-rozdział 24-

- Zoe idź do klientów ja przyjmę ich zamówienie - powiedziała pani Whittemore do rudej dziewczyny, która skinęła głową i po ostatnim uśmiechu rzuconym w stronę Isaac'a odeszła.

- Więc kochanie, dla ciebie to co zawsze? - staruszka uśmiechnęła się do niego troskliwie.

- Pamięta pani to jeszcze? - zapytał zdziwiony.

- Och Isaac ciebie i twoich naleśników z serem i czekoladą, szarlotki z cukrem pudrem i kawy rozpuszczalnej z dwoma łyżeczkami cukru nigdy nie zapomnę - powiedziała bez zająknięcia.

Isaac patrzył na nią z wielką radością i pokiwał niedowierzajaco głową.

- W takim razie poproszę - uśmiechnął się.

- A dla panienki? - oboje spojrzeli na mnie, więc poczułam pewnego rodzaju presję.

W rzeczywistości nie chciałam nic jeść, a gdy pomyślałam o tych pysznościach i tableli kalorii...

- W sumie to nie jestem głodna... - odpowiedziałam z nadzieją, że ujdzie mi to na sucho.

Isaac momentalnie spoważniał, a jego szczęka zacisnęła się.

- Polecę ci coś - przerwał niezręczną ciszę, więc pani Whittemore ponownie odwróciła się do niego.

Nie wiem dlaczego tak naciskał, abym coś zjadła, przecież byłam taka gruba...

- Robi pani jeszcze te wyśmienite gofry z owocami? - spytał po chwili zastanowienia.

- Oczywiście! - zaśmiała się notując to w niewielkim
notatniku.

- Świetnie do tego jeszcze frytki i colę - podsumował, a moje oczy niemal wyszły na wierzch.

Przecież ten posiłek posiada masę kalorii, a jeżeli tego potem nie zwrócę stanę się gruba tak jak na początku liceum.

Staruszka kiwnęła głową i niemal w podskokach zniknęła za jakimiś drzwiami.

- Więc... - mruknął opierając łokcie na stole, a brodę na pięściach. Jego szare oczy intensywnie wpatrywały się w moje - masz ten narkotyki?

- Och, miło, że pytasz - mój głos wręcz kipiał sarkazmem - przy okazji miałam bliskie spotkanie z grupą podejrzanych i umięśnionych mężczyzn.

- Co? - zmarszczył brwi.

- Ugh, Oliver myślał albo chciał żebym wzięła te narkotyki z nim więc zawiózł mnie do ich miejscówki, dokładnie tej fabryki, w której odbywała się impreza. I tam była głupka mężczyzn, byli okropnie dziwni...

Isaac wyglądał na skupionego.

- Wiesz co mogło ci się stać? Mogli cię porwać, zgwałcić, zabić...

No co ty nie powiesz.

- Och serio? Wyobraź sobie, że zrobiłam to bo mnie poprosiłeś chociaż sama nie wiem do czego ci ta informacja. Jestem idiotką prawda? Też tak myślę - mówiłam podbuzowana.

Nagle na jego twarzy pojawił się uśmieszek jakby dumy.

- Nao - mruknął i położył swoją dłoń na mojej, ponieważ obie leżały na stole, tyle, że moja nerwowo bawiła się telefonem - doceniam, że zrobiłaś to dla mnie.

- Ph, nie schlebiaj sobie. Gdybym miała zrobić to teraz wycofałabym się i nie narażała swojego życia - powiedziałam z wyrzutem i zabrałam swoją ręką spod jego.

- Dlaczego taka jesteś? - zapytał odchylając się do tyłu, aby wygodniej usiąść.

- Jaka? - przymrużyłam oczy intensywnie wpatrując się w jego twarz. Uniósł brew do góry.

- Hm... - zastanowił się jakby szukając odpowiedniego słowa - ostra.

- Bo taka się urodziłam, uwierz, mi też przykro z tego powodu.

Jego uśmiech zniknął. Stał się poważny i skupiony tymczasem ja skierowałam swój wzrok na palce, bawiąc się nimi nerwowo.

- Nie narzekaj na swoje życie, inni mają gorzej - stwierdził.

Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że miał na myśli siebie.

- To, że inni mają gorsze problemy wcale nie sprawi, że ja zacznę czuć się dobrze, niestety - mruknęłam pod nosem.

Wtedy naszą dość dziwną wymianę zdań przerwała pani Whittemore oraz Zoe trzymające profesjonalnie wszystkie nasze zamówienia. Rozstawiły je na stole życząc nam smacznego i wróciły do swojej pracy. Popatrzyłam na dwa wielkie gofry, z których niemal spadały różne pokrojone owoce. Wszystko jakby było polane syropem klonowym. Naprawdę wielki talerz frytek zamieniał się w moich oczach w butelkę oleju, okropieństwo. Do tego cola. Serio? Chyba bardziej kalorycznie nie mógł wybrać.

- Smacznego Naomi - powiedział specjalnie naciskając na słowo "smacznego".

- Taa... - skrzywiłam się - tobie też.

Przełknęłam ślinę i podniosłam widelec odkrajając malutki kawałek gofra po czym włożyłam go do ust, bardzo powoli i dokładnie przeżuwając. Może gdy Isaac skończy swoje jedzenie nie będzie mu się chciało czekać aż ja dokończę moje i wyjdziemy. Przyłapałam go na patrzeniu na mój pierwszy gryz.

On z wielką niemal fascynacją pochłaniał swoje naleśniki. Byłam w połowie pierwszego gofra gdy je skończył i po prostu zabrał się za szarlotkę. To jedzenie było zupełnie w jego stylu.

Niedługo potem skończył jeść i delektował się swoją przepyszną kawą. Ja utknęłam na pierwszym gofrze.

- Nie rozumiem, nie smakuje ci? - zapytał.

Ugh, po prostu będę gruba.

- Nie, jest pyszne. Nie jestem głodna, a poza tym zawsze tak wolno jem - skłamałam.

Byłam cholernie głodna i mogłabym to wszystko umieścić bez wahania w swoim brzuchu w dwie minuty.

Ale nie mogłam. Nienawidziłam swojego ciała.

- Spoko poczekam na ciebie, lubię patrzeć jak jesz - skwitował i poklepał ręką swój pełny brzuch.

Lubi patrzeć jak jem? To żart? Pewnie wyglądam jak tłusta świnia.

Popatrzyłam na niego i dostrzegłam w kąciku jego ust trochę cukru pudru z szarlotki. Mimowolnie zachichotałam na ten widok. Po prostu to dziwne, ponieważ zazwyczaj jest taki poważny, a teraz wyglądał uroczo.

- Z czego się śmiejesz? - zmarszczył brwi.

- Bo... - mruknęłam parskając śmiechem - ubrudziłeś się - wskazałam palcem w jego stronę.

- Tu? - zapytał przecierając dokładnie drugi kącik ust, który był czysty.

- Nie - pokręciłam głową.

- Możesz? - pochylił się nad stolikiem.

Z uśmieszkiem na ustach przetarłam kciukiem ubrudzone miejsce, a następnie oblizałam palec z pudru. Uśmiechnął się i odchylił z powrotem.

Wzrok Isaac'a wylądował na stole.

- Możesz zjeść chociaż frytki? - spytał.

Skrzywiłam się i westchnęłam.

- Mam cię nakarmić? - zaśmiał się.

- Chyba się obejdzie - wzruszyłam ramionami - ale mam pomysł. Zjem jedną frytkę za każde pytanie na które mi odpowiesz.

Analizował moje słowa.

- A jeżeli nie będę mógł dać ci odpowiedzi? - oparł policzek na pięści.

- Ty zjadasz frytkę.

Dzięki temu będzie ich mniej dla mnie. Mimo tego chcę zadać Isaac'owi kilka pytań, które po prostu mnie ciekawią.

- Co to za kara? Lubię frytki - zdziwił się.

- Och zamknij się. Odpowiedzi mają być szczere - powiedziałam stanowczo.

- Zgoda, ale ja też zadaję ci pytanie.

- No dobra - przewróciłam oczami - ale ja zaczynam. Kim jest dla ciebie pani Whittemore? - poprawiłam się na siedzeniu ciekawa odpowiedzi.

- Prawie jak babcia, ale nią nie jest. Poznałem ją tutaj, pomagałem jej a ona mi - odpowiedział z dumą i kiwnął głową w stronę talerza z frytkami.

Niechętnie wzięłam jedną z nich i wsadziłam do ust.

- Dlaczego mieszkasz z Zach'iem? - zapytał.

- Ponieważ mam o wiele bliżej do szkoły, a moi rodzice się zgodzili. Co cię łączy z Zoe? - dodałam.

Nie wiem czy to zabrzmiało dziwnie, w każdym razie ciekawiło mnie to. Tak bardzo się ucieszyła z jego powrotu.

- Ja to powiedzieć... - uniósł brew do góry - pieprzyłem ją.

Okej, odpowiedź dość dosłowna, ale czy zaskakująca?
Na jego miejscu też pewnie bym ją pieprzyła, jest śliczna... i chuda.

- Podoba ci się Dylan? - powiedział.

- Nie - odparłam zgodnie z prawdą - gdzie mieszkają twoi rodzice?

Isaac zacisnął szczękę i wziął frytkę co oznaczało, że nie chce odpowiadać na to pytanie. Tu zapewne kryła się kolejna tajemnica.

- Jesteś dziewicą? - uniósł brwi do góry.

Wytrzeszczyłam oczy i podświadomie zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno to powiedział.

- Słucham?

- Nie wiem, mam powtórzyć głośniej? - uśmiechnął się.

- Nie! - powstrzymałam go. Postanowiłam wziąć kolejną frytkę aby uniknąć odpowiedzi.

Bycie dziewicą to pewnie wstyd.

***

Wróciliśmy do domu. Ledwo co zdjęłam z siebie bluzę. Czułam się jak jedna wielka góra jedzenia i tłuszczu.

- W końcu jesteście - krzyknął mój brat z salonu.

Jeszcze gdy siedzieliśmy w knajpie Zach zadzwonił zdziwiony naszą nieobecnością w domu. Wyjaśniłam gdzie jesteśmy, bo pojechanie na obiad to chyba nie zbronia? Jak się okazało Zach też uważał to za coś normalnego. Zdecydowanie mi zaufał.

ISAAC:

- Wyluzuj - odpowiedziała Naomi krzywiąc się przy rozwiązywaniu butów.

Rzuciłem kurtkę koło wieszaka.

- Idę... Na górę - mruknęła, a ja od razu wiedziałem, że kłamie.

- Zaczekaj - zatrzymałem ją przy schodach ściszając głos - daj mi te narkotyki.

Pokiwała głową jakby z ulgą i wyjęła z kieszeni spodni małą torebeczkę. Położyła ją na mojej dłoni i uśmiechnęła się.

- Nie posiedzisz z nami? - zapytałem z ciekawości. Oczywiście znałem odpowiedź, ale chciałem się upewnić.

- Chce wziąć prysznic - skłamała patrząc prosto w moje oczy.

- Okej - wzruszyłem ramionami.

Dziewczyna szybko pomknęła po schodach. Nie pozwoliłbym jej teraz zniknąć na górze gdyby nie ważna sprawa, którą musiałem załatwić z Zach'iem. Cały mój "plan" z zabraniem jej na normalny posiłek poszedł się pieprzyć bo najprawdopodobniej teraz właśnie zwraca wszystko co kazałem jej zjeść.

Jednak nie odpuszczę tak łatwo. Naomi nie może się zniszczyć. Myśli, że o niczym nie wiem bo mnie nie zna. Nie wie czym właściwie się zajmuję oraz nie wie, że zwracam uwagę na najmniejsze szczegóły w zachowaniach ludzi.

Wyczuwam ich strach, złość, kłamstwo, zażenowanie i wszstko co w danej chwili czują. Natomiast jej uczucia widać najmocniej. Nie mówiąc już o tym jak chudnie w oczach.

A kurewsko tego nie potrzebuje, bo jest perfekcyjna.

Wróciłem do salonu gdzie siedział Zach.

- Mamy to - rzuciłem w jego stronę paczkę narkotyków, które zwinnie złapał.

Naomi żyje w przekonaniu, że jej brat nie ma pojęcia o tym co zrobiła na imprezie. W rzeczywistości musi o tym wiedzieć, tylko i wyłącznie dla jej dobra.

Musimy ją chronić.

Zach wyjął małą tabletkę i przyjrzał jej się dokładnie.

- Pieprzony Peter - warknął - teraz jestem pewny, że zaczął się z nami bawić.

- Pozostaje pytanie, czy ten cały Oliver, wie kim właściwie jest jego kumpel Peter i czy sprowadzenie Naomi do fabryki było świadome, czy to jedynie przypadek.

- Tutaj nic nie jest przypadkiem Isaac - powiedział poważnie Zach.

- Wiem, kurwa - przeczesałem nerwowo włosy dłonią - jedyne co możemy teraz zrobić to chronić Naomi przed tym wszystkim, a potem raz na zawsze skończyć zabawę z Peterem.

- Nie obchodzi mnie, co będzie z nami. Naomi ma być bezpieczna do samego końca - powiedział zdenerwowany.

- Uwierz mi, że wróciłem tu z kurewsko dobrym planem zemsty na Peterze. Tylko o to mi chodzi. Naomi jest.... Bystra ale czasami bezmyślna, musimy dodatkowo jej pilnować, ale zrobię to, ponieważ to wszystko jest tylko i wyłącznie moją winą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top