Pamiętnik Alberta Speedo
Dzień 91 22.10.2022r
Drogi pamiętniku to będzie mój ostatni wpis... Ta strona jest przeznaczona dla bardzo ważnej dla mnie osoby, dlatego jakby zdecydowała się to przeczytać - skracam wszystkie moje smutki i przemyślenia z poprzednich kartek na tą, by nie musiał czytać poprzednich.
Zjebałem
W życiu musisz sobie znaleźć jakąś ważną osobę, bo inaczej będziesz czuć się gorszy. Wszędzie mówią o miłości albo przyjaźni. Taką ważną osobą byłeś dla mnie Ty... Teraz nie mam się do kogo wypłakać czy dzielić historiami. Życie jest do bani, mocno zjebałem, a już tego nie naprawię.
Nic już nie znaczę dla nikogo
Jestem, jak gwiazdka na niebie, jeśli zniknę to wy wciąż będą świecić, nie zważając na moje zniknięcie. To dokładnie się stało, jednak nie jestem zły na ciebie. Nie potrafiłbym się złościć na ciebie, ale na siebie, jak najbardziej.
Chcę coś po sobie zostawić
Pewnie myślisz po chuj to napisałem i w sumie masz racje. Nie obchodzi Cię już moje życie, więc czemu w ogóle to czytasz, a ja piszę. Może, dlatego że nie mam się komu wygadać, a może za niedługo umrę i chce coś zostawić po sobie? Wciąż mam jakąś iskierkę nadziei, że przyjdziesz tu i mnie uratujesz albo chociaż to przeczytasz lub zjawisz się na moim pogrzebie. Emocje, które mi towarzyszą już od jakiegoś czasu, teraz nabrały siły.
Moje uczucia do Ciebie
Może kiedyś, jak ktoś by mi powiedział, że coś do Ciebie czuje to bym się zaśmiał i z całą pewnością i przekonaniem zaprzeczył, ale teraz tak nie jest. Od dawna tak nie jest. Dwa miesiące dusiłem w sobie to piękne uczucie, którego teraz nienawidzę. Zjebałem, dobrze wiem, że to moja wina. Gdybym wtedy nie odpowiedział szczerze na twoje pytanie wszystko byłoby w porządku.
Kiedyś jeździliśmy ze sobą, robiliśmy głupie akcje. Teraz mogę, tylko o tym pomarzyć lub rozpamiętywać.
Wiesz byłeś dla mnie naprawdę, jak taki starszy brat i nie żartuje. Podziwiałem twój styl jazdy, aż w końcu zaczął mnie pociągać sam twój sposób bycia. Twoje wady i zalety, twój charakter, jak i ciało. Nie mogłem oderwać wzroku od Ciebie momentami. Ty, jednak byłeś zbyt ślepy. Próbowałeś podrywać jakieś laski, a ja ci w tym pomagałem. W międzyczasie umierając w środku i wiedząc, że nigdy nie będzie nam dane być razem. Wiedziałem już to w tym momencie...
Żałuje
Szczerze? Wolałabym, by tak było dalej i czuł się okropnie niż, jak teraz, nawet ze mną nie zamienisz słowa. Popełniłem błąd mówiąc ci o mojej orientacji i to cholerny. Wtedy połączyłeś wszystkie kropki w całość. Zauważyłeś, że się w Tobie podkochuje. Spojrzałeś na mnie tymi niebieskimi oczami, jakby z zawiedzeniem i poszedłeś dalej. Nawet nie powiedziałeś, że nie możemy być razem czy coś w tym stylu. Takim gestem jeszcze bardziej złamałeś mi serce, wiesz?
Wszystko się zmieniło
Potem było jeszcze gorzej. Zacząłeś mnie unikać, nie odbierałeś moich telefonów. Erwin mnie nawet przestał brać na akcje z tobą, cytuje "Lepiej byś nie jechał z nami Speedo, wiesz ja bym cię zabrał, ale... No wiesz, jak jest". Później kompletnie mnie wykluczył. Nadal pracowałem na ZSie, bo wyrabiałem godziny, ale widać było, że nikt mnie tam nie chciał. Nie było tej atmosfery co przedtem.
Jak przechodziłeś obok mnie to zawsze spuszczałeś wzrok lub go odwracałeś, byle by nie patrzeć na mnie. Gdy w końcu się przemogłem, podbiegłem i chwyciłem za rękę, twoja była zimna. Natomiast oczy twoje wyrażały istną nienawiść, obrzydzenie. Wtedy postanowiłem odpuścić na dobre, zwolniłem się z pracy, podając jakiś zjebany powód, chociaż każdy wiedział czemu...
Ta miłość zaczęła mnie zabijać
Siedziałem w domu całe dnie i noce, płacząc, rycząc, jak tam chcesz to nazywaj. Nikt ani kurwa raz nie zapukał do mych drzwi, zmierzyłem się z gorzką prawdą. Nikogo nie obchodziłem już, dla nikogo nic nie znaczyłem.
Albert Speedo był nikim innym, jak pieprzonym idiotą, który zakochał się w swoim przyjacielu. Tym samym spieprzając sobie na dobre życie. Może w takim razie powinienem się wyprowadzić z miasta? Nie to by nic nie dało, dalej bym myślał o Tobie czy o Zakszocie. Naprawdę was lubiłem, przyzwyczaiłem się do was, ale wy do mnie najwidoczniej nie.
Przez te całe cholerne myśli nie mogłem spać, wywiercały mi mózg. Czułem, jak w środku umieram, wtedy też pomyślałem czemu by nie odzwierciedlić tego co czuje na swoim ciele. Tak zacząłem swoją historię z cięciem się. Zajebiście co nie? Ciąłem sobie małe kreski, co przez jakiś czas dawało mi satysfakcję, ale nie na długo. Znudziło mi się to. Postanowiłem od tamtego momentu, że będę sobie nacinał kreski w kształcie liter, które miałby tworzyć dobijające coraz bardziej mnie słowa lub zdania. Typu "zjebałem", "należy mi się", "jestem do niczego", "bezużyteczny"... Mógłbym tak wymieniać i wymieniać, ale nie o to tu chodzi. Nie jestem tu by się żalić, chcę ci pokazać, jak trudna potrafi być miłość. Jak jej skutki będą się ciągnąć za tobą, jak ona cię niszczy. Twoja dusza powoli umiera, niczym, jak najpiękniejsza róża, która, jak się jej nie podleje, usycha i staje się brzydka. Tak się właśnie czuje, bo całkowicie umarłem w środku. Odczuwam pustkę, nie wiem co ze sobą zrobić. Cięcia nie pomagały, więc zacząłem wyrywać sobie włosy. Codziennie myślę o śmierci, o śmierci która zakończy me cierpienie.
Pożegnanie
To wszystko poszło w nie w tą stronę i ty dobrze o tym wiesz. Gdybym kurwa nie zjebał i się nie wygadał wtedy, wszystko by było inaczej, ale ja już jestem takim debilem. Rujnuje wszystko czego dotknę. Po prostu kocham za mocno i za szybko się przyzwyczajam i to mnie potem niszczy. Kiedyś już tak się czułem, ale dałem radę się podnieść i przeprowadziłem się do Los Santos licząc na szczęście. Jednak, jakoś czuje, że to się by nie powtórzyło. Za ciężkie to jest dla mnie. Może się już poddałem i nie ma dla mnie nadziei... W każdym razie do zobaczenia jeszcze kiedyś. Może w innym wcieleniu będziemy dla siebie przeznaczeni.
Pamiętnik Alberta Speedo
W końcu po prawie godzinie, wylał wszystkie swoje uczucia w tą białą kartkę papieru. Teraz, tylko to po nim pozostanie...
Zamknął powoli swój pamiętnik i zostawił na stoliku obok długopisu, który był już prawie pusty od nieustannego pisania nim. Wstał ociężały z krzesła, jego twarz nie miała wyrazu. Nie był ani szczęśliwy, zły czy smutny. Wszystkie jego kolory, jakby zeszły i został sam szkic. Wolnym krokiem udał się w stronę komody. Ostrożnie wyciągnął z jednej z szuflad pistolet. Vasquez dał mu go kiedyś i o tym zapomniał. Albert od chwili uświadomienia sobie, jak wielkim uczuciem darzy chłopaka wolał go zatrzymać i przechowywać. Nigdy nie używając, aż do czasu.
Stanął na środku pomieszczenia, dzierżąc broń w prawej dłoni. Powoli uniósł rękę, przystawiając ją do głowy. Położył swój kciuk na spuście.
- Kocham cię Vasquezie Sindacco - To były jego ostanie słowa. Słowa, których nie był w stanie powiedzieć, ale chciał by były jego ostatnimi. Po tym, tylko rozszedł się strzał. Jego ciało bezwładnie upadło na podłogę, zaczęła się sączyć krew. Jego dusza już dawno odeszła z tego ciała, to była, tylko formalność...
Mam nadzieję, że się spodobało :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top