Część 22 - Pechowy dzień
Dlaczego się rozstaliśmy?
Bo czas spędzony z tobą, to jedno wielkie kłamstwo?
Ale to nie może się tak skończyć
Cały czas to sobie powtarzam.
Wspomnienia, które nie opuszczają mojego umysłu
Wszystkie wspólne chwile, były jak cudowny sen
Lecz to już koniec, rozpaczam, bo to już koniec.
***
- Jeongguk, przecież Armys cię zabiją, co ty wyprawiasz. – Taehyung od rana nie dawał mi spokoju, jednak kompletnie go nie rozumiałem. Skoro Jimin był z Yoongim, na co dałem mu zielone światło, to przecież mogłem znaleźć sobie kogoś innego.
Podczas wczorajszej gali, powiedziałem Parkowi co sądzę o jego decyzjach. Nie było to do końca szczere, bo nie zaprzestałem zemsty na Minie, ale to była odrębna kwestia. Teraz dokuczałem mu tylko ze względu na uszkodzenie mojego ciała podczas jednej z moich bezsennych nocy. Należało się Melisie. Szczególnie te środki przeczyszczające w kawie, które dodałem mu kilka dni temu, dopełniły mojego cudownego dzieła zastawienia licznych pułapek, których chłopak nie miał jeszcze okazji odkryć.
Wracając do Gaon Chart K-pop Awards - wczoraj po naszym występie, zostałem zaczepiony przez jedną z idolek. Dobrze ją znałem, również była maknae, jednak nigdy się nie spodziewałem, że kiedykolwiek do mnie zagada.
Ciśnienie od razu mi podskoczyło, w końcu moje kontakty z ładnymi dziewczynami, ograniczały się do stylistek, do których byłem już przyzwyczajony. Zresztą, żadna z nich jakoś mnie nie urzekła, oczywiście w przeciwieństwie do Kim Yerim, która w tamtym momencie stała przede mną i uśmiechała się uroczo. Byłem od niej wyższy i to sporo. Jednak pomimo tej różnicy wysokości, nie mogłem nie zauważyć jej odsłoniętych nóg, które były moją słabością. Dopiero po chwili mój mózg zarejestrował, że szatynka coś do mnie mówi. Chyba pogratulowała mi udanego występu i poprosiła o selkę, ale pewien nie byłem. Przytaknąłem tylko, nie będąc w stanie wykonać żadnego ruchu. Maknae zaśmiała się, wyciągając telefon i stając obok mnie. Schyliłem się, ustawiając odpowiednio i wysilając na jakąś pozę, przez którą dziewczyna znów miała niezły ubaw.
- Oppa, uśmiechnij się – poprosiła, czekając aż jej posłucham i grzecznie się ustawię.
Czy ona nie widzi, że jej słowa niezbyt do mnie docierają?
Starałem się nie patrzeć jej w oczy, jednak kiedy się na tym przyłapywałem, w mojej głowie zaczynało się kotłować od natłoku myśli.
A co gdybyś wziął od niej numer? Ładna jest, a ty kiedyś musisz się w końcu przełamać.
Dłużej nie zwlekałem, wciągając powoli powietrze i wysilając się na ten uśmiech. Dziewczyna od razu zrobiła nam kilka zdjęć, dziękując i już chcąc ode mnie uciec.
- Poczekaj! – Jednak zebrałem w sobie na tyle odwagi, by ją zatrzymać, łapiąc za przedramię.
Co też ten alkohol robi z człowiekiem.
Jej skóra była przyjemnie ciepła i miła w dotyku. I zupełnie jak Taehyung, nie miała w tamtym miejscu wyrobionych mięśni, co oczywiście bardzo mnie satysfakcjonowało.
- Tak? – Dziewczynę zdziwił mój nietypowy gest. Przeniosła swoje spojrzenie z moich oczu na trzymającą ją rękę, przez co szybko przeprosiłem, wycofując się i nieco zbity z pantałyku, straciłem nagle całą pewność siebie. – Spokojnie, nigdzie ich nie wstawię, wiem jakie potrafią być wasze fanki – dodała, źle odbierając moją reakcję i działania.
- Nie, nie, ja po prostu chciałem... Chodzi o... - Nie potrafiłem tego ubrać w słowa, w mojej głowie to pytanie brzmiało naprawdę idiotycznie, a jej nogi w ogóle mi nie pomagały w zadaniu go.
- Mam ci je przesłać, tak, oppa? – Szatynka zachichotała, znów do mnie podbiegając i wyciągając rękę w moją stronę.
Miałem ją złapać za tę dłoń? Czy ja nie powinienem stąd uciec? To chyba najlepszy pomysł!
- Daj telefon, Jeongguk – wyjaśniła, używając mojego pełnego imienia.
Skąd... i jak...? Czyżby słuchała mojego zespołu?
Pokiwałem tylko głową, zaraz go wyciągając z kieszeni marynarki i szybko odblokowując. Na szczęście zmieniłem ostatnio tapetę na moją rodzinę, dzięki czemu nie wydurniłem się przy niej, mając na niej mnie i Jimina. Czasami rady Taehyunga na coś się przydawały.
To może podasz mi od razu swój numer?
Myśl, która przebiegła mi przez umysł, nie została wypowiedziana. Już chyba wolałem, aby dziewczyna miała odsłonięty dekolt. Ta część ciała mniej na mnie działała.
O dziwo Yeri sama wpisała mi swój numer, posyłając po raz ostatni ten uroczy uśmiech, żegnając się krótko i zaraz ode mnie uciekając. A po wszystkim... nie potrafiłem oderwać wzroku od miejsca, w którym zniknęła.
Czy ona...?
Nie zdążyłem dokończyć myśli, zaraz będąc pociągniętym przez Taehyunga, który najwyraźniej mnie szukał. Chłopak zaczął narzekać na swój los i moje wieczne roztargnienie. Miałem tylko nadzieję, że nie był świadkiem tej sceny. W sumie byliśmy tam sami, bo korytarz świecił pustkami, dlatego mogłem być spokojny.
- Znajdziecie tam dla mnie jakąś koleżankę w podobnym wieku? – Nie wiem, czy chłopak żartował, czy mówił poważnie, ale jednego byłem pewien - Tae wszystko widział i nie wywinę się teraz od głupich komentarzy.
***
Może i byłem troszeczkę nie fair, postanawiając wykorzystać moją znajomość z maknae jako zemstę na Parku, jednak chciałem, aby poczuł mój ból, i żeby mnie w końcu zrozumiał.
Siedziałem właśnie w sali ćwiczeń, zastanawiając się, czy powinienem do niej napisać. Oczywiście jako dziewczyna naprawdę mi odpowiadała. Może nie do końca znałem jej charakter, ale była ładna i umiała śpiewać oraz tańczyć, a to jak najbardziej mi pasowało.
Taehyung męczył mnie, abym dał sobie spokój, powrócił do normalnego życia i najlepiej zapomniał o tej gali, jednak widziałem w tym dobrą zabawę i odejście od codziennej rutyny oraz kłopotów związanych z Jiminem. Nie mogłem nie wykorzystać tej okazji.
- Zamierzasz do niej napisać? – zapytał szatyn, zajmujący właśnie miejsce obok mnie.
- Chyba tak... ale nie mam pojęcia jak zacząć – odpowiedziałem niechętnie.
Znałem nastawienie Tae do tej sytuacji. Chłopak nie aprobował mojego wyboru, nadal licząc, że może przystanę na jego głupią propozycję bycia z nim w związku. Nie rozumiałem go czasami, w końcu z Hobim miał jak w bajce. Nie namawiał go do niczego, akceptował wszystkie jego dziwactwa i co najważniejsze - kochał tylko jego. Też pragnąłem takiej miłości, jednak nie byłem do końca pewien, czy znajdę ją u Yeri.
- Nie znasz jej... A co jeśli jest dziwna i nie lubi wody? – Taehyung załamał mnie lekko swoim kolejnym, głupim pomysłem.
- Ty jesteś dziwny. Nieważna jaka jest, chcę ją poznać i... - Tae zaraz rozszyfrował moje intencje, wchodząc mi w słowo.
- I zemścić się na Jiminie, no tak – dokończył i od razu oberwał za to w ramię. Nawet jeśli taki miałem plan, to nie chciałem się do tego przyznawać, jeszcze nie teraz.
- Powinieneś zrobić research! – oznajmił nagle podekscytowany Kim.
- Co zrobić? – Chłopak dobrze wiedział, że nie jestem najlepszy z angielskiego, dlatego powinien umieć się opanować, chociaż przy mnie.
- No obejrzeć jakieś wywiady, poczytać fakty, fanficki, zobaczyć, czy nie macie jakichś wspólnych momentów iii... obejrzeć też fancamy ze wszystkich gal – wyjaśnił na jednym wydechu.
- Chyba często to robiłeś, prawda? – Stałem się podejrzliwy, przypatrując jego uradowanej osobie.
- Możliwe... JAKI BĘDZIE WASZ SHIP?! Ye... Yekook? Jungri? – Tae przestawał być zabawny. – A wiesz jaki masz nowy ship po wczorajszym incydencie w łazience? – Szatyn ponownie poruszył ten temat, zupełnie niepotrzebnie. Chyba prosił się o użycie moich tajnych technik szybkiego mordu na takich głupich stworzeniach jak on.
- Mieliśmy o tym nie rozmawiać... Zresztą, to nie była moja wina, że Namjoon zaproponował wczoraj poprawkę pod urodziny Hoseoka – zacząłem się żalić, przypominając liczne alkohole, którymi uraczyli mnie wczoraj hyungowie. Kiedyś nie było mowy, abym napił się z nimi chociażby jednego piwa, jednak odkąd stałem się pełnoletni, chętnie wręczali mi jeden kieliszek za drugim.
- Była twoja, bo przez połowę dnia siedziałeś sztywno, nie racząc się do nas odezwać – wypomniał mi Tae, dźgając mnie palcem w szyję.
Szybko odgoniłem się od jego ręki, gromiąc go wzrokiem.
- Miałem swoje powody. – Wzruszyłem ramionami, przypominając sobie o mojej ostatniej rozmowie z Bangiem. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, już niedługo będę mógł wydać swoją pierwszą solową piosenkę, a co za tym szło - moja kariera wkroczy na nowy, wyższy poziom.
- Dobra, dobra, Jungbel, nie musisz się tłumaczyć... - Tae oczywiście postanowił ponownie użyć tego idiotycznego połączenia, stworzonego wczoraj w łazience.
On ma czasami naprawdę dziwaczne pomysły.
- A wiesz, że ściany w dormie są naprawdę cienkie? – wypomniałem mu incydent, do którego doszło wczoraj w nocy.
- A wiesz, że powiem wszystko Namjoonowi i się skończy? – zaszantażował mnie, posyłając wredny uśmieszek.
O nie, tak się bawić nie będziemy!
Zaraz oberwał w ramię, a następnie w brzuch i głowę. I zanim zdołał cokolwiek zrobić, wymierzyłem mu kolejne ciosy, oczywiście nie za mocne, wiedząc jaki ten chłopak potrafi być przewrażliwiony.
Nasze krzyki i niewielką bójkę, przerwał dopiero telefon Tae. Dzwonił do niego Hoseok, by oznajmić, że go kocha i już za nim tęskni.
Doprawdy fascynujące i takie niezbędne.
Jednak odkąd Taehyung poszedł o krok dalej w ich związku, Jung traktował go tak, jak powinien od początku, zapraszając na randki i zapewniając mu tyle miłości, by mnie dawał spokój i nie chciał nocować w moim łóżku. Dobrze, że jednak dał się namówić chociaż na ten seks oralny, bo długo bym z nim nie wytrzymał. Wiedziałem, że Hoseok i tak liczył na coś więcej, ale wstydliwy Kim nie pozwolił mi nawet poruszyć tematu seksu, chociaż scenę, którą napisałem przeczytał. Niestety narzekał mi po tym kilka dni, obrażając za chore pomysły i Parka jako uke. To miała być zabawa, czyż nie? Dlatego niech nie przesadza i przestanie jojczyć. Równie dobrze mogłem olać to jego opowiadanie, a wtedy obraziłby się nawet bardziej.
- Dobra, to co piszemy? – zapytałem jak tylko skończył tę rozmowę.
Wiedziałem, że chłopak wpadnie na lepszy pomysł ode mnie, dlatego czekałem aż coś zaproponuje.
- No możemy na przykład napisać... „Hej, podałaś mi swój numer na gali i w sumie to chciałbym cię bliżej poznać..."? Albo „Hej, to ja, Jungkook. Przepraszam, że piszę dopiero teraz... co u ciebie?" Czy coś takiego... - Sugestie szatyna wcale nie były takie złe, jednak nadal nie wiedziałem jak odpowiednio ująć to w słowa.
- To trzymaj, napisz do niej – poprosiłem, wręczając mu swój telefon z odpaloną, pustą wiadomością.
Chłopak uśmiechnął się, chętnie go ode mnie biorąc i zaraz zabierając się za to pisanie.
To, co powiedział, brzmiało naprawdę sensownie, jednak to, co napisał, to jakiś koszmar.
- „Przepraszam, że niepokoję, ale nie mam zapisanego tego numeru i nie wiem do kogo należy"?! Co to ma być, Tae?! – oburzyłem się, chcąc rzucić telefonem w tego idiotę.
Chłopak w ostatniej chwili powstrzymał moją rękę, szybko przepraszając i zaraz odsuwając się ode mnie na bezpieczną odległość.
- Myślałem, że tak będzie dobrze, Jeonggukie... - próbował się usprawiedliwić, ochraniając twarz rękoma.
Zdzieliłem go kilka razy po ramieniu, na co pisnął cicho, uciekając jeszcze dalej. Jednak zanim zdążyłem zrobić mu większą krzywdę, przyszło mi powiadomienie, którego chyba nie chciałem otrzymywać.
- Zabiję cię, jeśli przez tę wiadomość, nic z tego nie wyjdzie – oznajmiłem mu tylko z mordem w oczach, patrząc niechętnie na ekran telefonu.
Od Kim Yerim:
Bardzo zabawne, Seulgi unni ('o')
Dziewczyna najwyraźniej odebrała to jako żart którejś z jej koleżanek, dlatego trochę mi ulżyło.
Ufff, jeszcze masz szansę, Jeongguk.
- Seulgi? Lubię ją, mogę nią być. – Tae oczywiście nie powstrzymał się przed zajrzeniem mi przez ramię i przeczytaniem treści tej wiadomości.
Zignorowałem go, krzywiąc się tylko i starając ułożyć w głowie jakąś sensowną odpowiedź.
Do Kim Yerim:
Przepraszam, to był mój głupi kolega. Rozmawialiśmy przedwczoraj na gali ~ Jeongguk.
- Głupi kolega?! Nigdy byś do niej nie napisał, gdybym ci o tym nie przypomniał – zarzucił mi, krzyżując ręce na piersi.
No tak, w tej kwestii miał rację. Nie mogłem się na niego denerwować. To nie jego wina, że czasami jest idiotą.
Wzruszyłem ramionami, nie bardzo wiedząc co mam mu odpowiedzieć. Wolałem się skupić teraz na Yeri.
Nie musiałem długo czekać na kolejną wiadomość.
Od Kim Yerim:
Ah, Jeongguk oppa~! Przez to całe zamieszanie, trochę się pomyliłam, zapisując ci swój numer. Chciałam wziąć twój, aby wysłać ci zdjęcia... Trochę się wtedy spieszyłam, myślałam że od razu zadzwonisz, albo chociaż napiszesz (=゚д゚)ニい)'д')
- Fakt, miałem się chyba zgłosić po te zdjęcia – uświadomiłem sobie, uderzając otwartą ręką w czoło. Tae dobrze znał całą naszą rozmowę, dlatego nie musiałem mu tłumaczyć o co chodzi.
- Ona cię bije, Kookie! Przeproś ją jeszcze raz, pewnie jest zła! – Szatyn zaczął panikować, łapiąc się za głowę i robiąc wielkie oczy.
- Ale co mam napisać? To ma być w formie żartu, czy jakoś na poważnie? Nigdy nie pisałem z dziewczynami, pomóż miiiii... – Dołączyłem się do jego przerażenia, patrząc na niego błagalnie.
- Zaproś ją gdzieś... Na spacer może? – zaproponował, posyłając mi niewielki uśmiech.
- Zaproszę ją... na... Ice Cream Cake? – Wolałem napisać to w żartach. Jeśli się nie zgodzi, przynajmniej się nie wygłupię.
Tae pokiwał twierdząco głową, aprobując mój pomysł.
Do Kim Yerim:
Nie wyszło to najlepiej... (ToT) W ramach przeprosin, chcę cię zabrać na Ice Cream Cake. (・ω<)
Postanowiłem być stanowczy, od razu oznajmiając jej, że ze mną wychodzi. Nie widziałem sensu w pytaniu o pozwolenie, zresztą, Kim stwierdził, że to najlepszy możliwy tekst w obecnej sytuacji.
Od Kim Yerim:
To może Tomorrow? (๑→ܫ←)
Yeri utrzymała mój koncept, przez co mimowolnie uśmiechnąłem się do tego telefonu.
- Tae! Słuchasz Red Velvet? – Niestety moja znajomość ograniczała się do kilku piosenek, dlatego nie byłem w stanie znów odpisać, używając jednej z nich.
- Nie aż tak...
- To poszukaj ich albumów, nie możemy wyjść na idiotów – rozkazałem mu, czekając aż wyciągnie telefon i wykona moje polecenie.
Kiedy to uczynił, szybko znaleźliśmy jakiś tytuł pasujący do mojej wiadomości.
Do Kim Yerim:
Something kinda crazy (゚ω゚;)
Miałem nadzieję, że tłumaczenie Tae było poprawne i nie okaże się, że te trzy słowa oznaczają na przykład: „Nie chcę cię znać".
Od Kim Yerim:
To jest trochę Danger, ale Let Me Know o której ╰(°ㅂ°)╯
Kim chyba miał rację, za co został pogładzony przeze mnie po głowie. Zasłużył.
- Co mam odpisać? Jakie mają jeszcze piosenki? – spanikowałem trochę, nie sądząc, aby którykolwiek zespół miał cokolwiek z liczbami w tytule.
- Nic nie pasuje, Kookie... cholera... Mam poszukać innych zespołów? – Tae starał się ratować jakoś sytuację, wpisując szybko pierwszą lepszą nazwę w pasek przeglądarki.
- Exo? I co jej napiszę?! „Love me right"? Albo „Call me baby"? – Załamałem się nieco, zabierając mu ten sprzęt i samemu wyszukując kogoś typu Big Bang. Jednak zanim cokolwiek znalazłem, Yeri zdążyła mi odpisać.
Od Kim Yerim:
Masz jutro wolne, prawda?
Dziewczyna chyba zrozumiała, jakim problemem to dla nas było, jednak mimo wszystko wolałem się wytłumaczyć.
Do Kim Yerim:
Przepraszam, że tak długo nie odpisywałem, macie za mało piosenek. (╯︵╰,) Jak wygląda twój jutrzejszy grafik?
Od Kim Yerim:
Nie szkodzi, rozumiem. (ヘᴥヘ) Od 16:00 jestem wolna, to może po 17:00, przy rzece Han, Hannam-daero?
Do Kim Yerim:
Oczywiście. To jesteśmy umówieni. (→ܫ←)
Znów wręczyłem przy tym Taehyungowi telefon, by wpisał mi jakąś emotkę.
Na co ja się porwałem? Przecież nie dam sobie rady. Do Parka i Kima jestem przyzwyczajony, jednak z dziewczynami miałem naprawdę mało styczności. Czy to naprawdę warte jest zachodu? Nie mógłbym zemścić się w inny sposób? Może gdybym załatwił sobie numer do jakiegoś idola... Przecież nie mam pewności, czy lubi facetów! Zaraz... Nawet Yugyeom?
Jak tylko Kim oddał mi telefon, postanowiłem wysłać do niego głupią wiadomość z zapytaniem o jego orientację. Przyjaźniliśmy się na tyle, by odbierać takie rzeczy jako żart, bez obaw o jakiekolwiek urazy.
Od Yugyeom:
Dla ciebie to mógłbym zostać nawet gejem, Jungkook oppa! (▰∀◕)ノ Jak się miewasz? Wolne teraz czy napięty grafik?
Wiedziałem, że na nim się nie zawiodę. W sumie... mogłem go poprosić o taką przysługę... Po prostu jeśli nie wypali z Yeri, to ponownie napiszę do Yu.
Wysłałem mu selkę z sali ćwiczeń, podpisując że szykujemy się do comebacku, dlatego nie ma odpoczynku. Chłopak również podzielił się swoim zdjęciem w jakimś studiu, będąc w podobnej sytuacji, a nawet gorszej, bo ich comeback był za niecały miesiąc.
Opowiedzieliśmy sobie nieco o naszych konceptach, żaląc na brak przerwy i odpoczynku, po czym zakończyliśmy rozmowę obietnicą o spotkaniu w niedalekiej przyszłości.
W sumie Yugyeom nie był zły i wyglądał na starszego, jednak Yeri nie przebijał. Zresztą, Parkowi pójdzie w pięty, jeśli to z dziewczyną będę się umawiał. Może pomyśli, że tylko się nim bawiłem i zrozumie błąd jaki popełnił, chętnie powracając w moje ra...?
Zaraz, Jungkook, obiecałeś, że z nim skończysz. Skup się na pracy i swojej przyszłej dziewczynie. W końcu musisz zrobić wszystko, żeby z nią być!
***
Następnego dnia, od samego rana biegałem po dormie jak poparzony, nie wiedząc co ze sobą począć. Musiałem wyglądać idealnie! Musiałem coś kupić na to spotkanie i co najważniejsze - musiałem wywrzeć na niej dobre wrażenie, jednak nie miałem pojęcia jak to zrobić. Rady Tae w niczym mi nie pomagały, w końcu szatyn, tak samo jak ja, miał zerowe doświadczenie w tej kwestii. Byliśmy zmuszeni wtajemniczyć Hobiego, który oczywiście zwyzywał mnie od lekkomyślnych idiotów, mówiąc że to niebezpieczne i naprawdę ryzykowne, zarówno dla niej, jak i dla mnie. Niestety nie było już odwrotu, dlatego szatyn postanowił mi pomóc, mówiąc mniej więcej jak mam się zachowywać i co takiego jej kupić.
Taehyung zajął się moim strojem, wpychając mi skórzane spodnie, przez które oberwał od Hoseoka. Tancerz nie uważał tego za dobry pomysł, twierdząc że na randkę powinno się ubierać elegancko, utrzymując pewien wyznaczony przez ogół poziom. Dla niego było to równoznaczne z założeniem czarnego podkoszulka i zwykłej koszuli w kratę, w której podobnież wyglądałem „szarmancko", jak to ujął starszy. Nie znałem znaczenia tego słowa i wolałem się nie dopytywać, dlatego grzecznie założyłem wyznaczony przez nich strój, zaraz postanawiając ponownie się wykąpać. V-hope zareagował na mój pomysł przeciągłym jękiem, widocznie się załamując. Robiłem to po raz trzeci dzisiejszego dnia, jednak po przymierzeniu tylu ubrań, musiałem to z siebie zmyć.
- Jak zamierzasz uciec z dormu? – zapytał mnie Hoseok, jak tylko opuściłem tę łazienkę, paradując w samym ręczniku.
Wycierałem właśnie włosy, wpatrując się w niego i analizując jego pytanie, kiedy minął mnie Park. Chłopak zlustrował mnie spojrzeniem, pokazując kciuka w górę i zaraz znikając w swoim pokoju. O dziwo, od tamtej gali nasze relacje właśnie tak wyglądały. Chyba zawarliśmy jakąś umowę o poufności, ewentualnie o zapomnieniu, bo rudowłosy słowem nie wspominał o naszym związku, co było dla niego naprawdę nietypowe.
- Będziecie mnie kryć, prawda? – odpowiedziałem mu w końcu, zniżając głos do szeptu. – Mogę na was liczyć, hyung? – dodałem, widząc jego niezdecydowanie.
Szatyn niechętnie przystał na moją propozycję, dzięki czemu jedyne o co się teraz martwiłem, to kupno prezentu i ominięcie głównego wyjścia.
Było już przed szesnastą, a żeby tam dotrzeć, kupić kwiaty i ten deser, oraz przygotować się psychicznie, potrzebowałem ponad godziny, dlatego tuż po użyciu jakichś perfum, sprawdzeniu telefonu w obawie o SMS-a od dziewczyny, oznajmiającego że niestety się nie zjawi, mogłem w końcu skierować się do wyjścia. Tae odprawił jeszcze nade mną jakieś rytuały, które podobno miały pomóc w zatrzymaniu przy mnie Yeri. Oczywiście wyczytał to w Internecie, jak się po chwili przyznał, dlatego dostał ode mnie lekkiego kopa w tyłek, po czym opuściłem już nasz dorm.
Nie zjeżdżałem windą, wybierając tym razem schody, aby wszystko się udało. Sprawnie ominąłem wszystkie zabezpieczenia, w postaci mieszkań managerów po drodze, wychodząc wyjściem ewakuacyjnym, do którego zabrałem wczoraj Bangowi klucze.
Kiedy byłem już na zewnątrz, poprawiłem maskę, zarzucając dodatkowo kaptur i wkładając do uszu słuchawki. Pogoda była paskudna. Nie wiem od której padało, jednak wszędzie zdążyły porobić się ogromne kałuże, które starałem się omijać, zmierzając do cukierni umiejscowionej tuż przy naszym dormie.
Sprzedawczynie raczej nas znały, dlatego nie prosiły już o autografy i zdjęcia. Dzięki temu zawsze mogłem wszystko sprawnie załatwić.
Szybko kupiłem dwie babeczki i zaraz ulotniłem się z tego miejsca, nie chcąc robić niepotrzebnego zamieszania. Zawiązałem trzymaną reklamówkę na kilka supłów, pragnąc ochronić deser przed deszczem. Wiedziałem, że czeka mnie długa droga, dlatego tuż po cukierni, zahaczyłem o kwiaciarnie. Ekspedientka chętnie sprzedała mi niewielki bukiet kwiatów, o nic nie pytając i raczej do mnie nie zagadując, za co byłem wdzięczny losowi, w końcu prawdopodobieństwo spotkania tutaj fanki było ogromne.
Przez cały ten czas, byłem zabiegany, nie mogąc zacząć sobie układać potencjalnych rozmów z Yeri. Dopiero kiedy trafiłem do metra i zająłem miejsce gdzieś w kącie, mogłem złapać oddech, rozważając kilka kwestii.
Po pierwsze - jest zimno, więc dziewczyna na pewno nie założy sukienki, lepiej dla mnie. Po drugie - mam jeszcze dwadzieścia minut, na pewno będę na czas, nie mam się o co martwić. Po trzecie - dlaczego to robię, przecież nigdy nie przełamię się, żeby chociaż złapać ją za rękę...?
Z Jiminem było o wiele łatwiej... I może dlatego nam nie wyszło?
Przejechałem dłonią po odsłoniętej szyi, na której wisiał wygrawerowany naszyjnik. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale kiedy Taehyung nie widział, założyłem go pod koszulkę.
Może jednak nie potrafię sobie odpuścić?
Przez następne dziesięć minut podróży, ściskałem go w ręku, zastanawiając się nad słusznością słów, które usłyszał ode mnie Jimin na środowej gali.
Kiedy wychodziłem, było tyle ludzi, że mój pakunek mocno ucierpiał. Zacząłem przeklinać cały świat, wyrzucając go do kosza.
Teraz na pewno nie zdążę.
Miałem tylko kilkanaście minut, a znalezienie tutaj jakiejś dobrej cukierni graniczyło z cudem. Nie znałem tych okolic, a nie zamierzałem pytać ludzi o wskazanie drogi.
Mam przerąbane!
Zająłem jakąś wolną ławeczkę, kiedy już wydostałem się z podziemi. Szybko odpaliłem GPS-a, licząc na współpracę mojego słabego transferu.
Starałem się pozostać spokojny, nawet kiedy telefon wyłączył się bez powodu. Niedawno kupiłem nowy, a okazał się gorszy od poprzedniego.
Może powinienem napisać, że się spóźnię? Nieee, muszę wyrobić się na czas!
Po uruchomieniu telefonu, szybko wpisałem: „Pobliskie cukiernie", po czym wybrałem jakąś dwie ulice dalej. Nie mogłem biec, ze względu na kwiaty, które pomimo deszczu jakoś się jeszcze trzymały.
Napiszę, że nie przyjdę... Przecież nie zdążę!
Moje myśli wcale nie pomagały mi w tym pośpiechu. Nawet kiedy znalazłem tę cukiernię i kupiłem jakiś deser, było już grubo po siedemnastej. Do miejsca naszego spotkania miałem teraz cały kilometr drogi i naprawdę wątpiłem, żebym zdążył chociażby na tę siedemnastą trzydzieści. Co prawda umówiliśmy się: „Po godzinie siedemnastej", jednak chciałem być wcześniej, a teraz się spóźnię.
Schowałem telefon do kieszeni, a kwiaty pod kurtkę, znów zawiązałem dwa supły na reklamówce, po czym puściłem się pędem przed siebie.
Jeśli dobrze pójdzie, dotrę tam w pięć minut, o ile nie będę musiał czekać na przejściu dla pieszych.
Jedne światła - minuta.
Potrącenie starszej pani i przepraszanie jej - dwie minuty.
Drugie światła - kolejna minuta.
Wdepnięcie w głęboką kałuż i zwyzywanie całego świata - pół minuty.
Światła, światła, tłumy, światła... ktoś mnie rozpoznał, cholera...
Szybko poprawiłem kaptur i maskę, które przez pęd nieco się obsunęły, ukazując połowę mojej twarzy. Na szczęście dziewczyny, które mnie zauważyły, nie były chętne, by za mną ruszyć, dzięki czemu po piętnastu minutach byłem już na miejscu.
Nie rozglądałem się na razie w poszukiwaniu Yeri. Przysiadłem najpierw na pobliskiej ławce, oddychając ciężko i wyjmując te kwiaty, aby móc położyć rękę na klatce piersiowej, z której chciało wyrwać się moje serce.
- Cholera – wyszeptałem, wyciągając telefon i sprawdzając godzinę.
Prawie osiemnasta... Żadnych wiadomości, ani połączeń? Nie przyszła? Pomyliła godziny? Dni?
Wstałem już z ławki, ignorując przemoczone spodnie w okolicach tyłka. Tak naprawdę nie miałem już ani jednego suchego miejsca na moim ciele. Ogólnie nieźle się urządziłem. Nie wiem ile wytrzymam w tych ubraniach, szczególnie jeśli pójdziemy do jakiejś knajpy.
Postanowiłem się rozejrzeć, poprawiając nieco kwiaty. Na szczęście nie ucierpiały one zbytnio. Cieszyłem się, że wybrałem jeden z mniejszych bukietów. Może gdyby pogoda dopisywała, wziąłbym jakiś większy.
Niestety nigdzie jej nie widziałem. W miejscu, w którym się umówiliśmy, nie było zbyt wielu ludzi. Każdy gdzieś się spieszył, nie zwracając uwagi na innych.
Może pomyliłem ulice?
Ponownie spojrzałem w tego SMS-a, by upewnić się, że trafiłem w odpowiednie miejsce. Krople deszczu szybko zalały mi cały ekran, przez co zaraz go schowałem, przeklinając tę pogodę.
Zapomniała? Zrezygnowała? Może jednak pomyliła te daty. Albo to nie był jej numer?
Wyjąłem go raz jeszcze, pisząc krótką wiadomość do Tae.
Do Taehyunie:
Nie przyszła... albo już poszła, bo trochę się spóźniłem. (゜。゜)
Ignorowałem już deszcz, wycierając co jakiś czas ekran telefonu o kurtkę.
Od Taehyunie:
Pisałeś do niej, albo ona do ciebie? Może coś się stało. (⊙.☉)7
W sumie, chyba powinienem napisać... Tylko co? Ewentualnie... zadzwonię.
Zaraz wybrałem jej numer, czekając aż odbierze.
Co jej powiedzieć? Przeprosić? Udawać, że jej szukałem? Znaleźć jakieś inne wytłumaczenie? Powiedzieć prawdę?
- Witam. – Po drugiej stronie nie usłyszałem głosu Kim, a jakiegoś mężczyzny. Jednak podała mi zły numer? – Tu manager Red Velvet, Kim Jinuk. Yeri nie może w ten chwili rozmawiać. Jeongguk, tak? – Było nawet gorzej. Nawet nie zacząłem się z nią spotykać, a już wpadliśmy w kłopoty.
- T-t-tak – wydukałem.
- To dla ciebie chciała uciec z dormu? – Mężczyzna nie brzmiał zbyt przyjaźnie, wiedziałem że jej się oberwie, skoro przyłapał ją na czymś takim. Powinienem ją jakoś uratować? Ale czy miałem jakiekolwiek szanse z managerami z tej wytwórni?
Wymyśl coś, Jungkook, zrób coś!
- Dziewczyny mają teraz napięty grafik, proszę dać jej spokój, albo skontaktuję się z twoim managerem – ostrzegł mnie, nie czekając na moją odpowiedź i zaraz się rozłączając.
Przekląłem dość głośno, chowając telefon z powrotem do kieszeni.
Z mojego planu nici. Po co ja tu biegłem w tym deszczu? Po co się narażałem ucieczką z dormu? Będąc z Jiminem, nie miałbym takich problemów.
Wyrzuciłem kwiaty do kosza, a zaraz po nich reklamówkę z całą jej zawartością. Byłem wściekły, zarówno na Yeri, jak i na siebie.
Zaraz ponownie wyciągnąłem telefon, pisząc SMS-a do Tae, w którym streściłem mu całą tę sytuację. Chłopak kazał mi przyjechać do Big Hit, gdzie przebywał właśnie z Parkiem. Nie byłem do końca pewien, czy chcę go teraz widzieć i spędzać z nim normalnie czas, jednak do dormu nie miałem ochoty wracać.
Powinienem umówić się z jakąś fanką, albo z Yumi, byłoby łatwiej.
Po drodze do Big Hit, dostawałem SMS-y od Tae. Chłopak martwił się o moje samopoczucie, dlatego wysyłał mi jakieś zabawne selki. Niestety nic nie było w stanie poprawić mi teraz humoru. To miała być moja pierwsza randka z dziewczyną, a zakończyła się w taki sposób. W sumie nic dziwnego, byłem idolem, nie mogłem mieć normalnego życia, tylko z Jiminem dostałem namiastkę tego, co na co dzień otrzymują zwykli ludzie. Za to ja, byłem przykuty do sceny i sali ćwiczeń, nic poza nią nie istniało.
Z taką myślą wkroczyłem do Big Hit, a następnie do pokoju sto sześć, w którym siedział Taehyung z Jiminem. Tae jako pierwszy się zerwał, podbiegając do mnie i wtulając w moje ciało.
- Jesteś cały przemoczony! Kookieeee... przeziębisz się. – Chłopak zaczął jęczeć, od razu każąc mi zdjąć kurtkę i resztę ubrań.
Nie miałem na to ochoty, szczególnie widząc badawcze spojrzenie Parka.
Nie powinienem był tutaj przychodzić, mogłem skierować się do dormu i w spokoju poużalać nad sobą.
- Idź pod prysznice, zaraz przyniosę ci coś na przebranie... Przeprowadziłeś się ostatnio do trzeciej szafki, prawda? – Chłopak zdecydowanie przejął rolę opiekuńczego Minniego, wiedząc nawet, gdzie chowam swoje rzeczy.
Pokiwałem tylko twierdząco, zdejmując jeszcze koszulę i podając mu ją. Całkowicie zrezygnowany, skierowałem się do wspomnianego przez szatyna pomieszczenia. Niestety, Park poszedł za mną, najwyraźniej chcąc ze mną porozmawiać.
Zignorowałem go, zdejmując spodnie jak tylko przekroczyłem próg łazienki.
- Jeonggukie... Co to za pomysł? – zaczął, jednak ja nie miałem zamiaru uraczyć go jakąkolwiek odpowiedzią. – Kim Yerim? Dziewczyna? I to z innej wytwórni? – Chłopak chyba został o wszystkim poinformowany.
Muszę podziękować Tae za trzymanie się naszego planu. Teraz tylko grać obojętnego.
- Jakoś tak wyszło – odezwałem się w końcu, pozbywając już bokserek i koszulki, i wchodząc pod ten prysznic.
Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo zmarzłem, dopiero po włączeniu gorącej wody i odczuciu niewyobrażalnej ulgi, mogłem rozluźnić wszystkie mięśnie i dodać:
- Zajmij się sobą, hyung.
Musiałem być oschły, by nasz plan zadziałał.
- Mimo wszystko, martwię się o ciebie, króliczku – wyznał, a ja nie potrafiłem powstrzymać prychnięcia, wylewając już żel na swoje ręce i myjąc swoje ciało. Oczywiście przez płynącą wodę, byliśmy zmuszeni do podniesienia naszych głosów.
- Przez ostatni tydzień kompletnie mnie olewałeś, kiedy ja... - Chłopak nie dał mi dokończyć, podchodząc do mnie i wskazując na naszyjnik, który niepotrzebnie dzisiaj założyłem.
Cholera...
- Jeszcze raz powtórz mi słowa z gali, tylko na trzeźwo, a dam ci spokój. – Rudowłosy nie przejmował się wodą, moczącą właśnie jego ubrania. Wpatrywał się w moje lekko przerażone oczy, oczekując zapewne jakiejś odpowiedzi.
- Tamto wyznanie było szczere. Alkohol dodał mi jedynie odwagi. Dlatego ponownie ci mówię: Daj mi spokój. – Wszystkie słowa wypowiedziałem z dziwną lekkością, zaraz odwracając się do niego plecami i kontynuując branie prysznica.
Czyżbym wyzbywał się tej miłości? Tylko dlaczego?
Zaprzestałem na chwilę swoich działań, łapiąc za zawieszkę naszyjnika i przypominając sobie dawne słowa Parka.
„Nawet jeśli znowu mnie zostawisz, to będę na ciebie czekał z otwartymi ramionami."
„Nie mogę być z człowiekiem, który krzywdzi osoby, na których mi zależy, szczególnie ciebie."
„To był ogromny błąd, nigdy więcej go nie popełnię i chcę, żebyś wiedział, że liczysz się tylko ty."
„To twój uśmiech chcę widzieć każdego dnia. Budzić się, trzymając cię w swoich ramionach. Uszczęśliwiać na każdym kroku. I być przy tobie w każdym momencie twojego życia."
- Kłamstwa! – wykrzyczałem ze łzami w oczach, odwracając się w stronę wychodzącego już Parka. – Karmiłeś mnie zwykłymi kłamstwami! – ponownie wybuchnąłem, tym razem zrywając ten naszyjnik i rzucając nim w jego stronę.
Chłopak zatrzymał się w pół kroku, patrząc na mnie lekko wstrząśnięty, jednak zanim jakkolwiek zareagował na moje słowa, do łazienki wkroczył Tae.
- Jimin, idź już, zostaw nas samych – poprosił rudowłosego, który nie potrafił ruszyć się z miejsca i oderwać ode mnie wzroku.
Dopiero teraz zrozumiałem, że już dawno powinienem był odpuścić. To prawda, dużo razem przeszliśmy, jednak teraz nadeszła pora na zrobienie kolejnego kroku w życiu. Musiałem zostawić przeszłość za sobą, skupiając się na teraźniejszości.
Kim wygonił w końcu Jimina, który zdążył jeszcze podnieść ten naszyjnik z podłogi. Miałem tylko nadzieję, że już nigdy więcej nie odda mi go z powrotem.
- Wszystko w porządku, Kookie? – Taehyung nie zbliżał się do mnie, zachowując zdrowy rozsądek i nie chcąc zamoczyć swoich ubrań.
- Teraz tak – wyznałem, posyłając mu słaby uśmiech i powracając już do przerwanej czynności.
- Będziesz w stanie normalnie ćwiczyć? – Byłem prawie pewien, że po mojej odpowiedzi, Tae opuści łazienkę, jednak tak się nie stało.
- Wątpisz w to? – Zdziwiłem się, w końcu chłopak znał mnie na wylot. Potrafiłem oddzielić sprawy osobiste od pracy, szczególnie w ostatnich tygodniach.
Kiedy Tae opuścił w końcu łazienkę, zostawiając mi rzeczy na przebranie, szybko się opanowałem, przecierając oczy i zaraz kończąc ten prysznic.
Głupi Park i jego głupie gierki...
Cieszyłem się, że rozpłakałem się w momencie brania prysznica, bo dzięki temu nikt nie zobaczył moich łez.
Wszystkie ubrania, oprócz bielizny, należały do mnie. Najwidoczniej nie przytaszczyłem tutaj żadnych majtek, będąc zmuszonym zadowolić się jakimiś Tae.
Po powrocie na salę, Kim zmusił nas do zrobienia wspólnej selki, ponieważ chciał ją wysłać swojej młodszej siostrze. Niestety Jimin również postanowił pochwalić się naszym pobytem w Big Hit, ustawiając nas przed lustrem i każąc pozować. Nie miałem na to ochoty, dlatego nie uśmiechałem się do żadnego zdjęcia. Chciałem jak najszybciej zabrać się za ćwiczenie choreografii, a następnie powrócić do dormu.
Po nieudanym spotkaniu z Yeri, kłótni z Parkiem i całkowitym przemoczeniu moich ubrań, miałem już serdecznie dosyć, dlatego po dwóch godzinach tańca, postanowiłem jakoś to wszystko naprawić, idąc w jeden z kątów pomieszczenia i wybierając numer do mojej niedoszłej randki.
- Ooo, oppa, co tam? – Jednak zamiast głosu dziewczyny, usłyszałem po drugiej stronie Yugyeoma.
Musiałem źle kliknąć?
- Cholera... chciałem zadzwonić do Yeri – wymsknęło mi się, zanim zdążyłem się ugryźć w język. Kim na pewno znał jej pseudonim, dlatego od razu rozpozna o kogo chodzi.
- Yeri? O stary! Jak to zrobiłeś? – O dziwo, nie powiedział tego w stylu: „Co ty odpierdalasz, Jeongguk", jak zrobił to Park, Jung i Tae, a raczej był pod wrażeniem.
- Długa historia. – Naprawdę nie chciałem mu tego opowiadać. Po pierwsze - nie byliśmy aż tak blisko, a po drugie - a co jeśli on będzie moją następną ofia... randką? Pokłady gejozy miał spore.
- Hej, bo powiem Markowi, że jednak jesteś nim zainteresowany! – zagroził mi, śmiejąc się przy tym diabolicznie. Takiego Yu miałem już okazję poznać, dlatego nie było to dla mnie nowością.
- Uspokój się. Wiesz, że nigdy nie byłem – skwitowałem jego słowa, wzdychając ciężko. Ten chłopak od zawsze pchał mnie do swojego przyjaciela, tylko nie wiedziałem po co. Gdziekolwiek nie byliśmy, czy to na galach, czy na zawodach, on zawsze przyprowadzał Tuana i mówił: „O, Jeongguk, bylibyście świetną parą". Powoli miałem tego dosyć.
- Yu-the-master-gyeom dla przyjaciół – sprecyzował, wymyślając to zapewne na poczekaniu. – Mark w sumie wspominał o tobie ostatnio i mówił, że... - Dopiero teraz coś sobie uświadomiłem. Jego głos nie brzmiał jak głos normalnego Yugyeoma, a raczej jak Yugyeoma, którego hyungowie poczęstowali alkoholem.
- Czy wy coś opijacie? – przerwałem mu, zanim dokończył swoją głupią opowieść. – Czyjeś urodziny? Młody człowieku, powinieneś stronić od alkoholu – upomniałem go, śmiejąc się przy tym cicho.
- Cooo ty, Jeon oppa, nie mamy czasu na picie... To przez ten comeback – wyjaśnił, mocno załamanym głosem. – Przez ostatnie trzy dni spałem w sumie pięć godzin – dodał, co niezbyt mnie dziwiło. Standard idola. Ja nawet pobiłem kiedyś swój rekord, czyli godzina w ciągu dwóch dni, jednak to był debiut, za bardzo się stresowałem i nie potrafiłem wtedy spać.
- Współczuję. A warto się chociaż tak poświęcać? Jaki koncept macie? – W sumie mógłbym tę informację przekazać Bangowi. Gdyby to nie był Yugyeom, na pewno bym to wykorzystał.
- Lot! Wiesz... latam od studia nagraniowego do sali ćwiczeń... więc lot. – Chłopak jak zwykle żartował, a ja zacząłem się zastanawiać, czy wszyscy Kimowie tak mają.
Nie, Namjoon hyung to jedyny wyjątek.
- O widzisz, to ja zapraszam pierwszego maja na mój pogrzeb, bo przez ten nowy układ, idealnie wpasuję się w nasz koncept – wyżaliłem się, przypominając ostatnio zaprezentowaną choreografię przez naszego Songa.
- W ogóle od kiedy ty za dziewczynami się uganiasz? I to z innej wytwórni? Lubisz niebezpieczeństwo? Już mi się podobasz, oppa. – Kim zaraz zaczął ze mną flirtować, powracając do poprzedniego tematu. Miałem nadzieję, że jak najszybciej go zakończy, jednak nie wiem dlaczego się łudziłem.
- Przecież ja wiem, Yu. – Utrzymałem podobny charakter tej rozmowy, odpowiadając mu tylko na drugą część jego wypowiedzi. Wiedziałem, że prędzej czy później pociągnie mnie za język, jednak na razie się nie dam.
- To kiedy do nas wpadasz? Weź namów Hobeomka, czy jak on miał... i przyjedźcie – zaproponował mi podekscytowany chłopak. W sumie pomysł nie był zły, szczególnie odkąd Park tak bardzo był o niego zazdrosny. – Weź tego drugiego słodkiego ummm... Jak mu było...? – Kim przypomniał sobie chyba o naszej rozmowie na noworocznej gali, w której brał również udział mój najlepszy przyjaciel.
- Taehyung? – zapytałem, patrząc w stronę tańczącego bez muzyki chłopaka.
- O, tak, VPark! – Głos ten nie należał do Yugyeoma, dlatego zaraz zapytałem o co chodzi.
- VPark? A nie Vmin? – Z tego co pamiętałem, to właśnie tak wyglądało połączenie ich imion.
- Ummm... Mark, idź sobie, nie oddam ci Jungkook oppy. – Wszystko zaraz się wyjaśniło, szczególnie kiedy usłyszałem ich wymianę zdań.
- Co ty sobie ubzdurałeś, Yugyeom. – Tuan najwyraźniej nie wiedział o czym mówi chłopak, ewentualnie dobrze udawał.
- Przecież wiem, że chcesz mi go zabrać! – Kim chyba specjalnie wysilił się na smutny ton, aby nieco mnie rozbawić.
Chyba jednak powinienem brać się z Yugyeoma, a nie Yeri. Byłoby łatwiej... I zabawniej.
- Nie za dużo tego Internetu? Chyba znów musimy wam zabrać laptopy – zagroził mu Mark, kiedy ja chichotałem jedynie co jakiś czas.
- Przepraszam, że wam przerywam... - odezwałem się w końcu, raczej nie mając więcej czasu na tę rozmowę – ale muszę już kończyć. Obiecuję, że kiedyś do was wpadnę – dodałem, uśmiechając się do obserwującego mnie Taehyunga.
- Ok, trzymam za słowo. Pozdrów V! I fighting, oppa! – Kim jeszcze przez chwilę walczył z Markiem, chyba o ten telefon, zanim w końcu dał mi dojść do głosu.
- Fighting, Yugyeomie! – pożegnałem się już, rozłączając i chowając telefon z powrotem do kieszeni.
Chłopak naprawdę poprawił mi humor, jednak poczułem się jeszcze lepiej, kiedy zobaczyłem urażonego Parka. Chyba usłyszał koniec mojej rozmowy z Kimem, albo postarał się o poznanie całej jej treści.
Tak! Właśnie tak masz się czuć. Ja cierpiałem w ten sposób, widząc cię z Yoongim.
Uśmiechnąłem się do siebie, zaraz podchodząc do Tae.
- Wracamy do dormu? – zapytałem radośnie.
Tae również posłał mi uśmiech, przystając zaraz na moją propozycję. A tuż po tym skierowaliśmy się do wyjścia, biorąc po drodze nasze kurtki. Park ruszył za nami, choć niechętnie, gasząc światło i zamykając drzwi na klucz.
- Wracamy na pieszo? Trochę pada – zaczął marudzić, wlekąc się już za nami.
- Nie wiem jak ty, ale my się przejdziemy – odpowiedziałem mu, wzruszając ramionami i łapiąc za rękę Taehyunga. Chłopaka zdziwiło to nietypowe działanie, jednak nijak go nie skomentował.
Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem, chyba chciałem jeszcze bardziej wkurzyć Parka.
Przez całą drogę do dormu, rozmawiałem z Tae o naszym opowiadaniu, o comebacku i wampirach. Znów zastanawialiśmy się który z nas dominowałby w naszym związku. Niezbyt mnie to obchodziło, jednak poruszyłem ten temat ze względu na Jimina. Mój plan jednak działał. Idealnie.
Kiedy zbliżaliśmy się już do dormu, z oddali mogłem zauważyć postać stojącą pod naszym budynkiem. Była naprawdę niska, a jej blond włosy wszędzie bym rozpoznał.
- Yeri, co ty tu robisz? – zdziwiłem się, ale i ucieszyłem. Dzięki temu wiedziałem, że dziewczynie na mnie zależy, jednak z drugiej strony... co z tym managerem?
- W końcu uciekłam, Jungkook oppa. Przepraszam, że nie napisałam do ciebie... mogłam pożyczyć telefon od którejś unni. To było naprawdę nie fair, teraz to ja muszę ci to jakoś wynagrodzić... Co powiesz na Coffee? – Przeprosiny dziewczyny w pełni mnie satysfakcjonowały. Do tego kontynuowała naszą zabawę, dzięki czemu na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
- Nic się nie stało. – Tak trochę pomyślałem, że to moja wina, albo że naprawdę nie podobam się dziewczynom, ale „nic się nie stało". Oczywiście zachowałem to dla siebie, po prostu się jej przypatrując. – Zmarzłaś – zauważyłem, zaraz zdejmując kurtkę i zarzucając ją na plecy dziewczyny. Była o wiele za duża, ale blondynka i tak wyglądała w niej niezwykle uroczo.
- Oppa, ale... - Yeri już chciała ją zdjąć, jednak ją przed tym powstrzymałem, łapiąc jej dłoń. Popatrzeliśmy na siebie nieco przerażeni, zaraz uciekając z rękoma i cofając się o krok.
- Jak dzieci! – Tę żenującą sytuację, uratował mój przyjaciel. Zaraz do nas podbiegł, przytulając zaskoczoną dziewczynę. – Ładnie ci w tych włosach. Comeback? – zapytał, nadal nie mając zamiaru jej puścić.
- Cześć, Tae oppa – wyszeptała, również go przytulając. – I dziękuję. Tak, za niecały miesiąc – odpowiedziała wesoło na jego pytanie.
Miałem ochotę go walnąć, bo skąd ją znał i dlaczego mi o tym nie powiedział?!
Yeri chyba zauważyła moje mordercze spojrzenie, zaraz go od siebie odsuwając i spuszczając wzrok na swoje ręce.
- Mam cię kryć? – zapytał jeszcze ten głupek, zbliżając się do mnie. Oczywiście nie był świadomy mojej złości.
Później się z tobą policzę, na razie cię oszczędzę, tylko ze względu na Yeri.
Pokiwałem twierdząco głową, kątem oka zerkając na Parka stojącego w wejściu. Miałem nadzieję, że pójdzie mu w pięty, w końcu taki był cały zamysł tej akcji.
Nie narażaliśmy się dłużej na przyłapanie przez managerów. Tae dał mi swoją kurtkę, życząc nam dobrej zabawy i zaraz znikając w środku budynku, a my powędrowaliśmy w dół ulicy.
Nie zdążyłem przygotować sobie żadnych tematów, nawet kwiatów nie mam i obiecanego deseru!
Na szczęście Yeri okazała się niezwykle otwartą osobą, nawet kiedy czasami milczałem, ona starała się kontynuować jakoś temat. Było miło, jednak coraz bardziej przekonywałem się o tym, że wolałbym Yugyeoma.
Jungkook, chyba jednak jesteś tym gejem.
Ładnie się wkopałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top