(...)
Śniła mi się piękna łąka, usiana kwiatami, kolorowa. Ciepłe słońce smagało moje policzki, wiatr naturalnie układał włosy. Słyszałam głos. Miękki, melodyjny głos, który mówił do mnie niezrozumiałymi słowami. Nie czułam bólu, smutku, troski. Bliskość natury budziła we mnie najpiękniejsze uczucia. Było tak cudownie...
- Amanda! - rozległ się krzyk.
Otrząsnęłam się z sennego odrętwienia. Słabym jeszcze wzrokiem rozejrzałam się po pokoju. Nessy nie spała, tylko wpatrywała się we mnie ufnymi oczami. Uśmiechnęłam się do niej ciepło. W tej chwili po raz kolejny usłyszałam swoje imię. Wstałam szybko, owinęłam się ciasno szlafrokiem i ruszyłam do kuchni.
- Dlaczego w lodówce nie ma pomidorów? - spytał poirytowany Gordon.
- Ostatnio nie kupiliśmy ich w sklepie, dziś pójdę - odparłam znużona.
- Oczywiście, że pójdziesz, i to zaraz. Jego głos był zdecydowany i oznaczał jedno - trzeba się ubrać i kupić pomidory.
Wróciłam na chwilę do sypialni aby wziąć jakieś ciuchy. Zorientowałam się, że Nessy znów zasnęła, ale nie mogłam zostawić jej samej z Gordonem. Cichutko podeszłam do łóżeczka, nie chcąc jej obudzić. Na szczęście udało mi się ułożyć ją w wózku tak, by nadal spała. Sama wskoczyłam w zwykłe jeansy i czarną bluzę, po czym wyszłam z domu.
Na dworze panował lekki chłód. Miasto było zasnute mgłą, przechodnie toczyli się powolnie w różnych kierunkach. Postanowiłam wybrać się do najbliższego sklepu spożywczego, choć nie miałam najmniejszej ochoty wracać do domu. Nagle zauważyłam, że ktoś za mną idzie. Była to wysoka kobieta, ubrana w długi, beżowy płaszcz i ciemne spodnie. Kątem oka widziałam jej włosy powiewające wokół końskiej twarzy. Pchnęłam wózek trochę szybciej, ale wtedy ona spytała :
- Przepraszam, ale czy mogę Panią zadać pani pytanie?
Nie bardzo rozumiałam o co jej chodzi, więc niepewnie odparłam:
- Oczywiście, tylko...
- Gdzie Pani kupiła ten wózek? - zapytała wskazując na śpiącą Nessy.
Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale intuicja nakazywała mi zachować powagę.
- Niedaleko stąd. Widzi Pani, na skrzyżowaniu tamtej ulicy jest duży sklep z akcesoriami dla maluszków.
- Ahhh, dziękuję Pani bardzo - odpowiedziała kobieta, skinęła głową i ruszyła dalej.
Jeszcze przez chwilę zastanawiałam się nad sensem tej dziwnej rozmowy, ale wtedy przypomniałam sobie o pomidorach. Wstąpiłam więc do sklepu, kupiłam owe warzywa i skierowałam się do domu. Nie mogłam jednak wypędzić z myśli kobiety pytającej o wózek. Miałam wrażenie, że w jej oczach mieszka smutek i strach. Już niedługo miało się okazać, jak bardzo miałam rację.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top