Część 7 - House of Cards

09.01.16: 02:30 (dorm)

Jeonggukie~!!!

Apel do Ciebie!

Proszę, proszę, proszę, wiesz jak cię kocham, ale mógłbyś mi choć przez jeden dzień dać odpocząć?

Wiesz o czym mówię. Proszę.

Tak jak nigdy cię nie prosiłem, tak teraz błagam, na kolanach.

- Jimin.


160109 07:30 – w samolocie do Tajwanu

He, he. Już wiem dlaczego mnie unikasz, Jiminnie hyung! Opowiedziałem wszystko Tae. Przepraszam, musiałem.

I na kolanach powiadasz? Dobrze, na taką formę się zgadzam.

Jak już się obudzisz i to przeczytasz, to zapraszam na te „błagania". Nie odpuszczę ci!

Fighting, Jiminnie hyung!

- JK


***


Westchnąłem, widząc wpis Kooka. Ten chłopak naprawdę chciał mnie wykończyć. Od trzech dni cały czas zaciągał mnie do łazienek, szatni, wolnych pokoi, jakichś kabin, a nawet składzików. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie fakt, że ćwiczyliśmy z zespołem nowe choreografie, które wymagały pełnego skupienia, czasu oraz sił. Kookie skutecznie wszystko ze mnie wysysał, sam nabierając jeszcze większego powera. Czasami zastanawiałem się czy on nie jest jakimś demonem. Sukkubem, albo czymś podobnym. W sumie wszystko się zgadzało. Był cholernie przystojny, aby wabić potencjalne ofiary, miał anielski głos i potrafił udawać niewinnego, co większość, a szczególnie Park Jimina, łatwo zachęcało do dobrania się do jego wspaniałego tyłeczka.

Wszystko się zmieniło przez te kilka dni naszych wakacji. Jeonggukie był teraz moim małym utrapieniem, którego oczywiście potrzebowałem do życia. I choć czasami bałem się, że znowu mnie odrzuci, albo jego „Kocham cię" okaże się pustym, nic nieznaczącym wyznaniem, to jednak każdą wolną chwilę poświęcałem właśnie jemu.

Niestety, mój maknae coraz częściej proponował małą zamianę ról podczas seksu. Zapewne było to spowodowane jego nigdy niekończącą się energią, a moim ciągłym wyczerpaniem. Za każdym razem musiałem go rozczarowywać, ponieważ nie pozwolę mu na bycie tym całym „seme", jak to Tae nazywa. Ta rola należy do mnie i nigdy mi jej nie odbierze.

Nasz relacje oraz nasz związek szedł w dobrym kierunku. Nawet miałem ochotę ustawić sobie Kooka na tapetę w telefonie, jak to zazwyczaj robią pary, ale miałem jeden mały problem – fani i hyungowie. Szybko by taką akcję zauważyli, są zbyt spostrzegawczy. Na szczęście na laptopie było to możliwe. Dlatego dwa dni temu uczyniłem to, a na pulpicie widniała mała kompilacja słodkich selek mojego młodziaka, które przez te wszystkie lata zdążył sobie zrobić moim telefonem. Niestety, wczoraj zauważyła to jedna z dziewczyn ze staffu i musiałem się sprawnie z tego wybronić. Oczywiście skłamałem, mówiąc, że to głupi żart Taehyunga. Łyknęła to, jednak mały flirt również był konieczny. Mam nadzieję, że Kookie się o tym nie dowie. Zresztą, to było dla naszego dobra, bezpieczeństwa oraz spokoju.

- Jimin! – Usłyszałem głos Namjoona, tuż obok ucha. Chłopak sprawił, że od razu się rozbudziłem, zamykając szybko notatnik i spoglądając na niego.

- Taaak, hyung? – powiedziałem nieco sennie, przecierając oczy i próbując „złapać ostrość".

W ciągu ostatnich trzech dni spałem zaledwie kilka godzin, dlatego mój organizm odmawiał powoli posłuszeństwa, nie chcąc więcej ze mną współpracować. Skurczybyk.

- Idź do Nono, bo teraz twoja kolej. Wołała cię, nie słyszałeś? – dopytywał, przyglądając mi się uważnie. – Spałeś coś ostatnio? Wiem, że ciężko pracujemy, ale to nie powód do zawalania nocki. Spokojnie, nie martw się, nauczymy się wszystkiego na czas. – Próbował mnie pocieszyć, klepiąc pokrzepiająco po plecach.

Przytaknąłem mu tylko, uśmiechając się delikatnie i wstając z miejsca.

Gdybyś tylko znał prawdę, Monie, gdybyś tylko znał prawdę...

- Postaram się, hyung – powiedziałem na odchodne, przechodząc do drugiego pokoju, w którym już czekała na mnie zdenerwowana stylistka.

Faktycznie, chyba trochę przysnąłem.

- Jimin, wiesz, że nie mamy czasu, siadaj szybko – oznajmiła bez przywitania, na co Kookie, siedzący nieopodal, zachichotał.

Spojrzałem na niego przelotnie, zauważając, że jak zwykle wyglądał idealnie. Był jeszcze w szlafroku, odkrywającym nieco jego obojczyki wraz z wyrobionymi mięśniami klatki piersiowej. Jeszcze godzinę temu mój język zataczał na nich kółka, a teraz nawet nie mogłem ich dotknąć, jedynie sobie patrząc.

Westchnąłem, siadając na fotelu i leniwie wyciągając telefon z kieszeni. Nono od razu zabrała się za moją fryzurę, ponieważ została nam niecała godzina. A Jungkook postanowił wykorzystać ten moment na podenerwowanie mojej osoby. A mianowicie zaczął strzelać sobie seksowne selki, spoglądając co jakiś czas w moją stronę.

Taaaak? Tak się bawimy?

Nie chciałem być mu dłużny, dlatego uśmiechnąłem się cwanie, włączając nagrywanie i pozując do filmiku, który miałem zamiar udostępnić na Twitterze. Oczywiście przygryzłem na nim wargę, mając nadzieję, że maknae to zauważy.

- Bitwa na retweety, hyung? – zaproponował młody, ciesząc się przy tym i przylatując od razu pod mój fotel.

Pokręciłem głową, śmiejąc się. Czasami nadal był tylko zwykłym, beztroskim dzieciakiem.

- A co dostanę jak wygram? Może spokój? – zaproponowałem, oczywiście żartując. Trzeba było zachowywać pozory, szczególnie pod czujnym okiem staffu.

Mój sukkub uśmiechnął się, patrząc na mnie w lustrze.

- Nieee, nauczę cię „House of cards". – Wyszedł z pierwszą propozycją, na którą pokręciłem przecząco głową. Sam mogłem to ogarnąć, potrzebowałem tylko czasu. – Baepsae? – Spróbował dalej, idąc w całkowicie złym kierunku.

- Nie, Jeonggukie. Jak wygram, to założysz dzisiaj naszyjnik – powiedziałem zupełnie poważnie, patrząc mu w oczy i na chwilę zapominając o Nono.

Chłopak zdziwił się, zastanawiając nad czymś intensywnie i wyglądając przy tym niezwykle uroczo, przez co na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech.

- Ale jak ja wygram, to ty go założysz iii... będziesz musiał mówić do mnie „hyung" przez cały dzień... nie licząc występu – wyjaśnił, ciesząc się przy tym i klaskając delikatnie w dłonie, a jako, że nic nie odpowiadałem, postanowił kontynuować swoją wypowiedź. – Iiiii jest jeszcze jeden taki mały, sekretny warunek, na który musisz się zgodzić... To po prostu niespodzianka, hyung. – Próbował przekombinować, patrząc na mnie niepewnie.

Jak mam się na to nie zgodzić, kiedy jesteś przy tym tak słodki, Kookie?

Znów pokręciłem głową, śmiejąc się. Zawsze mu ustępowałem i przystawałem na wszelkie jego propozycje, za bardzo go kochałem, żeby tego nie robić.

- Niech będzie – oznajmiłem w końcu. – To dodaj jakieś zdjęcie i idź rozgrzej gardło, dobrze? Jak Nono skończy, to do ciebie dołączę, ko... - Przerwałem, zapominając się na chwilę i chcąc powiedzieć do niego „kochanie". Musiałem jakoś z tego wybrnąć, dlatego zakaszlałem, udając, że coś wpadło mi do gardła. - ...Kookie – dokończyłem w końcu, uśmiechając się lekko, aby zatuszować moją małą pomyłkę.

Na szczęście nawet maknae tego nie zauważył i po prostu przytaknął wesoło, po czym wyszedł z pomieszczenia z telefonem w ręku.

Czasami ciężko było nam się komunikować przy innych ludziach. Głównie to ja miałem z tym problemy. Byłem przyzwyczajony do swobodnego nazywania go pieszczotliwymi skrótami, czy też zdrobnieniami, a teraz, powracając do normalnego harmonogramu, musiałem się bardzo pilnować. Jedynie Taehyung, mój tata oraz mama Jungkooka wiedzieli o naszym związku i chcieliśmy, aby na razie tak właśnie pozostało. Nie potrzebny nam był skandal, ani zbędne gadanie hyungów, dlatego kontrola myśli i mowy była konieczna.


***


Oczywiście mój Jeonggukie wygrał zakład, właśnie przez swoją seksowną selkę, na której odsłonił swoje obojczyki wraz z fragmentem klatki piersiowej. Nic dziwnego, gdybym miał drugie konto na Twitterze, to sam podałbym to dalej i zaserduszkował.

Jednak to nie zmieniało faktu, że jego „dorosły" image coraz mniej mi odpowiadał, a chęć pokazania fankom ABS-a denerwowała mnie najbardziej. Do tej pory tylko staff, ja i reszta zespołu widziała go bez koszulki i naprawdę pragnąłem, aby tak właśnie zostało, najlepiej do końca życia. Niestety, jemu nie da się przemówić do zdrowego rozsądku, poza tym sami managerzy uważali to za znakomity pomysł. No jasne, wszyscy bądźcie przeciwko mnie.

Sekretnym warunkiem Jungkooka okazał się oczywiście seks, który musiał otrzymać tuż po występie. Dlatego zaciągnął mnie do jakiejś klitki, unikając po drodze jakichkolwiek ludzi. Tym razem usilnie starałem się nie myśleć o zmęczeniu, które ogarniało obecnie całe moje ciało, lecz nie potrafiłem w pełni skupić się na własnych potrzebach. Kookie pozytywnie mnie zaskoczył, klękając chętnie przede mną i robiąc wszystko, żebym poczuł się jak w niebie. Po raz kolejny sprawił, że zapomniałem o wszystkich problemach, a co najważniejsze – o zmęczeniu. W tym momencie liczył się tylko on i jego cudowne usta. O dziwo nie chciał, abym się mu odwdzięczał, a seks oralny w stu procentach go usatysfakcjonował.

Tuż po skończeniu naszej krótkiej zabawy, opadliśmy na jakieś tektury, przytulając się do siebie. Pocałowałem go jeszcze w bok głowy, przymykając na chwilę oczy.

- Kocham cię, Jeonggukie. Jesteś moim największym szczęściem – wyszeptałem, błądząc nosem w jego włosach.

Chłopak nie odpowiedział, tylko wtulił się we mnie, również przymykając swoje oczy.

- Cieszę się, że założyłeś ten naszyjnik, hyung. Gdybym ja również to uczynił, byłoby to nieco podejrzane... Ale wiesz co? Miałem go cały czas w kieszeni – wyznał, a mnie wmurowało.

Nie byłem pewien jego uczuć? To teraz miałem dowód na to jak bardzo mu na mnie zależało i na to jak bardzo mnie kochał.

- Dziękuję, Kookie, nawet nie wiesz ile taki gest dla mnie znaczy – powiedziałem zgodnie z prawdą, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

Tuż po tym, przekręciłem jego głowę w swoją stronę i mimo ogromnego zmęczenia i braku chęci do czegokolwiek, po raz kolejny tego dnia, pocałowałem go w te słodkie, malinowe usteczka.

Jungkook oddał chętnie pocałunek, wkładając swoją zimną rękę pod moją koszulkę, przez co wzdrygnąłem się nieco, acz nie przerywałem owej przyjemności. Chciałem, żeby znów poczuł się wyjątkowo i bezpiecznie. Może kiedyś dzięki temu zacznie wyrażać częściej swoje uczucia? Przed nami długa droga, ale jestem w stanie podjąć się tego wyzwania.

- Jiminnie. – Oderwał się w pewnym momencie, wypowiadając moje imię.

- Taak? – popatrzyłem w te ciemne, nieco podniecone oczy, głaszcząc jego niezwykle delikatny policzek.

- Miałeś mówić do mnie „hyung". – Przypomniał sobie, na co westchnąłem, ale postanowiłem dać mu tę satysfakcję. Dzięki temu mogłem po raz kolejny tego dnia zobaczyć na jego twarzy uśmiech.

- Dobrze, Jungkookie hyung – odpowiedziałem, składając na jego usteczkach jeszcze jeden, krótki pocałunek.

Kookie zaśmiał się, klaskając delikatnie w dłonie. To był jeden z najpiękniejszych widoków, jakie mogłem w tej chwili ujrzeć, w końcu: „Darząc uśmiechem – uszczęśliwiasz serce", w tym przypadku moje.

- Wyglądałeś dzisiaj nieziemsko na scenie. Miałem ochotę dobrać się do twojego tyłeczka zaraz po „Run". Wiesz, że nie mogłem się przez ciebie skupić, hyung? Już rozumiem czemu twoimi ulubionymi kolorami jest czerwony, czarny i biały. Bo to właśnie w nich wyglądasz najseksowniej. Jeszcze taki spocony... Mmmm... - Rozmarzyłem się na chwilę, przygryzając wargę, a moja ręka powędrowała w okolice jego krocza. – Ahhh, Jungkookie hyung. Sprawiasz, że myślę tylko o tobie... o tobie, całkowicie nagim. I nawet nie mając kompletnie sił, jedna z moich części ciała zawsze jest gotowa do działania... przez ciebie, hyung – rzuciłem mu piękną wiązanką kompletów, lustrując go przy tym wzrokiem i praktycznie wisząc nad nim, z rękoma opartymi po obu stronach jego głowy.

Kookie uśmiechnął się delikatnie, trzymając ręce na moich ramionach.

Uwielbiałem go mieć pod swoim ciałem, wyglądał wtedy tak jakby znów miał zaledwie piętnaście lat i był tylko niewinnym dzieciaczkiem.

Masz jakieś dziwne, pedofilistyczne zapędy, Chim?

Długo nie wytrzymałem, wpijając się ponownie w jego wargi rozpaczliwie pragnące moich ust. Kiedyś mogłem o nich tylko pomarzyć, a teraz same prosiły się o moje ciepło.

Maknae szybko pozbył się mojej koszulki, a ja nie mogąc doczekać się jego umięśnionego brzucha, również to uczyniłem, tyle że z jego częścią odzieży. Westchnąłem mu w usta, kiedy nasze nagie klatki piersiowe zetknęły się ze sobą. Przez ciało chłopaka przebiegł dreszcz, a w moich mokrych włosach pojawiły się jego długie, smukłe palce.

Nie mogąc dłużej wytrzymać, odwróciłem go, rozsuwając rozporek i szybko zsuwając spodnie wraz z bokserkami. To samo uczyniłem z dolną częścią ubrań maknae, aby w końcu dobrać się do jego wspaniałego tyłeczka... trzeci raz tego dnia.

Nie mieliśmy czasu na dłuższą zabawę, dlatego wykonywałem dość mocne i precyzyjne pchnięcia, sprawiając, że z ust Jeona wydobywały się stłumione – przez jego rękę – jęki.

- Jeonggukie hyung, jesteś idealny, tak bardzo idealny. – Nie zapomniałem o naszej umowie i nadal nazywałem go swoim „hyungiem", prawiąc przy tym komplementy i rozkoszując się jego wnętrzem oraz strukturą delikatnego ciała.

Kookie odpowiedział mi tylko nieco głośniejszym jękiem, dochodząc tym samym. Nie minęło kilka sekund i również to uczyniłem, wypowiadając jego imię i opadając na niego wyczerpany, ale za to jak bardzo szczęśliwy.

Jungkook powoli przekręcił się w moją stronę, wtulając w moje spocone i doszczętnie wycieńczone ciało. Pocałowałem go w mokrą głowę, przyglądaj mu się z bliska, choć tak naprawdę wolałbym teraz po prostu zasnąć.

Tak wyglądał najlepiej. Spełniony, szczęśliwy i wyczerpany, a to wszystko było moją zasługą. Nic nie równało się z tym widokiem. I może byłem jakimś totalnym zboczeńcem, ale miałem ochotę zrobić mu w tym momencie zdjęcie i ustawić je na tapetę. Taką perfekcje powinno się uwieczniać.

- Min? - wyszeptał Kookie nieznany mi dotąd skrót.

- Tak, hyung? – Zaciekawiłem się.

- Chyba... chyba się... - Próbował coś powiedzieć, jednak przychodziło mu to z trudem.

- Możesz mi wszystko powiedzieć, gwiyeomdung-i – zapewniłem go, znów całując w głowę i głaszcząc po ramieniu.

- Chyba się zakochałem, Jiminnie. Ale tak naprawdę – oznajmił w końcu, szokując mnie tym samym.

Był pewien swoich uczuć i mówił mi o tym wprost? Czyżby moje starania nie poszły na marne?

- Kocham cię, Minnie – wyznał, podnosząc się i patrząc mi prosto w oczy. – Wcześniej nie byłem tego w stu procentach pewien, ale teraz już wiem... teraz już na pewno – dodał, spuszczając lekko głowę, zapewne w obawie przed moją reakcją. Nie miał się czego bać, to było najcudowniejsze co mogłem usłyszeć z jego różowych, słodkich usteczek.

- Kookie hyung... Ciateczko ty moje... - Złapałem go wolną ręką za brodę, podnosząc nieco jego głowę do góry. Nasze spojrzenia znów się spotkały, dlatego obdarzyłem go ciepłym uśmiechem. Chłopak nadal patrzył na mnie niepewnie, uciekając wciąż wzrokiem.

- Wiesz, że to najlepsze co mogłem usłyszeć z twoich ust, Jeonggukie? Jesteś powodem, dla którego wstaje z tego przeklętego łóżka każdego dnia. Robię to, by móc cię ponownie ujrzeć i przytulić. Chciałem, żebyś i ty czuł do mnie coś podobnego – wyznałem, trącając nosem jego policzek.

Maknae uśmiechnął się nieśmiało, wtulając w moją szyję.

- Właśnie, nie przeszkadzał ci ten naszyjnik w kieszeni? – Zmieniłem temat po chwili, przypominając sobie o nietypowym pomyśle szatyna.

- Hmmm... Trochę przeszkadzał, ale gdzie ja miałem go włożyć? W majtki? Tam tylko ma wstęp twoja ręka, moja... i stylistki. – Zaśmiał się, strojąc sobie żarty.

A to szatan jeden. Ale to takie typowe, w końcu wykorzystywał do tego każdą możliwą okazję.

- Tak? Stylistki? – dopytywałem, zmieniając ton na nieco groźniejszy, lecz nadal rozbawiony. – Która ta stylistka? Której mam się pozbyć? – dodałem, zaczynając go gilgotać.

Jungkook od razu próbował się obronić, dzięki czemu miałem z niego niezły ubaw. Niestety szybko wyłączył myślenie, zamieniając się tym samym w nieruchomy posąg.

Westchnąłem, z nim nie było żadnej zabawy, nawet łaskotki na niego nie działały.

No chyba że...

Odkryłem jego kość biodrowa i dotknąłem go w tamtym miejscu. Szatyn momentalnie odskoczył łapiąc się za owe miejsce.

- Ha, mam cię. – Ucieszyłem się, ponieważ znalazłem jego słaby punkt.

Już chciałem zaatakować ponownie, nieco wystraszonego maknae, kiedy usłyszeliśmy głos... Tae?

- Hej! Chłopaki! Bo już zaczynają was szukać – wyszeptał przez niewielką szparę w drzwiach.

Od kiedy on tu sterczy? Nie słyszałem, żeby ktokolwiek się zbliżał.

Po chwili Tae wsunął palec w ową szparę, a Jungkookie niewiele myślą złapał go, chichotając cicho. Tae pisnął, odskakując gwałtownie od oddzielającego nas tworzywa i wydając z siebie cichy jęk bólu. Zapewne uderzył tyłkiem o kamienną podłogę.

Wybuchnęliśmy śmiechem, patrząc po sobie z młodszym.

- Bardzo zabawne, chłopaki, bardzo zabawne. Ja tu was chronię, żeby wam się nie dostało, a wy odpłacacie mi się w taki sposób? – Żalił się Taehyung, kiedy wraz z Jungkookiem zaczęliśmy się już zbierać. – Ja rozumiem, że pewnie wam przeszkodziłem, ale to dla wasze-

Chłopak przerwał swoją wypowiedź, dostając w głowę przez otwierające się drzwi. Jungkook ponownie zaczął się śmiać, kiedy ja podszedłem w sekundzie do przyjaciela i zacząłem go przepraszać.

- Ałaa, Jimin, to że spadłeś ze schodów jak byłeś mały, nie uprawnia cię do bicia niewinnych, leśnych stworzonek, takich jak ja. – Mówiąc to, Tae trzymał się za czoło, krzywiąc przy tym nieco.

Puściłem tę pierwszą, chamską uwagę mimo uszu, podchodząc i przytulając go. Nie chciałem patrzeć w tym momencie na Kooka, którego mina zapewne była nieciekawa.

- Potrzebny ja wam tu jestem? – Odezwał się mój zazdrośnik, na co zaśmiałem się cicho, puszczając już Taehyunga i spoglądając na maknae, który przyjął pozycję obronną, czyli tę wyćwiczoną z dłońmi na pasku i lekko odchyloną do tyłu głową.

Nawet próbując udawać badassa, wyglądał słodko. Ahh...

- Wiecie, że was ominęło jedzonko? – oznajmił nagle Tae, sprowadzając mnie z powrotem na ziemię. – I najwyraźniej prysznic – dodał, wskazując palcem na mokre włosy Jungkooka.

- Zatrzymałeś coś dla nas, prawda? – dopytywałem, choć raz wierząc w jego dobre serce.

- Taaaaaaaaaak, ale dostaniecie za całuska. – Cieszył się, klaskając w dłonie. Popukałem się w czoło, nie mając zamiaru całować tego idioty. – Ejjj, nie mnie! – oburzył się. – Macie się pocałować nawzajem, W USTA – wyjaśnił z błyskiem w oku.

Zboczeniec.

- Pojebało cię – przekląłem, ówcześnie zasłaniając uszy Kookowi, bo to jeszcze dziecko. Maknae od razu fuknął, odrywając moje dłonie od swoich uszu.

- Chodźmy pod prysznice, Minnie – zaoferował tuż po tym, zaczynając już ściągać pasek od spodni.

Przystałem na jego propozycję, obejmując go ramieniem i ruszając w stronę łazienek.

- Mogę do was dołączyć?! – Usłyszeliśmy za sobą.

No idiota...

Puściliśmy się pędem, chcąc jak najszybciej dotrzeć pod prysznice.

- Zboczeniec! – krzyknąłem jeszcze, wbiegając już do łazienki i zamykając za nami drzwi na klucz.

Pomieszczenie było przestronne i utrzymane w idealnym stanie, a nasze rzeczy już na nas czekały.

Jungkook zdążył już zdjąć koszulkę, wyjmując ze swojej torby jakieś kosmetyki. Po raz pierwszy mogłem na niego popatrzeć nieco dłużej. Zawsze to z resztą chłopaków braliśmy prysznic, dlatego nie narażałem się na podejrzenia i po prostu skupiałem na owej czynności. Tym razem było inaczej. Byliśmy sami, tylko ja i ten słodki chłopaczek.

- Jiminnie, wiesz że nie mamy czasu. – Z zamyślenia wytrącił mnie głos Kooka.

- Tak, tak, hyung, przepraszam. – Sprowadziłem się na ziemię, również zaczynając rozbierać i wchodząc pod deszczownice.

Postanowiłem podkraść Kookowi jego kosmetyki. Oczywiście sam używałem tylko żelu i szamponu, kiedy maknae miał tego dziesiątki. Na same włosy używał pięć preparatów... I on chce być seme? Przecież on ma więcej z kobiety, niż z faceta. Rozumiem, mamy o siebie dbać i świecić perfekcją, lecz to była już lekka przesada. Nigdy mu tego nie wypominałem, robił to za mnie Tae, który w efekcie złości potrafił wylać Jungkookowi całkiem drogie produkty. Jednak była to u nich norma, zawsze kłócili się o takie rzeczy, bo to Jeon zgarniał wszystkie darmowe kosmetyki od stylistów. Zasada kto pierwszy ten lepszy tutaj nie działała. W jej miejscu pojawiła się nowa: „Kto Jungkook ten wszystko".

Po dwóch minutach skończyłem brać prysznic, ulatniając się z łazienek.

Daejeon nie pytała, wzięła ode mnie ubrania, nieco obrażona. Zapewne musiała czekać na dwóch królewiczów, którzy zechcą się w końcu pojawić. Przeprosiłem ją, idąc do drugiej poczekalni, gdzie zastałem sześć par oczu wpatrzonych we mnie ze smutkiem, rozczarowaniem, zrezygnowaniem.

- Jimin – zaczął spokojnie Song Hobeom, stojąc pośrodku pokoju z rękoma skrzyżowanymi na piersi.

- Przepraszam, hyung. – Ukłoniłem się, nie chcąc patrzeć na jego zmęczoną twarz.

Reszta zespołu po prostu przyglądała się uważnie naszej konfrontacji.

- Gdzie jest Jeon? – zapytał tylko. – I Taehyung? – dodał nie zmieniając tonu głosu.

Hyung nigdy na nas nie krzyczał, jednak to od niego zależało czy będziemy mieli wolne, czy dostaniemy jakieś solo, albo zobaczymy swoją rodzinę. Musieliśmy go szanować i słuchać jego rozporządzeń, nie było mowy o nieposłuszeństwie.

- Jungkook zaraz przyjdzie, hyung – zapewniłem, splatając dłonie ze sobą i patrząc niepewnie w jego stronę. – A Tae... mam nadzieję, że też... - wyszeptałem bardziej do siebie, ponieważ nie miałem pojęcia gdzie się podział. Chciał nas kryć? Słabo to robił.

- Chłopcy... od dwóch dni znikacie bez słowa, nie słuchacie moich poleceń i doszły mnie plotki, że śpicie naprawdę niewiele... mam was wysłać na testy? – zaczął manager, zaskakując mnie swoimi słowami.

Dlaczego doszedł właśnie do takich wniosków? Czy on myślał, że bylibyśmy zdolni do brania jakichkolwiek narkotyków?

Zachowałem zimną krew, patrząc na niego ze stoickim spokojem. W końcu nawet narkotyki były bardziej dozwolone od mojego związku z Jungkookiem.

- Hyung, to nie tak, naprawdę... - Zacząłem się tłumaczyć, lecz w tym samym momencie do pokoju wszedł nieobecny do tej pory maknae.

Wszystkie spojrzenia powędrowały w jego stronę, a chłopak speszył się nieco, nie wiedząc czy przestąpić próg. Tuż za nim pojawił się uśmiechnięty Tae, któremu mina zrzedła widząc nastrój panujący w pomieszczeniu.

Byli razem? Spotkali się po drodze? Poszedł do niego do tej łazienki? Gdzie on był przez te pięć minut? Po co zniknął?

Przez moją głowę przelatywało tysiące myśli niezwiązanych z obecną, dość poważną sytuacją.

- Dobrze, że już jesteś, Jungkook. – Nasz manager w końcu przerwał ciszę, spowodowaną pojawieniem się chłopaków. – Zamknijcie drzwi i wejdźcie do środka – poprosił, zapraszając ich ruchem dłoni.

Czyżby jeden z najgorszych scenariuszy Jeona miał się właśnie spełnić?

Wymienialiśmy między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Żaden z nas nawet nie mrugnął, a ja starałem się powstrzymać ochotę zdradzenia naszego sekretu, złapania maknae za rękę i jak najszybszego oddalenia się z tego miejsca. Po prostu grzecznie czekałem na rozwój wydarzeń.

- To powiecie mi w końcu gdzie byliście i co robiliście? – dopytywał się dalej nasz opiekun.

Tak bardzo chciałem mu o wszystkim powiedzieć... gdyby tylko nie był jednym z managerów.

- Poszliśmy... - zacząłem, lecz Taehyung mi przerwał, wychodząc na przód i krzycząc:

- Byliśmy na pączkach!

Wszyscy zebrani uderzyli otwartą dłonią w czoło, po raz enty załamując się nad głupotą naszego wokalisty.

- Jakich znowu pączkach? – Hobeom pokręcił tylko głową, nie dowierzając. – Taehyung, pozwól, że najpierw Jungkook i Jimin wypowiedzą się na ten temat. Nie wątpię, że ty byłeś na tych pączkach... ale oni od dwóch dni chyba mają ciekawsze zajęcia, niż jedzenie. – Trafnie zauważył, nadal czekając na wyjaśnienia. Wiedziałem, że Jeon nic dobrego nie wymyśli, dlatego musiałem spróbować najpierw najbezpieczniejszej taktyki.

- Ten nowy układ... niezbyt mi idzie... i Jungkook zaproponował, że nieco mnie podszkoli. – Starałem się jak mogłem, patrząc hyungowi w oczy i czekając na jego reakcję.

Mężczyzna westchnął, zastanawiając się nad czymś.

- Chłopcy, wyjdźcie, zostawcie mnie z Jiminem i Jungkookiem – powiedział nagle, na co wszyscy zgodnie, choć niechętnie, wstali z miejsca i skierowali się do wyjścia. Po raz pierwszy omawialiśmy coś na osobności. Zespół zawsze był obecny przy każdej, nawet nic nieznaczącej, rozmowie. To była dla nas nowość – konflikt, który powstał z mojej i Jungkooka winy. Czułem się z tym okropnie, dlatego ponownie spuściłem głowę, nie chcąc patrzeć na twarze wychodzących chłopaków.

- Może teraz wszystko mi wyjaśnicie? – Hobeom zrobił drugie podejście, tuż po zamknięciu przez Tae drzwi. – Przecież widzę, że coś się między wami zmieniło... i to na pewno nie było spowodowane nowym układem, jak ciężki by on nie był. – Po raz kolejny wyciągnął trafne wnioski z naszego zachowania, przez co czułem się jeszcze gorzej.

Musimy wszystko powiedzieć... nie mamy wyjścia.

Zerknąłem na Jungkooka, który wpatrywał się w podłogę. Szybko zauważył mój ruch, dlatego również odwrócił głowę w moją stronę, wlepiając swoje przenikliwe spojrzenie w moje nieco przerażone oczy.

Wykonałem niepewny ruch ręką w jego stronę, na co chłopak odsunął się nieznacznie, odwracając w końcu wzrok i przenosząc go na managera. Cofnąłem dłoń, jednak nie przestałem się w niego wpatrywać.

Nadal chciał wszystko ukrywać? Jak długo? Przecież prędzej przy później Song o wszystkim się dowie, zapewne przez hormony mojego maknae.

- Nadal nie chcecie mówić? Dobrze... jutro wysyłam was na testy. O szóstej macie był w lobby i na mnie czekać – powiadomił nas, wyjmując telefon i wybierając jakiś numer. Tuż po tym skierował się do wyjścia, witając z kimś i już znikając za progiem.

Byłem zły na siebie i na Jungkooka.

Kucnąłem, po czym usiadłem na podłodze, chowając twarz w dłoniach i myśląc o konsekwencjach tej rozmowy. Testy były niczym w porównaniu do utraty zaufania Hobeoma. Miałem z nim naprawdę dobre relacje, dlatego nie chciałem ich zepsuć przez jeden romans, o którym śmiało mogłem mu powiedzieć. Na pewno zaaprobowałby mój związek z Kookiem. Niestety maknae najwyraźniej się bał.

- Chodź, Jimin, jedziemy już. – Poczułem dłoń Jina na swoich plecach.

Od razu spojrzałem do góry, rozglądając się i widząc pusty pokój.

Jungkook wyszedł bez słowa? A zapewne Seokjin zmartwił się i poszedł zobaczyć co się ze mną dzieje... Siedziałem tutaj aż tak długo? Myślałem, że nie minęła nawet sekunda.

- Tak, hyung, już wstaję, idź pierwszy, dogonię cię – odpowiedziałem mu w końcu, uśmiechając się smutno.

Chłopak przytaknął, klepiąc mnie pocieszająco po plecach i już ulatniając się z pomieszczenia.

Gwar jaki zazwyczaj tutaj panował zamienił się w głuchą ciszę, którą przerywało moje pociąganie nosem. Pozwoliłem sobie na chwilę słabości, dając upust emocjom z ostatnich kilkunastu minut.

Tak bardzo chciałem teraz wrócić do ciepłego łóżka w moim domu w Busan, tak bardzo chciałem, żeby był teraz przy mnie pewien chłopak, który jeszcze niecałe piętnaście minut temu zarzekał się, że mnie kocha, a teraz uciekł, kiedy nadarzyła się ku temu okazja.

Wstając, zauważyłem srebrny przedmiot na podłodze. Odruchowo złapałem się za szyję w celu upewnienia, że naszyjnik nadal na niej jest.

Był.

A moje serce ponownie rozpadło się na małe kawałeczki.


***


Moje relacje z maknae ponownie się zepsuły. Chłopak od pamiętnego wieczoru nie odezwał się do mnie ani słowem. Oczywiście próbowałem do niego zagadać i to nieraz, jednak na nic nie reagował. Powoli zaczynałem być tak zdesperowany, że miałem ochotę po prostu paść przez nim na kolana i prosić go, żeby do mnie wrócił. Po raz kolejny czułem się niepotrzebny, odtrącony i niechciany. Co prawda Taehyung jako dobry przyjaciel próbował mnie pocieszyć, żartując i wygłupiając się, jednak na nic były jego starania.

W nocy z dziewiątego na dziesiąty, nie zmrużyłem oka, rozmyślając o tym co zaszło zaledwie kilka godzin temu. Mogłem temu jakoś zapobiec? Może powinienem dłużej zostać w łazience? Albo nie zgadzać się na ten zakład? Niczego już nie wiedziałem.

Przez całą noc wpatrywałem się w maknae, odwróconego do mnie plecami. Poruszył się raz, może dwa, nadal nie przekręcając w moją stronę. Żałowałem, że nie mogłem w tamtej chwili ujrzeć jego twarzy, takiej niewinnej i kruchej.

Czy jego wyznanie było prawdziwe? Może mnie okłamał? Tylko jaki miałby w tym cel? Lubił mnie ranić? Lubił słuchać jak próbuję zagłuszyć swój płacz lecącą wodą pod prysznicem? Jeszcze osiem godzin temu wszystko byłoby w porządku, a Jungkook w jednej chwili zapukałby w drzwi pytając czy coś się stało. Jednak teraz przesiedział cały wieczór z słuchawkami w uszach i nosem w laptopie, ignorując całe otoczenie. Nawet podchody Taehyunga na nic się zdały, maknae nawet na niego nie reagował.

Westchnąłem, przekręcając się na drugi bok i zerkając na godzinę w leżącym nieopodal telefonie. Prawie świtało, a urządzenie wskazywało na piątą trzydzieści. Powinienem powoli wstawać, dlatego przetarłem oczy, rozciągając się nieco i siadając powoli na łóżku.

Przede mną ciężki dzień, a ja przez całą dzisiejszą noc przespałem niecałą godzinę. Mam nadzieję, że chociaż kawa jakoś mi pomoże. Nie przepadałem za nią, lecz w takich ekstremalnych przypadkach musiałem się jakoś wspomóc.

Wstałem powoli, ruszając w stronę walizki i zerkając na śpiącego Jungkooka. Uśmiechnąłem się smutno, powstrzymując chęć wejścia pod jego kołdrę i przytulenia go do siebie. Wiedziałem, że zapewne dostałbym w brzuch i to dość dotkliwie, dlatego od razu wybiłem sobie z głowy taką akcję.

Wziąłem jakieś ubrania, telefon, kosmetyczkę i powędrowałem do łazienki. Szybko się ogarnąłem, wyzbywając z głowy wszelkich myśli o maknae i naszym dzisiejszym harmonogramie. Bardziej skupiłem się na ukryciu czerwonych oczu, od płaczu i zmęczenia. Starałem się oszczędzać moją twarz, pozwalając nakładać makijaż tylko na występy czy nagrania, jednak dzisiaj moja skóra wymagała podkładu, przynajmniej w okolicach oczu.

Po dwudziestu minutach wyszedłem z łazienki w pełni odświeżony i gotowy do drogi.

Chyba nie zdążę zjeść śniadania... - Pomyślałem, patrząc na godzinę w telefonie i wrzucając swoją piżamę do walizki.

Zerknąłem jeszcze w stronę łóżka Jungkooka, na którym młody spał w najlepsze. Musiałem go obudzić, bo inaczej oboje za to oberwiemy.

Podszedłem niepewnie do miejsca, w którym znajdował się chłopak, chowając po drodze telefon do kieszeni. Westchnąłem, kucając przy łóżku i przyglądając się jego twarzy.

- Dlaczego ty mi to robisz, Jeonggukie? – wyszeptałem, patrząc na niego zbolałym wzrokiem. I już zacząłem wyciągać rękę w stronę jego policzka, kiedy dobiegł mnie zaspany głos Tae:

- Jimin? Kup jutro tę colę... i nie opowiadaj żartów, bo Suho jest sucho... - Zaczął coś bredzić, siedząc na łóżku z zamkniętymi oczami.

Pokręciłem tylko głową, wstając od Kooka i podchodząc do Tae. Złapałem go za ramiona i położyłem z powrotem.

- Tae, śpij jeszcze, jest dopiero szósta – powiedziałem, choć nie byłem pewien czy nie gadał po prostu przez sen. Tak czy siak, wolałem go o tym poinformować.

Chłopak przekręcił się na bok, prawdopodobnie zapadając ponownie w sen, dzięki czemu mogłem powrócić do maknae.

- Kookie. – Jedno szarpnięcie. – Jungkook. – Drugie, mocniejsze. – Jungkook, wstawaj. – Złapałem go za obydwa ramiona, trzepiąc nim dość mocno. Wiedziałem, że inaczej wcale się nie obudzi.

- Mmm... - mruknął coś niewyraźnie, uchylając jedno oko o milimetr. Uśmiechnął się, przyciągając mnie do siebie i wtulając w moją szyję.

Zamarłem.

Czy on właśnie...?

Czy on śpi?!

Czy on chce mnie doprowadzić do zawału?

Jungkook ponownie zaczął miarowo oddychać, obejmując mnie i zasypiając, albo po prostu śpiąc dalej.

Mimo naszej sprzeczki, jego zobojętnienia i mojego cierpienia, rozkoszowałem się ową chwilą, przymykając oczy i wdychając zapach jego skóry. Przez te siedem godzin zdążyłem za nim zatęsknić, za jego bliskością i miłością. Nie wyobrażałam sobie teraz życia bez niego. Chciałem móc go przytulać, całować, trzymać za rękę, dotykać, dawać całego siebie. Chciałem, żeby był przy mnie mimo wszelkich przeciwności losu, jednak było to niemożliwe i niestety nie z mojej winy.

Otworzyłem w końcu oczy, odrywając się od chłopaka niechętnie i gładząc go po policzku.

- Jungkookie, wstawaj – powiedziałem stanowczo, zabierając rękę i trzepiąc nim ponownie.

Na szczęście tym razem przebudził się od razu, patrząc na mnie zaspanym wzrokiem. Przetarł szybko oczy, ogarniając pomieszczenie wokół siebie i zapewne przypominając sobie wszelkie fakty z wczorajszego dnia.

- Która godzina? – zapytał, wypowiadając tym samym pierwsze zdanie od tamtego feralnego wydarzenia.

- Jesteśmy już spóźnieni – oznajmiłem, zapominając na chwilę o całej złości i po prostu podając mu jakieś spodnie, skarpetki, koszulkę i sweter. – Ubieraj się, bo nie zdążymy – dodałem, poszukując jego butów i podstawiając je pod łóżko Jungkooka. Szybko chwyciłem również pierwszą lepszą maskę – należącą bodajże do Tae – i założyłem ją na twarz chłopaka.

Maknae nic więcej nie mówił, grzecznie wykonując moje polecenia.

Zanim zdążył się ubrać, znalazłem jego słuchawki oraz czapkę. Pierwszą rzecz wsunąłem w tylną kieszeń jego spodni, a drugą po prostu mu podałem. Pokiwał tylko głową, zerkając na mnie przelotnie.

Odpowiedziałem mu podobnie, zarzucając na siebie kurtkę i zakładając buty. Sprawdziłem jeszcze czy mam wszystko przy sobie, po czym wyszedłem z pokoju. Jungkook szedł za mną, utrzymując odległość kilku metrów. Nie powiem, bolało mnie to bardzo, jednak starałem się o tym nie myśleć.

Szybko wkroczyłem do windy, wkładając kartę i naciskając odpowiedni poziom, czyli zerowy. Chłopak, tak jak się tego spodziewałem, obrał całkowicie inną drogę, którą były zapewne schody. Ewentualnie wsiadł do drugiej windy, chociaż to mało prawdopodobne.

W lobby pojawiłem się jako pierwszy, kłaniając czekającemu już managerowi i przepraszając go za spóźnienie.

- Dobrze, dobrze... A gdzie jest Jungkook? – zapytał, wstając z fotela i szukając wzrokiem maknae.

- Na pewno zaraz się tutaj pojawi – zapewniłem.

Nie myśl o tym, Jimin, po prostu nie myśl...

- Pojawi? Sam? Przecież ostatnio jesteście nierozłączni. – Zdziwił się Hobeom, wkładając ręce do kieszeni i czekając na moją odpowiedź.

Skrzywiłem się lekko, próbując jak najszybciej oczyścić swój umysł z wszelkich przykrych myśli. Ścisnąłem nieco mocniej naszyjnik, który od otwarcia windy trzymałem w jednej z dłoni.

- Kolejna sprzeczka? – zapytał w końcu hyung, wzdychając ciężko. – Tylko proszę, niech to się nie odbije na waszej karierze – dodał, jakby jedynie ona się liczyła.

Miałem inne priorytety, niż Jungkook czy Song. Sukces był u mnie na trzecim, albo nawet czwartym miejscu. Od czterech lat pierwszą pozycję zajmowała pewna osoba, która w obecnym momencie miała mnie głęboko w poważaniu.

Maknae pojawił się tuż po mojej i managera wymianie zdań, również przepraszając i kłaniając się nisko. Hobeom nie skomentował spóźnienia Kooka i po prostu zarządził wymarsz z budynku, ponieważ nie mieliśmy czasu na pogaduszki.

Przez całą drogę do szpitala atmosfera pośród naszej dwójki nie uległa zmianie. Jungkook przysypiał na przednim siedzeniu, z słuchawkami w uszach i znudzonym wzrokiem, wpatrzonym w szybę.

- Jimin, spałeś coś dzisiaj? – Usłyszałem nagle z ust hyunga. Przyglądał się uważnie mojej zmęczonej twarzy, analizując każdy jej kawałek.

Miałem nadzieję, że maknae naprawdę słucha tej muzyki, ponieważ kierowcą mało się przejmowałem.

- Niezbyt – odpowiedziałem nieco przyciszonym głosem. – Ta cała sytuacja... trochę mnie przerosła, hyung. – Postanowiłem poruszyć jednak ten temat.

- Sytuacja? Z wczoraj? Jeżeli jesteście czyści to nie macie się przecież o co martwić. Niestety muszę was sprawdzić. Wiesz Jimin, że nie mam wyboru – wyjaśnił mężczyzna, klepiąc mnie pokrzepiająco po plecach.

Kiwnąłem tylko głową, postanawiając nie mówić mu jednak całej prawdy.

- Tak, wiem, po prostu... czasami jest ciężko, hyung – przyznałem, patrząc w stronę Jungkooka. Wyglądało na to, że uważnie nas słuchał, zerkając co chwila w boczne lusterko.

- Rozumiem, ale postaraj się dzisiaj wyspać, bo długo tak nie pociągniesz. Nie chcę omdleń na scenie czy podczas fansignów. O trzynastej musimy się ponownie stawić na nagrania – oznajmił. – Jadłeś coś? – dodał, unosząc do góry jedną brew. Pokręciłem tylko przecząco głową, odwracając od niego wzrok. – No tak, głupio pytam – stwierdził, bardziej do siebie, wywracając oczami i po raz kolejny załamując się nad naszym niedbalstwem. – A Jungkook jadł? – dopytywał się, szukając czegoś w swojej torbie.

- Nie – odpowiedziałem krótko, patrząc ponownie w stronę chłopaka. Tym razem miał zamknięte oczy i chyba zasnął na dobre.

- Trzymaj – powiedział Song, wręczając mi jakąś kanapkę. Maknae również ją otrzymał, rozbudzając się od razu i chętnie zabierając za pałaszowanie.

Uśmiechnąłem się do siebie, powoli odpakowując owe jedzenie i biorąc niechętnie jednego kęsa. Nie byłem głodny, nie miałem na nic ochoty, nawet na czynność, która do tej pory sprawiała mi tyle przyjemności. Jednak nie chcąc się narazić na niepotrzebne uwagi i co gorsza osłabnięcie, zjadłem grzecznie całą kanapkę, dziękując i zgniatając papierek, aby go później wyrzucić.

W końcu po dwudziestu minutach znaleźliśmy się na miejscu. Zapowiadały się dobre cztery godziny testów, dlatego musiałem przygotować się psychicznie, nie chcąc wzbudzić jakichkolwiek podejrzeń.

Maknae poszedł jako pierwszy, kiedy ja siedziałem na korytarzu, ukrywając się w wielkim szaliku i okularach przeciwsłonecznych. Postanowiłem zafundować sobie małą drzemkę, która, po dzisiejszym poranku, zapewne dzięki nieświadomemu Kookowi, przyszła mi tym razem niezwykle łatwo.

Po godzinie przyszła kolej na mnie. Ściskając naszyjnik w kieszeni bluzy, wszedłem niechętnie do środka, oglądając niewielkie pomieszczenie. Mężczyzna w podeszłym wieku nawet na mnie nie spojrzał. Kazał się rozebrać za parawanem i przygotować do badań. Byłem do tego przyzwyczajony, dlatego zrobiłem to automatycznie, nie zdejmując jedynie naszyjnika oraz zakładając ten drugi. Facet miał o to pretensje, jednak nie ustąpiłem mu, nie pozwalając tknąć mojego skarbu.

To jedyne co pozostało mi po maknae, nie pozwolę, żeby ktokolwiek mi to odebrał.

Źle zrobiłem kłócąc się ze starszym. Przez następną godzinę cierpiałem niemałe katusze, jednak jak już wspominałem, byłem przyzwyczajony. Moja psychika potrafiła znieść o wiele więcej, a ciało to tylko materia.

Hyung nie pytał jak poszło, ponieważ sam tego nie wiedziałem. Tuż po wyjściu z jednego pomieszczenia, ubrany i przygotowany, udałem się do drugiego, gdzie byłem zmuszony do zdjęcia naszyjników. Nie wiem po co manager wysłał nas również na rezonans magnetyczny. Może chciał zaliczyć przy okazji te rutynowe, coroczne badania? Nie mam pojęcia.

Tak upłynęły nam całe cztery godziny. Oczywiście wyniki były pozytywne... dla nas, nie przeciwko nam, przez co manager hyung załamał się nad nami jeszcze bardziej. Teraz już chyba niczego nie rozumiał.

Czy to nie było oczywiste? Wszystkim trzeba mówić o tym wprost? Mamy się ku sobie z Jungkookiem, nawet FANI o tym wiedzą. Więc dlaczego nasz MANAGER nie ma o niczym pojęcia?

Wracając do hotelu, siedziałem na telefonie, wertując jakieś przypadkowe strony. Niestety, po raz kolejny tego dnia, natrafiłem na naszych stałych fotografów w postaci fanów. Lubiłem przeglądać ich zdjęcia, niektóre ujęcia były naprawdę warte zapisania.


Od Kim Taehyungie:

I jak tam? Macie jakiegoś zwierzaczka? (≧Д≦)


SMS, którego nagle dostałem od Tae mocno mnie zmieszał, lecz po chwili przypomniałem sobie jak działa umysł tego dziwaka.


Do Kim Taehyungie:

Tak, jednego w zespole


Tą odpowiedzią liczyłem, że mój rówieśnik się obrazi i zaniecha próby komunikacji ze mną.


Od Kim Taehyungie:

NAMJOON HYUNG SIĘ NIE LICZY! (;'ρ') ..... Jiminnie, miałem dzisiaj dziwny sen.


Do Kim Taehyungie:

Mówiłem o tobie, ale dobra, nieważne już. No jaki ten sen?


Westchnąłem, naprawdę nie mając ochoty wysłuchiwać kolejnego „OTP" czy jak to się tam nazywało.


Od Kim Taehyungie:

Byłem w lesie.... Z Kookiem ... i był tam jeszcze Yoongi... i oni się kłócili, a ja płakałem. Ale wiesz, że nawet pączki były? (・ω<) W sumie to bym zjadł...(◞‸◟)Dobra, kontynuuję! Iii Yoongi trzymał jakiś list, chyba do ciebie od Jungkooka iiii to było coś o zerwaniu... JA NIE CHCĘ, ŻEBY MOJE OTP SIĘ ROZSTAŁO! TYLE O WAS WALCZYŁEM, JIMIN! CO JA MAM ZROBIĆ, PŁAKAŁEM CAŁY PORANEK ('д`、) ('д`、) ('д`、)


Westchnąłem ponownie, czytając to po raz trzeci i próbując zrozumieć co ten chłopak ma w głowie. Czy on nie powinien zacząć się martwić naszymi nowymi układami? Albo nagraniami? Albo nową płytą? Muszę mu chyba znaleźć jakieś zajęcie.


Do Kim Taehyungie:

Tae, uspokój się i nie rycz, bo nie masz o co. Wyspałeś się chociaż? Zjedz coś, zaraz będziemy. Hwaiting.


Chyba udzielił mi się typowy humor mojego... typowy humor Jeona. Zaraz na szczęście podjechaliśmy pod hotel, podziękowaliśmy kierowcy i udaliśmy się do swojego pokoju.

Taehyung gdzieś wybył. Zapewne poszedł do reszty chłopaków, nie chcąc siedzieć tutaj sam. W innej sytuacji bardzo ucieszyłoby mnie takie położenie. Jednak teraz, kiedy Jungkook nie miał zamiaru nawet na mnie spojrzeć, nie chciałem go do niczego zmuszać.

Zdjąłem kurtkę i buty, ponieważ mieliśmy jeszcze niecałą godzinę, którą chciałem wykorzystać na sen. Maknae akurat w tym momencie postanowił uraczyć mnie swoim spojrzeniem, zawieszając wzrok na dwóch naszyjnikach widniejących na mojej szyi.

Po chwili nasze spojrzenia się spotkały, a ja zamarłem po raz kolejny tego dnia.

Chłopak miał łzy w oczach, jednak jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Miałem ochotę ruszyć w jego stronę i przytulić go najmocniej jak tylko potrafiłem, całując w głowę i obiecując, że teraz wszystko już będzie dobrze. Maknae objąłby mnie rękoma, uśmiechając się szeroko z iskierkami w oczach, po czym wyznałby, że mnie kocha i już nigdy, przenigdy nie dopuści do podobnej sytuacji, nigdy mnie nie zrani. Jednak taki scenariusz powstał jedynie w mojej głowie, rzeczywistość była zupełnie inna.

Jungkook zaraz odwrócił głowę, łapiąc, nieco agresywnie, telefon w jedną z dłoni i kosmetyczką w drugą, po czym wyminął mnie, wchodząc do łazienki i trzaskając drzwiami.

Westchnąłem, dokańczając rozpłaszczanie się i wyjmując wszystko z kieszeni spodni. Nie miałem już na nic ochoty. Rozebrałem się aż do bielizny i schowałem pod ciepłą kołdrę.

Teraz byłem bezpieczny. Bez Songa, bez Kooka, bez Tae i bez reszty chłopaków. Mogłem chwilę odpocząć i zregenerować siły, chociaż przez te czterdzieści minut. Maknae na pewno wyjdzie dopiero po godzinie, dlatego mogłem być pewien, że nikt nie przerwie mi snu.

Przyzwyczaiłem się już do podobnego zachowania z jego strony, więc starałem się pozostać obojętny, tak jak on to robił. Nie przychodziło mi to z łatwością, ale jak na razie dawałem radę, zasypiając już powoli.


Miłość potrafi zranić,

Lecz pożegnania są gorsze.

Nie potrafię dalej żyć,

Bo nie ma cię u mojego boku.

Kochaj mnie, kochaj mnie,

Wróć do mych ramion.

Bo miłość potrafi zranić,

Lecz pożegnania są gorsze.

Nie potrafię dalej żyć,

Bo nie ma cię u mojego boku.

Kochaj mnie, kochaj mnie

Wróć do mych ramion.


***


Przez resztę tego dnia, Taehyung nie opuszczał mnie na krok, prosząc i błagając, żebym zrobił coś i wrócił do Jungkooka. On chyba nie rozumiał, że to nie było z mojej winy. Nie wiem czy bał się odezwać do maknae, że męczył tylko mnie, ale powoli miałem tego dosyć.

O czternastej, kiedy dotarliśmy na miejsce nagrań, Tae, aby rozgrzać swój głos zadedykował nam balladę, oczywiście nie użył naszych imion, tylko ich połączenia, przez co reszta zespołu, po raz kolejny, załamała się nad tym chłopakiem.

O czternastej trzydzieści chodził za mną wypytując co sądzę o różach, co sądzę o serenadach, albo o randkach. Coś czułem, że on notował każdą moją odpowiedź, aby mieć jakiś materiał do tych swoich chorych opowiadań.

O piętnastej nieco się uspokoił, ponieważ dostaliśmy jedzenie i nie mógł mi niczego biadolić nad uchem, jednak kiedy wybiła piętnasta piętnaście, chłopak zauważył, że noszę dwa naszyjniki, przez co płakał przez ponad dziesięć minut. On zdecydowanie potrzebował dziewczyny. Miał w sobie zbyt duże pokłady miłości, której nie mógł nam okazywać, ponieważ mieliśmy tego serdecznie dosyć.

O piętnastej trzydzieści musieliśmy już wychodzić na scenę, dlatego Dae zabrała obydwa naszyjniki, obiecując, że ich nie zgubi.

- „JK"... „JM"? – zapytała, czytając małe, wygrawerowane literki.

Wlepiła we mnie swoje duże oczy, unosząc jedną brew do góry i czekając na wyjaśnienia. Zamknąłem dłoń, w których trzymała obydwa naszyjniki i uśmiechnąłem się.

- Prezent od Tae. – Sprawnie skłamałem, a dziewczyna łatwo w to uwierzyła, przytakując i znikając już we wnętrzu pomieszczenia.

Odetchnąłem z ulgą, poprawiając kołnierzyk swojej koszuli i przeglądając się po raz ostatni w lustrze. Nono idealnie zakryła makijażem moje zmęczenie. Miałem trochę opuchniętą twarz, ponieważ przespałem się jeszcze pięć minut, ale wiedziałem, że zanim wyjdziemy na scenę, wszystko zdąży zniknąć.

Tym razem nie mogłem jakkolwiek denerwować Kooka – dotykiem czy spojrzeniem, dlatego nie miałem zamiaru nawet wchodzić mu w drogę podczas tego występu. Zajmę się Tae, albo Hobi hyungiem, w końcu ktoś tutaj musi dbać o fanserwis.

- Wychodzimy na górę. Chodź, Jimin. – Usłyszałem głos naszego lidera.

Niechętnie oderwałem stopy od podłogi i powędrowałem za nim, by przygotować się do występu i nagrań. Nuciłem po drodze jakąś piosenkę, aby jeszcze odrobinę rozgrzać gardło, choć robiłem to wcześniej przez dobre piętnaście minut. Zaraz dołączył do mnie Tae, który akurat wyszedł z łazienki, szczerząc się i podbiegając do mnie. Zharmonizowaliśmy nasze głosy, śpiewając „Propose" i ciesząc się przy tym jak głupi. Dawno nie mieliśmy okazji wykonywać tej piosenki, dlatego był to dla nas miły comeback.

Choć na chwilę Taehyung sprawił, że zapomniałem o tej sprawie z Kookiem. Jednak kiedy dotarliśmy na miejsce i ujrzałem go, siedzącego samotnie i powtarzającego jakieś kwestie, od razu zapragnąłem podbiec do niego i zaproponować wspólny rehearsal. Wiedziałem, że to niezwykle głupi pomysł, dlatego zganiłem się w myślach, łapiąc Tae za rękę i ciągnąc go gdzieś na bok.

Zdążyliśmy się trochę powygłupiać i pożartować, aby stres nieco opadł. Oczywiście zaśpiewaliśmy także kilka piosenek, ale prawilny Cypher również musiał się wśród nich znaleźć, przez co Hobi hyung i Jin hyung szybko do nas dołączyli. I tak oto powstała wesoła gromadka, przeszkadzająca dwójce z linii raperów i jednemu, samotnemu maknae, który całkowicie nas lekceważył, żyjąc obecnie w swoim świecie.

- Chłopcy, wychodzicie! – Usłyszeliśmy.

Wchodząc po schodkach, klepnąłem Hobiego w tyłek, na co ten odwrócił się zaskoczony, lecz widząc moją uśmiechniętą buźkę posłał mi tylko całusa i już przyspieszył kroku.

Nie powiem, ten hyung miał naprawdę zajebiste tyły, jednak nijak się one prezentowały przy tych Jungkooka.

Westchnąłem, szybko zakańczając swoje przemyślenia i uśmiechając się szeroko do fanów.

Pół godzinki i do hotelu. Godzinka i do sali ćwiczeń. Szybko zleci, tego jestem pewien.

Zająłem miejsce między Namjoon hyungiem, a Hobim, aby uniknąć konfrontacji z maknae i show się zaczęło.


***


- Jiminnie! Jiminnie! Jiminnie! – Zaatakował mnie Tae, wbiegając na mnie tuż przy wejściu do budynku.

- Co? Co? Co? – odpowiedziałem podobnie, patrząc na niego i czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia.

- A nic, cieszę się, że w końcu poćwiczymy nową choreografię. – Zaprezentował mi swój prostokątny uśmiech, przytulając się do mojego boku. Nie byłem mu dłużny, obejmując go i głaszcząc po ramieniu.

- W sumie... to może był ciekawie. Ale wiesz, że obiecałeś mi pomóc, prawda? – Przypomniałem sobie o jego obietnicy.

- Obiecałem? – Chłopak zainteresował się, otwierając usta i robiąc przy tym przekomiczną minę, jak to bywało, kiedy nad czymś intensywnie myślał.

- Taak, Tae. Nie pamiętasz już? – Zachichotałem, czochrając mu włosy. – Powiedziałeś, że poćwiczymy razem, gdyby nadal mi nie szło – przypomniałem mu.

- Ah, tooooo. O jaaaaa, Jimin, nie strasz! Myślałem, że ci obiecałem, że poliżę twoją stopę, albo zjem spleśniały chleb... nigdy więcej nie trzymaj mnie w niepewności, bo zawału jakiegoś dostanę i będziesz mnie miał na sumieniu – zaczął. Wiedziałem, że był to dopiero początek, ponieważ włączyło mu się zbędne biadolenie, którego już większość chłopaków miała dosyć.

Chłopak kontynuował swój monolog o jakichś dzikich zwierzętach i przytulaniu obcych osób, a ja po prostu kroczyłem z ramię w ramię, przytakując co jakiś czas i uśmiechając się przy jakichś zabawnych fragmentach.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, szybko rozpłaszczyliśmy się z kurtek i zaczęliśmy rozciągać. Jak zwykle byłem w parze z Tae, Hoseok z markotnym Jungkookiem, a Namjoon z Jinem. Yoongi jak na razie nie rwał się do ćwiczenia z nami, wolał poczekać, aż któryś z nas będzie wolny. Usiadł po prostu pod ścianą i wyjął telefon, pisząc coś na nim zawzięcie. Zapewne nowy tekst... albo z jakąś dziewczyną?

Po piętnastu minutach – dla Sugi tylko pięciu – postanowiliśmy przećwiczyć szybko „Run", a zaraz po tym „Tommorow". Na szczęście obydwa układy były dla mnie pestką, a ich powtórzenie samą przyjemnością. Szczególnie wszelkie erotyczne partie. Zawsze chętnie patrzyłem sobie wtedy na Kooka, który wczuwając się w piosenkę nie zauważał jak pożerałem go spojrzeniem. Reszta chłopaków może i to widziała, lecz już dawno przestała jakkolwiek to komentować.

Kiedy przyszła pora na „Baepsae" zlał mnie zimny pot. Zerknąłem w stronę Tae, który wzruszył tylko ramionami, pokazując mi „hwaiting".

Nasz dzisiejszy instruktor i choreograf, czyli Hobi hyung, chciał na początek wyznaczyć kilka osób, które zatańczą to solo, powtarzając tym samym część układu.

Jedną z nich byłem niestety ja, lecz cóż ja poradzę, los mnie wyznaczył, więc musiałem zrobić co w mojej mocy, żeby wypaść jak najlepiej.

Najpierw powtórzyłem sobie wszystko w głowie od początku do końca, przypominając pracę mięśni, a kiedy zacząłem tańczyć... poszło jak z płatka. Jednak nie byłem w tym aż tak beznadziejny. Pomyliłem się raz czy dwa, ale Hobi powiedział, że podstawy już załapałem. Bardzo dobrze.

Następny był Tae, który odtańczył to z uśmiechem na ustach, ciesząc się i puszczając mi oczko. Pokręciłem tylko głową, śmiejąc się z tego głupka.

Większy fanserwis otrzymał w sumie Kookie, który stał niewzruszony, uśmiechając się tylko lekko, kiedy Tae tańczył obok niego.

Tuż po ostatnim solo przećwiczyliśmy „Baepase" wspólnie, po czym szybko przeszliśmy do nieco cięższej choreografii, czyli „House of cards".

Niestety była ona na krzesłach, a że posiadaliśmy jedno, to ustaliliśmy kolejkę, aby wszystko poszło ładnie, szybko i sprawnie. Każdy z nas powoli zaczynał przymierać głodem, dlatego zgodnie stwierdziliśmy, że długo tak nie pociągniemy.

Jungkook – NA MOJE SKARANIE – poszedł na pierwszy ogień.

Nie miałem się gdzie schować. Nie miałem jak stąd uciec... A chłopak już przy pierwszych dźwiękach obrał sobie właśnie mnie za swój obiekt pożądań. Przy każdym ruchu coraz bardziej chciałem zapaść się pod ziemię. On mnie podniecał i dobrze o tym wiedział. To miała być nauczka? Tylko za co?

Cieszyłem się, że wybrałem jakieś luźne dresy, bo inaczej reszta chłopaków poczułaby się przy nas dziwnie. Chociaż Jungkook sprawia, że już tak się czują.

Miałem coraz większą ochotę wziąć go na środku tego pokoju. Nie obchodziłyby mnie jego błagania, nawet krzyki, tylko obawiałem się reakcji chłopaków. Nie chciałem, aby nas znienawidzili, szczególnie przez takie chore akcje.

Maknae dodał do owej choreografii pełno własnych, morderczych partii, przez które zacząłem wbijać paznokcie w stojącego obok mnie Tae.

- Załatwić wam wolny pokoik? Popilnuję – wyszeptał mi prosto do ucha, na co pokręciłem tylko przecząco głową, nie będąc w stanie wypowiedzieć nawet słowa. Zaschło mi w gardle, a nie miałem siły sięgnąć po wodę. Byłem tylko w stanie wpatrywać się w Kooka, zapominając o całym otoczeniu. Był taki seksowny, był tak bardzo podniecający.

Nie wytrzymałem i puściłem się pędem do wyjścia. Słyszałem, że ktoś ruszył za mną, jednak nie chciałem się teraz odwracać. Musiałem znaleźć jakąś łazienkę i to w trybie natychmiastowym.

Wbiegłem do pierwszego lepszego pomieszczenia, którym okazał się być niestety składzik, i już chciałem się stamtąd wycofać, kiedy ręce nieznanego mi osobnika odwróciły mnie, a zaraz po tym poczułem czyjeś usta na swoich.

Westchnąłem głośno, czując ogromną ulgę, ale i podniecenie. Te wargi poznałbym wszędzie. Cudowne, słodkie i takie niezdarne, moje najukochańsze.

Zamieniłem nas pozycjami, przyszpilając go do ściany i zamykając drzwi za nami.

Nie przerywając pocałunku, w pośpiechu i trzęsącymi się rękoma, zacząłem zdejmować z niego koszulkę. Chciałem poczuć jego ciało, chciałem znów zobaczyć go nago i wejść w niego, jak najszybciej.

Jungkook oplótł mnie dłońmi, zaczynając błądzić nimi w moich włosach.

- Ahhh, tak bardzo mi ciebie brakowało – wyszeptałem, przygryzając skórę na jego szyi i zabierając się za jego spodnie. Zsunąłem je w sekundę, wraz z bokserkami.

Tym razem chciałem wypróbować inną pozycję, przez co maknae nieco się wystraszył, lecz szybko go uspokoiłem. W końcu to ja oglądam filmy dla dorosłych i to ja wiem co jest bezpieczne, a co nie.

Złapałem go za tyłek, podnosząc do góry, przez co oplótł mnie nogami tuż na wysokości bioder. Oboje nie mogliśmy się doczekać tego seksu, gra wstępna również była w porządku, ale prawdziwy headline dopiero na nas czekał.

Zaraz się w niego zanurzyłem, przez co głowa chłopaka odchyliła się automatycznie do tyłu.

To było cudowne. Nie tylko samo uczucie, ale i ten widok.

- Ahhhhh – jęknął cicho, drapiąc mnie paznokciami po karku. Nie chciałem go szybko doprowadzać do orgazmu, ten widok był zbyt piękny. Linia jego szczęki, jego spocona szyja i cudowna skóra... Zaraz zatopiłem w niej swoje zęby, przez co myślałem, że chłopak wyrwie mi wszystkie włosy na głowie.

- Potrzebowałeś mnie, Jungkook, potrzebowałeś i to bardzo... Pragnąłeś tego, więc czemu mnie odtrąciłeś, CZEMU?! – Nie wytrzymałem, przyspieszając i krzycząc mu swoje myśli w twarz.

Byłem zły, przypominając sobie wszystkie uczucia z całego dzisiejszego dnia.

Maknae mnie nie słuchał, rozkoszował się tą intensywnością i zapewne lekkim bólem. Wiem, że to uwielbiał, ale ja cierpiałem. Miałem ochotę z niego wyjść i stąd uciec, jednak nie chciałem sprawiać mu tym przykrości. Pragnąłem, aby poczuł się spełniony i najszczęśliwszy na całym świecie, właśnie w moich ramionach i z mojego powodu.

- Ohh, Jimin hyung – wyszeptał, dochodząc w końcu i wtulając się we mnie jeszcze bardziej.

Również to uczyniłem, choć nieco później i na przymus. Potrzebowałem seksu, jednak wiedziałem, że Jungkook nie robił tego z miłości, a zwykłego pożądania. To łamało moje serce, dlatego kiedy z niego wyszedłem i opuściłem go na podłogę, podałem mu koszulkę bez słowa, patrząc na niego zbolałym wzrokiem. Zaraz po tym podciągnąłem spodnie i wyszedłem z tego pomieszczenia, nie chcąc oglądać jego zapewne zawstydzonej twarzy.

Widziałem to w jego oczach, ten brak iskierek i ogólną zmianę zachowania. Wrócił Jungkook sprzed miesiąca, którego nienawidziłem, ale i kochałem zarazem.

Nie chciałem go, niczego już nie chciałem. Potrzebowałem tego niewinnego chłopaka, który pragnął mojej miłości, który cieszył się z moich małych prezentów i który mnie kochał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top