Część 23 - Ostatnie wyznanie
19.02.16: 04:23
Jeonggukie. Mimo wszystko chciałbym mieć z tobą normalny kontakt. Bardzo mnie męczy takie ignorowanie i brak rozmowy. Chciałbym, żebyśmy zachowywali się normalnie. Jeśli nawet chcesz, to pojadę z tobą do tego Busan, bo wiem, że ci to obiecałem.
- Jimin
160221 02:50
Nie widzę w tym sensu. Mówiłem ci coś o tych obietnicach. Zajmij się Yoongim i żyj swoim życiem, proszę.
~ JK
***
Od kilku dni szlag mnie trafiał. Miałem ochotę kogoś zabić. Najlepiej tego Yugyeoma, albo Yerim, no i w sumie Taehyunga też, bo wiedziałem że zapewne maczał w tym wszystkim palce.
- Kurwa – przekląłem, uderzając w blat biurka, przy którym siedziałem.
Już wiedziałem, jak czuł się Jungkook, widząc mnie z Yoongim. Dopiero teraz uświadomiłem sobie jakim jestem skończonym palantem. Nie zasługiwałem na żadnego z nich. Powinienem zająć się muzyką, bo tylko to w tym życiu w miarę mi wychodzi.
Nie potrafiłem uszczęśliwić Jeona, chociaż jakiś miesiąc temu zapewniałem go o swoich uczuciach, mówiłem mu, że nigdy go nie zostawię, nigdy nie porzucę dla kogoś innego. Co prawda miałem swoje powody, jednak złożonych obietnic nigdy nie powinienem złamać.
- Idiota... Park Idiota Jimin – wyszeptałem do siebie, biorąc kolejny łyk whiskey, którą dostałem ostatnio w prezencie od Yoongiego, za pomoc w jednej z piosenek. Oczywiście nie chciałem tego przyjąć, jednak chłopak nalegał. W sumie to dzięki temu mogłem się trochę odstresować, siedząc tutaj sam i delektując tym trunkiem.
Nie wiedziałem, że to wszystko będzie aż takie ciężkie. Ta miłość tylko niszczy moje życie.
- Mogłeś skupić się na muzyce, a nie na maknae. – Znów zacząłem gadać do siebie, zaraz czując czyjąś rękę na ramieniu.
- Wiesz, że jak cię tu Hobeom przyłapie, to znowu nas uziemi na miesiąc? – Na szczęście nie był to Yoongi, a Hoseok. Poczułem dzięki temu dziwną ulgę.
Popatrzyłem na przyjaciela obojętnym wzrokiem, wzruszając przy tym ramionami.
- My jesteśmy uziemieni przez całe życie, żadnej różnicy – odpowiedziałem po chwili, powracając do sączenia whiskey. Po drugiej szklance przypomniałem sobie jaką mam słabą głowę, lecz teraz nie miało to dla mnie żadnego znaczenia, zresztą, nawet już nie liczyłem tych szklanek.
- Jimin, przestań... - wyjęczał chłopak, łapiąc moją rękę i lekko mną trzepiąc. – Zazwyczaj kiedy się czymś martwiłeś, wystarczał ci taniec... co ty teraz wyprawiasz?
Jung nie dał mi dłużej cieszyć się chwilą spokoju, zaraz zabierając mi tak cenny, w obecnym stanie i sytuacji, alkohol.
- Rozumiem, że po rozstaniu jest ciężko, ale sam o tym zadecydowałeś, dlatego chodźmy poćwiczyć... albo chociaż się powygłupiać – zaproponował, odstawiając tę szklankę, a po chwili złapał mnie za ramiona i podniósł do góry.
Przystałem na to. Nie miałem wyboru. Samotne zapijanie smutków, w niczym mi nie pomagało. Do dormu wracać nie chciałem, a Yoongi siedział u CEO już dobre trzy godziny, dlatego nie wiedziałem co ze sobą począć.
Nadal nie mogłem przeżyć tych wszystkich scen, które powracały do mnie za każdym razem, kiedy przypomniałem sobie o dwóch naszyjnikach zawieszonych na mojej szyi.
Jungkook dający kurtkę Yeri.
Jungkook odchodzący gdzieś z Yeri i zostawiający mnie samego z Tae.
Jungkook rzucający we mnie naszym naszyjnikiem.
Taehyung oznajmujący mi, że Jungkook ma dziewczynę.
Jungkook rozmawiający z Yugyeomem.
I teraz Taehyung zapraszający mnie na imprezę kolegi Yugyeoma.
Wiedziałem, że nie mogę tam nie pójść, musiałem mieć Jeona na oku, a termin z niczym mi nie kolidował. Miałem tylko nadzieję, że ta domówka nie skończy się jak urodziny Hoseoka.
***
/FLASHBACK/
W urodziny moich przyjaciół, zawsze starałem się zrobić wszystko, aby czuli się wyjątkowo. Przez ten jeden dzień, to oni musieli być w centrum uwagi, zarówno mojej, jak i reszty znajomych.
Osiemnasty luty, należał do mojego Hoseoka, z którym już od samego początku dogadywałem się najlepiej. Jednak nie mogliśmy zapomnieć o naszej ulubionej tradycji - przenoszenia śpiącego solenizanta do wanny pełnej wody. Taehyung prosił nas, abyśmy dzisiaj sobie to odpuścili, ze względu na wczorajszą galę i zmęczenie naszego głównego tancerza, niestety byliśmy nieugięci, przez co we wspomnianej wannie, wylądował nie tylko Hobi, ale i powstrzymujący nas Tae.
Po południu, kiedy Jung zajął się prowadzeniem swojego urodzinowego live'a, Bangtani zajęli się przygotowywaniem niewielkiej imprezy, o której oczywiście fani nigdy nie mieli się dowiedzieć. Zawsze je robiliśmy, o ile czas nam na to pozwalał. Na ostatniej, która miała miejsce pierwszego września, Taehyung wycałował połowę chłopaków. Niczego oczywiście nie pamiętał, co wykorzystaliśmy, aby wmówić mu niestworzone historie.
Jako najmłodsi z całego towarzystwa, zostaliśmy wysłani z Tae do sklepu. Jungkook oczywiście miał z nami iść, ale bardziej przyda się Jinowi w kuchni, bo jako jedyny nie narzeka na pomoc naszej zespołowej mamie przy gotowaniu. Zresztą, nie zna się na alkoholach, a jego dziecinna twarzyczka zapewne zmusi sprzedawczynie do wątpliwości co do jego pełnoletności.
Taehyung, jak to Taehyung, musiał narobić nam kłopotów w tym sklepie. Najpierw rozbił sok, przez co zauważyły nas jakieś fanki. Później urwał rączkę od koszyka, po czym rzucił go na podłogę i uciekł. Miał jeszcze niewielki wypadek podczas wybierania przekąsek - atak całej szafki. Nie wiedziałem jak do tego doszło i chyba nie chciałem wiedzieć. Taehyung jest wysoki, dlatego wspinać się po niej nie musiał. Dodatkowo ganiał jakieś dziecko, napił się napoju alkoholowego, po czym odstawił go z powrotem, stwierdzając że go oszukali - myślał, że to mleko. Jednak największy problem powstał pod kasą.
- Ja się boję – wyszeptał, trzymając się kurczowo mojego ramienia.
Wszystkie zakupy na szczęście mieliśmy w wózku, dzięki czemu miałem wolną rękę, aby nieco poluźnić mu ten uścisk. Jeszcze chwila, a krew przestałaby dopływać do mojej dłoni.
- Czego ty się boisz? Przecież Hobiego masz już z głowy – przypomniałem mu. Oczywiście niczego mi nie zdradził, jednak widziałem to zadowolenie na twarzy Hoseoka.
- Cicho bądź. – Zaraz oberwałem po mojej już i tak umierającej ręce.
- Co ja takiego powiedziałem? – Zaśmiałem się z jego przesadnej reakcji, rozglądając wokół. Może zauważył któregoś z managerów? Albo fanów? Jednak nic na to nie wskazywało.
- Nie wolno ci o tym wspominać – wyjaśnił. – Bo ja cię wtedy wydam Seokjinowi – ostrzegł, uśmiechając się diabolicznie i przypominając mi w tym momencie Jungkooka, przez co oberwał po głowie.
- Przestań z tą mimiką... I możesz mówić, to nie była moja wina. – Wzruszyłem ramionami, wykładając już produkty na taśmę.
Taehyung specjalnie utrudniał mi życie, nie dając odpocząć od Jeona? Nie dość, że jego słowa ciągle siedziały w mojej głowie i analizowałem je prawie całą noc, leżąc na kanapie w salonie, to jeszcze musiał mi ciągle o nim przypominać. Wiedziałem, że szanse na powrót do Jungkooka są teraz marne, szczególnie kiedy Yoongi zajmował większą część mojego umysłu. Musiałem przyznać, że maknae zachował się bardzo dojrzale, podejmując decyzję, której tak mocno się obawiałem. To ja powinienem powiedzieć podobne słowa. Zachowałem się jak tchórz, nie jak jego hyung.
- Jimin, ja uciekam – oznajmił mi nagle Taehyung, schylając się i idąc na kuckach w stronę wyjścia.
- Zostawisz mnie tutaj? – zdziwiłem się, ale i lekko zdenerwowałem, zaraz łapiąc go za koszulkę i powstrzymując przed następnym krokiem. Chłopak próbował się wyrwać, jednak nie pozwoliłem mu na to, podnosząc go do góry i zmuszając do zajęcia miejsca obok mnie.
- Uspokój się i zajmij wykładaniem, zaraz wrócę – rozkazałem mu, przypominając sobie o sosie, który kazał mi kupić najstarszy Kim.
Nie patrzyłem już na Tae, udając się do jednej z alejek i od razu szukając go wzrokiem. Niestety, niezbyt często odwiedzaliśmy ten sklep, przez co rozmieszczenie produktów nie było mi znane. Musiałem poprosić jakąś noonę o pomoc. Dziewczyna chętnie wręczyła mi poszukiwany sos, dzięki czemu tuż po niecałych dwóch minutach, pędziłem z powrotem do kasy.
Mogłem się domyślić, że zostawienie Taehyunga samego, nie będzie dobrym pomysłem. Produkty były skasowane i włożone do wózka, jednak kółeczko adoratorek, które utworzyło się wokół Kima, uniemożliwiło mi dotarcie do chłopaka.
- A wafili niet? – Chłopak właśnie skończył opowiadać jeden ze swoich słabych kawałów i o dziwo wszystkie dziewczyny zachichotały, chwaląc jego cięty dowcip. Musiałem jak najszybciej uratować swoją dumę, idąc do innej kasy i zakrywając się kapturem przed wzrokiem szatyna. Niestety sokolnik-Taehyung od razu mnie zauważył, krzycząc moje imię i prosząc o przyjście.
- Cholera – wyszeptałem do siebie, wymuszając uśmiech i odsłaniając już twarz.
Zaraz zostałem poproszony o jakieś autografy. Na szczęście „fanki" Taehyunga, nie należały do nastek, dlatego nie komentowały naszych zakupów, robiąc nam przy tym multum zdjęć, raczej po prostu chciały poflirtować.
Szybko zakończyłem to zebranie koła wzajemnej adoracji, płacąc za sos i wyciągając stamtąd Tae.
- Mówiłem, żebyś mnie nie zostawiał – jęczał mi, kiedy pakowaliśmy wszystko do samochodu. Oczywiście przyjechał z nami Yoongi, nie mając zamiaru ruszyć palcem przy sprzątaniu dormu, czy gotowaniu. Nie byłem pewien, czy nawet przy mojej imprezie tak się nie lenił.
Po załadowaniu wszystkiego do bagażnika, zająłem miejsce obok mojego hyunga, posyłając mu niewielki uśmiech.
- Odjeżdżamy? – zaproponował z dziwnym błyskiem w oku.
- Za ten wstyd, którego się przez niego najadłem? Oczywiście, hyung – odpowiedziałem tylko, zerkając na zbliżającego się do drzwi Taehyunga, gdy Min ruszył gwałtownie do przodu, nie pozwalając mu chwycić za klamkę.
Zaśmialiśmy się w tym samym czasie, zarówno z jego miny, jak i głupoty.
- No wsiadaj już, bo nie mamy czasu – rozkazałem mu, uchylając lekko szybę, kiedy Tae zwątpił w nas, stając w miejscu i załamując ręce.
- Odpłacę się – obiecał, otwierając tylne drzwi z prędkością światła i zajmując już miejsce za moim fotelem.
- Jiminnie, chcesz pojechać do Big Hit, tak? – Yoongi dobrze pamiętał o mojej wcześniejszej prośbie, dlatego moja ręka automatycznie powędrowała na jego dłoń, umiejscowioną na skrzyni biegów.
Posłałem mu uśmiech, przytakując. Miętowowłosy wysunął spod mojej ręki kciuk i pogładził nim wierzch mojej dłoni.
- Cieszę się, że pamiętasz takie rzeczy, hyung – odpowiedziałem w końcu, za co nagle oberwałem od Tae.
Popatrzyłem na niego urażony, od razu widząc jak cały się gotuje.
- Ruszajcie już! I nie wkurzajcie mnie! Bo wiecie, że nie lubię jak jesteście razem! – wyjaśnił, zaraz krzyżując ręce na torsie.
Wzruszyłem tylko ramionami, ignorując jego nagły wybuch. Zabrałem rękę z dłoni Mina, ale tylko ze względu na bezpieczeństwo.
Po chwili mój Rożek ruszył, a ja zająłem się telefonem. Chciałem sprawdzić, czy Hobi prowadzi jeszcze tego live'a.
- Nie chcesz ze mną wejść? – zapytałem Taehyunga, kiedy już staliśmy na światłach przed Big Hit.
- Nie. – Chłopak nadal był urażony.
- I to ze względu na mnie i Yoongiego? – Byłem tego prawie pewien.
- Tak.
- Jesteś naprawdę głupi – stwierdziłem, kiedy wjechaliśmy już na pobliski parking.
Yoongi kazał mi to załatwić w miarę szybko, bo nie mieliśmy już czasu. Dobrze o to wiedziałem, dlatego zaraz pochwyciłem swój prezent, biegnąc w stronę budynku. O mało nie wpadłem pod samochód, a że miętowowłosy to widział, po wejściu do Big Hit otrzymałem od niego SMS-a z groźbą.
Od Suga hyung:
JEŚLI TEN SAMOCHÓD CIĘ NIE ZABIŁ, TO JA TO ZROBIĘ. Masz na siebie uważać, Park!
Z jednej strony było to na tyle słodkie, że będąc w windzie szczerzyłem się jak głupi do tego telefonu, a z drugiej wiedziałem, że Min był do tego zdolny, dlatego troszeczkę mnie tym przeraził.
Wchodząc do odpowiedniego pokoju, wyjąłem pudełko z reklamówki, rzucając swoją kurtkę na najbliższe krzesło. Hobi prowadził swój urodzinowy live z dużą ilością naszego staffu, dlatego zbliżając się do końca sporego pokoju, ukłoniłem się wszystkim, zaraz pojawiając obok Junga.
- Hyungnim – zacząłem, kiedy szatyn mówił coś do kamery umieszczonej na kijku do selek. – Wiem jak bardzo kochasz buty, hyung. – Zająłem miejsce na jednym z jego kolan, obejmując go ręką i posyłając mu uśmiech. Chłopak był zaskoczony zarówno moją obecnością, jak i śmiałością. – Dlatego kupiłem ci je w prezencie – dokończyłem w końcu, podając mu pudełko.
Jung nie potrafił w to uwierzyć, zapewne spodziewał się dostać prezent tylko od swojego Tae.
- Nawet nie wiesz, ile się namęczyłem, żeby to zdobyć, hyung – wyżaliłem się, po chwili jego zachwycania i oglądania tych butów.
Chłopak nie mógł się nacieszyć, przytulając mnie za to dodatkowo i jeszcze chcąc pocałować. Wiedziałem, że ogląda to Taehyung, Yoongi i zapewne Seokjin z Jungkookiem, aby wiedzieć, o której mają się szykować, dlatego odpuściłem sobie takie czułości, głównie ze względu na wrednego Tae i zazdrosnego Mina.
Jung zaraz skończył live, pożegnaliśmy się szybko z całym staffem, dziękując im za ciężką pracę i opuszczając już to pomieszczenie.
- Wiesz, że musimy dzisiaj poćwiczyć ten nowy układ? – zapytał Hobi, kiedy powoli kierowaliśmy się do wyjścia. – Nie możemy sobie pozwolić na imprezę – dodał, chyba rozszyfrowując nasze zamiary.
- Nie martw się, hyung. Song się na nas nie obrazi. – Nie widziałem już sensu w utrzymywaniu tego w sekrecie, szczególnie kiedy po minucie wylądowaliśmy na pobliskim parkingu, a Tae rzucił się na swojego chłopaka, prawie go zgniatając i mówiąc, że tęsknił.
- Mamy dla ciebie imprezę-niespodziankę, hyungie! – wykrzyczał, oczywiście zdradzając nasz plan. Byłem w stu procentach pewien, że właśnie tak skończy się utrzymywanie tego w sekrecie. Jednak nie powstrzymałem się od zdzielenia go w ramię.
Chwilę się pokłóciliśmy, przezywając od idiotów i wszelakich mebli, po czym już raczyliśmy wsiąść do tego samochodu.
Yoongi na szczęście nie był zły, skarżył się jedynie na zostawienie go z najmłodszym Kimem, który zdążył go zamęczyć swoimi opowieściami.
Przez całą drogę, Hoseok streszczał nam swój live, opowiadając o wrażeniach i projekcie, który zaproponował mu Bang. Oczywiście Min wiedział o nim od dawna, jednak nie dał tego po sobie poznać, w końcu CEO powiedział mu to w sekrecie.
Kiedy dotarliśmy do dormu, to ja wziąłem większość zakupów, nie pozwalając solenizantowi niczego dźwigać, a tym bardziej mojemu Miętowemu Rożkowi i Tae, których kurze łapki zapewne padłyby po dwóch pierwszych stopniach prowadzących do budynku.
W środku czekała na nas reszta hyungów, razem z maknae, wyglądającym naprawdę ślicznie w tym fartuszku w zielone kropki. Nie mogłem się powstrzymać od wytarmoszenia jego policzków, oczywiście zaraz za to obrywając. To Taehyung mnie od niego oderwał, rozkazując wyjąć wszystkie produkty. Niechętnie zostawiłem go w spokoju, udając się do kuchni. Na razie zajęliśmy się przygotowaniem wszystkiego, wysyłając Hoseoka do swojego pokoju.
Maknae i nasza zespołowa mama, prawie skończyli przygotowywać posiłek, kiedy ja, wraz z Tae, zajęliśmy się alkoholami. Oczywiście nie pozwoliłem mu niczego potłuc, choć to on za wszystko zapłacił. Nie miałem ochoty drugi raz udawać się do tego sklepu, szczególnie po przygodach, do których tam doszło.
Po niecałych trzydziestu minutach, wszystko było gotowe, a Jung nareszcie otrzymał swoją urodzinową piosenkę, śpiewaną głównie przez Jungkooka, oraz kolejny tort, tym razem z głupim napisem.
- Taehyung! Chyba śpisz dzisiaj u maknae! – wykrzyczał chłopak, domyślając się czyj to był pomysł.
Tae nic sobie z tego nie robił, przytulając go od tyłu i całując w ramię. Nikt nie był zdziwiony takim zachowaniem, to był standard dla najmłodszego Kima, dlatego do tej pory ich związek był dla reszty tajemnicą.
- Dobrze, wypijmy teraz za zdrowie Hoseoka! – zaproponował lider, podając każdemu jakieś drinki, które ówcześnie przygotował z Yoongim.
Byłem do tego sceptycznie nastawiony, znając pomysły tej dwójki. Zapewne polegnę po dwóch szklankach, ewentualnie trzech.
Powąchałem podaną mi ciecz, zerkając kątem oka na Mina, który uśmiechał się do mnie, podnosząc swojego drinka do góry.
Podejrzane...
Jednak zignorowałem swoje domysły, biorąc już łyka i krzywiąc się lekko. Mocne i to cholernie. Oni zdecydowanie chcieli nas upić.
- To może ja opowiem kawał?! – Tuż po Namjoonie, odezwał się Tae, przez którego wszyscy jęknęli przeciągle, prosząc, aby się przed tym powstrzymał.
- Chociaż nie w moje u... - zaczął Hoseok, jednak maknae przerwał jego wypowiedź.
- Opowiedz – poprosił, uśmiechając się do nieco smutnego szatyna, który chyba powoli zaczynał w nas wątpić.
- Super! – Od razu się rozweselił, klaskając w dłonie i zaczynając opowiadać ten żart. – Przedszkole. Pani prowadzi lekcję o alfabecie i wymyśla dla dzieci zabawę. Przy każdej literce mają podać jakieś zwierzę. Więc zaczyna od „A" i pyta swoich uczniów: „Jakie znacie zwierzę na literkę A?". Od razu zgłasza się Jimin i mówi: „A może czyżyk?". Pani załamana odpowiada mu, że nie o to chodziło i zaraz prosi kogoś innego o podanie tego zwierzęcia. Tym razem odzywa się Namjoon i mówi: „Antylopa". „Dobrze, Namjoonie, bardzo dobrze, może być antylopa". Zadowolona pani przechodzi do następnej literki, którą jest „B". „Jakie znacie zwierzę na literkę B?", znów pyta uczniów i znów zgłasza się Jimin. Pani bardzo niechętnie, ale go wybiera. „Być może czyżyk?" - odpowiada chłopak, a pani po raz drugi szuka pomocy u Namjoona, załamując się nad Jiminem. „Byk, proszę pani" - klasowy kujon znów podaje poprawną odpowiedź, dzięki czemu pani może przejść do kolejnej literki, którą jest, jak niektórzy z was wiedzą, „C". Znów zadaje to samo pytanie: „Jakie znacie zwierzę na literkę C?", i tym razem sama wskazuje na Jimina, wiedząc, że tym razem odpowie poprawnie. Chłopak zadowolony, że go wybrała, zaraz udziela jej odpowiedzi: „Czy to może czyżyk?". – Kiedy Taehyung skończył opowiadanie swojego żartu, zaśmiał się tylko on i oczywiście maknae. Reszta Bangtanów miała zniesmaczone miny, a jedna siódma, była nieco zdenerwowana. Do tej niewielkiej części należałem właśnie ja. Wstałem po chwili i podszedłem do najmłodszego Kima.
- Załamana? Nade mną?! – Zaśmiałem się z jego przerażonej miny. Nie miałem zamiaru go krzywdzić, po prostu zacząłem go gilgotać, przez co z ust szatyna wydobywał się chichot i pojedyncze piski.
Wiedziałem, że nie mogę przekroczyć cienkiej linii pomiędzy zabawą, a dręczeniem, ponieważ Hoseok uważanie nas obserwował. Dopiero gdy Taehyung chciał również mnie zaatakować, do akcji wkroczył jego chłopak, zarządzając koniec tych wygłupów.
Po chwili jeden z hyungów, którym oczywiście był Namjoon, zaproponował kolejny toast. Nie miałem mocnej głowy, dlatego przystałem na to bardzo niechętnie, szczególnie kiedy te drinki składały się w dziewięćdziesięciu procentach z alkoholu.
Po dwóch godzinach tańczenia, śpiewania, rozmawiania i wygłupiania się, Yoongi nas opuścił, stwierdzając, że wzywa go łóżko. I zapewne gdyby nie mój stan i chęć dalszej zabawy, poszedłbym razem z nim.
Namjoon wraz z Seokjinem, dyskutowali o czymś zawzięcie. Z tego co zdążyłem niechcący posłuchać, chodziło o dziewczynę młodszego z nich. Nigdy nie interesowałem się tym tematem, dlatego zostawiłem ten wątek w spokoju.
Hoseok wykorzystywał właśnie lekko upitego Tae, macając go po tyłku, gdy tylko nadarzyła się okazja. Szatyn nie miał nic przeciwko temu, dlatego w ich interakcje również nie ingerowałem.
W końcu mój wzrok zatrzymał się na Jungkooku. Wyglądał dzisiaj naprawdę kusząco. Ta rozpięta koszula w kratę, mocno na mnie działała. Nie mogłem się powstrzymać, by po chwili nie zająć obok niego miejsca.
- Coś się stało, Jeonggukie? Czemu jesteś taki smutny? – zapytałem, chcąc rozpocząć jakoś naszą rozmowę. Oczywiście zaraz objąłem go ramieniem, wpatrując się w jego śliczną twarzyczkę. Miał również ułożone włosy, jakoś tak na bok, co zapewne było zasługą Tae.
Muszę mu za to podziękować.
Poza tym miałem ochotę zaproponować maknae pokój w hotelu, przejażdżkę Ferrari, którego nie posiadałem, i kolację w najdroższej restauracji, bo naprawdę nie wyglądał teraz na zwykłego idola, a raczej wysoko postanowionego biznesmena.
Boże, Jimin, o czym ty myślisz, jesteś naprawdę pijany.
Chyba coś do mnie powiedział, jednak ja byłem zajęty pożeraniem go wzrokiem.
- Halo, hyung, mówię coś. – Chłopak machał mi właśnie ręką przed twarzą, zapewne chcąc ściągnąć mnie na Ziemię.
- Tak? – Szybko potrzepałem głową, drapiąc się po skroni wolną ręką i skupiając już na nim całą swoją uwagę.
Znów przesadziłem z alkoholem, jutro będę tego żałował.
- Chodź ze mną na taras – poprosił, wstając i lekko się przy tym chwiejąc. Gdyby nie moja ręka na jego biodrze, zapewne upadłby z powrotem na tę kanapę.
Jungkook podziękował za ten ratunek, chwytając mnie za rękę i ciągnąc za sobą. Zapewne na trzeźwo raczej bym się opierał, jednak teraz liczyłem, że może pójdziemy do któregoś z wolnych pokoi. Jego pośladki w tych opiętych spodniach aż za bardzo kusiły.
Uspokój się, Jimin! Wyjdźcie chociaż na taras.
Miałem teraz gdzieś nasze kłótnie i tę całą przerwę, bo wiedziałem, że Jeon nie będzie jutro niczego pamiętał.
- Hyung, wszystko zepsuliśmy – wyszeptał, kiedy znaleźliśmy się już na tarasie.
Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie objąć go od tyłu, zabierając mu tego drinka i odstawiając obydwa na ziemię, po czym zaraz powróciłem do poprzedniej pozycji.
- Pragnę cię, Jeonggukie – mruknąłem prosto w jego ucho, nie zwracając uwagi na te słowa.
Słysząc moje wyznanie, chłopak aż wstrzymał oddech. Nic mi nie odpowiedział, co uznałem za pozwolenie na dalsze działanie. Zaraz obróciłem go przodem do siebie, przylegając do niego całym ciałem, co zmusiło go do oparcia się o barierkę za nami. Tutaj, w świetle samego księżyca, wyglądał nawet lepiej. Oczy mu błyszczały, a lekko rozchylone usta, prosiły się o pocałunek.
- Hyu... - Już chciał coś powiedzieć, jednak moje wargi skutecznie go przed tym powstrzymały.
Nie wiem, czy czułem w tym momencie coś poza pożądaniem. Przypomniałem sobie uczucia, którymi darzyłem go kiedyś. To wszystko na chwilę powróciło.
Moje ręce zaraz znalazły się na jego pośladkach, kiedy język pieścił podniebienie. Jego jęki tylko utwierdziły mnie w tym, że on również tego pragnie.
- Jiminnie, nie – wyszeptał, kiedy przeniosłem swoje usta na jego wrażliwą szyję. Zignorowałem te słowa, wiedząc, że tego chce.
- Hyung... Ahh... Nie baw się moimi uczuciami... Ahh. – Mimo tej prośby, wplótł dłonie w moje włosy, nie przestając mi jęczeć.
- Chcesz tego – przypomniałem mu, wsuwając ręce pod jego koszulkę. Skóra na plecach chłopaka była naprawdę gorąca, co tylko przyspieszyło moje działania.
Zmusiłem go do objęcia mnie nogami w pasie, dzięki czemu nasze krocza się o siebie otarły. Jungkook na chwilę mi odleciał, odchylając do tyłu głowę i rozchylając usta. Jak mógłbym tego nie wykorzystać?
- Chodźmy do twojego pokoju – zaproponowałem, przenosząc jedną rękę na jego szyję, przez którą przeleciałem palcami, rozkoszując się strukturą tej delikatnej skóry.
- Nie. – Chłopak wybudził się z tego transu, chyba przez moje słowa. – Nie, zostaw mnie. – Od razu zaczął mnie od siebie odpychać i pomimo moich wielkich chęci, postanowiłem go puścić.
- Jeonggukie... - Nawet nie zdążyłem złapać go za rękę, bo zaraz mi uciekł, posyłając mi jeszcze urażone spojrzenie.
- Wszystko zepsułeś, Jimin. Ja cię kochałem, a ty wszystko zepsułeś! – wykrzyczał mi jeszcze, znikając już w środku dormu.
Nie rozumiałem jego intencji. Przecież było mu dobrze i chciał tego, obaj tego chcieliśmy.
Chwilę jeszcze tak postałem, zastanawiając się, co mam teraz zrobić. Chyba najlepszą opcją było łóżko. I chociaż wolałbym wylądować tam z Jeonem, to wiedziałem, że dzisiaj nie będzie mi to dane. Maknae za bardzo wziął sobie swoje wyznanie do serca, ewentualnie miał już kogoś, w co raczej wątpiłem.
***
A teraz Jungkook, tak jak się tego spodziewałem, niczego nie pamiętał. Ani naszego pocałunku, ani naszej rozmowy. Niestety, moje obawy były trafne. Znalazł sobie kogoś, do tego dziewczynę, co było ciosem prosto w serce. Jeśli chciał, abym poczuł się niepotrzebny i traktowany do tej pory jak zwykła zabawka, to trafił idealnie, lepszej kandydatki, niż Kim Yerim, nie mógł wybrać. Z tego co pamiętałem, był to jego ulubiony typ dziewczyny. Urocza, ładna, miła, z dobrym głosem i fajnymi nogami, do tego młodsza, taka jakiej od zawsze pragnął.
- Nie mam już szans, hyung – wyjęczałem, kiedy zrobiliśmy sobie krótką przerwę w tańczeniu układów. Usiadłem pod lustrem, opierając o nie głowę i patrząc na niego zmęczonym wzrokiem.
- Chodzi o Jeona? Mówiłem, żebyś zajął się Yoongi hyungiem, skoro maknae wybrał za ciebie. – Hoseok zajął miejsce przed komputerem, zapewne chcąc wybrać następną piosenkę do poćwiczenia. Jednak zanim mu odpowiedziałem, w wejściu stanął nie kto inny, jak Min Yoongi, o którym przed sekundą rozpoczęliśmy temat.
Słyszał wszystko? Będzie zły?
Nieco się przeraziłem, jednak jego ciepłe spojrzenie utwierdziło mnie tylko w tym, że nasza rozmowa pozostała między mną a Jungiem.
Ładnie dzisiaj wyglądał w długim, seledynowym płaszczu i czarnych okularach, oczywiście korygujących. Co prawda nie miał dużej wady, jednak wiele godzin pracy przed komputerem, zrobiło swoje.
- Jiminnie, chodź ze mną – poprosił, zaraz się wycofując z tego pomieszczenia i będąc przekonanym, że za nim ruszę. Oczywiście się nie mylił, bo poderwałem się jak oparzony, od razu za nim biegnąć.
Hoseok skomentował to naprawdę niemiłymi słowami, coś tam o niewyżyciu i seksie, a przecież nie miałem takich zamiarów.
No może trochę... Ale to tylko przez to whiskey. To tak jakby Yoongi sam mnie upił i właśnie zaciągał do... No właśnie, gdzie?
- Gdzie idziemy, hyung? – zapytałem, jak tylko go dogoniłem. Z bliska wyglądał nawet lepiej, taki poważny i seksowny.
Jesteś pijany, Jimin! Nie daj sobą kierować... Sam musisz prowadzić własne życie!
Moje myśli wywołały na mojej twarzy jeszcze większy uśmiech. Zaczynałem zachowywać się jak Tae, co było naprawdę niebezpieczne, zważywszy na miejsce, do którego się właśnie udawaliśmy.
- Mam dla ciebie mały prezent – oznajmił w końcu, brzmiąc jeszcze bardziej tajemniczo. Ciekawość zaczynała mnie zżerać, szczególnie kiedy Yoongi włożył klucz do pokoju dwieście siedem. Dobrze wiedziałem, co się w nim znajduje.
- Pianino? Zagrasz coś dla mnie, hyung? – Od razu się podekscytowałem, nieco żałując, że zostawiłem telefon w sali ćwiczeń.
- Zagram – odpowiedział krótko, zamykając już za nami drzwi, wkładając w nie klucz i... przekręcając go.
Umm... CZY JA SIĘ PRZEWIDZIAŁEM?
Szybko przeniosłem wzrok z tego klucza na Yoongiego, który uśmiechał się do siebie, zajmując już miejsce przed wcześniej wspomnianym instrumentem.
Momentalnie zaschło mi w gardle, kiedy wyobraziłem sobie, co takiego może się za chwilę stać.
- Usiądź obok mnie, Jiminnie – poprosił, spokojnym tonem.
Nie powinien być choć trochę zły? Piłem - widać to... I raczej czuć... Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi, jednak tym razem zaryzykuję.
Zająłem miejsce obok niego, posyłając mu nieśmiały uśmiech. Alkohol dodawał mi odwagi, ale tylko przy maknae. Min nadal dziwnie na mnie działał.
- Czym się stresujesz? Przecież nie zrobię ci nic złego – zapewnił mnie, podnosząc już nakrywę i wykładając na pulpit jakieś nuty. Niestety nie potrafiłem ich czytać, dlatego nie miałem pojęcia co to za melodia.
Miętowowłosy zerknął jeszcze na mnie, układając już palce na klawiszach.
- Napisałem to specjalnie dla ciebie, mam nadzieję, że ci się spodoba – wyjaśnił w końcu całe to zamieszanie, a moje serce zaczęło bić szybciej.
Dla mnie? Napisał dla mnie kompozycję?
Melodia ta była cudowna i taka spokojna. Aż musiałem przymknąć powieki, kiedy jej słuchałem. Nadal byłem w lekkim szoku, czując się przy tym naprawdę wyjątkowo. Co prawda Yoongi przyznał się do pisania wszystkich tekstów piosenek specjalnie dla mnie, jednak większość z nich mówiła o rozstaniu, a ta kompozycja dawała nadzieję i należała raczej do radosnych utworów, które przenosiły do zupełnie innego miejsca. Byliśmy teraz w domku przy jeziorze i byliśmy o dziesięć lat starsi. Yoongi jako sławny kompozytor i speaker radiowy, ja jako solowy artysta. Właśnie była nasza rocznica, a Min jak co roku, dodawał do tej dwuminutowej kompozycji po jednej nucie. Nigdy nie użył jej w żadnej piosence, to od zawsze był nasz sekret.
- I jak ci się podobało? – Głos miętowowłosego, sprowadził mnie z powrotem do teraźniejszości. Nie wiem, czy to za sprawą alkoholu, ale mocno odleciałem.
- To było cudowne, hyung – odpowiedziałem zgodnie z prawdą, wtulając się w jego bok. – Dziękuję ci. – Zaraz się od niego oderwałem, aby pocałować go w policzek.
Wszystkie słowa, które kiedyś wypowiedziałem, nie liczyły się w tym momencie. Jungkook się teraz nie liczył, szczególnie kiedy Yoongi przeniósł jedną rękę na mój policzek, łącząc nasze wargi. Wiedziałem, że do tego dojdzie. To zamknięcie drzwi mówiło samo za siebie. Poza tym od zawsze chciałem spełnić tę fantazję, tak samo jak Min.
Szybko zostałem przeniesiony na pianino, oczywiście ze swoją niewielką pomocą, bo mój chudy Yoongi, nie był w stanie tego zrobić o własnych siłach.
Nie było mowy o grze wstępnej, ta kompozycja za nią posłużyła. Chłopak od razu pozbył się ze mnie koszulki, zaraz zabierając za spodnie i pieszcząc przy tym ustami moją skórę.
Jęczałem cicho, rozkoszując się tą bliskością, kiedy Min pozbył się już moich spodni i bokserek.
Oderwał się na chwilę od mojego ciała, oblizując wargę i lustrując mnie spojrzeniem. Nie chciałem czekać, dlatego zaraz poprosiłem go, żeby się mną zajął. Chłopak zrzucił z siebie jedynie płaszcz, zsuwając nieco spodnie i zajmując się już lekkim rozciąganiem. Nigdy nie przykładam do tego uwagi, jednak Yoongi nie lubił patrzeć jak cierpię, nawet przez pierwsze minuty, dlatego poświęcał na to krótką chwilę.
Dopiero po tym zabiegu, mogłem w końcu poczuć go w sobie. Westchnąłem, kiedy zaczął się we mnie poruszać. Bolało, jednak skupiłem się na jego ustach, które starały się uśmierzyć go pocałunkami. Ręce Yoongiego błądziły po moim ciele, raz po raz zahaczając o moją męskość, co wywoływało jeszcze większą falę jęków.
- Przyspiesz, hyung – poprosiłem, gdy poczułem, że trafił w moją prostatę. Wiedziałem, że chętnie spełni tę prośbę, chcąc szybko mnie zaspokoić.
Po raz pierwszy nie myślałem w takiej sytuacji o Jungkooku. Liczył się tylko Min, który sprawił, że chociaż na chwilę pozbyłem się ze swojej głowy wszystkich problemów.
Czyżbym powoli pozbywał się maknae z mojego życia? Po tylu latach i tylu próbach?
Znów o nim myślisz!
Doszedłem jako pierwszy, przygryzając wargę i mając lekkie wyrzuty sumienia. Tym razem Min niczego nie zauważył, będąc jeszcze zamroczony orgazmem. Zazwyczaj wyłapywał takie zachowania i interpretował je w nieodpowiedni sposób.
- Dziękuję, hyung, było idealnie – wyszeptałem, oddychając ciężko. Chłopak uśmiechnął się tylko, pomagając mi zejść z pianina i nieco się ogarnąć.
- Wracasz do Hoseoka? Czy idziesz ze mną do studia? – zapytał, zakładając już płaszcz, kiedy ja kończyłem zbieranie swoich ubrań.
Propozycja była kusząca, jednak nie chciałem na nią przystać. Wiedziałem, że zapewne tylko bym mu przeszkadzał, nudząc się i grając na telefonie, a w sali ćwiczeń mogę się trochę odstresować i potańczyć z moim przyjacielem.
- Przyjadę do ciebie wieczorem, dobrze? – odezwałem się w końcu, zakładając już bokserki i koszulkę. – Jeszcze raz dziękuję za ten utwór i wspaniały tekst, mój Miętowy Rożku – dodałem, uśmiechając się do niego. Dopiero wyraz twarzy Yoongiego, o czymś mnie uświadomił.
PARK JIMIN, NIGDY MU TEGO NIE MÓWIŁEŚ! OSZALAŁEŚ!?
Miałem ochotę uderzyć się otwartą dłonią w czoło, jednak wolałem jakoś z tego wybrnąć, odkąd Min skrzywił się, czekając na jakieś wyjaśnienia.
- Yyy... Miętowy od... twoich... włosów. No wiesz. – Robiłem to naprawdę nieudolnie, śmiejąc się nerwowo i zaraz uciekając do wyjścia. Dopiero po drodze zarzuciłem na siebie koszulkę.
- Rożek? – usłyszałem jeszcze za sobą, jednak było już za późno na kontynuowanie wyjaśnień, bo puściłem się pędem w stronę sali, w której został Hoseok.
Jimin, wkopałeś się, teraz Min nie da ci z tym spokoju.
***
Impreza, na którą zostałem zaciągnięty przez Tae i Jungkooka odbywała się nazajutrz. Nadal mieliśmy wolne, a managerowie o dziwo pozwolili nam opuścić dorm. Nie wiem czego im najmłodszy Kim nagadał, ale poradził sobie idealnie z tym zadaniem.
Maknae wystroił się nawet lepiej niż na urodziny Hoseoka. Widziałem, jak robił sobie milion selek w łazience, chyba je do kogoś wysyłając.
Zmrużyłem oczy, oglądając ten obrazek i krzyżując ręce na piersiach.
- Tak, to do Yugyeoma. – Nagle obok mnie pojawił się Tae, oczywiście uśmiechnięty od ucha do ucha. Posłałem mu tylko niezadowolone spojrzenie, którego nie skomentował.
- Hoseok wie gdzie idziesz? Czy mam mu powiedzieć? – odgryzłem się, odwzajemniając w końcu ten uśmiech, jednak mój był raczej wymuszony.
Na tym zakończyła się nasza rozmowa. Szatyn mruknął coś jeszcze do siebie, po czym już zaczęliśmy się zbierać.
Jungkook dołączył do nas przy wyjściu, ciesząc się ze spotkania swojego Yugyeoma. Miałem ochotę ich uderzyć, zarówno Taehyunga, jak i Jeona. Wiedziałem, że robili to specjalnie. To jakiś rodzaj ich głupiej zemsty. Jednak nie mogłem pozostać w dormie, musiałem przypilnować młodszego.
Oczywiście Taekook załatwili nam podwózkę, w postaci mamy Jin, który po drodze zdążył dać wykład swoim „dzieciom", na temat takich imprez.
- Żadnych papierosów, to źle działa na wasze struny głosowe. Nie przesadzajcie z alkoholem. Nie wychodźcie z budynku, dopóki po was nie przyjadę. I żadnych NARKOTYKÓW. Wiem, że to głównie idole, jednak niektórzy są lekkomyślni... A, i jeszcze trzymajcie się razem, żadnego rozdzielania, bo jak któryś z was zniknie, to Joonie mnie zabije.
Najstarszy Kim naprawdę zachowywał się jak nasza matka, do tego obawiająca reakcji ojca.
Przystaliśmy na jego warunki, zaraz wysiadając z tego samochodu i żegnając się.
- Jiminnie, poczekaj. – Jednak zanim ruszyłem za Tae i Kookiem, Seokjin mnie zatrzymał.
- Taak? – zapytałem, nachylając się przy samochodzie, by móc widzieć jego twarz przez uchyloną szybę.
- Słyszałem plany tych dzieciaków. Nie pozwól zostać Jungkookowi sam na sam z Yugyeomem, dobrze? – poprosił, dziwiąc mnie nieco tymi słowami.
Przytaknąłem tylko, nie dopytując o te „plany". Obawiałem się ich pomysłów, dlatego po prostu przypilnuję maknae. Nie wiedziałem jaki jest ten cały Yugyeom, jednak nie wyglądał mi na ułożonego człowieka.
Po wejściu do budynku, od razu odszukałem wzrokiem moje dwie zguby. Zdążyły pochwycić w swoje łapki jakieś kubki, zapewne z alkoholem i udać się do jednej z wielu grupek, które utworzyły się na tej imprezie. Ludzi było naprawdę dużo. Z tego co pamiętałem, mieli być tylko sami przyjaciele Yugyeoma i jego kolegi ze szkoły.
Mam tylko nadzieję, że żadnych Armys tu nie spotkamy.
Po dołączeniu do chłopaków, zostałem przedstawiony ludziom w naszej grupie. Nie zwróciłem na nich większej uwagi, bo moje oczy były głównie zawieszone na ręce obejmującej mojego Jungkooka.
Kolejny powód by nienawidzić Kim Yugyeoma wpisany do listy: „Nieskończona ilość powodów, by nienawidzić Kim Yugyeoma".
Taehyung zauważył mój wzrok, dlatego odciągnął mnie od nich nieco, zagadując o jakąś totalną głupotę. Niechętnie rozpocząłem z nim rozmowę, nadal zerkając na tamtą dwójkę.
W podobny sposób wyglądała połowa tej całej imprezy. Może za wyjątkiem ciekawych konwersacji z Jacksonem, który potrafił zabawiać towarzystwo lepiej od naszego Taehyunga. Nie rzucał żadnymi żartami, a raczej opowiadał swoje żenujące historie, które czasami wzbudzały zachwyt, a czasami śmiech. Tylko jego i Jaebuma, tak naprawdę szanowałem z GOT7. Reszta wydawała się mało wygadana lub denerwująca, jak Yugyeom.
Oczywiście nie obyło się bez małej kłótni między nami, kiedy chłopak podał Jungkookowi chyba dziesiąty kubek tego mocnego cholerstwa. Wiedziałem, że miał w tym jakiś cel, dlatego nie pozwoliłem mu upijać maknae.
- Ty chyba też jesteś na pozycji tancerza, prawda Jimin? – To JB przerwał naszą kłótnię, chyba nie chcąc rozlewu krwi na tej imprezie.
- Tak. Ale co to ma wspólnego z serwowaniem alkoholu małoletnim? – zapytałem lekko zdenerwowany, patrząc w stronę lidera GOT7.
- No jak to co?! Dance battle! – wykrzyczał podekscytowany Jackson, rozjuszając tym samym tłum imprezowiczów. Wszyscy zaczęli klaskać i powtarzać hasło, którym rzucił Wang.
Byłem do tego sceptycznie nastawiony. Wypiłem dość sporo i nie znałem umiejętności Yugyeoma. Jednak nie mogłem odmówić.
- Wygrasz i zostawiam Jungkooka w spokoju – wyszeptał mi na ucho mój przeciwnik, kiedy zmierzaliśmy już w stronę parkietu. Nie wiedziałem, że podejdzie do tego aż tak poważnie. A teraz naprawdę miałem o co walczyć.
- Najpierw zaczniemy od znanych układów – ogłosił Jackson, najwyraźniej prowadzący to całe „wydarzenie". Kątem oka zauważyłem, jak maknae wyciąga telefon i zaczyna to nagrywać. Zapewne kiedy przegram, będzie się tym szczycił i pokazywał wszystkim hyungom.
Dasz sobie radę, Jimin, Kim nie może być od ciebie lepszy.
Kiedy ludzie zrobili nam trochę miejsca, a z głośników popłynęła piosenka Infinite, Yugyeom od razu zaczął tańczyć, kiedy ja tylko się przypatrywałem, nie mogąc się dołączyć, ponieważ nie znałem układu do „Bad".
- Jeden-zero dla naszego Yugyeoma! – oznajmił wszystkim Jackson, stojący na jakimś stołku i trzymający butelkę soju, która służyła mu za mikrofon.
Nie szkodzi, zaraz nadrobię te punkty.
Nie traciłem pewności siebie, pamiętając radę Hobiego i jego słowa o słabych punktach Kima.
- Girl Group Dance! – Tym razem to ja szeroko się uśmiechnąłem, kiedy mój przeciwnik nieco wycofał, wiedząc że nie ma szans, szczególnie kiedy z głośników poleciało „Something".
Czułem się głupio, tańcząc dziewczyńskie układy, jednak czego się nie robi dla dobra Jungkooka. Oczywiście ludzie zaczęli mi klaskać, a przy tych bardziej erotycznych partiach, nawet piszczeć.
Tym razem to ja dostałem punktów. Tak samo było przy „Freestyle dance", chociaż musiałem przyznać, że z tym nie było łatwo. Yugyeom to prawdziwa taneczna maszyna, tak jak nasz Hobi. I gdyby nie pomoc Taehyunga, który przerwał „niechcący" jego występ, zapewne nie zdobyłbym tego punktu.
Jackson ogłosił mnie zwycięzcą, chociaż niechętnie, dodając do tego, że wygrałem rękę Jungkooka. Oczywiście oberwał za to, jednak maknae był mój.
- Brawo, Jiminnie hyung, ale mimo wszystko ja o tym zadecyduję – powiedział mi Jeon, gdy tylko się przy nim znalazłem, prosząc o zaprzestanie picia.
- Mieliśmy układ – przypomniałem mu, chcąc wyrwać mu ten kubek.
- Ty go miałeś. Z Yugyeomem – odpowiedział obojętnie, zaraz ode mnie uciekając i wpadając w ramiona Kima.
Poczułem się w tej chwili naprawdę niepotrzebny. To raczej nie była zwykła zemsta, Jungkook chciał z nim być, może nawet go kochał, przez co moje serce chyba właśnie pękło.
Dopiero zniknięcie tej dwójki, wyrwało mnie z mojego zamyślenia. Mimo wszystko miałem pilnować maknae, a teraz nie wiedziałem gdzie się znajduje.
„Nie pozwól zostać Jungkookowi sam na sam z Yugyeomem."
Od razu przypomniałem sobie słowa Seokjina. Skoro to powiedział, musiał usłyszeć coś naprawdę niestosownego.
Czy Jungkook planował...? Niee, to przecież dziecko... Moje dziecko! Którego nie pozwolę dotknąć żadnemu zboczeńcowi!
Przepychałem się pomiędzy ludźmi, poszukując ich wzrokiem. Zauważyłem ich przy wejściu na schody. Yugyeom unosił lekko Jeona, chyba prowadząc go w stronę sypialni.
O nie! Nie pozwolę na to!
Szybko wydostałem się z tego tłumu, doskakując do Kima i łapiąc go za ramię.
- Zostaw go! – Próbowałem przekrzyczeć głośną muzykę, gromiąc go wzrokiem i ściskając mocno jego ciało.
- Daj nam spokój, Park! Jeongguk jest teraz ze mną i na pewno lepiej się nim zajmę, niż ty to robiłeś! – Chłopak również musiał krzyczeć, żebym cokolwiek usłyszał. Nic sobie nie robił z mojego uścisku, po prostu posyłając mi drwiący uśmieszek.
- Uspokójcie się! – To Jungkook przerwał tę wymianę spojrzeń, odpychając mnie od Kima. – Jestem już dorosły, dlatego wracaj do Taehyunga, ja idę z Yugyeomem – oznajmił mi, łapiąc go nagle za rękę i łącząc jego palce ze swoimi.
To zabolało mnie nawet bardziej. Nie potrafiłem już nic powiedzieć, patrząc jak powoli zmierzają do góry, ani na moment się nie obracając.
A więc wszystko skończone. Jeon ma nowego chłopaka, ja chyba też... Co się z nami stało? Gdzie ta miłość, która trzydziestego pierwszego grudnia połączyła nas aż na tyle miesięcy?
- To wszystko nie ma sensu...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top