-rozdział 47-

Ośrodek był wielki. Zbudowany z ciemnej cegły oraz wzbogacony czarnym dachem. Zajmował sporą część działki, ponieważ posiadał tylko dwa piętra. Cały teren był naprawdę ogromny i znajdował się na obrzeżach Londynu. Całość otaczały lasy. Wiem, że za głównym budynkiem znajdował się wielki ogród, ławeczki, boisko i sporo miejsca do spędzania czasu na świeżym powietrzu ale nie miałam jeszcze okazji sama tego sprawdzić.

Od przyjazdu cały czas siedziałam w swoim pokoju. No właśnie. Wnętrze kliniki nie wyglądało jak typowy psychiatryk czy szpital. Przypominało to raczej jakiś motel. No może pomijając pracowników odzianych w typowe jasno-niebieskie kitelki. Ściany korytarzy pomalowano na delikatny odcień zieleni. Wszędzie stały jakieś kanapy czy wisiały obrazy. Każdy z pacjentów miał swój malutki pokoik. Pomalowany na biało z drewnianym łóżkiem, biurkiem oraz szafą. Na piętrach znajdowały się wspólne łazienki. Co ciekawe w każdej nieustannie czatowały pielegniarki zapewne pilnując czy przypadkiem ktoś nie postanowił zwrócić jedzenia.

Poza pokojami na dole umiejscowiono gabinety psychologów, pielęgniarek oraz główny gabinet dyrekcji. Podobno gdzieś jest jeszcze stołówka.

Tyle wiem z opowiadań pielegniarki prowadzącej moje "leczenie", ponieważ każdy pacjent jest pod opieką wyznaczonego specjalisty. Około trzydziestoletnia kobieta, sprawiająca wrażenie dość przyjaznej zajmuje się właśnie mną. Nazywa się Lisa Murray i to ona pokazała mi mój pokój oraz opowiedziała co nieco o całej klinice.

Od razu po przyjeździe poddano mnie bardzo szczegółowym badaniom sprawdzającym mój organizm oraz psychikę. Dowiedziałam się, że codziennie muszę odbywać indywidualne spotkania z psychologiem. Dostałam plan mojego całego dnia ale jak się domyśliłam rówież życia przez najbliższy okres. Okazało się, że mam bardzo napięty grafik. Wyznaczono dokładne godziny każdego posiłku czy przekąski. Czas jaki spędzam w łazience oraz godziny, podczas których mam zajęcia nadrabiajace zaległości w szkole. Istenieje rówież ogólny nakaz informowania i zapisywania każdego pozaplanowego jedzenia oraz picia.

Chore, ale mam nadzieję, że to wszystko nie pójdzie na marne i jak najszybciej stąd wyjdę.

Nie rozpakowałam całej mojej walizki, ponieważ w mojej głowie ciągle siedziała nadzieja, że niedługo się stąd wydostanę.

Po tym jak Lisa dała mi ostatnie leki zostałam sama w moim malutkim pokoju. Zasłoniłam firanki i zaczęłam szukać czegoś w moich rzeczach. Zapomniałam wspomnieć, że moja walizka na początku została bardzo dokładnie przeszukana w wyniku czego straciłam sporo rzeczy uznanych za potencjalnie "niebezpieczne" lub "niewłaściwe". Najgorsze w tym wszystkim było to, że każdy z pacjentów musi nosić takie same ubrania. Każdy dostaje białą koszulkę oraz szare dresy a do tego czarne kapcie. Stęskniłam się już za moimi kotkami, ktore zawsze ogrzewały moje stopy. Poza tym, nie możemy malować paznokci ani używać jakichkolwiek kosmetyków poza własnym żelem i szamponem oraz oczywiście dezodorantem. Ogólnie rzecz biorąc wyglądałam okropnie. W tych beznadziejnych ubraniach oraz z roztrzepanymi włosami. Dlatego właśnie chciałam być sama.

Usłyszałam jak mój telefon wibruje w szafeczce nocnej. Kompletnie zapomniałam, że wsadziłam go tutaj gdy przyszliśmy odłożyć walizkę i zobaczyć pokój. Położyłam się na białej pościeli i chwyciłam do rąk komórkę. Odblokowałam ekran i ujrzałam na mojej tapecie zdjecie. Przedstawiało ono mnie z głupią miną oraz Isaac'a robiącego dziubek. Udało mi się go wtedy udobruchać a teraz na każdym razem kiedy trzymam telefon w dłoni uśmiech sam wpływa na moje usta.

Od: Isaac:>
Hej, jedziemy dziś na jakiś obiad czy coś?;)

Jak się domyślam Isaac jeszcze o niczym nie wie. Zach zapewne nie pomyślał żeby go poinformować, bo po co? Jakby tego było mało to wszystko stało się bardzo niespodziewanie i szybko. Nie miałam okazji nawet zamienić z nim słowa, ponieważ po zemdleniu do szpitala trafiłam na bardzo krótko.

Do: Isaac:>
Nie ma mnie w domu.

Od: Isaac:>
Jesteś u rodziców? Przyjadę

Do: Isaac:>
Nie. Jestem w Londynie.

Od: Isaac:>
Po co? Czemu nic nie wiem?

Do: Isaac:>
Ellern Mede Ridgeway.

Od: Isaac:>
Co, poczekaj o co ci chodzi

Od: Isaac:>
Czemu do chuja wyskakuje mi jakiś psychiatryk?

Do: Isaac:>
Tutaj właśnie jestem.

Od: Isaac:>
Jaja sobie ze mnie robisz tak?

Do: Isaac:>
Chciałabym:(

Od: Isaac:>
DLACZEGO TAM JESTEŚ NAOMI?

Do: Isaac:>
Zach i rodzice mnie tu przywieźli.

Od: Isaac:>
SŁUCHAM?

Do: Isaac:>
Trafiłam do szpitala bo zemdlałam. A w szpitalu dostałam nakaz zgłoszenia się tutaj.

Do: Isaac:>
Nie chciałam Isaac, ale rodzice nalegali.

Do: Isaac:>
Nie chcę tu być, sama...

Do: Isaac:>
Boje się Isaac.

Niekontrolowanie pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach. Szybko je wytarłam aby przypadkiem nikt nie zobaczył, że płaczę.

Od: Isaac:>
Naomi spokojnie

Od: Isaac:>
Kurwa

Nowa wiadomość: Isaac.

Nie zdążyłam przeczytać ostatniej wiadomości, ponieważ drzwi mojego pokoju skrzypnęły a Lisa weszła do środka. Popatrzyła na moje dłonie, w których trzymałam telefon i podniosła brwi do góry.

- Nie zabrano ci telefonu? -zapytała- ukryłaś go?

- Nie -kiwnęłam zdezorientowana głową- po prostu go tu zostawiłam. Czy jest jakiś problem?

- Przykro mi ale nie możecie mieć własnych komórek -wyciągnęła rozłożoną rękę w moją stronę więc niechętnie położyłam na niej mój telefon- zawsze możesz pod moim nadzorem skorzystać z ogólnodostępnego telefonu. Potrzebujesz zadzwonić do rodziców?

- Nie, po prostu... -zamieszałam się- chciałam skontaktować się z moim chłopakiem. Bardzo za nim tęsknię, czy nawet pisanie sms'ów jest niebezpieczne? -zapytałam smutno.

Trochę ubarwiłam moją relację z Isaac'iem mówiąc, że to mój chłopak. Ale nadzieja matką głupich. Może ją to ruszy i odda mi telefon.

- Przykro mi -pokiwała głową- nie chcesz może wyjść do ogrodu? Na pewno poznasz tutaj kogoś miłego -uśmiechnęła się.

Narzekałam na samotność ale z jakiegoś powodu nie chciałam z nikim tutaj rozmawiać. Jako jedna z nielicznych nie byłam w tak bardzo złym stanie fizycznym ale jak patrzyłam na niektóre dziewczyny czułam się przytłoczona. Nigdy w życiu nie widziałam tak chudych osób. Dosłownie sama skóra i kości.

Ja też mogłam tak skończyć. Przez moją głupotę mogłam doprowadzić się do tak krytycznego stanu jak one.

- Nie dziękuję, zostanę tutaj -grzecznie odmówiłam a kobieta zrezygnowana pokiwała głową.

- Dobrze, tylko pamiętaj o osiemnastej jemy kolację. Zresztą jeszcze do ciebie przyjdę -powiedziała i opuściła pokój.

I faktycznie w ciągu około dwóch godzin Lisa odwiedziła mnie mniej więcej cztery razy pytając jak się czuję. Wielokrotnie proponowała mi wyjście poza pokój ale wciąż nie byłam gotowa.

Kolejną godzinę leżałam na łóżku i gapiłam się w ścianę. Nie miałam nic czym mogłabym się zająć. W pewnej chwili ogólną ciszę panującą w klinice zakłóciły czyjeś zdecydowanie zdenerwowane i uniesione głosy. Ktoś definitywnie się kłócił. Zaciekawiona wcisnęłam kapcie na nogi i niepewnie uchyliłam drzwi. Inni ludzie rówież stali przy drzwiach pokoi zafascynowani tym zapewne niecodziennym zdarzeniem.

Wtedy do moich uszu dotarł zdecydowanie znajomy głos.

- Nie obchodzi mnie to, chce ją zobaczyć!

Zmarszczyłam brwi i odwróciłam głowę w prawo. Ujrzałam niewielki tłum pacjentów oraz Lisę, która zawzięcie z kimś dyskutowała. Wychyliłam się trochę bardziej a moje oczy przybrały rozmary talerzy.

Isaac.

Wyszłam z progu pokoju i stanęłam na środku korytarza obserwując ich dyskusję, ponieważ jeszcze mnie nie zauważyli.

- Musimy wcześniej wiedzieć o odwiedzinach. Naomi przyjechała dopiero dziś i musi się zaaklimatyzować -Lista tłumaczyła starając się załagodzić sytuację.

- Mam to gdzieś. To nie jest więzienie więc chyba mam prawo się z nią zobaczyć kiedy chcę! -mówił zdenerwowany.

I wtedy zobaczył mnie. Jego twarz momentalnie złagodniała.

- Isaac -powiedziałam niemal płacząc ze szczęścia.

Bez wahania szybko ruszyłam w jego stronę a po chwili już biegłam korytarzem przy okazji mijając Lisę. Rozłożył ręce a ja wbiegłam w ramiona chłopaka obejmując jego ciało. Przycisnęłam twarz do jego klatki piersiowej i zacisnęłam powieki. Czułam jak jego serce bije a dłonie pocierają moje plecy.

- No już rozejść się! -Lisa odgoniła ciekawskich gapiów i podeszła do nas.

- Ze względu na to, że jesteś tu nowa -westchnęła rozglądając się po korytarzu- to jeden jedyny raz kiedy ty i twój chłopak odwalacie coś takiego, rozumiemy się? -przyciszyła głos.

Isaac wyglądał na zmieszanego po usłyszeniu słów "twój chłopak". Postanowiłam, że potem mu to wyjaśnię.

- Dziękuję, naprawdę -pierwszy raz od przyjazdu tutaj szczerze uśmiechnęłam się do Lisy.

Kobieta przewróciła oczami i kiwając głową odeszła. Złapałam chłopaka za rękę i pociągnęłam za sobą do pokoju. Gdy tylko weszliśmy do środka dokładnie zamknęłam za nami drzwi. Chciałam mieć trochę prywatności zważając na to co stało się przed chwilą na oczach wielu osób.

Isaac rozejrzał się po pokoju a potem usiadł na łóżku i popatrzył na moje ciało od góry do dołu. Uświadomiłam sobie, że wyglądam najgorzej na świecie w tych ubraniach, które mimo wszystko na mnie wisiały.

- Nie wierzę, że przyjechałeś -stwierdziłam z nie małym zaskoczeniem, które nadal się mnie trzymało.

- Przecież napisałem ci sms'a -zdziwił się.

To zapewne była ta ostatnia wiadomość, której nie zdążyłam przeczytać.

- Zabrali mi telefon -wytłumaczyłam w tym samym czasie siadając na łóżku na przeciwko niego i krzyżując nogi- tak samo jak większość rzeczy bo uważają to za niebiezpieczne czy coś.

- Oddam ci swój, żebyśmy mogli się kontaktować -powiedział co kompletnie mnie zaskoczyło.

- Zabiorą mi go...

- Nawet jak go schowasz?

- Podobno przeszukują pokój trzy razy w tygodniu -odpowiedziałam a Isaac wyglądał na zdziwionego.

- Co? To trochę chore. Oni myślą, że kim są? -burknął oburzony.

- Nie mam na to wpływu. Uwierz mi, że nie mam ochoty tu być -wzruszyłam ramionami i spuściłam głowę w dół.

- Nao -uniósł mój podbródek abym spojrzała prosto w jego piękne oczy- uznajmy, że jeżeli będzie tutaj bardzo źle to wyciągnę cię stąd. I żaden pracownik mi w tym nie przeszkodzi.

- Patrząc na to co stało się na korytarzu chyba ci wierzę ale nie sądzę, żebyś był tutaj mile widziany -zachichotałam a na twarz chłopaka wpłynął łobuzerski uśmieszek.

- Mam to gdzieś -odpowiedział.

Lekka fala chłodu uderzyła w moje ciało co wywołało ciarki na moim ciele. Potarłam ramiona a Isaac przejechał ręką po swoich włosach.

- Załóż -rozkazał stanowczo i podał mi swoją bluzę, którą chwilę wcześniej zdjął z ciała.

- Nie sądzę żebym mogła w tym chodzić -mówiłam zakładając ogromną bluzę. Moje ręce odrazu utonęły w rękawach. Do moich nozdrzu doszedł mocny zapach męskich perfum. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na niego.

- Poznałaś tu kogoś? -zapytał nieustannie wpatrując się we mnie.

- Nie -pokiwałam głową.

- Dlaczego jesteś smutna?

Faktycznie. Momentalnie moja mina zrzedła a to wszystko przez myśl, że zostanę tu zupełnie sama. Bez niczego i jakiejkolwiek możliwości kontaktu. A co jeżeli mój brat i rodzice zapomną przyjechać? A co jeżeli Isaac o mnie zapomni i znajdzie kogoś innego? Z naszego miasteczka do ośrodka jedzie się około dwóch godzin. Nie mogę oczekiwać, że ktoś codziennie będzie pokonywał taki dystans dla mnie.

Strasznie boje się samotności i nie potrafię tego ukryć.

- Nic, nieważne. Jest okej -skłamałam i wysiliłam się na sztuczny uśmiech.

- Przecież możesz mi powiedzieć -mruknął łagodnym głosem i ułożył rękę na mojej nodze.

Niekontrolowanie wzdrygnęłam się i spięłam co chłopak zauważył.

- Oh Nao -pokręcił z uśmiechem głową i podniósł się w tym samym momencie popychając mnie.

Położyłam się plecami na materacu a Isaac znalazł się nade mną. Patrzyłam prosto w jego szare oczy i piękny uśmiech.

- Rozluźnij się trochę -mruknął i połączył nasze usta w delikatnym pocałunku.

Chwilę potem jego usta ucałowały prawie każdy kawałek mojej twarzy. Następnie zszedł na szyję muskając ją wargami. W dwóch miejscach mocniej zassał skórę zapewne zostawiając tam makinkę. Jego dotyk, pocałunki i sama obecność sprawiała, że czułam się odrobinę bezpieczniej i raźniej.

Jednak ciągle w głowie siedziało "a co jeśli..."

Chłopak oblizał usta patrząc na dzieło pozostawione na mojej szyji po czym wrócił na górę do ust. Złapałam jego twarz w dłonie aby pogłębić pocałunek, który faktycznie z każdą chwilą pozwalał zapomnieć mi gdzie jestem. Isaac tak jak zawsze zaczął robić swoim językiem niestworzone rzeczy a ja rozkoszowłam się tą chwilą. Przypomniałam sobie jak bardzo lubi gdy masuję jego głowę. Tak więc przemieściłam dłonie z twarzy na jego włosy. Pociągnęłam lekko za niesamowicie miękkie końcówki.

- Mhm o tak -jęknął w moje usta na co uśmiechnęłam się.

Wszystko wydawało się takie... niewiarygodne. Przyjechał do mnie mimo sporej odległości i jeszcze robi wszystko abym poczuła się lepiej.

Ale to musiało się kiedyś skończyć.

Oderwaliśmy się od siebie słysząc skrzypnięcie drzwi. Lisa z dość srogim wyrazem twarzy patrzyła na Isaac'a zwisającego nad moim ciałem.

// Hejka. Jesteście tu ze mną? Czy aby na pewno wszystkim pojawił się 46 rozdział? A co myślicie o tym? Osobiście go lubię. \\

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top