-rozdział 55-

Za każdym razem kiedy przypominałam sobie o całej sytuacji z wczoraj bezskutecznie próbowałam sobie wmówić, że to nic wielkiego.

No właśnie, bezskutecznie.

Za każdym razem kończyło się na tym, że moje serce przyśpieszyło a umysł atakowało mnóstwo obaw.

Czy ja faktycznie zrobiłam coś złego? Czy mam powód do strachu?

Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na żadne z tych pytań. Byłam na skraju przepaści a moje uczucia zaprzeczały same sobie.

Z jednej strony Isaac wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie jesteśmy razem. On nie lubi związków a ja dobrze wiem dlaczego. Allison. Być może nawet go rozumiem bo w związkach wszystko się psuje. Związki ograniczają a czasami nawet przytłaczają. Sama nie wiem czy byłam gotowa na coś poważnego z Isaac'iem.

Nie mówiąc już o tym, że lepiej aby mój brat w dalszym ciągu o niczym nie wiedział...

Tak więc to było pewne. Nie jesteśmy parą. Najprawdopodobniej nasza relacja to najdziwniejsze zjawisko jakie mogło połączyć dwójkę ludzi. Oboje w pewien sposób swoim zachowaniem wychodzimy poza schematy co czyni nas na pewno odmiennymi i cholernie nieidealnymi. Ale z czasem zrozumiałam, że uwielbiam jego niedoskonałość.

Zupełnie jakby jego niedoskonałość była dla mnie perfekcyjna.

W każdym razie wracając do sedna sprawy. Coś nas do siebie ciągnie. Coś dziwnego i niezrozumiałego. Żadne z nas nawet nie potrafi określić co.

Jedyne co wiem to to, że pragnę jego szczęścia. Chce dać mu wsparcie i zrozumienie. Codziennie chcę stawać się lepsza właśnie dla niego.

Mimo wszystko to nadal nie jest związek. To jasne. A skoro nie jesteśmy razem, chyba oznacza to, że możemy robić cokolwiek z kimkolwiek. Nie ma ograniczeń i zakazów. To jedna z zalet bycia singlem.

Ale dlaczego do cholery męczą mnie wyrzuty sumienia? Z jakiego powodu wydaje mi się, że to co zrobiłam było "nieodpowiednie" chociaż rzeczywiście takie nie było, ponieważ nie jesteśmy w tym cholernym związku?

Nie wiem i to jest najgorsze. Mam wrażenie, że ktoś zamknął mnie w labiryncie, po którym błądzę od wczorajszego zdarzenia. A kiedy doszłam do końca ujrzałam dwa wyjścia: jestem singielką i mogę robić co chcę a z drugiej strony: silne poczucie, że jednak popełniłam błąd.

To jakiś cholerny żart. Nie powinnam się martwić tymczasem od godziny siedzę i gapię się w ścianę. Gdy stwierdzę, że pocałunek z Luke'iem to nic złego natychmiast nachodzą mnie myśli czy ja bym tego chciała?

Co bym czuła gdybym dowiedziała się, że Isaac całował się z jakąś dziewczyną?

Teoretycznie nie ma zakazu. Jednak intuicja podpowiada mi, że w jakimś stopniu zależy mu na mnie i nie robi tego.

Więc po jaką cholerę pocałowałam innego chłopaka skoro cholernie zależy mi na Isaac'u?!

Moim kolejnym problemem stało się pytanie: powiedzieć mu czy nie? Z jednej strony mogłabym przemilczeć sprawę i upewnić się, że żadna z towarzysząca temu zdarzeniu osób nie piśmie ani słówka. Natomiast z drugiej strony mógłby dowiedzieć się przypadkiem. Usłyszeć rozmowę czy przeczytać sms'a, co już wcześniej miało miejsce. W takich okolicznościach zabiłby mnie a potem Luke'a.

Albo na odwrót.

Niezależnie kiedy mu to powiem i tak wiem, że będzie zły. Jako przykład mogę podać właśnie sytuację z sms'em. Dowiedział się, że Luke był u mnie i zrobił mi okropne wyrzuty.

Jezus nie chcę myśleć co będzie gdy dowie się o pocałunku...

Ale muszę o tym myślec bo do jasnej ciasnej powinnam mu powiedzieć!

Tak oto biłam się z własnymi myślami ciągle wahając się co z tym wszyskim zrobić.

Telewizor grał w tle ale kompletnie nie zwracałam na niego uwagi. Dochodziła trzynasta a ja nadal walczyłam z bólem głowy po wczorajszej dawce alkoholu. Jedyną pozytywną rzeczą w chwili obecnej zdecydowanie było moje odżywianie. Z tabletkami i odpowiednią dietą wszystko wracało do normy. Moja waga stopniowo rosła a nawet zaczęłam radzić sobie z kompleksami.

Ze stanu zamyślenia wyrwał mnie dźwięk sms'a. Chwyciłam po telefon a na widok napisu "Isaac:)" moje serce przyśpieszyło.

Od: Isaac:)
Jesz?

Do: Isaac:)
Jem.

Od: Isaac:)
Grzeczna dziewczynka:)

Ummm... taaak...

Do: Isaac:)
Jak impreza?

Od: Isaac:)
Ujdzie

Do: Isaac:)
Coś nie tak?:/

Od: Isaac:)
Nie, jest ok

Do: Isaac:)
Kiedy dokładnie wracacie?

Od: Isaac:)
Jutro wieczorem

Od: Isaac:)
Wszystko dobrze?

Do: Isaac:)
Tak.

Do: Isaac:)
Czemu pytasz?

Od: Isaac:)
Tak po prostu, nie mogę?

Do: Isaac:)
Oczywiście, że możesz.

Od: Isaac:)
Co robisz?

Do: Isaac:)
Strasznie się nudzę:(

Od: Isaac:)
Ze mną byś się nie nudziła, przyznaj

Do: Isaac:)
Oczywiście Isaac.

Od: Isaac:)
Wiesz co mam na myśli?;)

Do: Isaac:)
Ugh tak, ty zawsze masz to na myśli

Do: Isaac:)
Albo jedzenie

Od: Isaac:)
Masz mnie:/

Do: Isaac:)
Znam cię:/

Od: Isaac:)
Okej, nie mogę już pisać

Od: Isaac:)
Lepiej wykorzystaj swój wolny czas bo

Do: Isaac:)
Wrócicie i znowu zaczniecie mnie męęęczyć

Od: Isaac:)
Ja zacznę cię męczyć

Do: Isaac:)
S t o p I s a a c

Od: Isaac:)
Do jutra;)

Od: Isaac:)
Cokolwiek!

Co do cholery mam teraz zrobić żeby nie stracić jego zaufania?

Czy już automatycznie całując Luke'a je straciłam?

~•°*°•°*°•~

Oglądałam kolejny już z rzędu odcinek serialu "Przyjaciele" przykryta aż po brodę kocem. Zdecydowanie była to moja leniwa niedziela. Nie wiem czy byłabym w stanie z kimś wyjść w czasie tak wielkiej niepewności jaką czułam. Dlatego odmówiłam Tyler'owi zakupów. Bardzo potrzebowałam wolnego czasu aby podająć decyzję. Co robić dalej.

Nagle drzwi przeraźliwie mocno trzasnęły. Automatycznie zerwałam się z kanapy zdezorientowana hukiem, jaki usłyszałam. Gdy Zach stanął w drzwiach odetchnęłam z ulgą.

- Jezus to ty -położyłam rękę na klatce piersiowej czując jak moje serce wali- czemu mnie straszysz?

- Ta, wybacz -mruknął pod nosem i wyminął mnie kierując się do kuchni.

Może to tylko przeczucie ale wydawało mi się, że coś jest nie tak. Zach nie zachowywał się aż tak głośno i jeszcze ta jego obojętność...

- Coś się stało? -zapytałam idąc za nim.

- Nic się nie stało -warknął szukając nerwowo szklanki.

To tak jakbym stała przed łysym człowiekiem, który próbuje mi wmówić, że ma włosy.

- Zach uspokój się -uniosłam głos, ponieważ jego ruchy stawały się coraz bardziej denerwujące. Bałam się, że zaraz rozwali połowę kuchni przez swój gniew- gdzie chłopcy? Dylan, Scott, Jackson albo... Isaac?

- Nie chcę widzieć tego jebanego frajera na oczy -warknął z hukiem odstawiając szklankę na blat.

Wzdrygnęłam się lekko. Sytuacja była o wiele poważniejsza niż mi się wydawało. Zach zauważył mój strach i niepewność. Momentalnie jego twarz złagodniała. Podeszł do mnie i mocno przytulił.

- Przepraszam Naomi... -szepnął gładząc moje plecy- czasami po prostu on... ugh, nie rozumiem go. To skończony kutas. Ciesz się, że ty nie musisz się z nim użerać. A poza tym nie pozwoliłbym żeby on się do ciebie bardziej zbliżył, w tej chwili niestety ale dobrze go znam.

- Cco się właściwie stało? -wyjąkałam kompletnie zdezorientowana.

- To nasze sprawy, nie musisz wszystkiego wiedzieć... ale powtórzę to dla pewności, nigdy przenigdy nie zbliżaj się do niego bardziej niż jak zwykli znajomi, zgoda? Mam nadzieję, że pamiętasz to co ci kiedyś mówiłem. To nie były bezpodstawne słowa rzucone na wiatr Naomi.

- Mhm... -przytaknęłam niepewnie.

Znowu go okłamuję... Co do cholery się stało?

~•°*°•°*°•~

Do: Isaac:)
Musimy porozmawiać.

Do: Isaac:)
Mogę przyjechać do ciebie za jakąś godzinę?

Od: Isaac:)
Cokolwiek, coś się stało?

Do: Isaac:)
Tak jakby:/

Od: Isaac:)
Okej, to czekam

Jest zły. Czuje to. A najprawdopodobniej przez tą całą kłótnię z Zach'iem.

A ja właśnie jadę, żeby powiedzieć mu, że całowałam się z Luke'iem...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top