Część 12 - List
W twoich oczach wypisana jest prawda
Kłamco, kłamco, kłamco, nie chcę słuchać już tych kłamstw
I nie chcę cię już znać
Nie chcę cię już więcej znać
Już nie chcę, nie, nie, nie, to koniec
Odejdź, tak będzie dla nas lepiej
Opuść mnie, odwrócić się i po prostu stąd wyjdź
Bo po naszej miłości pozostała tylko nienawiść
Taki będzie koniec tej zakłamanej miłości
Nie chcę już słuchać twoich wymówek
Jest za późno, to koniec
***
Moim ostatnim zmartwieniem nie był wcale Park Jimin i jego wspaniały kochanek. Bardziej martwiłem się o dalsze ciągnięcie tego fanserwisu. Bang na pewno nie pozwoli nam zmienić teraz głównych par w fanserwisie, szczególnie kiedy nasza tak dobrze się sprzedawała. Jednak naprawdę nie miałem ochoty męczyć się dłużej z tym idiotą. Za dużo wycierpiałem patrząc jak obściskuje się przy nas z Yoongim, flirtuje z nim i zapewne spędza też noce. Jak długo mnie oszukiwał? Jak długo z nim był? Przeanalizowałem ich rozmowę na tysiące różnych sposobów. I choć zdradziłem Taehyungowi tylko niewielką część ich konwersacji, aby nie tworzyć niepotrzebnych sporów w zespole, to w mojej głowie powstawały coraz to nowsze teorie dotyczące właśnie niej. Co prawda Min Yoongi mówiąc o ich związku używał czasu przeszłego, jednak nie byłem do końca pewien co do szczerości jego słów. Na ISAC wyglądało to zupełnie inaczej. A co do brata Jimina, zrobiłem oczywiście research pośród chłopaków, który wykazał, iż bardzo go przypominam, no i jesteśmy z tego samego rocznika. Czy Park naprawdę pieprzył się ze mną tylko dlatego, że PRZYPOMINAŁEM MU BRATA? Co to za chora teoria? Dlaczego Yoongi wspomniał akurat o tym? Może to ma jakiś głębszy sens, którego nie potrafię zauważyć? Kolejną sprawą było to „niańczenie" i „dawanie poczucia bezpieczeństwa". Myślałem, że jego uczucia były szczere, a on tylko potrzebował młodszego, naiwnego chłopaczka, którym mógłby się zająć, bo jego braciszek został w Busan? Kolejna chora teoria, lecz nieco bardziej prawdziwa. Nie zastanawiałem się nad tym dłużej, wolałem skupić się na pracy, wylewając siódme poty w sali ćwiczeń i kończąc po nocach moje projekty. Byłem również wdzięczny Taehyungowi, który okazał się być prawdziwym przyjacielem, będąc przy mnie cały czas i nie pozwalając Jiminowi, by choć na sekundę do mnie podszedł. Niestety, raz się zdarzyło, że Kima nie było w pobliżu, kiedy Park postanowił ze mną porozmawiać, jednak zachowałem zimną krew, powstrzymując cisnące się do moich oczu łzy i po prostu fundując mu nieco fizycznego bólu. Ulżyło mi dzięki temu, jednak wybiegając z owego pomieszczenia po raz kolejny rozpłakałem się jak dziecko, przypominając sobie jego zapewnienia, naszą randkę, wszelkie pocałunki i jego dotyk. W tamtym momencie postanowiłem pobawić się z nim tak samo, jak on zrobił to ze mną. Mój plan wdrożyłem w życie na niedzielnym spotkaniu z fanami. Udawałem, że wszystko między nami gra, śpiewając „Paper Hearts", pomagając mu przy „Love yourself", czy też uśmiechając się sztucznie na każdym kroku. Bezczelnie ośmielił się wytknąć przed fanami moje siedzenie po nocach i pracę nad projektami, przez co oberwało mi się od lidera i naszych managerów. Bardzo mi tym pomógł, naprawdę... Z każdym dniem miałem go dosyć, dlatego nie wyobrażając sobie dalszej współpracy na scenie, w poniedziałek z samego rana, udałem się do Banga, licząc, że przekonam go do odrzucenia naszej pary.
- A pan do kogo? – zapytała niska blondynka, mierząc mnie krytycznym spojrzeniem i czekając aż wyjaśnię tak nagłe pojawienie się.
Ukłoniłem się nisko, witając cicho i automatycznie nieco od niej odsuwając. Kobiety mnie onieśmielały. Przez całe życie mało miałem z nimi styczności, przez co nie wiedziałem jak się przy nich zachowywać.
- Jestem Jeon Jeongguk z zespołu Bangtan Boys i chciałem się zobaczyć z moim szefem, panem Bang Sihyukiem – oznajmiłem, uciekając wzrokiem na wszelkie możliwe strony i poprawiając nerwowo włosy.
Blondynka uśmiechnęła się serdecznie, chyba już rozumiejąc z kim ma do czynienia.
- Ah, zapraszam Jeon. Pan Bang ma akurat chwilę czasu, na pewno chętnie z tobą porozmawia. – Kobieta zaprosiła mnie gestem ręki, wskazując na dobrze znane mi drzwi.
Posłałem jej jeszcze wymuszony uśmiech, po czym zapukałem już do pokoju, prosząc siły wyższe o dobry humor pana Banga.
- Proszę. – Jednak jego głos nie zwiastował niczego dobrego.
Nacisnąłem na klamkę, wchodząc niechętnie i od razu się kłaniając.
- O, Jeongguk, co cię do mnie sprowadza? – Zdziwił się Sihyuk, zapewne spodziewając się innego gościa.
- Chciałem z panem porozmawiać na temat naszych połączeń w pary na... - zacząłem, jednak od razu mi przerwał.
- Były już ustalane, żadnych zmian, wszystko za dobrze się sprzedaje. Zresztą, wspaniale dajecie sobie radę, więc o co chodzi? – zapytał, skupiając bardziej na swoim laptopie, niż na mojej osobie.
- Mówiłem panu, że nie wychodzi mi współpraca z Park Jiminem... - Ponownie próbowałem zabrać głos i ponownie starszy nie pozwolił mi dokończyć swojej wypowiedzi, co powoli zaczynało mnie denerwować.
- Nie wychodzi? Jesteście świetni, fani was uwielbiają. Powiedziałem - żadnych zmian. Wiem, Jeongguk, że przez ostatni rok nie miałeś łatwo, ale pamiętaj, że pracujesz teraz na swoje solo, skup się na tym i pracuj ciężej, a zobaczysz, że osiągniesz w tym zespole najwięcej. Nie masz już kłopotów z jakimkolwiek managerem, prawda? – Mężczyznę mało obchodziły moje teraźniejsze problemy z Jiminem, czego mogłem się spodziewać. Jednak obiecał mi więcej solowych projektów, a o to warto było się starać.
- Nie, proszę pana – odpowiedziałem krótko.
- To skup się na pracy, a te całe połączenia pozostają, szczególnie to wasze. Pamiętaj, że za tydzień idziesz do szkoły. Przygotowujesz się, prawda? – Starszy najwyraźniej włączył sobie mój grafik, studiując go w tym momencie. A przez jego słowa momentalnie zlał mnie zimny pot, bo w ostatnim czasie nie poświęcałem na naukę ani sekundy. Każda wolna chwila była zarezerwowana dla Parka, albo ćwiczeń, czy też moich projektów, o szkole kompletnie zapomniałem.
- Nie mów Jeongguk, że niczego jeszcze nie zrobiłeś. Masz przecież materiały od dwóch miesięcy. Namjoon ci je przekazał, tak? – Zaczął się wywiad, na który naprawdę nie byłem gotowy.
PO CO JA TUTAJ PRZYCHODZIŁEM?
- Noo... tak, proszę pana, przekazał, ale... - Starałem się sklecić jakieś zdanie, jednak nic sensownego nie przychodziło mi teraz do głowy. Myślenie zdecydowanie nie było moją mocną stroną.
- Macie teraz dwa dni wolnego. Skup się na nauce, bo chcę, żebyś skończył tę szkołę jak najszybciej, zrozumiałeś? – Mężczyzna oderwał wzrok od komputera, wlepiając go we mnie i czekając na moją reakcję.
Przytaknąłem tylko, przepraszając i obiecując, że wezmę się do nauki. To fakt, został mi jeszcze rok, dlatego warto było się skupić tylko na tym, chociaż przez te dwa dni, oczywiście z małymi przerwami na taniec.
Wyszedłem z jego gabinetu żałując swojej bezmyślnej decyzji o pojawieniu się tutaj. Z jednej strony przypomniał mi o mojej beznadziejnej sytuacji w szkole, a z drugiej niczego nie załatwiłem i dalej muszę uganiać się z tym rudym idiotą. Ale wiem, że dam sobie radę, muszę tylko poprosić chłopaków o małą pomoc.
***
- Jeonggukie, czy ty naprawdę nie umiesz Present Simple? – zapytał załamany Hoseok, kiedy na następny dzień ślęczeliśmy nad moimi materiałami, studiując obecnie angielski.
Popatrzyłem na niego zrezygnowany, odrzucając wszystkie kartki na bok.
- Nie umiem, ten przedmiot jest głupi – powtórzyłem to dzisiaj prawdopodobnie po raz enty.
- Angielski bardzo ci się przyda, Kookie. Mnie uczą nasze Armys i wiesz, że umiem już naprawdę sporo? – odezwał się w końcu Taehyung, siedzący do tej pory cicho i piszący coś na swoim telefonie.
- No pewnie. Umiesz tylko powiedzieć, że jesteś głodny i zjadłbyś stek. Wow. To nawet ja już więcej potrafię – ironizowałem, wywracając oczami i dalej załamując się nad swoim losem.
Nie dam rady ogarnąć całego materiału w zaledwie dziewięć dni... Ehh...
- Naprawdę? Taaak? Taki jesteś? To... łot du ju it? – Chłopak postanowił załamać mnie jeszcze bardziej, zadając pytanie, którego kompletnie nie rozumiałem.
- Miałem uczyć się czasów, a nie odpowiadać na pytania. – Próbowałem sprawnie zakończyć tę rozmowę, z powrotem biorąc do ręki swoje notatki.
- Łot du ju it, Jeonggukie? – Jednak szatyn nie chciał tak łatwo odpuścić. I wiedziałem, że nie da mi spokoju, dopóki mu jakoś nie odpowiem.
- Heloł, maj nejm iz Jeongguk? – Starałem się zażartować, obrywając od niego w głowę.
- Tylko nie dodawaj „bejbi", bo w ciebie zwątpię, młody. – Hoseok zwrócił się do mnie, podchodząc do swojego chłopaka i łapiąc go w pasie, zapewne chcąc mnie obronić.
- Hej, puść, należy mu się. – Wokalista od razu chciał się wyrwać, jednak szatyn mu na to nie pozwolił, kurczowo trzymając.
- Masz trudne dni, Taehyung? Okres się spóźnia? – Zacząłem sobie z niego żartować, przez co starszy jeszcze bardziej szamotał się w ramionach Hobiego.
Wystarczyła chwila nieuwagi Junga, aby ten mały potwór wyrwał się z jego rąk i rzucił w moją stronę. Na szczęście w porę mu czmychnąłem, robiąc fikołka i zaraz stając na równe nogi. Zaczęliśmy się ganiać po całym piętrze, rzucając jakimiś przezwiskami czy też obrażając nasze umiejętności we wspinaczce po schodach. Dopiero na dziesiątym piętrze trochę się opamiętaliśmy, widząc ochronę zmierzającą w naszą stronę.
- Chłopcy, wasze krzyki słychać na każdym piętrze, czy moglibyście wrócić do swojej sali i nie przeszkadzać pozostałym? – powiedział barczysty mężczyzna, gromiąc nas wzrokiem.
Automatycznie spuściliśmy głowy, przepraszając i kłaniając się nisko, jednak szatyn musiał wtrącić swoje trzy grosze.
- To przez Jungkooka, on nawet nie umie odmiany „be" – poskarżył się Tae, za co oberwał ode mnie w ramię. Czy on nie umie czasami ugryźć się w język i powstrzymać, kiedy sytuacja tego wymaga?
- Zamknij się, Taehyung – wyszeptałem, uderzając go dodatkowo łokciem w żebra. Chłopak od razu mi oddał, a ja nie pozostałem mu dłużny.
Mężczyzna nie wytrzymał, rozdzielając nas i każąc się uspokoić. Ponownie go przeprosiliśmy, wracając już na swoje piętro i postanawiając dokończyć tę walkę dopiero w naszej sali ćwiczeń.
Hoseok już na nas czekał, łapiąc od razu swojego chłopaka i sadzając w kącie. Mnie kazał wrócić do nauki, kiedy sam przygotował się już na swojego live'a na V app. Poprosił mnie o małą pomoc przy zmienianiu muzyki, a Taehyungowi kazał włączyć sobie jakieś anime i zająć się sobą. Chłopak chętnie wykonał to polecanie, jednak najpierw kazał dać sobie buziaka. Skrzywiłem się widząc to, po czym odwróciłem automatycznie, powracając do moich notatek. Nawet nauka była lepsza od tych romantycznych bzdetów.
- Tylko pamiętaj, żeby na nas nie patrzeć – przypomniałem jeszcze Hoseokowi, zanim ustawił kamerę i wszystko podłączył.
Skupiłem się już na angielskim, powtarzając czasy teraźniejsze. Przede mną wiele nieprzespanych nocy i męczących dni, widząc jak to wszystko mozolnie mi wchodzi. Mam nadzieję, że Namjoon hyung troszeczkę mi w tym pomoże, bo inaczej już na pierwszym egzaminie polegnę.
Hobi rozpoczął już live, przez co nie mogłem się dłużej skupić, dlatego odłożyłem notatki, zajmując tylko i wyłącznie muzyką.
Kątem oka widziałem jak Taehyung wpatruje się w swojego chłopaka z otwartymi ustami.
Ahhh, fanserwisik.
Dopiero teraz zauważyłem, że szatyn zaczął się rozciągać, robiąc przy tym dość ciekawe pozy.
Rozumiem, Tae, rozumiem, ale przestań się ślinić!
Miałem ochotę go czymś rzucić, jednak obiecałem się nie ujawniać i postanowiłem obietnicy dotrzymać.
Zmieniałem muzykę, szukając swoich ulubionych kawałków i zerkając co jakiś czas na te przeklęte notatki.
Coo? Jak jest John i Mary to „is"? A to nie jest liczba mnoga? Cooo? Dlaczego nie „are"?
Już niczego nie wiedziałem. Angielski był za trudny. Wolałem popatrzeć na rozciągającego się Hobiego.
Chłopak szybko zakończył tę czynność, biadoląc coś jeszcze do kamery i zaraz do mnie przychodząc. Poczochrał mi włosy, szukając odpowiedniej piosenki i każąc mi ją włączyć.
Zaczął ćwiczyć „popping", na który lubiłem sobie popatrzeć, zazdroszcząc mu takich umiejętności. Niestety mój taniec był wyćwiczony, nie potrafiłem wyrażać emocji, ani ruszać ciałem, tak jak robił to Hobi. Jednak byłem dobry w zapamiętywaniu i odtwarzaniu choreografii. Głównie dzięki temu stałem się tak dobrym tancerzem.
Dobraaa, tancerz tancerzem, a jak ja ogarnę dodatkowo przyszłe i przeszłe w te dziewięć dni?! A matematyka, koreański, fizyka, chemia, biologia, historia... NO NIEEE...
Szatyn pokazał jeszcze kilka ciekawych umiejętności, po czym zajął z powrotem miejsce przed kamerą, zaczynając opowiadać o różnych stylach tanecznych. Chętnie chłonąłem taką wiedzę, mając świadomość, iż przyda się ona w niedalekiej przyszłości.
- ...i właśnie dzisiaj zaprosiłem tutaj wyjątkowych gości. – Chłopak mówiąc to popatrzył najpierw na Taehyunga, a następnie na mnie. Obaj się zdziwiliśmy, nie bardzo wiedząc dlaczego nas ujawniał. – Chcę wam zaprezentować freestyle, jednak gdybym robił to sam... byłoby dziwnie – kontynuował, patrząc nadal w naszą stronę. Taehyung od razu się spłoszył słysząc słowo „freestyle", zaczął kręcić przecząco głową, wsuwając się jeszcze bardziej w swój kącik. Hobi rozumiał go doskonale, dlatego utkwił swój wzrok tylko we mnie. – No dobrze. Ten chłopak to ostatnio moja największa inspiracja... ciężko pracuje, szczególnie nad tańcem. Wiem, że przyjmiecie go z otwartymi ramionami, a wyświetlenia polecą nagle w górę. Oto przed wami... Jeonggukie! – Szatyn mocno przesadził z niektórymi słowami, na co pokręciłem tylko głową, zakładając maskę, co by nie straszyć naszych fanek moją zmęczoną twarzą.
Miałem się uczyć...
Podszedłem do niego spokojnie, kucając i przyglądając się kamerze.
– To on kontrolował muzykę, był moim DJ-em – wyjaśnił Hoseok, dalej prowadząc swojego live'a, kiedy ja zauważyłem, że trzymam w rękach telefon.
Zapomniałem go odłożyć? No ładnie.
Lecz nie przejmowałem się tym teraz, postanawiając przywitać, machając ładnie łapką i robiąc dziwną pozę. Hobi zaczął się ze mnie śmiać, szczególnie kiedy zaprezentowałem swój sławny „meme dance".
Tuż po tym szatyn znów powrócił do poprzedniego tematu, opowiadając trochę o swoim poprzednim „Hope on the street". Do tamtego filmiku zaprosił pewnego rudowłosego idiotę. Cóż za ironia. Wcześniej był Jimin, teraz jestem ja, zapewne fanki już widzą w tym jakąś nietypową symbolikę i wielkie połączenie.
Zignorowałem swoje przemyślenia, skupiając się na tym, co mówi mój hyung.
Podmiot plus czasownik w formie podstawowej... i reszta zdania? W trzeciej osobie dodajemy „s"... ale do czego?! Czasownika? Na przykład... „dos". Dos? Jak to brzmi? Co to za dziwny język. Miałeś słuchać Hobiego, Jeongguk! Odkładamy na chwilę naukę, o!
- Jeonggukie, tańczyłeś kiedyś freestyle, prawda? – zapytał nagle.
- Troszeczkę – odpowiedziałem, wyrwany z zamyślenia, starając się brzmieć jak najbardziej niewinnie. W końcu tak się zdobywa serca naszych fanek.
Hobi kontynuował wyjaśnianie na czym polega „jamming", kiedy ja postanowiłem sobie klapnąć, nie zapominając o poprawnej postawie.
Kiedy temat zszedł na jeden z moich ulubionych styli, czyli b-boying, od razu wstałem, starając się trochę powygłupiać i zabawić zarówno fanów, jak i szatyna i umierającego w kącie szatyna. Poskakałem sobie trochę, prezentując swoje umiejętności i dziecinną naturę, po czym przydreptałem z powrotem do Hoseoka, ponownie powtarzając angielski.
Aj em, ju ar, szi iz, hi iz, it iz... NO I CO MI TAEHYUNG BĘDZIE GADAŁ, ŻE NIE UMIEM?! A liczba mnoga? Aj... łoz? Szi łer? To nie jest czasem przeszły? Eh...
Zaraz po krótkiej gadce postanowiliśmy trochę potańczyć. Nie czułem się komfortowo wykonując freestyle, dlatego chodziłem z tyłu sali, ćwicząc pojedyncze ruchy i przypatrując się tańczącemu Jungowi. Chłopak postanowił nauczyć mnie dziś odrobinę „poppingu", na co chętnie przystałem, wykonując jego polecenia i powtarzając choreografię, którą mi pokazał.
- Co ja powinienem robić? No niee. – W pewnym momencie troszeczkę się zmieszałem, przypominając sobie o obserwujących mnie ludziach i śmiejącym się w kącie Taehyungu.
- Ludzie zazwyczaj czując się niekomfortowo podczas wykonywania takich ćwiczeń. – Jednak chłopak doskonale rozumiał moje lekkie zażenowanie.
- Po prostu nie znam się na tym za bardzo – wyjaśniłem, nie chcąc wychodzić na idiotę.
Hoseok zaśmiał się tylko z mojej reakcji, postanawiając poczytać trochę komentarze.
- „Oppa, jesteś strasznie chudy" – zacytował, klaskając w dłonie i wybuchając śmiechem, razem z niemo chichotającym się Taehyungiem. – Taaak, Jungkook ma seksowne nogi – dodał, zapewne by uratować jakoś swoją sytuację. Za późno, już zaplanowałem to morderstwo.
Hyung postanowił zaprezentować jeszcze trochę swoich umiejętności, w końcu to był jego live. Zresztą, nie chciałem aż tyle się udzielać, mogłem tylko chodzić i obserwować. Wszystko lepsze od nauki!
Przez następne kilka minut po prostu siedzieliśmy przed kamerą opowiadając o tańcu, lecz kiedy Hobi ponownie wspomniał o freestyleu, od razu wstałem, chcąc zaprezentować moje słabe umiejętności w tej dziedzinie, b-boyingując troszeczkę i odsłaniając swoje usta, decydując się jednak zaprezentować całe moje oblicze. Musiałem przyznać, że w kamerze wyglądałem przystojnie, dlatego nie wstydziłem się w obecnej chwili, szczególnie swojej twarzy. Z nudów pokazałem również naszym Armys jak ich oppa staje ładnie na rękach, znów w tym samym czasie postanawiając powtórzyć ten przeklęty angielski.
Skaranie boskie... Więc była już odmiana „bi", czasy teraźniejsze też... Aj łoz łyt dżimin... dżimin iz łyt jongi nał... A ja jestem... jestem w dupie ze szkołą. Gratulacje, Jungkook, na pewno to zdasz. EH!
Hyung nie chciał przedłużać naszej pogadanki, dlatego zadecydował o powrocie do ćwiczeń, samemu wybierając muzykę.
Wykorzystałem moment nieobecności szatyna, podchodząc do kamery.
- Hobi hyung świetnie tańczy, prawda? – Postanowiłem ukazać swoją dobrą, choć nieco wymuszoną naturę, komplementując naszego tancerza i tym samym zachowując się jak przykładny maknae.
Przeleciałem wzrokiem po komentarzach fanów. Większość z nich chwaliła nasz wygląd, umiejętności, czy też narzekała na moją wagę, jednak nic szczególnego nie przykuło mojej uwagi, dlatego zaraz oddaliłem się od kamery, przesuwają na rękach na sam koniec sali.
Trochę sobie poczekałem aż Hobi wybierze jakąś muzykę, bo oczywiście musiał iść wycałował Taehyunga. Ugh. Ale jak już mówiłem - wszystko lepsze od nauki!
A propos nauki... To w końcu to „iz" jest do liczby mnogiej czy pojedynczej? Ciężkie pytanie, KOLEJNE CIĘŻKIE PYTANIE.
Nie mając zbytnio co robić, tańczyłem jakieś randomowe układy, a kiedy chłopak się do mnie przyłączył, nadal kontynuowałem bycie w swoim własnym świecie. Troszeczkę się nudziłem, zaglądając do jednego ze schowków, poprawiając swoją maskę, zaglądając do drugiego schowka, znów poprawiając maskę, przypominając sobie mój ulubiony ruch z „Dope", robiąc serduszko z rąk i przelatując przez nie głową, czy też wykonując leniwy taniec robota.
- No, Jungkook, pokaż im co umiesz – powiedział Hobi w pewnym momencie, dlatego niewiele myśląc usiadłem na podłodze i pokazałem co umiem, czyli okręcanie się o dziewięćdziesiąt stopni za pomocą ręki.
Zarówno hyung, jak i Tae nie mogli przez to wytrzymać ze śmiechu. Szatyn zaczął bić mi brawo, po chwili się do mnie dołączając. Zrobiliśmy to jeszcze raz, przejeżdżając ręką po włosach i wyglądając przy tym naprawdę „cool". Na koniec jeszcze wstałem w dość nietypowy sposób, aby zabawić naszych fanów, dalej kontynuując pokazywanie jakichś dziwnych ruchów.
- Jeonggukie, pokaż im swoją najlepszą choreografię – poprosił mnie Hobi.
Skąd ja wiedziałem, że będę musiał to zrobić? Ehh, mogłem się nie zgadzać na tego live'a. Aleeeeeeeeeeee... wszystko lepsze od nauki! Nawet zaprezentowanie moich słabych umiejętności.
- Ale co ja powinienem wybrać? – Odszedłem na bok, troszeczkę załamując się nad swoim losem i patrząc na chichrającego się Tae. – Nic teraz nie pamiętam. – Starałem się przypomnieć jakieś układy, nie słuchając obecnie biadolenia Hobiego i po prostu zaczynając tańczyć poza obiektywem kamery.
- O, o, o! Wychodzi mu, mówię wam, dobrze mu wychodzi. – Chłopak bacznie mnie obserwował, komentując moje poczynania.
- No nie pamiętam nic, hyung. – Próbowałem się wybronić, licząc, że starszy da mi z tym spokój.
- To pokaż tylko to, co pamiętasz, nie musisz wszystkiego. – Jung nadal na mnie naciskał. – Zrób to dla fanów – dodał jeszcze, kiedy zaczynałem szukać już odpowiedniej muzyki. Niestety Tae postanowił mi w tym przeszkodzić, czepiając się mojej nogi i gryząc mnie w odsłonięte kolano.
- Ah, Jeonggukie potrafi nauczyć się naprawdę dobrze każdej choreografii. Co prawda każdy z nas ma inny styl, zarówno ja, jak i Jiminnie, Jungkookie, czy też V. – Na szczęście Taehyung słysząc swoją ksywkę, oderwał się od mojej nogi, patrząc na swojego chłopaka, dzięki czemu uciekłem mu, kontynuując szukanie „Manolo". – Tak ostatnio wywnioskowałem po obejrzeniu wywiadu z naszym choreografem. – Chłopak zaśmiał się, patrząc to na mnie, to na Tae. Czekałem aż skończy, bo byłem już prawie gotowy. – Oh, Jungkook chyba już...
- Poczekaj chwilę, hyung. – Postanowiłem przećwiczyć to jeszcze raz, poza obiektywem kamery, aby nie ośmieszyć się przed fanami.
Na szczęście moje mięśnie idealnie wszystko pamiętały, dlatego byłem w pełni gotowy.
- Okay, Jeonggukie, pokaż im to, co zatańczyłeś. – Hobi usunął się z widoku, lecąc od razu do swojego denerwującego chłopaka, a ja ustawiłem się na środku, w celu zaprezentowania moich słabych umiejętności.
Niestety, nie pamiętałem wszystkiego dokładnie, dlatego przy niektórych ruchach improwizowałem. Szczególnie rozpraszała mnie ta parka, która wygłupiała się tuż za kamerą. Próbowałem się wczuć, jednak nie tańczyłem tego z miesiąc, a do mojej głowy cały czas powracał Present Simple. Na szczęście do połowy dałem radę ładnie to odtańczyć.
Hobi wkurzył się na mnie za moje wcześniejsze gadanie, przez co oberwałem jego butem, jednak nie przejąłem się tym zbytnio, będąc teraz w swoim świecie wspaniałych czasów języka angielskiego.
Powtarzałem sobie wszystko w rytm randomowego tańca, kiedy hyung mówił coś do naszych fanów. Jednak zaraz mnie poprosił, abym do niego dołączył, co oczywiście uczyniłem, zajmując miejsce na podłodze i wpatrując się w Tae pokazującego mi moje notatki.
Eh, naprawdę... MAM PRZERWĘ!
Niestety nie potrafiłem przestać o tym myśleć.
Czynności typowe, rutynowe, powtarzające się, dzieje się coś codziennie. Na przykład „Dżongug dęs..." „Dęs"? Czy „dęsing"? A to nie był ten drugi czas? Nie wiem, wszystko mi się miesza.
Wykonywałem jakieś niekontrolowane ruchy, myśląc o tym jak bardzo mam przerąbane.
Nie nauczę się tego nigdy, nawet z pomocą Namjoon hyunga.
Dobra... Continuous to czynności dziejące się w danym momencie? I wtedy jest to „ing"? Ale do... czasownika? No przecież nie powiem Jungkooking... a może się da? NIE WIEM NIC.
- Jeongguk był bardzo ważną częścią mojego live'a, dzięki niemu przyszło dwadzieścia tysięcy fanów więcej. – Dopiero żegnający się z Armys Hobi, wyrwał mnie z zamyślenia. – Jungkook, chodź tutaj. – Chłopak położył się przed kamerą, zapraszając mnie do siebie. Uczyniłem to prawie od razu, wpatrując się w ekranik pokazujący nasze osoby. – Ah, nie mamy na sobie żadnego makijażu – dodał jeszcze starszy.
- Oh, moja skóra wygląda tutaj naprawdę dobrze – pochwaliłem się, śmieszkując odrobinę. Jednak przyznać musiałem, że dziś źle nie było, w końcu dbałem o nią ostatnio chyba najbardziej.
- Tak, masz bardzo ładną cerę – przyznał Hobi, chichotając.
Szatyn zaczął się żegnać z naszymi fanami, a ja z nudów robiłem głupie miny.
- Oni chcą zobaczyć „Baepsae", Jungkook. Czy powinniśmy zatańczyć im niewielki fragment na sam koniec? – zapytał, patrząc na cieszącego się do nas Taehyunga i pokazującego dwa uniesione kciuki w górę.
- Ohh, „Baepsae"? – Zdziwiłem się, również zerkając w stronę szatyna, zmierzającego do laptopa.
- Dobrze, zakończymy to piosenką – oznajmił Hobi, kiedy ja w sekundzie wstałem podbiegając do Taehyunga i gryząc go w ramię. Chłopak powstrzymał pisk, mordując mnie wzrokiem.
Pomogłem mu znaleźć nasz utwór, po czym ustawiliśmy się z Jungiem na środku, zaczynając tańczyć układ do Baepsae.
Niestety, Tae za kamerą również zaczął się do niej wygłupiać, przez co ponownie nie do końca się skupiłem. Na szczęście „hip thrusty" wyszły mi idealnie, a to była najważniejsza część tej choreografii.
Tuż po „Baepsae" zakończyliśmy live'a Hobiego. Kim w jednej sekundzie rzucił się na swojego chłopaka, dlatego uciekłem od nich jak najdalej. Czekały mnie teraz gorsze obowiązki.
Jednak zanim wróciłem do nauki, Hoseok uparł się, aby zrobić nam zdjęcia i wrzucić je na Twittera. Ustawiłem się, siedząc już przed komputerem, a zaraz po tym wracając do angielskiego.
Za nic nie mogłem się skupić, szczególnie przy tej szalonej dwójce. Była dopiero piętnasta, dlatego postanowiłem wrócić do dormu, aby popracować trochę nad moimi projektami. Jednym z nich był cover piosenki mojego idola, którego fragment udostępniłem na Twitterze, ku uciesze fanów. Dopiero teraz skupiłem się na tekście tego utworu. Niestety, opisywał on moją obecną sytuację z Parkiem, cóż za ironia.
Dlaczego ja nie potrafiłem go dłużej nienawidzić? Chciałem sam siebie oszukiwać? Potrzebowałem go w każdym momencie mojego życia. I dopiero kiedy los, a dokładniej Min Yoongi, mi go odebrał, uświadomiłem sobie, że bez powietrza nie można żyć.
Nie chciałem już koncertów, spotkań z fanami, mojego tańca czy śpiewu, potrzebowałem tylko jego. Szczególnie teraz, kiedy moje myśli powoli wkraczały na niebezpieczny tor. On zawsze był i będzie najpiękniejszym scenariuszem mojego życia. I choć przed oczami ciągle miałem sceny wtulonego w siebie Yoongiego i Jimina, to nie potrafiłem przestać kochać tego idioty.
Dlaczego nie mógłbym się cofnąć o te cztery cholerne lata, spotkać go na nowo i wyznać mu co czuję, nie pozwalając na dołączenie do jakiegokolwiek zespołu? Wszystko byłoby wtedy łatwiejsze. Nie poznałby nigdy Min Yoongiego, skupiłby się tylko na nas.
Nie wiem jak długo siedziałem przy tej ścianie, zalewając się łzami i ściskając w ręku kartkę z tekstem piosenki. Nie potrafiłem się pozbierać. Chciałem, żeby był teraz ze mną Taehyung, on na pewno umiałby mi w takiej sytuacji pomóc.
- Lately I've been thinking, thinking about what we had. I know it was hard, it was all that we knew, yeah – wyszeptałem pierwsze dwa wersy piosenki, rozklejając się jeszcze bardziej.
Na szczęście tuż po chwili poczułem czyjeś ramiona oplatające się wokół mojego ciała.
- Wiedziałem, że tak będzie, Jeonggukie...
***
Czarno widziałem moją dalszą edukację. I choć to na niej skupiałem się cały dzień, nie licząc czterdziestominutowego live'a na V app, to nadal niczego nie pojmowałem. Kiedyś to Jimin pomagał mi w problemach z nauką, a teraz... teraz ten chłopak sprawiał, że ponownie musiałem pogrążyć się w przygnębiającej muzyce, zamknąć oczy i choć przez chwilę nie czuć tego cholernego bólu i pustki.
Niestety, tej nocy Taehyung postanowił mnie przypilnować i spać ze mną w moim łóżku. Co prawda Namjoon hyung zdziwił się widząc ten nietypowy zabieg, jednak szatyn szybko przypomniał mu o moich próbach skończenia projektów, a co za tym szło - siedzenia przed laptopem do samego rana, przez co lider zezwolił mu na pozostanie w naszym pokoju.
Z jednej strony byłem rad mogąc przytulić się do kogoś podczas snu, lecz z drugiej mój przyjaciel nie pozwoli mi opuścić łóżka aż do godziny dziewiątej, a nie miałem na to czasu! W dzień czekała mnie nauka, tylko w nocy mogłem sobie pozwolić na jakąkolwiek pracę.
Na szczęście tuż po godzinie pierwszej Taehyung zasnął na dobre. Z drugiego łóżka również dało się słyszeć chrapanie, dzięki czemu wiedziałem, że miałem drogę wolną.
Upewniłem się jeszcze, czy aby na pewno wokalista śpi, uderzając go kilka razy w tyłek i naciskając jego brzuch - czyli dwie najwrażliwsze części jego ciała. Jednak na żadną z tych akcji nie zareagował.
Wysunąłem się powoli z łóżka, biorąc laptopa z nocnej szafki i uciekając jak najszybciej do salonu.
Ha, ha, ha, nikt nie powstrzy...
Niestety do korytarza nie dochodziło jakiekolwiek światło, a nie spodziewałem się napotkać przeszkody po drodze, przez co wpadłem na ścianę z impetem, uderzając się prosto w środek czoła.
Pisnąłem, przeklinając cicho. Od razu poczułem pulsujący ból na czole.
Zawsze musiałem się uszkodzić, nawet na prostej drodze? Mam nadzieję, że nie będę miał przez to siniaka, którego przecież hyungowie, tak samo jak fani, od razu zauważą.
Bez zbędnych rozważań ruszyłem już dalej, modląc się, aby salon był pusty. Na szczęście nie zastałem w nim nikogo, ani żywej duszy. Wszystko było pogrążone w lekkim mroku, przez co do kanapy musiałem trafić po omacku. Oczywiście po drodze do celu, uszkodziłem sobie jeszcze kostkę i piszczel, ponownie wzywając wszelkie siły wyższe i rzucając wiązanką przekleństw. A kiedy już opadłem na tak długo wyczekiwany mebel, coś pod moim tyłkiem, wydało z siebie jęk bólu.
KANAPA?
Spojrzałem w owo miejsce, wstając jak oparzony. Przed oczami mignęła mi zielonawa czupryna. Nie chciałem się upewniać czy to na pewno był on, wolałem stąd uciekać i to jak najszybciej. Niestety nie zdołałem postawić nawet jednego kroku naprzód, kiedy chłopak złapał mnie za tył koszulki, przyciągając gwałtownie do siebie.
- Wiedziałem, że tu przyjdziesz, młody. – Yoongi unieruchomił moje ręce, zabierając mi laptopa i odkładając go na podłogę. Próbowałem się wyrwać, jednak w jednej sekundzie jego druga ręka oplotła się wokół mojej szyi, przyduszająca mnie lekko. Żałowałem tej ucieczki, żałowałem opuszczenia bezpiecznego schronienia w ramionach Taehyunga. Nigdy tego wszystkiego nie chciałem, po co wiązałem się z Parkiem, po co kiedykolwiek wyznałem mu swoje uczucia. Teraz miałem nauczkę...
- Co robisz? Puść mnie – wyszeptałem, dławiąc się lekko i starając się mu wyrwać. Dopiero teraz poczułem od niego silną woń alkoholu, przez który aż zrobiło mi się słabo.
Ile on musiał wypić? Pięć? Sześć butelek soju?! Pił sam? Z Parkiem? To gdzie jest teraz Park?
- Po co? Chcę mieć to, co tak sprytnie odebrałem Parkowi. – Mówiąc to, raper poluźnił uścisk na szyi, wjeżdżając dłonią pod moją koszulkę i tym samym odpowiadając na moje wszystkie pytania.
Ale zaraz... czy ja się kurwa przesłyszałem?! Czy to był jakiś sen?! On sobie żartował, prawda?!
Nie chciałem, żeby mnie dotykał, dlatego zacząłem walczyć, szarpiąc się nawet mocniej i próbując uciec od niego jak najdalej. Miałem ochotę krzyknąć, jednak wiedziałem, że zbudzi to wszystkich hyungów, a wtedy oberwie mi się nawet bardziej. Musiałem sam się uporać z tym chorym idiotą.
- Zostaw mnie – powtórzyłem, tym razem gryząc go w rękę i dzięki temu wyślizgując się z jego uścisku.
Yoongi zaczął przeklinać, zapewne badając uszkodzoną kończynę. Niewiele myśląc rzuciłem się do ucieczki, niestety chłopak był szybszy, łapiąc mnie za kostkę i powalając tym samym z powrotem na ziemię. Tym razem również uderzyłem w stolik umiejscowiony na środku salonu, przez co jęknąłem, łapiąc się obiema rękoma za głowę. Miałem tylko nadzieję, że niczego sobie nie rozciąłem. Bardziej niż pijanego Min Yoongiego, bałem się w tej chwili naszych managerów i Banga.
Raper zaraz znalazł się przy moim ciele, oplatając ręką moją szyję i przyszpilając mnie kolanem do podłogi. Niestety leżałem na brzuchu, przez co ten zabieg sprawił, iż nie mogłem wykonać żadnego ruchu, szczególnie czując pulsujący ból pośrodku głowy.
- Nie bój się, kochasiu, żartowałem tylko, nigdy bym cię nie tknął, dziwię się, że Jimin kiedykolwiek to zrobił. – Yoongi nie miał zamiaru dawać mi taryfy ulgowej, wbijając kolano w środek mojego kręgosłupa, przez co z moich ust, po raz kolejny wydobył się zawodzący jęk. – Wiem, że niestety nie mogę ci nic zrobić, choć najchętniej udusiłbym cię gołymi rękoma... szczególnie za to, co zrobiłeś ostatnio Jiminowi. – Chłopak, wolną ręką złapał mnie za włosy, unosząc nieco do góry, tak, aby jego głowa mogła się znaleźć tuż obok mojej. W moich oczach automatycznie pojawiły się łzy spowodowane całym tym bólem. Yoongi zaśmiał się, widząc moją reakcję.
Gdybym go tylko teraz dorwał... gdyby poluźnił nieco uścisk na szyi...
- Biedny, mały maknae, kto mu teraz pomoże... wszyscy twoi „wielcy" obrońcy smacznie sobie śpią, mając gdzieś ratowanie twojego tyłka. Zresztą, Jimin już dawno jest po mojej stronie, od wielu lat... on się tylko z tobą bawił, smarkaczu. Nic dla niego nie znaczyłeś i zrozum to w końcu. A jeśli nadal nie zechcesz dać mu spokoju, zrobię wszystko, żebyś wyleciał z tego zespołu, mały zasrańcu. Nawet poświęcę swoją karierę, jeżeli ujawnienie prawdy pociągnie cię na samo dno. – Yoongi kończąc swój monolog, poluźnił nieco uchwyt, dzięki czemu zdołałem mu jakoś odpowiedzieć.
- Poświęcisz... też Parka? – wyszeptałem, dławiąc się przy tym odrobinę.
Jego słowa nijak do mnie nie trafiały, wiedziałem, że tak naprawdę niewiele może, dlatego bardziej się skupiłem na planie ucieczki i powstrzymywaniu łez spowodowanych bólem, niż na jego pijackim biadoleniu.
- Ofiary są konieczne – wyjaśnił, jednak nadal nie rozumiałem toku jego myślenia.
- Nawet te, które kochamy? – Ponownie zdołałem coś wydukać, dzięki lekkiemu uniesieniu się do góry.
Zauważyłem również, iż postawa Yoongiego jest nieco niestabilna, co na pewno pomoże mi w ucieczce.
- Kochasz? – Chłopak zdziwił się, słysząc to z moich ust. Zlustrował mnie wzrokiem, ciągnąc mocniej za włosy, przez co skrzywiłem się. – Jak śmiesz używać takich słów?! Ty nic nie wiesz o miłości! Jesteś kurwa zwykłym dzieckiem, które nie ma pojęcia co to za uczucie! – Miętowowłosy nie wytrzymał, unosząc mnie do góry i popychając na pobliską ławę. Uderzyłem w nią, nie będąc w stanie uskoczyć na bok i tym samym uratować się przed upadkiem.
Ból rozniósł się po całym moim ciele, dotykając najbardziej mojego brzucha. Niestety chłopak nie miał zamiaru kończyć ze mną w taki sposób. Szybko pojawił się koło mojego ciała, obracając mnie w swoją stronę i uderzając z pięści w uszkodzony już brzuch.
- A to za Jimina – powiedział jeszcze, zanim został przez kogoś złapany i odciągnięty od mojej osoby, kulącej się i ochraniającej głowę.
Nie byłem zainteresowany tym całym „wybawicielem". Zacząłem się martwić o ukrywanie nowych obrażeń i siniaków, zarówno przed managerami, jak i mamą czy bratem.
Nie potrafiłem dłużej powstrzymywać łez, które przez tak ogromną ilość bólu, same cisnęły się pod moje zamknięte powieki.
- Jeonggukie... - Wolałem nigdy nie usłyszeć tego głosu, w tej chwili był nawet gorszy od pijanego Yoongiego.
- Zostaw mnie, nie dotykaj mnie, zdrajco. – Zdołałem wyszeptać, chcąc zniechęcić go do jakiejkolwiek pomocy.
- Jeong... - Chłopak znów próbował coś powiedzieć, muskając delikatnie skórę na moim ramieniu, jednak głos Taehyunga i nagłe zapalenie światła, skutecznie mu to uniemożliwiły. Niechętnie uchyliłem powieki, starając się odszukać wzrokiem mojego przyjaciela. Niestety cały widok zasłaniał mi ten rudy idiota.
- Jeongguk. Co tu się stało? Park co tu robisz? – Szatyn w sekundzie znalazł się przy moim ciele, odpychając ode mnie zmartwionego wokalistę. – Kookie, coś ci się stało? Nie płacz, proszę. Co cię boli? Gdzie cię boli? Park ci to zrobił? – Tae zalał mnie falą pytań, jednak ja nie byłem w stanie odpowiedzieć na żadne z nich, dalej trzymając się ręką za brzuch i starając przestać wylewać już łzy.
- Park Jimin! – Hyung wstał, piorunując zmieszanego rudowłosego wzrokiem. Na szczęście w drzwiach pojawił się Hoseok, który zapewne słysząc podniesione głosy, jak najszybciej zerwał się z łóżka.
Chłopak szybko odciągnął rozjuszonego Tae od przerażonego Jimina, nie chcąc narażać Taehyunga na niepotrzebne uszkodzenia. Dopiero po tym działaniu, zauważył moją osobę skuloną na ziemi.
Hobi hyung nie zadawał pytań, po prostu wziął mnie na ręce, zabierając z tego koszmarnego salonu. Nie zastanawiałem się nad położeniem nieobecnego już Min Yoongiego, zresztą, Jimin zobaczył do czego jego „ukochany" był zdolny, może w końcu zrozumie błąd jaki popełnił. Od dawna wiedziałem, że ten chłopak był groźny, lecz nigdy nie sądziłem, że będzie zdolny do czegoś takiego. Nawet alkohol go teraz nie usprawiedliwiał, zapewne na trzeźwo, usłyszałbym z jego ust te same bezsensowne i nic nieznaczące słowa. Jego groźby nie wywarły na mnie wrażenia, nie balem się bólu, szczególnie psychicznego, dlatego takie zastraszanie i fundowanie kolejnych kłamstw, traktowałem jak zwykle przepychanki słowne, rodem z przedszkola.
Taehyung zaraz pojawił się przy moim łóżku – na którym umieścił mnie Hobi – znów zadając te same pytania.
- Nic mi nie jest, spokojnie. – Zdołałem wyszeptać, by choć trochę go uspokoić. Nie było to do końca zgodne z prawdą, jednak nie chciałem go teraz niepotrzebnie martwić.
- Wygonimy Parka do twojego pokoju – odezwał się Hoseok, liczący do tej pory, kiedy Tae zaczął badać mój stan.
Odgoniłem się od jego rąk, kładąc już w miarę normalnie, aby pokazać, że tak naprawdę nic mi nie jest.
Szatyn i tak mi nie uwierzył, zabierając moje ręce i sprawdzając dokładnie mój brzuch. Wiedziałem, że nie mogłem nawet pisnąć, inaczej zostałbym od razu wysłany do szpitala.
- Co wy robicie? Co to za hałasy? – No tak, jeszcze lidera nam tutaj brakowało.
- Nic, hyung, ummm... Jeongguk się potknął i ten... - Niestety to Taehyung próbował nas usprawiedliwić, przez co wszyscy załamaliśmy się wewnętrznie, po raz enty żałując zezwolenia mu na zabranie głosu.
- O pączki zapewne? Co wy wyprawiacie o trzeciej nad ranem? I co mu się tak naprawdę stało? – Namjoon nie czekał na wyjaśnienia, sam do mnie podszedł, badając mnie wzrokiem.
- Nic, naprawdę się potknąłem... o kabel ładowarki i wpadłem na stolik... Ale naprawdę nic mi nie jest, hyung. – Starałem się znaleźć całkiem sensowne wyjaśnienie, patrząc na zaspanego Kima i układając się w miarę normalnie.
- No dobra, tobie wierzę. I o to takie zbiegowisko? Bardzo się uszkodziłeś, Jeongguk? Mam jechać z tobą do szpitala? – Lider zaczął się martwić, jednak zanim odpowiedziałem na jakiekolwiek pytanie uwagę wszystkich przykuł wchodzący Park.
- Jimin, odpuść sobie. – Hoseok od razu zatrzymał rudowłosego, kładąc mu rękę na torsie i nie pozwalając zrobić następnego kroku.
Lider spojrzał na nich pytająco, nie bardzo rozumiejąc o co tak naprawdę chodzi.
- Jimin śpi dzisiaj u ciebie, Namjoon – wyjaśnił szatyn, gromiąc wzrokiem zaskoczonego wokalistę.
- Śpię? – Zdziwił się, jednak zanim ktokolwiek zdołał odpowiedzieć na jego pytanie, do akcji wkroczył Tae.
- Śpisz. A teraz idźcie stąd wszyscy, wytłumaczcie sobie wszystko ładnie na korytarzu, czy gdzieś... My z Kookiem kładziemy się spać. No raz, raz, wychodźcie. – Mój wybawiciel zaczął wyganiać wszystkich po kolei, w efekcie czego zostaliśmy tylko we dwoje. Zapewne nieraz pomagał w podobny sposób swojemu rodzeństwu, czy też kuzynostwu, którzy byli jego największym priorytetem.
Nie interesowało mnie jak Hoseok to wszystko wyjaśni, ani co powie ten idiota Park. Nadal wszystko mnie bolało, przez co nie potrafiłem się skupić na logicznym myśleniu.
Taehyung zaraz znalazł się przy moim ciele, kładąc obok i przykrywając nas kołdrą.
- Jimin ci to zrobił? – zapytał troskliwie, głaszcząc mnie po głowie. Na początku niczego nie odpowiedziałem, dopiero po wtuleniu się w jego bok i ukryciu twarzy w jego szyi, byłem w stanie coś wydukać.
- Nie. To Yoongi – wyszeptałem, jeszcze bardziej chowając się w jego ramionach.
Brakowało mi mojego starszego brata, a Tae jako stworzenie z dużymi pokładami miłości, idealnie mi go teraz zastępował. Chyba powoli zaczynałem rozumieć myślenie Parka, choć połowicznie.
Chłopak przytaknął na moją odpowiedź, przytulając mnie do siebie i głaszcząc delikatnie po obolałych plecach.
- Na pewno nie powinienem niczego ci opatrzeć, Kookie? Wszystko jest w porządku? Mam znaleźć Yoongiego? – Szatyn ponownie zasypał mnie falą pytań, jednak ja na każde kręciłem przecząco głową. – No dobrze, to śpij już, Jeonggukie. – Chłopak pocałował mnie jeszcze w głowę, układając się już wygodniej i gasząc zapaloną lampkę, zapewne przez Hoseoka.
Wiedziałem, że sen nie przyjdzie szybko. Cały czas myślałem o bólu, który pulsował w kilku miejscach na moim ciele. I choć przed Tae udawałem, że wszystko jest w porządku, to tak naprawdę w środku zalewałem się łzami, błagając siły wyższe o powrót do domu i najlepiej cofnięcie się o kilka lat wstecz. Jednak na duchu podtrzymywała mnie myśl, iż to nie jest najgorsza sytuacja w jakiej mogłem się znaleźć, przynajmniej mam przyjaciół, którzy mnie wspierają i zespół, który jest całym moim życiem.
***
Nie wiem czy Namjoon hyung o wszystkim się dowiedział, ponieważ kiedy nastał nowy dzień, cały zespół przestał się do siebie odzywać. Tylko Tae i Hobi nadal pałali entuzjazmem, próbując pocieszyć ludzi wokół. Niestety niezbyt im to wychodziło, zważając na stan w jakim byłem, dąsy miętowowłosego i nieustanne wypytywanie wrednego, rudego idioty. Zabroniłem Taehyungowi zdradzać Hoseokowi prawdy o Yoongim. Wiedziałem, że chłopak nie rozwiąże tego w sposób logiczny, a ja potrzebowałem czasu, aby stworzyć dobry plan zemsty. Jednak na razie czekała mnie nauka, w której hyungowie postanowili mi pomóc. Namjoon hyung przyniósł mi z samego rana ponad czterdzieści kartek z ćwiczeniami z angielskiego i matematyki, było to nieco załamujące, jednak wiedziałem, że inaczej nie zaliczę tego semestru.
Moje ciało nadal było całe obolałe, aczkolwiek starałem się tego nie okazywać, szczególnie przy przewrażliwionym Taehyungu, który przy każdym moim skrzywieniu chciał mnie wysłać do szpitala.
Fatalnym pomysłem było również zezwolenie Jiminowi na spędzenie nocy w moim łóżku. Teraz cała moja pościel pachniała jego ciałem, przez co nie mogłem się skupić na nauce, wtulając w nią co jakiś czas i coraz bardziej pragnąc z nim porozmawiać i mimo wszystko do niego wrócić.
Za którymś razem, kiedy znów odłożyłem na bok notatki, chcąc chwilę odpocząć i zregenerować siły, moja ręka powędrowała pod poduszkę, znajdując w owym miejscu kawałek papieru. Wyjąłem go ostrożnie, zaciekawiony sposobem w jaki znalazł się tutaj ten przedmiot. Jednak widząc, iż cała kartka pokryta jest nieco koślawym pismem Jimina, od razu ją zgniotłem, rzucając w stronę kosza i prawdopodobnie trafiając idealnie w cel.
Myliłeś się, zdrajco, nawet w ten sposób do mnie nie dotrzesz. Nie mam zamiaru czytać twoich zakłamanych wyznań.
Jednak zanim powróciłem do nauki, do mojego pokoju wszedł Tae, zerkając od razu na pogięty papier, leżący niestety tuż obok kosza.
- To od niego? – zapytał, schylając się i podnosząc zgniecioną kartkę.
- Nie wiem, nie obchodzi mnie to. – Próbowałem go zbyć, skupiając swoją uwagę wyłącznie na ćwiczeniach, które starałem się w tej chwili rozwiązać.
- Nie wierzę, że to mówię, ale może powinieneś to przeczytać? W końcu musicie porozmawiać. – Tae nie miał zamiaru dawać mi spokoju. Wszedł dalej do pokoju, zamykając za sobą drzwi i postanawiając przysiąść się do mnie.
- Porozmawiać? Nie ma o czym. Mieliśmy czas na rozmowę, jednak on wolał zachować wszystko dla siebie i swojego „wspaniałego" kochanka. Teraz jest już za późno – skwitowałem, wzruszając ramionami.
- Rozumiem. Ale pamiętaj, że jesteśmy razem w zespole, a wy tak długo nie pociągniecie. W końcu nie wytrzymacie i zaczniecie kłócić się przy jakimś managerze. – Chłopak dalej próbował mnie do tego namówić, podając całkiem rozsądne argumenty. – Jeonggukie, przeczytaj to. – Szatyn rozłożył ten list, wygładzając go i wpychając mi pod nos.
Skrzywiłem się, biorąc to w końcu od niego i postanawiając przeczytać chociaż początek.
Jeonggukie,
Wiem, że to wszystko moja wina, wiem, że Cię zawiodłem, króliczku. Przepraszam... wiedz, że naprawdę Cię kocham-
- Nie zamierzam tego czytać. Kolejny stek bzdur i kłamstw. – Już chciałem się tego pozbyć, jednak ręka szatyna mnie przed tym powstrzymała.
- Kookie, proszę cię... przeczytaj całe. – Chłopak nie pozwolił mi na podarcie kartki, po raz kolejny podsuwając mi ją pod nos. – Przeczytasz sam czy mam to zrobić za ciebie? – Gromił mnie wzrokiem, czekając aż grzecznie to od niego wezmę.
Wyrwałem ją, również posyłając mu wrogie spojrzenie. Westchnąłem ciężko, zanim powróciłem do tego zakłamanego listu.
-i na pewno nigdy bym Cię nie opuścił, szczególnie w taki sposób. Fakt, miałem kiedyś romans z Yoongi hyungiem, jednak to było pół roku temu. Byłem samotny i czułem się odrzucony, potrzebowałem drugiej osoby, która da mi choć odrobinę miłości. Ty nigdy nie okazywałeś mi uczuć, lecz nie mam Ci tego za złe, wiem, że chciałeś skupić się na karierze, kiedy ja chodziłem z głową w chmurach. Jednak to wszystko działo się w lato, było przeszłością i chciałem, żeby tak już pozostało...
Pamiętasz co Ci kiedyś powiedziałem? „Milczenie jest naszą największą przeszkodą". Dobrze zapamiętałem sobie te słowa, ponieważ wiedziałem, że prędzej czy później znów będę musiał je przytoczyć.
Jeonggukie, znów nie dałeś mi niczego wyjaśnić, znów nie próbowałeś niczego naprawić, zamknąłeś się w sobie, odrzucając mnie po raz kolejny. Wiem, wszystko spieprzyłem, to była moja wina, jednak tyle razy prosiłem Cię o rozmowę.
Przez ten czas zbliżyłem się do Yoongi hyunga. Wiem, że zauważyłeś, głupi nie jesteś. Jednak dziś, po raz drugi miałem okazję zobaczyć jego prawdziwą twarz... Przepraszam, że przy Tobie nie byłem, przez co znowu Cię zawiodłem. Chciałbym się teraz Tobą zająć, pocieszyć Cię, przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze tak długo jak jesteśmy razem... jednak wiem, że nie mogę, wiem, że mnie nie chcesz.
Porozmawiam z Minem, wszystko z nim skończę, nie mogę być z człowiekiem, który krzywdzi osoby, na których mi zależy, szczególnie Ciebie, króliczku. To był ogromny błąd, nigdy więcej go nie popełnię i chcę, żebyś wiedział, że liczysz się tylko Ty, Jeon. Nawet jeśli szukam pocieszenia u innych, nawet jeśli szukam go u Yoongiego, to wiedz, że najchętniej znalazłbym go w Twoich ramionach.
To nieprawda, że pragnąłem się tylko Tobą opiekować, od samego początku byłeś dla mnie najważniejszy i kochałem Cię, nie jak brata, a jak najbliższą mi osobę, najcudowniejszego kochanka i jedyną miłość. Yoongi nigdy nie był i nie będzie na pierwszym miejscu. To Twój uśmiech chcę widzieć każdego dnia, budzić się, trzymając Cię w swoich ramionach, uszczęśliwiać na każdym kroku i być przy Tobie w każdym momencie Twojego życia.
Mam nadzieję, że jednak to przeczytasz, że nie wyrzucisz tego poznając moje pismo.
Pamiętaj, że Cię kocham i zawsze będę, króliczku.
~ Jimin.
PS. Jeszcze raz zajrzyj pod poduszkę, nagrałem coś dla Ciebie.
Złożyłem ten list, nie patrząc na Taehyunga, który i tak zaglądał mi cały czas przez ramię, zapewne również go czytając.
Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Takie wyznanie mogło się okazać kolejnym kłamstwem, nie chciałem znowu cierpieć i przeżywać wszystkiego od nowa. Co prawda rudowłosy wyjaśnił mi wszystko całkiem logicznie, jednak potrzebowałem dowodów... i czasu.
W końcu odłożyłem go na szafkę, sięgając pod wspomnianą poduszkę i wyciągając pendrive'a, niestety starszy od razu mi go wyrwał.
- Zamierzasz to odsłuchać? A co jeśli on się tylko tobą bawi? Nie chcę, żebyś już przez niego cierpiał, Jeonggukie – wyjaśnił swoje zachowanie, będąc całkowicie zapłakany.
Czy on naprawdę ryczał podczas czytania tego steku bzdur? Ehhh, jest zdecydowanie zbyt wrażliwy.
- Uspokój się, Tae, to tylko zwykła piosenka. – Okłamywałem sam siebie. Zarówno Kim, jak i ja wiedzieliśmy, iż zapewne rozpłaczę się po pierwszym dwóch sekundach tego utworu.
- Kookie, nie... - Szatyn już próbował mnie przed tym powstrzymać, jednak ja byłem szybszy, podnosząc rękę do góry i uniemożliwiając mu złapanie dłoni trzymającej pendrive'a.
- Powiedziałem - uspokój się. Przesłucham to tak czy siak – oznajmiłem, patrząc mu w załzawione oczy. – I nie rycz, bo nie masz po co – dodałem.
- Ale wy... - Zanim zdołał coś powiedzieć, zatkałem mu usta ręką, kręcąc przecząco głową.
- Powiedziałem, żebyś był cicho. Wiem, że chcesz mi pomóc, Tae, lecz w tej sytuacji muszę sobie radzić sam – Starałem się przemówić mu do rozsądku, nie potrzebując na razie żadnych porad. Na szczęście chłopak pokiwał zgodnie głową, zamykając oczy i znów zalewając się falą łez, zupełnie bez powodu!
Oh my god...
- Taehyung, proszę cię, idź do Hobi hyunga i wyprzytulajcie się, czy coś... daj mi pięć minut samotności, okej? Jesteś niestabilny emocjonalnie, a ja nie umiem ci w takiej sytuacji pomóc, dobrze o tym wiesz. – Próbowałem delikatnie dobierać słowa, wiedząc, iż w każdej chwili może mu się pogorszyć.
- Dobrze... dobrze, Jeonggukie. – Zdołał wydukać, wychodząc spod mojej kołdry i zostawiając mnie samego, choć bardzo niechętnie.
Poczekałem aż zamknie za sobą drzwi, abym mógł w końcu usłyszeć ten cały utwór.
Sięgnąłem po laptopa, jęcząc przy tym z bólu, przez uszkodzenia powstałe na skutek napaści tego idioty Min Yoongiego.
Zaraz go uruchomiłem, wklepując hasło i podłączając pendrive'a. Był na nim tylko jeden plik o nazwie „Please don't go".
To chyba zaboli...
Założyłem już słuchawki, puszczając ten cover i pogrążając się w jeszcze większym smutku i melancholii.
Wszystkie te strzały, których się pozbyłeś, które wyrzuciłeś
Zakochiwałeś się każdego dnia
Lecz pewnego razu trafiło na mnie
W końcu mnie odnalazłeś
A teraz proszę cię, nie odchodź
Potrzebuję cię
Nie potrafię przestać o ciebie walczyć
Straciłem dla ciebie głowę
Pozbądźmy się tych zakłamanych kochanków
Bo wyglądają żałośnie, a ty
Ty otrzymałeś już klucz do mojego serca
Otrzymałeś go i teraz nie pozwolę ci odejść
Teraz proszę cię, nie odchodź
Potrzebuję cię
Nie potrafię przestać o ciebie walczyć
Straciłem dla ciebie głowę
Głos Jimina i piosenka sama w sobie, sprawiły, że rozpłakałem się jak małe dziecko. I gdyby nie fakt, że rudowłosy przetłumaczył jej tekst na koreański, zapewne nie zniszczyłaby mojej osoby aż tak bardzo.
Nie wiem jak długo tak leżałem z głową wciśniętą pod poduszkę, zastanawiając się nad sensem tych wszystkich słów, lecz w pewnym momencie poczułem czyjąś rękę głaszczącą moje plecy z niezwykłą delikatnością.
- Nie płacz, króliczku, za dużo już wycierpiałeś.
***
W piątek rano przekazałem Namjoon hyungowi wszystkie ćwiczenia, które wykonałem przez te dwa wolne dni. Jechaliśmy właśnie na lotnisko, co nasz lider uznał za idealną okazję do sprawdzenia tych zadań. Wiedziałem, że spłonę ze wstydu, bo chłopak nie powstrzyma się od komentarzy, nawet przy wszystkich hyungach i managerach.
- Jeonggukie, możesz mi powiedzieć jakim cudem pierwiastek z dwudziestu siedmiu to cztery i jedna czwarta? – Raper próbował powstrzymać śmiech, jednak Tae zajmujący miejsce obok mnie, nie potrafił tego zrobić, zaczynając chichotać na cały samochód. Hoseok od razu zatkał mu usta, jednak nawet to, tak naprawdę nie pomogło. Reszta chłopaków udawała, że patrzy się w okno, chociaż na ich ustach błądził uśmiech. Szybko spuściłem wzrok, żałując podjęcia decyzji o poproszeniu Namjoon hyunga o pomoc.
- Spokojnie, nie śmiejemy się z ciebie... z głupimi wyjątkami. – Lider zapewne utkwił swoje spojrzenie w trzęsącym się ze śmiechu Taehyungu, nawet nie musiałem tego sprawdzać. – Po prostu wytłumacz mi jak to zrobiłeś – dodał raper, czekając na moje wyjaśnienia.
- Noo... podzieliłem dwadzieścia siedem na trzy... i później chyba wyszło mi osiem... i Tae zabrał mi kartkę, mówiąc, że mam się z nim pobawić. – Postanowiłem wydać chichotającego szatyna, podnosząc w końcu głowę i uśmiechając się do niego diabelsko.
Chłopak nieco się wystraszył, w sekundzie uspokajając i przenosząc wzrok na lidera.
- Ja-ja-ja... umm... - Próbował coś powiedzieć, jednak Namjoon hyung uciszył go gestem ręki.
- Kim Taehyung, wiesz, że Jeongguk ma za sześć dni egzaminy. Masz mu pomagać, a nie przeszkadzać, zrozumiałeś? – Lider przybrał normalny ton głosu, wiedząc jak łatwo można urazić wokalistę i doprowadzić go do płaczu.
- Wiem, przepraszam, już nie będę. – Chłopak wtulił się w moje ramię, również mnie przepraszając. Kiwnąłem tylko głową, chcąc jak najszybciej uwolnić się z jego uścisku i odzyskać moją przestrzeń osobistą.
- Dobrze. Poprawna odpowiedź to trzy. A w zadaniu trzynastym... minus sto czterdzieści pięć minus pięć to ile? – Hyung szybko kontynuował wytykanie mi moich błędów. Fakt, czas nas gonił, lecz czekał nas również lot. Zapewne przeznaczymy go na angielski i koreański, dlatego tak szybko lecimy z tą matematyką.
Tym razem nikt nie zaśmiał się z mojej pomyłki, zapewne rozumiejąc, iż coś podobnego może przydarzyć się każdemu.
- O, ja wiem, ja wiem! – Zaczął się wyrywać Taehyung, podnosząc i chyba zapominając, iż jesteśmy w samochodzie, przez co uderzył głową w jego dach.
Tym razem to ja mogłem wybuchnąć śmiechem, załamując się nad jego głupotą. Reszta hyungów zareagowała podobnie, kręcąc z politowaniem głowami, czy też uderzając ręką w czoło. Jedynie Hobi okazał się prawdziwym, kochanym chłopakiem, sprawdzając czy nic mu się nie stało i zaraz go przytulając po przyjacielsku.
- Minus sto czterdzieści? – Postanowiłem w końcu odpowiedzieć, uruchamiając mózg i starając się myśleć logicznie.
- W jaki sposób? Tłumaczyłem ci, że jak mamy minus i minus... to? – Namjoon starał się wyciągnąć ze mnie teorię, której tym bardziej nie pamiętałem.
- Powstaje plus? – zapytałem nieśmiało, szybko wycofując swoją odpowiedź. – Nie. Minus i minus to... minus... albo... wiem, minus sto pięćdziesiąt, bo dodajemy obydwie liczby. – Tego byłem pewien. Troszeczkę zajęło mi uruchomienie mózgu, jednak w końcu po dwóch porannych kawach nieco się ożywił, chcąc ze mną współpracować.
- Dobrze, Jeongguk. I dlaczego tak wcześniej nie odpowiedziałeś tylko napisałeś minus sto czterdzieści? – Dziwił się lider, dalej wertując moje ćwiczenia.
Wzruszyłem tylko ramionami, nie będąc do końca pewnym czy w ogóle sam to wtedy robiłem. Taehyung pomógł mi w kilku zadaniach, twierdząc, iż kiedyś był asem z matematyki.
Właśnie widzę tego asa...
- I jeszcze jedno... Trzy do kwadratu to sześć? – Tym razem lider się załamał, kręcąc tylko głową. – Resztę omówimy w samolocie, masz teraz chwilę przerwy – dodał, oddając mi te ćwiczenia.
Podziękowałem mu, zabierając kartki i chowając je do swojego plecaka.
Taehyung chciał się ze mną pobawić, jednak ja wolałem trochę odpocząć, słuchając muzyki i rozmyślając nad dzisiejszym dniem.
Mieliśmy występ w Osace, czyli czekały nas tylko dwie godziny lotu, przez które chciałem pouczyć się koreańskiego. Teorie wszystkich czasów z angielskiego zdołałem już wykuć, siedząc z tym dzisiaj do pierwszej w nocy, dzięki czemu byłem z siebie dumny. Jednak z zastosowaniem w praktyce może być ciężko.
Niestety przez szkołę znów nie miałem czasu na moje projekty, co nieco mnie dołowało, jednak wiedziałem, że Armys rozumieją w jakiej sytuacji się znalazłem.
Jimin za to, od pamiętnego popołudnia, starał się do mnie częściej zagadywać, omijając tym samym Yoongiego szerokim łukiem. Nie miałem zamiaru do niego wracać, jednak byliśmy razem w zespole, a co za tym szło - musieliśmy zacząć się normalnie komunikować, dlatego czasami zamieniliśmy słówko, czy dwa.
Po przybyciu na lotnisko okazało się, iż lot został opóźniony, przez co musieliśmy jeszcze czekać dobre pół godziny na samolot. Dla mnie była to idealna okazja do znalezienia jakiegoś zacisznego miejsca i skupieniu się na nauce. Widziałem, że hyungowie postanowili ponagrywać jakieś głupie filmiki i powstawiać je na Twittera. Nawet Tae przybiegł do mnie, chwaląc się swoją twórczością i pokazując jak dobrze bawią się z Jiminem i Hobim, kiedy ja siedziałem tutaj sam, studiując notatki. Niestety, ale przez następne sześć dni moje życie będzie wyglądać właśnie w taki sposób.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top