-rozdział 57-

OMG PATRZCIE NA GIFA W ZAŁĄCZNIKU! + PRZECZYTAJCIE KONIECZNIE NOTATKĘ POD ROZDZIAŁEM. MIŁEGO CZYTANIA!

Byłam okropnie wkurzona.

Nie, wkurzona to mało powiedziane. Była wkurwiona!

Odechciało mi się nawet płakać. Nie warto wylewać łez na tego pieprzonego dupka. Podczas dość długiej drogi do domu przemyślałam całą sytuację i to co stało się w jego mieszkaniu.

Jest dupkiem, ale to już wiemy od pierwszego dnia, w którym się poznaliśmy.

Po prostu nie mogłam uwierzyć jak mógł się tak zachować. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie jestem święta, bo w końcu "przelizałam" się z Luke'iem. Ale do jasnej cholery przeprosiłam. I to w dodatku szczerze, z własnej woli wyznając całą prawdę.

Może jednak szczerość nie jest taka opłacalna.

Jak mógł nie powiedzieć nic? Nic a nic? Siedział tam i przeszywał mnie na wylot swoimi szarymi, świdrującymi oczami kiedy ja niemal wychodziłam z siebie. Sto razy bardziej wolałam, aby na mnie nakrzyczał. Powiedział, że jestem okropna albo cokolwiek innego.

Nie ma na świecie gorszej kary niż obojętność i dobijająca cisza.

Sama nie wiedziałam co dalej. Czy to koniec? W taki oto sposób nasz "romans" się zakończy? Zdecydowanie nie chciałam tego, ale jego obojętność w tamtej chwili mówiła sama za siebie.

Nie mam pojęcia dlaczego, tak bardzo mnie do niego ciągnie. To śmieszne, że ciągle o nim myślę. O jego kasztanowych, lekko kręconych włosach, które są tak niebywale miękkie w dotyku. O jego niezaprzeczalnie niepowtarzalnych, szarych oczach, które czasami aż zbyt intensywnie się we mnie wpatrują. O jego prawej brwi, którą czesto unosi do góry w geście zdziwienia, zmieszania a nawet gdy się śmieje. Jego uśmiech. Tego nawet nie da się opisać jak pięknie mu z nim do twarzy. Zawsze gdy jesteśmy razem staram się zobaczyć jego szczery uśmiech. Po tym wszystkim co przeszedł moim celem stało się zyskanie jego zaufania i zapewnienie, że zawsze znajdzie we mnie wsparcie.

„Nie wiem czy jest gdzieś limit cierpień przypadający na jednego człowieka. Podobno dostajemy ich tyle, ile jesteśmy w stanie udźwignąć" [1]

Ten jeden z porozu zwykły chłopak wywrócił moje życie do góry nogami. Zmieniłam się pod każdym możliwym względem a wszystko to aby być dla niego odpowiednia.

Zamaszystym i ostrym ruchem otworzyłam jedną z szufladek mojego biurka. Energicznie przerzuciłam dłonią pare walających się tam przedmiotów aby odnaleźć moją paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Z tymi dwiema rzeczami udałam się na balkon. Nie przejmowałam się dość niską temperaturą, ponieważ całe te emocje spowodowane kłótnią nadal targały moim ciałem automatycznie rozgrzewając je ze złości. W końcu wsadziłam papierosa do ust i przysłaniając końcówkę aby zapobiec zgaśnięciu płomienia odpaliłam go. Zapalniczka wylądowała w tylnej kieszeni moich spodni. Jedną ręką oparłam się o balustradę, natomiast pomiędzy palcami drugiej ręki trzymałam rakotwórcze dzieło. Pierwsze pociągnięcie dało mi znaczną ulgę. Rozluźniłam spięte ramiona i odchyliłam głowę do tyłu. Biały dym wydobył się z moich ust niemal natychmiastowo znikając w powietrzu. Delektowałam się ulgą, jaką zapewniała mi używka przez następne minuty.

Dopóki drzwi na parterze nie trzasnęły. Moją pierwszą myślą było: Isaac. Ale prychnęłam żałośnie pod nosem przyłapując się na nadmiernym myśleniu o tym pieprzonym dupku. Naprawdę powinnam wyluzować.

- Cześć -usłyszałam za plecami znajomy głos.

Zrzuciłam popiół z papierosa poza balustradę a w tym samym czasie Dylan oparł się o nią tak samo jak ja.

- Woah, znowu palisz. Możesz podczas powrotu do zdrowia? -zapytał a ja przewróciłam oczami.

- Wyluzuj. Nie robię tego codziennie -wzruszyłam ramionami kolejny raz zaczerpując sporą dawkę nikotyny prosto do płuc.

- Doskonale o tym wiem mała. Robisz to tylko wtedy kiedy coś jest nie tak -stwierdził nieustannie gapiąc się na moją twarz.

Natomiast ja nie chciałam spojrzeć na niego. Wolałam nie okazywać słabości, którą pomimo rozdrażnienia mogły zdradzić moje oczy. Podobno z nich można wyczytać wszstko.

Tylko nie z oczu Isaac'a, one prawie zawszę są puste i bezuczuciowe, co idealnie odzwierciedla sam ich kolor.

- Gorsze dni -próbowałam go zbyć. Jak się okazało bezskutecznie. Naprawdę ufałam Dylan'owi i to z nim zazwyczaj gadałam w takich chwilach ale dziś wyjątkowo chciałam pobyć sama.

- Pamiętaj, że mi możesz powiedzieć wszystko -lekko szturchnął mnie łokciem a w odpowiedzi wysiliłam się na krzywy uśmiech.

- Przyjechałeś sam? Gdzie reszta? -zapytałam orientacyjnie wypuszczając dym przed siebie.

- Pojechali na imprezę. Isaac koniecznie nalegał, że musi się napić -odpowiedział a ja wcale nie byłam zdziwiona.

- Zach też pojechał? Nie są pokłóceni? -pytałam dalej oczyszczając końcówkę papierosa z popiołu.

- Najprawdopodobniej ciągle rzucają w swoją stronę gównianie wyzwiska ale przejdzie im. Po alkoholu znowu staną się jak bracia -uśmiechnął się zapewne na wyobrażenie ich kompletnie pijanych, przepraszających siebie nawzajem.

Szkoda, że my nie jesteśmy na tyle blisko żeby normalnie wybaczyć sobie takie dziecinne zachowania.

Już otworzyłam usta, w celu zapytania po co tak właściwie przyszedł kiedy ponownie do moich uszu dobiegł dźwięk trzaskających drzwi.

- Naomi! -radosny głos mamy rozniósł się po całym domu.

- Kurwa -jęknęłam szybko gasząc papierosa w popielniczce- muszę zamaskować zapach papierosów. Zajmiesz ją? -popatrzyłam błagalnie w oczy Dylana.

- Jasne -przytaknął rozbawiony moją paniką- masz szczęście, że ją lubię -puścił mi oczko i zniknął.

Szybko pobiegłam do łazienki i umyłam zęby. Nie zapomniałam o zmianie koszulki i dokładnym wypryskaniu się perfumami. Mama nie wiedziała, że palę z dwóch powodów. Po pierwsze nie byłam pełnoletnia a po drugie ze względu na mój stan zdrowia lepiej żeby nie martwiła się na zapas. Naprawdę nie paliłam nałogowo a raczej bardzo sporadycznie.

~•°*°•°*°•~

Nie spało mi się zbyt dobrze ale nie powinnam narzekać lecz cieszyć się, że w związku ze wszystkimi tymi zdarzeniami w ogóle udało mi się zasnąć. Oczywiście jak na złość w środku nocy leniwie otworzyłam oczy wcześniej przecierając je dłońmi. W pokoju panowała kompletna ciemność, ale obecnie miałam to gdzieś. Jakieś dziwne burczenie obudziło mnie do cholery w środku nocy! Rozejrzałam się po pomieszczeniu a moją uwagę natychmiast przykuł święcacy i wibrujacy przedmiot na komodzie po drugiej stronie pokoju. Zrozumiałam, że to on był źródłem tych jakże wkrzających dźwięków. Niechętnie zrzuciłam z siebie kordłę od razu czując zimno na nagich nogach. Niczym zmora podreptałem w stronę mojego "sennego koszmaru". Chwyciłam komórkę do ręki a moje oczy odruchowo się zamknęły oślepione zbyt jasnym ekranem. Przeklnęłam pod nosem i zmrużyłam powieki z trudem odczytując na ekranie kompletnie nieznane mi cyfry.

Co za idiota dzwoni do mnie o 2:21?

Zdenerwowana przejechałam palcem po ekranie jednocześnie odbierając połączenie. Przyłożyłam urządzenie do ucha.

- Halo? -mruknęłam zaspanym głosem, który swoją drogą, musiał brzmieć okropnie.

- Dobru wieczór. Z góry przepraszam za ten nagły telefon. Jestem głównym komendantem policji okręgowej. Dzwonię, ponieważ nijaki -tu jego głos na sekundę ucichł jakby coś odczytywał. Przerażona wytrzeszczyłam oczy i czekałam na jakieś wyjaśnienia- Isaac Lahey, wie pani o kim mówię?

- Ttak -wyjąkałam a moje serce zaczęło walić jak oszalałe. Jak najszybciej chciałam dowiedzieć się co się stało. Zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju kompletnie zapominając o wcześniejszej potrzebie snu.

- Wspaniale. Więc pan Lahey został zatrzymany, za pobicie -słysząc te słowa wstrzymałam powietrze- został tymczasowo aresztowany ale nie chce z nami współpracować. Awanturuje się a jedyną osobą, z którą chce rozmawiać jest właśnie pani.

Wypuściłam szybko zatrzymane w płucach powietrze i położyłam rękę na czole nie wierząc w słowa policjanta.

- Ja... już jadę -odpowiedziałam po chwili zastanowienia.

- Świetnie, do zobaczenia -dopowiedział policjant i zerwał połączenie.

Co ten pieprzony dupek znowu odwalił...

// UWAGA: KILKA SPRAW DO WAS.

1. Proszę nie zabijajcie mnie za ten rozdział, który teraz dodałam. Wiecie, że kończę rozdziały w najgorszych momentach ale to z miłości!

2. Wasze zdania są podzielone. Połowa kocha Isaac'a a połowa nienawidzi go a nawet słyszałam coś o planie pozbawienia go narządów płciowych. Kocham czytać wasze komentarze, przysięgam!

Chociaż czasami zastanawiam się czy nie powinnam martwić się o swoje i bohaterów bezpieczeństwo...

3. BOŻE POBILIŚCIE REKORD KOMENTARZY W "ZŁAMALIŚMY ZASADY" POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM BYŁO PONAD 100 KOMENTARZY, JESTEŚCIE NIESAMOWICI. KOCHAM WAS NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE!

4. Następny rozdział będzie BARDZO interesujący. W sekrecie zdradzę, że będzie BARDZO dużo #Isaami!

5. Brakuje nam bardzo niewiele do 200k wyświetleń. Nie mogę w to uwierzyć, jak to się stało!?

Kocham was najbardziej na świecie i dziękuję, że tu jesteście.

Wasza jeszcze żywa hieffy! \\


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top