Część 18 - Data
160207 00:38 – Japonia, pokój hotelowy i samotny Jeongguk
Miałem nadzieję, że zostaniesz ze mną tej nocy, hyung! A ty sobie poszedłeś do Hobeom hyunga, pod głupim pretekstem. Przecież wiem, że odwołali ten program, mogłeś powiedzieć, że po prostu chcesz z nim porozmawiać.
Jutro mamy jeszcze spotkanie z fanami, nie wiem jak ja wstanę o tej szóstej. Pocieszam się faktem, że jest to nasz ostatni event, bo od poniedziałku WOLNE. Nareszcie! Pójdę sobie w końcu na zakupy z Jinnie hyungiem, dokończę może jakiś projekt, bo nawet pierwszego jeszcze nie skończyłem... Iii co najważniejsze, pójdziemy gdzieś razem, Jiminnie hyung. Mam nadzieję, że dasz się wyciągnąć nad rzekę Han, albo chociaż do parku? Sam nie wierzę w to co piszę... udzieliło mi się od Taehyunga, przepraszam... oczywiście sam siebie.
Ok, przeczytam teraz Twój wpis, chociaż już po długości stwierdzam, że będzie ciężko. Jakaś reprymenda? Kolejny sen? A może głębokie przemyślenia Park Jimina? TROSZECZKĘ STRACH.
„W takiej odsłonie jesteś najsłodszy!"? Czy Ty naprawdę oglądałeś moją biedną, śpiącą osobę?! Chyba będę zmuszony zrobić Ci włam na telefon, bo jak mniemam kolejne jeden giga zapełnione moimi zdjęciami i filmikami, jak wiercę się podczas spania? Ewentualnie rozbieram, bo takie też tam zauważyłem! Eh, hyung, jesteś niemożliwy.
„...proszę się troszeczkę opanować"? Przecież sam tego nie chcesz, hyung, nie kłam. Poza tym mam nadzieję, że dzisiaj powstaną nowe :> KIEDY WRACASZ, JIMINNIE HYUNG?! Zaraz po Ciebie pójdę. Ugh, nudzę się!
„...kilka dni w Busan?"? JAK TO?! Nie żartujesz, prawda? A kiedy dokładnie? Przed Gaon Awards czy dopiero po? Idę wszystkiego się dowiedzieć. Nie mogłeś powiedzieć mi tego wprost?! Poza tym jakim cudem to załatwiłeś? Myślałem, że tylko ja i YG mamy takie chody u Banga.
- JK.
PS. KIEDY WRACASZ!?
Jiminnie właśnie opuścił pokój, co wykorzystałem do zajrzenia do naszego notatnika. Te wpisy były coraz dłuższe i obawiałem się, że niedługo będziemy musieli zainwestować w nowy zeszyt, głównie przez krzywe pismo rudowłosego.
Planowaliśmy z Taehyungiem urządzić małą imprezę niespodziankę dla naszej czwórki, jednak zważywszy na nasze zmęczenie i chęć spędzenia ostatniej nocy sam na sam z Minnie'm i Hobim, tuż po powrocie do hotelu, obaj stwierdziliśmy, że nie był to najlepszy pomysł. Poza tym musiałem dokończyć książkę od Namjoon hyunga. Jako artysta powinienem podjąć odpowiednie kroki, aby zacząć się rozwijać, a studiowanie umysłu człowieka, było obecnie najlepszą możliwą opcją. Miłości już zaznałem, seksu i przyjaźni również, teraz przyszedł czas na głębsze tematy.
Czytanie mocno mnie nużyło, dlatego tuż po kilku stronach „Analizy zachowania", postanowiłem wybrać się do Hobi hyunga i Tae. Byłem w stu procentach pewien, iż nie przeszkodzę im w niczym ważnym, co najwyżej przerwę oglądanie jakiegoś anime, albo czytanie komentarzy fanów. O seksie dowiedziałbym się tuż przed faktem dokonanym, a nic innego robić nie mogli, czyli droga wolna dla Jungkooka.
Szybko zarzuciłem na siebie jakieś dresowe spodnie i pierwszą lepszą koszulkę, chwytając telefon, z którym zresztą się nie rozstawałem, po czym opuściłem już nasz pokój, wkładając sobie kartę magnetyczną za pasek od majtek. Idealna kryjówka.
Zastanawiałem się jeszcze, czy napisać do Jimina i powiadomić go o moim nowym położeniu, jednak stwierdziłem, iż jest to zbyteczne. Po pierwsze - dźwięk przychodzącego SMS-a może przeszkodzić mu w ważnej rozmowie, a po drugie - na pewno szybko zlokalizuje mnie swoim Jungkook radarem, więc nie miałem się o co martwić.
Nie pukałem do drzwi, chcąc wystraszyć Tae i Hobi hyunga. Liczyłem na to, że jak zwykle zapomnieli o ich zamknięciu, dzięki czemu mój niecny plan się powiedzie.
Oczywiście miałem rację, zaraz przekraczając próg pokoju i skradając się na palcach do...
Jimina i Hoseoka?
- Hej, Jiminnie... czy to nie jest ten zeszyt? – powiedział starszy, trzymający w ręku zielony notatnik Taehyunga, który tak dobrze znałem.
- Jakaś dziwna ta nazwa... „Cztery tysiące dwadzieścia pięć"? To jakiś szyfr? – odpowiedziała mu wredna marchewka, oglądając ów przedmiot.
Postanowiłem to jak najszybciej przerwać, zanim go otworzą i cokolwiek przeczytają!
- To suma dat naszych urodzin, powinieneś wiedzieć takie rzeczy, Park Jimin – wtrąciłem się.
Rudowłosy popatrzył na mnie zaskoczony, kiedy ja starałem się przybrać zimny wyraz twarzy, od razu do nich podchodząc i wyrywając ten zeszyt.
- Nieładnie jest grzebać w czyichś rzeczach... szczególnie swojego chłopaka, Hoseok hyung – zwróciłem się do przerażonego szatyna, ściskając mocno trzymany zeszyt.
Nie wiedziałem jak postąpić w takiej sytuacji. Powinienem wyjść? Nakrzyczeć na nich? W sumie to nie było moje opowiadanie, chociaż niewielki wkład w nie miałem.
Zrobię tak, jak kazał mi Tae! Dlatego zanim którykolwiek z hyungów zdążył się odezwać, podszedłem do śpiącego wokalisty z zamiarem obudzenia go.
- Nie, Jeongguk, proszę... - wyjęczał widocznie zdesperowany Jung.
Uchodziłem za osobę bez serca, prawda? I muszę robić wszystko, by zachować ten tytuł, szczególnie, że Jimin mnie okłamał, i to nie pierwszy raz.
Zignorowałem prośby tancerza, szturchając już Taehyunga. Park w tym czasie postanowił do mnie podbiec i złapać mnie od tyłu.
- Zost... - zacząłem, jednak zaraz na moich ustach pojawiła się ręka tej wrednej, niedotrzymującej słowa i kłamliwej marchewki.
Od razu włożyłem zeszyt za swoje spodnie, próbując zabrać jego dłoń i uwolnić się z niechcianego uścisku.
Techniki, Jungkook, pamiętaj o technikach. Nie daj się ponieść emocjom.
- Kookie, proszę, nie rób... - Zanim Jimin dokończył swoją wypowiedź, został złapany za rękę i mocno przeciągnięty przez moją pochyloną osobę, przez co zaraz wylądował na łóżku przede mną, jęcząc i łapiąc się za jedną z dolnych kończyn.
Nie chciałem go ranić, jednak nie przewidziałem, iż mógł zahaczyć o wezgłowie. Dobrze chociaż, że nie wylądował na śpiącym Kimie.
- Oszust i łgarz. Scenariusz lubi się powtarzać, prawda? – wypominałem mu, przywołując do swojej pamięci zdarzenia sprzed dwóch tygodni.
- Jeongguk, wiesz, że... - Chłopak ponownie próbował się odezwać, jednak wszedłem mu w słowo.
- Wiem, że co? Że ciągle mnie okłamujesz, szczególnie utrzymując kontakt z Yoongim?! – Wzburzyłem się, mając ochotę naprawdę coś mu zrobić. Tae widział ich rozmowę w poczekalni i nie wyglądała ono na zwykłą, niewinną i niezobowiązującą wymianę zdań. To zraniło mnie najbardziej. Starałem się o tym nie myśleć, albo po prostu to zignorować, jednak patrząc w jego oczy, widziałem, że Park nigdy nie odpuści sobie Mina. Niepotrzebnie się łudziłem.
- Jungkook, wiesz, że jesteśmy razem w zespole, niekiedy nie mogę go ignorować. – Próbował się wytłumaczyć, zmieniając już pozycję i siadając na brzegu łóżka. Automatycznie zrobiłem krok do tyłu, nie chcąc by złapał mnie za rękę, co właśnie miał w planach.
Dopiero teraz zauważyłem lekko zaspaną, ale i zatroskaną twarz Taehyunga. Chłopak przetarł szybko oczy, po czym wyskoczył spod kołdry, zaraz znajdując się obok mojej osoby.
- Jimin śpisz dzisiaj tutaj, ja idę z Kookiem do waszego pokoju, na razie nie masz tam wstępu – zarządził szatyn, ogarniając w sekundzie całą sytuację. Tuż po tym złapał mnie za rękę, ciągnąc w stronę wyjścia.
Byłem mu wdzięczny za wkroczenie do akcji. Nie wiem jak długo mógłbym jeszcze zachowywać kamienny wyraz twarzy, nie okazując żadnych emocji. Tym razem potrzebowałem dać im jakiś upust. Nie chciałem się zranić, uderzając w jakieś twarde przedmioty, dlatego pozostał mi tylko płacz. Może i byłem słaby w takich sytuacjach, jednak był to mój pierwszy, poważny związek. Zależało mi na Parku, ale jak widać jemu już na mnie nie bardzo. Może gdybym odwzajemnił jego uczucia kilka lat temu, nie zastanawiając się nad konsekwencjami, czy też moim wiekiem, wszystko byłoby inaczej? Minnie nigdy nie odnalazłby pocieszenia w Yoongim, dzięki czemu miętowowłosy nie mieszałby się między naszą dwójkę? Scenariusz idealny, czy mógłbym proszę cofnąć czas?
Kim zamknął za nami drzwi i zaprowadził mnie na jedno z łóżek. Na szczęście było ono nieużywane przez cały pobyt tutaj, dzięki czemu zapach Parka nie uderzył mnie aż tak bardzo.
Położyłem się, a Taehyung szybko zajął miejsce obok mnie, przygarniając mnie do siebie i całując we włosy.
- Mamy jutro spotkanie, Kookie, potrzebujesz snu, nie myśl teraz o tym. – Szatyn głaskał mnie miarowo po plecach, wtulając moją głowę w swoją szyję.
To nie było takie łatwe. Nie potrafiłem przestać przywoływać do mojego umysłu wspomnień związanych z Jiminem. Miesiąc temu wszystko było idealnie, pomimo kilku niewielkich sprzeczek, nie było w naszym życiu Yoongiego, któremu rudowłosy tak łatwo ulegał.
- Taehyungie, nie mam u niego szans, po co ja sobie w ogóle robię nadzieję? – Po mojej głowie chodziło wiele negatywnych myśli, jednak postanowiłem wybrać jedno z tych najmniej destrukcyjnych.
- Park jest młody i głupi, ale wiem, że kocha cię ponad życie i nigdy niczego tak bardzo nie pragnął, jak bycia z tobą, Jeonggukie – zaczął Kim, kiedy ja po prostu wsłuchiwałem się w rytm bicia jego serca. Oczywiście mimowolnie wyłapywałem poszczególnie jego słowa, jednak starałem się nie skupiać na nich całej swojej uwagi, szczególnie kiedy moje oczy powoli robiły się wilgotne. – To prawda, w pewnym momencie trochę się zagubił, próbując znaleźć pocieszenie w Yoongi hyungu, jednak jego serce od zawsze należało do ciebie – dodał, kiedy ja nie mogłem wyjść z podziwu. Chyba po raz pierwszy usłyszałem z jego ust tak mądre słowa.
- Gdzie to usłyszałeś? W jakiejś dramie? Park ci to powiedział? Czy może Hoseok hyung? Bo niemożliwe, że sam na to wpadłeś. – Postanowiłem być bezwzględny, szczególnie, że to do niego nie pasowało. Wiedziałem, że chciał mnie pocieszyć, jednak nie sądziłem, że zrobi to w tak nietypowy dla niego sposób.
- Jesteś niemiły, Kookie... - wyjęczał, uderzając mnie lekko w plecy. Zachichotałem, zapominając na chwilę o nieprzyjemnej sytuacji, która miała miejsce niecałe pięć minut temu. – Ale jeśli dzięki temu się rozchmurzyłeś, to obrażaj mnie do woli... Tylko dopiero jutro, bo teraz musimy już iść spać – oznajmił Tae, przykrywając nas kołdrą i całując mnie ponownie w głowę.
Czasami Kim był nawet lepszy od mamy Jin. Potrafił się każdym odpowiednio zaopiekować, nawet mną, a wiem, że nie było to łatwe zadanie, głównie ze względu na moją naturę introwertyka.
Szatyn zaraz zasnął, pochrapując cicho i wtulając się w moje ciało, kiedy ja nie mogłem oczyścić umysłu z negatywnych myśli, przekręcając się na plecy i wpatrując w sufit.
Dopiero teraz poczułem niezidentyfikowany przedmiot pod moją koszulką.
No tak, opowiadanie Tae!
Szybko wyjąłem go zza gumki od spodni, odkładając pod poduszkę, aby przypadkiem nie uległ zniszczeniu, bo znając moje częste zmiany pozycji i niekontrolowane ruchy starszego podczas snu, zaraz ten notatnik zostałby zgnieciony i zapewne też porwany na strzępy.
Oczywiście zapomniałem pozbyć się jakichkolwiek ubrań, co równało się z rozebraniem do naga i niemiłą niespodzianką dla szatyna. Chociaż wątpię, abym w ogóle mógł zmrużyć oko.
Czy między mną, a Jiminem zawsze musiało się wszystko psuć? I to w tak głupi sposób? Chyba najwyższa pora udać się do Yoongiego i wybić mu z głowy odbijanie mi Parka. Tylko muszę wyhaczyć odpowiedni moment, bo teraz byłoby to niemożliwe, jako że dzieli pokój z Jin hyungiem. Hmmm... może powinienem pogodzić się z Jiminem, podebrać mu telefon i poprosić o spotkanie z Minem? To mogłoby się nawet udać. Tylko nie wiem, czy jestem w stanie wrócić teraz do niego.
Poza tym nie rozumiałem jednego. Po co im do cholery opowiadanie Tae? Przecież było strasznie nużące i opisywało prawdziwe wydarzenia z naszego życia, oczywiście bez niepotrzebnych szczegółów i może trochę mniej obrazowo.
Oni naprawdę nie mają lepszych zajęć? Na przykład zajmowanie się nami?!
Ciekawe, czy Hoseok powie o wszystkim Taehyungowi. Może postara się to przed nim ukryć? Nie wiem, czy na to pozwolę. Nie chcę, żeby po jakimś czasie, prawda wyszła na jaw, a Tae stracił zaufanie do swojego hyunga. Chociaż gdyby Jung go kochał, to na pewno niczego by nie ukrywał!
- Zapomniałem jeszcze dodać, proszę państwa... - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Kima. Od razu przyjrzałem się jego twarzy, sprawdzając, czy może jednak się nie przebudził. Na szczęście spał w najlepsze, biadoląc tylko pod nosem – co pije krowa, proszę szanownego państwa? – zapytał.
Czy on był na jakiejś gali? To przemowa? A może spotkanie rodzinne?
Żart dobrze znałem, dlatego odpowiedziałem równocześnie z szatynem:
- Zależy na jakiej imprezie.
Kim zaśmiał się cicho, kiedy ja po prostu westchnąłem. W innych okolicznościach na pewno dołączyłbym do niego, prosząc nawet o kolejny – o ile by się przebudził. Jednak teraz, miałem wszystkiego dosyć.
Nie wiem jak długo leżałem ze wzrokiem wbitym w zielony sufit, zanim zdecydowałem się uciec jakoś z tego łóżka. Tae nie miał mocnego snu, dlatego musiałem być ostrożny.
Przełożyłem jego obejmującą mnie rękę, czekając aż grzecznie zmieni pozycję. Zdążyłem nauczyć się jego zachowania, nawet podczas snu, dzięki czemu wiedziałem, że taki zabieg doprowadzi do przewrócenia na drugi bok i objęcia rękoma swojego ciała.
Zadziałało. Droga wolna.
Wysunąłem się spod kołdry, zabierając z łóżka telefon i chwytając szybko słuchawki, leżące na szafce nocnej. Zerknąłem jeszcze na godzinę, udając się już w stronę łazienki.
NAPRAWDĘ JEST JUŻ TRZECIA?! Przecież ja nie zasnę i będę jutro wyglądał jak śmierć.
Westchnąłem, wpatrując się w swoje odbicie.
Dobrze, że masterek jutro nie będzie, uniknę przynajmniej zbędnych komentarzy i niekorzystnej sesji zdjęciowej.
Zaraz oderwałem spojrzenie od swoich przekrwionych oczu, siadając na kafelkach i wkładając słuchawki do uszu. Zignorowałem wiadomości od Jimina, włączając jedną z playlist i przymykając powieki. Musiałem skupić się tylko na głosie IU i piosence, którą włączyłem jako pierwszą. „Knee" idealnie mnie uspokajała, przenosząc do Busan, czternaście lat temu, kiedy wszystko było jeszcze proste, a życie takie beztroskie.
Nie miałem pojęcia, kiedy usnąłem. Obudziło mnie dopiero mocne szarpanie, do którego zresztą byłem przyzwyczajony. Machnąłem tylko ręką, zaraz powracając do mojego dziwnego snu. Zjadały mnie wilki, a uczucie było dość nietypowe – nie bolało, ani też nie należało do przyjemnych i w sumie...
- Jeongguk, wstawaj, co ty robisz! – Podniesiony głos Tae, tuż obok mojego ucha, skutecznie mnie wybudził, sprawiając, że otwarłem szeroko oczy, zaraz tego żałując. W pomieszczeniu było za jasno na tak wczesną porę, przez co zostałem dotkliwie zraniony. Szybko zasłoniłem twarz lewą ręką, kiedy drugą zacząłem szukać swojego telefonu.
- Kookie, przesadziłeś. Czemu nie spałeś ze mną w łóżku? I czemu nie nastawiłeś budzika? Jesteśmy spóźnieni, zbieraj się, szybko. – Taehyung chyba mówił poważnie, a to nie był sen.
Wszystko mnie bolało. Plecy, tyłek, głowa, łokcie.
Mogłem zostać w tym cholernym łóżku, przynajmniej teraz bym nie umierał.
Faktycznie, musieliśmy się już zbierać. Była piąta pięćdziesiąt, a po szóstej mieliśmy być w pokoju naszego lidera, dzielonego z jednym z managerów.
Zmusiłem się do otwarcia oczu, chociaż po ich niewielkim rozchyleniu, automatycznie popłynęły z nich łzy. Mogłem już kompletnie odpuścić sobie sen, przynajmniej efekt byłby lepszy.
Tae zaraz uciekł z tej łazienki, chyba w celu udania się do swojego pokoju. Nie miałem czasu na jakikolwiek prysznic, dlatego umyłem po prostu zęby i twarz, zaraz opuszczając to pomieszczenie.
Park właśnie zakładał kurtkę, wyglądając równie okropnie. Kiedy go mijałem, nawet nie spojrzał w moją stronę.
Też zawiniłem? W jaki sposób?
Zdążyłem jedynie chwycić za torbę, zanim usłyszałem trzask drzwi.
Wyszedł?
Ta sytuacja przywołała mi na myśl nasze dodatkowe zajęcia z fanserwisu za czasów promocji z Dope, kiedy to zostałem zmuszony, by zbliżyć się do niego i wchodzić w więcej interakcji na scenie i poza nią.
***
/FLASHBACK/
Sytuacja była tragiczna. CEO powiedział wprost, że tym razem skupiamy się na naszej dwójce i jeśli chcemy zajść wysoko, to musimy zrobić wszystko, żeby fani uwierzyli w nasz potajemny romans. Dla Jimina nie było to żadnym problemem, odkąd zadeklarował nam swój biseksualizm. Niestety mój fanserwis był na poziomie spojrzenia w stronę Taehyunga i natychmiastowego odwrócenia głowy. Nie czułem się w tym pewnie, chociaż zajęć tych nigdy nie opuszczałem. Była to raczej kwestia traktowania Tae jak zwykłego przyjaciela, bo kiedy mnie obejmował, klepał po tyłku, czy też oblizywał wargę, zerkając na moją osobę, miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Z Parkiem było inaczej i chyba Bang Shihyuk to zauważył.
- To może ja powinienem przyzwyczaić Jungkooka do swojego dotyku? – zapytał czerwonowłosy, posyłając naszej nauczyciele cwany uśmieszek.
Nie wiem kiedy odpłynąłem myślami. Jedno było pewne - byliśmy w Big Hit, reszta Bangtanów ćwiczyła nowy układ, kiedy ja męczyłem się na dodatkowych zajęciach z fanserwisu. Siedzieliśmy tutaj już dobre pół godziny, omawiając jakieś chore techniki, które do tej pory nie były mi prezentowane.
Czerwonowłosy wydawał się znać je bardzo dobrze, zapewne przez zaawansowane ćwiczenia z Taehyungiem, Hoseok hyungiem i Yoongi hyungiem.
I przepraszam, co on właśnie powiedział?! To wszystko mnie chyba przerasta.
- Najpierw spojrzenia, później dotyk, pamiętajcie. Ale zróbcie to w dormie, bo jeszcze muszę porozmawiać z Minem i Namjoonem – oznajmiła Pani Jou, na co przytaknęliśmy tylko.
Zaraz również dodała, że możemy już iść, dlatego równo wstaliśmy, kłaniając się nisko i dziękując, chociaż nie wiem za co.
Dlaczego to ja musiałem odgrywać tę rolę? Jimin był w tym dobry - ja nie byłem. Jimin był przystojny - ja nie byłem. Jimin będzie z tego czerpał przyjemność - ja niekoniecznie.
- Jeongguk, nie martw się, wszystkiego cię nauczę – zadeklarował Park, obejmując mnie ramieniem i uśmiechając się do mnie.
Skrzywiłem się, od razu strzepując jego rękę.
To nie tak, że go nie lubiłem, podobał mi się, szczególnie w tych włosach. Właśnie to przerażało mnie najbardziej. Byłem dzieckiem, do tego kochającym tylko muzykę, nie mogłem zamienić jej na jakiegoś chłopaka.
- Właśnie to jest najgorsze. – Postanowiłem być szczery w tej kwestii.
Starszy momentalnie posmutniał, na szczęście tylko na chwilę, zaraz z powrotem przywołując uśmiech na twarzy, choć nieco wymuszony.
- Zobaczysz, Jungkook, jeszcze cię do siebie przekonam – zapewnił, krocząc za mną i ewidentnie patrząc mi się na tyłek. Już tego nie komentowałem, do takiego zachowania zdążyłem się przyzwyczaić.
Ominąłem jednak salę ćwiczeń, chcąc zahaczyć jeszcze o jedno miejsce.
- Nie wracasz na zajęcia? – Miałem już nadzieję, że pójdzie prosto do chłopaków i odpuści sobie takie pytania.
- Idę jeszcze do łazienki – uświadomiłem go, modląc się w duchu, aby dał mi już spokój.
- Idę z tobą! – wykrzyczał uradowany.
Za co? Po co? I dlaczego ja?
Jęknąłem przeciągle, otwierając już drzwi i wchodząc do wspomnianego pomieszczenia. Jimin szybko mnie dogonił, szczerząc się i wpychając do środka.
- Może powinniśmy już trochę poćwiczyć? – I zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, chłopak złapał mnie za rękę, przygryzając wargę i zmuszając do oparcia się o umywalki.
Boże, jak on dobrze wyglądał w tych włosach!
Wszelkie moje przekonania, nagle zniknęły. Nie mogłem powstrzymać się od zerkania na jego wargi. Miałem dziwną ochotę poczuć je na swoich.
- Jeongguk – wyszeptał, jadąc swoją ręką nieco wyżej. Na moim ciele od razu pojawiła się gęsia skórka, zmuszając mnie do lekkiego wzdrygnięcia, niestety z przyjemności. – Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem. Widzę, że nie jesteś już taki obojętny, może dasz mi w końcu szansę? – dodał, przywołując mnie tymi słowami na Ziemię.
- Nie! Zostaw mnie! Nie dotykaj mnie! – Zaraz złapałem jego rękę, odrzucając ją na bok i odpychając go od siebie.
Chciałem tego, jednak nie mogłem. Bałem się. Nie umiałem się całować, nawet nigdy nie trzymałem nikogo za rękę, oczywiście nie licząc mamy, taty i starszego brata.
Szybko uciekłem do jednej z kabin, zamykając się i opierając o drzwi.
- Przepraszam, to było głupie... Przepraszam, Jungkookie... Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć... Naprawdę cię przepraszam. Jestem głupi, ehh. – Mimo wszystko Jimin postanowił mnie nie opuszczać, od razu starając się wszystko naprawić.
- Idź już, zostaw mnie – wyszeptałem, chowając twarz w dłoniach.
Na tę chwilę było to dla mnie za wiele. Byłem pewien, że ten cały fanserwis z Jiminem, źle się skończy. Zapewne moim załamaniem psychicznym, albo co gorsza, przystaniem na jego odwieczną propozycję pójścia na randkę.
Nie wyobrażałem sobie takiego związku. Ciągłe ukrywanie, szczególnie przed managerami i hyungami, a o rodzicach i fanach już nie wspomnę. Chyba nie dałbym rady. Poza tym musiałbym spędzać z nim sporo czasu, opuszczając tym samym dodatkowe zajęcia.
Nie, nie, nie, nie, nie! To się nigdy nie stanie.
Moje rozważania przerwało gwałtowne otwarcie drzwi od sąsiedniej kabiny. Nie miałem wątpliwości, iż był to Jimin, który zapewne wpadł na kolejny głupi pomysł, sprowadzający na nas same kłopoty.
- Co ty robisz? Nie mów tylko... to nie wytrzyma i... - Zanim zdążyłem go ostrzec i uchronić przed spotkaniem z podłogą, usłyszałem gruchot, a zaraz po tym cichy jęk, zwiastujący nieszczęście.
Czy on zawsze musiał wpadać na takie pomysły?
Od razu opuściłem swoją kabinę, zaglądając do tej sąsiedniej, w której oczywiście leżał czerwonowłosy, trzymający się za rękę i przeklinający pod nosem.
- Nic ci nie jest, hyung? Po co to zrobiłeś? – Zaniepokoiłem się, klękając przy nim i sprawdzając jego dłoń.
Chyba wszystko było w porządku, bo poza lekkim zaczerwienieniem skóry, nie widziałem śladów krwi, bądź złamania. Odetchnąłem z ulgą, przenosząc w końcu wzrok na jego twarz. Chłopak się uśmiechał, wpatrując w moją osobę i przeszywając mnie spojrzeniem. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że trzymam go za rękę, dlatego zaraz ją puściłem, wstając gwałtownie i robiąc krok do tyłu.
Czułem jak po moim ciele rozchodzi się przyjemne ciepło, powodując szybsze bicie serca.
Ten fanserwis na pewno źle się skończy!
- Zakochujesz się we mnie, Jeonggukie. Mówiłem, że to tylko kwestia czasu – stwierdził Park, podnosząc się już z podłogi i otrzepując z kurzu.
- Jesteś zbyt pewny siebie, nic do ciebie nie czuję. Przestań kierować się opinią fanów, dobrze? – Okłamywałem sam siebie, wycofując się jeszcze bardziej.
Chłopak zaśmiał się tylko, kręcąc głową i poprawiając włosy.
TRZYMAJ SIĘ, JEONGGUK! Nie rób głupot.
Wiedziałem, że jeśli zaraz stąd nie wyjdę, powiem coś, czego w przyszłości będę bardzo żałował.
- W tym roku kończysz dwudziestkę, Kookie, zmienisz zdanie, zobaczysz – zapewnił mnie czerwonowłosy, posyłając mi ostatni uśmiech i wychodząc już z tego pomieszczenia.
Nie ma mowy, nawet ten fanserwis nie zmieni mojego myślenia! Mylisz się, Park Jimin.
***
Niestety, ale Jimin miał rację. Już nigdy nie potrafiłem przestać o nim myśleć. Każda piosenka nawiązywała do naszej historii, każdy dotyk był dla mnie czymś więcej, niż tylko niewinnym zetknięciem dwóch ciał, a jego spojrzenie kusiło mnie na każdym kroku. Pragnąłem go bardziej, niż bym tego chciał, nie wyobrażałem sobie życia bez niego. Jednak przy fanach nadal nie potrafiłem w pełni się otworzyć i pokazać im jak mocno mnie zauroczył. Dopiero na tej końcoworocznej gali postanowiłem się przełamać.
***
/FLASHBACK/
Od kilku godzin Taehyung męczył mnie o ostatnią kłótnię z Parkiem. Doszło do rękoczynów w postaci uderzenia starszego w brzuch, jednak całkowicie zasłużonego. Od rana dziwnie się zachowywał, unikając mnie i nie chcąc ze mną współpracować. Tłumaczył się złym samopoczuciem, jednak wiedziałem, że to coś poważniejszego, jako iż Jimin nigdy mnie nie odrzucał, już o ignorowaniu nie mówiąc.
- Może powiedziałeś cos niemiłego? – Zastanawiał się stojący obok mnie Taehyung.
Byliśmy właśnie w poczekalni, szykując się do występu. Nasz lider nadal nie wyszedł ze szpitala, przez co w zespole panowała dziwna atmosfera. Tylko on potrafił ustawić wszystkich do pionu. Yoongi skupiał się wyłącznie na sobie, mając wszystkich, oczywiście oprócz Jimina, w głębokim poważaniu. Nie rozwiązywał konfliktów, nie rozmawiał z nami i nie dodawał nam otuchy, a w obecnej chwili siedział na telefonie, zapewne w coś sobie grając. Gdybym nie był najmłodszy, chętnie przejąłbym tę rolę, opieprzając Mina jako pierwszego.
- Wiesz, że dość często mówię niemiłe rzeczy, jednak do tej pory Park się nimi nie przejmował – odpowiedziałem mu w końcu, stojąc przed lustrem i ćwicząc swoje krótkie solo. Co prawda to Jimin świecił nam dzisiaj na scenie, wykonując krótki układ do „Butterfly", jednak tuż po tym, wraz z Hobi hyungiem, mieliśmy swoje pięć sekund podczas jazzowej wersji „Dope". Szkoda tylko, że umiejętności Taehyunga nie zostały jeszcze docenione. Jednak dla mnie, tak samego jak dla reszty, zalicza się on do linii tanecznej naszego zespołu.
- No fakt. To może powinienem jakoś poprawić wszystkim humor? – zapytał, klaskając przy tym w dłonie. I zanim zdążyłem go zatrzymać, wybiegł na środek sali, obwieszczając wszystkim swoje solo z „Butterfly".
Oszalał?
Jimin od razu zainteresował się pomysłem Tae, w końcu miała to być parodia jego tańca. W sumie kiedyś często robiliśmy takie rzeczy, jednak pomimo wszechobecnie panującej opinii, trochę wydorośleliśmy. Jutro kończyłem dwadzieścia lat, wypadałoby zacząć zachowywać się jak na wiek przystało. Oczywiście Taehyunga ta zasada nie obejmowała, on był wiecznym dzieckiem, obrywającym właśnie od Hobiego i Jimina za swoje niestosowne ruchy podczas śpiewania „Butterfly". Gdybyśmy naprawdę zaprezentowali taki układ, zapewne wszystkie Armys by oszalały.
- Chciałem was rozbawić, smutasy! Kookie, pomóż, oni mnie zaraz zabiją! – zaczął krzyczeć Tae, biegnąc właśnie w moją stronę.
- Mogłeś nie zaczynać – stwierdziłem, odsuwając się na bok. Nie miałem teraz ochoty na zabawę. Chciałem skupić się na występie, a VHopeMin skutecznie mi w tym przeszkadzali.
Hyungowie zaczęli ganiać się po całym pomieszczeniu, krzycząc i piszcząc. Uspokoili się dopiero, gdy Taehyung ukrył się za Sejinem, prosząc go o ochronę. Chyba nie chcieli wpadać w kłopoty, co zresztą dobrze rozumiałem. Może i Jimin miał dobre kontakty z Hobeomem, jednak z Kimem nie odnalazł wspólnego języka, przez co zaraz się wycofał, odpuszczając karanie szatyna.
- Policzymy się w dormie – obiecał, wracając już do ćwiczeń.
Dzieciaki...
Miałem ochotę podejść do Jimina i ponownie spróbować do niego zagadać, jednak Yoongi mnie uprzedził, prosząc go na słówko. Wycofałem się z powrotem do kąta, drapiąc po głowie i siadając na jednym z krzeseł.
Nie miałem pojęcia jak to rozegrać. Skoro nawet nie potrafiłem się do niego normalnie odezwać, to może powinienem sobie odpuścić i po prostu skupić na dzisiejszej oraz jutrzejszej gali?
Będziesz musiał z nim współpracować, Jeongguk. Pamiętaj o „Perfect Man".
Westchnąłem cicho, wpatrując w podłogę przed sobą i układając sobie plan.
Po występie musisz zapytać o co chodzi, a jeśli to nie zadziała, przytul go, albo nie wiem... dotknij, czy coś?
Skrzywiłem się. Moje przemyślenia mnie przerażały. Chyba naprawdę go potrzebowałem, jednak nie chciałem się do tego przyznawać, nawet przed sobą.
- Chłopaki, idziemy – oznajmił nagle Seokjin hyung, stojący w progu pomieszczenia i przywołujący nas gestem ręki.
Od razu wstałem, biorąc głęboki oddech i wypuszczając powoli powietrze.
Czym się bardziej stresujesz? Występem, czy utratą dobrych kontaktów z Parkiem? Jungkook, skup się, a wszystko pójdzie dobrze!
Nie mogłem sobie pozwolić na jakąkolwiek pomyłkę, dlatego na następne dziesięć minut odrzuciłem wszystkie myśli o rudowłosym. Przynajmniej kolaborację z moim idolem miałem już za sobą, inaczej nie dałbym teraz rady.
Tuż po występie, wróciliśmy do stołów. Hyungowie dostali kolejną porcję szampana, kiedy ja musiałem zadowolić się zwykłą wodą, ewentualnie soczkiem. Nie zależało mi na alkoholu, jednak wiedziałem, że takowy napój potrafi rozluźnić, a tego właśnie potrzebowałem.
Znów zacząłem obgryzać paznokcie z nerwów, raz po raz zerkając w stronę Parka.
Zawsze mogę wytłumaczyć się fanserwisem, prawda? Jimin na pewno połknie haczyk.
Z taką myślą, tuż po występach - na których zresztą niezbyt się skupiałem - postanowiłem wykorzystać techniki, których Pani Jou tak długo mnie uczyła.
- Zrobię to, Tae – oznajmiłem szatynowi, stojącemu obok mnie.
Wraz z resztą Bangtanów znajdowaliśmy się właśnie obok sceny, czekając na bisy i wspólne zdjęcia. Wszystko się nieco opóźniło, co mnie jak najbardziej było na rękę - więcej czasu na obmyślenie dobrego planu.
Taehyung na początku nie zareagował, widocznie zapatrzony w bujającego się przed nami Hoseoka.
Chyba za dużo wypił.
- Hmm? Co zrobisz? – odpowiedział w końcu, nadal się do mnie nie odwracając.
- Przestań, bo przyrównam cię do poziomu Parka – ostrzegłem, woląc uniknąć niezręcznych sytuacji i kolejnych romansów w zespole. Już wystarczy, że rudowłosy każdego podrywa, więc niech to pięcioletnie dziecko się opamięta.
- Przepraszam, zamyśliłem się – wyznał, patrząc w końcu na mnie. – Co chcesz zrobić? Idziemy jednak kupić w nocy te kaczki i podrzucić je hyungom do pokoju? – zapytał konspiracyjnie, przybliżając się do mnie. Gdyby nie było tu fanów, od razu by za to oberwał. Musiałem powstrzymać chęć odepchnięcia go od siebie i po prostu skupić się na swoim planie.
- Nie ma mowy, Tae. Wiesz, że nigdy się na to nie zgodzę. Chodzi mi o Jimina – sprecyzowałem, zerkając w stronę wspomnianego chłopaka.
Kim milczał przez chwilę, zapewne przetwarzając moje słowa.
- To idź, Kookie, pogadaj z nim. – Zanim zdążyłem wykonać jakikolwiek ruch, zostałem popchnięty w stronę starszego. Prawie na niego wpadłem, przeklinając w myślach Taehyunga i jego głupie pomysły.
Uszczęśliwisz fanów i Parka... i siebie. Zrób to, Jeongguk!
Postawiłem na pewność siebie i wyparcie wszelkich negatywnych myśli, obejmując go od tyłu i zaczynając poruszać się z nim w rytm muzyki.
Chłopak odwrócił powoli głowę, chcąc sprawdzić kto zdecydował się na tak śmiałe działanie.
Posłałem mu niewielki uśmiech, wpatrując się w te cudowne dwoje oczu.
- Ahh, Jeongguk, przełamałeś się w końcu z tym fanserwisem? – zapytał, oczywiście nie wierząc w moje szczere intencje poderwania go.
Nie, hyung, chciałbym po prostu, żebyś znowu zwrócił na mnie swoją uwagę.
- Przyciągnij mnie bardziej do siebie, to efekt będzie lepszy – dodał po chwili, posyłając mi wymuszony uśmiech i odwracając już głowę.
Nie! Spójrz na mnie! Nie rób mi tego!
- Przystojnie dzisiaj wyglądasz, hyung – wyznałem, zaraz wykonując jego polecenie.
Niczego nie piłem, a zachowywałem się co najmniej jak Taehyung, jawnie flirtując z Jiminem.
Czy aby na pewno hyungowie niczego mi nie dolali do tego soczku?
Nawet nie było mi głupio, choć powinno!
- Jeongguk, piłeś – stwierdził starszy, kręcąc głową i śmiejąc się do siebie. – A już zaczynałem wierzyć, że zmieniłeś po prostu zdanie... Ehhh, niepotrzebnie się łudziłem – dodał, nieco smutnym głosem.
On nadal pamięta tamtą rozmowę? Naprawdę liczył, że zmienię zdanie i zgodzę się na to całe randkowanie?
Jego włosy musnęły mój prawy policzek, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia. Nagle zapragnąłem powiedzieć mu całą prawdę, jednak byłem tchórzem.
- To tylko fanserwis, hyung. Wiesz co powiedział CEO. Muszę się do tego stosować – okłamywałem sam siebie, zapewne raniąc przy tym Parka.
- Ah, no tak... To przepraszam, że odebrałem to inaczej. – Jego głos lekko się załamał, zwiastując nieszczęście, którego teraz, szczególnie przy fanach, musiałem uniknąć.
- Nie gniewaj się, Jiminnie hyung. – Mówiąc to, oparłem głowę na jego ramieniu, zjeżdżając dłońmi na jego brzuch.
Od razu poczułem przyjemne ciepło, które towarzyszyło mi tylko przy rudowłosym.
- Spokojnie, niestety nie potrafię – wyznał, kładąc ręce na moich dłoniach i zerkając na mnie z uśmiechem.
***
- To dlaczego teraz to robisz? – wyszeptałem do siebie, biorąc już torbę i zaraz udając się do wyjścia.
Obecna sytuacja mocno mnie niepokoiła. To Jimin tym razem zawinił, a tak samo jak na zeszłorocznej gali - to on się na mnie obraził.
Może napisał mi coś ważnego, co zignorowałem?
Wchodząc do windy, wyciągnąłem telefon, zaraz otwierając wiadomości od Parka.
Od Jiminnie hyung:
To głupie. Mogłem ci o wszystkim powiedzieć. Hoseok mnie do tego zmusił, przepraszam.
Pierwsza wiadomość niezbyt mnie przekonywała, to żadne wytłumaczenie.
Od Jiminnie hyung:
Wiem, Jeonggukie, jestem idiotą. A ta rozmowa z Yoongim... Chciał mi tylko powiedzieć, że przygotowujecie jakąś niespodziankę z Taehyungiem, nie mogłem pozwolić, abyśmy zostali nakryci z Hobim.
- Ale i tak zostaliście – wyszeptałem do siebie, wzdychając tuż po tym.
Od Jiminnie hyung:
Naprawdę, nie interesuje mnie to opowiadanie... i przepraszam, że cię oszukałem, nie powinienem był tego robić.
Kolejna wiadomość nadal nie zawierała niczego interesującego.
Zdążyłem już wyjść z windy i udać się do reszty chłopaków. Brakowało jeszcze kogoś, dlatego siedzieli na kanapach, grzebiąc w telefonach, czy też rozmawiając między sobą.
Postanowiłem zająć miejsce obok przysypiającego Taehyunga, nawet nie zerkając w stronę Parka.
Od Jiminnie hyung:
Co teraz z wyjazdem do Busan? Mam go odwołać czy porozmawiamy jak dorośli ludzie i dojdziemy do jakiegoś rozwiązania?
Dorośli ludzie? Zabawne.
Jimin ewidentnie się we mnie wpatrywał, zapewne analizując właśnie moje zachowanie.
- Taehyung? Oni chcieli wykraść twoje opowiadanie – wyszeptałem, szturchając szatyna i rozbudzając go nieco.
- Co? Ah, tak, wiem, Hobi hyung o wszystkim mi powiedział – wyznał takim samym tonem, nadal nie otwierając oczu.
- Pokłóciliście się? – Automatycznie spojrzałem w stronę Junga, leniwie grzebiącego w telefonie.
- Dlaczego? Przecież to nic takiego. Obawiał się, że zdradzam w nim jakieś nasze sekrety... poza tym nie chcę się kłócić, za bardzo go kocham – wyjaśnił, uśmiechając się do siebie.
Czasami nie rozumiałem tego człowieka. Jeszcze niedawno prosił mnie, abym strzegł tego notatnika jak oka w głowie, że Hoseok nigdy nie może tego przeczytać i dowiedzieć się, że Taehyung gdzieś to publikuje.
- Co z tego, że... ah, zresztą, nieważne. Jesteś głupi i tyle. – Tymi słowami postanowiłem zakończyć naszą rozmowę. Nie miałem już ochoty na wdawanie się w bezsensowne dyskusje, szczególnie po niecałej godzinie snu, do tego na zimnych kafelkach w łazience.
Chłopak wzruszył ramionami, zapewne będąc już przyzwyczajonym do takich stwierdzeń. Nie tylko z moich ust je słyszał. Yoongi nie szczędził mu podobnych komentarzy, porównując go często do wszelakich mebli, czy też bezmózgich zwierząt. Tym razem musiałem zgodzić się z miętowowłosym, Taehyung nie świecił inteligencją, po prostu czasami miał jakieś dziwne przebłyski, które zresztą były sprawką Hoseoka, jak mniemam.
Zaraz dołączył do nas lider, od razu komentując mój fatalny wygląd i niewyspanie Kima. Nie mieliśmy niczego na swoje usprawiedliwienie, dlatego przeprosiliśmy go, obiecując, że nie padniemy na tym fanmeetingu.
- Jak dobrze, że nie będzie masterek – wyszeptał do siebie Tae, chowając twarz pod szalikiem.
Widzę, że nie jestem sam... Dobrze wiedzieć.
***
Po powrocie do hotelu, mieliśmy kilka godzin dla siebie, które oczywiście wykorzystałem na krótką drzemkę. Jimin nie zamienił ze mną ani jednego słowa, co powoli zaczynałem odbierać jako kolejne zerwanie.
A może powinienem doczytać te wiadomości?
Nie miałem na to ani siły, ani ochoty, chciałem się po prostu wykąpać, przespać, znowu wykąpać, może trochę popracować - jednym słowem oderwać swoje myśli od tego nieprzyjemnego tematu.
Wcieliłem swój plan w życie, o północy będąc już w miarę wypoczętym i chcąc zacząć pracę nad ostatnim coverem.
Jimin gdzieś zniknął, wychodząc zapewne kiedy jeszcze spałem. Taka samotność bardzo mi odpowiadała, chociaż miałem ochotę napisać do Taehyunga i zapytać o położenie rudowłosego. Jeśli nie było go w pokoju Vhope'a, to na pewno był u Yoongiego, a to już naprawdę oznaczało definitywne zerwanie.
Jednak zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, do mojego pokoju zaczął się ktoś dobijać. Po jękach poznałem, iż był to Tae.
Czego on chciał o tej godzinie? Pokłócił się z Hoseokiem? Coś się stało Jiminowi? A może pomylił pokoje? Wszystko jest możliwe.
Wstałem niechętnie, odkładając laptopa na bok i zwlekając się z tego łóżka. Nie zakładałem koszulki, czy też spodni, nie było sensu. Szatyn widział mnie już w każdej odsłonie, nawet nago.
- Co się stało? O co chodzi? – zapytałem tuż po otwarciu drzwi. Kim nie czekał na zaproszenie, wbiegając do środka i zaczynając obracać się wokół własnej osi.
- Impreza ukesiów! – wykrzyczał, zatrzymując gwałtownie i pokazując na trzymaną reklamówkę.
Wywróciłem oczami, zamykając już drzwi i kierując z powrotem na łóżko.
- Nie mam ochoty pić, chciałem popracować... w spokoju – wyznałem, siadając na brzegu i sięgając po swojego laptopa.
Kim zaraz do mnie podleciał, łapiąc za rękę i nie pozwalając na przyciągnięcie przedmiotu.
- Nie, Jeongguk, nie będziesz siedział tutaj sam, szczególnie w takim stanie – zaczął szatyn, zajmując miejsce obok mnie. Wiedziałem, że tak łatwo z nim nie pójdzie. Musiałem wymyślić jakiś dobry plan na pozbycie się jego osoby. – Czytałeś wiadomości od Jimina? Bo nam się skarżył, że tego nie zrobiłeś, a zawarł w nich coś ważnego... - kontynuował. – Tak, był u nas... no i w sumie nadal jest – dodał, widząc moje zaciekawione spojrzenie.
- Mało mnie to obchodzi. – Wzruszyłem ramionami, przybierając już obojętny wyraz twarzy.
Muszę nauczyć się bardziej kontrolować.
- Ok, jest gorzej, niż myślałem. Musimy koniecznie poczytać jakieś fanfiction, pooglądać kilka fanartów i może wstawić jakiś post na Fancafé, mówiąc, że dobrze się bawimy, tęsknimy, a mydło nie pieni się pod wodą... sprawdzałem. – Słowa Taehyunga troszeczkę mnie rozbawiły. Widziałem w tym kolejny dobry sposób na spędzenie tej nocy. Chociaż nie mam pojęcia kiedy ja skończę te projekty. Może za rok, ewentualnie dwa lata?
Kim zaraz zarzucił jakimś żartem o koniach, wywołując tym samym większy uśmiech na mojej twarzy. Wręczył mi również butelkę soju, którą niechętnie przyjąłem. Nie przepadałem za alkoholem, szczególnie takim bez jakiejkolwiek okazji, jednak nie wiem, czy w obecnej sytuacji dałbym radę dobrze się bawić i skupić tylko na moim żartownisiu.
Po opróżnieniu połowy butelki, przejrzeniu Internetu i przetańczeniu kilku piosenek, leżeliśmy obok siebie z telefonami w ręku, pisząc bezsensowne wiadomości i mając z tego naprawdę dobry ubaw.
Od Taehyung hyung:
Jestem romantykiem...
Tae zachichotał na miejscu obok, licząc chyba na rozwinięcie tego zdania. Oczywiście im gorsze, tym więcej punktów.
Do Taehyung hyung:
Mogę być twój...
Od Taehyung hyung:
Widzisz te gwiazdy?
Nad tym musiałem się chwilę zastanowić. Końcowe wyrażenie musi być konkretną petardą.
Do Taehyung hyung:
Przy tobie to chuj.
Oczywiście jak tylko to wysłałem, zaraz oberwałem za przekleństwo.
- Należy się sto punktów! – wykrzyczałem, uciekając przed jego kopiącą mnie nogą.
- Dostaniesz, ale tylko za przytulenie i przeczytanie wiadomości od Parka – oznajmił chłopak, spadający właśnie z łóżka. Niestety nie miałem go jak uratować, przez co gruchnął na podłogę. Jednak zamiast jęku bólu, usłyszałem stłumiony śmiech. Zapewne przez wypity alkohol, upadek ten nijak na niego nie wpłynął.
- Przytulenie? A nie może być... no nie wiem... całus? – Zacząłem się zgrywać, oczywiście żartując. Szatyn od razu podłapał temat, ciesząc się jak głupi i z powrotem wskakując na to łóżko.
- Tak, tak, tak, całus może być! – Zaklaskał w dłonie, wpatrując się we mnie z iskierkami w oczach.
Czasami szczerze wątpiłem w jego miłość do Hoseoka, bo kiedy rzucałem takimi żartami, od razu wyrażał ogromną ochotę zmienienia swojego obiektu westchnień - o ile już nim nie byłem!
- Taehyung? Taekooka nie shippujemy – poinformowałem go, pukając przy tym w kolano.
Chłopak od razu posmutniał, spuszczając głowę i wpatrując się w swoje złączone ręce.
- Ale... Ja cię bardzo lubię, Kookie i... - zaczął, jednak naprawdę nie miałem ochoty wysłuchiwać tego do końca. Moja ręka zaraz wylądowała na jego ustach, nie pozwalając na dokończenie tej wypowiedzi.
- Chyba powinniśmy pójść już spać, bo zdecydowanie za dużo wypiłeś, hyung – stwierdziłem, zabierając już rękę.
Hyung? Też chyba przesadziłem z tym alkoholem... Ile to miało procent? Trzydzieści?
- To chociaż przeczytaj tego SMS-a – przypomniał sobie po chwili, zabierając moją rękę i zaraz podając mi ten telefon.
Przytaknąłem, biorąc go od chłopaka i wzdychając ciężko.
- Myślisz, że to coś ważnego? Zerwał ze mną przez SMS-a? – Utkwiłem wzrok w Taehyungu, nie będąc w stanie odblokować swojego iPhone'a.
- Uspokój się, na pewno czegoś takiego by nie zrobił – zapewnił mnie szatyn, zabierając mi urządzenie i wpisując już hasło.
Skąd on...? Jak on...? Ugh! Znowu muszę zmienić.
- Kookie... - wyszeptał zaskoczony, wertując już rozmowę z Parkiem i najpewniej natrafiając na tę wiadomość. – Jesteś idiotą!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top