🅞🅟🅞🅦🅘🅐🅓🅐🅝🅘🅔 1: Zaśpiewam Ci

Noah czuł ból. Leżał na mokrym chodniku między budynkami, zwijając się i jęcząc. W deszczową noc w okolicy nikogo nie było. Chłopak tracił kontrolę nad swoim ciałem i umysłem. To znowu to. Ta trucizna. Ta, od której został uzależniony po wypadku.

Noah siedział na miejscu pasażera podczas gdy samochód prowadził jego starszy brat. Jechali w deszczową noc. Jego brat wciskał gaz, najmocniej jak tylko umiał. Noah wiedział, że coś jest nie tak. Na to wskazywała mina jego brata. Jednak obaj milczeli. Jego brat tylko co chwilę spoglądał za siebie. Chłopak czuł, że jego brat nie jest skupiony na drodze. Przekonał się o tym gdy ich samochód spadł z piętrowej obwodnicy. Spadli prosto na ciężarówkę przewożącą toksyczną substancję. Samochód płonął. Płonął z nimi.

Tyle pamiętał, zanim obudził się w nieznanym mu pomieszczeniu. Podczas gdy wszyscy uznali go za martwego.

Noah nie wiedział, co robił. Wstał i zaczął biec. Wydawało mu się, że ktoś za nim biegł, wręcz go gonił. Całymi swoimi siłami biegł między budynkami, oglądając się za siebie zdenerwowany. Bał się. Tylko że nie wiedział dokładnie czego. Miał przed oczami tylko jego. Siwego mężczyznę z blizną pod okiem i szyderczym uśmiechem. Tego, kto sprawił, że nie może żyć normalnie. Obawiał się właśnie, że to on.

Dzięki tej truciźnie przeżył, ale Noah wie, że właśnie dzięki niej tak naprawdę nie żyje. Nie ma prawdziwego życia. W pierwszych chwilach była złotem, ale okazała się bestią.

Musiał ją przyjmować o północy co dwa dni. Nie wiedział aktualnie, która jest godzina, ale wiedział, że nie zostało dużo czasu. Jego życie od niej zależy. To uzależnienie.

Pierwsze godziny po zażyciu jej, to raj. Noah i jego świadomość żyje w miejscu pełnym kolorów. Róż, słoneczników, zwierząt i radości. Po tym tylko czeka, aż pojawi się ból, cierpienie i chłód przeszywający jego żyły.


Co to za życie?

Dziś chciał uciec. Tego dnia pomyślał, że chce się poddać, nie chcąc tak funkcjonować. Trucizna odbierała mu za każdym razem człowieczeństwo, jednak to jak nikotyna... Jej smak chciał czuć cały czas.

Noah przystanął przy ścianie w jakimś zaułku. Nie miał już siły biec dalej. Czuł, jak nogi pod nim się uginają. Miał zamiar upaść na ziemię, jednak nagle poczuł uścisk na ramionach. Resztkami sił otworzył oczy, by po raz ostatni zobaczyć osobę, która go dogoniła. Nie był to ktoś, kogo się obawiał. Rozpoznał w tej osobie twarz córki siwego mężczyzny z blizną pod okiem.

Dziewczyny o imieniu Alya. Nigdy nie znali się za dobrze. Noah wiedział tylko, jak wygląda, a powodem tego było to, że Mężczyzna z Blizną zawsze ją przed nim ukrywał.

Była równie blada co on. Jego blond włosy były brudne od ziemi, potargane i mokre tak samo jak jego ubrania. Na długich, czarnych, prostych włosach dziewczyny nie było widać brudu, ale na jej jasnej, letniej sukience już tak.

Noah patrzył na nią z przerażeniem. Przeszywał go ból w całym ciele. Zdawał sobie sprawę ze słów Mężczyzny z blizną. To ty jesteś trucizną, toksyczną trucizną. Nie zbliżaj się do nikogo jeśli nie chcesz, by przez ciebie cierpieli.

Całymi siłami strącił jej dłonie ze swoich barków. Wyminął dziewczynę, najzwinniej jak tylko umiał i znów zaczął biec. Chciał uciec. W głowie miał, że mógł zrobić jej krzywdę. Była niewinna, nie zasługiwała na to. Bał się, że ją skrzywdzi swoją obecnością. Był skażony. Tak mu wmawiano. Wszystko w nim było skażone. Myśli, wspomnienia, a zwłaszcza ciało.

Biegł, jednak fakt, że zostało mu coraz mniej czasu, by zażyć kolejną dawkę trucizny, krzyżował jego zmysły i świadomość. Skręcał w coraz to kolejne uliczki. W coraz to ciemniejsze zakamarki. Nie wiedział, gdzie jest. Miał ochotę się poddać i wrócić do starca, jednak nie wiedział jak. Nie kontrolował już swoich myśli. Czuł tylko ciężar i jakby w jego organizmie nie było nic innego tylko palący ogień. Ciemne uliczki przypominały labirynt. Mieszkał w tym mieście tyle lat, a teraz przez labirynt swojej własnej mentalności wszystko wydawało mu się nowe. Nie tylko fizycznie się zagubił, głową też. Czasu było coraz mniej. Czuł to, mimo że nie wiedział, która jest dokładnie godzina. Bał się. Wciąż słyszał w głowie głos Starca z blizną, który go wołał. Mimo to wciąż biegł z zatkanymi uszami. Nie chcę cię słyszeć. Nie słyszę cię. Proszę, przestań. Powtarzał sobie w głowie, wciąż próbując walczyć.

Po czasie, dziewczynie ponownie udało się dogonić Noah. Alya stała, trzymając go, by nie upadł. Jednak po chwili pomogła chłopakowi, delikatnie usiąść na betonie widząc, że długo nie ustoi.

Alya widząc, że Noah jest w gorszym stanie fizycznym jak i psychicznym niż zawsze, podjęła decyzję, która ostatnio zaprzątała jej głowę. Chociaż pierwotne miała inne zamiary. Miała po prostu go odnaleźć i przyprowadzić do domu. Jednak jej zdaniem ta decyzja wydawała się lepszym rozwiązaniem dla wszystkich. Przynajmniej bardziej sprawiedliwym...

- Zaśpiewam ci, okej? - powiedziała łagodnie, jednak Noah nie mógł przyswoić jej słów. Alya zdawała sobie z tego sprawę.

Zaczęła śpiewać piosenkę, która oddziaływała na innych nie tylko emocjonalnie.

Tekst był dość oklepany wręcz płytki. Jak każdy o miłości. Jednak wykonanie nie było puste. A przepełnione emocjami i magią. Dosłownie i w przenośni.

ten błogi moment
nawet kiedy ta chwila się skończy,

zaśpiewam dla siebie, nigdy się nie zmienię

zawsze będę z tobą

aż do dnia, w którym się spotkamy
będę czekać
zatrzymam tę chwilę głęboko w sercu
zaśpiewam ci

ten moment jak ze snu
nawet jeśli zniknie na zawsze, ja to zrobię
zawsze zaśpiewam dla siebie
zawsze będę z tobą
trudne chwile
zostaną zapomniane, a nawet jeśli
będę wciąż śpiewać
będę śpiewać dla ciebie wiecznie

śnić dla ciebie


Słuchając jej głosu, czuł, jak ból zanika. Nie był w stanie zrozumieć, o czym śpiewała, czując, jak jego ciało słabnie jeszcze bardziej. Zamknął oczy, rozluźniając się, podczas gdy z jego nosa, uszu i ran na ciele wypływała czarna jak smoła ciecz. Nie czuł już nic. Nie czuł bólu, spadających na niego kropel deszczu, lodowatego wiatru ani jej dotyku. Słyszał tylko stłumiony jej śpiew. Ciecz wydobywała się w coraz to większych ilościach. Do tego stopnia, że Alya miała czarne dłonie, kolana i sukienkę. Czarna kałuża robiła się coraz większa, a życie Noah chyliło się ku końcowi. Alya śpiewała dalej, patrząc, jak strumień trucizny płynie między kostką brukową i miesza się z kroplami deszczu.

Wiedziała, że ta piosenka sprawi, że ciało Noah pozbędzie się trucizny. Wiedziała, że dzięki temu przestanie cierpieć.

Niestety wiedziała także, że bez tej trucizny Noah nie może być żywy.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top