Część 3 - Obowiązek

*Jimin tę część skreślił


31.12.15: 01:15
Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę mógł się uznać za takiego szczęściarza, jakimi są niektórzy ludzie, ale mimo bycia idolem i posiadania miliona kochających mnie fanów, cierpiałem, a wytwór naszych ARMYs zabijał mnie od środka.

Nigdy więcej, Jiminnie ~ Jungkookie.*


03.01.16: 23:36

Mam chwilę dla siebie. I siedząc tutaj samemu czuję się... idealnie.

SAM.

Bez niego. Znów.

Okłamuję się, że wszystko jest w porządku.

Powtarzam sobie, że to się nigdy nie zdarzyło, że to był żart, że... to był tylko kolejny sen.



Rozejrzałem się po naszej sali do ćwiczeń, aby sprawdzić, czy na pewno zostałem sam. Nie chciałem, by po raz kolejny ktoś zapytał mnie czy wszystko jest w porządku, by Taehyung smutno się do mnie uśmiechał, a Jungkook mnie ignorował, zakładając swoją obojętną maskę nawet przy nas.

Zmienił się od czwartku. Przestał się przy nas uśmiechać, przestał żartować i wygłupiać się, zniknęła nasza jedyna iskierka. Nawet Tae nie umiał mu pomóc, a jego próby uszczęśliwienia go, kończyły się kolejnym „daj mi spokój" Jungkooka.

Dlaczego czułem, że to wszystko moja wina? Bo tak było. To przeze mnie mój Kookie nie był już tym samym szczęśliwym, czasami nieco denerwującym, acz nadal cudownym idiotą. Gdybym w czwartek nie postanowił wybrać się o pierwszej piętnaście do salonu w naszym dormie, wszystko byłoby jak dawniej.

To moja wina.

- Jimin! Ty jeszcze tutaj? – usłyszałem głos jednego z naszych managerów, wchodzącego właśnie do pomieszczenia, w którym się znajdowałem.

- Ahh, taak, postanowiłem poćwiczyć trochę stare choreografie, hyung. – Sprawnie skłamałem, odkładając swój notatnik do plecaka. Nie miałem zamiaru po raz kolejny dzielić się moimi przemyśleniami, już wystarczy, że Kook do niego zajrzał.

Wysiliłem się na ciepły uśmiech, ponieważ Song Hobeom nie był dla mnie tylko managerem, ale i przyjacielem. Wiedziałem, że mogłem mu zaufać, że zawsze mi pomoże i wysłucha, a wszelkie moje sekrety nie pójdą w świat, tylko zostaną u niego.

- Jimin, zauważyłem, że ostatnio nie dogadujecie się z Jeonem... Znowu. O co poszło tym razem? – zapytał, siadając obok mnie i wręczając mi napój izotoniczny.

Westchnąłem, ponieważ tym razem nie mogłem mu niczego zdradzić, musiałem wszystko zachować dla siebie.

Wziąłem łyk niebieskiej cieszy, drapiąc się teatralnie po głowie.

- To nic, po prostu można powiedzieć, że mamy kryzys w małżeństwie. – Próbowałem zażartować, lecz nieudolnie.

- Kryzys, który odbija się na waszej karierze, Jimin. Musicie w końcu ze sobą poważnie porozmawiać i wszystko ma wrócić do normy, bo zachowanie, które dzisiaj zobaczyłem podczas nagrań do Inkigayo, albo na waszym meetingu z fanami, nie może się więcej powtórzyć. Macie udawać, że między wami jest wszystko w jak najlepszym porządku, zrozumiałeś? – Hobeom zakończył swój monolog, a ja spuściłem nieco głowę. To nie tak, że chciałem zdenerwować Jungkooka. Myślałem, że podczas wywiadów, na scenie i dla fanów „Jikook" nadal istnieje.

- Tak, hyung, przepraszam, porozmawiam z nim – obiecałem, choć niechętnie.

- Cieszę się, a teraz wracaj już do dormu, bo się przepracujesz.

Song poczochrał mi włosy, a ja posłałem mu niewielki, nieco smutnawy uśmiech.

Nie miałem ochoty tam wracać, nie miałem ochoty znów denerwować Kooka, nie chciałem go spotkać, takiego zimnego i oschłego, lecz nie miałem wyboru. Poza tym od kilku godzin nie miałem niczego w ustach, dlatego wstałem tuż po naszym managerze i udałem się pod prysznice.


***


Gdy tym wylądowałem w dormie, pierwszym co zrobiłem to otworzenie lodówki, w poszukiwaniu czegoś gotowego do zjedzenia, ponieważ nie miałem siły, żeby cokolwiek smażyć, czy też gotować. Miałem nadzieję, że i dzisiaj Jin mi coś zostawił. I nie pomyliłem się.

Wyjąłem talerz z dwoma kawałkami kurczaka i karteczką z moim imieniem.

- Kocham cię, Seokjin – powiedziałem do siebie, w sekundzie wpychając przygotowane dla mnie jedzenie do swojej jamy ustnej. Nawet nie byłem świadom, jak bardzo byłem głodny.

Pochłonąłem wszystko w kilka sekund, nawet nie zamykając drzwi od lodówki.

- Nie masz za co dziękować. – Usłyszałem znajomy głos, przez co serce podeszło mi do gardła.

Zanim zdążyłem się odwrócić w stronę źródła owego dźwięku, Jungkook przytulił mnie od tyłu, a ja zamarłem.

Czy on się znowu mną bawi? Tak jak to było kilka dni temu?

Tym razem nie miałem zamiaru mu na to pozwolić, dlatego szybko pozbyłem się jego rąk ze swojego ciała.

- Co robisz, hyung? – zapytał od razu, a kiedy odwróciłem się w jego stronę, ujrzałem na jego twarzy wymalowane zaskoczenie.

W co ty pogrywasz?

- Hyung? Od kiedy to poza kamerami jestem twoim hyun...? – Stałem się podejrzliwy. – Nagrywacie jakiś filmik? Nowe „Bangtan Bomb"? – Rozejrzałem się po pomieszczeniu w celu odnalezienia ukrywającego się za drzwiami Tae, czy też innego chłopaka, jednak nikogo nie zauważyłem.

- Nie, Jimin hyung, niczego nie nagrywamy. – Chłopak posmutniał. – Wiem jak bardzo lubisz słyszeć ten zwrot z moich ust, chciałem ci po prostu sprawić przyjemność... - Starał się wyjaśnić. – Zachowywałem się ostatnio bardzo dziecinnie, przepraszam.

- Cieszę się, że w końcu to przyznałeś. – Wysiliłem się na smutny uśmiech.

- Będzie między nami okay? – Ciemnowłosy wyciągnął ręce w moją stronę, zapewne po to, bym mógł się do niego przytulić, lecz nie byłem jeszcze do tego przekonany.

- A przestaniesz zmieniać non stop zdanie? – Wolałem się upewnić, zanim znów poczuję jego cudowny zapach i kompletnie odpłynę, nie mogąc trzeźwo myśleć.

- Tak, nawet jeśli ktoś nas zobaczy... – Przerwał na sekundę, myśląc o czymś intensywnie. – Przemyślałem sobie wszystko na spokojnie, a Tae będzie nas w razie czego chronił. Chociaż nie obiecywał, że przestanie macać mnie po tyłku, czy zabierać mnie do swojego pokoju na intymne rozmowy – zażartował, poruszając przy tym brwiami i robiąc lekkiego, niezwykle uroczego derpa.

- Ahhh, Jeongguk, jak dobrze cię znów mieć przy sobie. – Po tych słowach nie wytrzymałem i wtuliłem się w jego ciało, uważając, aby nie wytrącić talerza po kurczaku ze swojej ręki.

Kookie zaczął się śmiać na ten gest, obejmując mnie mocno.

- Nie szczerz się tak, hyung, bo znów nie widać twoich oczu – rzucił kolejnym żarcikiem, za co mocno oberwał w swój niebiański, ciasteczkowy tyłeczek, na który obecnie miałem ogromną ochotę.

- Zobaczysz, kiedyś się doigrasz. Masz szczęście, że jesteś słodki. – Spojrzałem w jego błyszczące oczy i dłużej się nie zastanawiając odstawiłem talerz, zamknąłem nogą lodówkę i złapałem go za rękę, po raz pierwszy, legalnie splatając nasze palce ze sobą, po czym pociągnąłem go w stronę jego pokoju, który obecnie był wolny i całyyy dla nas.

Jungkook wiedział co miałem na myśli prowadząc go w tamtą stronę. Czułem jego strach i niepewność, lecz miałem zamiar ją rozwiać dopiero na jego łóżku.

- Hehehehe, hyung, co robisz? – wyszeptał, śmiejąc się nerwowo. Byliśmy obecnie na korytarzu prowadzącym do pokoi chłopaków, przez co nasze kroki musiały być słyszalne jedynie dla nas.

- A jak myślisz, cutie? – zapytałem retorycznie, otwierając drzwi z zadziornym uśmieszkiem.

Chłopak niechętnie wszedł za mną do swojego pokoju, a ja od razu go za nami zamknąłem i w jednej sekundzie przyszpiliłem do ściany, lustrując wzrokiem.

Znacznie różniliśmy się wysokością, co trochę mi przeszkadzało, lecz jego wystraszony, ale i podniecony wzrok, działał na mnie lepiej niż niejeden afrodyzjak, przez co moje kompleksy odeszły w tej chwili w niepamięć.

Wspiąłem się delikatnie na palcach i zrównałem z nim wysokością, patrząc mu w oczy i nadal trzymając za obie ręce, które to w następnej sekundzie znalazły się po obu stronach jego umięśnionych ramion, uniesione przeze mnie, i tak jak reszta Jungkooka, przyparte do ściany.

Nie miałem zamiaru go jeszcze pocałować. Chciałem, żeby sam mnie o to poprosił.

Przygryzłem kusząco wargę, patrząc na jego usta i przechylając delikatnie swoją głowę. Kookie przełknął ślinę, wciągając głośno powietrze, a jego ciałem wstrząsnął pojedynczy dreszcz. Nie miałem pojęcia, że aż tak na niego działam. Nigdy mi tego nie pokazywał, chyba jednak był bardzo dobrym aktorem, a ja całe życie myliłem się co do jego osoby.

Nie pozwoliłem mu dłużej czekać, zbliżyłem się do niego na maksymalną odległość, zajmując się najpierw jego szyją, która dziś pachniała inaczej. Mój Jeon Jungkookie idealnie przygotował się do naszych zajęć, używając chyba najlepszych perfum, jakie posiadał w swojej bogato rozbudowanej kolekcji kosmetyków.

- Jimin... ahh – wydyszał, kiedy moje zęby przygryzły delikatnie płatek jego ucha.

Ręce chłopaka rozpaczliwie chciały się wyrwać z mojego uścisku, jednak to ja miałem większą władzę, to ja dominowałem i to ja zadecyduję, kiedy ciemnowłosy będzie mógł dotknąć mojego ciała.

- Nie, Jeonggukie, nie, nie, nie. – Zacmokałem. – Bądź grzeczny, bo nie dostaniesz nagrody.

Tuż po tych słowach przygryzłem jego odsłonięty obojczyk, przez co chłopak wydał z siebie tak upragniony przeze mnie, cichutki jęk.

Tym razem to ja musiałem wciągnąć głośno powietrze, napierając na niego jeszcze mocniej.

- Chodź, bo zaraz przez ciebie nie wytrzymam – wyznałem mu, pociągając go w końcu w stronę łóżka.

Szybko na nim wylądował, a ja tuż nad moim ukochanym maknae, wpijając się w jego rozchylone usteczka.

Znowu byłem w niebie, a mój idealny scenariusz po raz kolejny był realizowany. Znów mogłem dotykać jego wyrzeźbione uda i smakować tych słodkich warg.

Złapałem jego dłonie w jedną z moich rąk i umieściłem je tuż nad głową, aby troszeczkę się z nim podroczyć.

Jungkook jęknął, widocznie zawiedziony, jednak od razu postarałem się wynagrodzić jego trud, pogłębiając pocałunek i pieszcząc językiem jego podniebienie. Nasze pocałunki nadal nie były idealne, ponieważ dla niego były to jedne z pierwszych. Mimo wszystko starał mi się dorównać, ucząc niezwykle szybko, jak na „Złotego Maknae" przystało, aczkolwiek kilka dni bez praktyk dało się u niego odczuć.

Nie miałem zamiaru ograniczać sobie przyjemności, dlatego wolną dłonią zjechałem na jego pośladek, zaciskając na nim palce i rozkoszując się falą zduszonych jęków, które sprezentował mi Kookie tuż po tej akcji.

On naprawdę chciał mnie doprowadzić do szaleństwa, wijąc się pode mną i podniecając jeszcze bardziej.

- Jungkookie – wydyszałem, tuż po oderwaniu od jego ust. – Muszę podziękować naszemu choreografowi raz jeszcze za cały koncept do „Run". Dzięki niemu masz teraz najlepszy tyłek w Bangtanach. Ahh, Jungkook. – Westchnąłem, zaciskając ponownie swoje palce na jego pośladkach. – I jest on cały mój – dodałem, wpatrują się w jego nieśmiały uśmiech.

Tuż po tym szybko powróciłem do pocałunku, nie mogąc powstrzymać się od ponownego zasmakowania jego nieco nabrzmiałych już warg. Tym razem puściłem dłonie chłopaka, dzięki czemu w zastraszającym tempie znalazły się one w moich włosach, gładząc je i lekko poszarpując.

Byłem w niebie, tutaj, z tym seksownym dzieciakiem. Pożądały go miliony, lecz on był tylko i wyłącznie mój.

Nie chciałem, żebyśmy jutro cali obolali zmierzali do Busan, dlatego postanowiłem się nie spieszyć i być bardzo delikatny. Nie było to do mnie podobne, ale czego się nie zrobi dla mojego Ciasteczka i jego szczęścia.

Powoli pozbyłem się z niego fioletowej koszulki, aby móc ujrzeć ten cudownie umięśniony brzuch. Dało się zauważyć już lekko zarysowany ABS, który po tak wielu latach ćwiczeń, wyłaniał się, całkiem nieproszony. Oczywiście mnie to nie przeszkadzało, a nawet powiem, że podniecało.

Przez jego ciało, na myśl nasuwały mi się same wulgarne wyrażenia, których nie chciałem prezentować mojemu Jungkookowi. Nawet jeśli rocznikowo jest już dorosły, to umysł ma dziesięciolatka, który spłonąłby ze wstydu słysząc nawet niewinne, erotyczne określenie.

W końcu zjechałem ustami na jego tors, robiąc na nim mokre ścieżki językiem. Jeonggukie nie przestawał szarpać moich włosów, pojękując przy tym cichutko. Zręcznie ominąłem jego sutki, aby oszczędzić mu tak wielkiej przyjemności. Nie mogliśmy pozwolić sobie na jakiekolwiek hałasy, a gdybym się nimi zajął, chłopak na pewno krzyknąłby na całe gardło. Zresztą, mamy na to długie lata, nie ma co się spieszyć.

Nadal trzymając ręce na jego tyłku, odchyliłem się od niego nieco, chcąc sprawdzić jego reakcję.

- Ji... min... dla... dlaczego... dlaczego przestałeś? – wydyszał ciężko, łapiąc oddech. Nie miałem pojęcia, że doprowadziłem go aż do takiego stanu.

Na jego czole widniały już pierwsze kropelki potu, przez co nieliczne włosy przykleiły się do jego skóry. Uważałem, że to naprawdę seksowne, a taki widok powinien być zakazany. Szczególnie na scenie. W końcu pośród Bangtanów, to właśnie Kook najwięcej się pocił. I nieprawdą jest, że to fani mają z tego największą uciechę, bo największą uciechę od zawsze miałem ja.

Przejechałem dłonią po jego czole, ścierając tym samym ciecz, która się na nim pojawiła.

- Ahh, Jeonggukie, jesteś taki seksowny. Tutaj, pode mną... leżąc tak bezbronnie na łóżku. - Westchnąłem, wpatrując się w jego podniecone oczka.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie gest, który tuż po tym wykonał. Chłopak przygryzł wargę, ściskając lekko moje ramię i fundując mi małą akcję z językiem.

Wydałem z siebie cichy, cierpiętniczy jęk.

- Doigrałeś się, Jungkook, teraz już ci nie podaruje – powiedziałem, zanim ponownie wpiłem się w jego usta, łapiąc za jego krocze.

Ciemnowłosy mruknął przeciągle, wbijając mi paznokcie w skórę na plecach. To była moja granica, którą maknae sprawnie przekroczył. Głuptas, nie wiedział ile to go będzie kosztować.

Ściągnąłem jego dresy wraz z bokserkami, przez co nieco spanikował, lecz chyba głupio mu było przerwać nasz pocałunek, dlatego to ja to zrobiłem.

- Powiedziałem, że jak będziesz niegrzeczny, to nie będę delikatny – przypomniałem, łapiąc jego, tym razem goły pośladek.

Również postanowiłem go trochę pomęczyć, dlatego znów zjechałem ustami na jego tors.

- Tylko nie krzycz – ostrzegłem. – Bo wtedy zostawię cię tutaj takiego i będziesz musiał sam sobie pomóc, a tego mimo wszystko bardzo bym nie chciał – dodałem, zjeżdżając językiem na jeden z jego sutków.

Kookie prawie od razu westchnął, ponownie wplatając ręce w moje włosy, czym sprawiał mi ogromną przyjemność. Kiedy do języka doszły zęby oraz delikatne ssanie, chłopak wygiął się w łuk, przygryzając jedną ze swoich dłoni, zapewne aby zagłuszyć swój krzyk.

Skąd ja wiedziałem, że tak zareaguje? Chyba aż za dobrze go znam.

Pobawiłem się w ten sposób jeszcze około minutę – z małymi przerwami – czując jak Jungkook ma na mnie coraz większą ochotę – ktoś pokaźnych rozmiarów dobijał się do bram niebios, czyli do mojego krocza.

Oderwałem się od jego ciała, przejeżdżając dłonią po skórze chłopaka i rozkoszując jej miękkością i doskonałością. Kookie zabrał w końcu dłoń od swojej twarzy, przyglądając się śladom zębów, które powstały na skutek tak długiego przygryzania. Na szczęście nie było żadnej krwi, bo tego bym sobie nie wybaczył.

Zwróciłem jego głowę w moją stronę, sprowadzając go na ziemię. Chyba za bardzo przejął się konsekwencjami takiej nietypowej pamiątki.

- Spokojnie, przecież mamy teraz wolne, nikt nie zauważy. – Mówiąc to, złapałem jego dłoń i pocałowałem uszkodzone miejsce.

- Dobra, Jimin, nie przejmuj się takimi drobnostkami i proszęęę, zajmij się mną. – Wypłynęło po chwili z ust młodszego, przez co oniemiałem, wypuszczając niechcący jego rękę.

Sam się prosi o więcej? OH TAAAK, ZDECYDOWANIE TRAFIŁEM DO NIEBA.

Tym razem to Kook mnie do siebie przyciągnął, ponownie całując. O dziwo, wychodziło mu to lepiej, niż przed dwoma minutami.

JAK ON NIE JEST „ZŁOTY", TO JA NIE JESTEM ZAJEBISTY.

Oddałem chętnie pocałunek, w końcu zajmując się jego kroczem. Chłopak kompletnie nie był na to gotowy, zaciskając mocno dłonie na moich ramionach i wzdychając mi w usta raz po raz.

Poruszałem energicznie swoją dłonią, stymulując go odpowiednio, w końcu na tym to ja się dobrze znałem, lata praktyk w naszym prywatnym, Bangtanowym studio zrobiły swoje. Jednak taki Kook nie miał do tego pomieszczenia wolnego wstępu, dlatego jestem w pięćdziesięciu procentach pewien, że nigdy nie masturbował się w taki sposób i tylko Park Jimin może mu go zaprezentować.

- Ahh, Jimin, taaak, proszęęę... taak... - Z ust mojego maknae zaczęły wychodzić pojedyncze jęki, zaraz po tym jak oderwałem od niego swoje usta, by móc raz jeszcze popatrzeć na tę cudowną twarz, na której malowała się błogość.

Niecałe pół minuty zajęło mu dojście i całkowite opadnięcie na łóżko, z moim imieniem na ustach. Nie miałem zamiaru się z niego nabijać, to naprawdę dobry wynik jak na nowicjusza, dlatego po prostu położyłem się obok niego, dając mu chwilę na ochłonięcie. Oczywiście nie mogłem od niego oderwać wzroku, chłonąc każdy kawałek jego ciała.

Chłopak przetarł spocone czoło, dysząc ciężko, po czym spojrzał w moją stronę, uśmiechając się.

- Dziękuję, hyung, jesteś najlepszy. – Mówiąc to, obrócił się w moją stronę i wtulił w moje ramiona.

Mimo, iż sam nie doszedłem, to i tak czułem się wspaniale, mając go przy sobie, takiego szczęśliwego, do tego z mojego powodu.

Objąłem go ramionami, całując w czoło.

- Chcesz odpocząć? – zapytałem, głaszcząc go po cudownie mokrych włosach.

Oczywiście liczyłem na odpowiedź przeczącą, ponieważ nadal miałem na niego ogromną ochotę.

- Nie, Jimin hyung. Chcę również tobie sprawić przyjemność. – Miło mnie zaskoczył. – Poza tym nie jestem zmęczony, chociaż mógłbym to porównać do naszego dziewięciogodzinnego treningu, alee... sam dobrze wiesz, że nawet tak wyczerpujący trening spokojnie wytrzymam.

- Nie powinieneś porównywać seksu z treningiem. To pierwsze jest o wiele przyjemniejsze, musisz przyznać – zauważyłem trafnie, przez co Kook wtulił się we mnie jeszcze bardziej, śmiejąc cicho.

Czyżby mój mały maknae trochę się zawstydził? Czyżby tym magicznym słowem „seks"?

Pokręciłem tylko głową, powstrzymując uśmiech i nie komentując jego zachowania. Chciałem, żeby czuł się przy mnie komfortowo, dlatego zignorowałem to, głaszcząc go po plecach.

- Mogę spróbować... umm... tego co zrobiłeś mi kilka dni temu? – zapytał nieśmiało, ściszając głos do ledwie słyszalnego szeptu.

- A chcesz? Jesteś pewien? – Starałem się dowiedzieć czy nie robi tego „z przymusu". – Naprawdę nie musisz jeśli nie chcesz. Dla mnie sama twoja obecność i twoje szczęście mi wystarcza – przyznałem szczerze, uśmiechając się ciepło i całując jego zaróżowione policzki.

Dlaczego on nie mógł być tak słodki na co dzień? Muszę go jednak częściej zawstydzać.

Kookie znów wtulił we mnie swoją głowę, próbując uciec od mojego spojrzenia.

- Teraz moja kolej – oznajmił w końcu, zabierając się za nieudolne zdejmowanie mojej koszulki.

- Na co? Chcesz dominować, taak? – Zaśmiałem się z jego uroczych prób przejęcia pałeczki, nawet dosłownie.

Ostatecznie musiałem mu pomóc zdjąć ze mnie ten T-shirt, ponieważ niezbyt mu to szło przez nieco trzęsące się ręce.

- No dobrze, jestem w tym beznadziejny, nie śmiej się, hyung... - Kook skrzyżował ręce na klatce piersiowej, udając obrażonego i zaprzestając momentalnie wszelkich działań.

Mogłem być ostrożniejszy.

- Gdzieżbym śmiał, Jeonggukie. Jesteś przy tym zbyt uroczy.

Tuż po tym słowach pocałowałem go w policzek, przyciągając ponownie do siebie. Młodszy zachichotał jak zakochana nastolatka. Zmieniał się, kiedy byliśmy sam na sam, co szalenie mnie radowało, ponieważ to takiego go kochałem. Ten obojętny i oschły Jungkook mógł istnieć dla innych, byle nie dla mnie.

- Przejdźmy do rzeczy, Park Jimin.

Niegrzeczny Kookie powrócił, a mnie momentalnie zrobiło się gorąco, widząc jak jego urocza twarzyczka zmieniła się w tego seksownego demona, który usiadł na mnie okrakiem, oczywiście ówcześnie poprawiając swoje dresy i bokserki.

Uśmiechnąłem się szeroko, kładąc ręce na jego tyłeczku. Taki obrót spraw jak najbardziej mnie satysfakcjonował. Może być ciekawie, o ile go czymś nie speszę.

Tym razem to Kook zabrał się za moją szyję, kiedy ja ugniatałem sobie jego cudowne pośladki.

Dość szybko zszedł niżej, również składając kilka pocałunków na moim brzuchu, niestety już niezbyt umięśnionym. Jednak wiedziałem, że taki lubił nawet bardziej, dlatego o nic się nie martwiłem.

Zaraz po tym zabrał się za rozpięcie paska od moich spodni, rozsunięcie rozporka i zsunięcie z moich bioder pozostałej odzieży.

Uśmiechnął się, co zaczęło mnie od razu zastanawiać, ponieważ ten chłopak bywał nieobliczalny.

- Aaaaa-aaa... - wydyszałem, kiedy w jednym momencie schylił się i wziął do ust całego mojego penisa.

Już na nic nie zwracałem uwagi, był tylko on i jego cudowne usta, potrafiące zdziałać dosłownie cuda. Nie mogłem się powstrzymać od fali cichych jęków, oczywiście w pełni kontrolowanych, w końcu tuż za ścianą spała pozostała czwórka Bangtanów.

Nie miałem pojęcia, że Kook tak potrafi. Najwidoczniej jego usta zostały stworzone nie tylko do jedzenia i śpiewu, ale i dla prywatnych korzyści Park Jimina.

- Kookie, aaahhh, jesteś cudowny... idealnyyy... - Prawiłem mu komplementy, unosząc się raz po raz, przy większych przypływach przyjemności.

Oczywiście moja ręka już dawno wylądowała w jego włosach, kontrolując w pełni to co robi. W końcu to nadal ja tutaj dominowałem.

Po niespełna dwóch minutach cichych pojękiwań, przygryzania wargi, macania włosów chłopaka i chwalenia go przy każdej możliwej okazji, doszedłem, przyciągając od razu maknae do siebie. Potrzebowałem teraz jego bliskości, dlatego go przytuliłem, dziękując za tak wspaniałe doznania.

Ciemnowłosy uśmiechnął się, wtulając w mój tors i dając mi chwilę odpoczynku. Nie byłem takim robotem jak on i niestety moja kondycja pozostawiała wiele do życzenia.

- Nie spodziewałem się, że to może być aż tak przyjemne. – Odezwał się Kook po niecałej minucie ciszy, w której słychać było jedynie mój powoli uspokajający się oddech.

- Podobało Ci się? – Zdziwiłem się, ponieważ sam za tym nie przepadałem. Uwielbiałem po prostu sprawiać przyjemność najważniejszej osobie w moim życiu, nic więcej.

- O dziwo... tak – przyznał chłopak, a na jego twarzy zaczął błądzić zadowolony uśmieszek.

- Ojjj, Jeonggukie, myliłem się co do ciebie. Wcale nie jesteś taki słodki i nieśmiały. – Zaśmiałem się, miziając go po plecach.

- Możliwe. Nie zaprzeczę i nie potwierdzę, bo zaczniesz to wykorzystywać. – Mój maknae już się wycwanił.

- Taaak? Taaak? Nie zaprzeczysz mówisz? – Zacząłem się z nim droczyć, znów zsuwając z niego dresy i łapiąc za jego – czekającego już na mnie – penisa, przez co jęknął mi w tors. – I nie potwierdzisz? – Wykonałem pojedynczy ruch ręką, przez co jego palce zacisnęły się na mojej skórze.

- Niee – wydyszał, kiedy przerwałem ową czynność.

- Nie to nie – skwitowałem, zabierając rękę z jego proszącego się o więcej członka.

Ale miałem ubaw. Wiedziałem, że to będzie mój nowy rodzaj idealnej rozrywki.

- Jimin... - Usłyszałem po krótkiej chwili, gdy przede mną pojawiła się zawiedziona twarz chłopaka.

Nie mówił nic więcej, tylko złapał moją dłoń i nakierował ją z powrotem na swoje krocze.

- Nie, nie, nie, tak się już nie bawimy. Przechodzimy do konkretów, Jeonggukie – oznajmiłem, posyłając mu zadowolony uśmieszek i obracając go tyłem do siebie, przez co chłopak trochę spanikował.

Szybko go uspokoiłem, zapewniając, że zrobię to bardzo delikatnie.

Oczywiście jak obiecałem, tak było. Nie pozwoliłem mu zbytnio cierpieć, rozciągając go tak długo aż czuł się z tym całkowicie komfortowo. Moja cierpliwość się opłaciła. Kook był idealny w każdym calu. A jego tyłeczek sprawił, że czułem się wprost niebiańsko. Przy każdym pchnięciu musiałem powstrzymywać się od wiązanki przekleństw i głośnych pomruków. W końcu jako piosenkarz nie potrafiłem siedzieć cicho podczas seksu i czułem ogromną potrzebę pokazania całemu światu jak zajebiście mi było z moim Jungkookiem.

Robiłem wszystko, żeby i jemu również było cudownie. W końcu to było moim priorytetem. Dlatego, kiedy tylko odnalazłem jego prostatę, starałem się w nią trafiać już za każdym następnym pchnięciem.

W taki oto sposób już po kilku minutach opadliśmy z powrotem na łóżko, próbując uspokoić swoje oddechy.

- Jeonggukie, jesteś cudowny, wiesz? – wyszeptałem, wtulając się w jego spocone ciało.

Chłopak zdążył się tylko lekko uśmiechnąć, zanim zamknął oczy i odpłynął z wyczerpania.

Zaśmiałem się cicho, całując go w głowę i powoli puszczając. Niestety ja nie potrafiłem zasnąć dopóki nie wziąłem zimnego prysznica, dlatego wysunąłem się spod jego ciała i czmychnąłem do łazienki, zabierając po drodze jakieś spodenki i koszulkę z szafki Kooka.

Byłem nieco obolały od ciągłej pracy prawie wszystkimi możliwymi mięśniami, przez co mój prysznic trwał krócej niż zwykle.

Tuż po dwóch minutach znalazłem się z powrotem przy chłopaku, przytulając go do siebie i całując w tył głowy na powitanie, a zaraz pożegnanie.

- Kocham cię, Jeon Jeonggukie... zawsze kochałem i zawsze będę – wyszeptałem, zauważając na jego twarzy cień uśmiechu.

Maknae poruszył się, obracając w moją stronę i wtulając w mój tors.

- Ja ciebie też, hyung – odpowiedział, zanim ponownie zapadł w sen, a ja zaraz za nim.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top