Złamany Żołnierz

Otworzył oczy i gwałtownie usiadł starając się nabrać wystarczającą ilość powietrza do płuc, cały czas miał wrażenie jakby coś trzymało go za gardło. Ostrożnie i delikatnie dotknął opuszkami palców krtani i kilka razy przejechał upewniając się że nie wyczuwa nic podejrzanego i nic go nie boli. Kiedy wszystko wydawało się być w porządku wypuścił drżący oddech i mimowolnie się skulił, chowając twarz w dłoniach. Zimny metal nieprzyjemnie dotknął skóry i przypomniał mu o wszystkim przez co Bucky zaczął się trząść. Po chwili złamał się całkowicie i z oczu popłynęły łzy. Wypuścił cichy szloch, mając nadzieję że nikogo nie obudzi. Czuł się złamany, pokonany przez własne demony a właściwie jednego którym był on sam. Czuł się zagubiony i popiepszony, to wszystko było popiepszone i niezrozumiałe. Nie wiedział jak ma sobie poradzić z tym wszystkim : brak Steva, przeszłość która do dopada, koszmary, cały bałagan z tarczą i nowy kapitan i oczywiście powrót do normalnego życia - jeśli w ogóle można to tak nazwać. Jeśli jego życie można nazwać normalnym. Jedyne czego pragnął to spokoju : od własnych myśli, ciągłych walk i samego siebie. Miał go trochę w Wakandzie gdzie naprawdę się odnalazł, nabył nową tożsamość Biały Wilk z czego był naprawdę dumny a teraz kiedy wrócił czuł pustkę i nadal czuł jakby nic się nie zmieniło. Jakby nigdy nie przestał być zimowym żołnierzem. Jakby ten koszmar miał się nigdy nie skączyć. Jego myśli zostały przerwane przez zapalające się światło w pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top