Część 16 - Wredna Marchewka


160203 19:35 – Lot do Gangneung

Ah, hyung, co ty masz za sny! I jeśli naprawdę sądziłeś, że nie przeczytam tego fragmentu, to mocno się myliłeś. Nie znasz mnie? Mogłeś to bardziej zamazać.

Co do pytania, to na pewno znasz moją odpowiedź, nie wiem po co pytasz. I jaką niespodziankę, hyung?! Nie zgadzam się, odmawiam, nigdy! Znaczy się... na pewno nie teraz. Może za dziesięć lat, ewentualnie dwadzieścia, ale nie chcę wyjeżdżać z Korei. Angielski jest za trudny.

Możesz już przestać się obrażać o to zdjęcie z Eunji? Mówiłem, że to tylko koleżanka z klasy, z którą prawie nie mam kontaktu, dlatego uspokój się, Minnie.

Właśnie, skoro Ty opowiedziałeś swój sen, to teraz moja kolej. Niestety, nie będzie aż tak „piękny", bo nie miewam takich.

Byłem w lesie, z Taehyungiem. I dostaliśmy zlecenie na jednego z naszych. Nasza profesja mówiła - zero uczuć, dlatego nie zastanawialiśmy się długo, szybko docierając pod dom naszego nowego celu. Chłopak miał nieco przeszklony dom, dzięki czemu wszystko idealnie widzieliśmy, śledząc każdy jego ruch. Nie chcieliśmy ubrudzić mu ładnego wnętrza, dlatego poczekaliśmy, aż wyjdzie na zewnątrz, co zazwyczaj działo się o równej dwudziestej (praca). Wszystko szło zgodnie z planem - chłopak pożegnał się z żoną, wyszedł i skierował w stronę samochodu, stojącego na podjeździe. Dałem znak Taehyungowi, dlatego wyskoczyliśmy, zaraz znajdując się obok chłopaka. Zamachnąłem się, chcąc jak najszybciej z nim skończyć, jednak czarna czupryna zamieniła się w płomiennie rudą, a zimny wyraz twarzy, na ciepły uśmiech... MUSISZ MI SIĘ ŚNIĆ, JIMINNIE HYUNG? NIE MASZ CO PO NOCACH ROBIĆ? No naprawdę, mógłbyś z tym skończyć. A byłem takim fajnym ninja...

O, o, o! Znalazłem fajną piosenkę, Minnie! Wstawaj!

- JK


Zeszyt Parka zaraz wylądował z powrotem w jego torbie. Szturchnąłem go łokciem, zabierając mu słuchawki i wkładając mu jedną ze swoich.

- Fajne, słuchaj – rozkazałem zaspanemu rudowłosemu. Chłopak na początku nie wiedział za bardzo o co mi chodzi, poprawiając sobie okulary i patrząc na mnie pytająco, jednak kiedy puściłem w końcu „My Love", uśmiechnął się, wsłuchując w utwór.

- Co to? – zapytał, zabierając mi telefon i sprawdzając tytuł. – Faktycznie fajne, wyślij Tae – zaproponował, na co od razu przystałem.

Jimin zaraz powrócił do słuchania swojej muzyki, kiedy ja zagłębiłem się w przemyśleniach.

Egzaminy ustne okazały się banalne, na szczęście nie było na nich żadnej młodej, nowej nauczycielki, o której Jimin ułożył swoją chorą historyjkę. Stara pani Chung miała dziś wyjątkowo dobry humor, dzięki czemu wszystko poszło ładnie i sprawnie, nawet angielski. Za to na egzaminach pisemnych, fani nie dawali mi spokoju. Troszeczkę się od tego odzwyczaiłem, ale i z tym jakoś poradziłem.

Gdyby nie Jiminnie, Taehyungie i Jin hyung, stres na pewno by mnie wykończył. Na szczęście ci hyungowie, zawsze starali się mnie wspierać, szczególnie w takich sytuacjach.

Było już po egzaminach, nie miałem większych problemów i w końcu mogłem na spokojnie obmyślić plan zemsty. Jeśli wszyscy, w szczególności Jimin, sądzili, że będę grzecznie siedział i zapomnę o tamtej feralnej nocy oraz wczorajszym incydencie, to grubo się mylili. Nie jestem już małym, niewinnym maknae, który podporządkowuje się woli hyungów. Muszę odpłacić się pięknym za nadobne, a taki wyjazd był do tego idealną okazją. Zawsze mogę się pozbyć jego współlokatora i „porozmawiać" z nim na osobności w pokoju hotelowym. Chociaż najpierw muszę poznać nasze rozmieszczenie, bo przez tę szkołę nawet nie miałem okazji zaklepać sobie pokoju z Tae, albo Jiminem.

Zerknąłem w stronę szatyna, klejącego się właśnie do śpiącego Hoseoka i robiącego z nim selki. Moją uwagę od razu przykuła nowa dziurka w uchu Kima.

Naprawdę nie wiem czemu aż tak się o to martwił...


***

/FLASHBACK/


- Kookie, ale masz mnie trzymać za rękę, bo ja tam nie wytrzymam – jęczał mi Taehyung, wieszający się na moim ramieniu, a co za tym szło - spowalniający nasze spieszące się osoby.

- Tae, uspokój się, to przecież nie jest aż tak straszne. Zresztą, sam tego chciałeś i marudziłeś mi o tym okrągły miesiąc, jak nie dłużej – wyżaliłem się, strzepując go ze swojego ciała i doganiając Jimina z Hoseokiem.

Zmierzaliśmy właśnie - oczywiście za pozwoleniem Sejina, czuwającego dziś nad nami - do zaufanej kosmetyczki, która obiecała zrobił Taehyungowi nową dziurkę w uchu. W sumie, według Parka, była to taka podwójna randka, chociaż osobiście nie zaliczyłem tego wypadu do takowych. Nie byłem ładnie ubrany - zwykła koszulka, spodnie i kurtka, nie miałem na sobie makijażu - zmywając go od razu po powrocie ze szkoły, ani nie użyłem żadnych drogich perfum. Czyli jednym słowem - to na pewno nie była randka.

Jak do tej pory mieliśmy szczęście, nie natrafiając na żadnych fanów. Mógłbym rzec, iż było to dość nietypowe, gdyby nie dzisiejsze egzaminy, które odbywały się w większości szkół. Chociaż raz mogliśmy się przejść ulicami Seulu, nie słysząc przy tym pisków i nie czując na swoim ciele niechcianych rąk.

- ...ale mógł mi o tym powiedzieć. – Usłyszałem z ust Jimina, kiedy byłem już wystarczająco blisko Hoseoka i Parka.

Wykorzystałem tę okazję do lekkiego nastraszenia wyższego z nich, zachodząc go od tyłu, łapiąc w pasie i mówiąc przy tym: „Bu!". Chłopak od razu odskoczył z piskiem, odganiając się od niewidzialnych potworów. Automatycznie wybuchnąłem śmiechem, nie dowierzając w tego hyunga.

- Jeon, bo dostaniesz zakaz wchodzenia do naszego pokoju – ostrzegł lider pokoju trzech czwartych dance line, uspokajając swój oddech i kontynuując marsz w stronę tej kosmetyczki.

- Teraz i tak nie potrzebuję żadnego zezwolenia, odkąd Jimin hyung obraził się na mnie z niewiadomego powodu – wyjaśniłem, wzruszając ramionami.

Rudowłosy prychnął tylko, poprawiając czapkę i chyba nie mając zamiaru poruszać już tego tematu.

- Zachowujecie się jak dzieci – stwierdził Taehyung, podbiegając do naszej trójki. – Zawsze musicie się kłócić o takie błahostki? Powinniście skupić się na miłości – dodał, chyba nie bardzo wiedząc co mówi.

- Z miłością jest jak z masłem, od czasu do czasu trochę chłodu utrzymuje ją w świeżości. – Postanowiłem rozbawić trochę to sztywne towarzystwo, bo zaczęliśmy schodzić na głębsze tematy, które na obecną chwilę były nam zbyteczne.

Taehyung i Hoseok od razu się roześmiali, tylko Park uniósł jedną brew, nadal zachowując kamienną twarz.

- Kocha się tylko to, od czego się cierpi – zripostował mnie w końcu.

- Każde głębsze uczucie prowadzi do cierpienia. Miłość bez cierpienia nie jest miłością. – Utrzymałem to w podobnym kontekście, przywołując sobie jakieś niedawno zapamiętane cytaty.

Wymieniliśmy się z Jiminem spojrzeniami, nadal będąc zupełnie poważni i nie mając zamiaru przywracać na naszych twarzach uśmiechu. Sytuacja zaczynała się robić dość poważna.

- Chłopaki, przestańcie się kłócić, bo będę zmuszony zacząć opowiadać kawały. – Słowa Taehyunga od razu przywróciły nas do porządku. Oderwaliśmy od siebie wzrok, wlepiając go w drogę przed sobą.

Czy to naprawdę była moja wina? Miałem mu teraz opowiadać o swoim życiu w najmniejszych szczegółach? Nie wiem czy tak potrafię. Lubię trzymać wszystko w sobie, nie dzieląc się jakimikolwiek przemyśleniami, a tym bardziej związanymi z dziewczynami. Przecież to tylko znajoma, z którą do tej pory zdążyłem zamienić kilka słów.

Przez resztę drogi, rozmawialiśmy o tym, co czeka Kima. Chłopak bardziej obawiał się samego zabiegu, niż bólu, który nastąpi zaraz po nim. Chętnie zamieniłbym się z nim miejscami, jednak wiedziałem, że Góra nie wyrazi zgody na kolejne dziurki w moich uszach. Czasami tak trudno być maknae. Co prawda miałem jakieś tam ulgi, stałą opiekę hyungów, ale to zawsze mnie obrywało się najbardziej. Zarówno za czasów trainee, jak i po debiucie, wszyscy wywierali na mnie presję, przez co zdarzało się, że nie potrafiłem utrzymać języka za zębami, a co za tym szło, na moim ciele pojawiały się nowe siniaki, czy też rany. Starałem się wyprzeć wszystko z mojego umysłu i skupić tylko na czasie teraźniejszym, jednak przeszłość lubiła raz na jakiś czas przypomnieć o swoim istnieniu, gdy któryś z managerów podniósł na nas głos, albo mój wzrok przykuła któraś z licznych blizn. Zdecydowanie za dużo o tym rozmyślałem, jeszcze w takim momencie.

- Kookie, uważaj! – wykrzyknął nagle Taehyung, jednak było już za późno. Wpadłem w słup, odbijając się od niego i lądując na chodniku.

ZDECYDOWANIE ZA DUŻO O TYM ROZMYŚLAŁEM, FUNDUJĄC SOBIE USZKODZENIE KOLEJNEJ CZĘŚCI CIAŁA.

Przekląłem, łapiąc się od razu za twarz i podpierając ręką. Oczywiście hyungowie przejęli się tą sytuacją bardziej ode mnie, podbiegając od razu i sprawdzając czy wszystko ze mną w porządku.

Tak, jest dobrze, tylko moja duma ucierpiała!

- Nic mi nie jest, naprawdę. – Próbowałem zagłuszyć ich lamenty. Najbardziej krzyczał Hoseok, zwracając tym samym uwagę przechodniów.

No jasne, jeszcze nam tylko reporterów, fanek i managerów brakowało...

- Jeongguk, chcesz, żeby Hobeom nas zabił? Obiecaliśmy wrócić cali i zdrowi, więc staraj się patrzeć pod nogi! – Jung nie potrafił opanować emocji, kiedy ja po prostu macałem sobie nos, sprawdzając jak fajnie boli.

- Chodź, masochisto. – W końcu to Jimin postanowił mnie podźwignąć, stawiając na równe nogi i posyłając mi ciepły uśmiech. – Nie dotykaj, bo uszkodzisz się jeszcze bardziej... - Chłopak szybko zabrał rękę od mojej twarzy, samemu oglądając uszkodzoną część ciała.

Poddałem się całkowicie, wiedząc, że jak zwykle z nim nie wygram. Taehyung również rwał się do pomocy, jednak został ode mnie odciągnięty przez Hobiego.

Na całe szczęście! Jeszcze by mi go złamał.

- Chyba jest w porządku. Możemy iść dalej. Ale ty, Jeonggukie, idziesz przy mnie i masz mnie nie odstępować na krok, zrozumiano? – rozkazał rudowłosy, na co skrzywiłem się, zabierając jego ręce od swojej twarzy i ruszając już w dalszą drogę.

Nie miałem wyjścia, musiałem trzymać się Jimina, który zresztą nadal był naburmuszony, rozmawiając tylko z Taehyungiem i Hoseokiem. Ciekaw tylko byłem, kiedy mu to w końcu minie.

Nie minęła minuta, kiedy znaleźliśmy się pod odpowiednim salonem, a Taehyung od razu się wycofał.

- Nie, nie, nie, nie, nie, nie, ja tylko żartowałem, wracajmy do dormu. – Starał się od tego wymigać, odwracając i ruszając przed siebie. Na szczęście Hoseok był szybki, łapiąc go w porę i zaciągając z powrotem pod odpowiedni budynek.

Staliśmy z Jiminem i obserwowaliśmy tę sytuację, nie chcąc się na razie wtrącać. Wiedzieliśmy, że hyung poradzi sobie z nim najlepiej.

- Tae, kochanie moje, sam tego chciałeś i sam mnie tutaj zaciągnąłeś. Proszę, nie mów teraz, że się rozmyśliłeś. – Mówiąc to, Hobi złapał przerażonego szatyna za obie ręce, wpatrując się w jego oczy. Nie było tutaj żywej duszy, przynajmniej na razie, dlatego mogli sobie pozwolić na taki gest.

- Ale... ja chcę... Tylko... trochę się boję, że mnie Subin zastrzeli – wyszeptał konspiracyjnie, rozglądając się na prawo i lewo.

Popatrzeliśmy po sobie z Jiminem, po raz kolejny nie mogąc nadziwić się głupotą tego chłopaka.

- Zastrzeli? Przecież to nie będzie prawdziwy pistolet, Tae, nikt cię nie zabije – zapewnił go szatyn, przyciągając do swojego ciała i przytulając, głaszcząc przy tym pocieszająco po plecach.

Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie wydać z siebie jęku obrzydzenia. Tym razem Park powstrzymał się od komentarza, po prostu uśmiechając od ucha do ucha i zaraz podbiegając do tej przesłodzonej dwójki, kompletnie ignorując moją osobę, z czego byłem rad.

- Bądź mężczyzną, Tae. – Rudowłosy objął go ramieniem, starając się dodać mu otuchy.

Też mam coś zrobić? Chyba powinienem?

- Hej, Taehyung, jaki jest idealny czas na dawanie prezentów? – Uznałem, że jeden, niewinny żarcik nie zaszkodzi.

- Present Perfect! – wykrzyknął prawie od razu, ciesząc się przy tym i klaszcząc w dłonie.

- Gdybym wiedział, że to takie proste... - powiedział do siebie Hoseok, kiedy Kim zaczął już biec w moją stronę, podskakując wesoło i zaraz na mnie wpadając.

- Opowiedz jeszcze jeden, jeszcze jeden, Kookie, proszę – zaczął nalegać i przysuwać się do mnie niebezpiecznie blisko, zabierając mi w ten sposób moją przestrzeń osobistą.

- Jak się odsuniesz – oznajmiłem, łapiąc go za ramię i odpychając lekko. Chłopak od razu posłusznie się ode mnie oddalił, stając obok i wpatrując we mnie z iskierkami w oczach.

Westchnąłem.

On naprawdę jest jak pięcioletnie dziecko... Może mam mu jeszcze po wszystkim barbie kupić za grzeczne zachowanie? Ehhh... To Hobi hyung powinien go niańczyć, po co się w ogóle odzywałem...

Szybko przypomniałem sobie pierwszy lepszy, nieśmieszny żart, wiedząc, że właśnie takie Taehyung lubi najbardziej.

- Co mówi informatyk jak dostaje pendrive'a? – zapytałem, krzyżując ręce na piersiach i czekając na odpowiedź. O dziwo, szatyn nie znał tego żartu. Słaby z niego mistrz kawałów. – „Dzięki za pamięć" – dokończyłem, a chłopak w sekundzie się na mnie rzucił, śmiejąc się i wtulając w moje ciało.

- Dzięki, Kookie, jesteś najlepszy – wymruczał w moje ramię.

- Okay, okay, chodźmy już! – zarządził zdecydowanie zazdrosny Hoseok, który sekundę po tym podbiegł do swojego chłopaka i odciągnął go od mojego ciała. Dla mnie była to ogromna ulga, dla Kima - jęk zawodu.

Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, dlatego tuż po tym Jung zaciągnął ociągającego się wokalistę to tej „upragnionej" kosmetyczki.

Kobieta przywitała nas z uśmiechem. Na szczęście całą swoją uwagę skupiła na Tae, dzięki czemu nie czułem się skrepowany i mogłem w spokoju wspierać zestresowanego przyjaciela.

Jimin nadal mnie ignorował, co było naprawdę nietypowe. Musiał wstać lewą nogą i to w dodatku trafić na jakieś szkło, albo co gorsza, uprawiającego seks Vhope'a, chociaż nadal wątpiłem, aby Taehyung się na to zgodził.

Kim mocno przesadzał, zgniatając moją i Hoseoka rękę podczas tego przekłuwania. Co prawda na zewnątrz wydawał się spokojny i opanowany, zapewne by nie popsuć swojego image'u przed kosmetyczką, jednak wewnątrz piszczał jak małe dziecko, błagając o pomoc i uciekając stąd jak najszybciej, najlepiej do Daegu.

- Kookie, słuchaj. – Tuż przed samym zabiegiem, chłopak przyciągnął mnie do siebie na odległość kilku centymetrów, wpatrując się wielkimi oczami w moją nieco zlęknioną osobę. – Jak umrę, to pamiętaj, że wszystkie prezenty od fanów przechodzą na ciebie, laptop najlepiej zniszcz, wszystkie kolekcje figurek daj Jiminowi, a telefon... też zniszcz, bo mam tam wersje robocze. Zrozumiałeś? – Starszy wygłosił mi testament, który zresztą dobrze znałem. Podczas przerw w treningach, w samolocie, vanie, w dormie, czy też garderobach, mieliśmy dużo czasu na rozmowę, szczególnie taką o niczym konkretnym, dzięki czemu znaliśmy swoje zainteresowania, rodziny, potrzeby, a nawet testamenty, które zdążyliśmy sobie przedstawić podczas którejś z tych licznych konwersacji.

- Tae, uspokój się, mówiliśmy ci, że nie umrzesz – zapewnił Hoseok po raz kolejny, wyrywając moją koszulkę z uścisku chłopaka.

Kim przeniósł na niego wzrok, przytakując niepewnie, a kiedy wróciła kosmetyczka, siedział już grzecznie, pozwalając na przekłucie tego ucha. Oczywiście powstrzymał się od wydania jakiegokolwiek odgłosu, szczególnie pisku - jak to miał w zwyczaju.

Chyba powinien częściej spędzać czas z kobietami, mielibyśmy więcej spokoju.

Na szczęście wszystko poszło bezproblemowo i tuż po niecałych dwudziestu minutach opuściliśmy salon. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie zachowanie Tae zaraz po wyjściu na zewnątrz. Chłopak zaczął biegać wokół Hoseoka, skacząc i klaszcząc w dłonie. Najwyraźniej sam ból niezbyt mu przeszkadzał. I na nasze nieszczęście, stwierdził, iż mamy całe pół godziny do wykorzystania, a co za tym szło, musieliśmy wybrać się z nim do kawiarni... na pączki.

- Za jakie grzechy? – powiedziałem do siebie, kiedy już zaczęliśmy się kierować w stronę wskazaną przez hyungów.

- No trochę ich masz na swoim koncie – stwierdził Jimin, idący u mojego boku.

Skrzywiłem się, zerkając na niego przelotnie.

- To było pytanie retoryczne. – Postanowiłem go uświadomić.

Rudowłosy już nie odpowiedział, chwytając mnie za ramię i zmuszając do dogonienia naszej szalonej dwójki. Nie miałem ochoty na rozmowę, dlatego po prostu ich słuchałem, modląc się w duchu, aby ich temat nie zszedł na...

- ...podwójna randka, jeeeej! – wykrzyczał Tae, przez co Hobi w sekundzie zakrył mu usta ręką, chcąc go uciszyć. Głupotą było mówienie takich słów w miejscu publicznym, dlatego i ode mnie oberwał w plecy otwartą dłonią, zarówno za samo stwierdzenie, jak i podniesienie głosu. Dlatego tuż po chwili nastąpiła reakcja łańcuchowa: Hobi uderzył mnie, Jimin Hobiego, a Jimina Taehyung. Nie chciałem się mieszać w ich głupie przepychanki, więc odpuściłem sobie ponowne karanie Kima. Już wystarczająco oberwał.

Wchodząc do kawiarni, od razu uderzył nas silny aromat kawy. Nie przepadałem za nią, przypominała mi czasy trainee, kiedy musieliśmy wypijać ogromne ilości tej cieszy, aby jakoś pociągnąć i wytrzymać długie godziny treningów po nieprzespanej, zazwyczaj z bólu, nocy.

Jimin uśmiechnął się, podziwiając gustownie urządzone wnętrze, po czym szepnął coś do Junga i wszyscy równo skierowali się do stolika najbardziej oddalonego od pozostałych ludzi. Ruszyłem za nimi, nie chcąc pozostać w tyle i cierpieć katusze przez spotkanie jakiejś fanki.

Zająłem miejsce obok Tae, od razu chwytając kartę i szukając czegoś interesującego.

Zamówmy. Zjedzmy. Wypijmy. I wychodźmy stąd jak najszybciej.

- Jedną Americano, Latte, Espresso i Caffe Affogato – zamówił za nas Jimin, dobrze trafiając w gust każdego i uśmiechając się do kelnerki, której do tej pory nie zauważyłem. Odsunąłem się nieco, bo kobieta stała zdecydowanie zbyt blisko mojej osoby.

Tae zachichotał, szturchając moje ramię i zwracając na siebie moją uwagę. Chłopak właśnie położył sobie serwetkę na głowę, imitując głos jakiejś starej kobiety. Mimowolnie się roześmiałem, a Jimin poszedł w moje ślady, przez co nie mogliśmy złożyć zamówienia na jakiekolwiek jedzenie. Kelnerka długo nie czekała, zaraz stwierdzając, że pójdzie przygotować nam już kawy.

- Nie! Ja chcę coś jeszcze... – Tae od razu się poderwał, zrzucając serwetkę z głowy i biegnąc za tą dziewczyną. Hobi zaraz za nim ruszył, nie chcąc zapewne, żeby przez swoje nierozgarnięcie narobił jakichś kłopotów.

- To dlaczego mi o niej nie powiedziałeś? – Jimin chyba odnalazł w tym idealną okazję do poruszenia nurtującego go tematu.

- A ty dlaczego nie powiedziałeś mi o Yoongim? – odgryzłem się, mierząc go krytycznym spojrzeniem.

Na tym nasza rozmowa się zakończyła. Rudowłosy odwrócił się w drugą stronę, wyciągając telefon i pisząc coś na nim.

Czy on naprawdę zamierza obrażać się o takie głupoty? Czasami go nie rozumiem. Sam miał gorsze rzeczy na sumieniu...


***


Pomrugałem kilkakrotnie, rozbudzając się z zamyślenia i orientując w otoczeniu. Chyba znowu odpłynąłem, i to na jawie.

Ostatnio zdarza mi się to zbyt często, muszę zacząć chodzić regularnie spać, tak jak kazał mi Jiminnie.

Nadal byliśmy w samolocie, a rudowłosy pisał coś na telefonie.

Hmmm... na pewno nie jesteśmy w kawiarni?

Automatycznie zajrzałem mu przez ramię, czytając kawałek wiadomości.


Od Jung Hoseokie:

Nie wiem, Jiminnie, może jutro damy radę to zrobić. Po co zaklepałeś sobie pokój z maknae? Mogłeś go wysłać do Namjoona, albo Jina.


Ooo, sprawa pokoju się rozwiązała, fajnie, fajnie... ALE DLACZEGO DO CHOLERY HOSEOK NAMAWIA GO DO ZMIANY POKOJU?!


Do Jung Hoseokie:

Wiem, Hoseokie, ale muszę z nim pogadać, a drugiej takiej okazji, w najbliższym czasie, mieć nie będę. Sam dobrze rozumiesz. Zresztą, nie musisz tego robić akurat dzisiaj... mamy jeszcze czwartek i piątek i sobotę i niedzielę...


O czym oni gadają? Chodzi o jakiś prezent? Randkę z Taehyungiem? I jaka rozmowa? Ty przecież nie chcesz ze mną rozmawiać.

Poprawiłem się nieco na tym siedzeniu, aby upewnić się, że Park nie zauważy mojego spojrzenia.


Od Jung Hoseokie:

CHCĘ TO ZDOBYĆ JAK NAJSZYBCIEJ, Ty raczej też „dobrze mnie rozumiesz"... I cześć, Jeongguk, fajnie się czyta prywatne rozmowy swoich hyungów?!


W sekundzie odwróciłem głowę w stronę okna, udając, że śpię i tak naprawdę nie widziałem tej konwersacji. Hoseok musiał zerknąć w stronę Jimina, przez co zauważył jak zapuszczam żurawia w jego telefon, pochłaniając każde słowo i myśląc nad nimi intensywnie.

FUCK! FUCK! FUCK! FUCK! FUCK!

- Jeongguk, możesz mi wyjaśnić tego SMS-a? – Usłyszałem nieco zdenerwowany głos Parka.

Mam dalej udawać, że śpię i niczego nie widziałem? To chyba nie przejdzie...

- Taak? – zapytałem niepewnie, starając się przybrać obojętny i choć trochę znużony głos, aby starszy tak szybko się nie poznał.

- Wiem, że nie śpisz, przed chwilą się kręciłeś... i najwyraźniej zaglądałeś do mojego telefonu – wypomniał mi.

Chyba nie doceniałem jego osoby. Był aż nazbyt spostrzegawczy, a jego metody dedukcji czasami sprawiały, że czułem się przy nim jak kompletny kretyn, na którego teraz zresztą wyszedłem.

Nie miałem jednak zamiaru przepraszać, dlatego wzruszyłem ramionami, postanawiając przespać się chociaż chwilkę.

- Jungkook, do cholery. Chociaż raz mógłbyś nie zachowywać się jak dziecko. – Chłopak nie wytrzymał, samemu odwracając mnie w swoją stronę. Automatycznie zamknąłem oczy, nie będąc skorym do rozmowy z nim.

- W samolocie nie wolno pisać SMS-ów. – Zabrałem w końcu głos, uśmiechając się cwanie, dzięki czemu ręce rudowłosego zaraz zniknęły z moich ramion. Chyba musiałem go tym zdenerwować?

Odważyłem się uchylić jedno oko. Jimin wyglądał na zrezygnowanego, kręcąc głową i grzebiąc od niechcenia w swoim telefonie.

Cóż, przesadziłem, to musiałem przyznać, jednak czasami nie potrafiłem tego kontrolować.

Przygryzłem wargę, mocno rozważając wypowiedzenie tego jednego, ale niezwykle ważnego słowa.

- Przepraszam, Jiminnie – wydukałem w końcu, spuszczając wzrok na swoje kolana.

Zaraz poczułem jego rękę na swojej. Splótł nasze dłonie, dlatego przeniosłem na niego swoje zlęknione spojrzenie. Przecież nie byliśmy tutaj sami, ktoś mógł zauważyć!

- Mam to gdzieś, Jeonggukie – wyjaśnił swoje zachowanie, uśmiechając się ciepło i gładząc kciukiem moją skórę. – I skoro mówisz, że to tylko koleżanka, to ci wierzę. Również cię przepraszam, że jestem aż tak zazdrosny... Ale niektórzy fani zaczynają działać mi na nerwy, traktując cię jak swoją własność, kiedy jesteś tylko mój. Wiem, wcześniej nie zwracałem na to uwagi, ale odkąd jesteśmy razem, moje myślenie się zmieniło i nawet takie niewinne zdjęcie potrafi wywołać ukłucie w sercu – wyznał, oczywiście szeptem, wskazując na lewą stronę swojej klatki piersiowej.

Uśmiechnąłem się, uwalniając dłoń z jego uścisku i zasłaniając sobie twarz.

- Awww, gwiyeomdung-i. – Chłopak zaraz się na mnie rzucił, przytulając mocno i wydając przy tym niezidentyfikowane odgłosy.

- Ugh, Jimin... nie mogę oddychać... UGH. – Próbowałem się od niego uwolnić, mając ambiwalentne uczucia w obecnej chwili. Z jednej strony byłem zgniatany, jednak z drugiej tęskniłem za jego ciepłem i dotykiem. Cieszyłem się, że załatwił nam wspólny pokój, bo na pewno nie chciałbym spędzić tej nocy samotnie. Nie po tak długim poście!


***


W pokoju hotelowym zawitaliśmy dopiero około godziny dwudziestej drugiej. W sumie Jimin przez połowę drogi narzekał mi, że jest zmęczony i najchętniej od razu położyłby się spać. Takie żarty mógłby zachować dla siebie, bo naprawdę nie są zabawne. Chyba za dużo czasu spędza ostatnio z Tae i udziela mu się humor szatyna.

Tuż po rozdaniu kart do pokoi, chwyciłem rudowłosego za ramię, zaciągając go do wind, by jak najszybciej znaleźć się na łóżku... ewentualnie w wannie, albo pod prysznicem, albo na dywanie!

- Jeonggukie, ja nie wiem czy dam radę... - jęczał mi po drodze Park, jednak uciszyłem go gestem dłoni, zaraz wyciągając z tej windy i kierując się już do pokoju.

Egzaminy. Szkoła. Nauka. Wizyta u tej kosmetyczki. Podwójna randka. Miałem tego wszystkiego dosyć, chciałem po prostu zapomnieć. I chociaż na chwilę skupić się tylko na Jiminie.

Rzuciłem nasze walizki gdzieś na bok, zamykając za nami drzwi i zaraz odwracając się do siadającego na łóżku rudowłosego.

Chłopak nie patrzył na mnie, co wykorzystałem na rzucenie się na niego i tym samym przewrócenie na miękką pościel.

- Nie pozwolę ci dzisiaj zasnąć, Jiminnie hyung. Masz się mną zająć – rozkazałem, wpatrując się w niego z góry i łapiąc jego twarz w dłonie. Zaraz wpiłem się w te cudowne, pełne usta, chcąc go w końcu posmakować. Miałem nadzieję, że żaden idiota nie postanowi się do nas wybrać, wiedząc jakie mamy plany na dzisiejszy wieczór.

- Kookie... wiesz, że też tego pragnę, ale moje ciało nie chce ze mną współpracować – wyznał, kiedy zszedłem z pocałunkami na jego szczękę, a zaraz potem na szyję, której smak pragnąłem poczuć już od samego rana.

- Potrzebuję cię, hyung... - wyszeptałem, odrywając się na chwilę od niego i wlepiając wzrok w jego oczy. Chłopak uśmiechnął się, zaraz mnie do siebie przyciągając i oddając w końcu pocałunek.

Nareszcie mogłem oddać się tylko przyjemności. Pozwoliłem mu przewrócić mnie na plecy i zawisnąć nad moim ciałem. Automatycznie przygryzłem wargę, ponieważ widok uśmiechającego się i poprawiającego włosy Parka, działał na mnie aż nazbyt pobudzająco.

- Mój mały, niewinny maknae... kiedy ja się przyzwyczaję do tej diametralnej zmiany w twoim zachowaniu... i kiedy ja cię w końcu w pełni zaspokoję, hmm? – Chłopak zaśmiał się, przyglądając mojej twarzy i wsuwając już rękę pod materiał mojej koszulki.

Zadrżałem, czując jego chłodny dotyk na moim rozgrzanym ciele. Zazwyczaj nie potrafiłem się skupić podczas takich zbliżeń, dlatego milczałem, jednak tym razem czułem potrzebę odpowiedzenia na jego pytanie.

- Nigdy, hyung, to jest awykonalne – wyszeptałem, podnosząc się nieco i przygryzając płatek jego ucha.

Jimin westchnął, zmuszając mnie do ponownego opadnięcia na łóżko.

- Ty prowokatorze – zarzucił mi, wpijając się już w moje wargi. Oddałem pocałunek, pogłębiając go prawie od razu i ciesząc się przy tym z takiej reakcji rudowłosego.

Jego ręce błądziły po moim ciele, zahaczając co jakiś czas o krocze, przez co nie mogłem się powstrzymać od cichych jęków, które najwidoczniej nakręcały go jeszcze bardziej, bo zaraz pozbył się mojej koszulki, a tuż po tym zaczął dobierać do spodni. Nie miałem zamiaru mu przerywać, wplątując ręce w jego włosy i rozkoszując się cudownymi ustami na mojej klatce piersiowej. Jednak coś mi tutaj nie pasowało... nie miałem już na sobie koszulki, a za sekundę miały do niej dołączyć spodnie i bokserki, nie mogłem pozwolić, aby rudowłosy pozostał w ubraniach, dlatego od razu zabrałem się za ściąganie górnej części jego odzieży.

- Nie. – Niestety od razu zostałem powstrzymany. Jimin podniósł na mnie wzrok, łapiąc moją rękę i wpatrując się w moje oczy. – Nie rozbieraj mnie, bo później nie dam rady z powrotem się ubrać – wyjaśnił.

- Co? – Zachichotałem. – To sam cię ubiorę... I jak będzie trzeba to zaciągnę pod prysznic. Zawsze to ty się mną zajmowałeś, chociaż raz powinniśmy zamienić się rolami, nie sądzisz? I bez jakiegokolwiek przymusu ze strony CEO – dodałem, bawiąc się jego włosami.

Chłopak uśmiechnął się tylko, kręcąc głową i puszczając już moją rękę, dzięki czemu kontynuowałem przerwaną czynność, prawie zdzierając z niego tę koszulkę. Moje dłonie zaraz wylądowały na jego torsie. Nawet bez ABS-a wyglądał cudownie. Miałem ochotę posmakować jego skóry również w tym obszarze, dlatego kiedy tylko Minnie ściągnął ze mnie spodnie, przewróciłem go na plecy, siadając na nim okrakiem i zamykając mu usta krótkim pocałunkiem.

Gdy już zjechałem na jego szyję, do akcji wkroczył język, przez co Park nadal nie umiał wydukać z siebie słowa, pozwalając mi na takie działania. Musiałem przyznać, że ten chłopak był idealny od stóp do głów... Oj, szczególnie tych wspaniałych stópek, które kochałem chyba najbardziej.

- Jeonggukie, to miłe, naprawdę, ale proszę... wiesz, że tego nie lubię – wyszeptał w końcu, kiedy na chwilę oderwałem się od jego ciała.

- Wyleczę cię w końcu z tych kompleksów, Minnie, zobaczysz – zapewniłem go, odpinając już jego pasek.

- Bądź na górze, dobrze? – zapytał nagle, gdy już chciałem zamienić się pozycjami, pozbywając reszty jego ubrań.

- Zmęczenie? – Troszeczkę zdziwił mnie taki fakt, jednak mogłem go racjonalnie wytłumaczyć.

- Nie, po prostu kocham takie widoki – wyznał, uśmiechając się łobuzersko i przyciągając mnie do siebie.

Zaraz pozbyliśmy się moich bokserek, a kiedy rudowłosy już zabierał się za odpowiednie przygotowanie w postaci rozciągania, szybko zabrałem jego ręce, od razu lądując na jego ciele i nie pozwalając na niepotrzebne akcje.

- Kookie, przecież nie... - zaczął zmartwiony chłopak, chcąc zapewne zburzyć moją koncepcję, dlatego zamknąłem jego usta krótkim pocałunkiem.

- Tak lubię, hyung. – W końcu się przełamałem, mówiąc mu to wprost. Na pewno się tego domyślał, a teraz tylko go w tym upewniłem.

- Nie będziesz mógł jutro chodzić i... - Znów niepotrzebnie się odzywał, ale tym razem po prostu dostał po tyłku.

- Mój ból, moja sprawa. – Sprawnie zakończyłem ten temat, oddając się już przyjemności. Podobało mi się nawet bardziej, niż zazwyczaj. Mogłem w końcu zapomnieć i skupić się wyłącznie na moim przystojnym Park Jiminie, którego przez tak wiele lat musiałem ignorować, w obawie o opinię hyungów oraz często surowego CEO. Nie byłem już niewinnym maknae, mogłem mu pokazać jak wiele dla mnie znaczy, chociaż poprzez ten seks, bo wyrażać uczuć nie potrafiłem.

Tak jak obiecałem, gdy tylko skończyliśmy, zabrałem go do łazienki, pomagając mu doprowadzić się do względnego porządku. Chłopak nieraz chciał mi się wymsknąć i pójść już spać, jednak za każdym razem w porę go łapałem, wręczając szczoteczkę do zębów, czy też myjąc jego twarz żelem oczyszczającym. Z perspektywy osoby trzeciej, wyglądało to uroczo i zapewne też romantycznie, jednakże u nas było to na porządku dziennym. Dbaliśmy o siebie nawzajem. Jimin o mnie, ja o Tae, Tae o Hobiego, Hobi o Jimina, Namjoon hyung o Jin hyunga. Działało to oczywiście w obie strony. Weszło nam to w nawyk jakieś trzy lata temu. Co prawda to Jimin najchętniej wszystkim pomagał, ale i ja starałem się jak mogłem.

Tuż po czterdziestu minutach w łazience, wróciliśmy do łóżka. Chętnie wtuliłem się w ramiona rudowłosego, wdychając jego zapach i rozkoszując się naszą bliskością.

- Dobranoc, króliczku. Kocham cię – wyszeptał jeszcze, całując mnie w czoło i obejmując ramieniem.

- Dobranoc, Jiminnie hyung – pożegnałem się, po czym zamknąłem oczy, zaraz zapadając w sen.


***


O piątej nad ranem, zostaliśmy niemiło przebudzeni przez skaczącego po nas Tae. Chłopak wymyślił sobie poranny spacer ze wszystkimi hyungami i managerami, pozbawiając nas tak cennego odpoczynku. I gdyby nie Hobeom hyung, na pewno nie zerwalibyśmy się słysząc jego głos na korytarzu. Jimin poleciał jak strzała prosto do łazienki, udając, iż siedzi tam od dobrych kilkunastu minutach, kiedy ja postanowiłem wykorzystać ten czas na prywatną rozmowę z Tae.

- Tae, Jimin i Hoseok coś kombinują – oznajmiłem, kiedy usiedliśmy w jednym z kątów pokoju, tak, aby nikt nie miał możliwości podsłuchania owej konwersacji.

- Randka? – odpowiedział podekscytowany, za co od razu dostał po ramieniu.

- Nie, głupcu. Tobie tylko te randki w głowie... Przeczytałem wczoraj ich rozmowę... w której mówili, że muszą „coś zdobyć", Tae... trochę się tego obawiam – wyznałem w końcu, na co szatyn rozchylił lekko usta, zapewne uruchamiając swój mózg.

- Myślisz... że może chodzić o dzisiejszy koncert? – Jego metody dedukcji mnie załamywały.

Ponownie oberwał, tym razem w nogę, krzywiąc się lekko i zaraz mi oddając. Rozpoczęła się między nami mała walka, zakończona dopiero otwierającymi drzwiami od łazienki.

Minnie uśmiechnął się do naszej dwójki, na co Kim radośnie mu pomachał, uderzając mnie w ramię po raz ostatni.

Chłopak był już w pełni ubrany, choć włosy miał jeszcze odrobinę wilgotne.

- Coś kombinujecie, nie podoba mi się to – stwierdził od razu, śmiejąc się pod nosem i rzucając ręcznik na swoje/nasze łóżko.

- Skąd ci to... - Szatyn już chciał coś powiedzieć, ale moja ręka skutecznie mu w tym przeszkodziła.

- Idź, porób sobie selki z Hobi hyungiem – zaproponowałem mu, podając telefon, który wcześniej położył na pobliskim stoliku. Nie chciałem, żeby nas zdradził, bo kłamać nie umiał, a to był jedyny sposób na uratowanie sytuacji.

Chłopak pisnął radośnie, w sekundzie się podrywając i stając na równe nogi. Tak szybko jak się tutaj pojawił, tak szybko zniknął. Jimin zamknął za nim drzwi, kiedy ja skierowałem się już do łazienki, licząc na to, iż rudowłosy zapomni o całej tej akcji.

- Jeon, stop! – Usłyszałem, zatrzymując się wpół kroku.

Prawie się udało...

- Co to było? O co chodziło? Co to za potajemne zebrania? Wyjaśnij. – Wredna marchewka przybliżyła się do mnie, wpatrując w moje oczy i zapewne próbując z nich wyczytać wszelkie emocje.

Nic z tego, Minnie, kamienną twarz przybrałem jakieś pięć minut temu.

- Wy macie swoje tajemnice, a my mamy swoje – skwitowałem, uciekając przed jego zbliżającą się ręką i wskakując do łazienki. Szybko zakluczyłem drzwi, po czym odetchnąłem z ulgą, przecierając niewyspaną twarz.

- Obrażam się! – oznajmił.

- Dobrze, ja też! – odpowiedziałem.

Po moich słowach nastała cisza. Wiedziałem, że Jimin tak łatwo nie odpuści, dlatego czekałem, aż ponownie się odezwie.

- Jeongguk? – zapytał jakimś takim podejrzanym tonem głosu.

Czyżbym wyczuwał nutkę podstępu?

- Taaak? – odpowiedziałem, choć niechętnie.

- Jak mnie wpuścisz... to weźmiemy razem prysznic – zaproponował.

A to wredny kurdupel. Umiał mnie podejść. Jednak na razie postanowiłem troszeczkę poudawać.

- Brałeś już prysznic, hyung – zauważyłem, ciesząc się sam do siebie.

Wiedziałem, że ta propozycja ma drugie dno, dzięki któremu na moich ustach zaczął błądzić cwany uśmieszek.

- Brałem, ale chętnie ci potowarzyszę – sprecyzował, kiedy ja już sięgałem do zamka, będąc całkowicie przekonanym. Więcej argumentów naprawdę nie potrzebowałem.

- Weź moją kosmetyczkę iii... zapraszam. Ale żadnych rozmów o Tae i Hobim – postawiłem jeden warunek, uchylając drzwi i uśmiechając się do rudowłosego.

- Kosmetyczkę? Przecież to waży z tonę... nie wiem jak te twoje patyczki to podnoszą. – Chłopak ewidentnie mnie obrażał, za co prawie oberwał z pięści w ramię. Niestety, byłem za wolny i ucieszony Minnie czmychnął mi na bok, kierując się już po te kosmetyki.

- I tak cię zaraz dopadnę. – Wzruszyłem ramionami, wycofując się już do łazienki.

Starszy zaraz pojawił się u mojego boku, a kiedy próbowałem go uderzyć, złapał mnie za obydwa nadgarstki, unieruchamiając i przyszpilając do umywalki. Na razie ładnie wychodziło mu to odkupienie win.

- I co? Nie boli cię nic? – zapytał, owiewając swoim ciepłym oddechem moją twarz. Przypatrywałem się jego lekko rozchylonym ustom, znowu tak bardzo mnie kuszącym.

- Nie – wydukałem, kłamiąc oczywiście. Naprawdę nie byłem teraz w stanie myśleć logicznie, a tym bardziej sklecić jakąś normalną odpowiedź.

- Czyli mam rozumieć, że chcesz więcej? – Chłopak mnie prowokował, zarówno swoim jeżdżącym po wargach językiem, jak i pragnącym uwagi uwypukleniem w spodniach.

- Chcę. – Tym razem wydyszałem mu to jedno słowo, przez co rudowłosy najpewniej nie wytrzymał, obracając mnie do siebie tyłem.

Jedną ręką uwięził moje dłonie w mocnym uścisku, kiedy drugą zaczął błądzić po moim rozgrzanym ciele. Znajdowaliśmy się przed lustrem, dzięki czemu widziałem jak na mnie patrzył i miałem ochotę mu powiedzieć, iż mógł już przestać kłamać z tym brakiem ABS-a, bo właśnie ten obszar pożerał wzrokiem najbardziej.

Minnie zaczął składać mokre pocałunki na moim odkrytym ramieniu, kiedy ja mogłem się jedynie w niego wpatrywać, rozkoszując tą przyjemnością.

- Nie mamy czasu, Jeonggukie – wyszeptał mi wprost do ucha, zaraz po tym przygryzając jego płatek.

Przełknąłem ślinę, bo od ciągle rozchylonych warg i wciągania powietrza przez usta, zaschło mi w gardle.

- Mamy, hyung... nie pozwolę ci zostawić mnie w takim stanie – uświadomiłem go, wyrywając się i przejmując kontrolę.

- Ale mnie... - Zanim zdążył coś powiedzieć, został wepchnięty pod prysznic. Od razu pozbyłem się jego koszulki, pomimo wszelkich protestów. Chciałem znów posmakować tego uroczego ciałka.

- Ah, Jeongguk, nie... - Starszy próbował się mnie pozbyć, jednak jego siła nijak się miała do mojej, dzięki czemu spodnie zaraz dołączyły do koszulki, a ja zająłem się jego bokserkami, fundując mu trochę przyjemności.

- O mój boże, Jeongguk, jesteś zajebisty – zdołał mi wyjęczeć, kiedy moje usta właśnie zajmowały się jedną z moich ulubionych czynności.

Wszystko musieliśmy robić szybko, dlatego nie dałem mu dojść, chcąc, aby to zrobił będąc już we mnie. Lecz kiedy pozbyliśmy się moich bokserek, do naszych uszu dotarło pukanie.

Zamarliśmy. Jednak wiedzieliśmy kto to może być... pewien mocno irytujący osobnik.

- Tae, nie przeszkadzaj – poprosił starszy, trzymający mnie właśnie w swoich ramionach.

- Jimin, nie mamy czasu. Chcieliście iść na plaże, dlatego proszę, teraz się pospieszcie. – To był głos Sejina, który sprawił, że popatrzeliśmy po sobie przerażeni.

Wie, że tu jestem? Domyśla się co tutaj robimy? Słyszał cokolwiek? Może widział jak tutaj wchodzimy? W sumie zwrócił się tylko do Parka... ale po chwili dodał coś w liczbie MNOGIEJ?!

- Gdzie jest Jeon? U Taehyunga i Hoseoka? – zapytał po chwili, odpowiadając na wszystkie moje wewnętrzne pytania.

Ulżyło mi, tak samo jak Jiminowi. Szturchnąłem go, żeby w końcu się odezwał, bo inaczej zacznie to wyglądać podejrzanie.

- Tak, chyba tak... ale nie jestem pewien, hyung. – Nawet wysilił się na pewny ton głosu.

Kim przytaknął, dając Jiminowi jeszcze dziesięć minut, po czym wyszedł z pokoju. A przynajmniej tak wywnioskowałem z odgłosu zamykanych drzwi.

Zresztą, kto w ogóle chciał jechać na tę plażę? Tae pewnie namawiał na to Sejina cały wczorajszy wieczór, zapominając nam wspomnieć o takiej drobnostce.

- Jeonggukie... - Jimin już chciał coś powiedzieć, jednak domyśliłem się o co może chodzić.

- Tak, idź, sam sobie poradzę – oznajmiłem, odrywając się od niego i odsuwając drzwi kabiny.

Chłopak posłał mi tylko uśmiech, po czym pocałował na pożegnanie, zaraz opuszczając pomieszczenie.

Nie miałem innego wyjścia, jak samemu wziąć prysznic, kiedy Minnie zapewne udał się już do reszty chłopaków i managerów. Żałowałem, że nawet nie zdążyłem porządnie go ogarnąć, tak jak to zrobiłem wieczorem. Park powinien używać co najmniej czterech różnych odżywek na swoje włosy, bo inaczej jeszcze jedno takie farbowanie i osłabną mu całkowicie.

Dopiero teraz poczułem jak bardzo jestem zmęczony. Oczy szczypały mnie niemiłosiernie, kiedy potraktowałem moją twarz octem. Musiałem ciągle mrugać i je przymykać, a i tak po chwili popłynęły z nich strużki łez.

Nie miałem czasu na jakiekolwiek maski, czy też trzymanie mojego toniku na twarzy przez piętnaście minut, dlatego zaraz go zmyłem, wrzucając wszystko z powrotem do kosmetyczki i po raz ostatni przeglądając się w lustrze.

- Ugh – wydałem z siebie odgłos obrzydzenia, po czym jak najszybciej wyszedłem z tej łazienki.

Muszę koniecznie ubrać maskę... i czapkę... i najlepiej jeszcze jakiś worek, żeby nie straszyć ludzi.

Może i lepiej, że Minniego nie było w pokoju. Przynajmniej nie musiałem ukrywać swoich emocji.

Wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy, po czym opuściłem nasz pokój, prawie biegnąc do reszty hyungów.

I tak zapewne dostanę opieprz, nie wywinę się.

- Jeongguk, nareszcie! – wykrzyknął Hobeom hyung, jak tylko pojawiłem się w pokoju Tae i Hoseoka. Nie wiedziałem, że managerowie też tutaj będą.

- Przepraszam – wyszeptałem tylko, kłaniając się nisko i zaraz stając obok naszego lidera. Zarówno Jimin, Tae, jak i Hoseok, Yoongi, Jin hyung oraz Namjoon hyung, byli rozstawieni po całym pokoju, popijając kawę z papierowego kubka.

Na szczęście Song nie był zły, zaraz wręczając mi ciemną ciecz, zapewne kupioną przez któregoś z managerów. Podziękowałem, od razu zabierając się za picie. Nie była to moja Americano, a zwykła czarna bez cukru, jednak inaczej nie dałbym dzisiaj rady.

- Do godziny ósmej będziemy wspólnie na mieście – zaczął Sejin hyung. – Później macie dwie godziny dla siebie, a o dziesiątej wracamy do hotelu. Pamiętajcie, że o dwunastej wyjeżdżamy na halę. Wszystko zrozumieliście? W razie jakichkolwiek pytań zapraszam do Namjoona, jak zwykle ma wasz cały rozkład, a teraz zbieramy się na tę plażę, jak obiecałem Taehyungowi. – Na koniec uśmiechnął się do radosnego szatyna, opartego o ramię Hoseoka. Obaj wyglądali na wypoczętych. Chyba to rozstawienie pokoi niezbyt im się przydało.

Zaraz ruszyliśmy wspólnie do lobby, następnie do vana i na najbliższą plażę. Przez całą drogę słuchałem muzyki, podziwiając piękne krajobrazy. Na razie nie miałem ochoty na rozmowę z resztą chłopaków, dlatego skupiłem się na własnych przemyśleniach o marcowych nagraniach i braku jakiejkolwiek przerwy.

Może uda nam się namówić Hyunsoo hyunga na znalezienie dla nas chociaż dwóch wolnych dni. Już tęsknię za Busan i moją mamą. Jeszcze nie miałem okazji wyciągnąć Jimina na moją ulubioną plażę... Dlatego taki jeden dzień, w naszym rodzinnym mieście, naprawdę by nam się przydał.

Po wyjściu z samochodu, Tae i Hoseok puścili się pędem przed siebie, ciesząc się ze swojej upragnionej plaży. Jimin zaraz do mnie podszedł, wyciągając mi słuchawki z uszu i chowając je do kieszeni.

Wydałem z siebie jęk zawodu, patrząc na rudowłosego cierpiętniczo.

- Nie chciałem tutaj jechać. Co mamy robić przez te cztery godziny? Wolałbym zostać w pokoju i dalej spać, ewentualnie pracować nad moimi projektami – wyżaliłem się, wkładając rękę do kieszeni Minniego i zabierając mu swoje słuchawki. Co prawda nie chciałem ich wkładać z powrotem do uszu, bo i tak wiedziałem, że zaraz zostałyby zabrane przez któregoś z hyungów, dlatego schowałem je po prostu do kurtki.

- Dobrze o tym wiemy, dlatego tutaj przyjechaliśmy – wtrącił się Namjoon hyung, stający właśnie przy naszej dwójce.

- Za dużo ostatnio pracujesz, Kookie, przemęczasz się – dodała nasza zespołowa mama, obejmując mnie od tyłu.

Ugh, czy oni nie rozumieją, że nie lubię marnować czasu, do tego w taki sposób?!

- Chodź, nagramy coś razem i wrzucimy na Fancafé – zaproponował Park, łapiąc mnie za rękę i odciągając od Jin hyunga.

Westchnąłem, idąc za nim posłusznie. Wiedziałem, że nie mam teraz szans. Zmęczenie wzięło nade mną górę, dlatego postanowiłem grzecznie słuchać jego rozkazów.

Raz na jakiś czas mogę.

Kątem oka zauważyłem, że Hoseok i Tae wygłupiają się na piasku, kręcąc jakieś głupie filmiki, kiedy managerowie robią zdjęcia morza i ogólnie całego krajobrazu.

- Zróbmy babkę, hyung, ja chcę zrobić babkę. – Wpadłem na genialny pomysł, wyrywając rękę z uścisku starszego i biegnąc w stronę wody.

Zaraz zająłem się tą czynnością, mając z tego większą radochę, niż powinienem. Tae dołączył do mnie po niecałej minucie, kiedy reszta hyungów po prostu przypatrywała się naszym poczynaniom. Jimin oczywiście nie mógł się powstrzymać od nagrania naszej zabawy, strasząc nas, że wrzuci z tego zdjęcia na Fancafé. Oczywiście zaraz za to oberwał i o mało nie wylądował w morzu.

Nagraliśmy jeszcze kilka filmików, Sejin zrobił nam multum zdjęć, po czym puścił już na miasto. Naprawdę nie wiedziałem co mam robić przez te dwie pozostałe godziny, dlatego uciekłem jak najszybciej od hyungów, chowając się w vanie i postanawiając zdrzemnąć. Ta noc z Jiminem mnie wykończyła i jedyne o czym teraz marzyłem to odpoczynek przed dzisiejszym występem i długim lotem do Japonii.

Mam nadzieję, że nikt nie będzie mnie tutaj szukał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top