-rozdział 44-

KTOŚ DAŁ PROPOZYCJĘ ŻEBY NASZYM LUKE'IEM BYŁ LUKE HEMMINGS, STWIERDZIŁAM CZEMU NIE!

- Żartujesz!? -zapytałam a następnie wybuchłam głośnym śmiechem.

Luke przyjechał do mnie z pizzą. Być może nie powinnam zapraszać go od razu do domu, bo nigdy nie wiadomo czy nie jest mordercą, prawda?

Ale uwierzcie mi, że nie wyglądał. Mogę spokojnie uznać go za przeciwieństwo większości chłopaków, których znam. Luke w żaden sposób się nie narzucał. Sto razy pytał czy to, że posiedzimy u mnie będzie okej. Zauważyłam w nim brak pewności siebie i może poniekąd wrażliwość. Nie usiłował za wszelką cenę mnie poderwać, ale starał się delikatnie poznać moją osobę. Ogólnie wydawał się uroczym chłopakiem.

W pewnej chwili nawet zrobiło mi się go żal. A raczej złapały mnie wyrzuty sumienia, że właściwie moim jedynym celem było wkurzenie Isaac'a.

A właśnie: było.

Po dobrych kilku godzinach rozmowy przy pizzy mogę stwierdzić, że Luke nie zasługuje na takie traktowanie. Jestem idiotką, że wpadłam na taki pomysł. Z czasem odsunęłam go na drugi plan, a priorytetm stało się jedynie poznanie Luke'a i spędzenie z nim miło czasu. Nawet miałam gdzieś Isaac'a i to co tobi w klubie.

- Naprawdę! -przytaknął rozbawiony- a potem ta kobieta powiedziała, że jej kot umiera!

- No nie wierzę! Praca dostawcy jest owiele ciekawsza niż myślałam -przyznałam popijając wodę.

- Ale w sumie, jest też wiele sytuacji, które mnie przerażają. Na przykład mężczyzna, który otworzył mi drzwi z krwią ma koszulce, dosłownie!

- O nie, czy on...

- Nie pytaj, wolałem w to nie wnikać -zaśmiał się ukazując dołeczki w policzkach- um Naomi -powiedział nieśmiało.

- Tak?

- Jest już dość późno. Chyba powinienem spadać -posmutniał.

- Oh faktycznie -spojrzałam na zegarek dostrzegając, iż dochodziła już 23;50.

- Dziękuję za zaproszenie. Było bardzo miło naprawdę -powiedział i wstał zakładając kurtkę.

- To ja powinnam ci podziękować -uśmiechnęłam się- i za pizzę oczywiście też.

- Polecam się na przyszłość. Jeżeli potrzebowałabyś towarzystwa i w sumie pizzy też.

Odprowadziłam go do drzwi. Na pożegnanie czule mnie przytulił a potem wsiadł do auta i odjechał.

Wróciłam do domu i sprzątnęłam pudełko po pizzy oraz nasze szklanki. Wyglądało na to, że póki co mój brzuch ma się okej.

Oczywiście do czasu...

Mniej więcej kilka minut pózniej znowu zwymiotowałam. Za każdym kolejnym razem coraz bardziej mnie to przerażało. Wcześniej musiałam wywoływać wymioty bo chciałam schudnąć a teraz gdy w końcu się otrząsnęłam nie mogę tego pohamować?

Zdecydowanie coś jest nie tak.

Póki co zignorowałam to. Dałam sobie jeszcze jedną szansę. Może to jakieś chwilowe skutki uboczne mojej głodówki.

Zmywałam właśnie naczynia z całego dnia, które zalegały w zlewie kiedy po domu rozniósł się trzask drzwi frontowych. Zdziwiłam się, ponieważ chłopcy zdecydowanie nie powinni wrócić nawet do piątek rano. Zakręciłam wodę i odwróciłam się.

Isaac opierał się o framugę ze skrzyżowanymi rękoma i z powagą mi się przypatrywał.

- Cześć... -powiedział oczekująco.

- Hej? -zignorowałam fakt, że wrócił do domu sam, bez chłopaków i dokończyłam sprzątanie kuchni.

Isaac w tym czasie bacznie mnie obserwował, kompletnie nic nie mówiąc. Ja rówież postanowiłam się nie odzywać. Moja zemsta z 'pomocą' Luke'a została zatrzymana. Nie mogę zrobić czegoś takiego. Dlatego w duchu ucieszyłam się, że Isaac wrócił troszkę pózniej. Wolałabym, żeby nie zastał mnie z chłopakiem od pizzy bo zapewne wpadłaby na jakiś idiotyczny pomysł odstraszenia go. Tak więc nie przemyślałam jak mogłaby wyglądać moja zastępcza zemsta, dlatego postanowiłam po prostu się nie odzywać. Ignorować go i traktować zupełnie neutralnie.

Chciałam wyjść z kuchni aby najzwyczajniej w świecie wziąć prysznic i położyć się spać. Jednak ręka Isaac'a zagrodziła mi drogę.

- Możesz proszę zabrać tą rękę? -zwróciłam się do niego z powagą.

- To jest twoja zemsta? Będziesz się obrażać? -uniósł prawą brew do góry i patrzył prosto w moje oczy. Ze względu na znaczną różnicę wzrostu musiał pochylić głowę lekko w dół a ja swoją zadrzeć w górę.

- Chcę po prostu wziąć prysznic i położyć się spać, ponieważ jestem zmęczona. Czy dla ciebie to obrażanie się?

- Czym niby się zmęczyłaś? -zaśmiał się pogardliwie.

Oj grabisz sobie...

- Może między innymi sprzątaniem syfu, który tu zostawiliście? -odpowiedziałam z nutką jadu.

- Jesteś pewna, że nie masz okresu? Raz płaczesz potem pyskujesz za chwilę mi grozisz zemstą a teraz się obrażasz? -stwierdził a ja zacisnęłam szczękę.

- Po prostu daj mi spokój. Wracaj na imprezę, na której robi się rzeczy, które powinno się robić na imprezach -przedrzeźniłam go a chłopak opuścił rękę dzięki czemu szybko wyszłam z kuchni i weszłam na górę.

Rzuciłam telefon na łóżko a następnie chwyciłam moją piżamę. Potem skierowałam się do łazienki i weszłam pod prysznic. Nie obchodziło mnie co teraz robi Isaac. Czy sobie poszedł czy nie. Po prostu mam nadzieję, że moja obojętność będzie dla niego największą nauczką.

Po około dwudziestu minutach owinęłam starannie włosy ręcznikiem tak samo jak ciało. Jak się okazało wzięłam ze sobą wszystko tylko nie bieliznę. Wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. Stanęłam w drzwiach i zobaczyłam jak Isaac siedzi na moim łóżku trzymając w dłoniach mój telefon.

W momencie kiedy się pojawiłam podniósł swój wzrok na moją sylwetkę. Swoimi kurewsko szarymi oczami przeanalizował każdy kawałek mojego ciała co zaczęło mnie trochę niepokoić. W pewnym momencie przeczesał ręką swoje włosy i językiem zwilżył dolną wargę.

Ty gorący dupku...

- Co robisz z moim telefonem? -zapytałam podchodząc bliżej i spoglądając na ekran.

Isaac zadarł głowę do góry a jego wzrok stał się jeszcze bardziej intensywny. Mocno zacisnęłam rękę na materiale, który okrywał moje ciało w duchu modląc się aby nie spadł.

Zmrużyłam oczy chcąc dopatrzeć co tak bardzo interesowało go w moim telefonie. W momencie kiedy zrozumiałam co przeczytał drugą ręką wyrwałam mu telefon.

Od: Luke (ten od pizzy)
Hej Nao. Jeszcze raz dziękuję ci bardzo za dzisiejszy wieczór. Świetnie mi się z tobą rozmawiało i naprawdę chciałbym to kiedyś powtórzyć.:)

O mój boże. Isaac to przeczytał...

Nie, nie, nie. Nie tak miało być. Cholera! Czemu zawsze tak jest, że gdy nabroję i próbuje wszystko odkręcić nagle karma do mnie wraca? Zupełnie jak z tym wymiotowaniem...

- Dlaczego grzebałeś w moim telefonie!? -oburzyłam się chcąc odwrócić uwagę od treści sms'a.

Stałam na przeciwko niego nerwowo wymachując ręką trzymającą telefon, ponieważ drugą asekurowałam jedne nakrycie mojego ciała- ręcznik. Isaac siedział więc to ja patrzyłam na niego z góry. Dzięki temu czułam się pewniej.

- Oh świetnie mi się z tobą rozmawiało... Chciałbym to kiedyś powtórzyć... -zaczął zabijać się ze słów Luke'a.

- Nie powinieneś dotykać mojego telefonu! -znowu uniosłam głos.

- Ty się z nim spotkałaś? Doprawdy? Kiedy mnie nie było ten frajer tu przyszedł? -zapytał z wyrzutem.

- Tak dokładnie! Kiedy cię tu nie było Isaac! Byłeś na imprezie a ja byłam przytłoczona tym wszystkim... i przynajmniej pomógł mi zapomnieć o wszystkim!

- Sama mnie wyrzuciłaś już nie pamiętasz!?

- Tak, byłam zła okej!? Mówiłam, że chcę być sama ale tak naprawdę potrzebowałam kogoś. Ty i tak tego nie zrozumiesz -westchnęłam cieżko.

- Co się takiego niby stało? Jak się ma okres to się łyka tabletki i...

- Nie chodzi o pieprzony okres Isaac! Nie mam teraz okresu zrozum to, bo mam gorsze problemy! Może takie jak to, że czegokolwiek nie zjem zaraz wymiotuje? Chociaż nie jestem chora i wcale nie chcę tego robić!? -wydusiłam z siebie a łzy zaczęły gromadzić się z moich oczach.

- Ugh to może wystarczyło mi powiedzieć co? -zmarszczył brwi i wstał co od razu postawiło mnie na przegranej pozycji. Stanął dosłownie przede mną z góry patrząc w moje oczy swoimi zimnymi i szarymi gałkami- a nie od razu dzwonić do tego pożal się boże gościa od pizzy. Mam ci przypomnieć, że jesteś t y l k o i w y ł ą c z n i e moja? -położył nacisk na te słowa i zaczął zbliżać się w moją stronę.

Odruchowo cofnęłam się w tył w końcu dotykając ściany odkrytymi plecami.

- Isaac nie, nie mam humoru. Mam dość tego wszystkiego. To mnie przytłacza... -szepnęłam błagalnie gdy zatrzymał się na przeciwko mnie.

Pokiwał głową nie odpowiadając na moje słowa. Potem delikatnie wyjął telefon z mojej zaciśniętej dłoni i schował go do spodni. Rozluźnił moje palce i splótł ze swoimi unosząc do góry oraz przyciskając do ściany. To samo zrobił z drugą ręką, która podtrzymała ręcznik. Materiał trzymał się na moim ciele tylko dlatego, że zawiązałam go. Jednak moje serce znacznie przyspieszyło, bo cholera, nigdy nic nie wiadomo może się zsunąć w każdej chwili.

- Isaac do chuja zostaw mnie -starałam się zabrzmieć groźnie ale chłopak parsknął śmiechem.

- Nie przeklinaj -upomniał mnie jakby sam był święty.

- Zostaw mnie, bo ten pieprzony ręcznik zaraz spadnie -powiedziałam panicznie kiedy materiał lekko się obluzował.

- Nie przeszkadza mi to zupełnie -wzruszył ramionami.

- Bardzo śmieszne, puść mnie -szarpnęłam rękoma ale zaczął jeszcze mocniej przyciskać je do zimnej powierzchni.

- Najpierw ustalimy sobie kilka rzeczy -uhh witam panie dominujący- następnym razem mówisz mi o swoich problemach a nie jakiemuś frajerowi.

- Dlaczego miałabym to zrobić? -zmarszczyłam brwi.

- Ponieważ tak mówię -warknął zirytowany.

Bingo. Teraz doprowadzę go do szału!

- To żadna odpowiedź. Ja też mogę sobie dużo mówić -prychnęłam z pogardą.

- Zdecydowanie w tej chwili powinnaś się zamknąć -mówił swoim głębokim głosem.

Ciarki pojawiły się na moich nagich ramionach.

- To twój rozkaz tak? Wiesz, ja rówież mam kilka swoich zasad jeżeli już sobie rozkazujemy...

Zaczełam paplać ale nie zdążyłam dokończyć, ponieważ Isaac przycisnął swoje ciepłe wargi do moich. Nie odepchnęłam go, ponieważ ciągle trzymał moje ręce w górze. Od razu oddałam pocałunek, który z jego strony był dość brutalny. Był na mnie zły, czułam to. Uśmiechnęłam się na jego zachłanność i odnalazłam jego język. Droczyłam się z nim i podgryzałam jego wargę od czasu do czasu liżąc ją. Isaac nie przerywał i robił to coraz intensywniej.

Cóż, grzechem byłoby go odepchnąć.

Jednak sytuacja przybrała kompletnie inny bieg w momencie, kiedy mój ręcznik znacznie się poluzował i lekko zsuwał w dół. Uśmiech zniknął z moich ust bo przestraszyłam się nie na żarty.

- Isaac.cholera.ręcznik -mruknęłam pomiędzy pocałunkami.

Pomimo moich słów chłopak kontynuował daną czynność. Zamiast mnie puścić po prostu przycisnął swoje ciało do mojego zatrzymując ręcznik na swoim miejscu.

Cwaniaczek.

Bezczelnie przycisnął swoje ciało do mojego i jeszcze zjechał pocałunkami na szyję delikatnie ją ssąc i zagryzając.

Nienawidzę go.

- Zgnieciesz.moje.cycki -wydukałam oddychając z trudnością.

- Oh kurwa -jęknął wracając na moje usta i całując je łapczywie- pieprzyć to.

- Moje cycki? Dzięki a potem jeszcze się zmniejszą i...

- Ty nawet w takiej chwili nie potrafisz się zamknąć -westchnął zrezygnowany odsuwając się ode mnie.

Od razu przytrzymałam mój ręcznik i głęboko odetchnęłam.

- Więc... pójdę się ubrać -oznajmiłam.

Ominęłam go a w międzyczasie poczułam jego rękę na moim tyłku.
Odwróciłam się oburzona i ujrzałam jego rozbawioną twarz.

- Kurwa, uwielbiam to -polizał dolną wargę.

- Nienawidzę cie przysiegam -pokiwałam głową.

Potem szybko ubrałam się w piżamkę i oboje wylądowaliśmy na kanapie w salonie. Obijaliśmy się przez telewizorem.

- Dlaczego nie piłeś na imprezie? -zapytałam po chwili ciszy.

Nie oderwałam wzroku od ekranu, lecz kątem oka zauważyłam, że Isaac to zrobił.

- Bo... -zawahał się- nie miałem ochoty.

Cóż za wyczerpująca odpowiedź.

- Dlaczego wróciłeś do domu? -zadałam kolejne pytanie. W dalszym ciągu gapiłam się w telewizor.

Usłyszałam ciche westchnięcie.

- Naomi nie zmuszaj mnie do mówienia takich rzeczy...

- Jakich? -dopiero teraz odwróciłam głowę w jego stronę.

Nasze spojrzenia się spotkały. Jego cholernie szare i piękne oczy wnikały w moje. To fascynujące. Mogłabym godzinami mówić o głębi i niepowtarzalności jego tęczówek.

- Nie każ mi mówić, że kurewsko sie o ciebie martwię i ciągle o tobie myślę.

O jezus...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top