Część 27 - Decyzja
13.03.16: 07:13 (dorm)
Hej Jeonggukie,
tak bardzo zaniedbałem ten notatnik, tak bardzo zaniedbałem ostatnio ciebie... Widzę jak snujesz się pomiędzy nami, nie chcąc nikomu wadzić, a mnie unikając jak ognia.
Również mnie to wszystko boli. Te wszystkie niepotrzebne słowa, które wypłynęły z moich ust, zanim pojąłem ich znaczenie. Obietnice, których nie potrafiłem dotrzymać. I uczucia, których nie przelewałem na moją jedyną miłość - ciebie. Teraz całe moje życie jest kłamstwem. Oszukuje sam siebie, mówiąc Yoongiemu, że go kocham. I chociaż czuję przy nim to przyjemne ciepło, które mógłbym interpretować w podobny sposób, to nie potrafię wyjaśnić tej tęsknoty za tobą. Jednak masz Yugyeoma, staram się nie ingerować w wasz związek. W ogóle powinienem o tobie zapomnieć. Może byłoby mi łatwiej gdybym odszedł z zespołu, nie oglądał cię codziennie, nie cierpiał razem z tobą?
Jestem idiotą. Mogłem wszystko naprawić, kiedy miałem jeszcze ku temu okazję. Teraz będziesz tylko w moich wspomnieniach, jako ten idealny kochanek, idealna pierwsza miłość, idealny partner.
Mimo wszystko kocham cię i nie wiem, czy kiedykolwiek przestanę.
- JM
***
Znów nic się nie układało po mojej myśli. Miałem dać szansę Yoongiemu - dałem i ponownie na tym straciłem. Od tygodnia zastanawiałem się nad słusznością wszelkich wyborów. Byłem cholernie niezdecydowany, przez co czasami miałem naprawdę ochotę zostawić Mina i przestać mieszać im w życiu. Wszystko było łatwiejsze, kiedy Jeongguk nie był dla mnie dostępny. Tak jak przed debiutem, po prostu o nim marzyłem. Teraz wszystko się skomplikowało. Moje głupie myśli wrzuciły go do kategorii z ogromnym znakiem zapytania, głównie przez zachowanie w łóżku. Nigdy nie widziałem różnicy między seksem dwojga zakochanych, a normalnym, który miał na celu zaspokoić pożądanie. Dopiero podczas podobnych zbliżeń z Yoongim, przekonałem się, że każdy dotyk i każdy gest wyraża uczucie, którym darzymy tę drugą osobę. Tylko pod wpływem alkoholu potrafiłem skupić się na moim Minie, kiedy na trzeźwo myślałem o Jeonie. O jego świecących oczkach, odchylonej do tyłu głowie, o kroplach potu na czole, które pojawiały się tuż po pierwszych pocałunkach. Zostawiłem to wszystko dla wizyt w studio, czy też sali z instrumentami, tęskniąc za składzikami i łazienkami, które może nie zaliczały się do najromantyczniejszych miejscówek, jednak pomogły utwierdzić nas w swoich uczuciach.
Od dawna nie zamieniłem z Jungkookiem słowa, oczywiście nie zaliczając nagrań, podczas których musieliśmy współpracować. Chłopak przestał się również wymykać z dormu, co skłoniło mnie do wizyty u Banga. Nasz maknae był w fatalnym stanie, dlatego musiałem porozmawiać z CEO.
Po godzinie ósmej, zaraz po przyjeździe do Big Hit i wymknięciu od Yoongiego ze studia, popędziłem do odpowiedniego gabinetu. Asystentka Sihyuka była na urlopie, dzięki czemu nikt nie zaczął do mnie zagadywać, chcąc ponownie wyciągnąć na randkę. I już chwytałem za klamkę, kiedy poczułem na swoim przedramieniu czyjąś dłoń.
- Park, gdzie? Najpierw musisz mieć pozwolenie ode mnie, oppa – oznajmiła mi Yumi, śmiejąc się tuż po tym.
- Zastępstwo? – zapytałem, przenosząc wzrok na jej twarz. Dziewczyna od razu pociągnęła mnie do swojego tymczasowego biurka, dając jakiś papier.
- Tata pozwolił mi was pomęczyć. Podpisz pakt – poprosiła, podsuwając mi tę kartkę jeszcze bliżej i wręczając niebieski długopis. Pokręciłem tylko głową z uśmiechem, zapisując obecną godzinę, podając dzisiejszą datę i składając swój podpis.
- Chyba zaczynam tęsknić za Chaewon nooną. Ona chciała mnie tylko wyciągnąć do jakiejś knajpy, kiedy taka Yumi każe podpisywać pakty z diabłem... Czy to nie czasem kontrakt z wytwórnią SM? – Humorek od samego rana trzymał się mojej osoby. Już na przywitanie dokuczałem Yoongiemu, który w pewnym momencie nie wytrzymał, obwiązując moją twarz szalikiem i każąc się uciszyć. Z Yumi mogłem być spokojny, mieliśmy podobne żarty, które nigdy nas nie urażały.
- Przefarbujemy cię na żółto i będziesz tańczyć w wodzie... czy pseudonim „Kid" ci odpowiada? – Szatynka postanowiła mnie podręczyć, wybierając do tego najgorszy możliwy temat.
- Nie powinnaś wiedzieć takich rzeczy... ską...?
- Taehyung oppa wszystko mi opowiedział. Pamiętasz? Miałam projekt do szkoły o firmie taty – przypomniała mi, nie dając dokończyć pytania. – Pozwolił mi pogrzebać w papierach, do tego obejrzałam kilka wywiadów – wyjaśniła w końcu, na co zaśmiałem się tylko, oddając jej tę kartkę.
- I jak ci poszło? – zapytałem jeszcze, nawet nie z grzeczności, a czystej ciekawości.
- Koleżanki wypytywały o ciebie najbardziej, jeśli o to chodzi. Jednak Jungkook również walczył z tobą o zaszczytne, topowe miejsce w rankingu popularnych chłopaków z jednego z zespołów mojego taty. Musiałam im opowiadać jacy jesteście... Chociaż widziałam, że niektóre chciały mnie zamordować – oznajmiła mi z lekkim wyrzutem.
Zaśmiałem się tylko, wzruszając ramionami. Nic nie mogłem poradzić na nasze opiekuńcze, choć trochę zaborcze fanki.
- A kto jest twoim ulubieńcem, Yumi? – Musiałem o to zapytać, chcąc ją wprowadzić w lekkie zakłopotanie. Dziewczyna przyjaźniła się zarówno ze mną, jak i Tae oraz Jungkookiem, dlatego nie miała łatwego wyboru.
- Przykro mi was wszystkich rozczarować, ale na pierwszym miejscu zawsze będzie mój oppa. – Bang nieco mnie zaskoczyła, posyłając niewielki, choć zadowolony uśmiech. Nigdy nie pomyślałbym, że Sihyuk pozwolił jej na posiadanie chłopaka. Dziewczyna była raczej trzymana pod kloszem, dlatego nigdy nie rozważałem nawet zaproponowania jej jakiegoś spotkania, albo spaceru, oczywiście kiedy byłem jeszcze wolny.
- „Oppa"? – Postanowiłem dopytać, wyczuwając dobry temat do rozmowy.
- Tak, Namjoon oppa. Nie mówił wam? – Zdziwiła się, a ja zdębiałem.
A więc to była dziewczyna naszego lidera? Ale... jeśli CEO się dowie?! Wtedy wszyscy zostaniemy zamordowani, bo wątpię, aby przyznali się przed nim do swojego związku.
- Widzę, Jimin oppa, że o niczym nie wiedziałeś... Miłość nie wybiera, prawda? Tak było również z Tobą i Jungkookiem, nie powinieneś się temu dziwić.
Ta dziewczyna coraz bardziej mnie przeraża. To chodząca informacja! Hyung jej powiedział? Czy może jednak Jungkook?
Postanowiłem zostawić te pytania dla siebie, zadając na razie inne.
- Od kiedy jesteście razem? Dajecie radę się ukrywać?
- Od niedawna. Wcześniej spotykaliśmy się tylko tutaj, nie chcąc wychodzić razem na miasto, bo jednak ciężko nam było ukrywać się przed moim tatą. Oczywiście nieraz chcieliśmy to przerwać. Dopiero Yu i Jeonggukie przekonali mnie o słuszności takiego związku.
Słowa Yumi niezwykle wolno docierały do mojego umysłu. Kiedy usłyszałem o tej jakże uroczej parce, na chwilę się zawiesiłem, analizując wszystkie sytuacje, w których szatynka mogła ich razem zobaczyć.
Zdecydowanie za dużo wie!
- Kookie ci powiedział? – zapytałem, po krótkiej chwili rozważań.
- Widziałam ich kilka razy w parku. Nie trudno się domyślić co ich łączy, szczególnie kiedy przyjrzysz się Yugyeomowi. Jego spojrzenie mówi wszystko. Są naprawdę uroczy. – Dziewczyna rozmarzyła się, spierając głowę na rękach, opartych o biurko. Nie mogłem się oszukiwać, dotknęło to znaczną część Park - Jeonggukie jest tylko mój - Jimina.
- Ciekawe, czy tęskni teraz za nim... chociaż... Yugyeom mówił, że pojedzie do Busan... romantyczne.
Do Busan? Co? On chyba nie jest stamtąd?!
Pomyślałem, że może coś przeinaczyłem, dlatego postanowiłem się o to dopytać.
- Po co ten cały Yugyeom miałby jechać do Busan?
- Do Jungkooka. Pojechał tam kilka godzin temu. To ty nie wiesz? – Szatynka zmarszczyła brwi, przyglądając się mojej zaskoczonej osobie.
- Na-naprawdę? Ale dlaczego? I dlaczego nic nam o tym nie powiedział? A przynajmniej mnie nie powiedział – wyszeptałem to bardziej do siebie, niż do niej.
Przyszedłem tu dla dobra Jungkooka, a okazuje się, że on świetnie się bawi w naszym rodzinnym mieście ze swoim Yugyeomem.
- Dzięki, Yumi – powiedziałem jeszcze, zanim odwróciłem się i puściłem pędem do wyjścia.
Po drodze napisałem szybkiego SMS-a do taty, o mojej dzisiejszej, nagłej wizycie. Nie obyło się również bez telefonu do CEO. Zdziwił się nieco tak nagłą decyzją, jednak nie dopytywał. Zapomniałem tylko o jednej osobie i dopiero w pociągu do Busan otrzymałem od niej wiadomość.
Od Suga hyung:
Miło, że poinformowałeś mnie o swoim wyjeździe. Baw się dobrze z Jeonem.
- Hyung... – wyszeptałem do siebie, odrywając wzrok od telefonu i zerkając przez okno.
***
Plan miałem prosty. Obserwowanie tej dwójki i kontrolowanie ich działań. Mama niestety zmusiła mnie do zabrania ze sobą brata, przez co musiałem go nieco wtajemniczyć, oczywiście nie mówiąc o byłym związku z maknae. Strzegłem tej tajemnicy przed rodzicielką, a Jihyun ma długi język, dlatego wolałem nie ryzykować.
Chłopak należał do tych ciekawskich i wścibskich młodszych braci, przez co na jednym wyjaśnieniu się nie skończyło.
- Yugyeom, bo tak ma na imię ten jego kolega, obraca się w nieciekawym towarzystwie. Nie chcemy, żeby Jungkook również w nie wpadł – wymyśliłem najbardziej logiczne kłamstwo, jakie przyszło mi w tej chwili na myśl. Kroczyliśmy właśnie w stronę domu Jeona, oczywiście po ówczesnej przejażdżce metrem.
- Yugyeom? Ten z GOT7? Ahhh, szkoda, że nie Jackson, on jest moim biasem – pochwalił się ten mały cwaniak. Nigdy nie mówił mi, że słucha jakichkolwiek boysbandów, a teraz wyszło na to, że go okłamałem.
- A BTS słuchasz? – Starałem się obrócić tę rozmowę w żart, zmieniając nieco temat. Mój brat nie był zbyt bystry i wiedziałem, że zaraz połknie haczyk.
- Słucham! Ale ma jednego, bardzo denerwującego członka. – Chłopak uśmiechnął się diabolicznie, nadal konsumując jakieś żelki, które przytaszczył tutaj ze sobą, i zerknął na mnie przelotnie. Jihyun od zawsze przypominał mi Jungkooka, nie tylko zachowaniem, ale i wyglądem. Może i był od niego niższy o te pięć centymetrów i nie miał tego charakterystycznego, uroczego noska oraz małych usteczek naszego maknae, jednak oczy, a nawet policzki, miał dokładnie takie same. Głównie przez to przestałem się z nim bić i wymyślać dla niego przeróżne kary, które miały zazwyczaj na celu lekkie upokorzenie go i danie nauczki. Mama traktowała go jak istnego aniołka, pozwalając na lenistwo, siedzenie całymi dniami przed komputerem, a nawet przeklinanie w jej obecności. Jihyun miał swój charakterek, który tylko ja i tata potrafiliśmy utemperować, a odkąd wyjechałem do Seulu, często nie miał kto tego zrobić.
- Niech zgadnę... - zacząłem, jednak jak mogłem się domyślić, chłopak sam będzie chciał dokończyć to dogryzanie.
- Jimina! – wykrzyczał, podskakując nieco, przez co kilka tych żelek wylądowało na chodniku.
Od razu uderzyłem go w ramię, zarówno za dokuczanie, jak i marnowanie jedzenia, zabierając już to opakowanie i chowając do kieszeni kurtki.
- Dostaniesz z powrotem dopiero w domu – oznajmiłem mu, kiedy już chciał się na mnie rzucać. – Przypominam, kto z naszej dwójki ma większą władzę i siłę. – W ostatniej chwili złapałem jego rękę, która miała zamiar wylądować na mojej głowie.
- Ugh, nie lubię cię... Daleko to jeszcze? Będę mógł dostać autograf? Od Jungkooka też chcę! Jesteśmy w tym samym wieku, prawda? Lubicie się? Jaki on jest? Kogo najbardziej lubisz z zespołu? Tata mi kiedyś mówił, że przyprowadziłeś go do domu jak byłem na obozie... Dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś? Przyprowadź następnym razem Sugę, Jimin hyung! Suga fajnie rapuje, to jego biasuję. Masz z nim dobry kontakt? Weź mi od niego autograf... albo nie, przyprowadź go! Chcę zdjęcie i chwilę z nim porozmawiać, hyung. – Jęczenie Jihyuna doprowadziło mnie do lekkiej irytacji. Ten dzieciak bywał naprawdę denerwujący, szczególnie kiedy na dobre się uruchomił. Miewał stany podobne do tych Taehyunga, podczas których nijak nie dało się wciąć w jego wywód, będąc zmuszonym wysłuchać go do końca.
Westchnąłem ciężko, mierząc go krytycznym spojrzeniem, jednak te ciekawskie oczy, szybko mnie uspokoiły.
Dlaczego tak bardzo przypominasz mojego Jungkooka, ty mały szatanie?
Wiedziałem, że Jihyun nie odpuści sobie, dopóki nie odpowiem mu na wszystkie pytania, dlatego po uratowaniu go przed słupem i pociągnięciu w swoją stronę, szybko się do tego zabrałem.
- Niecałe pięć minut. I nie jęcz więcej. Żadnych autografów nie dostaniesz. To nie jest spotkanie tego typu, nie możemy się ujawnić. Tak, jesteś z Jeonggukiem w tym samym wieku i jak już pewnie zauważyłeś, jesteście do siebie podobni – zacząłem, jednak chłopak zaraz się wciął w moją wypowiedź.
- Widziałem, że Armys mnie zauważyły... Hyuuung, miałeś mnie nie pokazywać na tym całym logu. – Oburzył się, krzyżując ręce na klatce piersiowej i robiąc posępną minę.
Zaśmiałem się, zaraz go do siebie przyciągając i obejmując ramieniem, aby mieć lepszy dostęp do poczochrania mu włosów.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że będą to aż tak analizować. Następnym razem będę cię bardziej chronił, Jihyunie – obiecałem, niszcząc mu jeszcze bardziej tę misterną fryzurę, którą układał aż całe piętnaście minut. Nawet nasze stylistki nie siedziały tyle przy naszych włosach, przez co miałem z niego niezły ubaw, kiedy wyszedł już ze swojego pokoju, a ja jednym ruchem przywróciłem mu grzywkę i poprzedni kształt tej czupryny, zupełnie tak jak teraz.
- Hyung! – wykrzyczał, w jednej sekundzie robiąc się cały czerwony, od razu starając się naprawić tę fryzurę, kiedy ja kontynuowałem odpowiadanie na pytania.
- Tak, lubimy się z Jeonem... - Chociaż ostatnio woli przebywać z Yu. – I nie mam ulubionego chłopaka. Dogaduję się podobnie ze wszystkimi, chociaż najlepiej wychodzi mi to z Tae, a to za sprawą tego samego rocznika... Jeonggukie również należy do grona bliskich mi osób. – A nawet więcej niż bliskich. – W sumie charakterem również jest podobny do ciebie, chociaż ty momentami bardziej mnie wkurzasz – wyznałem mu z niewinnym uśmieszkiem, którego zresztą nie mógł widzieć przez założoną maskę. – Yoongi hyung również jest mi bliski i jeśli chcesz, to kiedyś go tutaj przyprowadzę, chociaż nie sądzę, aby miał ochotę podróżować podczas naszych dni wolnych. Jeśli go lubisz, to zapewne wiesz, że...
- Jest leniwy, wiem! – Ucieszył się Jihyun, któremu ponownie miałem ochotę przyłożyć.
- Nie jest „leniwy", a przepracowany – sprecyzowałem jego stwierdzenie. – Nie wszyscy siedzą całymi dniami przed komputerem i objadają się przy każdej możliwej okazji, tak jak ty – zażartowałem, chcąc się odgryźć za obrażanie Yoongiego.
Gdybyśmy nie byli w miejscu publicznym, chłopak zapewne by się na mnie rzucił. Widziałem ten mord w oczach i dłonie zaciśnięte w pięści.
- Policzymy się w domu – obiecał, a ja zaśmiałem się tylko. Raczej nie planowałem wracać z nim o tej samej porze. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, pozbędę się Yugyeoma i spędzę ten czas z Jungkookiem.
Po pięciu minutach drogi, w końcu dotarliśmy na odpowiednią ulicę. Nie spodziewałem się ujrzenia na pobliskiej ławce przytulającego się Jeona i Kima. Zatrzymałem Jihyuna, który chciał wykonać kolejny krok do przodu, nieświadomy potencjalnego zagrożenia, jakim jest ujawnienie.
- Cicho – wyszeptałem, zaciągając go za pobliskie skupisko krzaków. Ciemnowłosy nie bardzo wiedział o co mi chodzi i dopiero kiedy spojrzał w tę samą stronę co ja, zrozumiał wszelkie środki ostrożności.
- To oni? Ej, gdybym założył maskę, to wyglądałbym zupełnie jak Kookie – zauważył, ciesząc się przy tym i kładąc ręce na jednym z krzaków.
Musiałem położyć mu dłoń na ustach, ignorując jego spostrzeżenie, ponieważ liczyłem na podsłuchanie tej dwójki. Niestety, nieważne jakbym wytężał słuch, byli za daleko, a gdybym zrobił choć kilka kroków w ich stronę, na pewno zdradziłbym swoje położenie.
- Jihyun, będziemy ich śledzić, a kiedy ci powiem, podejdziesz do nich i zobaczysz o czym rozmawiają... Żaden z nich cię nie zna i dam ci swoją maskę, żebyś nie rzucał się w oczy – oznajmiłem mu, nadal nie odrywając wzroku od Kima i Jeona, którzy właśnie postanowili chyba się przemieścić.
- A co za to dostanę? Wszystkie autografy BTS i załatwisz mi też autograf mojego UB! – Podekscytował się Jihyun, podając jakieś głupie warunki.
Mam inny wybór? Chyba nie...
- A kto jest tym twoim „UB"? Bo jak mniemam to skrót od „ultimate", tak? – Niestety operowałem również taką terminologią. Taehyung nieraz objaśniał mi to wszystko, w końcu pisał to swoje opowiadanie, do którego potrzebował takich słów od czasu do czasu.
- Tak, to Daehyun z B.A.P – wyjaśnił ucieszony, kiedy ja skrzywiłem się, ruszając w końcu za tamtą dwójką i ciągnąc za sobą swojego brata.
- Gorszego wybrać nie mogłeś? Nie mam z nim żadnego kontaktu... I nie sądzę, aby ktokolwiek z moich znajomych go miał. Co prawda pochodzi z Busan, ale to w niczym mi nie pomaga... Przerzuć się na Yoongiego albo Jeongguka, byłoby o tyle łatwiej – zacząłem mu narzekać, krocząc już w stronę plaży i analizując każdy ruch dwóch maknae.
Ewentualnie powinieneś słuchać girlsbandów, tak jak na chłopaka przystało.
- Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Ja też nie przepadam za pomaganiem ci, szczególnie w takich sprawach. Równie dobrze mogłem poprosić o zabranie mnie na koncert Big Bang albo wycieczkę do Europy... Widzisz jaki jestem łaskawy, prosząc o zwykłe autografy? Doceń to, hyung. – Idący za mną Jihyun, wywołał na mojej twarzy jeszcze większy grymas niezadowolenia. Niby miał trochę racji, jednak równie dobrze mógł zrobić mi darmową przysługę, szczególnie kiedy znał powód, dla którego ich śledzimy.
Nie odpowiedziałem na jego wyznanie, skupiając się tylko i wyłącznie na Yugyeomie i Jungkooku, którzy postanowili zrobić sobie spacerek po plaży.
To ja powinienem z nim tutaj być! I trzymać go za rękę, i przytulać, i rozmawiać!
W tym momencie czułem się, jakby ktoś uderzył mnie mocno w twarz, a następnie zrzucił ze schodów i jeszcze potraktował jakimś młotem. Miałem ochotę do niego podbiec, przeprosić go za wszystko i błagać na kolanach, aby do mnie wrócił. Wiedziałem, że to wina mojego wiecznego niezdecydowania i idiotycznych pomysłów, jednak teraz nie liczył się żaden Yoongi. Nigdy nie chciałem go ranić, a widząc jego cierpienie, kiedy patrzył na mnie i Jeona, moje serce samo się do niego rwało. Na początku nie było to z miłości, bardzo dobrze to wiedziałem, jednak wszystko przyszło z czasem. A teraz? Teraz ważny był tylko maknae. Znów musiałem spróbować naprawić nasze relacje, by w końcu podjąć ostateczną decyzję, tę najodpowiedniejszą.
Co stało się z Jiminem, który potrafił oddawać ci całego siebie? Co się stało z tamtym zakochanym chłopakiem, który nie wyobrażał sobie życia bez swojego ukochanego króliczka?
***
/FLASHBACK/
Jeonggukie był zmuszony ćwiczyć ze mną fanserwis. Jego dwudziestka zbliżała się wielkimi krokami, a nowy comeback nakłonił go do większych interakcji z fanami. Owa zasada dotyczyła również mnie. Razem musieliśmy odstawiać szopkę, z której ja będę brał garściami, kiedy maknae na początku będzie palił się ze wstydu.
Przekonam cię do siebie, zobaczysz, słodki chłopaku, niszczący mi życie od samego debiutu.
- Kookie... przestań mnie unikać, musimy w końcu nauczyć się kilku rzeczy. Chyba nie chcesz, aby CEO się wściekł – tłumaczyłem mu, zajmując właśnie miejsce na jego łóżku w naszym dormie, i czekając aż w końcu zdecyduje się na jakieś przytulenie, albo chociaż spojrzenie w moje oczy. Tego wymagała od nas Pani Jou - jakichś podstaw, niewielkich ćwiczeń - jednak chłopak był oporny.
- Daj mi spokój, mam sporo na głowie, zróbmy to jutro – poprosił, dalej wpatrując się w swój telefon i leżąc na tym łóżku. Dopiero teraz moją uwagę przykuł odsłonięty obojczyk, który aż nazbyt prosił się o moją uwagę.
Gdybym tylko mógł... Nie, stop, Jimin! Nie zrobisz niczego bez jego zgody. Małe kroczki, obiecałeś wszystko mu dawkować.
Westchnąłem, przenosząc wzrok na ręce.
- Wczoraj też tak mówiłeś... i przedwczoraj... i w czwartek i środę... Kookie, jutro mamy nagrania i znowu obrazisz się, kiedy cię obejmę, albo pogłaszczę po głowie, udając że ta czynność należy do moich ulubionych – wypomniałem mu poprzednie, nieudolne próby współpracy. Co prawda były to dla mnie jedne z najprzyjemniejszych momentów, jednak do tego nigdy bym się otwarcie nie przyznał.
- A nie należy? Poza sceną zachowujesz się podobnie. To mnie przerasta, hyung. Ja jestem tylko dzieckiem, dlatego boję się tego fanserwisu, boje się takich zbliżeń – wyznał, spuszczając głowę i zaczynając bawić się swoimi palcami.
- Po to są te ćwiczenia, Jeonggukie. To nasza praca i musimy się tego nauczyć. Nie patrz na to pod tym kątem. Na wszystko przyjdzie czas i pora. Mówiłem ci, że po dwudziestce zmienisz zdanie, dlatego na razie ograniczymy się do tych spojrzeń i dotyku. – Starałem się pocieszyć nieco wystraszonego chłopaka. I choć wiedziałem, że nie będę umiał się powstrzymać, aby na scenie nie wykorzystać wszelkich możliwości do przekonania go do swojej osoby, to w rozmowach byłem delikatny.
Ciemnowłosy podniósł na mnie swój wzrok, a ja znów utonąłem w tych pięknych oczach.
Czemu jesteś taki uroczy, Jeongguk?! Nie potrafię się przy tobie kontrolować!
- A co jeśli nie zmienię zdania? Dasz mi wtedy spokój? – zapytał po chwili wpatrywania w moje oczy.
- Na pewno byś tego chciał? – Moja odpowiedź nieco go zaskoczyła, jednak starał się nie dać tego po sobie poznać.
- Poćwiczmy ten fanserwis, Jiminnie hyung – zaproponował, po ówczesnym podrapaniu po skroni i krótkim zastanowieniu.
Młodszy powoli wymiękał i wiedziałem, że to tylko kwestia czasu, aby ten fanserwis zamienił się w coś więcej, prawdziwe uczucie, o którym marzę od dawna.
- Spojrzenia? Czy od razu dotyk? Ja proponuję przytulenie, albo jakiś pocałunek, ale wiem, że nie będziesz chciał. – Moje pomysły wywołały na jego twarzy grymas niezadowolenia, którego musiałem jak najszybciej się pozbyć. – Żartowałem, żartowałem... Spojrzenia – sprecyzowałem, choć niechętnie. Wolałbym wykorzystać nieobecność Namjoona w pokoju i to mięciutkie łóżko, które tak bardzo się marnowało.
- Najpierw ustalmy jakiś charakterystyczny gest, albo element, dzięki któremu Armys naprawdę uwierzą w ten związek. Tak jak na przykład Hobi hyung i Taehyungie mają swoje pierścionki i ubrania, a Namjonnie hyung i Seokjinnie hyung pozycję mamy i taty w zespole. – Jeonggukie wpadł na całkiem dobry pomysł, który chętnie zaaprobowałem.
- Takie same obudowy? Przywieszki? Przypinki? Buty? Czapki? – wymieniałem po kolei przeróżne rzeczy, jednak Jeon na każdą propozycję kręcił przecząco głową.
- Przytulanie od tyłu. Zrobiłem tak kilka razy Taehyungowi, co mocno zapadło naszym Armys w pamięć. Możemy to teraz uczynić naszą „ulubioną" czynnością, bo z Tae planujemy coś lepszego. – Ucieszył się ciemnowłosy, o dziwo wymyślając coś zmuszającego nas do wzajemnego dotykania.
Już się przełamujesz, Jeonggukie.
Oczywiście zachowałem tę myśl dla siebie, po prostu zgadzając się na tę propozycję i zaczynając wrzucać nam takie zbliżenia do grafiku na następne tygodnie. Maknae nawet był chętny poćwiczyć ze mną niewielki dotyk i spojrzenia, przy których zazwyczaj wybuchał śmiechem. Tak wyglądały nasze najbliżej dni, podczas których przyzwyczajaliśmy się do naszych zachowań, wiedząc że takie akcje naprawdę się nam opłacą. Dla Jungkooka materialnie, dla mnie i materialnie, i uczuciowo.
Cały lipiec i sierpień realizowaliśmy nasz plan. To do maknae należało przytulanie mnie od tyłu, odkąd na jednym z koncertów umieściłem ręce trochę za nisko, oczywiście podczas jego partii w piosence. Wiedziałem, że chłopak miał ochotę mnie za to zabić, dlatego unikałem go przez kilka następnych dni. Przerywanie mu śpiewu równało się z okrutną zemstą, którą spodziewałem się otrzymać przy najbliższym wywiadzie.
- Tae, chroń mnie. Jeon Jeongguk mnie zabije – wyszeptałem, kiedy siedzieliśmy sami w jednej z wielu części ogromnej garderoby.
Chłopak był jednak zbyt zajęty jedzeniem, aby przejąć się nieszczęściem przyjaciela.
- Czemu miałby cię zabić? Chyba na wszystko się zgodził, prawda? – Zdziwił się szatyn, postanawiając trochę mnie pokarmić. Od razu mu odmówiłem, wiedząc że za niedługo lecimy do Ameryki na sesję, a nie chciałem wypaść słabo na tych wszystkich zdjęciach, dlatego przeszedłem na dietę, oczywiście pod czujnym okiem trenera i dietetyka, bo omdleń na scenie i ogólnego osłabienia, miałem już dosyć.
- Zgodził się. Ale trochę przekroczyłem ustaloną granicę – przyznałem, drapiąc się po karku i posyłając mu niewinny uśmieszek.
- Jak bardzo? – dopytywał się mój rówieśnik, odkładając powoli pudełko z jedzeniem i zaczynając przyglądać się badawczo mojej osobie.
- PARK JIMIN! – Jednak zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, do sali wpadł Jungkook, a ja wiedziałem, że już jestem martwy.
- Zobaczymy się w zaświatach, Tae – pożegnałem się jeszcze, wstając od razu i ruszając w stronę wyjścia.
Ostatnio dałem radę mu uciec, i miałem nadzieję, że również tym razem ukryję się gdzieś po drodze w jakimś składziku albo pokoju. Niestety, Jeon był sprytniejszy, obierając inną drogę i wciągając mnie w jakiś zaułek.
- Spisałeś testament? – zapytał z diabelskim uśmieszkiem, przypierając mnie jedną ręką do ściany i obserwując uważnie każdą moją, nawet najmniejszą, reakcję. – Umawialiśmy się na przytulanie, ale to ja miałem inicjować te zbliżenia – wysyczał przez zęby, zbliżając twarz do mojej i wpatrując się w moje szeroko otwarte oczy. Wyglądał w tym momencie naprawdę seksownie, szczególnie z tymi jasnymi włoskami, wystającymi spod czerwonej czapki.
- Nie widziałeś ile za to dostaliśmy? Chyba się opłaciło, prawda? – przypomniałem mu o naszej umowie na ekstra bonusy za spowodowanie większego zamieszania wokół naszych osób.
- Nie dotykaj mnie w ten sposób. Już nigdy więcej na to nie pozwolę. Byłem niedawno u Banga, będziesz sobie kontynuował ten fanserwis z Yoongi hyungiem – oznajmił mi z zadowolonym uśmieszkiem, przez co mina mi zrzedła.
- A co z waszą umową? Przecież to nas Armys chcą widzieć razem. – Jeon albo coś kręcił, aby poznać moją reakcję na taką możliwość, albo CEO faktycznie zmienił zdanie, co dość rzadko się zdarzało. Jednak patrząc na to z perspektywy ostatnich wydarzeń, mógł uznać ten fanserwis na zbyteczny. Maknae to jeszcze dziecko i taki koncept miał utrzymywać przez najbliższe kilka miesięcy, a nawet dłużej. Czyżby to była moja wina?
- Przedawnione, zajmij się teraz hyungiem, na pewno lepiej wam to będzie wychodzić – stwierdził, puszczając mnie już i chcąc ode mnie uciec, jednak nie pozwoliłem mu na to, zaraz do niego podbiegając i pragnąc go przy sobie zatrzymać.
To nie tak miało być. Po co ja przesiadywałem godzinami pod gabinetem Banga, żeby przekonać go do tego połączenia?
- Jeonggukie, proszę, daj mi w końcu szansę. – Znowu się upokarzałem, jednak tak bardzo mi na nim zależało, chciałem aby po tylu latach nareszcie odwzajemnił moje uczucia.
Jednak kiedy moje ręce oplotły go w pasie, przyciągając chłopaka do siebie i zamykając w uścisku, zamiast jakiejkolwiek odpowiedzi, otrzymałem dość porządny cios w brzuch, idealnie wymierzony w jedno z czułych miejsc. Od razu byłem zmuszony go puścić, opadając powoli na ziemię i wydając z siebie jęk bólu.
- Mówiłem, żebyś mnie nie dotykał! Nigdy, przenigdy nie odwzajemnię twojej chorej miłości! – wykrzyknął, zanim ruszył pędem przed siebie, po raz kolejny zostawiając mnie samego i cierpiącego. Wiedziałem jednak, że nawet pomimo takich ostrych słów i bolesnych uderzeń, nie poddam się i nadal będę walczył.
- Za bardzo cię kocham, żeby zostawić cię w spokoju – wyszeptałem do siebie, rozmasowując uszkodzone miejsce i wstając powoli z zimnej posadzki.
Znowu muszę porozmawiać z Bangiem.
***
I co się stało z tamtymi obietnicami danymi samemu sobie? Co prawda CEO nigdy więcej nie zgodził się na nasz fanserwis, a ćwiczenia z Yoongim zbliżyły nas do siebie, jednak tylko na krótki okres. Cały czas tęskniłem za tamtymi rozmowami, spojrzeniami i przytuleniami, które powróciły dopiero przy następnym comebacku. Tak długo czekałem na to wszystko, dlatego powinienem teraz walczyć. Znowu.
- Hyung, idą gdzieś! Hyung, słyszysz mnie?! – Jihyun dopiero po dłuższej chwili wybudził mnie z tych przemyśleń, pociągając za rękaw i ciągnąc w nieznanym mi kierunku.
Ah, tak, jesteśmy w Busan i pilnujemy Jungkooka i Yugyeoma.
- Autograf Daehyuna, tak? To idź do nich teraz, bo nie wiem, czy później będzie okazja – poprosiłem go, kiedy przenieśliśmy się za jakieś drzewo, patrząc jak wchodzą do pobliskiej restauracji.
- Daj kartę, tam nawet zwykła woda kosztuje dwadzieścia tysięcy won – oznajmił mi chłopak, zaraz otrzymując jeden z moich skarbów, oczywiście wraz z pinem.
- Siedź tam dopóki nie wyjdą, dorzucę ci bilet na jakiś koncert – zaproponowałem, na co ciemnowłosy od razu przystał, biorąc ode mnie tę kartę oraz maskę, i lecąc już w stronę tamtego budynku.
Czego ja nie zrobię, żeby chronić mojego Jeonggukiego... I oczywiście w końcu go odzyskać!
Zarówno Jihyun, jak i dwójka maknae, siedzieli tam ponad godzinę, przez którą zdążyłem przekląć się w myślach setki razy za głupie pomysły o zmienianiu zdania i późniejszym żałowaniu takich decyzji. Zaczynało zbierać się na deszcz i prosiłem siły wyższe, żeby się nade mną zlitowały. Byłem w samej koszulce i cienkiej kurtce, ukrywając się pod niewielkim kapturem przed ciekawskimi przechodniami, a nagła zmiana pogody, zmusiłaby mnie do kwestionowania dobrych intencji matki natury względem mnie.
Kiedy ujrzałem wychodzącego Jihyuna, na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Chłopak podbiegł do mnie szybko, prawie taranując po drodze jakąś kobietę, którą przeprosił przelotnie, zaraz znajdując się pod moim drzewkiem.
- I czego się dowiedziałeś? – zapytałem, jak tylko wręczył mi kartę z powrotem, razem z maską.
- Yugyeom nocuje u Jungkooka i jedzie od niego dopiero jutro, bo ma sesję do comebacku. Zaprosił go jeszcze do swojego rodzinnego miasta i później opowiadał o Coco... jakbyś nie wiedział, Coco to pies GOT7, mieszkającymi z nimi w dormie. Jungkook opowiadał coś jeszcze o tobie, ale było to za cicho, nie mogłem podsłuchać, a i jeszcze zamówili dużo jedzenia, Jungkook mówił, że się odchudza, ale Yugyeom nie pozwolił mu...
- Dobra, dobra. – Przerwałem mu, nie bardzo będąc zainteresowanym „opiekuńczym" Kimem. – Czyli mówisz, że jutro wraca do Seulu... A Jungkook jeszcze zostaje? – dopytywałem, układając w głowie plan porwania mojego maknae.
- Tak, raczej zostaje. Dostanę już żelki? – upomniał się Jihyun, a skoro był grzeczny, zaraz je otrzymał.
Oczywiście dalej śledziliśmy tę dwójkę, oglądając jak dokańczają to jedzenie, wybierają się na zakupy i spacerują przez kilka godzin. Mój brat miał ochotę mnie zamordować. Musiałem mu obiecać jeszcze kilka lightsticków i dodatkowych autografów dla przyjaciół, których raczej nie miał, tylko musiał jakichś wymyślić przede mną. Zapewne sprzeda to w szkole, albo wystawi na jakiejś nielegalnej aukcji. Będę musiał poprosić mamę, aby go z tym przypilnowała.
- Wiem co jeszcze chcę! – oznajmił, kiedy już zbliżaliśmy się do naszego domu, około dwudziestej trzeciej, po całodziennym śledzeniu maknae.
Byłem padnięty i jedyne o czym teraz marzyłem to prysznic i sen, jednak wiedziałem, że ten dzieciak nie da mi jeszcze spokoju, zapewne skarżąc się mamie na ciąganie go po całym mieście. Umówiliśmy się, że nie zdradzi celu naszej wyprawy, a wszystko inne może mówić, dlatego byłem spokojny.
- No co chcesz? Nie za dużo już tego? Muszę załatwić ci autografy wszystkich moich kolegów w kilku egzemplarzach, autograf Daehyuna, lightsticki, bilet na koncert... Co jeszcze? – Westchnąłem przeciągle, załamując ręce i krocząc obok nieco zrezygnowany. Nie wiedziałem, czy podołam zdobyć to wszystko, chociaż... najwyżej poproszę jakiegoś managera o przysługę.
- Opowiedz mi o waszym comebacku i pokaż nową choreografię! I chcę już ten album! – zażądał, prawie od razu dostając za to w ramię.
- To już za wiele. Mogę ci co najwyżej pokazać krótki fragment choreografii, nic więcej.
- Niech będzie. Ale jakiś ciężki, żebyś miał nauczkę! I tutaj, na środku ulicy! – Jihyun zaczynał przesadzać, jednak te świecące oczka małego diabła, zmusiły mnie do wykonania jego polecenia. Było mi już wszystko jedno, dlatego wyszedłem na tę ulicę, rozglądając się, czy nic nie jedzie i stając już na środku.
- Może „Butterfly"? – zapytałem, śmiejąc się. Chłopak na pewno dobrze wiedział jakiej tematyki była ta piosenka, dlatego skrzywił się tylko, ponownie prosząc o tę nową choreografię.
Ćwiczyliśmy ją ostatnio, dlatego nie miałem problemu z zaprezentowaniem jej, pamiętając każdy ruch doskonale. Oczywiście na przekór temu szatanowi, wybrałem fragment, w którym nie musiałem się zbytnio wysilać, posyłając mu dodatkowo uśmiech i patrząc jak na jego twarzy pojawia się grymas niezadowolenia.
- To tyle?! To jest najtrudniejszy?! Ten comeback będzie słaby... Już was nie słucham – stwierdził, ruszając w stronę domu i nawet na mnie nie czekając.
Zaśmiałem się, nie mając zamiaru mu jeszcze niczego zdradzać, chociaż planuję pokazać mu piosenkę tytułową i choreografię do niej, jednak dopiero jutro.
- Jeszcze zobaczysz, Jihyunie, będziesz dumny ze swojego brata – zapewniłem go, doganiając i obejmując ramieniem. W taki sposób weszliśmy do domu, w którym już czekała na nas zdenerwowana mama.
- Jest godzina dwudziesta trzecia! Czy ty oszalałeś, Jimin?! Miałeś go ze sobą zabrać, ale na godzinę albo dwie, a nie cały dzień i prawie całą noc! – Kobieta zaczęła mnie opieprzać, nawet nie dając się rozebrać. A tuż po tym kazała nam chuchać, zaraz wysyłając Jihyuna do pokoju, a mnie zabierając do kuchni i sadzając na krześle. Wiedziałem, że nie mogę z nią dyskutować, nawet po skończeniu dwudziestu lat, nadal miała do mnie większe prawo, dlatego grzecznie czekałem na reprymendę.
- Gdzie byliście?! Piliście coś?! Braliście coś?! A gdzie masz tego swojego kolegę, który ostatnim razem u nas spał? U niego byliście?! – Mama jak zwykle przesadzała, do tego przypominając sobie niepotrzebnie o Jungkooku.
Nie patrzyłem na nią, zawieszając swoje spojrzenie gdzieś w powietrzu i planując już jutrzejszy dzień. Wiedziałem, że będę musiał wyrwać się z samego rana, aby rodzicielka o nic nie pytała. Miała teraz jakiś urlop, a to groziło brakiem jakiejkolwiek swobody.
Ciekawe, czy Yugyeoma nie będzie już około tej ósmej, albo dziewiątej... Najwyżej poczekam pod blokiem Jungkooka?
- Nie słuchasz mnie, Jimin i wie... O, a co to? – Kobieta zaskoczyła mnie tym nagłym pytaniem, dlatego podniosłem na nią wzrok, szybko orientując się na co tak właściwie patrzy i czego w tej chwili dotyka.
- Zostaw! – Nie potrafiłem się tym razem powstrzymać przez podniesieniem głosu, nie chcąc, aby ruszała naszyjniki moje i Jeona.
Zaśmiała się, widząc moją reakcję i zaraz posłała mi szyderczy uśmieszek.
- Widzę, że skończyliście te głupoty? „JK", „JM"? Myśleliście, że nie zauważę?
Nie sądziłem, że moja rodzicielka jest aż tak spostrzegawcza. Jednak jej słowa nijak mnie nie zaskoczyły. To niczego nie oznaczało, przyjaciołom również zdarza się nosić takie naszyjniki, szczególnie tak bliskim jak nasza dwójka.
- To ile teraz będzie? Cztery lata, trzy miesiące, dwa dni i ileś tam tych godzin i minut? I nadal planujesz ten wyjazd do Ameryki? Wiesz, że nigdzie nie pozwolę ci wyjechać... Już i tak wystarczająco namieszałeś w naszym życiu. Powinnam zabronić ci tańczyć, kiedy poszedłeś na te swoje pierwsze zawody, wtedy na pewno nie wylądowałbyś w jakimkolwiek zespole i nie poznałbyś tego chłopaka. – Słowa mojej matki, wywołały w moim umyśle burzę. Starałem się poskładać wszystko w logiczną całość.
Cztery lata... Wyjazd do Ameryki... Wzmianka o tańcu...
- Oddaj to! Jak mogłaś grzebać w moich rzeczach?! – Teraz to ja przejąłem pałeczkę, zaciskając dłoń w pięść i patrząc na nią z nienawiścią. Nie mogłem uwierzyć, że przeczytała choćby jedno zdanie z mojego notatnika, jednak jej wypowiedź wskazywała na wszystkie moje wyznania i myśli, zapewne wraz z tymi Jungkooka. W dormie nikt nawet nie myślał, aby go dotknąć, to tam miałem prawdziwą rodzinę, nie tutaj.
Nie powinienem był przyjeżdżać!
Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, rodzicielka wyciągnęła ten zeszyt ze swojej torby, umieszczonej na pobliskim krześle. Nie miałem zamiaru czekać aż mi go łaskawie odda, wyrywając go od razu i zaraz udając się do wyjścia. Wiedziałem, że nie wytrzymam tutaj ani minuty dłużej, dlatego szybko popędziłem do pokoju, chwytając swoją torbę, czyli jedyny bagaż, który zabrałem z Seulu, i ignorując pytania mojego ojca, po ówczesnym założeniu butów, wybiegłem z tego domu.
Miałem ochotę napisać do Jungkooka, opowiedzieć mu o wszystkim, powiedzieć jak bardzo go w tej chwili potrzebuję, jednak wiedziałem, że nie mogę tego zrobić, bo nie byliśmy już razem, a on miał Yugyeoma, dlatego zaraz złapałem jakąś taksówkę, prosząc o dowiezienie do najbliższego hotelu.
Znów zacząłem się o wszystko obwiniać. O związanie z Yoongim i o zostawienie Jungkooka, bo jeśli matka o wszystkim się dowiedziała, zapewne zrobi mi piekło z życia. Ona jest zdolna do wszystkiego, nawet do przekazania takiej informacji managerom, czego najbardziej się obawiałem.
Co robić? Co robić?
Szybko wybrałem numer do taty, czekając aż odbierze, kiedy już znalazłem się w pokoju hotelowym, siedząc na łóżku i starając pozbyć kolejnych problemów.
- Tato, nie pozwól mamie dzwonić do mojego CEO, nie pozwól dzwonić jej gdziekolwiek... zespół jest dla mnie wszystkim, odkąd straciłem Jungkooka i... i nie chcę żeby przez moją głupotę cierpiał również Jeon – wyznałem, jak tylko mężczyzna ode mnie odebrał.
- Dobrze, synku. Zrobię wszystko, żeby ją przed tym powstrzymać. Masz gdzie się zatrzymać? Dasz sobie radę? – Pytania mojego taty, wywołały na mojej twarzy niewielki uśmiech. Tylko takie momenty przypominały mi, że naprawdę należę do tej rodziny. Po mamie odziedziczyłem jedynie wygląd, za co byłem wdzięczny siłom wyższym.
- Tak, tato, jestem w hotelu i tu przenocuje, nie martw się o mnie i idź już spać. Kocham cię, dobranoc – pożegnałem się z nim, czekając tylko na krótką odpowiedź i zaraz się rozłączając.
Nie miałem pojęcia co dalej robić. Po głowie krążyło mi za dużo myśli, abym mógł spokojnie usnąć. Poza tym nie miałem niczego na przebranie. Wszystkie rzeczy zostawiłem w domu, a z Seulu zabrałem jedynie przedmioty, które towarzyszyły mi podczas przelotów, dlatego nie zostało mi nic innego, jak rozebrać się do bokserek i położyć na tym łóżku. I nie wiem co mnie podkusiło, aby ponownie złapać za telefon i wysłać SMS-a do pewnego chłopaka, któremu należały się wyjaśnienia.
Do Suga hyung:
Znowu to zrobiłem, znowu cię zawiodłem. Powtarzam się, wiem... Obiecywałem, że z tobą zostanę, jednak to ciężkie. Potrzebuję go i nie potrafię tak żyć. Porozmawiaj z Sihyukiem, odwołaj nasz wspólny projekt, jeśli tylko chcesz. Wrócę dopiero pojutrze. Przepraszam, hyung.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top