Część 11 - Zakaz zbliżania


23.01.16: 09:30 (w samolocie do Seulu)

Jeonggukie~

Znów zamknąłeś się na cały świat, wybierając swoją chorą rzeczywistość. Nie mam pojęcia co się stało, o co poszło... a Tae nie pozwala mi z Tobą porozmawiać, samemu zdradzając mi niewiele. Dlaczego mam się „zdecydować"? I dlaczego mam „nie ukrywać dłużej prawdy"? O co chodzi? Powiedzcie mi w końcu!

Obiecywałeś, że nigdy więcej mnie tak nie zostawisz, nie będziesz już obojętny, że będziemy sobie mówić wszystko. Dlaczego kłamałeś?

Nie wiem już co mam o tym wszystkim myśleć. Nie podoba mi się ta sytuacja. Proszę, wróć do mnie.

- JM.


***


Miałem dosyć zachowania Jungkooka. Od dwóch dni słowem się do mnie nie odezwał. Zarówno jego stan psychiczny, jak i fizyczny, był w opłakanym stanie. Widziałem, że cierpi na bezsenność, przesiaduje całe dnie i noce przed laptopem, albo słucha muzyki, ogólnie niewiele przy tym jedząc. Cierpiałem, tak samo jak reszta zespołu. Oglądanie naszego młodszego braciszka, a mojego ukochanego chłopaka, w takim stanie, odbierało nam chęci do dalszej pracy. Maknae wyglądał i zachowywał się jak duch, a hyungowie wraz z Tae, obwiniali o to mnie. Przecież robiłem wszystko co w mojej mocy, żeby miał jak w niebie. Tolerowałem jego wybryki, jego humorki, jego niezdecydowanie, jego nieszczere uczucia.

Znów pomyślałeś, że tak będzie lepiej dla nas obojga? Co ty sobie ubzdurałeś, chłopaku? Już zaczynałeś otwierać się na innych, powoli powracało zaufanie i uczucie, którym cię darzyłem, a ty ponownie wszystko zaprzepaściłeś. Mówiłeś, że nie popełnisz więcej tego samego błędu, a scenariusz znów się powtarza. Jeongguk, proszę cię, zdecyduj się chociaż raz.

Przynajmniej wczoraj na meetingu w Chinach nie stroił fochów, za co byłem mu wdzięczny. Na scenie zachowywał się profesjonalnie, zapominając o wszelkich prywatnych problemach, dzięki czemu żaden z managerów niczego nie zauważył. Zauważyłem również, że założył nasz naszyjnik, chyba tylko ze względu na fanów, żeby nic nie podejrzewali i myśleli, że między nami jest okej. Ale nie było.

Na lotnisku Jungkook starał się zachowywać pozory, trzymając blisko mnie. Tylko nie rozumiałem jednego – skoro już nie byliśmy razem i nie chciał mnie, to po co zakładał mój sweter i kolczyki, które wręczyłem mu dwa dni temu w prezencie? Fani o tym nie wiedzieli, dlatego mógł sobie przecież odpuścić.

Po przybyciu do dormu mieliśmy tylko godzinę na względne rozpakowanie, przebranie się, umycie, jedzenie. Jungkook oczywiście odmówił posiłku, który przygotował nam Seokjin. Gdybym miał coś do gadania, zapewne wmusiłbym to w niego, jednak i tym razem musiałem siedzieć cicho, bo Taehyung gromił mnie spojrzeniem.

Jutro mieliśmy ważne wydarzenie, do którego przygotowywaliśmy się od wielu miesięcy. Drugie spotkanie z naszym oficjalnym fanklubem Armys. Po raz kolejny musieliśmy dać z siebie wszystko, lecz jeśli nie porozmawiam z Jungkookiem, ten event nie będzie miał sensu. Współpraca i dobra zabawa to podstawa na takim występie. W Chinach tego nie potrzebowaliśmy, jednak teraz było inaczej.

- Taehyung, daj mi z nim porozmawiać – prosiłem go po raz enty, próbując wyjść z pokoju dzielonego z owym osobnikiem.

- Nie ma mowy, Jimin! – Chłopak odepchnął mnie od drzwi, powstrzymując przed opuszczeniem pomieszczenia.

Hobi hyung na razie nas tylko bacznie obserwował, zapewne czekając na rozwój sytuacji. Nie mogłem dotknąć Tae, bo na pewno nie wyszedłbym z tego cały.

- Wiesz, że mi na nim zależy, nie chcę, żeby cierpiał i nie chcę, żeby między nami panowała taka atmosfera. – Próbowałem go jakoś przekonać, patrząc na niego błagalnie.

- Było o tym wcześniej pomyśleć, teraz masz zakaz zbliżania – odpowiedział mi tylko szatyn, ponownie odpychając.

Wróciłem z powrotem na łóżko, siadając na jego brzegu i wzdychając ciężko.

Co ja mam zrobić? Próbowałem już wszystkiego. Nawet jeśli zostaję z nim sam na sam, to on ucieka i nie chce ze mną rozmawiać.

Wyciągnąłem telefon, pisząc już kolejnego SMS-a o podobnej treści.


Do Maknae Jeonggukie:

Jeonggukie, wiesz, że Cię kocham, cokolwiek się stało, proszę, niech to nas nie rozdziela. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, głupi chłopaku! Pozwól sobie pomóc, pozwól mi być przy Tobie, szczególnie podczas tak trudnego dla Ciebie okresu. Jungkook, porozmawiajmy.


- Zablokowałem twój numer, to nic nie da – uświadomił mnie nagle dumny z siebie Taehyung.

- I po co to zrobiłeś? – zapytałem od niechcenia, zmęczony tą całą chorą sytuacją.

- Bo ci się należy, Jimin – odpowiedział tylko, powracając do czekającego na niego Hobiego.

Przytulił się do chłopaka, uśmiechając nieśmiało i patrząc mu w oczy.

Co ja bym dał, żeby to Jeonggukie się tak teraz we mnie wtulił.

Znów tęskniłem za jego ciepłem, za jego dotykiem i tą cudowną niewinnością. Widziałem jak bardzo mnie teraz potrzebował, nie potrafiłem siedzieć z założonymi rękoma, jednak Tae przywiązał mnie niewidzialnymi sznurami do tego cholernego łóżka, nie pozwalając nawet ruszyć się do kuchni bez swojej osoby.

Dobrze, może i do Jungkooka nie miałem wstępu, ale chyba do Yoongiego mnie wypuści, prawda?

Warto było zaryzykować, dlatego wstałem po chwili, po raz kolejny kierując się w stronę wyjścia.

- Ej! Stop! – Taehyung zaraz się przy mnie znalazł, zagradzając mi drogę swoim ciałem.

- Idę do Mina, przepuść mnie – oznajmiłem, usiłując usunąć go ze swojej drogi.

- Na pewno? Bez żadnych sztuczek, dobrze? – dopytywał się nieufny szatyn. Pokiwałem tylko głową, wymijając go już i w końcu opuszczając tę „klatkę".

Nie miałem zamiaru udawać się do Jungkooka, zapewne i tak zostałbym zaraz na tym przyłapany i może na serio przywiązany do łóżka. Z tym wolałem nie ryzykować.

Zapukałem do wspólnego pokoju Yoongiego i Jina, czekając na zaproszenie.

- Wchodzić. – Usłyszałem tylko, po czym niewiele myśląc otworzyłem drzwi, wchodząc do pomieszczenia.

Miętowowłosy siedział na łóżku z laptopem na udach. Wyglądał na skupionego, zapewne pracował nad jakimś tekstem, albo ścieżką.

Po chwili nasze spojrzenia się spotkały. Chłopak uśmiechnął się, zapraszając mnie gestem dłoni.

- Wiedziałem, że prędzej czy później do mnie przyjdziesz, Jiminnie – powiedział, zamykając swoje srebrne cacko i odkładając je na pobliską szafkę.

Zamknąłem za sobą drzwi, spoglądając na puste łóżko Jin hyunga. Musiał gdzieś wyjść, zapewne do sklepu, bo nasza lodówka świeciła już pustkami.

Yoongi miał rację, przyszedłbym do niego prędzej czy później, bo wiedziałem, że jemu taka sytuacja była na rękę. Zresztą, to zazwyczaj do niego, albo Taehyunga przychodziłem, by zapytać o poradę, albo poprosić o pomoc. Tae niestety tym razem był po stronie Jungkooka, dlatego pozostał mi tylko miętowowłosy.

Usiadłem na brzegu jego łóżka, uśmiechając się smutno do siebie.

- Noo, to co się między wami stało? – Chłopak jako pierwszy zaczął temat.

- Nie wiem, hyung, Jungkook znowu się w sobie zamknął, zupełnie bez powodu. A Taehyung nie pozwala mi z nim porozmawiać – wyjaśniłem, chowając twarz w dłoniach.

Yoongi zaraz się przy mnie znalazł, obejmując mnie i pozwalając wtulić się w jego tors.

- Wiedziałem, że tak będzie, Minnie, mówiłem, żebyś dał sobie spokój. – Starszy powtórzył swoje słowa sprzed kilku dni. I dobiły mnie one jeszcze bardziej. Nie potrafiłem powstrzymywać już łez, szczególnie w czyichś ramionach.

Yoongi szybko spostrzegł w jakim jestem stanie, dlatego zaczął mnie uspokajać, głaszcząc po plecach i całując po głowie raz po raz. Potrzebowałem tego, potrzebowałem czułości i bliskości z drugą osobą. Wiedziałem, że w obecnej sytuacji otrzymam ją jedynie od mojego Miętowego Rożka.

Chłopak nie czekał długo, bo już po kilkunastu sekundach odsunął mnie od siebie, biorąc moją twarz w swoje niezwykle delikatne dłonie. Przymknąłem powieki, chcąc choć trochę ukryć moje załzawione oczy. Jednak nie spodziewałem się poczuć jego ust na moich wargach. Dosłownie mnie zamurowało. Nie wiedziałem co począć. Nie chciałem go odtrącić, ale też nie chciałem ranić Jungkooka.

Yoongi nie pozwolił mi dłużej decydować, przyciągając mnie do siebie i tym samym pogłębiając pocałunek. Nie potrafiłem mu uciec, dlatego poddałem się tej przyjemności, oddając ją i podnosząc się odrobinę. Byłem przyzwyczajony do dominacji, jednak Min nie miał zamiaru mi na nią pozwalać. To ja wylądowałem pod jego ciałem, wplatając ręce w jego miętowe włosy i prosząc się o więcej.

Nie myślałem teraz o Jungkooku, liczyło się tylko uczucie, którym darzyłem kiedyś Yoongiego. Wyglądało na to, że tylko je stłumiłem, nigdy do końca się go nie wyzbywając.

Dopiero otwierające się drzwi nieco nas ostudziły. W jednej sekundzie oderwaliśmy się od siebie, patrząc w stronę wejścia.

- Ups, przepraszam. – Jin szybko się stąd ulotnił, trzaskając drzwiami i zapewne zastanawiając się dlaczego zastał nas w tak jednoznacznej sytuacji, kiedy jeszcze dwa dni temu błagałem go o przysługę dla mnie i Jungkooka.

Dopiero teraz uświadomiłem sobie co ja takiego wyprawiałem. Jak mogłem tak krzywdzić mojego maknae, jedyną osobę, którą obdarzyłem szczerą miłością?

- Nie, hyung, nie, to się nie wydarzyło – mówiłem bardziej do siebie, niż do wpatrującego się we mnie chłopaka. Szybko wysunąłem się spod jego ciała, uciekając stąd jak najszybciej.

- Jiminnie, wiesz, że nie pozwolę ci o tym zapomnieć. – Usłyszałem jeszcze, zanim opuściłem pokój. Jego słowa mało mnie teraz obchodziły, musiałem porozmawiać z Jinem i wszystko mu wyjaśnić. Nie chciałem niepotrzebnych plotek wśród chłopaków.

Poszedłem za nim do kuchni, lecz on jako pierwszy zabrał głos, stając obok lodówki i wpatrując się we mnie przenikliwym wzrokiem.

- Powiedz mi tylko jedno, Jiminnie... – Chłopak skrzyżował ręce na torsie, co nie wróżyło nic dobrego.

Nie chciałem wchodzić do środka, dlatego stanąłem w drzwiach.

- Tak, hyung? – odpowiedziałem prawie od razu. Troszeczkę obawiałem się prelekcji, którą zaraz mogłem usłyszeć, jednak wolałem wyjaśnić wszystko właśnie w tym momencie.

- Nasz Jeonggukie już ci się znudził? Wróciłeś do Yoongiego? – zaczął starszy, zaskakując mnie tym nieco.

Co on właśnie powiedział? „Wróciłeś"?

- Ale skąd... - Już chciałem zadać mu pytanie, jednak dobrze przewidział moje obawy, dlatego od razu udzielił mi odpowiedzi.

- Dzielę z nim pokój prawie od samego początku, dlatego łatwo zauważyłem wasze zeszłoroczne schadzki, lecz nie o to powinieneś się martwić, Jiminnie. Jungkook przez ciebie cierpi. Myślisz, że on sobie z tym poradzi? Jeśli teraz go zostawisz, i to dla Yoongiego, równie dobrze możesz mu wbić nóż w serce, przynajmniej będzie mniej bolało. – Jin najwyraźniej uważał, że to ja zostawiłem mojego maknae.

Przecież nigdy bym tego nie zrobił, od czterech lat tylko on się dla mnie liczył, nawet Yoongi nigdy nie zajął tak ważnego miejsca w moim sercu.

- Hyung, Min to dla mnie przeszłość, naprawdę nie chciałem do tego wracać... - Kim ponownie nie dał mi dokończyć mojej wypowiedzi.

- Przeszłość? To co wydarzyło się przed chwilą w naszym pokoju nie wyglądało mi na przeszłość... Jiminnie, nie wiem co mam ci powiedzieć... Zachowujesz się infantylnie, psując przy tym atmosferę w zespole – uświadomił mnie, przez co poczułem się okropnie.

To prawda, nasze kłótnie z Jungkookiem odbijały się również na reszcie chłopaków, jednak tym razem nie miałem nawet pojęcia co zrobiłem nie tak. To mnie w tym wszystkim bolało najbardziej.

- Najlepiej trzymaj się od niego z daleka. – Do moich uszu dobiegł głos Taehyunga, wchodzącego właśnie do pomieszczenia i wymijającego mnie z morderczym spojrzeniem, zarezerwowanym tylko dla mnie.

- Po tym co usłyszałem, muszę zgodzić się z Tae. – Kroczący za nim Hobi hyung, który do tej pory nie miał zdania w tej sprawie, również stanął po stronie maknae. Gdybym tylko wiedział o co poszło, zapewne też bym to uczynił...

Zakochana dwójka zajęła miejsca przy stole, kiedy Jin po prostu przysłuchiwał się ich wypowiedziom, na razie nie wkraczając do sytuacji.

Na szczęście zanim ktokolwiek zabrał ponownie głos, obok mojej osoby pojawił się nasz lider, oznajmujący natychmiastowy wymarsz i udanie się do Big Hit.

Wszyscy zgodnie powędrowali do wyjścia, kiedy ja po prostu się na nich patrzyłem, licząc, że ktoś wyjaśni mi o co w tym wszystkim chodzi.

Niestety, przez następne kilka godzin tylko Yoongi chciał spędzać ze mną czas, próbując mnie jakoś pocieszyć rozmową. Jednak moje oczy wciąż były utkwione w maknae. Bacznie go obserwowałem od samego rana, nie licząc oczywiście małego incydentu z raperem i dwudziestominutowej kłótni z Tae. Jungkook nic dzisiaj nie jadł, wyglądał na wycieńczonego i niewyspanego, dlatego modliłem się o możliwość rozmowy z nim i przekonania go do kontynuowania normalnego życia. Nawet jeśli może niczego już do mnie nie czuł, to nadal pragnąłem jego szczęścia.

Tuż po sześciogodzinnym treningu, udaliśmy się pod prysznice, by jak najszybciej wrócić do dormu i położyć się spać. Wszyscy byliśmy padnięci, jednak ja miałem inne plany. Wykorzystując nieuwagę Taehyunga, zajętego obecnie J-Hobim, wymknąłem się z łazienek, w celu odszukania mojego maknae i porozmawiania z nim w końcu.

Chłopak właśnie wychodził z sali ćwiczeń, kiedy zagrodziłem mu drogę, uniemożliwiając jakikolwiek ruch.

Jego blada twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nareszcie mogłem się przyjrzeć jego lekko przekrwionym oczom. Straciły te dwie cudowne iskierki, które dodawały mu uroku, i które tak kochałem. Widząc go w takim stanie serce mi pękało, nie potrafiłem siedzieć dłużej z założonymi rękoma.

- Odsuń się. – Młodszy jako pierwszy zabrał głos, lustrując mnie krytycznym spojrzeniem i czekając aż posłucham jego rozkazu.

Nie miałem zamiaru tego uczynić, musiałem dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi.

- Jeongguk... powiedz mi... powiedz mi czemu – zdołałem wydukać, powstrzymując cisnące się do moich oczu łzy. Nie mogłem pokazać mu swojej słabości. Wiedziałem, że mnie wyśmieje i zapewne przez to nie dojdzie do szczerej rozmowy.

- Powiedziałem odsuń się – powtórzył, nieco ostrzejszym tonem, mordując mnie spojrzeniem. Nie chciałem, żeby tak na mnie patrzył, nigdy nie miałem zamiaru go zranić, jedyne czego pragnąłem to jego uśmiechu.

- Nie, Jungkook, powiedz mi najpierw o co chodzi. Co takiego zrobiłem? Jeśli chcesz, przestanę rozmawiać z Yoongi hyungiem, przestanę rozmawiać z kimkolwiek... tylko wróć do mnie, a zrobię wszystko. – W akcie desperacji postanowiłem przystać nawet na rzecz awykonalną. Byliśmy razem w zespole, jednak jeśli to miało pomóc, byłem w stanie to uczynić.

- POWIEDZIAŁEM, ODSUŃ SIĘ. – Maknae najwyraźniej mnie nie słuchał, skupiając się tylko na chęci wydostania z pomieszczenia. Tym razem nie czekał aż wykonam jego polecenie, uderzył mnie z pięści w brzuch, łapiąc za koszulkę i odrzucając na bok, przez co runąłem na ziemię, łapiąc się za uszkodzone miejsce.

Jęknąłem z bólu, słysząc trzask drzwiami. Na szczęście nie było to na tyle mocne i precyzyjne, abym zaczął pluć krwią. To miała być tylko nauczka, żebym nie stawał mu już na drodze i najlepiej unikał go jak ognia.

Nie potrafiłem do niego dotrzeć, musiałem porozmawiać z Taehyungiem i przekonać go jakoś do moich racji. Tylko on mógł mi teraz pomóc.

Jednak zanim zdążyłem się pozbierać, przy moim ciele znalazł się Yoongi.

- Jiminnie, co się stało? To przez Jungkooka, tak? Mówiłem ci, żebyś sobie odpuścił. –Starszy wyglądał na zmartwionego zaistniałą sytuacją. Uklęknął przy mnie, starając się zbadać miejsce, za które się trzymałem.

- Nic mi nie jest, hyung. – Próbowałem się od niego odgonić, jednak mój Miętowy Rożek nie dawał za wygraną, pomagając mi wstać i oceniając mój stan.

Z jednej strony byłem mu wdzięczny za taką troskę, lecz z drugiej wiedziałem, że na nią nie zasługuję i powinienem oberwać nawet bardziej.

- Jiminnie... Nie rozmawiaj z nim więcej, bo będę musiał go skrzywdzić – wyznał Yoongi, patrząc mi w oczy i kładąc rękę na moim policzku. Nie chciałem się dłużej powstrzymywać, powoli traciłem nadzieję, dlatego wtuliłem się w jego szyję, odnajdując w tych ramionach schronienie przed wszelkimi problemami. Chłopak objął mnie, całując w głowę i gładząc palcem skórę na moim karku. Czułem ciepło bijące od jego ciała, i serce próbujące wyrwać się z jego piersi. Wiedziałem, że jego uczucia są szczere, że potrafiłby dać mi nawet więcej miłości niż maknae. Jednak to Jungkook był cząstką, która została ze mnie wyrwana, to jego otwartych ramion potrzebowałem, to za nim tak cholernie tęskniłem.


***


W nocy, z soboty na niedzielę, nie dzieliłem łóżka z Jungkookiem, do czego nie byłem przyzwyczajony, przez co sen przyszedł dopiero po godzinie trzeciej. Większość czasu przeleżałem, wpatrując się w sufit i zastanawiając nad stanem psychicznym maknae. Miałem ochotę wymknąć się z pokoju i sprawdzić, czy aby na pewno śpi, jednak wiedziałem, że tylko się rozczaruję widząc go w salonie, ślęczącego przed laptopem. Porzuciłem wszelkie nadzieje, skupiając się wyłącznie na dzisiejszym występie i poprawie stosunków z resztą chłopaków. Musiałem jak na razie zapomnieć o Jungkooku, ponownie traktując go jak kolegę z zespołu. Wiedziałem, że Yoongi na pewno mi w tym pomoże, szczególnie teraz, kiedy dostał zielone światło. Zapewne wykorzysta tę sytuację na powrót do tego, co łączyło nas niecałe pół roku temu. Nie miałem nic przeciwko temu, potrzebowałem go teraz jak nigdy dotąd.

W dniu występu, Taehyung i Hobi zaczęli się ze mną normalnie komunikować, za co byłem im wdzięczny. Jednak mogłem również zauważyć, iż to z maknae chętniej spędzają czas. Jungkooka za to coraz częściej przyłapywałem na wpatrywaniu się w moją stronę. I choć nieraz starałem się rozpocząć jakoś rozmowę, to chłopak za każdym razem mnie zbywał, wychodząc z pomieszczenia, czy też wkładając słuchawki do uszu i udając, że ktoś taki jak Park Jimin nie istnieje. Nie chciałem się kłócić, dlatego szybko sobie odpuszczałem, wracając do Yoongiego.

Właśnie czekaliśmy na wyjście na scenę, kiedy przybiegł do mnie zaaferowany Taehyung.

- Jimin! Jiminnnn! Chodź ze mną, muszę z tobą porozmawiać! – Jego głos rozniósł się po całej garderobie, przez co głowy wszystkich osób tutaj zebranych, powędrowały w naszą stronę.

- Dobrze, Tae, ale proszę cię, nie krzycz. Nie widzisz, że Namjoon hyung i Yoongi hyung śpią? – Chłopak zignorował moją uwagę, łapiąc mnie za rękę i ciągnąć w nieznanym mi kierunku.

Nie opierałem się, za bardzo byłem ciekaw tematu, który chciał ze mną poruszyć.

Może dotyczył on maknae? Może w końcu zrozumiem jego motywy i szczerze porozmawiamy? A może nawet do siebie wrócimy?

- Tu będzie idealnie. – Rówieśnik zatrzymał się nagle obok drzwi prowadzących do jakiegoś pokoju. Wparował do niego, wciągając również mnie i zamykając go na klucz.

O co chodzi temu człowiekowi? Zaczynam się obawiać tej rozmowy...

Pomieszczenie, do którego weszliśmy było całkowicie puste. Na środku stała ławka bez oparcia, a okna były zasłonięte roletami.

Podejrzane miejsce. Czy Tae planuje mnie zamordować za to, co stało się z maknae?

Spojrzałem na niego niepewnie, obawiając się dalszego rozwoju sytuacji. Wiedziałem, że Taehyung jest nieobliczalny, szczególnie ZAKOCHANY Taehyung.

- Jimin, musisz mi pomóc – zaczął szatyn, ciągnąc mnie w stronę wspomnianej wcześniej ławki i sadzając na niej. Szybko zajął miejsce obok mnie, łapiąc moje ręce i wpatrując się błagalnie w moje oczy.

- O co chodzi, Tae? Zaczynasz mnie przerażać – wyznałem szczerze, próbując wyrwać dłonie z jego uścisku. Czułem się trochę niekomfortowo, nie znając jego – zapewne chorego – planu.

- Naucz mnie francuskiego pocałunku – wypalił nagle, a ja zdębiałem, po raz kolejny tego dnia. Od rana Taehyung chodził z głową w chmurach, teraz wiedziałem dlaczego.

- Mogę, ale tylko pod jednym warunkiem. Wyjaśnisz mi dlaczego Jungkook przestał się do mnie odzywać. – Widziałem w tym idealną okazję do poznania całej prawdy, dlatego przystałem na to od razu.

Taehyung zgodził się na moją propozycję, choć niechętnie. Wyglądał na mocno zdesperowanego. Czyżby J-hobi zaczął dobierać się do jego majtek?

- No dobrze, to najpierw musisz... - Już chciałem zacząć mu wszystko wyjaśniać krok po kroku, kiedy chłopak mi przerwał.

- Nieee, pokaż mi, Chimchiminnie, inaczej się nie nauczę – oznajmił, prezentując mi przy tym szeroki uśmiech.

CZY JA SIĘ PRZESŁYSZAŁEM?

- Że jak? Czy ty zgłupiałeś, Taehyung? – Ponownie miałem ochotę wyrwać się z jego uścisku, uciekając gdzie pieprz rośnie, jednak szatyn, po raz kolejny, nie pozwolił mi ruszyć się z miejsca.

- Chcesz się dowiedzieć co takiego stało się Jungkookowi, czy nie? – Chłopak szybko przypomniał mi nasz warunek.

No tak, warto było się poświęcić.

- No okej, okej. Ale nie wczuwaj się za bardzo, bo cię uszkodzę... I udajemy, że to nigdy nie miało miejsca, zrozumiano? – powiedziałem jeszcze, surowym tonem, czekając aż szatyn przystanie na moje słowa.

- Dobrze, dobrze, nigdy tutaj nie byliśmy, nic się nie wydarzyło, udajemy, że się nie znamy, zrozumiałem, Jiminnie. – Wokalista ponownie załamał mnie swoją głupotą, jednak starałem się to zignorować, przyciągając go do siebie i obejmując nieco.

- Tylko nie zemdlej. Pamiętaj, to tylko zwykły pocałunek – wyjaśniłem jeszcze, zanim złączyłem nasze usta, wpatrując się w jego wystraszone oczy. Chłopak na początku chciał mi uciec, odpychając mnie od siebie i walcząc o życie na wszelkie możliwe sposoby, jednak byłem silniejszy i chciałem mieć to już z głowy, dlatego trzymałem go kurczowo, nie pozwalając na jakikolwiek ruch.

Szatyn szamotał się jeszcze przez chwilę, dopóki nie kazałem mu zamknąć oczu i nieco się wyluzować. Moja rada podziałała, a Tae pozwolił mi na pogłębienie pocałunku. Był bardzo niezdarny w tym co robił i umierał za każdym razem, kiedy przypadkowo dotknąłem jego skóry, starając się utrzymać go w swoich ramionach. Bałem się, że zaraz mi tutaj zemdleje, kiedy do akcji wkroczył mój język, na szczęście rówieśnik zniósł jakoś to działanie, chyba za bardzo oddając się chwili, bo wplótł ręce w moje włosy, napierając na mnie coraz bardziej. Jeszcze chwila, a leżelibyśmy na tej ławce, zdejmując z siebie ubrania i badając dłońmi swoje ciała. Jako pierwszy się opamiętałem, odrywając go od siebie i łapiąc za przygryzioną wargę.

Chłopak zaczął łapczywie wciągać powietrze, starając się opanować oddech i wrócić do normalnego stanu. Miał zaróżowione policzki i lekko roztrzepaną fryzurę, a mimo to uśmiech nie znikał z jego twarzy.

- Tylko nie mów, że ci się podobało, bo zwątpię w twoje intencje. – Jako pierwszy zabrałem głos, patrząc na niego nieco krytycznym spojrzeniem. – Iiii dlaczego mnie ugryzłeś? – Oburzyłem się, pokazując na swoją krwawiącą wargę.

Chłopak spuścił głowę, ciesząc się do siebie i kładąc ręce na swoich policzkach.

- Nie wiem, przepraszam... Ale było fajnie, Jiminnie, musimy to powtórzyć! – Mówiąc to, ponownie zaczął się do mnie zbliżać, składając usta w dzióbek.

- Łe, nie. Nie chcę już. – Jednak ja byłem innego zdania, kładąc rękę na jego twarzy i odpychając go jak najdalej od siebie. – Masz Hobiego, idź się z nim całuj, daj mi już spokój. – Skrzywiłem się na samą myśl o powtórzeniu tej czynności.

Chłopak posmutniał, ponownie spuszczając głowę.

- Ale... ja zawiodę jego oczekiwania... bo... nie jestem w tym dobry... a on miał już dużo dziewczyn przede mną – wyjaśnił szatyn, przecierając twarz ręką. Chyba płakał.

- Taehyung, no co ty, dałeś sobie radę, nie było aż tak źle, naprawdę. – Mówiąc to, przyciągnąłem go ponownie do siebie, przytulając i ścierając jego łzy. – Jeśli tak bardzo chcesz... to możemy zrobić to jeszcze raz, ale masz mnie nie gryźć, bo cię uszkodzę – ostrzegłem, puszczając go w końcu. Wokalista od razu się rozchmurzył, przytakując tylko i ponownie nadstawiając swoje usta.

Pokręciłem tylko głową z politowaniem, nie tylko nad nim, ale i nad swoim losem. Sprytny był, to musiałem przyznać.

Drugi pocałunek było nieco dłuższy. Tym razem przerywałem go w momencie popełnienia przez Taehyunga błędu, dzięki czemu po dziesięciu minutach był w tym prawie tak samo dobry jak ja.

Niestety, po powrocie do garderoby Yoongi zdziwił się widząc moje lekko nabrzmiałe usta i uszkodzoną wargę. Starałem się jakoś sprawnie go okłamać, jednak Taehyung wydał nas przed Minem, chwaląc się nową umiejętnością. Miałem ochotę go zabić, na szczęście mój Miętowy Rożek nie miał mi tego za złe, w pełni rozumiejąc powagę sytuacji. Byłem mu za to wdzięczny, odnajdując kolejną zaletę tego chłopaka. Może jednak warto było spróbować zapomnieć o tym, co łączyło mnie z Jungkookiem i postarać się o podobną relację z Yoongim? Sam nie wiedziałem. Na razie potrzebowałem usłyszeć prawdę, którą Tae obiecał mi wyjawić tuż po koncercie.

O godzinie dziewiętnastej wyszliśmy w końcu na scenę. Dziś po raz pierwszy zaprezentowaliśmy naszą choreografię do „Baepsae". Na szczęście zarówno piosenka, jak i układ, przypadły Armys do gustu, z czego bardzo się cieszyliśmy.

Podczas rozmowy z fanami postanowiłem pokazać jak bardzo martwię się o naszego maknae, ujawniając jego nocne przesiadywanie przy swoich projektach. Reszta zespołu po raz pierwszy się ze mną zgodziła, nie mogąc wyjść z podziwu widząc moje zatroskanie.

Niestety Jungkook przez większość występu unikał mojej osoby, trzymając się z Tae. Nawet podczas krótkich zabaw nie pozwalał mi na wchodzenie w interakcje z nim.

Na naszych szyjach dało się również zauważyć brak naszyjników. Oczywiście chciałem takowy założyć, jednak Hyesun – jedna ze stylistek – nie pozwoliła mi tego zrobić, ze względu na dzisiejszy strój. Wątpię, żeby maknae jeszcze swój posiadał. Zapewne wylądował już na dnie rzeki Han.

Mieliśmy również okazję zaśpiewać po fragmencie swoich ulubionych piosenek. Zdecydowałem się na „Love yourself", które z Jungkookiem dość dobrze znaliśmy. Niestety chłopak postanowił troszeczkę mi w tym przeszkodzić, wtrącając się po każdym zdaniu i nabijając z słów skierowanych właśnie do niego. Zaczynał mnie powoli denerwować.

O dziwo Jeon wybrał nasze „Paper Hearts". Podziałało to na mnie jak napój leczniczy. Czy to oznaczało, że jednak nie wszystko skończone? A może wybrał to tylko ze względu na Armys? Chociaż widząc sposób w jaki to wykonał, odpowiedź była prosta – zrobił to, na co wszyscy liczyli, po prostu zaśpiewał swój ostatni cover, nic więcej. Za dużo sobie wyobrażałem.

Widząc radość Jungkooka podczas tańca, czy też śpiewu, uświadomiłem sobie, że to był, jest i będzie jego priorytet, a ja nigdy nie zajmę takiego miejsca, szczególnie w obecnej sytuacji.

Podczas reszty piosenek skupiłem się wyłącznie na Yoongim. To z nim się wygłupiałem, to z nim rozmawiałem i żartowałem. Mój Miętowy Rożek powoli przywracał mnie do życia i sprawiał, że choć na chwilę mogłem zapomnieć o maknae.

Pod koniec koncertu o mało nie dostałem zawału, kiedy Min hyung, chcąc wskoczyć na moją platformę, poślizgnął się i o mało z niej nie wypadł, uderzając z impetem w barierkę. To był moment, w którym uświadomiłem sobie jak dużo ten chłopak dla mnie znaczył, nie tylko jako przyjaciel i członek zespołu, ale i kochanek. Już do końca moje oczy były utkwione tylko w nim, nie opuszczałem go na krok, bojąc się, że znów przytrafi mu się krzywda.

Schodząc ze sceny, objąłem go i aż do przekroczenia progu garderoby, nie puszczałem. Miętowowłosy zapewniał mnie, że nic mu nie jest i na pewno nic już sobie nie zrobi, jednak wolałem go przypilnować. Nawet Taehyung, pragnący ze mną porozmawiać, nie zdołał mnie od niego odciągnąć.

Ta sprawa może poczekać, a mój Yoongi nie.

- Hyung... jutro mamy wolne. Może wymkniemy się w nocy na jakiś spacer? – zaproponowałem, kiedy zostaliśmy sami w garderobie.

Chłopak uśmiechnął się, przytakując tylko głową i obejmując mnie ramieniem.

Nie zastanawiałem się nad konsekwencjami swojej decyzji. Nie chciałem być teraz sam, a chęci do dalszej walki już dawno wyparowały. Został mi tylko on.


***


Przesiedzieliśmy z Yoongim nad rzeką Han dobre pięć godzin. Na szczęście wszystko uszło nam na sucho, bo Seokjin postanowił nas kryć. Nie wiedziałem dlaczego to zrobił, może po prostu uszanował moją decyzję i postanowił nas wspierać, jak na mamę zespołu przystało.

Około drugiej w nocy, kiedy mój Miętowy Rożek przysypiał mi na ramieniu, a ja po prostu wpatrywałem się przed siebie, myśląc o dzisiejszym koncercie, przyszedł do mnie SMS.


Od Kim Taehyungie:

Jiminnie! (◕ᴥ◕) Minnie! (▰∀◕)ノ Innie! (✿ヘᴥヘ) Unnie~~~~ (ΦωΦ) Dzięki, że gdzieś wyszedłeś, bo dzięki temu w końcu się przełamałem....... ٩◔̯◔۶


Do Kim Taehyungie:

Co? Zrobiliście to?!


Natychmiast mu odpisałem, troszeczkę nie dowierzając w jego słowa.


Od Kim Taehyungie:

TAK. Sam w to nie wierzę..... ale tak (ˇ⊖ˇ) (ˇ⊖ˇ) (ˇ⊖ˇ)


Yoongi na szczęście nie był zainteresowany moim telefonem, dalej przysypiając i bawiąc się od niechcenia rękawem mojej kurtki.


Do Kim Taehyungie:

Dobrze, że mamy jutro wolne, bo znając J-hobi hyunga to z łóżka nie wstaniesz ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Od Kim Taehyungie:

Co? Dlaczego? Cooo? .... jesteś okropny, Jimin! (●o'A`)o Iiii zboczony! (●>_<●) ... mówiłem o pocałunku! (>∀<)


Czytając to uderzyłem wolną ręką w czoło, załamując się zarówno nad nim, jak i nad sobą.

No tak, z Taehyungiem nie będzie tak łatwo jeśli chodzi o łóżko. Mam tylko nadzieję, że nie będę musiał go niczego uczyć!


Do Kim Taehyungie:

Aaaaaaaa. To mogłeś tak od razu. W takim razie gratulacje. Moje lekcje jednak się przydały?


Od Kim Taehyungie:

Pewnie! Kupię ci za nie tyle kurczaka i czekolady i pizzy, ile tylko będziesz chciał, Jiminnie!(^ω^ ≡ ^ω^)


Do Kim Taehyungie:

Usuń je z mojej pamięci, to wystarczy


Od Kim Taehyungie:

Kekekeke, zabawny z ciebie ukeś kekeke... (ノ*′ー')ノ


Do Kim Taehyungie:

Znowu oglądasz te głupoty? Dzwonię do Hobiego!


Od Kim Taehyungie:

Nie! Już wyłączam, idę spać! ((((o゜▽゜)o))) Dobranoc aaaaa nie dzwoń aaaa (ʘ言ʘ╬)


Do Kim Taehyungie:

Dobranoc, Tae


Od Kim Taehyungie:

Jimin! Jeszcze jedno pytanie..... d(・∀・○)


Do Kim Taehyungie:

Taaak?


Od Kim Taehyungie:

Pomożesz mi z trzecią bazą? (^_-)


Do Kim Taehyungie:

O BOŻE, NIGDY, DAJ MI JUŻ SPOKÓJ I IDŹ SPAĆ! Twoje yaoi cię nie nauczyło?! Z tego się ucz! Iiii daj mi spokój! Nigdy więcej mi o tym nie wspominaj, bo zwymiotuję! -.-


Ten chłopak zaczynał przesadzać. Rozumiem z tym pocałunkiem, ale seks to co innego!


Od Kim Taehyungie:

Dobrze, przepraszam! 彡彡彡(TдT)彡彡彡... Nie było tematu! (☍﹏⁰)。


Na szczęście zaraz padł mi telefon, dzięki czemu Tae nie mógł mnie dłużej męczyć.

Mój Miętowy Rożek zasnął na dobre i wyglądał przy tym niezwykle uroczo. Cholernik, założył dzisiaj – zapewne specjalnie – swoje okularki, do których miałem słabość, o czym on dobrze wiedział. Jednak tym razem mogłem to wykorzystać... i nawet wiedziałem gdzie.

- Hyung – wyszeptałem, wiedząc, że taka pobudka na pewno go zdenerwuje. – Hyyung. - Spróbowałem ponownie, łapiąc jego rękę i gładząc opuszkami palców.

- Hmmm? – Na szczęście na dotyk od razu zareagował, odrywając się niechętnie ode mnie i rozglądając wokół siebie. Skrzywił się, widząc, iż nie jest to jego łóżko, a zwykła ławka przy rzece Han.

- Wracamy do dormu, hyung? – Odważyłem się zaproponować.

Chłopak szybko rozważył moją propozycję, przytakując tylko głową i uśmiechając się delikatnie.

- Ale tylko jeśli będę mógł cię zaciągnąć do studia – powiedział wprost, jakby czytając mi w myślach.

Uśmiechnąłem się łobuzersko, taksując go wzrokiem i przypominając sobie nasze wizyty w tym pomieszczeniu.

- Będziemy tworzyć muzykę jak mniemam? – Postanowiłem trochę się z nim podroczyć, przysuwając nieco i zbliżając do jego twarzy. Byliśmy od siebie oddaleni zaledwie o kilka centymetrów, dzięki czemu mogłem poczuć jego oddech na moich wargach. Chłopak położył obydwie dłonie na moich policzkach, wpatrując się we mnie i analizując coś w głowie.

- Nie, będę cię pieprzył do samego rana – oznajmił, pozbywając się przestrzeni między nami, a co za tym szło, wpijając w moje wargi. Westchnąłem mu prawie od razu, czując jak cała niepewność i wszelkie obawy znikają w jednej sekundzie. Teraz liczyło się tylko pożądanie.

Dotarcie do dormu zajęło nam może niecałe dziesięć minut. A kiedy się w nim znaleźliśmy od razu zakluczyliśmy się w studiu, postanawiając bardziej umilić sobie tę noc odrobiną alkoholu, który kupiliśmy jakieś dwie godziny temu.

Zarówno Yoongi, jak i ja, nie mieliśmy żadnych oporów by raz na jakiś czas napić się czegoś mocniejszego, szczególnie gdy na drugi dzień w naszym harmonogramie nie było żadnego koncertu, spotkania, wywiadu, czy też sesji zdjęciowej. Mieliśmy wolne i mogliśmy to wykorzystać na wszelkie możliwe sposoby.

Po niecałych trzydziestu minutach sączenia drinków przygotowanych przez mojego seksownego partnera, w końcu powróciliśmy do prawdziwego powodu naszej wizyty w studiu.

- Musisz tu siedzieć i mnie prowokować? – To Yoongi jako pierwszy do niego wrócił, wpatrując się we mnie i oblizując dolną wargę. – Wiem, że zapewne odzwyczaiłeś się od bycia pasywem, ale dzisiaj nie mam zamiaru dawać ci taryfy ulgowej, Jiminnie. – Mówiąc to, podszedł do fotela, w którym siedziałem, wpatrując się w trzymaną przeze mnie szklankę. Szybko mi ją wyrwał, odstawiając na pobliski stolik.

Wyglądał przy tym tak władczo i seksownie – szczególnie z tymi okularkami – że już byłem cały jego. Mógł ze mną robić co tylko chciał, nawet gdyby miało to cholernie boleć.

Yoongi nie czekał na moją odpowiedź, zaraz złapał mnie za rękę, przyciągając do siebie. Wpadłem w jego ramiona, wpatrując się w to pożerające mnie spojrzenie. Alkohol sprawił, iż mój obraz nie był do końca stabilny, jednak ponowne oblizywanie warg zauważyłem od razu. Strasznie mnie to nakręcało, dlatego niewiele myśląc wpiłem się w jego usta, pragnąc go całym sobą.

Zaraz zaczęliśmy pozbywać się swoich ubrań. Chłopak doskonale znał moje ciało, wiedział, które miejsca zaatakować, żeby wydobyć z moich ust falę jęków. Jednak obaj czekaliśmy na punkt kulminacyjny, dlatego miętowowłosy szybko oczyścił blat biurka, zrzucając poszczególne rzeczy na podłogę i nie martwiąc się hałasem, skoro ściany były dźwiękoszczelne. Tuż po tym, pozbył się zarówno mojej, jak i swojej reszty ubrań, zaczynając tym samym prawdziwą zabawę.

Uczucie rozrywania było mi doskonale znane, jednak wiedziałem, że zaraz po tej niewielkiej fali bólu, nastąpi ta przyjemności, na którą warto było poczekać. Yoongi skupiał się jedynie na zaspokojeniu naszego pożądania, trafiając w mój czuły punkt prawie od razu. Alkohol sprawił, że ból nie był trudny do zniesienia, bardziej skupiałem się na rozkoszy, którą dawał mi ten chłopak. To było uczucie, za którym tęskniłem najbardziej, od kilku dni to właśnie tego potrzebowałem – chwili zapomnienia.


***


Yoongi przez cały następny dzień nie wychodził z łóżka, postanawiając odespać całe życie. Oczywiście kac uczepił się tylko jego osoby, dręcząc zarówno jego głowę, jak i żołądek. Na szczęście reszta chłopaków z samego rana wybyła z dormu, niczego się nie domyślając. Jedynie Seokjin życzył nam powodzenia, widząc stan mojego Miętowego Rożka. Nie komentował naszej nocnej nieobecności, patrzył tylko z politowaniem, kiedy obejmowałem Mina, czy też z nim flirtowałem. Nie powiem, miałem wyrzuty sumienia i to okropne, jednak niczego nie żałowałem. To Jungkook postanowił zakończyć nasz związek z niewiadomego powodu, dlatego pozostało mi tylko zajęcie się osobą, która na moją uwagę zasługiwała.

O godzinie szesnastej postanowiłem zjeść jakiś obiad, dlatego opuściłem swój pokój w celu udania się do kuchni i odgrzania zupy, którą Jin ugotował jakiś czas temu. Miałem tylko nadzieję, że jeszcze nadaje się do jakiejkolwiek konsumpcji.

Już zabierałem się do otwierania lodówki, kiedy coś na mnie napadło, przewracając na podłogę.

- JIMIN! Mamy problem – wypalił Taehyung, siedzący na mnie okrakiem.

- Cholera! Naprawdę... opanuj się! – Od razu go zrzuciłem, gromiąc go wzrokiem i wstając z tej podłogi. Choć wyglądał na mocno zaniepokojonego, to mógł jakoś inaczej się ze mną przywitać.

- Nie mam czasu, Jiminnie, musisz mi pomóc – ciągnął dalej chłopak, łapiąc moją twarz w swoje dłonie i wpatrując się przerażonymi oczami wprost w te moje.

- W czym znowu? Nie będę cię całował... ani uprawiał z tobą seksu. – Mówiąc to, skrzywiłem się, czując lekki odruch wymiotny. Traktowałem go wyłącznie jak przyjaciela, dlatego jakiekolwiek łóżkowe akcje nie wchodziły w grę. Co prawda był przystojny, ale jego charakter i zachowanie mocno mnie odrzucały. Szczególnie świadomość oglądania przez niego tych chorych yaoi. – Poza tym... wróciliście już? Wszyscy? – dodałem jeszcze, zanim Taehyung ponownie się odezwał.

- Niee, tylko ja. Uciekłem od mojego hyunga... bo... no właśnie, dlatego tutaj przyleciałem. – Szatyn w końcu puścił moją twarz, siadając przy stole i wpatrując się w swoje ręce, spoczywające na owym meblu.

Ulżyło mi. Już się bałem, że zaraz ponownie mnie pocałuje, albo będzie chciał dobrać się do moich bokserek. Nie wiadomo co może mu strzelić do głowy, ten chłopak jest zdolny do wszystkiego.

- Dlaczego od niego uciekłeś? Chciał ci coś zrobić bez twojej zgody? Mam sobie z nim pogadać? – Nadal pamiętałem o jego wrażliwej naturze, dlatego na każdym kroku starałem się go chronić, nawet jeśli nie dopuszczał mnie do Jungkooka i niedawno prawie ze mną nie rozmawiał, mimo wszystko to mój najlepszy przyjaciel, za którego dałbym się zabić.

- Nie, Jiminnie, nieeeee, nic z tych rzeczy. To coś gorszego. – Taehyung schował twarz w dłonie, widocznie się załamując. Nie musiał długo czekać, abym się przy nim znalazł, przytulając do siebie.

- To o co chodzi? O co wam poszło? – Powoli zaczynałem umierać z ciekawości, choć znając szatyna, była to totalna głupota, którą tak naprawdę nie powinien się przejmować.

- Hobi hyung... powiedział, że go okłamuję. Ale ja wcale tego nie robię, Jiminnie! – wyznał w końcu, mocno wtulając się w mój bok i załamując jeszcze bardziej.

- Tylko mi tu nie rycz, Tae. Z czym go okłamujesz? Sprecyzuj, bo nie mam pojęcia o czym mówisz. – Dalej starałem się do niego dotrzeć, przypuszczając, iż może chodzić o seks.

- No z całowaniem. – Nareszcie zdołał to powiedzieć, lecz nadal nie miałem pojęcia o co chodzi.

- Z całowaniem? Przecież było dobrze, prawda? A przynajmniej tak mi pisałeś w SMS-ach. – Zdziwiłem się, nadal oczekując wyjaśnień.

Chłopak w końcu się ode mnie oderwał, patrząc na mnie ze łzami w oczach.

- On uważa, że za dobrze się całuję jak na osobę, która nigdy nie miała ani chłopaka, ani dziewczyny. – Szatyn wybuchnął płaczem, za to ja zaniosłem się śmiechem.

- Taehyung, wiesz, że nigdy wcześniej nie posiadałem głupszego przyjaciela? – Postanowiłem mu to w końcu wyznać, dalej chichotając. – No i po co mnie do tego namawiałeś? Teraz będziesz musiał mu wszystko powiedzieć i wkurzysz go tym jeszcze bardziej – dodałem, kręcąc głową z politowaniem.

- Jimin... a nie mógłbyś... - Chłopak już chciał coś powiedzieć, jednak mu w tym przeszkodziłem, wiedząc doskonale o co może mu chodzić.

- Nie, nie mógłbym. To ty mnie do tego namówiłeś, to była twoja wina, sam się z tym problemem uporaj. – Puściłem go w końcu, stwierdzając, iż w takiej sytuacji nie potrzebuje pocieszenia, a kopa w tyłek, może by zmądrzał.

- Jiminnie... proszęęę. – Wiedziałem, że chłopak tak łatwo sobie nie odpuści. Od razu do mnie podbiegł, klękając i przytulając się do moich nóg. Starałem się oderwać go od swojego ciała, mówiąc, żeby się uspokoił, bo znając nasze szczęście zaraz ktoś tu wejdzie i zastanie nas w tej dwuznacznej pozycji.

- Nie zrobię tego, powiedziałem już. A teraz się odczep, Taehyung... nooo, Tae... - Nadal próbowałem go oderwać, jednak na nic to się zdało.

- Puszczę cię dopiero jak powiesz, że z nim porozmawiasz. – Rówieśnik był nieustępliwy, patrząc na mnie błagalnie.

Westchnąłem ciężko.

No tak, po raz kolejny to ja musiałem go ratować, kiedy on nawet palcem nie kiwnął w mojej i Jungkooka sprawie.

- No dobra. To gdzie on jest? – Uległem mu w końcu, załamując się nad swoim losem.

- Ahhhhhhhh, dziękuję, Jiminnie, jesteś najlepszy. – Chłopak zerwał się z podłogi prawie od razu, zaczynając mnie przytulać i całować po całej twarzy.

- Spokojnie, opanuj się, Tae, bo zaraz ktoś tu wejdzie i zostaniemy uznani za nową parę w tym dormie. – Odgoniłem się od niego najszybciej jak mogłem, czmychając z pomieszczenia i zostawiając tę skaczącą w miejscu kulkę.

- Big Hit. – Usłyszałem jeszcze, zanim wkroczyłem do naszego pokoju w celu zabrania telefonu i portfela i ubrania się trochę cieplej.

- Ten chłopak mnie kiedyś wykończy... - wyszeptałem do siebie, chowając niezbędne mi przedmioty i opuszczając już naszą sypialnię.

Zarzuciłem na siebie jeszcze kurtkę wraz z szalikiem, buty i maskę, po czym wyszedłem z dormu. Niestety, Taehyung postanowił do mnie dołączyć, tłumacząc, że w razie czego będzie mnie ratował. Ah, no tak, bo przecież to mnie się za to oberwie, nie jemu. Coraz bardziej żałowałem wpieprzania się w nie swoje sprawy. Szczególnie kiedy dotarliśmy na miejsce i zobaczyłem niezadowoloną minę tańczącego Hobiego. Z chłopakiem był mój Jungkook, wyglądający nawet gorzej niż wczoraj. Postanowiłem nie zwracać na niego uwagi i skupić się na osobie, przez którą tutaj przybyłem.

- Możemy porozmawiać, hyung? – zacząłem, wchodząc do sali ćwiczeń i starając się przybrać normalny ton głosu, chociaż w środku krzyczałem jak mała dziewczynka, obawiając się reakcji chłopaka.

Szatyn w jednej sekundzie przestał tańczyć, spoglądając w moją stronę.

- Jimin? Co tu robisz? Myślałem, że jesteś z... - Hobi przerwał, przypominając sobie o obecności Jungkooka, który zapewne nie wiedział o moim powrocie do Yoongiego.

- ...z Taehyungiem? Tak, byłem, ale musiałem zamienić z tobą słówko, dlatego przyjechałem – wyjaśniłem, ładnie ratując zarówno siebie, jak i starszego.

Gdyby maknae dowiedział się o tym, co robiłem w nocy i o mojej opiece nad miętowowłosym, zapewne załamałby się jeszcze bardziej, a tego nie chcieliśmy.

- Ah, no dobrze, poczekaj na korytarzu, zaraz do ciebie przyjdę. – Chłopak od razu ruszył w stronę laptopa, chcąc zmienić muzykę, albo kompletnie ją wyłączyć. Kiwnąłem tylko głową, wychodząc z pomieszczenia i stając kilkanaście metrów od naszej sali. Nie chciałem, żeby Jungkook usłyszał cokolwiek z naszej rozmowy. Miałem nadzieję, że Hobi zmusi go do kontynuowania tańca.

Kiedy przygotowywałem się psychicznie do tego, co może za chwilę nastąpić, szatyn w końcu się pojawił, z niewielkim uśmiechem na ustach.

- Całowałem się wczoraj z Taehyungiem – wypaliłem bezmyślnie, łapiąc się zaraz za usta i wpadając w lekką panikę.

Czemu to zrobiłem? Co mi wszystko do głowy? Czyżbym miał zapędy masochistyczne?

- Coś ty powiedział, Park? – Hoseok w jednej chwili zrobił się cały czerwony, podchodząc do mnie i łapiąc mnie za koszulkę. Uniósł mnie lekko do góry, mordując mnie spojrzeniem i czekając na dalsze wyjaśnienia.

- To nie tak... znaczy się... no całowałem, ale on chciał, żebym go nauczył i... - Hyung nie słuchał dalej moich wyjaśnień, puścił moją koszulkę, stawiając z powrotem na podłogę, a zaraz po tym wymierzając prawego sierpowego.

Upadając na posadzkę, usłyszałem pisk, zapewne ukrytego za winklem Kima. Złapałem się za bolące miejsce, poruszając szczęką, aby oszacować straty w zębach. Na szczęście wszystko było na swoim miejscu, jednak pulsujący ból nie dawał o sobie zapomnieć.

- Hyung, Jimin chciał mi tylko pomóc. To nie tak, my nie chcieliśmy... to był mój pomysł, nie bij go, proszę, kochanie. – Chłopak robił wszystko, żeby uspokoić rozjuszonego Hoseoka. Dopiero jego dotyk nieco go opamiętał.

- Po co to zrobiłeś, Tae? – Szatyn popatrzył na niego zmęczonym wzrokiem, kiedy wokalista nie wytrzymał i rozpłakał się po raz kolejny tego dnia, wtulając w jego tors.

Tancerz objął go niepewnie, całując w głowę i wzdychając ciężko.

- Bo... chciałem... żebyś, żebyś... żebyś się nie zawiódł... bo ja nie potrafiłem... - Szlochał mu chłopak, próbując się wytłumaczyć.

No i po co ja im tu byłem?

- Na pewno byś mnie nie zawiódł, słońce. – Hoseok oderwał od siebie mojego rówieśnika, by móc spojrzeć w jego oczy. – Nie rób więcej takich głupot, dobrze? – dodał spokojnie, całując go w czoło. – A ty, Park, nie zgadzaj się na takie idiotyczne pomysły, zrozumiałeś? – Jednak zwracając się do mnie podniósł nieco głos, nadal mordując mnie wzrokiem.

PO CO JA IM TU BYŁEM?

Westchnąłem tylko, wstając w końcu i przytakując delikatnie. Dopiero teraz zauważyłem głowę wystającą z sali ćwiczeń. Maknae bacznie nas obserwował, lecz kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zaraz zniknął z powrotem w pomieszczeniu.

- Taehyung. Masz mi powiedzieć całą prawdę. Teraz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top