami ściskał ją mocniej czy masował. Stwierdziłam, że jeżeli czuje taką potrzebę, to nie będę mu przerywać. Na szczęście na początku w ogóle się nie odzywał. Nawet nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Kompletnie pogubiłam się w swoich uczuciach i emocjach. W głowie układałam plan co do rozmowy, którą będę musiała z nim przeprowadzić "na trzeźwo". Najzwyczajniej gapiłam się przez okno, obserwując w totalnej ciszy dobrze znane mi budynki. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie druga dłoń Isaac'a, która spoczęła mniej więcej na środku mojego uda. Odruchowo zmarszczyłam brwi i odwróciłam głowę w jego stronę. Dopiero przekonałam się jak blisko są nasze twarze i jak mała odległość dzieli nasze ciała. Całą swoją prawą nogą napierał na moją a w dodatku położył jeszcze na niej tą cholerną rękę. Bo tak jak wspomniałam drugą kurczowo ściskał nasze splecione razem palce.

Zaczął masować moje udo i pocierać swoim kciukiem. Odurzona przez dłuższą chwilę w bezruchu obserwowałam jego czyny. W końcu zaczął sunąć swoją ciepłą dłoń nieco wyżej.

- Mam ochotę pieprzyć cię na tym siedzeniu -wymruczał prosto do mojego ucha otulając szyję ciepłym oddechem.

Popatrzyłam na naszego "kierowcę" upewniając się, że nie słyszy naszego szeptu. Na szczęście nucił sobie coś pod nosem nie zwracając na nas uwagi.

- Natomiast ja mam ochotę teraz pobić cię na tym siedzeniu -wysyczałam spychając jego dłoń z uda. W dalszym ciagu nie chciał puścić drugiej.

Na moje słowa wessał powietrze przez zęby i uśmiechnął się z dezaprobatą.

- Zrób to. Dotknij mnie a i tak skończy się na pieprzeniu -droczył się dalej tym razem pocierając nasze splecione dłonie. Pasowało mi to bo przez jego kaprys nawet nie mogłam założyć rękawiczki.

- Przestań do cholery, jesteś wkurwiający -westchnęłam i w formie swego rodzaju ostrzeżenia wzmocniłam uścisk. Najprawdopodobniej nawet go to nie zabolało.

- A ty jesteś idealna dla mnie -uśmiechnął się a ja coraz bardziej chciałam żeby to była prawda.

Ale nie była. Przestań marzyć idiotko i zejdź na ziemię.

- Zrób coś dla mnie -zdecydowanie złagodniałam. Aby bardziej do niego dotrzeć popatrzyłam prosto w jego oczy- jeżeli chociaż trochę ci na mnie zależy po prostu się zamknij.

Może nie wybrałam zbyt miłego sposobu, ale naprawdę chciałam żeby przestał robić mi nadzieję i mówić rzeczy, których pewnie nigdy by nie powiedział.

- Ale księżniczko...

- Isaac -upomniałam go.

- Nie zostawiaj mnie -mruknął i dwa razy mocniej ścisnął moją rękę.

Słowa, które wyszły z jego ust były kompletnie bez sensu i nie na temat, ale narkotyki mają dość specyficzne działanie.

- Przecież cię nie zostawię -przewróciłam oczami.

- To dobrze, bo ja nigdy nie pozwolę ci odejść.

Wymawiając to zdanie patrzył prosto w moje oczy. Jego szare tęczówki wręcz wywiercały dziurę w mojej twarzy. Dziwne, że potrafił bez złamania przez tak długi czas utrzymywać kontakt wzrokowy.

Cóż, chciałabym żeby to wszystko co powiedział okazało się prawdą.

// Hejka. Nie zabijajcie mnie jeszcze bo dalszy ciąg zdarzeń w kolejnym rozdziale. Kocham was mocno a wasze komentarze wygrywając wszystko! Wasza hieffy! \\

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top