Część 19 - Pamiętaj o mnie
08.02.16: 16:47 (Big Hit)
Mimo wszystko nadal się o Ciebie troszczę, Jeongguk. Mogłeś nie pić tyle z Taehyungiem... Jak wy jutro dacie sobie radę na nagraniach? Mam nadzieję, że chociaż poszedłeś spać, a nie siedzisz przy tych głupich projektach.
Wiem, że tym razem to ja przesadziłem. Mogłem Ci powiedzieć o tej rozmowie i akcji z opowiadaniem Tae, jednak nie sądziłem, że aż tak na to zareagujesz... trochę przesadnie. Zresztą, Taehyung zmusił Cię przecież do przeczytania wiadomości, wiesz o co chodzi.
Zapewne pogodzimy się niedługo, a przynajmniej mam taką nadzieję, dlatego odpowiem Ci na te wiadomości trochę później. Ewentualnie ustnie?
My selfishness that couldn't let you go
turned into an obsession that imprisoned you.
Were you hurt because of me?
You sit silently.
Why am I a fool, why can't I forget you.
~ Jimin
Wiem, że źle zrobiłem, nie powinienem był okłamywać Jungkooka w ten sposób. Jednak ja potrafiłem przyznać się do błędu, wysyłając setkę SMS-ów do tego obrażalskiego chłopaka. Najwyraźniej on miał gdzieś nasz związek.
- Nic nowego – wyszeptałem do siebie, siedząc właśnie sam w sali ćwiczeń.
Odłożyłem notatnik do torby, wstając już od komputera i postanawiając wrócić do tańca. Yoongi wyszedł na chwilę po jakieś jedzenie, dając mi tym samym przerwę w nagraniach. Nie miałem zbyt wielu partii, jednak śpiewałem również te Jungkooka i Taehyunga, przez co moje gardło zaczynało powoli odczuwać to nagłe nadużycie.
Tuż po powrocie z Japonii, około godziny piętnastej, udaliśmy się z Minem do Big Hit, chcąc jak najszybciej rozpocząć pracę nad piosenkami. Po drodze zdążyłem spotkać CEO, który to powiadomił mnie właśnie o jutrzejszych nagraniach. Możliwe, że lider mówił nam o tym wcześniej, tylko miałem na głowie inne sprawy - Jungkooka - przez które kompletnie o tym zapomniałem. O całym koncepcie słyszałem już miesiąc temu, podczas jednego ze spotkań z managerami, dlatego nie mogłem się już doczekać, bo na pewno będzie ciekawie.
Po wykonaniu jednego układu, powróciłem do komputera w celu wybrania innego utworu. Nie miałem pojęcia czym się mogę zająć, dlatego błądziłem po playlistach, szukając jakiejś perełki. Jednak zanim zdołałem coś włączyć, usłyszałem za sobą huk, który oczywiście sprawił, że podskoczyłem do góry, piszcząc przy tym i przysuwając się bardziej do tego biurka.
- Czego się boisz? To tylko ja – oznajmił, zbliżający się już do mnie Yoongi.
Ehh, to były drzwi! Jesteś głupi, Jimin.
Zaśmiałem się, łapiąc za serce i patrząc na chłopaka z lekkim wyrzutem.
- Zamyśliłem się. – Próbowałem jakoś sprytnie wybrnąć z tej żenującej sytuacji. Przecież już dawno wyzbyłem się takich reakcji, nie wiem co mi dzisiaj było.
- Niech będzie. Trzymaj. I masz wszystko zjeść, bo schudłeś ostatnio. – Miętowowłosy wręczył mi przezroczystą reklamówkę, wpatrując przez chwilę w moje oczy. Wiedziałem, że nie mogłem odmówić, nawet gdyby to było piętnaście porcji Agujjim, to i tak wszystko musiałbym skonsumować.
- Dziękuję, hyung – odpowiedziałem od razu, posyłając mu uśmiech i odsuwając się już od tego komputera.
- Boli cię gardło? Będziesz jeszcze w stanie nagrać ze mną kilka partii? Czy już sobie odpuszczamy? – Min położył rękę na moich plecach, czekając na moją odpowiedź i zapewne jakąkolwiek reakcję.
- Spokojnie, możemy jeszcze raz spróbować z You... Przestań tak robić, hyung! – Zaśmiałem się, obserwując jego oblizywanie dolnej wargi. Zapewne robił to nieświadomie, jednak musiałem mu to wytknąć. Takie działania aż nazbyt działały na moją osobę. Mimo wszystko nadal byłem z Jungkookiem, dlatego nie chciałem patrzeć na Yoongiego w ten sposób.
Chłopak zaraz zabrał rękę z moich pleców, wycierając nią mokre usta.
- To przestań się tak uśmiechać... i najlepiej ubierz w jakiś golf! Chociaż nieee, to też będzie seksowne. – Miętowowłosy skrzywił się, podnosząc moją koszulkę do góry, oczywiście za kołnierz, i naciągając moją czapkę na pół twarzy.
Zaśmiałem się, zaraz ją poprawiając, by nie tracić go teraz z oczu. Yoongi obiecał być przy mnie grzeczny, jednak wiedziałem, że takich akcji sobie nie odpuści. Przynajmniej jeszcze się na mnie nie rzucił, nawet kiedy pokazywałem mu układ, którego z Hobim niedawno się nauczyłem. Oczywiście zawierał on sporo ruchów biodrami, podczas których starałem się nie obserwować jego reakcji.
- Trochę mi gorąco... może najlepiej zdejmę koszulkę? – zapytałem, postanawiając troszeczkę się z nim podroczyć. Takie zachowanie leżało w moim charakterze, nie potrafiłem już nad nim zapanować.
Złapałem za dół czarnej koszulki, podnosząc ją minimalnie do góry, jednak zanim zdołałem odsłonić choć niewielki kawałek mojego brzucha, ręka Yoongiego szybko mnie przed tym powstrzymała.
- Nie obchodzi mnie, że ktoś tu wejdzie. Jeśli to zrobisz, to rozbiorę cię do końca, Jimin – ostrzegł, wpatrując się w moje rozbawione oczy. Min był lekko poddenerwowany moim zachowaniem, jednak robił wszystko, żeby to ukryć.
- Żartuję tylko, hyung. Zjem i możemy wracać do pracy – oznajmiłem, puszczając już tę koszulkę i posyłając mu ostatni uśmiech.
Chłopak puścił moją rękę, choć niechętnie, zaraz zajmując miejsce przy komputerze, kiedy ja usadowiłem się na niewielkim materacu, zabierając za to jedzenie.
Starałem się nie myśleć o tym, jak przystojnie wyglądał dzisiaj mój Miętowy Rożek, nawet pomimo braku makijażu. Miałem czasami ochotę wykorzystać ten brak reszty zespołu i po prostu spotkać się z nim w jakiejś łazience, jednak ciągle pamiętałem o ostatnim seksie z Minem, który zakończył się sprzeczką. Nie będę ryzykować, czy też zdradzać Jungkooka.
Zanim skończyłem swój posiłek, zadzwonił mój telefon, leżący obecnie na biurku. Yoongi od razu go pochwycił, rzucając w moją stronę. Podziękowałem, patrząc na wyświetlacz i odkładając pałeczki na bok.
- Tak, szefie? – zapytałem, odbierając. Nie widziałem sensu w ponownym witaniu się z Bang Sihyukiem, dlatego odpuściłem sobie takie uprzejmości.
- Jiminnie, zejdź do mnie na chwilę, o ile jeszcze tutaj jesteś. Chciałem zamienić z tobą słowo – odpowiedział mężczyzna, nieco mnie tym zaskakując.
Chodzi o nasz comeback? Nie powinien zadzwoń do Yoongiego? Z jakiego innego powodu by mnie wzywał? Może któryś z managerów powiedział mu o naszych ostatnich ucieczkach z dormu? Przecież o nagraniach, przez które nie wybierzemy się z Jungkookiem do Busan, już wiem. Naprawdę, nie mam pomysłów.
- Dobrze, już schodzę – oznajmiłem, zaraz słysząc krótkie pożegnanie i sygnał zakończenia połączenia.
- Co jest? – Min od razu zainteresował się powodem wezwania mnie do biura naszego CEO.
No tak, w razie czego mógł mnie ratować, w końcu miał z nim najlepszy kontakt z Bangtanów, w sumie na równi z Jungkookiem.
- Chce o czymś porozmawiać. Zaraz wrócę... - zadeklarowałem, wstając już i otrzepując się z wszelkich okruchów. – Gdybym nie wracał dziesięć minut, to mnie ratuj, dobrze? – poprosiłem jeszcze, uśmiechając się do miętowowłosego, wpatrującego się właśnie w telefon.
- To może ja z tobą zejdę? – zaproponował, podnosząc głowę i odkładając swój sprzęt na bok.
- Spokojnie, poradzę sobie, najwyżej będę krzyczał, to przybie... przyjdziesz. – Szybko się poprawiłem, znając tempo tego hyunga.
Yoongi posłał mi jeszcze swój gummy smile, który zresztą dodawał mu uroku, przez co na mojej twarzy wykwitł jeszcze szerszy uśmiech. Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie pogłaskać go po włosach.
- Idź już, Jiminnie, bo zaraz dostaniesz opieprz za takie spóźnienia – ostrzegł mnie chłopak, widocznie starając się nie cieszyć zbytnio z takiego obrotu sprawy. Fakt, powinienem umieć się powstrzymać, jednak ten uśmiech był moją słabością.
Przytaknąłem mu jeszcze, kierując się już do wyjścia. Byłem naprawdę ciekaw tej sprawy, którą chciał poruszyć ze mną nasz CEO. Miałem cichą nadzieję, że jednak nagrania zostaną przesunięte, a przepustka do Busan wciąż jest aktualna, o ile Jungkook nadal chce tam ze mną jechać.
Pod gabinet Bang Sihyuka przywędrowałem z pozytywnym nastawieniem. Szef rzadko wzywał mnie osobiście, dlatego musiało to być coś naprawdę ważnego.
Wyjazd do Busan, prawda?
Ukłoniłem się do uśmiechniętej pani Choi, z którą nieraz wdałem się w krótką pogawędkę. Bardzo miła z niej kobieta i ładna jak na swój wiek, chętnie wyciągnąłbym ją...
Przestań Jimin, odpuść sobie, masz Jungkooka, walczyłeś o niego tyle lat, nie możesz teraz powracać do swoich głupich przyzwyczajeń.
- Jiminnie. – Kobieta ucieszyła się, widząc znajomą twarz. – Nie macie wolnego? Powinieneś odpoczywać. – Chaewon dobrze znała nasz grafik, pomagając CEO we wszystkich codziennych obowiązkach związanych z firmą. Często również narzekała na przepracowywanie się naszych chłopaków, starając wcisnąć nam trochę wolnego.
- Spokojnie, Chae, przyszedłem tutaj z własnej woli. Chcę pomóc Yoongiemu w pisaniu nowych utworów... jest pan Bang, prawda? – Zaraz odszedłem od tematu, bo ciekawość zżerała mnie od środka.
Dziewczyna słysząc to pytanie, posłała mi kolejny uśmiech, bawiąc się kosmykiem swoich jasnych włosów.
- Oczywiście, Jiminnie. Ale przyszła jego córka, nie wiem czy możesz teraz wejść – powiedziała konspiracyjnie, nachylając się nieco w moją stronę.
- Córka? Pan Bang dzwonił do mnie przed sekundą i prosił o rozmowę – wyjaśniłem, dziwiąc się przy tym. W końcu o swoim dziecku mi nie wspominał. Wiem, że Jungkook ją kiedyś poznał, ale ja nie miałem jeszcze okazji.
- To zapewne ma sprawę z nią związaną. Nie wiem, zapukaj, sprawdź. – Choi wskazała ręką na drzwi, czekając aż wykonam jakiś ruch.
Podziękowałem jej cicho, posyłając jeszcze uśmiech i kierując już do CEO.
Nadal głupio liczę na ten Busan.
Zapukałem, prawie od razu słysząc zaproszenie. Nie wiedziałem czego się spodziewać, dlatego wszedłem niepewnie, kłaniając się i witając. Na fotelu Banga siedziała dziewczyna. Skądś ją kojarzyłem. Czyżbym już wcześniej widział córkę szefa?
- Cześć, jest...? – zacząłem, jednak brunetka przerwała mi.
- W łazience. Jimin, tak? My się już chyba spotkaliśmy... z telefonem wszystko w porządku? – zapytała, wstając i również się kłaniając.
Czy to naprawdę jest dziewczyna, którą tydzień temu spotkałem na ulicy? Tylko jak ona miała na imię? Mam przejebane.
- Ahhh, taak... Ummm... Ye...? – Usilnie starałem się przypomnieć jej imię, jednak słabo mi to wychodziło.
Dziewczyna zaśmiała się, widząc moje żałosne próby.
- Yumi. „Na pewno zapamiętam", hmm? – Brunetka mnie zacytowała, wprawiając tym samym w lekkie zakłopotanie. Podrapałem się po głowie, nie bardzo wiedząc jak mógłbym z tego wybrnąć. – Spokojnie, rozumiem. Codziennie spotykasz setki takich dziewczyn, tata mi trochę o tym opowiadał – dodała, starając się chyba uratować jakoś moją bezmyślną osobę.
Jednak zanim zdołałem jakkolwiek zareagować na jej słowa, odezwał się mój telefon. Przeprosiłem, wyciągając go i od razu odbierając.
- Długo cię nie ma. Mam tam zejść? – Słysząc głos Yoongiego, automatycznie się uśmiechnąłem, zerkając przelotnie na siadająca właśnie Yumi.
Chyba muszę się przy niej kontrolować, w końcu to córka szefa, jeśli usłyszy coś nietypowego, to zapewne mu to powtórzy.
- Nie, hyung. Wszystko jest w porządku, zaraz do ciebie wrócę – obiecałem tylko, chcąc jak najszybciej się rozłączyć. Wolałem być gotowy, kiedy CEO wyjdzie z tej łazienki.
- Dobrze, Jiminnie, tylko bądź ostrożny... i wracaj do mnie szybko. – Min przyciszył nieco głos, jak to miał w zwyczaju przy każdym takim wyznaniu.
Zaśmiałem się, przygryzając automatycznie wargę.
Nie! Nie mogę tak myśleć, nie!
Szybko uspokoiłem swój umysł, który chciał już zboczyć na złą drogę, zwaną przez nasze Armys: „Yoonmin". Na szczęście miętowowłosy zaraz się rozłączył, a CEO wyszedł w końcu z łazienki.
Oczywiście sprawa ta dotyczyła Yumi, którą miałem zaznajomić z niektórymi aspektami pracy w Big Hit. Dziewczyna postanowiła napisać jakiś referat do szkoły, właśnie na temat pracy swojego ojca, a ja jako dobry pracownik oraz, jak to ujął pan Bang, niemający obecnie nic do roboty członek jednego z jego zespołów, mogłem ją oprowadzić, opowiedzieć i pokazać kilka zakątków tej twierdzy.
Min nie był zadowolony, kiedy przyprowadziłem kogoś do naszego studio. Niechętnie się z nią zapoznał, zaraz powracając na miejsce przed jednym z laptopów. Wiedziałem, że to ja będę musiał odwalić brudną robotę, jednak liczyłem na małą pomoc.
Do Kim Taehyung:
Taehyung. Jest sprawa. Przyjdź do Big Hit, to dostaniesz... kupię ci co tylko będziesz chciał, oczywiście do pewnej kwoty!
Wiedziałem, że sam sobie nie poradzę. Tylko ta kulka szczęścia mogła mnie w tym teraz wspomóc, dlatego do niego napisałem.
Od Kim Taehyung:
A o co chodzi? Jestem nieubrany jeszcze... -'д'- ummm... nie komentuj godziny wiem, że jest dziewiętnasta... (◔ д◔) ale musiałem... nieważne. (♯▼皿▼) Coś za coś, o! ( º言º)
Jak mogłem się spodziewać, Kim nie poleciał na dobra materialne. Tym gorzej. Domyślałem się czego może chcieć.
Do Kim Taehyung:
Jungkook, tak?
Od Kim Taehyung:
OCZYWIŚCIE, JIMINNIE. (✿╹◡╹) Widzisz jak my się rozumiemy? (◕ᴥ◕) Cudowny JiV kekekekeke. (;'ρ') †ε(○'∀`)зε('∀`●)з† Śmiesznie się to wymawia. \_(o′∀'o)β_/ Kekekekeke. Będę tam za dwadzieścia minut, bo jestem naprawdę nieogarnięty... (▽д▽) spałem... I NIE SAM... (◣_◢) znaczy się, z Kookiem, ale... ALE TYLKO SPALIŚMY, NIC WIĘCEJ (つД⊂)
Po treści tego SMS-a, stwierdziłem, że wkopuję się w jeszcze gorsze bagno. Przecież on tę dziewczynę wypłoszy, zarówno swoją twarzą, jak i słabym zasobem słownictwa.
Mogłem napisać do Hobiego.
Przeprosiłem ją za chwilową nieobecność, bo oczywiście wyszedłem z tego pomieszczenia, aby nie zachowywać się nieuprzejmie. Yoongi pracował właśnie na laptopie, sklejając chyba jakieś ścieżki i tłumacząc coś niechętnie podekscytowanej Yumi.
Może jednak znaleźli wspólny język?
- ...i nie wiem co mógłbym ci jeszcze powiedzieć. W każdej chwili staram się pisać te teksty. Nie mamy zbyt wiele wolnego czasu, dlatego sam muszę go sobie organizować – dokończył swoją wypowiedź, kiedy ja zająłem już miejsce na jednym z foteli.
- Mój tata wspominał, że macie teraz wolne... może ja postaram się sama to jakoś napisać, żeby was już dłużej nie męczyć? – Najwidoczniej dziewczyna czuła się przez Yoongiego jak intruz. Nie wiem co ten chłopak jej nagadał, ale musiałem ratować sytuację, zanim...
- No, mogłabyś już... - zaczął Min, jednak przerwałem mu w odpowiednim momencie, nie pozwalając na dokończenie wypowiedzi.
- Oczywiście, że nas nie męczysz. Możesz zostać do której tylko chcesz. Zaraz przyjdzie do nas Taehyung, on na pewno lepiej ci opowie o niektórych aspektach – wybroniłem nas. W końcu to córka CEO, mamy być grzeczny i posłuszni. Znaczy się, ja muszę być, bo mnie powierzył to zadanie... Yoongi ma chody, dlatego niezbyt go ona obchodzi.
- Taehyung? – Zainteresowała się, skręcając głowę w moją stronę. Na szczęście z jej twarzy nie znikał uśmiech, dzięki czemu wiedziałem, że kryzys został zażegnany.
- Nasz wokalista i zespołowy dziwak. Na pewno chętnie z tobą porozmawia, bo lubi zawierać nowe znajomości – opisałem jej pokrótce naszego wesołka, również się uśmiechając i poprawiają czapkę, która powoli zaczęła spadać mi z głowy.
Kątem oka widziałem, że Yoongi bacznie mnie obserwuje, zapewne chcąc wkroczyć do akcji, jak tylko wykonam jakiś – według niego – nieodpowiedni ruch.
Taki?
Nachyliłem się nieco w jej stronę, przejeżdżając palcem po dolnej wardze i przyglądając się jej osobie. Dziewczyna zamarła, wpatrując we mnie swoimi wielkimi, czekoladowymi oczami. Niestety reakcji Mina się nie doczekałem, dlatego od razu wyjaśniłem swoje zachowanie.
- Następny punkt, Yumi. – Wskazałem ręką na jej notatnik, śmiejąc się cicho i wracając już do poprzedniej pozycji.
- Ahh, „fanserwis" – przeczytała, uderzając się lekko dłonią w czoło.
- Poczekajmy na Taehyunga, on jest w tym ekspertem – odezwał się miętowowłosy, jednak nadal nie odrywając wzroku od laptopa.
- A ja nie?! – Oburzyłem się, oczywiście na żarty. – Mam ci pokazać czego mnie nauczyła pani Cheng przez te lata? – Chciałem go sprowokować, może nawet usłyszeć jakąś odmowę. W końcu byliśmy przy córce naszego CEO.
Chłopak wzruszył tylko ramionami, najwidoczniej prosząc się o kłopoty.
- Dobrze, sam tego chciałeś – powiedziałem jeszcze, zanim wstałem, uśmiechając się przelotnie do Yumi i zaraz obierając mojego Miętowego Rożka jako mój obiekt westchnień.
Ściągnąłem powoli czapkę, zbliżając się do niego i przygryzając dolną wargę. Dziewczyna chichotała cicho, kiedy Yoongi po prostu wpatrywał się w moją osobę, mocno powstrzymując przed wstaniem, złapaniem mnie za nadgarstki i zapewne przyszpileniem do ściany.
- YOONMIN?! DZIEWCZYNA?! YOONMIN?! I DZIEWCZYNA?! – Moje małe przedstawienie, przerwał głos Taehyunga.
Nie miał być dopiero za dwadzieścia minut?
- Co tu robisz tak wcześnie? – Zdziwiłem się, zatrzymując i odwracając w jego stronę.
Szatyn miał na sobie długi, cielisty płaszcz i wyglądał jak jakiś zboczeniec.
Czyżby naprawdę się nie ubrał i zarzucił na siebie pierwszą lepszą rzeczy, przybiegając od razu po otrzymaniu mojego SMS-a?
- Byłem jednak w pobliżu – wytłumaczył, wchodząc już i zamykając za sobą drzwi. – Po to mnie wzywałeś? Żebym nakrył was na gorącym uczynku i zaczął shippować Yoonmina? – dodał z wyrzutem, krzyżując ręce na piersiach.
Ręka Yoongiego zaraz wylądowała na jego czole, kiedy ja pokręciłem po prostu głową, załamując się wewnętrznie i przepraszając świat za istnienie Kima i niemożność odpowiedniego wychowania go.
- Yoonmin? – odezwała się w końcu Yumi, patrząc po naszej trójce.
- Połączenie imion Min hyunga i Parka – wyjaśnił Tae, zanim którykolwiek z nas zdążył zabrać głos. – Kim jest ta miła wróżka? Zaprzyjaźnimy się? Jestem Tae. – Chłopak nie pozwolił nam niczego wyjaśnić, od razu się rozbierając z płaszcza i zajmując miejsce obok Yumi.
Ufff, jednak ma na sobie jakieś ubrania.
Szatyn wyciągnął rękę w jej stronę, posyłając jej uśmiech i czekając aż dziewczyna uściśnie jego dłoń. Oczywiście od razu uległa jego urokowi, wpatrując się w niego jak w obrazek i chętnie dotykając wyciągniętej ręki.
No nie... jak on to robi?
Popatrzeliśmy po sobie z miętowowłosy, krzywiąc się lekko.
- Tylko nie opowiadaj jej kawałów – poradził mu Yoongi, wracając już do pracy nad piosenkami.
Zachichotałem, uderzając go lekko w ramię.
- No co? Zaraz ją do nas zrazi i poskarży się Sihyukowi – wyjaśnił, wzruszając ramionami.
- Lepiej wracaj już do dormu, Minnieie, przeproś Jungkooka i idźcie sobie do... ummm... na kawę go zabierz... albo poćwiczcie taniec! – Taehyung znów zaczął coś bredzić, przez co oberwał ode mnie kopa w łydkę.
- Nie mam zamiaru z nim rozmawiać – uświadomiłem go, odwracając się już do Yoongiego i zaglądając mu przez ramię.
- To było dawno temu, Jimin, nie powinieneś być aż taki surowy. – Szatyn chyba nie miał zamiaru dać mi z tym spokoju.
- Idź z Yumi do konferencyjnego i opowiedz jej o fanserwisie – poprosiłem, zerkając jeszcze na niego. – Tylko nie przesadzaj, okay? – dodałem, znając jego postrzelone pomysły.
- Dobrze, ale pamiętaj co mi obiecałeś w SMS-ach – wypomniał mi Tae, podbiegając do mnie nagle i odwracając w swoją stronę. – PAMIĘTAJ. – Mówiąc to, złączył ze sobą nasze nosy, wpatrując się w moje szeroko otwarte oczy. Byłem przyzwyczajony do takich akcji, jednak nie przy osobach trzecich, dlatego szybko go od siebie odsunąłem.
- Pamiętam, idź już. Daj dorosłym pracować. – Poczochrałem mu jeszcze włosy, śmiejąc się z dziwnej miny, którą zrobił.
- Okay – powiedział, zaraz się odwracając, łapiąc Yumi za rękę i wyciągając ją ze studia.
Nareszcie byliśmy z Yoongim sami. Czekałem na to od dobrych trzydziestu minut. Chciałem jak najszybciej nagrać z nim to demo i wrócić do dormu, do ciepłego łóżeczka.
- Będę musiał nagrać wstęp do „Good Day", bo obiecałem dostarczyć to dzisiaj Namilowi – oznajmił mi Min, wpisując coś właśnie w wyszukiwarkę.
- Wstęp? Na keyboardzie, tak? – zainteresowałem się. Min wspominał mi o tym wcześniej, a ja uwielbiałem na niego patrzeć podczas grania na jakimkolwiek instrumencie.
- Nie, musimy przejść do dwieście siedem, chciałem to zrobić na pianie. Może przyda się do wersji finalnej – sprecyzował, zamykając już laptopa i chowając telefon do kieszeni spodni.
- Pianinie?! – Od razu się podekscytowałem.
To była moja największa słabość, zaraz po jego okularach. Zresztą, w tym hyungu, tak samo jak w Jungkooku, wszystko mi się podobało.
To niebezpieczne, Jiminnie. Nie zgadzaj się. Zostań tutaj.
Mózg mówił jedno, ale serce nie dało się namówić, od razu zmuszając nogi do podążenia za miętowowłosym.
Pomieszczenie, do którego wkroczyliśmy wypełnione było kilkoma gitarami, pianinem i jakimiś instrumentami dętymi, których raczej nie rozróżniałem. Yoongi zajął się podpięciem wszystkiego i odpowiednim przygotowaniem, kiedy ja usiadłem sobie na jednym z krzeseł, wyciągając telefon i czekając aż chłopak zacznie grać.
Uśmiechnął się tylko, widząc co takiego wyprawiam. Nigdy nie miał nic przeciwko nagrywaniu jego osoby, nawet podczas pracy. Oczywiście gdyby to zrobił Hoseok, czy Taehyung, na pewno by oberwał, albo usłyszał kilka nieprzyjemnych przekleństw, jednak dla mnie zawsze robił wyjątek.
- Zagram coś specjalnie dla ciebie, Jiminnie – zadeklarował Min, zajmując już miejsce przed tym pianinem i uśmiechając się do mnie po raz ostatni.
W tym momencie nie mogłem być bardziej szczęśliwy, szczególnie po usłyszeniu pierwszym dźwięków „Wedding dress". Myślałem, że tylko Jungkook skupia się na takich tematach. Yoongiego nigdy nie interesowali moi idole, najwidoczniej i to uległo małym zmianom.
Przymknąłem oczy, kompletnie zapominając o uruchomieniu nagrywania. Teraz liczyła się tylko cudowna melodia, której Min nauczył się specjalnie dla mnie.
Jak ja mogłem mu nie dać tej szansy?
Nie, nie myśl tak, Jiminnie, otwórz te oczy i uspokój się!
Tym razem posłuchałem swojego mózgu, zaraz wykonując rozkaz, który sam sobie wydałem. Yoongi wyglądał jak zwykle wspaniale, szczególnie w połączeniu z tym białym sweterkiem i czarno-złotymi okularami, które miał właśnie na sobie. Czy mogłem go nazwać swoim prywatnym aniołem? Mimo wszystko, dla mnie nim był.
Na koniec utworu posłał mi jeszcze niewielki uśmiech, zapraszając mnie do siebie gestem dłoni.
- Chodź, nauczę cię, też chcę zobaczyć jak grasz. – Yoongi jako pierwszy przerwał ciszę, przesuwając się na bok i robiąc mi obok siebie miejsce.
- Ale ja przecież nigdy nie... - zacząłem, lecz palec miętowowłosego na jego ustach skutecznie mnie uciszył.
W sumie co mi szkodziło. Może będę miał okazję pochwalić się taką umiejętnością nie tylko przez Minem?
Ruszyłem powoli, chowając telefon do kieszeni i siadając obok chłopaka. Starszy pochwycił moje ręce, układając moje palce na odpowiednich klawiszach.
Automatycznie zrobiło mi się gorąco, w końcu takie pianino, Yoongi obok mnie i atmosfera, która zdążyła mocno zgęstnieć przez te kilka minut, sprawiła, że nie potrafiłem oderwać wzroku od jego profilu.
- Jiminnie, też najchętniej wziąłbym cię na tym pianinie, ale obiecałem być grzeczny, nie utrudniaj mi tego, bo nie będę się powtarzał – ostrzegł mnie Min po raz kolejny, gładząc delikatnie moje knykcie i nadal nie patrząc w moją stronę.
Uśmiechnąłem się promieniście, śmiejąc cicho i starając się skupić już tylko na tym utworze. Chociaż jego delikatnie dłonie, zaczynały doprowadzać mnie do szaleństwa. Miałem ochotę poczuć jak wplątują się w moje włosy, jak błądzą po moim ciele, jak zaciskają się na moich ramionach.
Ahhh, Jimin, przestań tak myśleć, bo zaraz będziesz miał problem w spodniach!
Jednak perspektywa opierania się o to pianino i mimowolnego jeżdżenia dłońmi po jego klawiszach, kiedy miętowowłosy zdejmowałby ze mnie po kolei ubrania, zbędne na moim ciele, była zbyt kusząca.
- Hyung? Zarządzam chwilę przerwy! – wykrzyknąłem, nieco zrozpaczony swoim beznadziejnym stanem. Zaraz uciekłem od niego z rękoma, wstając gwałtownie i wycofując się do wyjścia z pomieszczenia.
Wiedziałem, że takie spotkanie nie skończy się dobrze.
***
Sytuacja z Yoongim zaczynała się robić nieco niebezpieczna, oczywiście nie z jego winy. Min był grzeczny, tak jak obiecywał mi w Japonii, to ja przesadzałem, zupełnie nie rozumiejąc tej nagłej zmiany swojego nastawienia. Jeszcze nie potrafiłem się do tego przyznać, ale chyba znów zaczynałem coś do niego czuć. I teraz stwierdzam, że ten cały powrót do przyjaźni nie był dobrym pomysłem.
Po powrocie z poniedziałkowej wyprawy do Big Hit, Jungkook postanowił się w końcu do mnie odezwać. Poprosił o pożyczenie naszego notatnika, który oczywiście zaraz mu udostępniłem. Jak się okazało, przeprosił mnie w nim, dodając do niego rysunek naszego naszyjnika. Sam nie wiedziałem co o tym myśleć. Do tej pory uważałem go za najważniejszą osobę w swoim życiu, jednak Yoongi znów zaczynał wkraczać na pierwsze miejsce na mojej liście. Nie potrafiłem zapomnieć jego dotyku, żałowałem, że wtedy w studiu do niczego nie doszło.
- Ahh, dlaczego jestem taki niezdecydowany – wyszeptałem do siebie, przemywając twarz wodą i kończąc tym samym poranną toaletę. Dziś był drugi dzień nagrań do naszego nowego, japońskiego albumu. Nie mogłem sobie pozwolić na takie rozpraszanie, szczególnie tymi dwoma chłopakami.
„Run", a raczej „Hashiru", mieliśmy już za sobą, teraz czas na resztę utworów, nakręcenie teledysku, krótki odpoczynek i powrót do pracy nad kolejnym albumem.
Wczoraj znów spadł śnieg. Gdyby nie dzisiejsze nagrania, chętnie udałbym się do jakiegoś parku, możliwe, że z Jungkookiem i Taehyungiem, i popatrzył na cudowny krajobraz, kiedy te dzieci poszłyby się rzucać śnieżkami, albo lepić jakieś iglo. Niestety, takie przyjemności dopiero od piątku. Na razie czekała nas ciężka praca, do której właśnie zmierzaliśmy.
Taehyunga od rana roznosiła energia. Nie mógł się nawet opanować, kiedy siedzieliśmy pozapinani pasami w vanie. Hobi robił co mógł, żeby chociaż trochę zająć jego mózg i uspokoić to ADHD, ale nijak mu to nie wychodziło.
- Co mam ci dać, Tae, żebyś się uspokoił? – zapytał w końcu, przytrzymując niesforne ręce chłopaka.
- Mam opowiedzieć jakiś żart? – zaproponował Kook, na którego od razu powędrowały wszystkie niezadowolone spojrzenia. Chłopak uśmiechnął się, nic sobie z nich nie robiąc.
Jedno musiałem przyznać. Jeon wyglądał dziś bardzo korzystnie. Nie wiem czy to złudzenie, ale chyba się nawet lekko umalował.
Po co, skoro jechaliśmy tylko do Big Hit?
Oprócz wyjątkowo ładnej buźki, miał na sobie koszulę w paski, rozpiętą od góry aż o dwa guziki, co równało się z odsłonięciem jego seksownych obojczyków.
On to robi specjalnie, prawda? Gdzie jest ta standardowa, biała koszulka, zwykła czarna bluza i podarte spodnie?! No gdzie?!
Ciemnowłosy szybko zauważył mój wzrok, posyłając mi niewielki uśmiech i zaraz zaczynając opowiadanie tych kawałów.
Teraz byłem już w stu procentach pewien, że chciał mnie tym image'em przeciągnąć z powrotem na swoją stronę.
Zresztą, o której on wstał i dlaczego wyglądał tak świeżo? Przecież jeszcze po godzinie trzeciej kręcił się po kuchni. Wszędzie rozpoznam jego ledwo słyszalne kroki, tę wyjątkową ostrożność i brak jakiejkolwiek reakcji podczas głośniejszego postawienia kubka na blat, czy też uderzenia czajnikiem o kuchenkę. Pokój obok kuchni miał swoje plusy i minusy. Z jednej strony, znałem dzięki temu zachowania wszystkich chłopaków, kiedy po długich treningach, albo męczących koncertach, nie potrafiłem zasnąć, wpatrując się w sufit i nasłuchując wszelkich odgłosów; z drugiej strony, ludzie nieposiadający głębokiego snu, budzili się nad ranem, kiedy tylko któryś z członków postanowił zrobić sobie śniadanie. Tą osobą okazywałem się być ja, dlatego również dzisiaj, Jeongguk przebudził mnie w nocy swoim gotowaniem wody, zapewne na herbatę.
Postanowiłem odpuścić sobie ten temat, przynajmniej na razie. Czekały nas teraz nagrania, nie mogłem się rozpraszać w ten sposób. Oczywiście po wyjściu z Big Hit powrócę do tego wątku, jednak teraz skupię się wyłącznie na powtarzaniu tekstu.
Żarty Jungkooka okazały się bardziej zboczone, niż śmieszne, przez co oberwał od mamy Jin i otrzymał zniesmaczone spojrzenie od Hobeoma oraz rozbawione od Sejina.
W sumie nie mogłem się już doczekać, aż dotrzemy do Big Hit. Yoongi obiecał mnie jeszcze pouczyć „Wedding Dress", jak tylko dostaniemy jakąś przerwę w nagraniach. Byłem już na dobrej drodze, by ogarnąć pierwsze kilkanaście sekund. Nie sądzę, abym był w stanie zapamiętać całość, szczególnie, że po: „Can't believe what's going on", tracę zazwyczaj wątek, właśnie przez Yoongiego, na którego zerkam niechcący i zauważam jak oblizuje dolną wargę, będąc mocno skoncentrowanym i nie kontrolując swoich działań.
Jiminnie, przestań! Masz dzisiaj dziwne przemyślenia. Skup się na pracy i odpuść sobie te romanse chociaż na chwilę.
I choć nie było łatwo, to przetrwałem jakoś ten dzień. Min był grzeczny, za to Kook... Kook robił wszystko, abym zaczął się nim interesować. Patrzył na mnie przez większość czasu, był dla mnie miły i uprzejmy, nawet obsypywał mnie komplementami, które jak zwykle nieśmiało przyjmowałem. Wiedziałem, że miał w tym jakiś cel, dlatego mimo wszystko niezbyt się z tego cieszyłem.
- Jiminnie hyung. – Z zamyślenia wyrwał mnie głos maknae. Byłem właśnie sam w pokoju. Tae i Hobi jedli kolacje, kiedy ja postanowiłem w końcu trochę odpocząć i spróbować jakoś zinterpretować dzisiejsze wydarzenia.
Młody siedział na podłodze, a jego głowa spoczywała na moim łóżku. Wpatrywał się we mnie, posyłając mi półuśmiech i czekając na moją reakcję.
- Kiedy tutaj wszedłeś? Te drzwi przecież przeżyły już swoje, a ich otwarcie roznosi to nieprzyjemne skrzypienie na cały dorm – zauważyłem, podnosząc się na łokciach, by lepiej go widzieć.
Nie ma na sobie koszulki? Czyżby szedł już spać i to o tak wczesnej godzinie?
- Nie śpij dzisiaj z Yoongi hyungiem, proszę. – Usłyszałem zaraz po tym.
Dlaczego doszedł do takiego wniosku? Tae mu coś nagadał?
- Dlaczego uważasz, że zamierzam? – Postanowiłem się upewnić, na razie nie wykonując żadnego ruchu.
Chłopak posmutniał, spuszczając wzrok na kołdrę. Kąciki jego ust również powędrowały w dół, a takiej miny znieść nie potrafiłem. Zaraz zmieniłem pozycję, kładąc się na brzuchu i stykając się z nim nosami.
- Bo... ty mnie już chyba nie lubisz, hyungie – wyznał, tym przygnębionym i łamiącym serce, głosem.
Moja ręka zaraz wylądowała na jego delikatnym policzku. Pogładziłem go kciukiem, czekając aż przeniesie na mnie swój wzrok.
- Jeonggukie, oczywiście, że cię lubię... a nawet kocham. Nie wiem jak ci wpadł do głowy taki głupi pomysł – uświadomiłem go, wpatrując już w te cudowne onyksy.
Jak mogłem go aż tak zaniedbać? Powinienem dawać mu mnóstwo miłości, a nie cierpienia.
- Wolisz przecież spędzać czas z Yoongi hyungiem... i nie chcesz mi mówić wszystkich faktów ze swojego życia – wyżalił się, słodko wydymając dolną wargę do przodu.
Wiedział jak mnie do siebie przekonać. Właśnie mi prezentował aegyo, którego tak bardzo nienawidził.
- Niektóre rzeczy uznaję za zbyteczne, to dlatego zachowuję je dla siebie. Gdybyś był moim mężem, na pewno wiedziałbyś o mnie najmniejszy szczególik, króliczku – oznajmiłem, całując go już w czoło i głaszcząc po obydwu policzkach.
Na twarzy chłopaka zagościł cień uśmiechu. Najwidoczniej nadal go nie przekonałem.
- W poniedziałek do niczego między nami nie doszło. Jesteśmy tylko przyjaciółmi i co najwyżej wygłupialiśmy się przed córką naszego CEO. – Wiedziałem, że Tae nagadał mu właśnie o tym, dlatego wolałem wyjaśnić tę sytuacje. – To dlatego tak się dzisiaj wystroiłeś, komplementowałeś mnie, oraz byłeś miły i uprzejmy? – Ciekawość mnie zżerała, szczególnie, że takie pytania mogły go zawstydzić.
Tak jak przewidywałem, ciemnowłosy automatycznie się zarumienił, uciekając wzrokiem na bok.
- To słodkie, Jeonggukie. – Mówiąc to pogłaskałem go po głowie, zaraz normalnie siadając na tym łóżku. – Chodź tu do mnie. – Zaprosiłem go gestem ręki, czekając aż wskoczy na kołdrę.
Chłopak zawahał się, jednak po chwili uśmiechnął promieniście, chętnie zajmując miejsce obok mnie. Od razu przyciągnąłem go do swojego ciała, całując w głowę i rozkoszując tą bliskością.
Tęskniłem za jego delikatnym ciałkiem, uroczymi oczkami i tą niepewnością w każdym działaniu. To ja zachowałem się nie fair, jego zapominalstwo było niczym w porównaniu do moich kłamstw. Niestety, tymi spotkaniami z Yoongim znów namieszałem sobie w głowie. Chyba jego plan o rozkochaniu mnie w sobie, powoli zaczynał mu wychodzić. I jeśli chcę być dalej z Jungkookiem, to nie mogę na to pozwolić.
- Idziemy spać, tak? – zapytałem, przypominając sobie jego obecne roznegliżowanie i posiadanie jedynie jakichś spodenek.
Czarnowłosy przytaknął, wtulając się w moją klatkę piersiową i wzdychając cicho.
- Kocham cię, hyungie – wyznał, a że było to tak rzadko spotykane, zachłysnąłem się powietrzem.
Po raz pierwszy nie miałem pojęcia co powinienem odpowiedzieć. Czy nadal kochałem go równie mocno? W końcu nie można żywić takich uczuć do dwóch osób jednocześnie.
- Dobranoc, Jeonggukie. – Postanowiłem jeszcze mu tego nie mówić, po prostu układając się do spania i przytulając go do siebie.
Maknae raczej tego nie zauważył, poprawiając nieco kołdrę i już starając się zasnąć.
Pięknie się wkopałeś, Jiminnie, pięknie.
***
W piątek znów mieliśmy wolne. Jungkook postanowił to wykorzystać, wyciągając mnie na randkę. Oczywiście sam nazwał to zwykłym, wspólnym wyjściem, jednak zarówno dla mnie, jak i reszty zespołu, była to randka. Był na to aż nazbyt podekscytowany. Od rana biegał uradowany, chwaląc się Tae swoimi wielkimi planami.
- ...masz tam niedaleko hotel, pójdziecie tam później i po problemie. – Jednak niektóre pomysły Tae i Kooka, zaczęły mnie nieco przerażać.
Jaki hotel? CO?!
Pomimo ich przyciszonej rozmowy, lekko uchylone drzwi do pokoju Jungkooka, pozwoliły mi podsłuchać ich dzisiejsze plany.
- Ale Tae... ja tego nie potrzebuję – wyznał Jeon.
Nie chcesz seksu ze mną?! Co się stało z tym chłopakiem?!
- ...i w sumie to za tym nie przepadam – dodał, przez co wycofałem się nieco do tyłu, niedowierzając.
- To niemożliwe, podmienili mi chłopaka – wyszeptałem do siebie, wpadając na kogoś.
- Idę z wami – oznajmił Jin surowym tonem. Musiał słyszeć ich rozmowę. – Zresztą, to byłoby dziwne gdybyście poszli tam sami. Potrzebujecie przyzwoitki – dodał, posyłając mi szeroki uśmiech i wchodząc już do swojego pokoju.
- Hyung – jęknąłem. Mimo wszystko liczyłem na jakiś seks w przebieralni, na który umawialiśmy się kiedyś z Jeonem.
- Nie ma mowy, Jimin. Idę z wami – powtórzył, stając już obok maknae i Tae.
Oparłem się o framugę, robiąc smutną minkę. Miałem nadzieję, że chociaż takie zagrania podziałają.
- CUTE! – Niestety zareagowała na to nieodpowiednia osoba. Taehyung zerwał się z miejsca, zaraz do mnie podbiegając i tarmosząc mi policzki.
- Zostaw mnie, głupku. – Szybko się od niego odgoniłem, zmuszając do powrotu na łóżko.
- Mama Jin idzie z nami? Świetnie! – Najwyraźniej maknae naprawdę nie chciał tego seksu.
Czyżby zauważył moją zmianę w zachowaniu?
Przecież on nie był aż tak spostrzegawczy. Jedyna osoba, która mogłaby mu w tym pomóc, to Hoseok, jednak jego miałem po swojej stronie.
Yoongi? Obiecywał być grzeczny.
- Zbierajmy się już. Im wcześniej pojedziemy, tym dłużej tam posiedzimy – zauważył najstarszy z nas, wyciągając jakąś torbę z szafki i rzucając Jungkookowi jego telefon. Ciemnowłosy złapał go bez problemu, chowając już do kieszeni i ciesząc się przy tym, zapewne z perspektywy odwiedzenia jednego z jego ulubionych miejsc.
Na razie nie podzielałem jego entuzjazmu. Po głowie krążyły mi jego słowa, przez które nie mogłem nawet sprawić, aby na mojej twarzy wykwitł uśmiech.
Jin hyung zaraz wygonił mnie do siebie, każąc wziąć najpotrzebniejsze rzeczy i już zbierać się do wyjścia. Oczywiście jako grzeczne dziecko, powędrowałem we wskazanych kierunku, wymieniając się jeszcze spojrzeniami z moim rocznikowym bratem.
Muszę do niego wystosować jakiegoś SMS-a, bo te myśli nie dadzą mi spokoju.
Do Kim Taehyung:
Tae! Umiesz szybko liczyć?
Nie mam pojęcia dlaczego to napisałem, ale nie potrafiłem zacząć tego słowami: „Tae, o czym gadaliście z Jungkookiem?, bo wydaje mi się, że mój chłopak nie chce ze mną uprawiać seksu. Tak, podsłuchiwałem was."
Od Kim Taehyung:
Jiminnie! !Σ(▼□▼メ) Pewnie, że umiem! ۞_۞
Chłopak wcale mi nie pomagał, nie domyślając się, że to pytanie mogło mieć jakieś głębsze znaczenie.
Do Kim Taehyung:
To ile jest 45 razy 137? Tylko odpisz szybko, bo inaczej nie uwierzę, że zrobiłeś to sam!
Po cholerę ja to ciągnąłem? Chyba liczyłem, że chłopak sam zejdzie na taki temat? Nie, to głupie.
Od Kim Taehyung:
23! (〇o〇;) !!⊙▃⊙ (>△<) (⌒_⌒; (; ̄Д ̄) ε-('・`) !!!!!
Taehyung chyba miał jakieś wahania nastroju, bo te emotki kompletnie nie pasowały do jego odpowiedzi.
Do Kim Taehyung:
To nawet nie było blisko...
Od Kim Taehyung:
ALE SZYBKO TADA CIACIACIA!! 米^-^米"
Moja ręka automatycznie wylądowała na czole.
Do Kim Taehyung:
Przyjdź tu
Schowałem już telefon do kieszeni, biorąc swoją torbę i zarzucając ją na ramię, przekonany, że mój rówieśnik zaraz do mnie przybędzie.
- Co tam, Minnie? – Chłopak znalazł się przy mnie szybciej, niż myślałem, przerażając mnie nieco tą nagłą teleportacją.
Odsunąłem się od niego, nie chcąc, aby dzieliły nas zaledwie dwa centymetry. Gdyby Hobi hyung teraz wszedł, zapewne to ja oberwałbym za podrywanie mu chłopaka.
- Nie zrozumiałeś moich wiadomości – wyjaśniłem tę potrzebę rozmowy z nim.
Szatyn rozchylił lekko usta, zawieszając się i wpatrując w jeden punkt. Postanowiłem wykorzystać ten moment na powrót do pytania sprzed miesiąca.
- „Paradoks dziadka". Jeśli cofnąłbyś się w czasie i zabił samego siebie, na pewno utknąłbyś w czasoprzestrzeni i już nigdy nie mógł powrócić do teraźniejszości, Tae – odpowiedziałem w końcu na jego starego SMS-a.
Chłopak ani drgnął, nadal wpatrując się we mnie swoimi szeroko otwartymi oczami. Zaraz przymknąłem mu te usta, pukając w czoło i trzepiąc nim lekko.
- Powiedz mi o czym gadałeś z Jungkookiem. – To był idealny moment na wyciągnięcie z niego wszelkich informacji.
- W tym Jikooku, to Kookie topował, no i byliśmy zaskoczeni, ale doczytaliśmy do końca. Niestety umarłeś, więc trochę nam było przykro, ale na szczęście on się znalazł... on znalazł innego i wszystko zakończyło się szczęśliwie. Później poszli... poszliście na... oni poszli na twój grób i jutro... umm... teraz... w tym opowiadaniu, Kookie zdjął z palca obrączkę i położył ją na twoją płytę... nie, nie mixtape, tylko gravetape. No. – Nie miałem pojęcia o czym on mówił. Chyba wyłączanie mu mózgu, nie było dobrym pomysłem.
- Tae, policzę do trzech... na trzy, masz do mnie wrócić – zakomunikowałem mu, łapiąc jego głowę w obydwie dłonie. – Raz... dwa... TRZY. – Chłopak jak zwykle grzecznie się posłuchał, wybudzając się z tego dziwnego transu i rozglądając po pomieszczeniu.
- Ładnie się urządziłeś w tym niebie, Jiminnie. – Te słowa podziałały na mnie jak płachta na byka.
Odrzuciłem go na łóżku, wzdychając głośno i kierując się już do wyjścia z tego pomieszczenia.
Mogłem go nie wołać, w ogóle mi nie pomógł. Mam nadzieję, że to po prostu było wyjęte z kontekstu, a Jungkook chętnie ucieknie ze mną Jinowi, chowając się w jakiejś ciasnej przymierzalni, albo chociaż kabinie w łazience.
- Gotowi? – zapytała nasza zespołowa mama, kiedy razem z Jeonem stawiliśmy się przy wyjściu.
- Oczywiście, chodźmy już. – Maknae jako pierwszy zabrał głos, klaskając lekko w dłonie i uśmiechając się przy tym szeroko.
- Tylko grzecznie mi tam. Basen to miejsce publiczne... nie pozwolę wam się wymknąć, nie liczcie na to – dodał jeszcze, patrząc po naszej dwójce.
Nie ma takiej opcji, mamo. Zamierzam porządnie się dzisiaj zająć twoim „synem".
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top