Część 28 - Back in time

Tonę w tęsknocie, która zwiększa się z upływem dni,

Czy mógłbym proszę cofnąć czas?

Gdybyś tylko przytulił mnie tak jak kiedyś,

Wtedy znów byłbym szczęśliwy.


***


Długo nie mogłem zasnąć. Nawet Yu, przytulający mnie do swojego torsu, nie był w stanie wyrzucić Parka z mojej głowy. Potrzebowałem teraz innych ramion, innego ciała, innego tak dobrze mi znanego zapachu.

Nawet nie wiedziałem kiedy z moich oczu popłynęły pierwsze łzy. Czułem, jakby ktoś wyrwał mi serce i próbował włożyć je z powrotem, jednak nie potrafił dopasować go kształtem do pozostawionej dziury w moim ciele. Miałem tylko nadzieję, że mój cichy szloch nie obudzi przytulającego mnie chłopaka. Nie wiedziałem nawet jak mógłbym się wytłumaczyć z tych łez.

Ahh, Jeongguk, miałeś już nie ryczeć.

Zganiłem się w myślach, wycierając delikatnie twarz ręką. Niestety, te myśli nijak mi nie pomogły. Przez resztę nocy rozważałem wszelkie scenariusze, które pomogłyby mi powrócić do Jimina. Uwzględniłem w nich nawet pomoc Tae, jednak kiedy zaczęło wstawać słońce i usłyszałem pierwszych domowników, udających się do łazienki, czy też kuchni, postanowiłem w końcu się zdrzemnąć, chociażby te pół godziny, bo za tyle miał zamiar wstać Yugyeom, aby zdążyć na poranny pociąg do Seulu.

Nawet podczas tych trzydziestu minut, miałem sny związane z rudowłosym chłopakiem, spędzającym ze mną czas w Busan. Obudziłem się dopiero kiedy poczułem czyjeś usta na swoich.

- Hmmm? – wymruczałem tylko, naprawdę nie mając ochoty wstawać i chcąc dalej spacerować po plaży, z moim sennym wyobrażeniem Parka, jako idealnego partnera, który nigdy nie zostawił mnie dla Yoongiego i był przy mnie w każdym momencie.

- Jeonggukie, wiesz że bardzo chętnie zostałbym w tym łóżku cały poranek, a później znowu zabrał na spacer po twoim pięknym mieście... Jednak czeka mnie ta sesja za kilka godzin, dlatego wstań już, proszę.

Szept Yugyeoma, docierał do mnie przez jakieś warstwy podświadomości, jednak nie rozumiałem co on robi na plaży ze mną i Jiminem.

- To miała być nasza randka, idź sobie – odpowiedziałem tylko, odganiając się od jego ust i starając przewrócić na drugi bok.

Chłopak zachichotał, zaraz łapiąc mnie w pasie i przyciągając do siebie. Nie sądziłem, że zacznie całować moją szyję, a jedna z jego dłoni wsunie się za materiał mojej bielizny, masując moją, już i tak pobudzoną męskość, zapewne przez niektóre, jednoznaczne sceny w moim śnie.

- Yu... ktoś może wejść – powiedziałem, przypominając sobie o moich rodzicach wraz z bratem, którzy mogą zapomnieć o obecności Kima. Choć mimo wszystko nie potrafiłem powstrzymać jęków wylatujących spomiędzy moich warg.

- W takim razie dokończymy to pod prysznicem – oznajmił mi chłopak, wysuwając powoli rękę z bokserek i zaraz łapiąc mnie pod kolanami oraz plecami, po czym podniósł mnie bez większego problemu, kierując się już do łazienki. Chciałem zaprotestować, poprosić aby mnie postawił, jednak jego uroczy śmiech skutecznie mi w tym przeszkodził. Uchyliłem jedno oko, kładąc dłoń na jego policzku i dając mu pojedynczego całusa w podbródek. Powinienem zacząć się do niego przyzwyczajać, wyrzucając w końcu Parka z mojej głowy. Yu zasługiwał na to, zasługiwał na prawdziwą miłość, którą kiedyś chciałem mu dać.

Ah, gdyby to tylko było takie łatwe...

Chłopak zamknął za nami drzwi, stawiając mnie ostrożnie na podłodze i zaraz kierując pod ten prysznic. Pozwoliłem mu rozebrać mnie do końca i rozbudzić nieco chłodną wodą.

- Nie będziemy się długo widzieć... mogę ci skraść ostatniego całusa? – zapytał, przytulając mnie od tyłu i umieszczając ręce na moich dłoniach, przyklejonych do torsu. Jego słowa wywołały na mojej twarzy uśmiech. Normalny chłopak zapewne zażądałby seksu na pożegnanie, albo sam już dawno coś zainicjował, kiedy Yu liczył najwyraźniej na pocałunek i wspólny prysznic.

- Chyba zaciągnąłeś mnie tutaj w innym celu – przypomniałem mu, odchylając lekko głowę, aby móc spojrzeć w jego oczy.

- Oczywiście, że mam ochotę na seks z moim pięknym chłopakiem, jednak nie zrobię niczego bez jego zgody i wcześniejszego wyrażenia chęci – oznajmił, również posyłając mi uśmiech i czekając aż jakkolwiek na to zareaguję.

Już nic nie odpowiedziałem, po prostu złączając nasze wargi i oddając się tej przyjemności. Jednak na nic poza pocałunkiem nie pozwoliłem. Nie potrafiłbym uprawiać z nim seksu, gdy po głowie znów krążyły mi myśli związane z Jiminem. Yu nie narzekał, będąc zadowolony z tego co mu dałem. A po wspólnym prysznicu, sprezentowaniu Kimowi jakiegoś czystego ubrania, i ostatnim pocałunku, w końcu opuściliśmy mój pokój, schodząc powoli do kuchni. Liczyłem, że rodzice udali się już do pracy, a Junghyun jeszcze śpi, jednak trochę się zawiodłem, widząc całą trójkę w jadalni przy stole.

- Mój brat o nas wie. Przed rodzicami wolałbym to utrzymać w sekrecie – wyszeptałem do Yu, zanim przekroczyliśmy próg pomieszczenia.

Chłopak kiwnął tylko głową na potwierdzenie, zaraz się kłaniając i witając. Kiedy uścisnął dłoń Junghyuna, chłopak uśmiechnął się promieniście, dzięki czemu nieco mi ulżyło. Starszy słyszał o Yu same pozytywne rzeczy, dlatego nie mógł inaczej zareagować, jednak ta nutka niepewności zawsze się pojawiała.

Niestety nie mogłem powiedzieć tego samego o moim tacie, który skinął niechętnie głową, marszcząc brwi i nie odzywając się słowem. Na szczęście sytuację uratowała moja rodzicielka, która wstała od stołu, prawie rzucając się na Kima i zamykając go w szczelnym uścisku. Byłem przekonany, że nawet gdybym przyprowadził staruszkę, przedstawiając ją jako moją dziewczynę, mama zaakceptowałaby moją decyzję, nie widząc żadnego problemu w przyjęciu jej do rodziny.

- Siadajcie, jedzcie kochani, bo wyglądacie na wychudzonych. Szczególnie ty, synku. – Mówiąc to, kobieta odsunęła nam krzesła, zmuszając do zajęcia miejsca przy stole i zaraz do nas dołączając. Wiedziałem, że jeśli niczego nie ruszę, zostanę zrugany zarówno przez mamę, jak i brata oraz Yu, dlatego brałem sobie małe porcje, grzebiąc w nich i udając, że cokolwiek z tego konsumuję.

Jako idole byliśmy przyzwyczajeni do rozmowy nawet podczas śniadań, dlatego poruszyłem z Kimem temat naszych comebacków, jednak na tyle cicho, by nie przeszkadzać reszcie rodziny. Wątek ten skutecznie odwrócił uwagę mojego chłopaka od prawie pustego talerza i bezcelowego manewrowania pałeczkami.

- To może zdradzicie mi jak długo jesteście razem? – Pytanie, które padło z ust taty, kiedy Yu w żartach pogłaskał mnie po policzku, zmroziło mi krew w żyłach. Od razu spuściłem wzrok, nie będąc w stanie wydusić z siebie choćby słowa.

Skąd wiedział? Junghyun mu powiedział? Widział coś? Słyszał jakąś rozmowę? Może byłem wczoraj trochę za głośno podczas tego prysznica?

- Beomsoo, nie teraz – upomniała go mama, chyba chcąc nas uratować.

- Niecały miesiąc, proszę pana – oznajmił Yu, zaskakując mnie tymi słowami, bo nie sądziłem, że będzie taki bezpośredni, szczególnie w stosunku do moich rodziców.

Moja głowa automatycznie powędrowała do góry, a przerażony wzrok utkwiłem w beztrosko uśmiechniętym chłopaku. Raczej nie mówiłem mu jakie podejście mają do tego wszystkiego moi rodzice, dlatego nie rozumiałem jego zachowania.

- A co z Jiminem? – Jednak drugie pytanie taty, wywołało we mnie jeszcze większy strach. Mężczyzna chyba to zauważył, postanawiając po chwili wyjaśnić swoje słowa. – Wiesz co sądzę na ten temat, dlatego twoja mama podzieliła się ze mną tym faktem. Chyba nie jesteś zły, prawda synku? – Jego ton i słowa, nieco mnie uspokoiły. W końcu byłem w stanie spojrzeć w jego stronę.

- Jimin... - zacząłem, jednak nie potrafiłem sklecić żadnego sensownego zdania, głównie przez gulę, która pojawiła się tuż po chwili w moim gardle, uniemożliwiając mi wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa.

Dlaczego to jest takie ciężkie?

- Jimin ma swoje życie, a Jeonggukie swoje, tato. Nie wiem jak ty, ale ja wolę Yugyeoma. – To Junghyun postanowił mnie uratować, uśmiechając się przy tym do chłopaka siedzącego na krześle obok mnie, przybijając tuż po tym piątkę z niezwykle szczęśliwym Kimem.

- Ah. – Wyrwało się mojemu tacie, który w końcu przestał się we mnie wpatrywać, powracając do jedzenia. Oczywiście obiecał mi, że poruszymy jeszcze ten temat, jednak po jego powrocie z pracy. Rodzice wiedzieli, że zostaję w Busan aż do jutrzejszego poranka, aby zdążyć na nagrania do comebacku, dlatego chcieli wykorzystać każdy możliwy moment, by spędzić ze mną czas.

Po śniadaniu, Yugyeom otrzymał od mojej mamy jakieś jedzenie na drogę. Tata pożegnał się z nim, każąc mną zaopiekować, a Junghyun, tuż przed ucieczką na górę, wymienił z nim numerami, aby „w razie czego być w kontakcie". Trochę się tego obawiałem, znając mojego brata. Może męczyć Kima, a tego wolałbym uniknąć.

Kiedy mieliśmy już wychodzić, przypomniałem sobie o telefonie, dlatego szybko skoczyłem do swojego pokoju, zabierając go wraz z okularami przeciwsłonecznymi i uskuteczniając bunkier w postaci założenia ich na nos wraz z zakryciem połowy twarzy maską. Nie chciałem przeżyć żadnej przygody w postaci spotkania Armys, albo co gorsza psychofanek. Zaraz informacja o moich odwiedzinach rodzinnego miasta, rozniosłaby się po całym Internecie i nie mógłbym spokojnie spacerować, znajdując chwilę wytchnienia na świeżym powietrzu, a taki właśnie miałem plan na dzisiejszy dzień. Oczywiście zabiorę Junghyuna, chcąc poruszyć z nim jeszcze kilka ważnych tematów, również odnośnie jego służby.

Yugyeom zdążył już opuścić moje mieszkanie i udać się zapewne przed blok, dlatego zjechałem samotnie windą, witając się z sąsiadką i chowając telefon do kieszeni. Widziałem, że kobieta chciała do mnie zagaić, jednak sprytnie jej uciekłem, kłaniając się szybko i wybiegając już na zewnątrz.

Widok, jaki zastałem po wyjściu, sprawił że przez chwilę zatrzymałem się w miejscu, nie mogąc postawić następnego kroku. I chyba dopiero po kilkunastu sekundach byłem w stanie cokolwiek z siebie wydusić i od razu ruszyć w odpowiednią stronę.

- Yu! Nie! – krzyknąłem, zanim Kim zdążył uderzyć niższego do siebie chłopaka. Nie znałem sytuacji, nie miałem pojęcia o co może chodzić, jednak nie chciałem, aby takie sceny rozgrywały się pod moim blokiem i nosem czujnych rodziców, którzy zapewne niedługo wybierali się do pracy.

Podbiegłem do Yugyeoma, kładąc mu rękę na klatce piersiowej i powstrzymując przed wymierzeniem następnego ciosu.

- Co ty robisz?! Oszalałeś?! – zapytałem, marszcząc brwi i przyglądając się jego zdenerwowanej osobie.

- Daj mi spokój, Jeongguk. I ty też, Park – powiedział, odtrącając moje ręce i mierząc mnie krytycznym wzrokiem. Nigdy nie oglądałem go w podobnym stanie. Miałem wrażenie, że gdybym coś powiedział, byłby mnie w stanie uderzyć, tak jak...

Jimin?!

Moje spojrzenie od razu powędrowało na siedzącego przy ławce chłopaka, trzymającego się za brzuch i starającego jakoś podnieść. Faktycznie, był wzrostu mojego Jimina i pomimo założonej czapki i ukrytej twarzy, bez problemu rozpoznałem go po tych drobnych, uroczych dłoniach.

Zawahałem się, nie wiedząc co zrobić, jednak cierpienie w oczach chłopaka, które ujrzałem jak tylko podniósł na mnie swój wzrok, szybko ściągnęło mnie z powrotem na ziemię.

Podbiegłem do niego, ignorując Yu, który najwyraźniej chciał go nawet bardziej uszkodzić i gdybym nie zainterweniował w odpowiednim momencie, zapewne mój hyung nie mógłby podnieść się z tej ziemi o własnych siłach.

Co tutaj robił? Jak się tu znalazł? Przecież został w Seulu! Nikt nie wiedział o moim przyjeździe?!

Od wczorajszego wieczoru, moje myśli krążyły tylko wokół niego, a teraz, kiedy pomagałem mu wstać, patrząc na niego zaniepokojony, wszystko powróciło. Wspomnienia uderzyły ze zdwojoną siłą, a miłość, która nigdy nie wygasła, zmusiła mnie do powiedzenia tych ostrych słów.

- Idź już, Yugyeom. Nie chcę cię więcej widzieć – wycedziłem przez zęby, powstrzymując się przed płaczem. Nie rozumiałem dlaczego to zrobił, do tego tak cennej dla mnie osobie.

- Spełniłem swoją rolę, to mogę już zniknąć z twojego życia, no tak. Tylko szkoda, że od razu nie wyznałeś mi całej prawdy, wtedy nie walczyłbym o ciebie, wiedząc że to zwykła zemsta i nigdy nic z tego nie będzie. Nie wiem dlaczego to zrobiłeś akurat mnie. Wiedziałeś, że czuję coś do ciebie od naszego pierwszego spotkania... i że cię kocham, Jeongguk. Myślałem, że coś z tego wyjdzie, ale jak widać trochę się pomyliłem.

Wyznanie Yugyeoma, naprawdę mnie zabolało. Wiedziałem, że go zraniłem, zupełnie tak jak Park mnie.

O to ci chodziło, Jeongguk? Chciałeś, żeby ktoś poczuł się tak jak ty?

Nie potrafiłem powstrzymać już łez, które popłynęły po moich policzkach po raz enty w ciągu ostatniego tygodnia, gdy patrzyłem jak Yu odchodzi bez pożegnania, kierując się zapewne w stronę najbliższego metra. Miałem ochotę za nim pobiec, wszystkiemu zaprzeczyć, postarać się naprawić to, co spieprzyłem. Jednak ręka Jimina na moich plecach, skutecznie mnie przed tym powstrzymała.

Przeniosłem swój wzrok na chłopaka. Niestety cały widok miałem zamazany przez łzy.

Nie tego chciałem? Nie chciałem być z Jiminem? Przez ten cały czas... Tylko... to nie jest takie łatwe.

- Kookie... przepraszam – wyszeptał, przyciągając mnie do siebie i pozwalając wtulić w jego ciało.

Nadal nie rozumiałem tej sytuacji, jednak będąc w jego ramionach, w końcu się uspokoiłem, przymykając oczy i łudząc, że teraz już wszystko będzie dobrze.

Nie wiem, ile trwaliśmy w podobnej pozycji, zanim chłopak nie zaproponował udania się do jego tymczasowego miejsca pobytu, którym był hotel. Nie pytałem dlaczego nie odwiedził swojego domu. Nasze relacje nadal opierały się na dziwnej zasadzie, dlatego wolałem unikać podobnych tematów. Przez całą drogę milczeliśmy, nie potrafiąc rozpocząć jakiejkolwiek rozmowy. Zresztą, w miejscu publicznym było to aż nazbyt niebezpieczne. Dopiero gdy znaleźliśmy się na łóżku Jimina, w pokoju hotelowym, brązowowłosy w końcu się odezwał.

- Zacznijmy wszystko od początku – zaproponował, zwracając tym samym moją uwagę, a wzrok utkwiony do tej pory w podłodze, na jego twarz. – Park Jimin, pochodzę z Busan. Jesteś młodszy, prawda? Będę się tobą opiekował – powiedział, posyłając mi niewielki uśmiech i przyciągając do siebie, abym znów mógł się w niego wtulić.

- Jeon Jeongguk, jestem z rocznika dziewięćdziesiątego siódmego, zaopiekuj się mną, hyungie – wyszeptałem, w końcu mogąc odetchnąć z ulgą i przestać się zamartwiać.

Nie miałem pojęcia co dalej będzie. Z nami, Yoongim, Yugyeomem... Obaj strasznie namieszaliśmy w naszym życiu, dlatego musieliśmy być ostrożni, wybierając najlepszą możliwą opcję - rozpoczęcia wszystkiego od nowa.


***


Cały dzień próbowaliśmy naprawić nasze relacje, dosłownie poznając się od nowa. Dzieliliśmy się swoimi przemyśleniami na temat różnych idoli, wymienialiśmy ulubione dania, zajęcia, style tańca, których chcielibyśmy się nauczyć. Tak jak przy pierwszym spotkaniu, Jiminnie poprosił mnie o zaprezentowanie ulubionego utworu, który nieśmiało zaśpiewałem podczas odpoczywania na jednej z ławek w parku, a przy lodziarni odtworzyliśmy rozmowę z jednego z pierwszych wspólnych wyjść.

Chłopak nie oddał mi mojego naszyjnika, wiedzieliśmy że na tym etapie jeszcze one nie istniały. Nie było dotyku, pocałunków, wyznań, tylko rozmowa i nieśmiałe spojrzenia. Dosłownie cofnęliśmy się w czasie, zapominając o naszych błędach i głupich decyzjach. Zwiedzaliśmy Busan, pokazując swoje ulubione miejsca i starając ignorować wszystkich ludzi. Oczywiście na naszych twarzach widniały maski, chroniące nas przed fanami, którzy mogliby popsuć te piękne, choć nietypowe chwile. Nie znaliśmy swoich rodzin, dlatego około godziny dwudziestej, rozeszliśmy się do domów, żegnając krótkim „miłej nocy". Jednak zanim wpisałem kod mojego bloku, otrzymałem SMS-a, zupełnie tak jak kilka lat temu.


Od Jiminnie hyung:

Mam nadzieję, że szybko zadebiutujemy. ˶⚈Ɛ⚈˵ Nie mogę się doczekać wspólnych promocji. Jesteś naprawdę utalentowany, Jeongguk i współpraca z tobą będzie dla mnie przyjemnością. Fighting! ('・ω・)


Uśmiechnąłem się, klikając już odpowiednie cyfry i wchodząc do środka, uśmiechnięty szeroko do telefonu. Nie pamiętam dokładnie co mu wtedy odpisałem, i czy w ogóle odpisałem, dlatego wybrałem najlepszą możliwą opcję:


Do Jiminnie hyung:

Skąd masz mój numer? Nie dawałem ci go jeszcze, hyung! (〒ó〒)


Zaśmiałem się, czekając już na windę i zaraz do niej wsiadając.


Od Jiminnie hyung:

Spisałem sobie, kiedy byłeś w łazience. (✿╹◡╹)


Wytłumaczenie Jimina nie miało oczywiście większego sensu. Żaden z nas nie korzystał z toalety przez cały wspólnie spędzony dzień. Jednak nie ingerowałem w jego pomysły, najwyżej później mu to wypomnę, oczywiście w żartach.


Do Jiminnie hyung:

Dobranoc, hyung.


Odpisałem jeszcze, przekraczając już próg mojego pokoju i ignorując nawoływania Junghyuna.


Od Jiminnie hyung:

Dobranoc, Jeonggukie. (๑ˇεˇ๑) Poko... to znaczy, polubiłem cię już! ('つヮ⊂)


Znów zachichotałem, a po moim ciele rozniosło się przyjemne ciepło. Tęskniłem za takimi rozmowami. Co prawda, Yugyeom starał się zabawiać mnie w podobny sposób, jednak nie miałem z tego aż takiej radości.

- Coś się stało? Z kim piszesz, Jeonggukie? – Z tego wpatrywania w ostatnie SMS-y, wyrwał mnie głos mojego brata. Nie sądziłem, że tutaj przyjdzie i zajmie miejsce na moim łóżku, wręczając mi jakąś kartkę i marszcząc przy tym brwi.

Zdziwiłem się, odkładając telefon i chwytając ją w dwa palce Nie pytałem co to takiego, po prostu ją rozkładając i zerkając po raz ostatni na Junghyuna, który raczej nie miał zamiaru wyjaśnić mi pochodzenia owego listu, wiadomości, rachunku?

Przejechałem wzrokiem po trzech słowach widniejących na kartce, a mój uśmiech momentalnie zniknął.

- Yugyeom? – wyszeptałem, nie patrząc na chłopaka zajmującego przy mnie miejsce, ponieważ starałem się powstrzymać kolejne łzy cisnące się do moich oczu.

Złe decyzje zmusiły mnie do kłamstw, które teraz zaczną się odbijać na moim życiu, raniąc przy tym drugą osobę. Wiedziałem o tym.

- Hyungie? Skrzywdziłem go... i wróciłem do Jimina. – Odważyłem się w końcu przyznać, jednak nadal nie potrafiłem podnieść wzroku i spojrzeć w jego oczy. – Powinienem odpuścić? Odejść z zespołu? Zniknąć? Niczego już nie wiem, hyung. Nie chcę nikogo krzywdzić, ale kocham Jimina... I nigdy nie potrafiłem zmienić swojego nastawienia, przenosząc wszelkie uczucia na Yu, który na to zasługiwał – wyznałem, czując po chwili otaczające mnie ramiona i ciepło drugiego człowieka, bijące od mojego kochanego brata.

- Nie powinieneś do niego wracać. Gdyby cię naprawdę kochał, nigdy nie poszedłby do tego Yoongiego. Jednak to moje zdanie i wiem, że swojego serca nie oszukasz, a będąc z nim w zespole, nigdy nie wyzbędziesz się tych uczuć. Nie potrafię ci pomóc, kochany braciszku. Może spróbuj skupić się na przyjaciołach, na Taehyungu, Seokjinie? Oni na pewno lepiej się tobą opiekują, niż Park, kochając cię mimo wszystko. – Junghyun starał się jak mógł, głaszcząc mnie po plecach i sprawiając, że po kilku mrugnięciach, z moich oczu znów zaczęły płynąć łzy.

Chciałem tego, chciałem wrócić do Jimina, jednak w zupełnie innych okolicznościach. Nigdy nie miałem się wiązać z Yu, a Park powinien zerwać z Yoongim, stwierdzając że to był ogromny błąd, którego już nie powtórzy. A teraz... będzie to dla nas cholernie trudne.


***


Po powrocie do Seulu, Taehyung dopiero zauważył, że zniknęliśmy z Jiminem aż na dwa dni. Był za bardzo zajęty swoim życiem, by dalej ingerować w nasze. Z wyciągniętych informacji, dowiedziałem się, że byli z Hoseokiem o krok do następnej bazy, jednak po pozbyciu się wszystkich ubrań, Taehyung zaczął mu płakać, nie pozwalając na nic więcej. Rozumiałem ten strach i niepewność, jednak skoro go kocha, to powinien umieć mu to pokazać, szczególnie podczas takich zbliżeń. Oczywiście wszelkie przemyślenia zachowałem dla siebie, nie chcąc mieć później kłopotów, zostawiając po prostu tę sprawę dla Parka.

Zaczęliśmy się w miarę normalnie zachowywać, co reszta hyungów od razu zauważyła. Nie było już unikania i piorunowania wzrokiem. Staraliśmy się utrzymywać relacje czysto przyjacielskie, znów powracając do starych przyzwyczajeń nagrywania siebie podczas snu i wrzucania tego na Twittera, droczenia się, rozmowy i wygłupów z Taehyungiem i Hoseokiem.

Jedno mnie w tym wszystkim przerażało - Yoongi. Yoongi, który siedział cicho, trzymając się od nas z daleka i nawet nie reagując na powrót naszej przyjaźni. To było do niego niepodobne, dlatego mój mózg zaczął układać przeróżne scenariusze o planowanej zemście chłopaka, która miała nastąpić w najbliższym czasie. Wiedziałem, że nie odpuści sobie takiej okazji, zapewne namawiając na coś Banga, ewentualnie znowu mnie uszkadzając. Trzymałem się cały czas z Jiminem, Taehyungiem lub którymś z hyungów, aby nie narazić się na niepotrzebne uszkodzenia. Ćwiczenie nowych układów, nagrania i sesje nie pozwoliłyby mi na choćby chwilę odpoczynku. Nie chciałem zawieść Armys, dlatego dawałem z siebie wszystko, aby wypaść jak najlepiej podczas promocji, które miały się rozpocząć za ponad miesiąc. Jednak podczas tak intensywnych dni, nawet nie zauważyłem kiedy minął następny tydzień. Staraliśmy się odstresować wspólnymi wypadami na miasto, ćwiczeniem scenariusza z Tae do jego dramy, radością z czytania komentarzy po ogłoszeniu daty comebacku, nagraniami na wyspie Jeju, całkiem miłą sesją dla Pumy, chwilą odpoczynku na zakrapianym ślubie naszego trenera tańca - Seungduka, po którym zaraz mieliśmy wylot do Japonii. Tak jak zazwyczaj, wziąłem pokój z Namjoon hyungiem, kiedy Tae zajął ten z Jiminem, jako iż nasz blondwłosy wokalista uznał, że po tej akcji z Hoseokiem, nie chce na razie z nim spać, ani dzielić pokoju. Park nie potrafił wybić mu tego z głowy, a ja byłem bezsilny, dlatego owo rozstawienie pozostało.

W pierwszy dzień po przyjeździe, starałem się nadrobić zaległości w lekturach, które polecił mi Namjoon hyung, dlatego przed wieczornymi próbami, siedziałem przy książkach, zajmując się również kilkoma projektami, aby nie myśleć o wszystkich ostatnich wydarzeniach.

Ostatnio za dużo myślałem, będąc ciągle rozproszony i nieco niezdarny, co nawet Armys miały okazję zauważyć, kiedy upuściłem telefon na lotnisku. Jednak to nie była jedyna taka sytuacja. Nieraz wpadłem niechcący w któregoś managera, potłukłem coś, czy też zgubiłem. I nie była to kwestia przemęczenia, bo z tym dawałem sobie świetnie radę, jak zwykle zresztą. Bardziej chodziło o sprawę z Yu, niepewność co do Yoongiego i przyjacielskie relacje z Jiminem. Tęskniłem już za jego ramionami, pocałunkami i ciałem. Mógł mnie nie kochać, a ja nadal bym do niego lgnął. Nie obchodziła mnie nasza przerwa. Chciałem go przy sobie i musiałem coś z tym zrobić.

Po północy, kiedy wróciliśmy z próby, wymknąłem się z mojego i Namjoona pokoju, udając do tego Taehyunga i Jimina. Nie miałem konkretnego planu, chciałem po prostu porozmawiać, nakłonić go do powrotu, dlatego kiedy już znalazłem się pod odpowiednim pomieszczeniem, przystawiłem ucho do drzwi, nasłuchując jakichkolwiek dźwięków, aby sprawdzić, czy poszli już w ślady naszego lidera, zasypiając tuż po powrocie z hali.

Szczęście było po mojej stronie, a kiedy nacisnąłem klamkę, mogłem bez problemu przekroczyć próg ich pokoju, zamykając od razu za sobą, aby nie obudzić ich światłem z korytarza. Wiedziałem, że z wejściem problemów nie będzie. Managerowie nie pozwalają nam zamykać drzwi na noc, szczególnie w tego typu hotelach, aby uniknąć wypadków i niemożności obudzenia nas rano. I tak jak zazwyczaj trochę się tego obawiałem, tak teraz dziękowałem siłom wyższym za tak genialny pomysł, dzięki któremu dostałem się do środka, zaraz znajdując przy łóżku Jimina. Nie chciałem go budzić, chciałem się tylko przytulić, dlatego wsunąłem się ostrożnie pod kołdrę, obejmując go rękoma i uśmiechając się do zarysu jego twarzy, której nie mogłem w tej chwili do końca zobaczyć. Jednak byłem pewien, że to on, głównie po szczęce i ciemniejszych włosach, niż miał obecnie Tae, któremu stylistki kilka dni temu przefarbowały czuprynę na jasny blond. Chłopak cieszył się z tego nawet bardziej, niż z comebacku, mówiąc, że czekał na ten moment cały rok. Kim lubił zmiany, szczególnie w wyglądzie, pozwalając na wszelkie eksperymenty z włosami, makijażem czy strojami, kiedy ja wolałem pozostać przy moim brązie, skupiając bardziej na nowych piosenkach i układach. Wiedziałem, że Jimina również mi niedługo przefarbują, do tego na czarno, jak to Hee noona obiecała, jednak byłem przekonany, że powrót do tego koloru, zmusi mnie do większej kontroli, szczególnie swojego ciała, które będzie się jeszcze bardziej rwało do jego ramion, pragnąc więcej zbliżeń z tym seksownym chłopakiem.

- Woła Jimin z salonu do zajętej mamy Jin: „Mamo, mamo, choinka się pali", na co kobieta mu odpowiada, poprawiając: „Nie mówi się pali, tylko świeci". Jimin przyjął to oczywiście do wiadomości, dlatego po chwili znowu do niej krzyczy: „Mamo, mamo, firanki się świecą!"

Żart Tae, który wypłynął z jego ust, mocno mnie przeraził. Na początku myślałem, że chłopak nie śpi i zaraz zacznie mnie wypytywać o ten nietypowy zabieg. Co prawda wiedział o naszym układzie z Jiminem, jednak mieliśmy utrzymywać przyjacielskie stosunki, kiedy ja wepchnąłem się właśnie do jego łóżka.

Kim zareagował na swoje słowa śmiechem, zmuszając mnie do skrzywienia i chęci zrozumienia jego myślenia, którego za nic nie potrafiłem pojąć. Te żarty były coraz gorsze, szczególnie opowiadane nieświadomie, przez sen. Niekiedy śmiałem się tylko po to, aby zdenerwować tym innych hyungów, szczególnie Parka, jednak teraz nie widziałem takiej potrzeby.

- Tak, tak... bo trzeba sobie jakoś radzić... powiedział mężczyzna, wiążąc buta dżdżownicą. – Znów poleciał kolejny żart, który tym razem mnie rozbawił.

Uratowałeś swoją reputację, Tae.

Uśmiechnąłem się lekko, przysuwając do Jimina nawet bardziej i wdychając jego zapach. Odleciałem na chwilę, czując się jak w niebie. Nie mogłem się powstrzymać przed przymknięciem oczu, by zaraz usłyszeć jak z jego ust wylatuje cichy jęk, zapewne spowodowany jakimś snem.

JIMIN, NIE, NIE RÓB MI TEGO.

Moja wyobraźnia zaczęła iść w niebezpiecznym kierunku, przez który moja warga została kilkukrotnie przygryziona, a obejmująca go ręka, zaczęła wsuwać się pod koszulkę chłopaka.
Zaraz poczułem uścisk na swojej dłoni, a bezwiedne do tej pory ciało, nieco się naprężyło.

Jungkook, obudziłeś go! Idioto!

- Hyung, ja... przepraszam... chciałem tylko... - zacząłem się jąkać, chcąc się wymsknąć i uciec stąd jak najszybciej. Obawiałem się jego reakcji, szczególnie czując mocny uścisk, w którym uwięził moją rękę.

- Ah, Jeonggukie, to ty? Myślałem, że Tae się wygłupia... Przepraszam – wyszeptał po chwili, poluźniając uścisk i zmieniając położenie swojej ręki, aby złączyć nasze palce, głaszcząc kciukiem wewnętrzną stronę mojej dłoni.

Nie spodziewałem się, że zechce mnie jeszcze dotykać w taki sposób, dlatego moje serce od razu zaczęło bić szybciej, a umysł chciał prosić o więcej.

- Nie mogłeś spać? Miałeś zły sen? Wszystko jest już w porządku... Spokojnie, króliczku. – Jego słowa zdziwiły mnie jeszcze bardziej, jednak nie miałem zamiaru przyznawać się do swoich zamiarów i ogólnej tęsknoty za jakimikolwiek czułościami, szczególnie z jego strony.

- Hyungie? Możemy wrócić do wspólnego spania? Po prostu ostatnio nie potrafię zasnąć... a przy kimś na pewno mi się uda – skłamałem, naprawdę nie chcąc przyznawać się jeszcze do swoich uczuć.

Hyung przytaknął tylko, niczego już nie mówiąc i po prostu mnie do siebie przyciągając. Nie po raz pierwszy byłem strasznie ciekawy o czym w tej chwili myśli. Jednak najbardziej skłaniałem się ku opcji: „Jak musi, to niech zostanie", która wydawała się całkiem logiczna.

Nie mogłem sobie oczywiście odmówić przyjemności ponownego wtulenia swojego nosa w pachnącą szyje Jimina. Z moich ust wydobyło się przez to niekontrolowane westchnięcie, które na szczęście uratował głos Tae.

- Jak nazywa się ósma żona kucharza...? Usmażona. – Zachichotał nasz niedawno przefarbowany kolega, dalej kontynuując swoje ciche pochrapywania.

Po raz pierwszy cieszyłem się z opowiedzianego żartu, szczególnie że Park leżący obok mnie, zaśmiał się cicho, skupiając właśnie na nim.

- Czasami te opowiedziane nieświadomie, lepiej mu wychodzą – zauważył brązowowłosy. – Chociaż w sumie ten był kradziony, prawdopodobnie od Jin hyunga – dodał, układając się nieco wygodniej na łóżku i przenosząc nas do innej pozycji, dzięki której wtulałem się teraz w jego bok, kiedy ręka chłopaka wylądowała w moich włosach, bawiąc się nimi delikatnie.

- Kookie, przepraszam. Jeśli jeszcze ci tego nie mówiłem, to przepraszam. Za te wszystkie ostre słowa, za całe cierpienie i głupie decyzje. Nie powinienem był nigdy cię zostawiać. I przez ten czas naszej rozłąki, utwierdzałem się w tym podczas każdego momentu spędzonego z Yoongim. Miesiąc i pięć dni, to zdecydowanie za dużo. Przepraszam też, że zostawiłem cię z tym samego... To... ja nie mam słów na swoje usprawiedliwienie. Jestem dupkiem, dlatego nie chciałem od razu wracać do naszych dawnych relacji. Chciałem dać ci czas, może powiedziałbyś, że mam się odczepić i dać ci spokój. Jednak przyszedłeś do mnie... i jesteś tutaj, chcesz mojej bliskości. – Jiminnie w końcu przerwał swój wywód, przełykając głośno ślinę, co zwiastowało jedno...

- Nie płacz, hyungie, wszystko jest już w porządku. Po prostu wróćmy do siebie, spróbujmy zacząć to od nowa. Ja również cię przepraszam. Za Yu, za tamtą imprezę, za wszelkie złośliwości. Powinienem trzymać się swoich słów z ostatniej gali, jednak widząc cię z Yoongim... nie potrafiłem, to było za ciężkie, przepraszam. – Również powiedziałem co leżało mi na sercu, nie chcąc, aby cokolwiek nad nami wisiało, na przykład nieunikniona kłótnia, która wyniknęłaby zatrzymywania takich wyznań dla siebie.

- Nie, Jeonggukie, nie powinieneś za nic przepraszać. Wiem jak mogłeś się czuć i wiem jak się zachowywałem. Szczególnie przed twoim wyjazdem do Busan. Jesteś naszym maknae i mimo wszystko musimy być przy tobie. Obiecuję, że od teraz, aż do końca, właśnie tak będzie. – Kończąc swoje wyznanie, chłopak pocałował mnie w głowę, wywołując tym samym uśmiech na mojej twarzy. Wiedziałem, że nasz związek nie był nigdy idealny, nie jest i taki nie będzie, jednak pomimo miesięcznej przerwy, nadal się kochaliśmy, nie mogąc o sobie zapomnieć. Zapewne było to spowodowane głównie naszą pracą, ale tęsknota za wspólnymi rozmowami, dotykiem, spojrzeniami i wygłupami również się do tego zaliczała.

- Tęskniłem za tobą, Jeonggukie – wyszeptał, wyrywając mnie z przemyśleń. Wtuliłem się w niego mocniej, wzdychając z ulgą i w końcu będąc szczęśliwym.

- Ja za tobą nawet bardziej, Jiminnie hyung. – W końcu się do tego przyznałem, nie widząc większego sensu w ukrywaniu prawdy, szczególnie takiej, która mogła zacieśnić naszą więź.

Co prawda czekała nas jeszcze jedna podobna rozmowa, jednak dopiero jutro, i może po koncercie, jak już uporamy się z rozstawieniem pokoi i znajdziemy chwilę czasu, aby wyrwać się do jakiejś restauracji. Ewentualnie poprosimy Namjoona, aby przeniósł się na jakąś godzinkę do Taehyunga. Wspólnie na pewno wpadniemy na jakiś kreatywny pomysł. Jednak na razie powoli zasypialiśmy, słuchając pomrukiwań Tae i swoich cichych oddechów. Brakowało mi nawet takich chwil, kiedy po prostu przy nim leżałem, rozkoszując się bliskością i wiedząc, że chociaż podczas tych kilku minut może być mój.


***


Nasz poranek nie należał do najprzyjemniejszych. To Taehyung nas obudził, do tego swoim krzykiem i wielkim oburzeniem. Dopiero kiedy Jimin rzucił w niego swoim telefonem, nieco się uciszył, zamykając zaraz w łazience i zostawiając nas w końcu w spokoju.

- Chodźmy może do ciebie, będzie bezpieczniej – zaproponował brązowowłosy, jak tylko drzwi od pomieszczenia, w którym zniknął Tae zamknęły się.

Byłem jeszcze zaspany i nie przyswoiłem wszystkich informacji, a szczególnie wydarzeń z poprzedniego dnia, dlatego pozwoliłem podnieść się Jiminowi i wziąć na barana. Słyszałem jak narzeka na moją niewielką wagę, jednak nic sobie z tego nie robiłem, kładąc głowę na jego włosach i przymykając oczy.

Słyszałem również, jak przez mgłę, głos managera, a następnie szybkie tłumaczenie Parka i zamknięcie jakichś drzwi. Nadal trochę nie mogłem uwierzyć w powrót naszych relacji, szczególnie tak szybki. To wszystko było jak sen, w który powoli zapadałem.

- Jeonggukie, pójdę do siebie, żeby nie denerwować chłopaków i Sejina – oznajmił mi delikatny i przyjemny głos, jak tylko wylądowałem na miękkim posłaniu.

Chciałem zaprotestować, zmuszając się do otwarcia oczu, jednak chłopak już opuszczał pomieszczenie.

Miałeś spać ze mną...

Mało obchodzili mnie teraz hyungowie, chciałem mieć go przy sobie, dlatego wstałem, co prawda z niemałym wysiłkiem, łapiąc go już na korytarzu, oplatając rękoma w pasie i wciągając z powrotem do pokoju, z którego wyszedłem, prawdopodobnie mojego. Słyszałem cichy chichot chłopaka, pieszczący miło mój zmysł słuchu.

Tym razem na łóżku znaleźliśmy się oboje, od razu w siebie wtulając i mogąc w końcu powrócić do snu.

- Jesteście gorsi od Hoseoka i Taehyunga – skomentował to niezidentyfikowany głos, możliwe że należący do lidera. Jednak poza tym krótkim zdaniem, niczego więcej nie usłyszeliśmy, dzięki czemu powróciliśmy w końcu do snu, który ostatnimi czasy przychodził naprawdę szybko.

To na pewno przez ciepłe ramiona mojego hyunga.


***


Drugi dzień w Japonii, wyglądał podobnie, z tym wyjątkiem, że Jimin zamienił się na miejsca z Namjoonem, zostawiając Taehyunga samego. Chłopak nadal był obrażony, co czasami obijało się na naszej pracy, kiedy na scenie stroił fochy, uciekając od nas, czy też nie współpracując podczas fanserwisu. Podobnie było z Yoongim, któremu Jiminnie trochę dokuczał. Oczywiście mnie to nader cieszyło, jednak wiedziałem, że lider tego nie przeoczył i na pewno zrobi nam pogadankę na ten temat.

To z Parkiem starałem się spędzać większość czasu na scenie, pozując również do zdjęć za kulisami, aby Armys zauważyły, że między nami jest już wszystko w porządku. Wieczorem oglądaliśmy wspólnie komentarze pod nimi, śmiejąc się z memów i dzieląc również przemyśleniami. A kiedy nasze masterki udostępniły zdjęcia z drugiego koncertu, również się nimi zajęliśmy, wypominając za mało chemii, którą postanowiliśmy nadrobić, kiedy hyungowie udali się na kolację, zostawiając nas samych w teraz już naszym pokoju. Wbrew zaleceniom managerów, zamknęliśmy drzwi od środka, pragnąc choć trochę prywatności.

- A pamiętasz jak Tae prawie nas przyłapał w tamtym składziku? – przypomniałem mu, kiedy tak leżeliśmy, wpleceni w siebie, po prostu ciesząc się swoją bliskością i na razie nie przechodząc do niczego więcej, niż delikatnego dotyku i wpatrywania sobie w oczy.

- Tamten składzik to była nasza garderoba, Kookie. I to Dae noona prawie nas przyłapała – sprecyzował, śmiejąc się, zapewne z moich pomysłów, które wyparłem z umysłu.

- Nie moja wina, że ubrali cię wtedy w tak seksowną koszulę i nie potrafiłem się powstrzymać – wyznałem, spuszczając wzrok i uśmiechając się do siebie na samo wspomnienie tego, co wtedy przeżywałem i do czego nakłoniłem Jimina.

- Mój niewyżyty, ale prześliczny chłopak, któremu nigdy nie umiem odmówić, nawet w obliczu zagrożenia. – Mówiąc co, starszy wsunął rękę pod moją koszulkę, aby zaatakować palcami moje żebra. Chciałem jakoś skomentować te słowa, ewentualnie po prostu ucieszyć z komplementu i roli „jego chłopaka", którą ponownie zajmowałem. Jednak zamiast tego, musiałem się trochę powyginać, prosząc aby przestał, bo nie miałem siły ignorować uczucia dyskomfortu.

- Nie zrobię tego dopóki nie przyznasz, że jesteś małym diabełkiem i najwredniejszym maknae ze wszystkich maknae – oznajmił, nadal mi nie pozwalając choćby na chwilę wytchnienia.

- Dobrze, jestem, uwielbiam wam dokuczać. – Spełniłem niechętnie jego warunek, zsuwając się w końcu z tego łóżka i uciekając od jego rąk.

Jiminnie oczywiście nie miał zamiaru odpuścić i tak jak to mieliśmy w zwyczaju, od razu mnie złapał, jeszcze zanim zdążyłem zniknąć w łazience.

- Nie uciekniesz mi teraz, króliczku – wyszeptał, obejmując mnie o tyłu i muskając ustami mój kark.

Westchnąłem, umieszczając dłonie na jego rękach i pragnąc więcej takich pieszczot.

- Hyung, proszę... proszę... kochaj mnie – wymruczałem, czując jak jego palce suną w dół mojego ciała, zaczepiając o krocze i przyciągając mnie jeszcze bliżej do chłopaka stojącego za mną.

- Zamierzam, Jeonggukie – wyznał, starając się zniżyć nieco głos, aby mnie doprowadzić do jeszcze większego szału.

Zaraz zostałem gwałtownie odwrócony w jego stronę i popchnięty na ścianę za moimi plecami. Niewiele widziałem w tym półmroku, spowodowanym późną porą i jedną włączoną lampką w naszym pokoju, jednak po jego dłoniach, oplatających mnie w pasie i gorącym oddechu na szyi, stwierdziłem że pragnie mnie równie mocno, jak ja jego.

Już sięgałem jego ust, chcąc w końcu zasmakować tego, co zostało mi zabrane tak dawno temu, kiedy usłyszeliśmy głośne pukanie do drzwi i szarpanie za klamkę tuż po tym, przez które automatycznie się od siebie oderwaliśmy.

- Schodźcie na kolację, chłopcy! I ile razy mam wam mówić, że nie zamykamy drzwi, nawet w dzień? – Po głosie Sejina, łatwo mogliśmy stwierdzić, że mężczyzna jest tym wszystkim po prostu zmęczony, nie chcąc nawet podnosić na nas głosu.

Pożądanie nie pozwoliło nam ruszyć się z miejsca przez dłuższą chwilę. Dopiero nawoływania managera, zmusiły nas do odpowiedzenia na jego pytanie i wyjścia z pokoju. Byłem mocno zawiedziony, tak samo jak Jimin, jednak wiedzieliśmy, że teraz będziemy mieli ku temu naprawdę dużo okazji.

Nadrobimy cały ten czas, już ja się o to postaram.

Uśmiechnąłem się cwanie, przekraczając już próg restauracji i machając wesoło do przyjaciół.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top