Część 13 - Ciasteczka


30.01.16: 13:32 Hotel (Osaka)

Wiem, że przed nami jeszcze długa droga, jednak mam nadzieję, że kiedyś zobaczę tutaj jakiś Twój wpis, Jeonggukie. Nawet nie wiesz jak bardzo ucieszyłoby mnie nawet jedno zdanie.

Tae i Hobi hyung wyszli gdzieś na spacer, co zapewne wiesz, bo dzielisz pokój z naszym wspólnym, najlepszym przyjacielem. Hoseok nadal nie wybaczył mi tego pocałunku z Tae. Co prawda była to wina jego chłopaka, jednak wszystko i tak poszło na mnie. Widziałeś zresztą.

Mam nadzieję, że w najbliższym czasie zaczniesz ze mną więcej rozmawiać. Widzę, że masz teraz trudny okres w życiu: egzaminy, stres, kariera, występy, nasze rozstanie(?). Wiesz jak bardzo chciałbym Cię teraz wspierać, króliczku.

Ech, znów się tutaj rozpisuję, zupełnie niepotrzebnie. Powinienem wygadać się Taehyungowi, a nie kartce papieru.

- JM.


Odłożyłem notatnik z powrotem do torby, wzdychając ciężko i opadając na pobliski fotel. Było mi źle, jak nigdy. Potrzebowałem drugiej osoby, kogoś, kto mnie pocieszy i przytuli, czy też po prostu powie dobre słowo. Jednak wiedziałem, że nawet taki zabieg nie do końca mi teraz pomoże. Zawiodłem Jungkooka, zawiodłem siebie i swoje oczekiwania. Wiążąc się z Minem wyrządziłem krzywdę wszystkim wokół, a szczególnie mojemu króliczkowi. Gdybym nigdy nie zdecydował się na powrót do tego, co było pół roku temu, maknae nie cierpiałby teraz i nadal miał zdrowe ciało.

To wszystko moja wina...


***

/FLASHBACK/


- Hyung, proszę cię, przestań, odłóż to i się uspokój. – Próbowałem przemówić pijanemu już Yoongiemu do rozumu, jednak jak do tej pory niczym go nie mogłem przekonać.

- Jimin, siądź sobie na tej ładnej dupie i bądź cicho, bo zaczynasz mnie denerwować. – Starszy nie miał zamiaru przystopować z alkoholem, nawet moje błagania na nic się zdały. Wiedziałem, że po raz kolejny będzie tego żałował, jednak nie miałem na to żadnego wpływu. Mogłem tylko siedzieć i obserwować.

- Mamy wolne, wiewiórko, wyluzuj się i napij ze mną. – Min zaczynał przesadzać. Nie przepadałem za jakimikolwiek trunkami, a już szczególnie whiskey. Raz na jakiś czas, okazjonalnie, ewentualnie wcale, można się było podelektować, jednak nie trzy dni pod rząd.

Nie miałem zamiaru zabierać już głosu w tej sprawie. Usiadłem na kanapie, patrząc smutno przed siebie i rozmyślając o ostatniej rozmowie z Jungkookiem.

- Znowu o nim myślisz – wypomniał mi Yoongi, najwidoczniej bacznie mnie obserwując.

Pokręciłem przecząco głową, obawiając się jego reakcji, która może być mocno przesadzona.

- Nie kłam – warknął, przez co mój wzrok automatycznie powędrował w jego stronę. Nie bałem się go, nawet pijanego. Wiedziałem, że nigdy by na mnie ręki nie podniósł.

- A ty znowu przesadzasz z alkoholem. – Za późno ugryzłem się w język. Yoongi się skrzywił, analizując szybko moje słowa.

- Jak mam nie pić, skoro od kilku dni, dokładnie od rozpoczęcia wszystkiego na nowo, ty ciągle o nim mówisz, ciągle o nim myślisz i gdybyś tylko mógł to byś do niego wrócił. – Chłopak nie wytrzymał, wstając i uderzając pięścią w pobliski blat. Zamknął oczy, spuszczając nieco głowę i kręcąc nią przecząco.

- Hyung, ja... - Już chciałem mu wszystko wyjaśnić, jednak miętowowłosy nie dał mi dojść do słowa.

- Znowu powtarzasz ten sam scenariusz. Mam być tylko zwykłym pocieszeniem? A kiedy on kiwnie tylko palcem, ty znów do niego polecisz, zapominając o mnie? – Min przerwał, wzdychając ciężko i przecierając twarz dłonią. – Wiem, że mnie nie kochasz, Jimin. Myślałem, że kiedy cię odzyskam, jakoś cię do tej miłości przekonam... że zechcesz mnie pokochać, tak jak ja kocham ciebie – dodał, ściszając pod koniec głos, kiedy ja już byłem przy nim, obejmując go i głaszcząc pocieszająco po plecach. Nigdy nie chciałem, żeby którekolwiek z moich słońc cierpiało, szczególnie przeze mnie. Byłem naprawdę do niczego, raniąc i Jungkooka, i Yoongiego.

- Hyung, nie chciałem, żeby tak było... naprawdę nie miałeś być zwykłym pocieszeniem, nie tym razem. – Robiłem wszystko, aby moje wyznanie brzmiało na zupełnie szczere. Nie mogłem patrzeć jak mój Miętowy Rożek cierpiał.

- Twoje oczy wszystko zdradzają. Czeka nas kolejne rozstanie. Wiem, że już niedługo cię stracę, lecz nie pozwolę ci jeszcze odejść. Nic nie mów, nie odchodź, po prostu trzymaj mnie w swoich ramionach. – Yoongi zacytował mi jeden ze swoich tekstów, łapiąc moją twarz w dłonie i wpatrując się w moje oczy. I choć woń alkoholu nieco mnie odrzucała, to wiedząc jak bardzo mnie w tej chwili potrzebuje, złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek, szybko go pogłębiając.

Nie trzeba nam było dużo, żeby zaraz pozbyć się swoich ubrań i po raz kolejny wykorzystać czarną kanapę, umiejscowioną w naszym studio.

Po wszystkim, wtuliłem się w tors Yoongiego, wdychając jego perfumy i rozkoszując się bliskością naszych ciał. Do szczęścia wystarczył mi po prostu drugi człowiek, a najlepiej... gdyby to był pewien młody maknae, wtulający się teraz w moją klatkę piersiową i mówiący: „Kocham cię".

- Możesz nic nie mówić, Jimin, a ja i tak wiem, że znowu o nim myślisz. – Chłopak od razu mnie rozszyfrował, jednak nie miałem pojęcia w jaki sposób. Już chciałem otworzyć usta i zapytać, kiedy miętowowłosy mnie ubiegł. – Milczysz od kilku minut, a zazwyczaj po seksie chętnie ze mną rozmawiasz, ewentualnie idziesz spać. Jednak tym razem postanowiłeś zagłębić się w swoich rozważaniach na temat tego dzieciaka... Pieprząc się ze mną, też o nim myślałeś? – Yoongi zaczął mocno przesadzać, wysuwając naprawdę przesadzone wnioski. Musiałem jak najszybciej wybić mu takie teorie z głowy.

- Nie, nie robiłem tego podczas naszego seksu, hyung. Tylko teraz, na chwilę się zamyśliłem. Przepraszam, nie chciałem – wyjaśniłem, zapominając, jak bardzo mój Miętowy Rożek potrafi być spostrzegawczy.

- Dobra, już nieważne. Śpij czy coś – odpowiedział tylko, uspokajając mnie tym samym. Nie miałem już za bardzo siły, aby dalej się powstrzymywać przed zaśnięciem, dlatego od razu posłuchałem się miętowowłosego, zamykając oczy i odpływając.

Jednak po niecałej godzinie przebudziła mnie nieobecność Yoongiego u mojego boku. Przyzwyczaiłem się do wspólnego spania na kanapie w studio, dlatego przekręcając się na bok i zastając puste miejsce obok siebie, trochę mnie to zaskoczyło.

Min nigdy w nocy nie wstawał, nawet do łazienki, dlatego owa sytuacja była dość podejrzana.

Podniosłem się od razu, w celu szybkiego założenia swoich ubrań, porozrzucanych po całym pomieszczeniu i udania w głąb dormu na poszukiwania zaginionego chłopaka.

Jednak zanim wyszedłem, zerknąłem jeszcze do innych pokoi, połączonych ze studio. Niestety nie było w nich żadnego śladu, świadczącego o obecności miętowowłosego.

Niewiele myśląc, wyszedłem na korytarz, zmierzając powoli w stronę salonu i licząc, że właśnie tam go zastanę. Do moich uszu szybko doszedł podniesiony głos Yoongiego i nieco słabszy...

Mojego maknae?

Nie zastanawiałem się ani sekundy dłużej, puszczając pędem przed siebie. Niestety, zanim tam dotarłem, zdenerwowany raper zdążył rzucić Jungkookiem w stolik umiejscowiony na środku pomieszczenia. Nie chciałem się teraz zastanawiać nad konsekwencjami jego działania, po prostu podbiegłem do starszego, łapiąc go za ręce i ciągnąc do tyłu.

- Hyung, co ty wyprawiasz? Dlacze... - Już chciałem go opieprzyć, jednak chłopak wyrwał się z mojego uścisku, piorunując mnie spojrzeniem i kierując do wyjścia z salonu.

Nie rozumiałem jego motywów. Maknae był niewinny, tego byłem pewien. Czy Yoongi zrobił to, żeby mnie zranić?

Tuż po opuszczeniu pomieszczenia przez miętowowłosego, od razu znalazłem się przy moim biednym, skrzywdzonym króliczku. Nie wiedziałem co powiedzieć. Chłopak leżał skulony, trzymając się za brzuch i mocno zaciskając powieki. Musiał bardzo cierpieć, choć starał się tego nie okazywać.

Nie wiedziałem czy mogę wykonać jakikolwiek ruch. Od kilku dni Jeongguk omijał mnie szerokim łukiem, unikał, mordował spojrzeniem na każdym kroku i nie zamienił ze mną ani słowa, łamiąc mi tym samym serce. Jednak widząc jego skuloną postać, tak bardzo przerażoną i bezbronną, nie potrafiłem stać obojętnie.

Klęknąłem przy nim, dotykając niepewnie jego rozpalonego ramienia.

- Jeonggukie... – zacząłem, jednak chłopak przerwał mi, nieco słabym głosem.

- Zostaw mnie, nie dotykaj mnie, zdrajco. – Jego słowa uderzyły prosto w moje zranione serce. Przygryzłem wargę, nie chcąc się teraz głupio rozpłakać. Tylko on potrafił mnie tak bardzo zranić. Gdybym usłyszał te same słowa z innych ust, na pewno nie zareagowałbym w taki sposób.

Jednak to nadal był mój niewinny maknae, mój mały, kruchy króliczek. Nie mogłem na to patrzeć, nie potrafiłem zrozumieć co kierowało Yoongim. Jak on mógł skrzywdzić jednego ze swoich przyjaciół w taki sposób? On go tylko popchnął? Pobił? Miałem tylko nadzieję, że nie użył żadnego noża, czy czegoś gorszego. Różne myśli chodziły mi teraz po głowie.

- Jeong... – Znów starałem się coś powiedzieć, jednak zanim cokolwiek zrobiłem, przybiegł Tae, a zaraz po nim Hobi hyung, którzy zapewne od razu wyciągnęli złe wnioski z zaistniałej sytuacji, myśląc, że to moja sprawka.

Próbowałem się wytłumaczyć, lecz nie dali mi dojść do słowa. Stałem tylko i patrzyłem jak Jung zabiera mojego biednego maknae. Oczywiście pobiegłem za nim, chcąc porozmawiać, jednak zostałem wygoniony, nawet z własnego pokoju.

Nie potrafiłem niczego wytłumaczyć naszemu liderowi, który przyszedł, zapewne słysząc hałasy i widząc puste łóżko obok siebie, dlatego wymsknąłem się zaraz po zamknięciu drzwi od mojego, Hobiego i Taehyunga pokoju.

Wiedziałem, że Yoongi wrócił do studio, zapewne ciesząc się ze swojego „zajebistego" planu, dlatego to tam postanowiłem się udać.

- Powiedz mi, jak mogłeś? – zapytałem, podnosząc nieco głos i wparowując do pomieszczenia.

Chłopak niezbyt się przejął moją obecnością, dalej siedząc na obrotowym krześle i popijając jakiegoś drinka.

Podszedłem do niego i wyrwałem mu trzymaną szklankę. Dopiero teraz spojrzał w moją stronę, uśmiechając się przy tym szeroko.

No nie wierzę!

- Co cię tak cieszy? Skrzywdziłeś niewinnego chłopaka? Przez ciebie Jeongguk może wylądować w szpitalu, a nie są nam potrzebne kolejne takie akcje. – Próbowałem go opieprzyć, jednak zadowolenie z jego twarzy nadal nie znikało.

- Gdybyś za nim nie latał i grzecznie trzymał się przy mnie, do niczego by nie doszło. Należało wam się, zarówno jemu jak i tobie – wyjaśnił, zabierając mi swoją szklankę i powracając do picia.

Na początku oniemiałem, przetwarzając powoli jego słowa.

Należało?! Nam?!

- Wiesz co, Yoongi? Idź do diabła. Nie mam zamiaru być z kimś, kto krzywdzi tak ważne dla mnie osoby – skwitowałem, chcąc już stąd wyjść, jednak Min postanowił dorzucić jeszcze swoje trzy grosze.

- No właśnie, w tym jest cały problem. To on się liczy, zawsze był tylko on! – Miętowowłosy nie wytrzymał, podnosząc głos i wstając na równe nogi.

Zatrzymałem się w pół kroku, odwracając do niego i mierząc go spojrzeniem. Nie potrafiłem dłużej tego w sobie trzymać.

- Zawsze był i będzie! Nigdy nie zajmiesz jego miejsca, nigdy cię nie pokocham! – wykrzyczałem mu całą prawdę w twarz, po czym jak najszybciej stąd wyszedłem.

Wiedziałem, że nawet takie słowa nie powstrzymają go przed ciągłymi próbami i ranieniem maknae, dlatego nie miałem wyrzutów sumienia, teraz musiałem zrobić wszystko, żeby wrócić do Jungkooka i nie opuszczać go więcej na krok.


***


To wszystko była moja wina. A teraz nie potrafiłem dotrzeć do Jeona. Robiłem co tylko mogłem, żeby znów zdobyć jego zaufanie, żeby przywrócić iskierki w jego oczach, jednak żadna moja metoda się nie sprawdzała.

Wziąłem do ręki telefon, zastanawiając się nad nagraniem jakiegoś filmiku dla fanów. Czułem się okropnie i wiedziałem, że nie wykrzesam z siebie nawet krztyny radości. Mimo wszystko postanowiłem włączyć kamerę i pomachać przed nią palcem, witając się z Armys. Wiedziałem, że będą chciały mnie pocieszyć, pisząc jakieś miłe komentarze, które bardzo chętnie przeczytam.

Okryłem się szczelniej szlafrokiem, nie będąc w stanie ruszyć się z fotela, aby zmienić temperaturę w pokoju. Niecałe pół godziny temu było tu strasznie gorąco, dlatego znacznie ją obniżyłem, lecz w ciągu tych trzydziestu minut zdążyło się okropnie ochłodzić, przez co zaczynałem powoli zamarzać.

Nie wiem ile tak siedziałem, wpatrując się tępo w ekran telefonu i czytając komentarze naszych fanów. Większość była niestety w języku angielskim, dlatego omijałem je, szukając tych koreańskich. Zazwyczaj starałem się używać jakiegoś tłumacza, jednak teraz nie miałem na nic ochoty.

Dopiero wchodzący Taehyung wybudził mnie z zamyślenia.

- Jiminnie, co ty za filmiki wstawiasz? Mogłeś napisać, od razu bym do ciebie wrócił – zaczął chłopak od wejścia. Nie miałem siły się odwrócić, dlatego nie widziałem co teraz zamierzał. – Ughh, jak tu zimno, co ty wyprawiasz z tą temperaturą. Chcesz się przeziębić? – Usłyszałem zamknięcie drzwi, a zaraz po tym manewrowanie przy klimatyzacji. – Jimin, co się stało? – Tuż po tym szatyn znalazł się przy mnie, kucając przy fotelu i wpatrując się we mnie zmartwiony.

- Nic – odpowiedziałem krótko, spuszczając wzrok i poprawiając swoje okrycie.

- Jiminnieee. – Tae postanowił zająć miejsce obok mnie, przytulając się do mojego boku. – Skoro zerwałeś już z Yoongim i wyjaśniłeś wszystko Jungkookowi, to nie masz się co smucić. Wasze stosunki na pewno ulegną poprawie. – Szatyn próbował mnie pocieszyć, jednak wszelkie wątpliwości nadal zabijały mnie od środka, nie pozwalając na przywrócenie uśmiechu na mojej twarzy.

- Chimchiminnie, kupiłem ci coś na pocieszenie – oznajmił nagle, odrywając się ode mnie i lecąc gdzieś w stronę swojego łóżka.

- Oby to nie by... - zacząłem, jednak chłopak mnie uprzedził.

- CIASTECZKA! – Wyjął duże opakowanie z przezroczystej reklamówki, po czym wrócił na poprzednie miejsce. Jednak widząc moją niezadowoloną minę, posmutniał, nie mając pojęcia o co chodzi.

- Taehyung, przecież... - zacząłem, lecz po raz kolejny nie dał mi dokończyć zdania, w końcu łapiąc co takiego zrobił.

- O nieeee! Przepraszam Jiminnie! To nie tak miało być. – Tae schował szybko owo opakowanie pod swoją koszulkę, udając, że sytuacja nie miała miejsca. Uśmiechnął się przepraszająco, nie wiedząc co ze sobą zrobić.

Już chciałem coś powiedzieć, kiedy do pokoju wpadł Hoseok, witając się od progu i machając do naszej dwójki.

Nie minęła sekunda, a Taehyung znalazł się przy swoim chłopaku, rzucając na niego i o mało ich nie przewracając. Na szczęście nasz hyung w porę go złapał, utrzymując równowagę i ciesząc się, zapewne przez tak miłe powitanie.

Uśmiechnąłem się widząc tę szczęśliwą parkę. Pasowali do siebie jak nikt inny. Hobi hyung – pełen energii, chętny do wszelkich zabaw, lubiący tańczyć, umiejący rapować, kochający się przytulać i co najważniejsze kochający Taehyunga, oraz Tae – również pełen energii, największa kulka szczęścia, chętny do zabaw dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w tygodniu, lubiący tańczyć i śpiewać, kochający rap oraz samych raperów i zapewne darzący ogromnym uczuciem naszego głównego tancerza. Byli idealni, zdecydowanie stworzeni dla siebie...

Jeśli kiedykolwiek się rozstaną, to stanę na głowie, żeby tylko znów byli razem.

- Co tam, kochanie? Przyszedłeś do Jimina? – zaczął szatyn, przytulając mojego najlepszego przyjaciela i całując go w głowę.

- Tak, chciałem go trochę pocieszyć... no i dać mu cia... - Zapewne dopiero teraz przypomniał sobie co trzyma pod koszulką. Szybko wyciągnął owo jedzenie, jednak było już za późno.

Hoseok zaczął się śmiać, biorąc od niego zgniecione opakowanie.

- Dlaczego ciastka? – wyszeptał, nie chcąc chyba, abym to usłyszał, jednak cisza panująca w pokoju uniemożliwiła zachowanie tego w sekrecie.

- Nie pomyślałem – odpowiedział mu Taehyung, spuszczając głowę i prawdopodobnie się smucąc, przez co Hoseok od razu go objął, biorąc od niego słodycze i całując go kilka razy we włosy.

- Nic się nie stało, spokojnie, słońce moje. – Jung uniósł nieco głowę szatyna, aby ten mógł na niego spojrzeć, i już chciał złożyć pocałunek na jego ustach, kiedy Tae nagle mu czmychnął, rzucając się na łóżko i chowając pod kołdrę.

Zaśmiałem się widząc tę akcję. Sam nie wiedziałem czy wokalista bawił się w ten sposób, czy po prostu zawstydził się i postanowił gdzieś ukryć.

Hoseok pokręcił tylko głową, od razu podchodząc do schowanego chłopaka i zaczynając go gilgotać, odkładając wcześniej te nieszczęsne ciastka.

Chłopcy wiedzieli, że nie przeszkadzają mi takie sytuacje, dlatego nie mieli żadnych oporów przez okazywaniem sobie uczuć kiedy jestem z nimi w pokoju. Co więcej, poprawiali mi tym humor. Szczęście moich przyjaciół, było również moim szczęściem.

Jednak tym razem postanowiłem zostawić ich samych. Może wykorzystają w końcu ten wolny czas na tę wcześniej wspomnianą trzecią bazę.

Wstałem, choć niechętnie, udając się czym prędzej do swojej walizki i odkładając szlafrok na swoje łóżko. Tae i Hobi nawet nie zauważyli, kiedy ubrałem się w jakąś koszulkę i skierowałem do wyjścia. Wciąż byli zajęci sobą, śmiejąc się, gilgotając i wydając przy tym dziwne odgłosy.

- Wychodzę, bawcie się dobrze... możecie być niegrzeczni, tylko chcę potem relacje – zaanonsowałem, naciskając już klamkę i opuszczając pomieszczenie. Oczywiście nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, zamykając już za sobą i zastanawiając co też mógłbym porobić.

Mogę iść zjeść, albo przejść się do Namjoona i Jina... ale prawdopodobieństwo spotkania tam Yoongiego jest zbyt duże, dlatego wolę nie ryzykować...

Skierowałem się w stronę windy, wyciągając z kieszeni telefon.

Może powinienem zadzwonić do E...

Zanim zdążyłem dokończyć myśl, jakaś szybko przemieszczająca się osoba, wpadła na mnie z impetem, uderzając w moje ciało. I gdybym jej nie złapał w swoje ramiona, zapewne wylądowałaby na podłodze, rozrzucając wszystkie swoje notatki.

Bicie mojego serca znacznie przyspieszyło, widząc te ciemne dwoje oczu, te piękne, różowe usteczka i po raz pierwszy od tygodnia – czując ciepło jego ciała.

Jeongguk nie zdążył zareagować, kiedy pod wpływem emocji wpiłem się w jego wargi. Nie kontrolowałem swoich działań, przyciągając go mocniej do siebie i smakując te cudowne usta. Potrzebowałem tego, nawet jeśli chłopak zaraz mnie odepchnie, nawet jeśli mocno za to oberwę, to zapłacę za to każdą cenę, byleby mieć go przy sobie chociaż przez te dwie sekundy.

O dziwo, chłopak chętnie oddał ten pocałunek, jednak nie ruszył się ani o milimetr, trzymając ręce nadal przy swojej klatce piersiowej.

Bałem się wykonać jakiś ruch. I choć miałem ogromną ochotę by wjechać rękoma pod jego koszulkę, by przygwoździć go teraz do ściany i najlepiej ściągnąć wszystko z jego ciała, to powstrzymałem się przed tym, nadal trzymając swoje dłonie na dole jego pleców i po prostu grzecznie pieszcząc jego usta.

Niestety, owa przyjemność nie trwała długo. Jungkook po niecałych dwudziestu sekundach, odepchnął mnie od siebie, łapiąc się za wargi i analizując coś w swojej głowie.

- Kookie... proszę, nie... - Już chciałem go powstrzymać, złapać i próbować przyciągnąć do siebie, zamykając jego ciało w swoich ramionach i nigdy więcej nie wypuszczać, jednak szatyn miał inne plany, wycofując się do tyłu i zakrywając twarz trzymanymi notatkami.

- Daj mi spokój – wyszeptał, łamiącym się głosem, a tuż po tym odwrócił się tyłem i puścił pędem przed siebie.

Nie miałem zamiaru go teraz zostawiać, na pewno nie w takim stanie.

- Poczekaj, Jeongguk, poczekaj! – krzyknąłem, od razu za nim podążając.

Nie pozwolę, aby ponownie się załamał, zamknął na wszystkich i nie mógł skupić na nauce, ani występach. Musimy porozmawiać, w cztery oczy...

Nie odpuściłem nawet, kiedy skierował się na schody i zaczął biec na samą górę. Nie byłem tak szybki jak on, jednak starałem się dotrzymać mu tempa, wiedząc, że gra jest warta świeczki.

Na szczęście złapałem go już na następnym piętrze, wciągając do pierwszego lepszego korytarza, a następnie składziku. Jeon próbował się wyrwać z mojego uścisku, jednak jego fatalny stan kompletnie mu w tym nie pomagał.

- Kookie, proszę cię, porozmawiajmy w końcu. Nie wypuszczę cię stąd, dopóki się przede mną nie otworzysz – oznajmiłem, stawiając go pod ścianą i kładąc ręce po obu jego stronach.

Patrzyłem na jego zapłakaną twarz, przygryzaną z nerwów wargę i uciekające na wszystkie strony spojrzenie. Nie miałem zamiaru dłużej czekać, przytuliłem go do siebie, zabierając mu notatki i odrzucając je na bok.

- Nie płacz, proszę cię, Jeonggukie, nie płacz. – Zacząłem go głaskać po głowie, starając się jakoś uspokoić, jednak chłopak nie miał zamiaru tkwić w moich ramionach i zwyczajnie poddać się mojemu pocieszaniu. Od razu zaczął się szarpać, zmieniając położenie swoich rąk i zaczynając uderzać w moją klatkę piersiową.

- Zostaw mnie, kłamco! Nie chcę cię słuchać! Zostaw mnie w spokoju! – wykrzyczał, nie przestając sprawiać mi bólu.

- Ty uparty chłopaku, posłuchaj mnie w końcu. – Mówiąc to, złapałem go za nadgarstki, unieruchamiając tym samym jego ręce i zmuszając do spojrzenia prosto w moje oczy. – Nigdy nie kochałem Yoongiego, nie kocham i nigdy nie pokocham. Moje serce należy tylko do ciebie, i zawsze tak będzie, Jeongguk, zawsze. – Wpatrywałem się w jego zapłakane oczy, badając jego reakcję i czekając na jakąkolwiek odpowiedź.

Szatyn wysłuchał mnie do końca, jednak moje słowa nie zrobiły na nim żadnego wrażenia.

- Kłamiesz, Park! Poza tym jestem zwykłym dzieckiem, które nic nie wie o miłości! Nie kocham cię i nigdy nie kochałem, dlatego zostaw mnie w spokoju i wracaj do swojego chłopaka psychopaty! – wykrzyczał mi prosto w twarz.

W jednej sekundzie puściłem jego ręce, tracąc wszelką nadzieję. Cały mój świat właśnie się rozpadł. Odsunąłem się od maknae, robiąc krok do tyłu i wpatrując tępo w jego chłodne spojrzenie.

Wszystko było teraz jasne, a ja mogłem się w końcu przekonać jak dwa dni temu poczuł się pewien miętowowłosy chłopak, słysząc ode mnie słowa o podobnej treści.

- Ahh – wyrwało się z moich ust, kiedy uświadomiłem sobie, jak bardzo się myliłem. – Wszystko jasne – dodałem, tym razem do siebie, spuszczając wzrok i zastanawiając nad kolejnym ruchem.

Nie było sensu przekonywać go do czegokolwiek skoro cała ta miłość i cały ten związek, był jednym wielkim kłamstwem.

- Nie, hyung, nie... nie, co ja wyprawiam... nieee. To największa głupota jaką mogłem powiedzieć. – Jednak to maknae wykonał pierwszy ruch, podchodząc do mnie niepewnie i łapiąc moje dłonie. Zaskoczył mnie nieco, lecz starałem się pozostać obojętnym, tak jak on miał w zwyczaju. – Przepraszam, hyung, to nie tak... Naprawdę tak nie myślę... – Chłopak próbował się wytłumaczyć, jednak przerwałem mu, uwalniając ręce z jego uścisku.

- Niee, wszystko rozumiem. Zajmij się nauką, Jeonggukie, nie będę cię więcej dręczył i nachodził – stwierdziłem, nie będąc w stanie spojrzeć mu w oczy.

Wyminąłem go, schylając się jeszcze i podnosząc jego notatki. Wręczyłem je zaskoczonemu właścicielowi, po czym skierowałem do wyjścia.

- Jimin hyung, ja naprawdę... - Ponownie usiłował coś powiedzieć, jednak uciszyłem go, odwracając się i kręcąc przecząco głową.

- Nie, Jeongguk, wróćmy do sytuacji sprzed miesiąca. Zapomnijmy o wszystkim. Jak zwykle udawajmy, że nic się nie stało, a to był zwykły fanserwis, albo jednak ten zakład z Taehyungiem. – Zaśmiałem się gorzko na wspomnienie tamtej nocy i jego wyznania.

Nie czekałem na jego odpowiedź, szybko opuściłem pomieszczenie, puszczając się biegiem z powrotem do pokoju.

Wyłączyłem myślenie, skupiając wyłącznie na drodze i pokonując ten dystans w niezwykle krótkim czasie.

- Jiminnie, co się stało? – Niestety w pokoju zastałem czekającego na moje przybycie, Taehyunga. Od razu omiotłem spojrzeniem całe pomieszczenie w poszukiwaniu drugiego chłopaka. – Hyung wyszedł jakiś czas temu – wyjaśnił Tae, rozumiejąc mnie doskonale.

- Taehyung... - wyszeptałem, zanim usiadłem na brzegu swojego łóżka, chowając twarz w dłoniach i starając się miarowo oddychać, by powstrzymać łzy cisnące się do moich oczu.

Szatyn znalazł się przy mnie prawie od razu, przytulając i badając mój stan, próbując zajrzeć przez moje palce.

- Co się stało? O co chodzi? Pokłóciłeś się z kimś? Spotkałeś Yoongi hyunga? Rozmawiałeś z którymś z managerów? Coś ci się stało? Wpadłeś na ścianę? Ktoś cię uderzył? Ktoś cię napadł? Namjoon hyung na ciebie nakrzyczał? Boli cię coś? Mam iść po kogoś? Chodzi o Jungkooka? To jego spotkałeś? Coś się między wami stało? Porozmawialiście w końcu? Uderzył cię znowu? Yoongi hyung cię uderzył? Jimin, powiedz o co chodzi. – Taehyung dostał słowotoku, zadając milion pytań na sekundę. Nie potrafiłem mu przerwać, zastanawiając się nad słowami Jungkooka i jego prawdziwymi intencjami. Możliwe, iż mówił po prostu wszystko, co mu ślina na język przyniosła, jednak w głębi duszy obawiałem się, że były to jego prawdziwe uczucia względem mojej osoby.

- Porozmawiaj z Jeonem, dobrze? – poprosiłem, patrząc w końcu na niego. Wiedziałem, że tylko Tae może nam pomóc w takiej sytuacji.

Chłopak pokiwał głową, nadal oczekując wyjaśnień, za których opowiadanie zabrałem się po krótkiej chwili.


***


Od Kim Taehyungie:

CHIMCHIMINNIE, MAM PYTANIE.... (〃∇〃) OD RANA NIE MOGĘ SOBIE Z NIM PORADZIĆ (#/。\#)


SMS, którego otrzymałem od Tae, będąc właśnie na małych zakupach z Hoseokiem i Jinem, sprawił, że podrapałem się po głowie. Mieliśmy jeszcze trzy godziny do drugiego już występu w Japonii. Tym razem przybyliśmy do samej stolicy, czyli do Tokio i chcąc wykorzystać czas wolny, dany nam przez managerów, i postanowiliśmy poszaleć po sklepach.

Taehyung porozmawiał już z Jungkookiem, jednak aż do dzisiejszego poranka nie zamienił ze mną słowa, dopiero widząc Yoongiego, przybiegł do mnie, rozpoczynając konwersację. Wyglądało to co najmniej dziwnie, jednak ucieszył mnie ów fakt, bo dzięki temu nasze relacje znów uległy poprawie. Zaczęliśmy normalnie rozmawiać, zapominając o wczorajszej sytuacji i starając się zachowywać pozory, szczególnie przed managerami. Co prawda tęskniłem za jego bliskością i dotykiem, jednak nawet zwykła wymiana zdań na razie mi wystarczała.


Do Kim Taehyungie:

Trzecia baza?


Postanowiłem być bezpośredni, stając sobie na boku i skupiając wyłącznie na tej wymianie SMS-ów, kiedy Hobi i Jin wybierali właśnie jakieś buty.


Od Kim Taehyungie:

OSZALAŁEŚ?! ●︿● (つ﹏<。) NIEEE, TO JEST PYTANIE INNEGO TYPU ( ̄■ ̄;)


Do Kim Taehyungie:

Innego? Zawiodłeś mnie, Tae. Jeonggukie jest z tobą, prawda? Dopilnuj, żeby coś zjadł, tylko mu tego nie mów... i po co pokazujesz mu ten telefon?


Wiedziałem jak wygląda ta rozmowa. Zapewne leżą oboje na łóżku Kima – Jeon udaje, że się uczy, zaglądając Taehyungowi przez ramię, a sam właściciel owego telefonu, chętnie mu wszystko pokazuje, komentując każdą wiadomość.


Od Kim Taehyungie:

PRZEPRASZAM, NIE WIEDZIAŁEM, ŻE NIE MOGĘ (〃∇〃) WIĘC MOGĘ ZADAĆ TO PYTANIE, JIMINNIE? (/へ\*)


Do Kim Taehyungie:

Tak, możesz, ale najpierw wyjaśnij mi czemu do cholery piszesz wszystko wielkimi literami!?


Od Kim Taehyungie:

NIECHCĄCY SOBIE PRZESTAWIŁEM JĘZYK IIIII (o'_`o) WŁĄCZYŁEM DUŻE LITERY ( ◢д◣)ムゥ I TERAZ NIE WIEM GDZIE TO ZMIENIĆ (_ _|||)


Moja ręka automatycznie wylądowała na czole. Zacząłem się poważnie zastanawiać nad związkiem Hobiego i Tae. Naprawdę, czasami nie mam pojęcia jak ten chłopak z nim wytrzymuje.


Do Kim Taehyungie:

Tylko czasem nie kupuj przez to NOWEGO TELEFONU, dobra? Na jaki język zmieniłeś i co to za pytanie?


Od Kim Taehyungie:

CHYBA ROSYJSKI, ALE NIE JESTEM PEWIEN. (o'・д・`o) WŁAŚNIE PRÓBUJEMY TO ZMIENIĆ Z JUNGKOOKIEM (*'Д`)=з


Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, jednak powstrzymywał mnie przed tym fakt, iż byliśmy w sklepie, a takie zachowanie mogło ściągnąć do nas tłumy.


Do Kim Taehyungie:

Zostawcie to, idźcie z tym do Namjoon hyunga, proszę was.


Znając ich „ciekawe" pomysły, zaraz dogrzebią się do zaawansowanych ustawień i wszystko poprzestawiają, psując tym samym telefon Tae.


Od Kim Taehyungie:

(●ゝ∀・●)OK(●ゝ∀・●) OKAY, OKAY, JIMINNIE, NIC NIE RUSZAMY. <丶`∀'> KIEDY DO NAS WRÓCISZ? BO KOOKIE MÓWI, ŻE ZA TOBĄ TĘSKNI I CHCIAŁBY CIĘ JUŻDSFAJSIOFHAUYJKXCVDAFGBHFRD NIC TAKIEGO NIE POWIEDZIAŁEM! – JK


Uśmiechnąłem się sam do siebie. I nawet jeśli Taehyung nie mówił prawdy, to właśnie dostałem pierwszego, od kilku dni, SMS-a od Jeona.


Od Kim Taehyungie:

KOOKIE KŁAMIE (▰∀◕)ノ UWAGA! ZADAJĘ TO PYTANIE, BO NIE MAMY CZASU, CZEKA NA NAS KOREAŃSKI........ (〒ó〒) * (〒ó〒) JEŚLI COFNIESZ SIĘ W CZASIE, ŻEBY SIĘ ZABIĆ CZY TO NIE OZNACZA, ŻE NIE MOŻESZ COFNĄĆ SIĘ W CZASIE, ŻEBY SIĘ ZABIĆ, BO JUŻ JESTEŚ MARTWY? (◯Δ◯∥) �(゚□゚*川 ΣΣ(゚□゚*川 Σ(゚д゚lll)!l∑(Д`;ノ)


Tym razem moje uderzenie ręką w czoło rozniosło się po całym sklepie. Hyungowie popatrzyli w moją stronę, nie bardzo rozumiejąc co ja wyprawiam. Przeprosiłem wszystkich wokół, chowając się jeszcze bardziej pod moją maską i nasuwając czapkę prawie na same oczy.


Do Kim Taehyungie:

Czy to pytanie do analizy jakiegoś wiersza? Bo nie sądzę, żebyś miał aż tak głębokie przemyślenia. No chyba, że to pytanie od Jungkooka, wtedy mogę spróbować to wyjaśnić.


Od Kim Taehyungie:

NIEMIŁY JESTEŚ, JIMINNIE ( ఠ_ఠ ) KIEDY WRACACIE?!?!! (*'σЗ')σ


Do Kim Taehyungie:

To Jungkook czy nadal ty? Bo nie wiem czy odpowiadać.


Od Kim Taehyungie:

POLICZYMY SIĘ W HOTELU PARK JIMIN ◥(ฅº₩ºฅ)◤


Już nie odpisywałem, dołączając do chłopaków. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, a nie chciałem go marnować na rozmowę z Taehyungiem.

Wczorajsze słowa Jungkooka wciąż krążyły po mojej głowie. Starałem się skupiać wyłącznie na tym co zdradził mi Tae o prawdziwych uczuciach chłopaka, jednak widząc jego reakcje na mój dotyk, czy też na jakiekolwiek słowa otuchy, albo komplementy, czasami zaczynałem w to wątpić.

To wszystko wyglądało jak jakiś chory, zagmatwany sen, w pewnych momentach niemający większego sensu. Yoongi – Jungkook, pożądanie – miłość, prawda – wyznania, szczerość – kłótnie, walka – starania. Każdy scenariusz powstawał na innej płaszczyźnie, a w ostatnim czasie wszystkie zaczęły się na siebie nakładać, powodując mętlik w mojej głowie i uczuciach.

Nadal nie potrafiłem przestać myśleć o miętowowłosym chłopaku, który wyleczył moją duszę już dziesiątki razy. Jednak nie mogłem go pokochać, jakaś siła trzymała mnie przy tym nieśmiałym uśmiechu, przy tych różowych usteczkach i niewinnych oczach. Nieważne ile razy usłyszałbym odmowę, moje serce i tak szuka miejsca właśnie przy nim. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek miało to ulec zmianie. Odczułem to szczególnie po ponownym związaniu się z Yoongim. Scenariusz się powtórzył, lecz tym razem wyznałem mu całą prawdę.

- Jimin, idziemy. – Do moich uszu dobiegł głos Hoseoka, stojącego przy wyjściu. Seokjin na pewno już wyszedł, czekając na nas przed sklepem, dlatego szybko dołączyłem do chłopaka, przepraszając.

Nie mieliśmy już czasu. Musieliśmy jak najszybciej wrócić do hotelu, a następnie udać się na halę.

W pokoju zastałem Taehyunga i Jungkooka, leżących na łóżku i oglądających coś na laptopie. Widząc moją osobę, wchodzącą do pomieszczenia, wystraszony szatyn szybko zatrzasnął klapę swojego sprzętu, odkładając go na bok i sięgając po notatki, odłożone na nocny stolik.

Miałem ochotę go uderzyć. Maknae miał się uczyć, a nie oglądać jakieś głupie filmiki z tym idiotą.

Rzuciłem wszystkie torby na swoje łóżko, podchodząc do Tae i uderzając go dość boleśnie w lewe udo.

- Kim Taehyung! Miałeś się z nim uczyć, a nie męczyć swoimi kreskówkami! – wykrzyczałem, uzyskując odpowiedź prawie od razu.

- To jest anime! – oburzył się wokalista, również mnie uderzając i mordując spojrzeniem. I gdybym nie zauważył lekko zaskoczonego, ale i przerażonego wzroku maknae, to zapewne kontynuowałbym tę walkę.

Jungkook miał na sobie standardową koszulkę XXL i zwykłe dresowe spodnie, a jednak moje oczy nie potrafiły się od niego oderwać, badając każdy skrawek jego ciała.

Trwało to zaledwie kilka sekund, po których odwróciłem wzrok, przenosząc go z powrotem na Taehyunga.

- Niech ci będzie. Kupiłem wam coś – oznajmiłem, postanawiając zmienić temat i nie kłócić się już z tym idiotą. Ruszyłem w stronę zostawionych na łóżku toreb, w celu wyciągnięcia ubrań dla Tae i Jungkooka. Oczywiście ten pierwszy pisnął z radości, klaskając w dłonie i zapewne nie mogąc doczekać się tych prezentów. – Ale nie wiem czy zasłużyłeś, Kim Taehyung... Zresztą, Jeon również. Najpierw musicie się pochwalić zdobytą dziś wiedzą. – Mówiąc to, spojrzałem na nich z zadziornym uśmieszkiem na twarzy, zdejmując w końcu kurtkę wraz z butami i odkładając je na bok.

- Ale... ja też, Jiminnie? – Zdziwił się szatyn, uspokajając w sekundzie i rozchylając lekko wargi.

- Ty masz go po prostu pytać. I szybko, bo nie zostało nam zbyt wiele czasu. – Pospieszyłem go, siadając na łóżku i czekając aż wykonają moje polecenie.

Mój wzrok natrafił na dwoje szeroko otwartych oczu, wpatrzonych w moją osobę. Jeonggukie wyglądał dzisiaj aż nazbyt kusząco, siedząc sobie grzecznie na tym łóżeczku i czekając na rozwój wydarzeń. W takiej niewinnej odsłonie przyciągał mnie do siebie jak magnes, przez co musiałem się kontrolować.

Uśmiechnąłem się automatycznie, spuszczając głowę i pocierając ręką czoło, aby jakoś ukryć moje grzeszne myśli. Chociaż nie sądziłem, żeby któryś z nich rozpoznał je po moim zachowaniu, jednak wolałem nie ryzykować.

Tae sprowadził nas na ziemię, zadając pierwsze pytanie, na które Jungkook odpowiedział prawie od razu. Nie mogłem się skupić na słowach szatyna, wciąż wpatrując w tego króliczka i rozmyślając o sytuacji, w której zastałbym go tutaj samego, studiującego te swoje karteczki. Na pewno nie potrafiłbym się powstrzymać, przenosząc tuż nad jego delikatne ciałko i pozbywając powoli jego koszulki...

- ...no Jiminnie, daj te prezenty! – Z zamyślenia wyrwał mnie podniesiony głos Taehyunga, skaczącego obecnie na łóżku.

Na jak długo odpłynąłem?

Zawstydzony Jungkook, przejeżdżający właśnie palcem po swojej skroni i odwracający głowę na bok, był zapewne odpowiedzią na moje pytanie.

Zaśmiałem się, wstając i postanawiając zostawić całą tę sytuację bez komentarza. Sięgnąłem po odpowiednią torbę, wyciągając z niej dwa swetry, golf i koszulę.

Taehyung w sekundzie pojawił się przy mojej osobie, wyglądając przy tym jak piesek proszący o zabawkę.

- A dobrze się sprawowałeś kiedy pana nie było? – zapytałem mocno przesłodzonym głosikiem.

Chłopak chętnie przyłączył się do tej zabawy, machając tyłkiem, składając ręce w piąstki, przysuwając je do twarzy i wysuwając przy tym język, zupełnie jak pies.

Zaśmialiśmy się razem z Jungkookiem, nie dowierzając w tego człowieka.

Dodatkowo zaczął kiwać energicznie głową, czekając na podarunki.

- No dobrze. Jeden sweter dla ciebie, no i koszula... – Wręczyłem mu biało-niebieską koszulę w paski, razem z fioletowym swetrem. Chłopak ucieszył się nawet bardziej, przytulając obydwa prezenty i zaczynając biegać po pokoju, wydając przy tym dość specyficzne odgłosy. Zignorowałem to, podchodząc tuż po tym do Jungkooka.

- Golf? – Zdziwił się, zwracając do mnie bezpośrednio po raz pierwszy od kilku godzin i patrząc mi przy tym w oczy, przez co moje serce nieco przyspieszyło.

- Tak – odpowiedziałem prawie od razu, tonąc w tych dwóch cudownych onyksach.

Ciemnowłosy wyciągnął niepewnie rękę, chcąc pochwycić trzymane przeze mnie przedmioty, jednak szybko wycofałem się do tyłu, nie pozwalając mu na to działanie.

Chłopak popatrzył na mnie zmieszany, nie bardzo rozumiejąc moje intencje. Co prawda nie chciałem go jeszcze napastować, bo zapewne tylko bym go spłoszył, jednak niewinnych czułości na pewno sobie nie odmówię.

- Za całusa, Jeonggukie – wyjaśniłem, stawiając jeden jedyny warunek.

Tae nadal był w swoim świecie, wbiegając właśnie do łazienki – zapewne w celu przymierzenia tej koszuli oraz swetra – i ignorując naszą rozmowę, dzięki czemu, poniekąd, miałem wolną rękę.

- Za całusa? – Chłopak powtórzył mój warunek, wycofując szybko rękę i wbijając się jeszcze bardziej w wezgłowie łóżka. Chyba go troszeczkę przestraszyłem, dlatego musiałem jak najszybciej naprawić swój błąd.

- W policzek oczywiście – dodałem czym prędzej, starając się przybrać na twarzy naturalny uśmiech. Jungkook zawahał się, ale pokiwał po chwili głową, przystając na moją propozycję.

W środku cieszyłem się jak głupi, jednak na zewnątrz po prostu delikatnie uśmiechałem.

Zrobiłem krok do przodu, nachylając się i czekając aż jego usta dotkną mojego policzka... jednak krzyk Taehyunga sprawił, że spojrzałem w stronę maknae, przez co nasze wargi się spotkały.

- O MÓJ BOŻE! CZY TO PIĘĆ TYSIĘCY WONÓW?!

Tak szybko jak się spotkały, tak szybko zostały rozłączone, właśnie przez wydzierającego się w łazience szatyna, i przerażonego Jungkooka.

Szlag by to...

Wręczyłem maknae obiecane ubrania, uciekając od niego i oddając mu jego przestrzeń osobistą, wiedząc przy tym jak bardzo ta sytuacja wpłynęła na osąd mojej osoby. Nie chciałem oberwać, czy też sprawić, aby młodszy się ode mnie znów oddalił.

- Idziemy chłopaki. – Na szczęście uratował nas wchodzący lider, oznajmujący standardowy, natychmiastowy wymarsz.

Zerknąłem jeszcze w stronę Jungkooka, który przygryzał właśnie wargę, będąc pochłonięty jakimiś przemyśleniami.

Czyżbym powoli go odzyskiwał?

Z tak pozytywną myślą zacząłem się zbierać, wyciągając Tae z łazienki i każąc mu do siebie dołączyć. Jeon również wyszedł z naszego pokoju, chcąc zapewne zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i udać się czym prędzej do lobby. Miałem nadzieję, że ubrania przypadły mu do gustu, a nasz pocałunek nie zniechęcił. Nie chciałem już tych kłótni. Najchętniej powróciłbym do naszych wakacji w Busan, powiedziałbym mu już wtedy całą prawdę i dzięki temu uniknął tych nieporozumień.

Zebranie się i dojechanie do hali zajęło nam niecałe pół godziny. Mieliśmy jeszcze godzinę – na próbę, przebranie i makijaż. Niestety, jak się okazało, tuż przed koncertem musieliśmy nagrać krótki filmik dla Armys na Fancafé. Liczyliśmy na chwilę wytchnienia, lecz tym razem nie otrzymaliśmy nawet minutki. Przynajmniej jutro mieliśmy pół dnia wolnego i na pewno odbijemy sobie czas zajęty ciężką pracą. Jeśli mój plan się powiedzie, to zapewne spędzę go z Jeonem, pomagając mu nieco w nauce. Tylko muszę być ostrożny i delikatny.

Spełnienie tego scenariusza wymagało pewnych działań, które wprowadziłem w życie prawie natychmiastowo. Byłem dla niego miły podczas nagrań – zwracając uwagę tylko na jego osobę i śmiejąc się z jego zachowania, kiedy starał się rozbawić wszystkich hyungów, czy też stawiałem go w świetle reflektorów, nawet podczas swoich partii. Jungkook, dzięki tym akcjom, znów był szczęśliwy, przestając – chociaż na chwilę – przejmować się problemami i skupiając całą swoją uwagę właśnie na mnie. Nie potrafiłem tego nie wykorzystać, skradając mu krótki i delikatny pocałunek tuż przed występem.

- Bądź już zawsze mój, króliczku. – Wpatrywałem się w jego zaskoczone oczy, splatając nasze palce i uśmiechając przy tym ciepło. Chłopak nie uciekał, stał, analizując zaistniałą sytuację. Nie mogłem zaprzeczyć – obawiałem się jego reakcji, jednak musiałem wykonać krok do przodu.

Zanim ciemnowłosy zdołał udzielić mi jakiejkolwiek odpowiedzi, do pokoju wparował Yoongi, stając jak wryty, kiedy zobaczył nas przy ścianie w tak jednoznacznej sytuacji.

Przełknąłem nerwowo ślinę, nie chcąc by oglądał mnie i Jeona w takich okolicznościach. Jednak ani na chwilę przez myśl mi nie przeszło, aby odsunąć się od maknae, czy też puścić jego rękę.

Min przeklął pod nosem, krzywiąc się i postanawiając ignorować naszą dwójkę. Rzucił we mnie jeszcze nienawistnym spojrzeniem, zanim opuścił pomieszczenie, biorąc ówcześnie swój telefon.

Ranił mnie jego widok, szczególnie w takiej odsłonie. Bardzo chciałem powrócić do naszej przyjaźni, jednak wiedziałem, że tak długo, jak byłem z Jungkookiem, nigdy do niej nie powrócimy.

- Nie przejmuj się nim, Jeonggukie. Yoongi już nigdy nie wejdzie nam w drogę. Nie wierz nigdy więcej w żadne jego słowa... i nie zamykaj się w sobie, otwierając tylko na Taehyunga, któremu brakuje doświadczenia w takich sprawach – poprosiłem, wpatrując się ponownie w jego oczy. Ciemnowłosy przytaknął, choć trochę niepewnie. – Wszystko ci dzisiaj wyjaśnię, ale po występie. Chodźmy, bo zaraz zaczną nas szukać – zauważyłem, puszczając go w końcu i obejmując ramieniem. Młodszy się nie sprzeciwiał, co uznałem za kolejny dobry znak.

Mam nadzieję, że monolog, który prowadzi w swojej głowie, wyprowadzi go na dobrą drogę, oczywiście tej o nazwie: „Park Jimin".


***


- Hyung, tak, proszę, przywiąż mnie, jestem tylko twój. – Jeongguk jęczał pode mną, błagając o jeszcze więcej przyjemności i bólu. Jego zachowanie, pomruki i wszelkie odgłosy mocno mnie nakręcały, dlatego spełniłem jego prośbę, chociaż nie byłem zwolennikiem takiego seksu. Jeon wydawał się to lubić, a jego szczęście było moim priorytetem.

Sprawdziłem jeszcze czy więzy na pewno się nie poluźnią, po czym zająłem już jego ciałem.

Chłopak był w pełni gotowy, a gra wstępna tylko go drażniła. Ja również nie chciałem dłużej czekać, dlatego ściągnąłem do końca bokserki słysząc głos... Taehyunga?

- Kookie, dlaczego rzuciłeś tym w jego stronę? Zobaczysz, oberwie nam się za to. – Jego przyciszony głos rozbrzmiewał po całym pokoju, wyrywając mnie z tak cudownego snu. Czasami zastanawiałem się za jakie grzechy został on obdarzony takim basem.

Zapewne na moje skaranie.

Jednak gdybym nie usłyszał w jego wypowiedzi pewnego imienia, na pewno kazałbym mu wyjść do któregoś z chłopaków, albo po prostu się zamknąć, ewentualnie oberwałby jakimś ciężkim przedmiotem. Jungkook też tutaj był, więc postanowiłem już wstawać, zerkając od razu na zegarek.

Dziesiąta dwanaście, czyli zmarnowałem już dwie godziny, no ładnie.

Wczoraj porozmawialiśmy w końcu z Jeonem, wyjaśniając sobie wszystko po kolei. Chłopak przeprosił mnie za swoje zachowanie, szczególnie za uderzenie w brzuch, a ja obiecałem nie mieć już przed nim żadnych sekretów i ograniczyć przebywanie z Yoongim. Co prawda będę tęsknił za jego radami, zajebistym – choć nie w pełni satysfakcjonującym – seksem oraz rozmowami na przeróżne tematy. Jednak bardziej brakowało mi tych różowych usteczek, tych iskierek w onyksowych oczach, nieśmiałego i słodkiego uśmiechu, niestosowanych żartów, wygłupiania się i bawienia w wielorakie gry, ciepła, dotyku, całego ciała i każdej najmniejszej niedoskonałości. Brakowało mi mojego króliczka, będącego moim oczkiem w głowie. Ponownie miałem po co wstawać, śmiać się i normalnie funkcjonować, nie dręcząc myślą o rozstaniu.

Na szczęście działało to w obydwie strony. Jungkook zaczął jeść regularne posiłki, uśmiechał się częściej – zazwyczaj z mojego powodu – a także chodził spać o normalnych porach, dzięki czemu mógł w pełni skupić się na nauce i karierze.

- Wstawaj już, Jimin, spałeś wystarczająco długo. – Taehyung nie miał zamiaru dawać mi spokoju, rzucając w moją stronę coraz to nowszymi przedmiotami. Jednak kiedy w moją stopę uderzyło coś naprawdę ciężkiego, pisnąłem, od razu łapiąc się za obolałą kostkę.

Tego już za wiele!

Zerwałem się, już szykując na niego z pięściami i mordem w oczach, jednak zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, wyrosło przede mną drzewo w postaci Jeona.

- Przepraszam, to ja mu podałem tę lampkę – wyjaśnił, spuszczając głowę i wyglądając przy tym niezwykle uroczo.

No i jak mogłem się na niego gniewać?

Westchnąłem.

- Nie szkodzi, Jeonggukie. Jednak musisz mi to jakoś wyna... - Nie zdążyłem dokończyć zdania, czując na swoim policzku jego wargi i dostając tym samym lekkiego zawału.

Chłopak zaśmiał się, odskakując ode mnie tuż po tym i powracając na łóżko Taehyunga. Czułem się jak zakochana nastolatka, a przecież był to zwykły całus, do tego w policzek! Gorsze rzeczy robiliśmy, a jednak te małe usteczka pobudziły, uśpione od kilku dni, motyle w moim brzuchu. Ciemnowłosy miał mnie w garści i dobrze o tym wiedział.

Zapewne planuje teraz jakoś lepiej to wykorzystać... niedoczekanie!

- Pozwoliłem?! – Zaśmiałem się, udając oburzenie i zmierzając w stronę Jeona, ukrywającego się za ciałem Tae. Szybko pozbyłem się jednego drzewa, odrzucając je na bok, aby sprawnie dostać do drugiego. Tae i Kook mieli z tego nawet większy ubaw ode mnie.

No tak, to nadal tylko dzieci, a te roczniki to zwykłe liczby.

- Biegnę po pomoc, trzymaj się, Jeongguk! – wykrzyczał szatyn, wybiegając i trzaskając drzwiami, kiedy moje ręce już dawno gilgotały roześmianego szatyna.

- Nie, hyung, proszęęę. – Jednak mój maknae mało się przy tym bronił, co było trochę podejrzane.

Chyba najwyższa pora wykorzystać nieobecność Taehyunga w moim pokoju.

Gilgotki szybko zamieniły się w zwykły dotyk. Jungkook zastygł, wpatrując się w moje oczy i przestając mnie od siebie odpychać. Wolałem otrzymać nieme zaproszenie, aby znów go do siebie nie zrazić, dlatego czekałem aż zabierze ręce i pozwoli mi na jakiś ruch. Chłopak uczynił to, choć trochę niepewnie. Miałem nadzieję, że Kim nie wróci tutaj szybko, a Hobi wyświadczy mi przysługę i zatrzyma go przy sobie nawet na kilka godzin.

- Hyung? – wyszeptał, przejeżdżając palcami po moim odkrytym ramieniu i wywołując tym samym gęsią skórkę na całym moim ciele.

- Tak, Jeonggukie? – zachrypiałem, szybko odchrząkując. Najwyraźniej zaschło mi w gardle od tego spojrzenia, dotyku i bliskości.

- Tae tutaj nie wróci, poprosiłem go, aby zostawił nas samych – wyjaśnił zachowanie szatyna, z dziwnym błyskiem w oku, po czym przeniósł swoją rękę na mój policzek, gładząc go delikatnie.

Nie wiedziałem czy się przesłyszałem, czy może to nadal był sen, ale Jungkook właśnie mi oznajmił, że załatwił nam wolny pokój i to zapewne na dobre kilka godzin?!

Wtuliłem się w jego dłoń, pragnąc tego dotyku.

- Czy ty mi właśnie powiedziałeś, że mam... - Nie było mowy o dokończeniu tego zdania. Chłopak przyciągnął mnie gwałtownie do siebie, złączając nasze usta i oplatając mnie nogami.

- Mamy godzinę, dobrze ją spożytkujmy, hyung – wyszeptał jeszcze, zanim całkowicie oddaliśmy się przyjemności.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top