Część 4 - Busan

03.01.16: 23:36

Mam chwilę dla siebie. I siedząc tutaj samemu czuję się... idealnie.

SAM.

Bez niego. Znów.

Okłamuję się, że wszystko jest w porządku.

Powtarzam sobie, że to się nigdy nie zdarzyło, że to był żart, że... to był tylko kolejny sen.


160104 13:03 – w pociągu do Busan

Jimin, przestań wypisywać takie głupoty, proszę cię. Bo ci kiedyś zniszczę ten notatnik!

~~~

Nie powiem tego wprost, ponieważ nie jestem najlepszy w wyrażaniu uczuć, dlatego postanowiłem, że znów pożyczę sobie twój zeszycik. Nie miej mi tego za złe.

Ostatnia noc przebiła nawet grudniową galę i mój duet ze Zionem. Spodziewałem się, że będziesz wiedział co robić i nie pomyliłem się.

Proszę, odpocznij w domu... i myśl o mnie. A jak zatęsknisz to zapraszam do mnie, drzwi do mojego domu zawsze są dla ciebie otwarte. Moja mama chętnie cię pozna, a tata ucieszy się, że znów do nas przybyłeś, jak ostatnim razem z Yoongim.

Masz dzisiaj wyjątkowe miękkie włosy (TAK, właśnie je głaszczę) i wyglądasz równie przystojnie co zazwyczaj.... Dobra, bo już piszę głupoty!

~ JK



Zmierzaliśmy właśnie do naszych domów. Wytwórnia dała nam w końcu odpocząć, za co byłem im niezmiernie wdzięczny. Nie wiem czy wytrzymałbym kolejny miesiąc bez ani jednego dnia wolnego.

Szczególnie martwiłem się o mojego Taehyunga, który od pewnego czasu nie miał ochoty na nic poza snem. Niestety zarówno on, jak i Hobi hyung mieli się jeszcze dzisiaj pojawić w Star King, dlatego nie wrócili do swoich domów. Jedyne co mi pozostało to pocieszanie go poprzez wysyłanie zabawnych SMS-ów. Jak na razie moja metoda dobrze się sprawdzała, bo na selkach, które mi wysyłał wyglądał na uśmiechniętego i całkowicie zdrowego.


Po raz kolejny zrobiłem zdjęcie śpiącemu Jiminowi i podzieliłem się nim z Tae.



Od Taehyunghyung:

ㅋㅋㅋㅋㅋㅋㅋㅋㅋㅋㅋㅋ Wygląda na to, że Jimin-aaaahh-ohh-aah był na dole! ʕ•ᴥ•ʔ gratulacje, KOOKISIUSIECZKU ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Uderzyłem otwartą dłonią w czoło, a na mojej twarzy pojawił się nie tylko grymas niezadowolenia, ale i lekkiego zawstydzenia.

Mam go wyprowadzić z błędu? Nieee, bo jeszcze się za bardzo tym podjara.


Do Taehyunghyung:

Też się prześpij!


Odpisałem mu szybko, zbywając go tym lekko, po czym odłożyłem telefon na bok, ponownie skupiając się na muzyce, która płynęła z moich słuchawek.

Dziś zdecydowałem się na kolejny koreański repertuar, którym od razu podzieliłem się na Twitterze. Chciałem, żeby ARMYs również go ze mną posłuchały.

Jednak spokojny męski głos szybko zamienił się na piękny i delikatny, damski wokal.

Westchnąłem, patrząc na mojego Jimina i głaszcząc go po miękkiej czuprynie.

To była nasza piosenka.

- Something in me knew that it was real – zaśpiewałem cicho, moim mocno łamanym angielskim, przypominając sobie dzień, w którym usłyszałem to po raz pierwszy. Na początku nie przypadło mi do gustu. Ba, nawet nie miałem ochoty tego słuchać, jednak Taehyung uświadomił mnie, że Jimin kiedyś mu ją puszczał i bardzo zachwalał, wspominając przy tym o mnie. A kiedy poskładałem wszystkie fakty do kupy, stwierdziłem, że to może mieć jakiś związek z tekstem tej piosenki.

To dla niego był ten cover. Nie chciał normalnego prezentu na święta, dlatego dostał właśnie taki. Oczywiście nie powiedziałem mu tego wprost, ale jako pierwszemu dałem do posłuchania. Mam nadzieję, że zrozumiał aluzję.

Westchnąłem na koniec moich rozmyślań, powoli odpływając w krainę snów. Moja ręka zsunęła się z ciepłej głowy chłopaka i wylądowała na miękkim siedzeniu. W końcu mogłem sobie pozwolić na krótką drzemkę.


***


Ostatecznie wybraliśmy się na obiad do domu Jimina, ponieważ moi rodzicie byli jeszcze w pracy, a nie chciałem wracać do pustego mieszkania.

Ze stacji odebrał nas tata rudowłosego, komentując od razu jego jaskrawą czuprynę, co chłopak zignorował. Oboje byliśmy zbyt zmęczeni na jakiekolwiek dyskusje. Chcieliśmy po prostu jak najszybciej znaleźć się pod dachem i zjeść coś ciepłego.

Park Hyunjun rozumiał nasze wyczerpanie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne, dlatego przez całą drogę do Sahy – dzielnicy, w której znajdował się dom państwa Park – milczeliśmy. Dopiero po przybyciu na miejsce zaczęliśmy rozmowę. Tata Jimina pytał nas o ostatnie występy w programie, wywiady i ogólne wrażenia. W większości starałem się odpowiadać zgodnie z prawdą, chociaż wątki typu łapanie Taehyunga za tyłek, czy obejmowanie Jimina od tyłu zostawiłem dla siebie i naszych fanów. Nie sądzę, żeby mężczyzna aż tak dobrze śledził nasze poczynania, dlatego nie było z tym problemu.

Po szybkim zjedzeniu posiłku udaliśmy się z rudowłosym do jego pokoju, jednak w połowie drogi, Jimin zatrzymał mnie i spojrzał głęboko w oczy.

- Masz niczego nie komentować, Jeonggukie – ostrzegł, po czym dał mi krótkiego całusa w usta.

Zamarłem na sekundę. Jego wargi były dla mnie niedostępne od samego rana, dlatego zaskoczył mnie tą akcją i to bardzo.

Otrząsnąłem się dopiero po chwili, ruszając już za nim i chętnie przekraczając próg jego pokoju. Nie różnił się zbytnio od mojego. Był całkiem zwyczajny, dlatego uśmiechnął się ciepło do starszego i zająłem miejsce w jednym z foteli, wyjmując z kieszeni telefon, by nie przeszkadzać mu w rozpakowywaniu.

- Pamiętasz? – zapytałem, włączając jedną z naszych piosenek, na co Jimin uśmiechnął się, klęcząc już przed walizką.

- Jak mógłbym nie pamiętać, Jungkookie. – Chłopak zwrócił głowę w moją stronę, wywiercają dziurę swoim spojrzeniem. – Zaśpiewaj mi jeszcze raz – poprosił i chociaż byłem naprawdę zmęczony i nie miałem na to kompletnie ochoty, to widząc jego wzrok, pełen miłości i oddania, zamknąłem oczy i zacząłem śpiewać „Fools", tylko dla niego.

Taka wersja znacznie różniła się od tych scenicznych. Mogłem oddać się w pełni muzyce i pozwolić jej na wypływanie każdego słowa z moich ust w odpowiednim tonie, zachwycając tym wszystkich słuchaczy, a tym razem tylko mojego ukochanego.

Pod koniec piosenki Jimin znalazł się przy mnie niebezpiecznie blisko. Poczułem jego dotyk na moim policzku, dlatego w sekundzie otworzyłem oczy, by zobaczyć czy nie zamierza zrobić czegoś naprawdę lekkomyślnego. Niestety nie myliłem się, a kiedy jego twarz znalazła się zaledwie trzy centymetry od mojej, ktoś zapukał do drzwi. Chłopak szybko się otrząsnął, chwycił mój telefon i usiadł z powrotem na podłodze.

Dzięki ci boże.

- Taaak? – zapytał pukającego jak gdyby nigdy nic, kiedy ja odetchnąłem z ulgą, ponieważ nie wiem czy zdołałbym znieść ten pocałunek.

Do pokoju wszedł tata starszego, uśmiechając się do nas ciepło.

- Przepraszam, że wam przeszkadzam, po prostu tak ładnie śpiewałeś, Jeongguk... – Mężczyzna spojrzał na mnie, robiąc krok w stronę fotela, który obecnie zajmowałem.

Wstałem automatycznie, kłaniając się i dziękując. Starszy uścisnął moją dłoń, prosząc o kolejną piosenkę. Czułem się nieco niezręcznie, jednak chętnie na to przystałem – przecież nie mogłem odmówić tacie Jimina – wybierając tym razem jakiś koreański repertuar. Jeszcze nigdy nie śpiewałem dla nikogo indywidualnie, nie licząc jakichś początkowych przesłuchań i ćwiczeń w wytwórni i oczywiście Jimina, albo Tae, jednak obcych nie raczyłem swoim głosem.

Zamknąłem oczy, biorąc oddech i zaczynając „Yanghwa Bridge".

Dziwnie się czułem nie słysząc pisków i radości fanek. Nie powiem, ta cisza była niezwykle komfortowa, acz zarazem nietypowa. W połowie piosenki zapomniałem się na chwilę, chcąc zafundować jakiś fanserwis, na szczęście w porę się opamiętałem widząc przede mną uśmiechniętą twarz pana Parka. W celu ukrycia mrugnięcia okiem, przetarłem je, udając, że nie miałem zamiaru podrywać nikogo w tym pokoju. Szczególnie taty Jimina.

Zadowolenie wymalowane na ich twarzach nader mnie uradowało.

- Wow, Jungkook, masz naprawdę dobry głos. – Wypłynęło z ust pana Hyunjuna, tuż po skończeniu piosenki. – Nigdy nie słyszałem lepszego wokalu, naprawdę – wyznał, a ja cicho zachichotałem, zerkając ukradkiem na rudowłosego, który już gotował się ze złości.

- Ej! – Oburzył się w końcu, przez co mój śmiech przybrał na sile.

Mężczyzna mi zawtórował, dlatego mój złośnik załamał się jeszcze bardziej.

- Rozumiem, żeby Jeongguk się ze mnie śmiał, ale TY TATO? – Mówiąc to, skrzyżował ręce na klatce piersiowej, udając obrażonego.

- Ah, chłopcy, chłopcy... Co wy na to żebyśmy wybrali się razem do kina? – Zmienił temat, głaszcząc Jimina po jego czuprynie.

- Dobry pomysł, tato! – Chłopak od razu się rozchmurzył. – Poznasz lepiej Kooka, przekonasz się do niego, pokochasz go... i może kiedyś udzielisz nam błogosławieństwa! – zażartował, poruszając znacząco brwiami i patrząc w moją stronę.

O MÓJ BOŻE. Zabije go za to, no po prostu zabije.

Odpowiedziałem mu tylko morderczym spojrzeniem, pukając się w czoło.

- Hahaha. Tak, Jiminnie, udzielę, udzielę.

Mężczyzna najwyraźniej był przyzwyczajony do czerstwych żartów rudowłosego, ponieważ nijak się tym nie przejął. Ewentualnie wiedział o jego orientacji, choć akurat to wydawało się mało prawdopodobne.

- Dobrze, to ja już wam nie przeszkadzam. Pójdę zamówić bilety. Pojedziemy za godzinę... odpocznijcie w tym czasie – powiedział jeszcze, zanim opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie samego z tym krasnoludem.

- Jimin hyung! – Naskoczyłem na niego od razu, zabierając mu swój telefon i pstrykając go palcem w czoło.

On jest głupi... czy głupi? Bo ja czasem nie wiem.

- Jungkookie, nie gniewaj się, przecież to był tylko niewinny żarcik. – Zaczął się tłumaczyć, wstając i próbując mnie przytulić.

Od razu go odepchnąłem, obrzucając morderczym spojrzeniem.

- Twój wzrost to niewinny żarcik! – odpowiedziałem mu, przesuwając go na bok i kierując się w stronę swojej walizki.

Chyba trochę przesadziłem, jednak teraz miałem to gdzieś.

- Kookieee, kochanie mojeee...

Zaraz poczułem ręce oplatające mnie w pasie.

Westchnąłem, kładąc swoje dłonie na tych jego. Przez ostatnie kilka dni zbyt wiele się zmieniło, już nie potrafiłem się na niego gniewać. Zresztą, to ja go teraz obraziłem i to ja powinienem go teraz przeprosić.

- Przepraszam, chyba mam okres – rzuciłem żartem na poziomie Parka, bo nie dość, że niski, to jeszcze suchy.

Na szczęście zadziałał na niego tak jak sobie tego życzyłem. Chłopak zachichotał, całując mnie w szyję.

Prymitywne stworzenie.

Uśmiechnąłem się mimowolnie.

- Noo... i takiego dziesięcioletniego śmieszka to ja lubię.

Miałem ochotę znów uderzyć otwartą ręką w czoło, tak jak w pociągu, jednak po raz pierwszy powstrzymałem się przed czymkolwiek. W końcu teraz był dla mnie kimś więcej niż kolegą z zespołu. Był dla mnie jak bułka dla masła, jak Jin dla Namjoona, jak Taehyung dla swojej ręki.

- Wiedziałem, że ten żart cię zadowoli.

Kucnąłem przy swoim bagażu, a chłopak zajął się sobą. Musiałem wyciągnąć cieplejszą kurtkę, bo na dworze było aż minus piętnaście stopni.

Niefortunnie, wykonując ową czynność, z mojej walizki wypadła butelka, którą dostałem od fanki na ostatnim fansignie. Już chciałem ją schować z powrotem, kiedy pochwycił ją starszy, uśmiechając się do siebie.

- Chcesz spróbować, Kookie? – zapytał, oglądając butelkę ze wszystkich stron i macając się po brodzie. – Będziesz mógł w końcu pochwalić się fanom, że próbowałeś alkoholu. No i manager hyung ucieszy się z kolejnego prawdziwego faceta w BTS. – Trafnie zauważył. Pokazałem mu kciuka uniesionego w górę, ignorując jego ostatnie zdanie. Znów – nie chciałem się kłócić. Zresztą, nigdy nie piłem, a Jimin wydawał się do tego najodpowiedniejszym kompanem.

- Ale w razie czego... masz mnie ratować. Obiecaj – poprosiłem, obawiając się o moją słabą głowę oraz brak jakichkolwiek przygód z alkoholem. Chłopak chętnie na to przystał, kiwając głową, po czym podbiegł do mnie, łapiąc za rękę i wyciągając na balkon. Na ten mróz!

- Dlaczego... tu-tu-tutaj? – Zaszczękałem, obejmując się rękoma.

Rudowłosy od razu znalazł się blisko mnie, zastępując moje ręce swoimi.

- Przepraszam, Jungkookie, zapomniałem jakie masz delikatne ciałko. – Mówiąc to, zdjął z siebie bluzę i zarzucił ją na moje ramiona.

- Hy-y-ung, przecież za-zamarzniesz. – Zmartwiłem się, poprawiając nową warstwę odzieży na sobie.

Chłopak był niestety innego zdania. Zaśmiał się cicho, uśmiechając po tym ciepło i czochrając moje włosy.

- Zapomniałeś o jednym. Jestem tak gorący, że nie potrzebuję dodatkowych ubrań. Jedna koszulka wystarczy – rzucił kolejnym suchym żartem, na co pokręciłem głową z uśmiechem. – Trzymaj, będzie ci cieplej. – Chłopak wręczył mi kolorową buteleczkę z przezroczystą cieczą.

Przełknąłem głośno ślinę, odkręcając ją powoli.

- To nie jest słodkie, prawda? – zapytałem z nadzieją, że jednak usłyszę twierdzącą odpowiedź.

- Nie. – Chłopak zaśmiał się, zapewne z mojego przerażonego spojrzenia. – Ale nie bój się... to cię nie zabije. Może nawet będziesz dla mnie bardziej przystępny.

Starszy zaśmiał się diabolicznie, przez co byłem do tego jeszcze gorzej nastawiony, acz nie mogłem się teraz wymigać.

- No dobrze. W końcu wszystkiego trzeba w życiu spróbować. – Przełamałem się, biorąc jednego łyka. Momentalnie poczułem jakby przez moje gardło przeleciało stado rozwścieczonych os, raniących mnie niezwykle dotkliwie.

- Łeeee! Ohyda. Nie chcę tego. – W jednej chwili odsunąłem od siebie butelkę, lecz Jimin nie pozwolił mi tak łatwo się poddać.

- Kook, pij, bo nie będziesz się miał czym pochwalić naszym Armys... – To zawsze działało na mnie motywująco, dlatego powoli zacząłem się przekonywać.

Podsunął mi pod nos moją rękę, trzymającą ową substancję.

- O nie, nie, nie, teraz twoja kolej. Nie dam się tak łatwo. – Wycwaniłem się, ponownie to od siebie odsuwając.

Byłem tak przejęty całą akcją, że aż zapomniałem o mrozie i moich zamarzających właśnie stopach. Na szczęście.

- W łóżku też mi się tak łatwo nie dasz? – zażartował, chętnie pijąc owy alkohol.

Palnąłem go w tył głowy za kolejny chamski komentarz, przez co uderzył zębami w butelkę, robiąc przy tym przezabawną minę.

- Kookie, uważaj trochę. – Oburzył się nieco, lecz szybko dołączył do mojego chichotu.

- Daj to. – Zabrałem mu tę wódkę, postanawiając w końcu odpowiednio się za to zabrać.

Wziąłem kilka wielkich haustów, ignorując odruch wymiotny, co nieraz praktykowałem na scenie, dlatego poszło jak z płatka. Jimin patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi ustami, zapewne niedowierzając, że mogłem aż tak się poświęcić.

Momentalnie poczułem pieczenie w żołądku, a przed oczami zrobiło mi się ciemno.

- Jeongguk, zabije cię. – Rudowłosy złapał mnie w ostatniej chwili, podtrzymując w pasie. – Dlaczego to zrobiłeś? Nie kazałem ci pić tego aż tak dużo... i to na raz. – Chłopak zmartwił się, zabierając mi butelkę i oglądając uważnie moją reakcję.

- Kazałeś... to... wypiłem – wydusiłem z siebie, kaszląc lekko i przytrzymując się barierki.

Chyba trochę alkoholu wylądowało w moim płucach. I choć nigdy nie byłem asem z biologii, to po reakcji mojego organizmu łatwo mogłem stwierdzić, iż zachowałem się lekkomyślnie, doprowadzając do stanu, w którym całe wnętrze mojego ciała płonęło – i to nie z powodu Jimina!

- Cholera, Kookie, czasem jesteś głupszy od Tae. – Chłopak pokręcił głową, przyciągając mnie bardziej do siebie, przez co wpadłem – o dziwo chętnie – w jego ramiona. Po raz pierwszy nie było mi głupio, że ktoś mógł nas zauważyć, nawet gdyby rodzice Parka nas teraz nakryli, to zapewne nic bym sobie z tego nie robił.

- Ja już to dokończę, a ty wracaj do pokoju, bo się przeziębisz... a na choroby to my czasu nie mamy. – Mówiąc to, klepnął mnie w tyłek, ponaglając. Chętnie przystałem na jego propozycję, wchodząc z powrotem do komnaty Jimina.

Zaśmiałem się pod nosem sam do siebie. Aż miałem po tym wszystkim ochotę potańczyć!

Podszedłem do walizki i walnąłem się na podłogę przed nią.

- Ups. – Zachichotałem, czując jak mój tyłek piecze od nagłego i bolesnego spotkania z twardymi panelami. – Kugi, kugi, spokojnie, Coookiee, pomyśl. Brałeś laptopa? Czy nie brałeś? – Chwilę się zastanowiłem, pukając w czoło, co by pobudzić swój mózg i nakłonić go do współpracy. – BRAŁEŚ! – wykrzyknąłem uradowany, klaskając delikatnie w dłonie i robiąc przy tym uroczy, wyćwiczony wyraz twarzy. A tuż po owym, chwilowym przypływie radości, odsunąłem suwak walizki, szukając sprzętu.

Mój srebrny skarbek leżał dobrze schowany, między ubraniami, co by się nie uszkodził podczas podróży. Wyciągnąłem go z futerału i szybko odpaliłem. Wklepałem hasło, którym były przypadkowe litery i liczby, po czym wszedłem w ekspresowym tempie w Melony i załączyłem sobie AOA. Ponownie zaklaskałem, wstając od razu z podłogi i wsłuchując się w pierwszą piosenkę, którą było „Heart Attack".

Zaśmiałem się, ponieważ akurat ten układ znałem od początku do końca, od końca do początku i nawet z Random Play Dance dałbym sobie radę, dlatego nie zwlekając dłużej zacząłem tańczyć, uwodząc swoimi ruchami i spojrzeniem wszystkie meble w pokoju Jimina. Uwielbiałem to, brakowało mi jedynie pisku fanek, szczególnie podczas seksownego wicia się po podłodze i podwijania koszulki do góry. Miałem ochotę dołączyć również z wokalem, acz nie chciałem ryzykować ponownego przyciągnięcia pana Parka.

- Twój delikatny głos, zakochałem się w nim. A obserwowanie twoich pięknych dłoni, sprawia, że drżę. – Jednak Jimin miał inne plany, przyłączając się do mnie zarówno z tańcem, jak i ze śpiewem jakoś w połowie piosenki.

Uśmiechnąłem się, harmonizując po chwili z jego głosem i wywijając dalej do moich seksownych dziewczynek.

Spędzaliśmy w ten sposób większość wspólnych chwil. Zawsze kiedy Chim lub Hobi hyung mieli gorszy dzień, uczyliśmy się układu jednego z girlsbandów, dzięki czemu mieliśmy się czym pochwalić w wywiadach, czy też programach rozrywkowych.

Niestety Jimin podczas takich wypadów do sali ćwiczeń nie umiał trzymać rąk przy sobie, przez co w ostatnim czasie nasze spotkania ograniczyły się do minimum. Zdążyłem już zapomnieć jak owe wspólne tańce były przyjemne i różniące się od zwykłych ćwiczeń z całym zespołem. Mogłem się w końcu powygłupiać, pośmiać i nieco odstresować.

Kiedy piosenka się skończyła, rudowłosy przybił mi piątkę, po czym dopadł od razu do mojego laptopa, uśmiechając się do mnie zadziornie.

- Co ty kombinujesz? – zapytałem, choć język troszeczkę mi się plątał. Zignorowałem to, zaglądając mu przez ramię.

- Zaraz się dowiesz. – Zasłonił ekran ręką, robiąc z tego jakąś wielką tajemnicę. I kto tu był dzieckiem?

- Jiminnn... nie pisz nigdzie żadnych głupot, ani nie usuwaj mi plików... i nie, nie możesz ustawić mi tapety ze swoim zdjęciem – ostrzegłem, po raz enty.

Jednak czułem się zbyt lekko i beztrosko, żeby się tym przejmować, dlatego po prostu bujałem się delikatnie na boki, patrząc sobie w sufit, a szeroki uśmiech nie znikał z mojej twarzy.

To tak czuł się człowiek po alkoholu? Przecież to było nawet lepsze od szaszłyków jagnięcych.

Na jego wspomnienie, uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, kładąc ręce na moje rozgrzane policzki.

Ahh, co ja bym dał za takiego pysznego szaszłyczka.

Rozmarzyłem się.

- Jungkookie, będziesz Hyuną. – Usłyszałem z ust Jimina, który wyrwał mnie z moich rozmyślań. Najwyraźniej wstał już od laptopa, podchodząc do mnie i obejmując od tyłu.

- Hyu-?

- Raz, dwa, trzy i... - Chłopak nie dał mi dokończyć pytania, ponieważ rozpoczęły się już pierwsze dźwięki...

„Troublemaker"?

- Jimin, ale ja ni-

- Nie kłam. – Znów mi przerwał. – Widziałem jak tańczyłeś to kiedyś z Taehyungiem. Teraz moja kolej – dodał z lekkim wyrzutem.

Miałem go za to przepraszać? Po prostu się wygłupialiśmy, a Tae w przeciwieństwie do Jimina, nie maca mnie i nie próbuje całować w miejscach publicznych.

Olałem to, skupiając się na swojej części. Bycie kobietą zawsze dobrze mi wychodziło, lecz duet z rudowłosym może być nieco kłopotliwą sprawą. Szczególnie od kiedy jesteśmy tak jakby razem.

Jako, iż przez swoją konwersację ominęliśmy pierwsze kilka sekund piosenki, Jimin przeszedł już do części śpiewanej, a ja zwinnie usunąłem się na bok, zmieniając swoje spojrzenie na to typowe, sceniczne, seksowne, przez co mój tytułowy „Troublemaker" uśmiechnął się zalotnie, puszczając mi oczko i szybko do mnie powracając.

Przejechałem ręką po jego klatce piersiowej, zaczynając swoją część wokalną, a zaraz po tym nastąpił najlepszy segment układu, czyli zmysłowe zsunięcie się plecami przez jego tors i krocze.

Jimin chyba się mocno powstrzymywał, żeby mnie nie złapać i nie rzucić po prostu na swoje łóżko, bo minę miał po tym coś nieciekawą. Oczywiście chętnie bym owy scenariusz spełnił, acz nie w tych okolicznościach i na pewno nie w sytuacji kiedy mam możliwość poćwiczyć taniec i śpiew.

Na szczęście kilka następnych ruchów wykonywaliśmy solo, dopiero po czwartym, chłopak złapał mnie za biodro, a ja położyłem mu rękę na szyi. Jednak to były ułamki sekund, bo zaraz czekały nas kolejne partie, przy których żaden nie chciał popełnić błędu, dlatego nie skupialiśmy się aż tak bardzo na swoich kusząco poruszających się ciałach.

Oczywiście nie trwało to długo, bo do pierwszego „Troublemaker" w refrenie, kiedy to Jimin miał okazję obmacać mój tyłek, przez co zgubił rytm, a ja sprytnie to wykorzystałem, przejeżdżając ręką po całym jego ciele, specjalnie kończąc na jego kroczu i szybko uciekając.

Chłopak wydał z siebie cichy jęk, przemieszany z bólem i podnieceniem. To drugie łatwo mogłem wyczuć, przez co rudowłosy po raz kolejny podłechtał moje ego. Nie wiedziałem, że ja też potrafię aż tak na niego działać.

Jimin stał jeszcze chwilę, po prostu się we mnie wpatrując i zastanawiając nad czymś mocno.

Czyżby zapomniał, że to tylko taniec?

Oblizałem dolną wargę, czekając na swoją część, a kiedy ta nadeszła, zaraz ponownie się przy nim znalazłem, śpiewając i wijąc się seksownie tuż pod jego nosem. Chłopak rozchylił lekko wargi, będąc kompletnie zahipnotyzowanym. Obstawiam, że alkohol działał na niego w taki właśnie sposób. Nie mógł się pozbierać do kupy po zobaczeniu chociaż jednej erotycznej, acz nadal niewinnej scenki.

Nie przerywałem tańca nawet na sekundę, dalej ocierając się o niego i kusząc każdym możliwym sposobem. Powiem jedno – spodnie Parka znosiły ową sytuację wręcz tragicznie, dlatego złapałem go za rękę i pociągnąłem w stronę łóżka, sadzając go na nim, ponieważ nie mogłem już patrzeć na jego cierpienia. Cóż, chciałem mu po prostu zgotować całkowite piekło.

Jimin czekał grzecznie na rozwój sytuacji, a ja postanowiłem zmienić piosenkę, skoro to miało być moje solo. Ówcześnie zamknąłem drzwi na klucz, bo jednak nie chciałem ryzykować, że tata rudowłosego nas na czymkolwiek przyłapie. Nasza kariera zapewne byłaby wtedy skończona.

Szybko powróciłem do laptopa, odpalając następną piosenkę. Tuż po tym, w sekundzie znalazłem się naprzeciwko chłopaka, przybierając odpowiednią pozę. Nie mieliśmy dużo czasu, a ja chciałem się pochwalić pewnymi umiejętnościami, o których mój Jiminnie nie miał pojęcia.

Spojrzałem na niego kuszącym wzrokiem, kiedy poleciały pierwsze dźwięki „Paradise Lost".

Rudowłosy po raz kolejny otworzył szeroko oczy, oddychając głęboko i pożerając mnie spojrzeniem. Już nie zwracałem na niego uwagi, skupiając się na układzie, którego uczyłem się kiedyś będąc bardzo zdesperowanym.

Krok do tyłu, wymach biodrami, ręce na podbrzusze, spojrzenie w stronę Jimina, prawa ręka do góry, lewa zjeżdża po prawej, nie zapominaj o spojrzeniu. Płynnie schodzimy na dół, ruch tyłkiem, mały obrocik iiii wijemy się na podłodze. Kusimy, kusimy, kusimy, patrzymy na Jimina, którego dusza już dawno opuściła ciało.

Powstrzymałem uśmiech, który chciał mi wtargnąć nieproszony. To nie był tego typu występ, musiałem się pod tym względem kontrolować. I do połowy piosenki wszystko szło jak z płatka, dopóki nie postanowiłem nieco urozmaicić występu, powoli zdejmując koszulkę i rzucając nią w stronę chłopaka.

Jimin był we mnie zbyt wpatrzony, żeby taką akcję od razu zarejestrować, dlatego T-shirt pacnął go w głowę i upadł obok niego. Rudowłosy zaraz go pochwycił, ściskając mocno i dalej cierpliwie oglądając mój występ.

Zafundowałem mu jeszcze malutką akcję z językiem – której nauczył mnie niedawno Tae – przejeżdżając dodatkowo ręką po swoim torsie. Już nie męcząc go dłużej, zbliżyłem się do łóżka, podchodząc do starszego i patrząc sobie z góry.

Park Jimin na dole, to takie... podniecające.

Położyłem rękę na jego klatce piersiowej, wpatrując się w jego szeroko otwarte oczy.

Chyba nie miał pojęcia na co mnie stać. Lata w tym zawodzie i wrodzona perwersja, robią swoje. Poza tym takiej mojej strony jeszcze nigdy nikomu nie odważyłem się pokazać, może czasami Tae, lecz tylko w żartach. Zresztą po co ja rzeźbię to ciało, kiedy nie mogę go nikomu pokazać? Teraz miałem ku temu idealną okazję.

Popchnąłem go w końcu do tyłu, przez co wylądował na łóżku, a ja tuż nad nim, siadając okrakiem.

Jimin wciągnął powietrze ze świstem, dotykając mojego rozżarzonego przez alkohol i wysiłek fizyczny ciała.

- Oppa – wyszeptał, lekko zachrypniętym głosem, chyba specjalnie używając takiego zwrotu, aby odpłacić się za to wszystko... ewentualnie uraczyć mnie miłą fantazją. – Nie wiedziałem, że potrafisz takie rzeczy... ten układ... ten taniec... ten język... taki Jungkook istniał jedynie w moich cudownych, erotycznych snach. I tak, masz to robić częściej! I zawsze! I tylko mnie! A teraz chodź tutaj! – Kończąc swój monolog, przyciągnął mnie do siebie, wpijając się w moje usta. Smakował alkoholem, jednak kompletnie mi to nie przeszkadzało. Teraz liczył się tylko dotyk, tylko nasze ciepło i nasze ciała. Wszystko szło w dobrym kierunku, jednak nie dane nam było jakkolwiek skończyć naszej zabawy, bo zaraz usłyszeliśmy głos pana Parka dochodzący z dołu.

- Chłopcy, czekam na was w samochodzie!

I już musieliśmy się zbierać.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top