(Nie)Wymarzone Wakacje

Poszczęściło mi się. Tego roczne wakacje spędzę u ciocii w Los Angeles... Byłoby ok, gdyby nie to, że moja ciocia to sama Diana Ross (tak, mam po niej imię), a jej posiadłość sąsiaduje z Neverland... W tym samolubnym świecie są jednak jeszcze dobrzy ludzie... Najchętniej to bym u cioci zamieszkała, bo tylko ona mnie toleruje, znaczy, to kto jest moim idolem. I jeszcze lepiej, ona też wierzy, że Michael żyje.
– Wiesz co Diana?
– Nie ciociu, co się stało?
– Też wczoraj słyszałaś głosy dobiegające z Neverland?
– Coś tam słyszałam, ale myślałam, że to twoi fani, albo jakieś paparazzi kręcą się pod twoimi oknami
– Zaczynam się bać, czy przez 11 lat szukałam go wszędzie, a tu się okaże, że cały czas miałam go jak na tacy
– Mówisz o Mike'u?
– A o kim innym... O nim, o nim. Gdyby nie to, że od jego "śmierci" niemam tam wstępu, to już bym tam była
– Zaczekaj – powiedziałam i weszłam na grupę na Messengerze, którą prowadzę ze znajomi z USA (bo ja jestem Polką) większość z nich mieszkała, albo w Los Angeles, albo w okolicach

Ej, ekipa, szykuje się akcja ~ ja
Co znowu? ~ Oliver
Dia, jesteś w USA? ~ Kate
Niech zgadnę... Wczoraj widziałaś Michaela ~ Claudia
Nie. Ale wpadnijcie do Diany Ross ~ ja
Jesteś u niej?! ~ Kate
To moja ciocia ~ ja
Żartujesz?! ~ Oliver
Nie. Diana Ross to moja ciocia. Przejedźcie do posiadłości obok Neverland ~ ja
Mieszkasz przy domu Michaela?! ~ Kate
Tak. Ale nierobić z tego wielkiej akcji. Jestem tu i tyle. Ubierać się na czarno do tego czarno czerwona koszula w kratę i przyjeżdźać ~ ja
Mamy załoźyć nasz strój na spotkanie z Michaelem? Jedziemy do ciebie i Diany Ross, a nie do Mike'a ~ Mike (tak, na serio mam przyjaciela o tym imieniu, ale to Mike, a nie Michael)
Znowu mówisz o sobie w trzeciej osobie? ~ Kate (i jej standardowe żarty)
Kate, przestań. Przyjedziecie, czy Michael ma gnić Bóg wie gdzie? ~ ja
W imię jego życia. Przyjeżdżam ~ Claudia
Ja też ~ Mike
Nie dam się prosić. Też do was jadę ~ Kate
Jeśli od tego zależy jego życie to wam pomogę ~ Oliver
Super. Czekam na was między Neverland, a domem ciocii ~ ja

– Ok. Ciociu. Moi kumple z LA zaraz przyjadą pod Neverland. Pogadam z nimi i lekko na włam pójdziemy do Neverland. Zobaczymy, czy Michael tam jest
– Mówiłaś, że nie masz przyjaciół
– Bo niemam w Polsce. Oni mieszkają w LA

Ok. To idź. Mam nadzieję, że go znajdziecie żywego...

– Jak go żywego nie znajdę to nie wrócę
– Dobrze ty się czujesz?
– Tak. Niewrócę puki go żywego nie znajdę. Wrócę z nim. Słowo
– Leć już bo chyba przyjechali
Wystrzeliłam jak z procy. Zatrzymałam się w umówionym miejscu spotkania. Moim oczom ukazała się idąca w moją stronę grupa w wieku 15(Kate), 16(Mike) i dwie 17(Oliwer i Claudia).
– Czyli ty jesteś Diana? – zapytał chłopak około 16 o czarnych włosach i piwnych oczach
– No ja. A wy jesteście Kate, Claudia, Mike i Oliver
– Ta... Dziwne, że po raz pierwszy spotykamy się tuż po domem naszego idola... – stwierdziła niebieskooka blondynka, wyglądająca na moją rówieśniczkę
– Ej no, super mega. Ja jestem jedna, a was jest czworo. Może powiecie mi kto jest kto – stwierdziłam
– Kate – powiedziała blondynka
– Ja jestem Mike – odezwał się chłopak, Który już wcześniej pytał mnie o imię
– A ja Claudia – dziewczyna o włosach czarnych jak smoła równie ciemnych oczach jak oczy Michaela, a skórze białej jak śnieg patrzyła prosto na mnie. Poza jej jasną skórą, ciemnymi oczami i czarnymi włosami moją uwagę przykuły jej czerwone usta. Spojrzałam na ostatnią z osób. 17-latek wyróżniał się na tle grupy. Bo jak inaczej można powiedzieć o "czarnym" chłopaku w grupie "białych"?
– Czyli, ty jesteś Oliver?
– Ta... Może nam powiesz co mamy zrobić?
– Chodźcie – odparłam i Zaprowadziłam ich do domu cioci...
– Ciociu, możesz trochę dokładniej powiedzieć co się stało tej nocy? – zapytałam
– Jasne. Było może koło 22.00... Wydawało mi się, że słyszę znajomy głos dobiegający z Neverland. Wyszłam na balkon wychodzący na posiadłość Michaela... Mój wzrok przykuł błysk światła na wysokości okien piwnicy...
– Czekaj... ZNAJOMY głos?!
– Niewiem skąd go znam... Wydaje się tak znajomy, a jednak niewiem do kogo należy... Wielu znajomych niesłyszałam od lat. Ciężko mi kogoś skojarzyć
– Przecież chodziłaś z Michaelem. Jego głosu byś niepoznała?
– Niewiem... W końcu niesłyszałam go od 11 lat
– Dobra... To w nocy pójdziemy na włam do Neverland? – zapytała wyraźnie zniecierpliwiona Claudia
– Chyba tak... Nie mamy wyjścia... A zresztą za parę dni Michael ma urodziny. Wypadałoby sprawdzić jak się ma
– Czyli ta noc?
– Niewiem czy powinnam wam na to pozwolić – stwierdziła ciocia – cholera wie kto lub co strzeże tego tajemniczego ogrodu jak z Disneya
– A srał to pies. Michael może długo niepociągnąć jak nic nie robimy. Lepiej tam iść i go nie znaleść, niż nie iść, a żeby się okazało, że on tam jest
– Dobra. Nie mam do was sił... Sama się martwię o Michaela... Jeśli on naprawdę tam jest to niewiem co zrobię...

***

Ok. Dochodzi 23.00 zaraz wchodzimy do Neverland...
– Ej, wszystko spoko, ale jak zamierzasz tam się dostać? – zapytał Mike
– Przeskoczmy przez płot– zaproponowała Claudia
– A ty co?
– Już się uczę na członka FBI
– Wchodzimy czy Michael ma tam gnić w najlepsze?! – wkurzył się Oliver
– Racja... Wchodzimy. Chłopaki, podsadzicie nas, co?
– Jasne Diana

***

Ok. Jesteśmy po drugiej stronie płotu. Do moich uszu doszedł dźwięk równomiernych uderzeń w metal. Błysk światła. Na migi poinformowała o tym resztę. Biegiem ruszyliśmy w stronę budynku. Dopadliśmy się do okien piwnicy
– Michael, jak mnie słyszysz to daj jaki kolwiek znak – powiedziałam średnio wierząc, że możliwym jest aby mnie słyszał. Do moich uszu dobiegło równomiernie rytmicznie uderzanie w metal – Możesz podejść do okna? Jedno uderzenie tak, dwa nie – powiedziałam po ustaniu dźwięku. Chwilę później usłyszeliśmy dwa uderzenia – Masz szansę się ruszyć? – dwa uderzenia – Możesz cokolwiek powiedzieć? – dwa uderzenia – Jesteś tam z własnej woli? – dwa uderzenia – Dobra. Idziemy do ciebie, wyciągniemy cię stąd – odparłam i zaczęłam walić w szybę dość sporym kamieniem. W końcu ustąpiła. Pękła. Wślizgnęłam się przez okno do piwnicy i zobaczyłam go... Patrzył na mnie jak zaszczute zwierzę, to znaczy: w jego oczach był strach, wykończenie i ból. Żal się go robiło na sam widok. Człowiek niby silny, a kompletnie bezsilny względem sekty... Miałam rację długo by tak niepociągnął. Nawet człowieka ledwie przypominał. Niewierzyłam jak był wychudzony... Przez skórę można było policzyć wszystkie kości... Zrozumiałam czemu niemógł się ruszyć. Porostu był przywiązany do filaru podpierającego sufit.
– Claudia, podaj mi tą swoją finkę – zwróciłam się do 17-latki. Kiedy miałam nożyk w ręku zaczęłam próbę uwolnienia Michaela. Usłyszałam czyjeś rozmowy na korytarzu. Ukryłam się za górą pudeł i stamtąd obserwowałam co się dzieje. Dwóch, albo trzech mężczyzn weszło do pomieszczenia
– Zastanowiłeś się?! Zmądrzałeś?! – wrzasnął jeden z nich
– Dajcie mi spokój – usłyszałam słaby głos Michaela
– Sam tego chciałeś! – syknął drugi. Może minutę później usłyszałam jęk mojego idola
– Wykrwaw się! – wycedził trzeci głos. Chwilę później usłyszałam jak zamykają drzwi na klucz. Wyszłam z kryjówki i... Myślałam, że zemdleję. Dźnęli go tuż pod żebrami... Niewiele myśląc dokończyłam rozcinanie lin.
– Uciekaj... – szepnął ledwie żywy Michael – Ja i tak w końcu umrę... Nie ryzykój swojego życia dla mnie
– Ani mi się śni zostawić cię tu na łaskę tych wariatów. Zrozum, nie po to przyjechałam tu z Polski, żebyś mi teraz umarł na rękach. Zabieram cię stąd i tyle. Obiecałam ciocii... Znaczy Dianie Ross. Obiecałam jej, że bez ciebie niewrócę. Michael proszę, chociaż spróbujmy, spróbuj stąd uciec
– Myślisz, że w takim stanie dam radę stąd uciec?
– Jasne. Gdzie się podział ten wiecznie pozytywny ty?
– Umarł w 2009
– O nie. Ty jesteś wiecznie żywy. Twoja sława to przetrwała, a twoi fani nadal liczą, że do nich wrócisz. Ty, sam Michael Jackson, król popu, zawiódłbyś swoich fanów? Bo coś mi się niewydaje. Czekają, żeby cię znów zobaczyć i usłyszeć. Nierób im tego, nie umieraj, powróć do nas. Niema mocnych, albo cię z tąd zabieram, albo zostaję tu z tobą – wygłosiłam przemowę i wstałam jednocześnie podnosząc go na nogi i jakoś pomału doszliśmy w okna. Cieszyło mnie to, bo może i ważył tyle co ja, albo i mniej, ale i tak ciężko mi było go utrzymać. Oliver z Mike'iem wyciągnęli Michaela na górę. Ja wspiełam się po cegłach na ścianie. Może niezemlałam na widok Michaela, bo od lat przygotowywałam na to moją psychikę. Podtrzymując Michaela doszliśmy do murów Neverlandu. Teraz pojawił się problem. Jak przetransportować go na drugą stronę muru? Oliver i Mike wspieli się na mur, ja z Kate i Claudią podsadziłyśmy Michaela i jakoś nam się udało znaleść się poza Neverlandem. Z ciocią umówiłam się, żeby czekała na nas na ogrodzie. I dobrze, bo każde z nas ledwie dawało radę. Czy to, że Michael tak mało ważył, znaczyło, że łatwo było go utrzymać? Nie. Człowieka, który sam ledwo się trzyma na nogach, ciężko jest trzymać. Ciocia ledwie nas zobaczyła, a sama wzięła Michaela. Do tej pory dziękuję Bogu, że prywatny lekarz cioci, akurat u niej był. Bo gdyby nie on, to Michael mógłby nieprzeżyć...

***

Dziwnie było mi siedzieć przy Michaelu, który ledwie przypominał samego siebie z przed lat... Jedyne co pozostało w nim, z tamtego jego, to głos, oczy i dłonie... Zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie weszłam tam w ostatniej chwili...
– Zdawało mi czy mówiłaś, że przyjechałaś z Polski? – zapytał
– Nie zdawało ci się. Jestem Polką
– Wiesz, że to mój ulubiony kraj?
– Twoja fanka miałaby tego niewiedzieć? Jasne, że to wiem
– Wiesz co?
– Co?
Wiesz, że uratowałaś mi życie? – zapytał po polsku
Od kiedy ty...
Od 96'. Myślisz, że niechciałam poznać języka używanego w moim ulubionym kraju?
Nie myślałam, że będę z tobą rozmawiać po polsku
A, że mnie spotkasz, to myślałaś?
Nie. Ale wierzyłam, że żyjesz. Ale czemu właściwie jesteś w takim stanie?
– Nie chcesz wiedzieć
– Chcę
– To, że mnie tam trzymali 11 lat?
– Nie. To jak cię traktowali
– Sama widziałaś co umieli zrobić.
– Ale o czym oni mówili?
– Chcieli mnie zmósić do sprzedania duszy diabłu. To Illuminaci. Byli gotowi mnie zabić
– To czemu jeszcze żyjesz?
– Bo znalazł się ktoś taki jak ty, kto miał na tyle odwagi, żeby ryzykując swoim życiem spróbować mnie znaleść
– Większość twoich fajnów chce być taka, jaki jesteś ty. Są gotowi umrzeć za ciebie, a ja świetnie wiem, że ty za nich.
–Właśnie widziałaś co jestem gotów znieść
– Czemu się im nieopierałeś?
– Grozili, że jeśli chociaż spróbuję się im wyrwać to zabiją moje dzieci
– Może powinnam do nich zadzwonić, do twoich dzieci znaczy
– Wiesz jak się wściekną, kiedy się dowiedzą, że żyję?
– Twoje rodzone dzieci? Wściekną się? Chyba nie. Ja byłabym w siódmym niebie, gdybym się dowiedziała, że mój ojciec żyje – przypomniałam sobie ten moment, kiedy z Afganistanu przyszedł list z informacją o śmierci taty
– A nieżyje?
– Był żołnieżem... Zginął w Afganistanie – po moim policzku spłynęła łza
– Przykro mi... Wybacz, że pytałem – odparł przytulając mnie
– Nie masz za co mnie przepraszać. Przecież to nie twoja wina. Tata był żołnierzem i walczył w Afganistanie. Zginął jak wielu innych żołnierzy... Granat wybuchł...może metr od niego... Dostał odłamkiem w płuco...i...i... – rozpłakałam się – dla...dlatego... umarł... Tata był...był bratem... cio...cioci Diany
– Diana nigdy nie mówiła, że ma brata
– Bo nigdy nierozmawiali. Znalazłam ich zdjęcie z dzieciństwa. Ciocia ma na nim może 6 lat, a tata jakieś 11... Wiedziałam jak ciocia wyglądała w dzieciństwie, a poza tym to kiedy na internecie wpisałam "Diana Ross" to w grafice było identyczne zdjęcie... Kiedy przyjechałam do cioci i pokazałam jej zdjęcie, które znalazłam w domu... Ciocia opowiadziała mi, co się stało, że nieutrzymywała z tatą kontaktu... Kiedyś tata, mając 11 lat, wieczorem poszedł z kolegami "na górki", znaczy na teren przyszłych budynków gdzie wtedy były tylko góry piasku, ganiali po nich jak szaleni, aż zaczepił ich jakiś facet zaproponował im cukierki i... tata jedyny wziął te cukierki i zjadł chcąc się popisać przed kolegami. Stracił przytomność, a ten facet, jak gdyby nigdy nic, poprostu go zabrał...
– Henry, znaczy kolega Lucka, znaczy mojego brata mi to powiedział – usłyszałam słowa cioci... Tą dość dziwną atmosferę przetrwały krzyki na zewnątrz. Podeszłam do okna
– Diana uważaj! – krzyknął Michael i pociągnął mnie za rękę, przez co się przewróciłam. Ale i tak mu za to dziękuję po dziś dzień. To uratowało mi życie, bo chwilę później szybę przebiły pociski z karabinu. A po kolejnej chwili do pokoju wpadło coś przypominającego granat. Eksplodował. W pokoju pojawił się dym. Od jego zapachu zrobiło mi się słabo.

***

Ocknęłam się w jakimś pomieszczeniu. Zriętowałam się, że jestem związana. Odchyliłam głowę i oparłam ją o... nawet nie wiem co. Dłońmi skróbowałam wyczuć co mam za sobą. Poczułam dłonie drugiej osoby. Zamknęłam oczy i podjęłam się zabawy w niewiadomą, znaczy jeżdżąc palcami po dłoniach osoby za mną usiłowałam się zoriętować kto to. Świetnie znałam te dłonie. Michael. Chciałam coś powiedzieć, ale miałam zakneblowane usta. Poczułam, że ktoś trzyma moje dłonie. Wiedziałam, że to Michael...
– Słuchaj, wiem, że dziwne jest tu siedzieć, ale takie to nasze Hollywood. Spróbuję teraz uwolnić chociaż ciebie – rozległy się jego słowa. Chwilę później poczułam jak lina na moich nadgarstkach się poluźniła. Udało mi się wyszarpać ręce z tych lin. Uwoniłam swoje nogi i rozwiązałam szmatę, którą mnie zakneblowali, a potem zaczęłam uwalniać Michaela. Nagle do pomieszczenia wpadli ci sami gangsterzy, którzy wcześniej omal niezabili Michaela
– Pożałujesz! – krzyknął jeden z nich łapiąc mnie. Zaciągnął mnie pod ścianę i przykuł do niej łańcuchami. Na moich oczach tak samo potraktowali Michaela. Może i był tuż przy mnie, ale... Znów go dźgnęli... Nieprzytomny opadł na podłogę. Przysunęłam się jak mogłam najbliżej i wzięłam jego głowę na swoje kolana...
Michael proszę... Nie... – wyksztusiłam i się rozpłakałam. Oparłam swoje czoło na jego czole i nieprzejmowałam się czy ktoś na mnie patrzy. Płakałam w najlepsze
– Mówiłem... Nie ryzykuj swojego życia dla mnie... Mówiłem. Umrę. Wcześniej czy później – usłyszałam jego słowa – Diana, ja tego nie przeżyję. Ale ty masz jeszcze szansę. Powiedz im, że mnie nienawidzisz, a cię wypuszczą. Trzymają cię tu bo zdecydowałaś się mnie ratować
Nie. Niezostawię cię tu, ani się ciebie niewyrzeknę. Mowy nawet niema. Niepozwolę ci umrzeć. Nieruszę się stąd bez ciebie. Albo wyjdziemy stąd razem, albo oboje tu umrzemy. Jeśli ty umrzesz to i ja umrę. Zrozum, że choćbyś przestał oddychać, to i tak zrobię wszystko żebyś znów żył
– Diana nie. Niepozwolę, żeby coś ci zrobili. Jeśli mają...
– Jeśli mają cię zabić to po moim trupie – przerwałam mu. Nagle z korytarza dobiegły nas czyjeś rozmowy i kroki – Jak chcesz zrobić coś dla mnie to udawaj nieprzytomnego – szepnęłam. Zdziwiło mnie, że pan "Niech się nikt nademną nie użala" posłuchał mnie i w ciągu raptem sekundy zaczął udawać nieprzytomnego. Gangsterzy wpadli do pomieszczenia i uwolnili moje ręce. Zaciągnęli mnie pod jeden z filarów i przywiązani do niego moje ręce nad moją głową, tak, że ledwie dotykałam podłogi czubkami palców u stóp. Zaczęłam krzyczeć jak tylko mogłam najgłośniej, ale tylko mnie za to pobili i znów miałam zakneblowane usta. Zaczęli się do mnie dobierać. Udało mi się trącić stopą wiadro, które przewracając się wydało dość głośny dźwięk. Widziałam jak Michael, w ciągu sekundy od dźwięku, wstał i zaczął się szarać z łańcuchami
– Zostawcie ją! – krzyknął
– Oj, już się tak niegorączkój, ona nic nie poczuje – zaśmiał się jeden z nich i wbił w moje ramię igłę strzykawki. Straciłam przytomność. Niewiem nawet ile czasu byłam nieprzytomna...

***

Ocknęłam się na rękach Michaela. Dosłownie. Kiedy się ocknęłam, on trzymał mnie na rękach. Przez dłuższy czas niebyłam w stanie się zoriętować gdzie jestem.
Michael... Co się właściwie stało? Kompletnie nic niepamiętam. Ostatnie co sobie przypominam, to moment kiedy jeden z nich wbił mi igłę w ramię
Nie chcesz wiedzieć
Chcę
Oni...cię... – widziałam w jego oczach łzy – na moich oczach... Może gdyby mnie nie przykuli...powstrzymałbym ich... – po jego policzku słynęła łza
Ej, nieobwinaj się. Wiem, że gdybyś mógł to byś ich powstrzymał. Ale to, że Cię przykuli sprawiło, że niemogłeś mi pomóc. Niemam do ciebie żalu. Za dobrze cię znam. Świetnie wiem jaki jesteś i za to cię kocham. Masz dobre serce, a to to jest najważniejsze. Proszę cię, nieobwinaj się. To przecież nie to twoja wina
Ale...
Dość. Przestań. Ja rozumiem, że jesteś wrażliwy i, że to wszystko, ale przestań, niemożesz się obwibwiniać, za coś, na co wpływu niemiałeś – już niewiedziałam co mu powiedzieć. Nagle na korytarzy rozległy się czyjeś kroki. Do pokoju znów wpadli gangsterzy. Jeden z nich wyrwał mnie Michaelowi, a dwóch pozostałych rzuciło się na Michaela i znów chcieli go zabić. Dopiero teraz zauważyłam w ich słowach niemiecki akcent. Dziękować Bogu, że się uczyłam Niemca... (angielski, polski, niemiecki, hiszpański)
– Czemu chcecie go zabić?! – krzyknęłam
Bo jest sławny?
Diana o czym oni mówią? – zapytał Michael
– Wyjaśnili mi, dlaczego chcą cię zabić
– I?
– Bo jesteś sławny... Pieprzone konfidenty! Nie umiecie mieć serca?! Ludzie, ten człowiek ma rodzinę, ma fanów, masę zakochanych w nim kobiet, a wy chcecie go zabić?
– Wielki Pan tak nakazał. Nierobi co mu karzemy, to musi umrzeć
– Jaki znowu Wielki Pan?!
– Szef.
– Chryste... Mówcie jak się nazywa!
– Adolf Hitler
– Nie...Nie...Nie...Nie... To niemożliwe... Jak?
– Co jest?
– Hitler żyje.
– Co?!
– To co słyszysz. Hitler żyje.
– Ja się zabiję...
– Ani mi się waż
– Jak chce, to niech umiera! – wrzasnął jeden z gangsterów i z całej pety walnął Michaela w twarz. Drugi z nich był lepszy. We dwóch bili Michaela.

***

Trwało jeszcze dobre 10 minut, aż trzeci z nich mnie póścił, a pozostałych dwóch zostawiło Michaela. Po tym, jak skończył było widać, że tych trzech to gangsterzy i umieją pobić człowieka. Złapałam, nawet niewiem czy przytomnego, Michaela
– Pojebało was?! Czemu to robicie?! – wkurzyłam się na nich
– Bo nam się chce
– A co mnie to obchodzi? – zapytałam
– Powinno, bo od tego zależy wasze życie!
– Michael? Żyjesz? – zapytałam opierając go o ścianę
– Tak, tak... – odparł na wpółprzytomny
– Oszaleliście!
– Wcale nie złotko. Bunt trzeba zwalczać – skąd ja znam ten głos? – Słuchaj lala. Albo robisz co każemy, albo i ty, i twój idolek zaginiecie – zza dwóch gangsterów wyłonił się on. Jeden z największych psychopatów jakich widziała ta planeta. Adolf Hitler.
– Czego od nas chcesz? – syknęłam
– Brać ją! – wrzasnął. Dwóch jego ludzi chwyciło mnie za ramiona i postawiło przed nim
– Mówże. Czego od nas chcesz! – krzyknęłam mu prosto w twarz
– A czego ja mogę chcieć od takiej ślicznej dziewczynki? – zarechotał
– Nie... – usłyszałam szept Michaela – Nie zrobisz tego. Nieodwarzysz się
– Uciszcie go. Jakoś niemam ochoty go słyszeć – na moich oczach trzeci z gangsterów zaciągnął Michaela pod jeden z filarów i najzwyczajniej w świecie porostu go przywiązał i zakneblował. Zdziwiliło mnie, że Michael nawet niepróbował się bronić... Nadal stałam przed tym wariantem zwanym Hitlerem
– No powiesz wreszcie czego chcesz?!
– Oj, lala, ty już to świetnie wiesz
– Przestań mnie tak nazywać!
– Niby jak? Lala? Czy złotko?
– Mam swoje imię!
– Nie obchodzi mnie to. Masz robić co ci każę!
– Bo co?
– Bo to – odparł jeden z gangsterów i przyłożył lufę pistoletu do głowy Michaela
– Dobra... Co mam zrobić?
– Wiecie co robić – wycedził.

***

Dwóch jego ludzi, którzy mnie trzymali, przerzucili łańcuchy przez belkę pod sufitem i w ten sposób przykuli moje ręce. A on sam zaczął się do mnie dobierać. Kątem oka widziałam, jak gangster, stojący przy Michaelu, mnie obserwuje. Wolałam przecierpieć chwilę, niż żeby zabili Michaela na moich oczach. Zamknęłam oczy i nie zwracałam uwagi na to, że właśnie obmacuje mnie jeden z największych szaleńców jacy po ziemi stąpali... Niemam pojęcia kiedy straciłam przytomność.

***

Kiedy się ocknęłam w pomieszczeniu byłam już tylko ja i Michael. Spojrzałam na łańcuchy na moich rękach. Naszarpałam się aż udało mi się uwolnić. Nieprzejmowałam się, że mam na rękach masę ran. Bez namysłu rzuciłam się uwalniać Michaela. Rozwiązałam liny. Michael bezwładnie obsunął się na podłogę. Dopiero teraz dotarło do mnie, ile krwi wypłynęło z rany w jego boku.
– Michael proszę... Nie rób mi tego... Nie... Nie umieraj! – rozpłakałam się i wtluliłam się w niego. Płakałam tak dobre 10 minut...

***

Poczułam, że ktoś mnie przytula. Otworzyłam oczy. To był Michael
– Co się stało?
– Sama niewiem. Ostatnie co pamiętam, to kiedy się do mnie dobierał. Potem straciłam przytomność, a kiedy się ocknęłam ich już niebyło. Wyszarpałam ręce z łańcuchów i jakoś uwolniłam i ciebie, ale byłeś nieprzytomny
– Nigdy bym się nie spodziewał, że ta sama dziewczyna uratuje mi życie kilka razy. Dziękuję
– Już raz ci mówiłam, że twoi fani tacy są. Gotowi to oni są nawet umrzeć za ciebie...
– A ja za nich... I chyba tak będzie... Że ja tu umrę
– Nieważ mi się. Ad to taki szaleniec, że będzie mnie tu trzymał do mojej śmierci. Twoja nic nie zmieni. Dla niego. Bo ja nigdy sobie tego niewybaczę
– Mówiłem, ci, że ja umrę
– A kto, przepraszam bardzo, chciał dożyć 80? Ja czy ty?
– No ja
– A kto wiecznie wszystkich pocieszał?
– No ja
– Kto nigdy nie zawiódł swoich fanów? Kto?
– No ja
– A, w takim razie, kto utrzymał we wszystkich nadzieję na lepsze jutro? Kto napisał Hael The World, Earth Song, Man In The Mirrow, We Are The World i Black Or White?
– Ja
– A kto utrzyma we mnie nadzieję na wydostanie się z tąd?
– Ja... Czekaj co?
– Ha. Mam cię. Sam powiedziałeś, że przeżyjesz.
– Słyszałaś?
– Ale co?
– To – na korytarzu rozległy się czyjeś kroki – Idą po nas
– Schowajmy się
– Za późno. Ja i tak nie dam rady stąd uciec. Zrozum, że ja tu umrę
– Nie umrzesz niepozwolę ci. Jeśli mają cię zabić to po moim trupie – drzwi pomieszczenia się otworzyły. Dwóch gangsterów wrzuciło do pokoiku worki rozmiarów człowieka. Domyśliłam się co w nich jest i rzuciłam się do nich. Kiedy otworzyłam worki... Zoriętowałam się, że moje przeczucia mnie niemyliły. Tam były...
– Claudia? Kate? Co wy tu robicie?
– A niewidać? Tych trzech nas porwało – ledwie skończyła, a dwóch tych samych gangsterów wrzuciło do pomieszczenia kolejne dwa wory...
– Oliver? Mike? Nie wam nie jest? Ciekawe tylko kogo jeszcze dzisiaj tu wrzucą... – zapytał Michael podchodząc do nas. Na odpowiedziedź nietrzeba było długo czekać. Do pomieszczenia wrzucili kolejne dwa worki... Niewierzę. Diana Ross i... Kto?! Jonhy Depp? Jak? Dziewczyny ledwie go zobaczyły, a oszalały zaczęły się rzucać jedna przez drugą, która ma go uwolnić... Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta. Sama to zrobiłam.
– Czy ktoś mi powie gdzie ja jestem?! – zapytał Jonhy
– Najprawdopodobniej w piwnicach Neverlandu – odparłam – Ale obawiam się, że za długo to nie pożyjemy. Ad chce nas pozabijać
– Jaki znowu Ad?!
– Adolf Hitler
– To on żyje?!
– Też mnie to zdziwiło. Słuchaj. Zacznę od tego, że nieobchodzi mnie czy ci się to podoba czy mnie. Musimy się wspierać. Jest nas tu ósemka, ale jak znam Ad'a to zaraz ktoś z nas zginie. W podręcznikach niekłamali. To świr nie mały.
– Właśnie widzę
– Ej! – Michael pstryknął palcami – A może zaczniemy planować ucieczkę
– No sory, ale ja nie jestem walecznym piratem, ty niejesteś żadnym robotem, a z Ross żadna Dorotka – odparł Johny
– Ej, ja czaję, że jest was dwóch, a Diana Ross jest tylko jedna, ale to nie znaczy, że macie się kłucić – przerwałam im. W końcu udało się jakoś pogodzić tą dwójkę, tych dwóch króli: Króla Popu i Króla Ekranu... Jakoś. Wymyśliliśmy plan na ucieczkę... Pewnie fani Johnego już wymyślają tysiące teorii spiskowych... Michaela jak Michaela... Jeszcze nie wyszło na jaw, że żyje, a teorii i tak jest multum... Ta ucieczka raczej wyjdzie. Mamy trójkę najlepszych aktorów: Johny Depp, Michael Jackson i Diana Ross. Jak niebędzie romansu to zaczynam wierzyć w Boga...

***

– I co, skarbie? – zapytała Diana podchodząc do Michaela od tyłu i przytulając się do niego
– Ten plan na ucieczkę może się udać, kotku – odparł Jackson odwracając się do niej przodem, również ją przytulił
– Mike... – kobieta spóściła głowę, a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy – Ja...ja... Ja cię kocham... Ale niemożemy być razem...
– Kiedyś nam się udało, to i teraz nam się uda – odparł Mike ścierając jej łzy. Niechciałam zadługo na to patrzeć, więc poszłam pogadać z moją ekipą. Wyszło na to, że ja i Oliver staliśmy się parą. No... ja z Oliverem, Kate z Mike'iem... Tylko Claudia niemiała swojego chłopaka przy sobie

***

Po jakichś 10 minutach w pomieszczeniu zaczęło się robić zimno. Zaczęłam się trząść kiedy poczułam, że ktoś mnie przytula. Spojrzałam na tą osobę. Michael.
– Michael... Czemu tu jest tak zimno?
– Najwyraźniej Ad chce nas zabić... Jeśli chcemy przeżyć to radzę się trzymać razem i spać w jednym miejscu, razem. To źle wygląda, ale przynajmniej nikt nie dostanie hipotermii. Johny, jak go znam, się nie zgodzi, ale jakoś trzeba żyć.
– Co mnie obchodzi Johny? Ty tu rządzisz, a nie on. Ty jesteś moim idolem, a nie Depp
– Diana, on jest młodszy, więc logicznym jest, że ja umrę pierwszy
– Skąd wiesz?
– Nie przeżyję kolejnej rany, ale jeśli od mojej śmierci ma zależeć wasza wolność to niech mnie zabiją. Mogą mnie zagłodzić, wychłostać, zmuszać do ciężkiej pracy lub odrazu zastrzelić. Wy jesteście młodsi i ważniejsi
– Chyba coś mózgu ci przeskoczyło od siedzenia tu przez te 11 lat. Ty, ciocia i Johny jesteście ważniejsi, bo jeśli zabiją mnie lub moją ekipę to tylko nasze rodziny będą w żałobie, a jeśli zaginięcie wy, to średnio ¾ świata wpadnie w deprechę – ledwie skończyłam, a do piwniczki wtargnęli ci sami gangsterzy i zabrali Olivera. Chciałam ich powstrzymać, ale jedyne co zyskałam, to złamany nos i fakt, że omal nie straciłam przytomności, co sprawiło, że prawie uderzyłam głową w podłogę. I pewnie by tak było, gdyby nie Michael, który wtedy mnie złapał.
– Oliver! – krzyknęłam gdy gangsterzy zniknęli z chłopakiem. Niewytrzymałam. Zapłakana wtuliłam się w Michaela
– Oni go nie zabiją. Słowo – Michael usiłował mnie uspokoić, gdy z sąsiedniego pokoju doszedł do naszych uszu płacz Olivera i uderzenia batem. W końcu, po coś około pół godziny, ci szaleńcy znów wrzucili Olivera do pokoju. Wyrłam się Michaelowi i podbiegam do półprzytomnego Olivera... Jego klatka piersiowa ledwie się unosiła, a jego oczy były zamknięte, rozpłakałam się. Bałam się, że go stracę.
– Zróbcie coś! – krzyknęłam do reszty. No chociaż najnormalnieszy zareagował. Michael podszedł do mnie i Olivera
– Trzeba go chociaż zabrać spod drzwi – stwierdził biorąc Oliviera na ręce. Przeniósł go w jeden z kątów pomieszczenia.
– Co teraz? – zapytałam stając obok Michaela
– Dajcie z dwa kartony i kto ma niech da bluzy...wszystko co macie – odparł
– Nie słyszałeś?! – wydarłam się na Deppa, który najwyraźniej miał to wszystko gdzieś – dawaj pudła, a nie stoisz i lampisz się jak ostatni debil
– Czy tobie się wydaje, że to coś – wskazał Michaela – jest moim szefem? Co dziewczyneczko?
– Ej! Ktoś cię pytał o zdanie?! Chociaż raz zrób coś o co cię poprosił Michael – ciocia wkroczyła do gry. Stanęła przed Deppem i strzeliła go w pysk, a potem wzięła dwa kartonowe pudła i przeniosła w miejsce gdzie czekał Michael z Oliverem. Razem z ciocią  rozłożyłyśmy kartony na płasko, a potem na wierzchu położyłyśmy wszystkie możliwe materiałowe rzeczy jakie się tylko dało (bluzy i sweter Claudii), a potem Michael położył na tym wszystkim Olivera
– No niestój jak ostatni debil, tylko daj tą swoją kurtkę! – kiedyś oszaleję z tym Johny'm... No ale. Mistrzu wkroczył do akcji. Mike (mój przyjaciel) podszedł do Johny'ego i coś mu powiedział. Poskutkowało. Depp łaskawie dał swoją kurtkę. Michael przykrył Olivera. Jednak chłopak dostał ataku drgawek. Michael przytrzymał mu głowę. Atak minął po jakichś 2 minutach.
– Oliver, proszę nie... – szepnęłam. Chłopak umierał na moich oczach
– Będzie dobrze – Michael bezskutecznie próbował mnie pocieszyć
– Będzie? Nie ma szans... – rozpłakałam się...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top