Mama Nie, Elizabeth Nie, A My Żyć Musimy

» Diana «

W końcu pogodziłam się ze śmiercią mamy... Jakoś żyć muszę. Z resztą tata chyba też już się z tym pogodził. Najgorsze, że nadal miewa ataki tekstów 'moja Elizabeth... Moja kochana Elizabeth' ciągle i ciągle. Już sama niewiem ile jeszcze razy będę go ratować od zaliczenia zgonu... Ja z nim kiedyś zwariuję.
- Tato, mam takie pytanie
- Coś się stało?
- Można tak powiedzieć... Skoro obiecałeś mojej mamie, że zabierzesz ją i mnie do Neverlandu, to chciałam zapytać czy nie możemy jej pochować na cmentarzu przy twoim prywatnym szpitalu. I Mary też.
- Zobaczę co da się zrobić
- Boże, tato, dziękuję... Chcę móc odwiedzać mamę i ciocię, a niemogę zakażdym razem lecieć do Polski...
- Z Mary jest najmniejszy problem. Tylko trzeba jakoś ściągnąć tu zwłoki Alice. Ale zobaczę co da się zrobić... Pamiętaj You are not alone, I'm here with You - zaśpiewał mi słowa swojej piosenki.
- Wiesz co od zawsze na mnie działało? Co mnie uspokajało i pomagało mi zasnąć?
- Co?
- Twój głos. I teksty piosenek. Kiedy tylko miałam zły dzień w szkole, to po powrocie do domu włączałam na słóchawkach You are not alone albo I Just Can't Stop Lovin You i wmawiałam sobie, że mówisz to do mnie
- Teraz niemusisz sobie tego wmawiać. Teraz mogę to powiedzieć naprawdę. W końcu jesteś moją córką...
- Nawet niewiesz ile razy marzyłam, żeby tak było
- I Marzenie się spełniło... Tak jak życzenie do spadające gwiazdy.
- Skoro moje marzenia i życzenia się spełniają, to mam kolejne
- Jakie?
- Żebyś sobie kogoś znalazł. Nie możesz żyć w wiecznej depresji. Nie masz jakiejś bliskiej przyjaciółki? Masz. I nawet niekłam, że jest inaczej. Diana Ross. Chyba każdy twój fan na tej Ziemii wie, że byliście parą
- Byliśmy... I nadal byśmy byli, gdyby nie Ted
- Ted... Czekaj mówisz o tym gościu co razem z tobą i Dianą grał w Czarnoksiężniku z Oz? O tym gościu co się nazywa Ted Ross?
- Tak. Mieli jechać na zwykły przyjacielski wyjazd. A skończyło się na ślubie pod przymusem. On groził Dianie. Groził jej, że jeśli za niego niewyjdzie to zabije "jej kochasia"...
- Mówił o tobie?
- Tak... - odparł podchodząc do okna. Niezrozumiała czemu patrzył w okno sąsiedniego budynku. Ale kiedy stanęłam obok niego i spojrzałam w tym samym kierunku, to zrozumiałam. W sąsiednim oknie stała Diana Ross. Wtedy od tyłu podszedł do niej Ted i zakrył jej usta dłonią. Po tym zaciągnął ją w głąb pomieszczenia. Potem podszedł do okna z bronią w ręku. Otworzył okno i wycelował centralnie w moje czoło. I to właśnie tata uratował mi życie. Ściągnął mnie na dół. Znaczy poniżej linii okna. Rozległ się strzał. Pocisk przebił szybę i wpadł do domu.
- Gdzie idziesz? - zapytałam widząc jak tata kieruje się w stronę drzwi
- Nie zostawię jej tam na łaskę tego szaleńca
- Czekaj. Idę z tobą. Nie mogę stracić jeszcze ciebie
- Zostań. Jesteś moją jedyną pamiątką po Alicji i Polsce. To ja nie mogę stracić jeszcze ciebie. Straciłem Alicję, Mary, własny ojciec omal nie zabił mi ciebie i reszty moich dzieci. Omało niezabił Diany Ross. Chciał zabić jeszcze mnie. Gdyby nie ty to własną teściowa by mnie zabiła na zlecenie mojego ojca. To ty uratowałaś życie mojej mamy. Zrozum, że niemogę cię stracić
- A ja ciebie. Jesteś ostatnią osobą, której mogę się zwierzyć. Jedyną osobą, która mnie rozumie. Jedyną osobą, która przyżyła śmierć mamy i Mary tak jak ja. Ja nie chcę żebyś ryzykował życie... - po moim policzku spłynęła łza - Ja nie chcę cię stracić... Nie chcę! - wtuliłam się w niego tak jak tamtego dnia, gdy zmarła mama - Nie chcę!
- Nie wierzę w ciebie czasami... Już dobra chodź. Idziemy razem. Mam plan. Zapukam do drzwi frontowych. Kiedy Ted otworzy, ja go czymś zajmę, a ty wkradniesz się od tyłu i znajdziesz Dianę. Zabierzesz ją do Neverland. Ja się zajmę Ted'em.
- W przeciwieństwie do ciebie nieznam rozkładu domu Diany. Ja odwrócę uwagę Ted'a, a ty znajdź Dianę.
Chwilę później stałam pod drzwiami. Zapukałam. Otworzył Ted
- Czego?
- Chciałam zapytać o jedną rzecz
- Czego?
- Zna się pan może na obsłudze broni?
- Może. Po co ci to?
- Chciałam nauczyć się obsługi broni. Chcę się zemścić na mordercy mojej mamy
- To już idź z tym do swojego ojczulka!
- On niechcę zabić swojego ojca. A ja muszę się pozbyć Josepha i Ophemi... Muszę. Zbili moją matkę i ciotkę. Pozbawili mnie jedynych bliskich. Nawet tata tego nierozumie
- Dobra młoda spadaj! Niechcę cię znać. Twój ojciec lata temu zwrócił w głowie mojej żonie. Ty napewno jesteś jeszcze gorsza od twojego ojca. Masz się stąd wynosić - posłuchałam go, bo chwilę wcześniej widziałam jak tata wychodzi z ich domu z Dianą Ross na rękach. Odeszłam z pod drzwi Ted'a i wróciłam do domu. Tata już tam był. Ross stała wtuna w niego. Wtedy z domu Ted'a rozległ się jego krzyk. Wiedziałam o co mu chodziło. Pobiegłam z tatą i Dianą Ross po moje rodzeństwo, a potem znów tata prowadził nas korytarzami pod Neverland'em. Znów schowaliśmy się w tym samym pokoju, co wtedy gdy uciekaliśmy przed Ophemią.
- Do you remember the time, when we fell the love? - tata znów wczuł się w swoje piosenki. Zaśpiewał jedną ze swoich najpiękniejszych piosenek o miłości, do jednej z kobiet, które kochał naprawdę.
- Tak Mike, ale nie możemy być razem. Masz czwórkę dzieci z trzema kobietami. Chcę być z tobą, ale nie mogę
- Możesz. Dwie z nich mnie zostawiły, a trzecia zmarła. I to właśnie córka, którą mam z tą, która zmarła, uratowała mi życie. Kilka razy. To ona wpadła na pomysł z zabranie ciebie od Ted'a. I Just Can't Stop Lovin You.
- Ale z resztą to już nie rozmawiałeś
- Rozmawiał - skłamała Paris
- Właśnie... - Prince chciał zaprzeczyć, ale siostra kopnęła go w kostkę
- Tak. To był mój pomysł. Nie chcę, żeby tata żył w wiecznej depresji. Nie chcę, żeby żył sam. Pani Ross, proszę, tata nie może być wiecznie sam - wkroczyłam do gry
- Nie musisz mnie prosić. Nadal go kocham. Nadal po tych 39 latach go kocham. Ted'a nienawidzę, za to Michaela kocham. Kocham całym sercem - po tych słowach pocałowała go w usta
- Wiecie co? - zwróciła się do nas mama taty - Zostawimy Mike'a z Dianą Ross żeby mogli sobie pobyć razem. Tylko we dwoje
- Nawet niepróbuj omijać tego o co ci chodzi. Przecież wiemy co tu chodzi.
- Ale Blanket nie.
- Daj spokój. Nie mam 5 lat tylko 9. I swoje wiem
- Ale nie rozumiesz spraw dla dorosłych
- Co niby myślisz, że nadal wierzę w bajki z rzędu, że bocian przynosi dzieci? Przecież wiem skąd się biorą dzieci.
- No i dobrze. To pozwól im na chwilę dla siebie.
- Dobra - odparł. Przeszliśmy do pokoju obok.

***

- Sory telefon mi dzwoni - poinformował nas Blanket i odszedł kawałek od nas. Wiem tylko co odpowiadał
" - No?
- [...]
- Jasne. Zaraz to załatwię
- [...]
- Luz. Jasne, wiem o co chodzi. Pamiętam plan. Pamiętam co mam zrobić.
- [...]
- Dobra. Pa"

Po tem się rozłączył i wrócił do nas
- Kto dzwonił? - zaczęłam traktować go bardziej jak syna niż brata
- Kolega
- Pokaż
- Masz
- O co za niespodzianka. Nazywa się tak samo jak ojciec taty
- Tak. No ale wiesz. Popularne imię kiedyś, a jego rodzice zacofani. Jego siestra ma na imię Cristal
- No to jeszcze większy zbieg okoliczności
- No przecież mówię, że jego rodzice zacofoni
- Ok. Powiedzmy, że ci wierzę. Masz - oddałam mu telefon. Przez ścianę słyszałam śmiechy taty i Diany Ross. Najwyraźniej dobrze się bawili. Jakoś nie irytowało mnie, kiedy tata mówił, że kocha Ross całym sercem. Wiedziałam co było w 71'. Może tata miał wtedy 12 lat, ale kiedy zespół zaczynał działalność to Ross im pomagała. Z całego rodzeństwa to właśnie tata najbardziej przywiązał się do Ross. A teraz znów mogli być razem.
- Chyba jeszcze długo będę pamiętać depresję taty... - stwierdziła Paris patrząc na swoją dłoń
- Pokaż - powiedziałam i obejrzałam jej dłoń. Miała rację. Na dłoni pozostała jej blizna - przynajmniej możesz się chwalić, że uratowałaś życie własnemu tacie
- No niby tak, ale wolałabym, żeby tamto nigdy nie miało miejsca
- Gdybyś do mnie nie zadzwoniła to mógłby się zabić. Już samym telefonem do mnie uratowałaś mu życie. Zawdzięcza nam swoje życie. Gdybyś ty do mnie nie zadzwoniła, a ja bym nie przyjechała to mógłby umrzeć. Zrozum, że ta blizma świadczy tylko o twojej odwadze. O tym, że nie bałaś się wyrwać tacie noża z rąk.
- Może i masz rację. Ale ja nawet nie wiedziałam co robię. Ja porostu musiałam to zrobić. Kocham tatę i...ja musiałam...nie... nie mogłam pozwolić mu tego zrobić... - Paris się rozpłakała. Przytuliłam ją do siebie.

***

Przesiedziliśmy w piwnicy kilka godzin, ale w końcu wróciliśmy na górę. Wtedy do drzwi ktoś zapukał. Tata otworzył. Przed drzwiami stał jakiś chłopak. Zdziwiło mnie tylko, że tata zwracał się do mniego po imieniu.
- Emil? Dawno cię tu nie było
- Michael możemy porozmawiać?
- Jasne. Chodź. Co się stało?
- Wiesz, chodzi o to, że... - Chłopak wszedł do domu - Ja... Sam niewiem jak to powiedzieć... Ja się zakochałem
- Przyszedłeś po poradę?
- Nie tylko
- Dobra. To zacznij od tego, żeby mi opowiedzieć o tej dziewczynie
- Właśnie tu jest problem
- Co? Zakochałeś się w chłopaku? - zapytał żartobliwie tata
- Nie porostu ty już dobrze ją znasz
- Kto?
- Twoja córka...
- Która?
- Diana
- Wiesz... Cieszy mnie to, ale wiesz jakie mam o tym zdanie.
- Wiem. Uważasz, że miłość musi być z obu stron
- Wiesz co porozmawiam z nią. Zobaczę. Może załatwię wam randkę. Ale niczego nie obiecuję
-

Wiem

Chwilę później tata do mnie podszedł

- Tato, kto to? - zapytałam
- Chłopak, który kiedyś był leczony na mój koszt w moim prywatnym szpitalu
- Po co przyszedł?
- No właśnie, chodzi o to, że się w tobie zakochał
- Aha... Ok?
- Słuchaj, zrób mi tą przyjemność i pójdź z nim na randkę... Wiesz, dość mocno się z nim zaprzyjaźniłem przez te lata.
- Dobra pójdę
- Dzięki córcia, rozumiesz o co mi chodzi
- Jak każdy ojciec, chcesz mnie spiknąć ze swoim przyjacielem. Zgadzam tylko z dwóch powodów
- Jakich?
- Ten cały Emil ma jakieś 19 lat, a dwa to ty jesteś moim tatą. Nikomu innemu tak nie ufam
- Dziękuję - usłyszałam za plecami głos chłopaka. Przyznaję. Nawet mi się podobał.

***

(Następnego dnia)
Nadszedł ten dzień. Mam iść na randkę z tym całym Emilem
- I jak? - zapytałam wchodząc do sypialni taty, w sukience, którą wybrałam na randkę. Czarna miniówka i czarne szpilki
- Pięknie - odparł, podchodząc do mnie - ale mam coś dla ciebie - dodał
- Co?
- To - zapiął na mojej szyi obrączkę zawieszoną na łańcuszku - wcześniej należał do twojej mamy. Ja sam nosiłem tą obrączkę przez długi czas na palcu, a łańcuszek na szyi. Tamtego dnia gdy spotkałem twoją mamę, nie miałem pierścionka zaręczynowego, a chciałem jakoś się oświadczyć, więc zdjąłem obie te rzeczy i tak samo zawiesiłem na szyi Alicji
- Mama pewnie chciałaby żebyś ty to nosił
- No nie sądzę. Na jakiś czas zanim zmarła napisała do mnie list. Prosiła mnie, żebym w razie gdyby zmarła, dał ci jej jedyną pamiątkę po mnie.

Po rozmowie z tatą wyszłam na randkę z Emilem. Przynajmniej była blisko domu taty. W restauracji z hotelem. Mieliśmy tylko zjeść romantyczną kolację. I zjedliśmy. Tylko, że po którymś drinku zrobiło mi się słabo. Nie wiem co się działo później. Obudziłam się pokoju hotelowym. Czułam okropny ból w kroczu. Upewniłam się, że mam cokolwiek na sobie i ruszyłam w stronę drzwi. Spróbowałam je otworzyć. Przeraziłam się na śmierć. Zamknięte. Zaczęłam kopać z mojej torebce. Znalazłam telefon i zadzwoniłam do taty
- Diana? Gdzie jesteś? Zaczynam się martwić
- Tato boję się
- Co się stało?
- Boję się, że Emil mi coś zrobił
- Gdzie jesteś?
- Chyba w tym hotelu nad restauracją
- Czekaj, przyjadę po ciebie
- On mnie zamknął w pokoju
- Uwonię cię. Poczekaj
- Dziękuję tato
Po kilku minutach tata wpadł do pokoju. Bez słowa się w niego wtuliłam.
- Boże kochany, co on ci zrobił?
- Niewiem. Tato ja się go boję
- Już dobrze. Nie płacz. Jestem tu. Wyjdziemy tylnymi drzwiami. Później zabiorę cię do mojego szpitala. Zobaczymy co ci zrobił

Już nieodpowiedałam na jego pytania. Płakałam. Niewiem ile trwała ta droga. W końcu dotarłam do szpitala taty. Robili mi jakieś badania, aż w końcu dodzielięmy się, co Emil mi zrobił. Zgwałcił mnie. Skierowali mnie pod opiekę psychologa. Jednak to mi nie pomagało. Całymi dniami leżałam w pokoju i płakałam w poduszkę. Niechciałam widzieć nikogo po za tatą. Tylko jego widok mnie uspakajał. Tata zawsze umiał mnie uspokoić. Jednak sytuacja związana z Emilem pozostawiła mi po sposobie pamiątkę. Kilka tygodni później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Najgorsze, że na aborcję było zapóźno
- Co ja teraz zrobię?
- Poradzimy sobie
- Ale tato... Najpierw mama, potem Mary, a teraz jeszcze to
- Jestem przy tobie. Jakoś sobie poradzimy. A Emilem się nie przejmuj. Jak go dopadnę, to się nie pozbiera.
- Tato, ja się boję, że on tu wróci
- Nie wróci. To moja wina. To przeze mnie on ci to zrobił, więc ja to zakończę. Pomogę Ci przy tym dziecku. Ja zawiniłem, więc ja Ci pomogę. Jesteś moją córką, więc niemogę cię odtak wystawić. Kocham cię.
- Tato, ja to wiem, ale ja się boję, że Emil znów będzie chciał mi to zrobić
- Każę go zakmnąć
- Nawet jeśli go zamkną, to co z tobą? Masz 53 lata, a zostaniesz dziedkiem
- Bardziej się martwię o ciebie. Masz tylko 18 lat, a zostaniesz mamą
- Ja nie wyjadę z domu do końca ciąży. Nie wyjdę z terenu Nibylandii.
- Będę cię woził do mojego szpitala na badania
- Tato, jesteś kochany. Ważne, że Emil nie zabrał mi jedynej pamiątki po mamie

***

Przez kolejne miesiące tata traktował mnie jak księżniczkę. Zachowywał się jakby to było jego dziecko. Ale kiedy po 9 miesiącach, od incydentu z Emilem, urodziłam zdrowego chłopca...
- Wiesz jak nazwiesz swojego synka? - tata męczył mnie tym pytaniem od połowy ciąży
- Niespodzianka - odparłam jak zawsze i nadal czekałam aż dadzą mi moje dziecko. Kiedy wkońcu przywieźli mojego synka uśmiechnęłam się do taty
- To powiesz mi w końcu jak?
- Dostał imię po najważniejszej osobie w moim życiu
- Możesz jaśniej?
- Po swoim dziadku
- Kochana jesteś
- Ty też tato
- Jest bardzo podobny do ciebie
- Do ciebie też. W końcu jesteś jego dziadkiem
- No patrz. Gdyby nie ty, to niewiedziałabyś kto jest twoim ojcem, a mały nigdy nie poznał by dziadka
- Dziękuję tato
- Za co?
- Za to, że mnie nie wyrzuciłeś z domu, kiedy Emil... Wiesz o co chodzi
- Kochanie, przecież wiesz, że niemógł bym tego zrobić.
- Wiem
- A ja wiem, że pierwszy raz od tamtej sytuacji z Emilem się uśmiechasz
- Bo mam do kogo
- Zdążyłem się dowiedzieć kiedy ci~ wypószczą do domu
- Kiedy?
- Kiedy tylko zechcesz. Szpital jest na terenie Neverland'u więc mogą się tobą zajmować w domu. Powiedz tylko kiedy, a zabiorę cię do domu
- Możesz nawet teraz
-

To chodź - tata podstawiłmi wózek inwalidzki do łóżka. Potem pomógł mi się przesiąść. Wzięłam maleństwo na ręce i ruszyliśmy w stronę domu. Kiedy w końcu dotarliśmy tata wziął ode mnie małego i podał go swojej mamie. Potem wziął mnie na ręce i zniósł, aż do mojego pokoju. Jego mama szła za nami. Kiedy tylko tata posadził mnie na łóżku, jego mama podała mi małego.
- Wiesz co jest najsłodsze, w tej mojej córeczce? - tata zwrócił się do swojej mamy
- Że to twoja córka?

- To też, ale chodziło o to, że swojego syna nazwała po mnie
Nie słuchałam ich dalszych rozmów. Zajęłam się moim maleństwem. Nakarmiłam go. Mówi się o dzieciach "wykapany tatuś, wykapana mamusia", a mój synek to kropla w kroplę jego dziadek. No, porostu identyczny. To tak jakby Michael Jackson urodził się po raz drugi.
Bawiło mnie tylko, że tata zachowywał się jakby to on został tatą.
- Diana, może pójdziesz gdzieś na miasto z Wlencią?
- Niewiem czy to dobry pomysł
- Zobaczymy. Należy ci się trochę przyjemności po tym wszystkim co przeszłaś. Idź poradzimy sobie z małym. Żaden problem. Przecież, wiesz, że umiem zajmować się dziećmi.
- Dobra. Pójdę. Ale niechodziło mi o to, że niby nieumiesz się zająć małym. Chodzi tylko o to, że boję się Emila.
- Nic wam nie zrobi. Idziecie z moimi ochroniarzami. Będą na was uważać
- Dzięki tato

***

Następnego dnia wyszłam na miasto z Walencią. To jest siostrzenica taty. Poszłyśmy na zakupy... Same wiecie. Babskie wyście. Zakupy, kino, kosmetyczka, fryzjer. Na koniec miałyśmy iść do baru, w który pracuje koleżanka Walencii. Ale wtedy stało się to czego się bałam. Emil i jakiś jego kumpel zgarnęli mnie i Walencię. Ochroniarzy zabili, ją pobili, a mnie... Eh... Znowu skończyłam tak samo. Jak przy mgłę widziałam Walencię, która jeszcze się z nimi tłukła. W końcu coś ich spłoszyło. Niewiem co. Ale słyszałam, że Walencia z płaczem do kogoś dzwoni
- Wujku ratuj
- [...]
- Ten cały Emil znowu to zrobił
- [...]
- Wiem, że dałeś nam ochroniarzy, ale Emil i jakiś jego wspólnik ich zabili. Ratuj
- [...]
- Gdzie jesteśmy? Jakby to powiedzieć... Na tyłach tego baru gdzie pracuje Tamara
- [...]
- Dziękuję... Ale błagam szybko! Oni mogą tu wrócić
Nie minęło dużo czasu, a usłyszałam silnik motoru. Potem głos taty
- Ja zbiję tego Emila poprostu zabiję. Ja on was urządził... - słyszałam, że jest bliski płaczu. Potem chyba zadzwonił do szofera - Alex przyjedź pod bar, któregoadres dałem ci wcześniej. Weź trójkę - potem chyba się rozłączył. Nadal widziałam wszystko jak przez mgłę. Ale zdążyłam się zoriętować, że tata okrył mnie swoim płaszczem. Potem słyszałam jak podjechał jakiś samochód. Tata znowu wiął mnie na ręce i zniósł do samochodu. Czułam jak gładzi dłonią moje włosy. Słyszałam każde jego słowo. Prosił, błagał mnie, żebym nie umierała. Potem znowu wylądowałam w jego prywatnym szpitalu. Znowu ta sama diagnoza. Powtórka z rozrywki. I jedyne co miłego się stało to to, że tacie udało się sprowadzić ciało mamy. Dowiedziałam się, że jestem w kolejnej ciąży. Nie mogłam patrzeć na tatę podczas pogrzebu mamy i Mary. Był załamany... A myślałam, że już się z tym pogodził... Chciałam z nim porozmawiać o mamie, ale kiedy tylko wspomniałam jej imię, tata wybiegł z pokoju i zamknął się w łazience. Domyślałam się co chciał zrobić. Zaczęłam walić pięściami w drzwi
- Tato błagam nie! Nie rób mi tego! Proszę!
- Nie ma dla mnie życia bez Alicji! Nie ma rozumiesz?! Nie ma! - zaczęłam się go bać. Niegdy na mnie nie krzyczał. Niepoznawałam go. To nie był już ten sam Michael Jackson. Nie był sobą. Usłyszałam rumor oznaczający, że coś "ciężkiego" spadło na podłogę. Zaczęłam kopać po kieszeniach. Znalazłam jakąś monetę. Otworzyłam zamek w drzwiach. Nacisnęłam na klamkę. Zamarłam. Tata leżał nieprzytomny na podłodze. Tuż obok jego dłoni leżało puste opakowanie po lekach. Serce mi stanęło. To były silne leki nasenne. Próbowałam go obódzić. Nic. Kompletnie nic. Ostatnie co przyszło mi do głowy. Pobiegłam po mojego synka. Położyłam go na piesi taty. Podziałało. Tata uchylił oczy. Zdjęłam z niego mojego synka i położyłam z wanience dla dzieci. Pomogłam tacie usiąść. Po wielu tłumaczeniach udało mi się go namówić na próbę zwymiotowania leków. Udało się. Potem zaprowadziłam tatę do jego sypialni. Potem wróciłam po mojego synka. W tamtej chwili żałowałam, że Paris, Prince i Blanket byli u Janet, a Ross wyszła gdzieś z mamą taty. Byłam sama z tatą i moim synkiem.
- Znowu ci odbija. Znowu. Znowu chciałeś się zabić. Czemu ty mi to robisz?
- Zrozum, że moje życie już nie ma sensu
- Ma. Zostałeś dziadkiem. Proszę. Ja cię potrzebuję
- To moja wina, że Emil to zrobił. Gdybym nie namawiał cię, żebyś poszła z nim na ramkę, to nigdy by ci tego niezrobił
- Nawet tak nie mów. Zawdzięczam ci życie. Jesteś moim ojcem. Kocham cię ponad wszystko. Byłeś moją pierwszą miłością życia. Zanim się dowiedziałam, że jesteś tym kim jesteś, byłeś dla mnie jedynym wzorem idealnego mężczyzny. Teraz jesteś dla mnie wzorem idealnego ojca. A dla mojego synka jesteś jednocześnie tatą i dziadkiem. Dla mojego drugiego dziecka też będziesz. Jeśli tylko chcesz to znów mogę do ciebie mówić jak na pierwszym spotkaniu. Powiedz tylko czy chcesz, a ja znów będę do ciebie mówić tak jakbym była tylko twoją fanką.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaką pustkę czuję od tego co się ostatnio działo. Czuję się jakbym miał w sobie czarną dziórę. I to uczucie, że mnie pochłania od środka.
- Powinieneś odpocząć od wszystkiego. Spędzić kilka dni w domu. Zapomnieć o tym wszystkim. Nie wiem... Może starczyłoby gdybyś zajął się swoim wnukiem, co? Proszę nierób mi tego więcej. Ja i Mike cię teraz potrzebujemy. Bądź dobrym przykładem dla wnuka i nie odwalaj takich akcji więcej. Jesteś dla mnie jedynym wsparciem. Nie mam nikogo po za tobą. Nie jesteś dla mnie tylko tatą. Byłeś, i jesteś, dla mnie jednocześnie idolem, pierwszą miłością, ojcem, wzorem do naśladowania i wszystkim kim pozytywnym być możesz. Z nikim niejestem aż tak blisko, nikomu tak nieufam
- Diana, moje życia nie ma sensu. Alicja nieżyje, Elizabeth i Lily też. Na domiar złego zabili jeszcze księżną i Mary. Jeśli ja umrę to ten diabelny spektakl się skończy
- To, że one nie żyją, nie znaczy, że i ty masz umrzeć. Niemogę stracić ciebie. Kocham cię jak mało kogo. Proszę, Michael, tato, nie rób mi tego więcej. Zrobię wszystko, ale nie rób mi tego więcej
- Diana, serduszko moje, nie płacz. A od ciebie chcę tylko jednej rzeczy.
- Jakiej? Bo też mam do ciebie sprawę
- Chdzi o twoją ciążę
- Mi też... Tato...
- Słucham?
- Ja nie chcę tego dziecka
- Nie rozumiem
- Tato... Bo... Bo ja - rozpłakałam się jeszcze bardziej - myślałam... Czy... Nie... Ja chcę usunąć tę ciążę - przyznam bałam się reakcji taty
- Nie płacz. Rozumiem cię. Rozumiem, wiem o co ci chodzi. Ty niechciałaś tych dzieci. Rozumiem. Po tym co zrobił ci Emil zupełnie ci się nie dziwię.
- Tato błagam... Ja nie wiem co zrobić
- Ale ja wiem. Ja Ci na to pozwalam. Chcesz to pójdę z tobą. Uwież mi lub nie, ale wiem jak się czujesz
- Niby skąd?
- Była kiedyś taka kobieta w moim życiu. S*ka. Uważała się za królową. Córka Króla, jeszcze wymyśliła mi ten ślub... Jedyna wiedziała o Alicji. Traktowała mnie niezaciekawie. Zachowywała się jakby to ona rządziła
- Znam cię odkąd pamiętam. Nie należysz do facetów, co uważają się za panów swoich żon. Masz cholernie dobre serce. Czasem za dobre
- Wiem. I to jest moja największa wada
- Raczej zaletą. Wiem o kim mówisz. Jest tylko jedna kobieta w tej Hollywoodzkiej szopce, która pasuje do tego co mówisz. Lisa. Lisa Marie Presley. Córka Elvis'a. Mam rację?
- Tak. Lisa to ostatnia osoba jaką chciałem w życiu spotkać. To co z nią przeżyłem to był istny koszmar. Sama wlazła mi do łóżka. Nienawidzę jej. Dziękuję Bogu, że się uwolniłem od tej s*ki
- Mama cholernie przeżyła ślub twój i Lisy. Wtedy myślałam, że jest w tobie zakochana, jak większość fanek
- No widzisz? A prawda była inna. Ze wszystkich kobiet z jakimi byłem, naprawdę kochałem tylko trzy. Ross, Alicję i Debbie. Ale Rowe to było chwilowe zauroczenie. Zresztą znasz tą historię. Chciała mi "zprezentować" dziecko. Ślub był pomysłem mojej mamy
- Każdy to wie...

***

Następnego dnia zostawiłam synka z Ross, a tata pojechał ze mną do szpitala. Już nawet niepamiętam na czym polegał ten zabieg. Ale kilka dni później przeżyłam istny koszmar. Poszłam na spacer po Neverland z moim synkiem. Nagle usłyszałam za plecami ryk silnika motoru. Obejrzałam się. Rodzony brat jechał prosto na mnie na motorze taty. Kolejne sekundy to były dla mnie urywki. Ktoś zepchnął mnie i mojego synka z drogi motoru. Potem słyszałam tylko cholernie znajomy krzyk. Blanket najwyraźniej nic sobie niezrobił z tego co się stało. Odjechał Bóg wie gdzie. Dopiero wtedy zobaczyłam co się stało. Tata uratował mi życie. Mi i mojemu synkowi. A teraz leżał tam na wpółprzytomny i cały we własnej krwi.
- Tato! - rozpłakałam się. Ucałowałam tatę w czoło i co sił w nogach pobiegłam do jego szpitala. Wpadłam tam i dopadłam pierwszego lepszego lekarza. Przez łzy powiedziałam mu co się stało. Potem razem wróciliśmy do taty. Lekarz wezwał karetkę. Tata trafił do własnego szpitala. Siedziałam zapłakana na korytarzu. Jednocześnie badali mojego tatę i synka. Podeszła do mnie jakaś kobieta
- Diana? Co się stało? - brzmiała na miłą. Usiadła na krześle obok mnie
- Blanket...omal nie zabił mnie i mojego synka... Tata... Zepchnął nas z drogi motoru... Teraz... Nie... Ja... niewiem nawet czy przeżył - rozpłakałam się jeszcze bardziej. Kobieta przytuliła mnie do siebie. Dopiero po chwili zoriętowałam się, że ją znam. To była Tamara. Przyjaciółka Walencii. Wtedy dowiedziałam się, że i Wlencia tu wylądowała, po tamtej sytuacji na tyłach baru. Dziękowałam tacie, Bogu i lekarzom, że mojemu synkowi nic się nie stało. Czekając na jakiekolwiek informacje, o stanie zdrowia taty, odwiedziłam Walencię. Oczywiście była zdziwiona czemu tam byłam. Wyjaśniłam jej wszystko. Była w szoku. Niewiem ile czasu minęło, ale w końcu dowiedziałam się co z tatą. Przeżył. To było najważniejsze. Odzyskał przytomność. Kolejne najważniejsze. Weszłam do niego do sali.
- Tato... Jak ja się cieszę, że żyjesz
- Co z twoim synkiem?
- Nic mu niejest. Ma dziadka bohatera. Tato, uratowałeś nam życie
- Bo jesteście dla mnie najważniejsi
- Żyjesz. To jest najważniejsze. Mama nie pozwoli ci tak szybko umrzeć. Nawet niechcę pamiętać co przeżywała w 2009
- Żebyś wiedziała co ja przeżyłem w tym roku...
- Zostałeś dziadkiem, znów cudem uniknąłeś śmierci i to wielokrotnie... Mam wymieniać dalej?
- Nie ma sensu
- Czemu?
- Przez szaleństwo mojego ojca mogę już nigdy nie zatańczyć... Nawet stanąć na nogi
- O czym ty mówisz? Jak to przez szaleństwo twojego ojca?
- Od jakiegoś czasu Blanket dziwnie się zachowywał. Któregoś dnia Paris powiedziała mi o co chodziło. Mój ojciec obiecał im sporą sumę za śmierć twoją, moją, albo twojego synka. Namawiał Blanketa do szalonych rzeczy. Ostatnio nawet Emil wyznał mi, że wszystko było intrygą mojego ojca. Pamiętasz co się działo ostatnio? Wszystko było postawione, Tamara, Wlencia, Emil... Ojciec chce mi do reszty zniszczyć życie.
- Tato, sam mówiłeś, że są tu najlepsi lakarze. Napewno coś zrobią. Nie skażą cię na jakieś 30 lat na wózku.
- Narazie to mam połamane prawie wszystkie kości
- Już się tak nad sobą nieużaj. Znajdę sobie męża, to ktoś będzie musiał mnie zaprawadzić do ołtarza. I ktoś musi ze mną zatańczyć. Nie możesz się teraz poddać tato.
- Diana, za wiele razy uniknąłem śmierci. Widać, że ta przeklęta Priscilla chce mnie ściągnąć do grobu
- Żona Elvisa? Przecież ona żyje
- To konspiracja. Elvis, Priscilla, Lisa, Emil, mój ojciec i Debbie. Chcą mi zniszczyć życie. Teraz jeszcze wciągnęli to mojego syna. To nie może się dalej ciągnąć. Jeśli ja umrę to się uspokoją
- Nie możesz mnie teraz zostawić tato. Proszę, chociaż 10 lat, błagam. Niech mój syn pozna człowieka, który uratował mu życie, niech pozna swojego dziadka. Nich ma możliwość powiedzieć "mój dziadek jest najwspanialszy" proszę tato, skoro nie pozna mojej mamy, to niech pozna chociaż ciebie
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem. Jak dożyję jego ślubu to też że mną zatańczysz
- Niemusisz stawiać takiego warunku. Sama bym cię o to błagała na kolanach
- Diana, kocham cię i zawdzięczam ci życie, ale nie możemy teraz ryzykować życia twojego synka

***

Po dwóch miesiącach tata wmiarę doszedł do siebie. Ross kiedy dowiedziała się o wszystkim zabrała moje rodzeńswo "na wakacje" kalkaset kilometrów dalej. Ja zostałam. Zajęłam się tatą. Co prawda upilnowanie półrocznego dziecka i faceta po 50-tce, jednodześnie graniczy z cudem, to jakoś sobie poradziłam. Tata wkońcu zaczął odzyskiwać czucie w nogach. Dla jego dobra, zabrobiłam ochroniarzą wpószczać na posesję kogo kolwiek z rodziny Elvisa i z rodziny Debbie. Po za tym ojca taty i Ophemii też mieli nie wpószczać. Emilowi jakoś wybaczyłam. Podobał mi się. Zrozumiałam, że ojciec taty zrobi wszystko, aby się nas pozbyć. Ale miłość jaką poczułam do Emila pierwszego dnia nadal trwała. Teraz Emil nawet pomagał mi przy opiece nad tatą i synkiem... Któregoś dnia Emil przyszedł jka zwykle. Jednak zachowywał się śmiesznie. Kilka godzin później zrozumiałam dlaczego...
- Wyjdziesz za mnie? - zaskoczył mnie pytaniem, przy moim tacie
- Emil, posłuchaj. Przez to co mi zrobiłeś, przeszłam okropny szok, ale wiem dlaczego to ztobiłeś. Zakochałam się w tobie pierwszego dnia. Nie wybaczyłam sobie gdybym straciła miłość mojego życia, tylko że nie jesteś pierwszym mężczyzną, jaki zwrócił mi w głowie. Nie w tobie pierwszym się zakochałam. 17 lat mojego życia spędziłam w Polsce, nawet niewiedzą, kto jest moim ojcem. Śmiesznie, więc może zabrzmieć to co teraz powiem, ale przez wiele lat mojego życia, nim poznałam prawdę o swoim ojcu, byłam zabochana w Michaelu Jacksonie. Teraz pojawisz się ty. Podobasz mi się niemiłosiernie. Tak wyjdę za ciebie - wpiłam się w ustak chłopaka. Wiedziałam co tak naprawdę łączyło Emila z moim tatą.

Emil pochodzi z patologiczne rodziny. Ojciec alkoholik, matka wiecznie pobita. Jako 5-latek trafił razem z matką do szpitala. Tylko dzięki mojemu tacie, ojciec Emila trafił na odwyk. Tata wspiarał ich finansowo. Trzy lata temu zmarła matka Emila. Znów tata mu pomógł. Chłopak spędził te dwa lata "pod opieką" taty. Znaczy tata załatwił kogoś kro był niby siostrą matki Emila. To był jedyny ratunek dla chłopaka. Emil z braku ojca, jedyny wzorzec mężczyzny widział w moim tacie. Sama miałam dziwnie podobną historię...

***

Minęło sporo czasu. Tata wrócił do pełnej sprawności, a ja za kilka dni miałam wziąść ślub.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top