9. Śmierć
Pov. David
Halo gdzie ja jestem? Słyszy mnie ktos?
Obudziłem się, nie widziałem nic tylko ciemność, nie mam pojęcia gdzie ja byłem.
W pewnym monecie usłyszałem bardzo znajome mi głosowy moich przyjaciół.
-Możesz mi Erwin wyjaśnić, czemu David jest w szpitali i czemu chwile temu walczył o życie? Nie było nas zaledwie 4 godziny.
O to Vasquez, czyli jestem w szpitalu? To ja kurwa żyje, czy aktualnie jestem w jakimś kurwa dziwnie ciemnym niebie? Nie No na pewno to niebio, ja do piekła pff nigdy.
-Vaski spokojnie jak David się wybudzi, to wszystko z Kuiem i Carbo wyjaśnimy. Co nie Carbo?
-Tak, a w ogóle wie ktoś co się stało z Heidi?
-O kurwa No tak. Poczekaj napisze do niej, ale za pewne nic jej nie jest, to tylko delikatne draśnięcie.
Heidi? Ją też porwali?
-Napisałem zaraz powinna odpisać, ale po tym wszystkim trzeba zebrać cały zakszot by to na spokojnie obgadać.
Okej czyli ja aktualnie jestem w śpiączce? Czyli żyje, No i Zajebiscie.
-Dzień dobry, ja przyszedłem z dokładnymi wynikami badań pana Davida, jesteście rodziną tak?
-Powiedział spokojnie medyk.
-Tak, coś poważnego? -Zapytał Erwin.
-Zaczynajac od początku. Miał ranę postrzałową w lewej nodze, na szczęście wylotową, pęknięte żebro, mnóstwo siniaków na ciele, dużo ran ciętych na rękach oraz klatce piersiowej. Stan pana Davida jest na szczęście stabilny i za jakieś 2/3 godziny powinien się wybudzić. Tylko proszę być cicho i uważać żeby w najbliższych 2 tygodniach pacjent się nie przemęczał.
-Dziękujemy doktorze.
-Dowidzenia.
Pov. Montana
Po telefonie Erwina natychmiast pojechałem w wyznaczone miejsce. Co mnie nie zdziwiło nikogo tam już nie było. Wyciągnąłem broń i uchyliłem pierwsze drzwi, powoli wszedłem rozglądając się dookoła, odrazu myśląc moim tokiem myślenia skierowałem się do piwnicy, gdzie zobaczyłem tylko dwie pary drzwi, za jednymi była tylko plama krwistej czerwonej cieczy, lecz za drugimi. Leżała ona z ogromną dziurą w głowie, oraz cala była we krwi. Nie widziałem co powiedzieć, ze strachem w oczach przyglądałem się całej sytuacji. Chwyciłem tylko za radio i zgłosiłem.
-105 do wszystkich jednostek, mam ją..... martwą
Pov. Erwin
Siedzieliśmy w szpitalu dobre 3 godziny, a w między czasie dołączył do nas Kui i Dia z landrynami. Heidi dalej mi nie odpisywała, trochę się o nią martwiłem, ale da sobie rade. Przynajmniej mam taką nadzieje.
-H-hej chłopaki. -Powiedział spokojnym głosem David próbując podnieść się do świądu.
-Nawet nie wasz mi się wstawać leżysz i chuj mnie to obchodzi. -Powiedziałem stanowczo, lecz spokojnie.
-Jak się czujesz?
-Jak by mnie przejechało stado słoni, ale dzięki że pytasz Kui.
-Pójdę zawołać lekarza. -Powiedział Carbo wychodząc z sali.
-Możecie mi chłopaki wyjaśnić, dlaczego jak jechałem na Arcade, podjechało do mnie 40 typów z długą na plecach i jakaś jebniętą babka chciała mnie zabić. -Powiedział David spokojnym głosem.
-Em jak by ci to powiedzieć moja siostrzyczka, napisała mi list że chce się zemścić że prawie ją zabiłem. Przepraszam David, nie chciałem żeby coś ci się stało.
Podszedłem do niego i nie pewnie go przytuliłem.
On po chwili odwzajemnił, czego się kompletnie nie spodziewałem.
-Spokojnie Erwin nic się nie stało, żyje wiec jest okej, dorwiemy twoją siostrę i zrównamy z ziemią jej ekipę.
-Przepraszam... -Powiedziałem ostatni raz i odszedłem na swoje wcześniejsze miejsce.
-Dobra a teraz mógł byś nam łaskawie powiedzieć, dlaczego porwali i prawie zabili Davidka. -Zapytał
Spokojnie Dia opierający się o Michasia.
-Dobra to może zacznę od początku.... Mieliśmy zorganizować małe spotkanie na Arcade, ponieważ dostałem list od siostry, która jak myślałem nie żyła, a z tego że was nie było to miał przyjechać Kui, labo, Carbo i David. Kiedy byliśmy w trójkę na dole, a Davida dalej nie było myśleliśmy że się spóźnia, lecz dostałem, wiadomość od zaszyfrowanego numer, że mają go i dadzą mi trzy zadania żeby go uwolnić. Pierwszym było spotkanie się z Heidi i bez słowa wbicie jej nóż w rękę, wykonałem to, ale nie żałuje. Drogim zadaniem było porwanie policjanta, a tak jakoś wyszło że przejeżdżał obok nas patrol Montany i jakiejś łaski więc wzięliśmy tylko tą lalunie. Dostałem GPS-a gdzie mamy ją dostarczyć, wiec i tam pojechaliśmy. Na miejscu było z 40 typów z długą, oddaliśmy ją im a on na naszych oczach władował jej kule w głowę, i powiedział że to początek zabawy, po czym dostałem wiadomość, że nie będzie ostatniego zadania a na dole GPS-a z miejscem pobytu Davida. Na miejscu było również ciało tej babki, ale tym już się osobiście zająłem. Tak w wielkim skrócie.
Wszyscy oprócz Kuia i Labo mieli zdziwiony jak i pytający wyraz twarzy, a sam David siedział przerażony na łóżku szpitalnym.
-Okej czyli twoja siostra aka psychopatka chcę się na tobie zemścić, i teraz będzie robić jakieś pojebane zadania, bo jej się kurwa nudzi w życiu. -Powiedział zdenerwowany Michaś.
-Michaś spokojnie, ja od siebie dam tyle jesteśmy rodziną i ja was nie opuszczę, a tej jebanej kurwie sam wlepie kulę między oczy.
W tym samym monecie wszedł Carbo z lekarzem.
-Witam wszyskich oraz pacjenta, jak się pan czuję?
-Jest nawet okej tylko strasznie klatka piersiowa mnie boli.
-Zaraz damy panu leki przeciw bólowe, ale teraz jakby panu to nie przeszkadzało obejrzę pana rany i sprawdzę czy jest okej, tylko prosił bym żeby wszyscy wyszli na chwilkę.
Pov. David
Nie powiem że nie ale po tym jak wszyscy wyszli troszkę zestresowałam.
-Dobrze panie David, prosił bym żeby Pan powoli usiadł, bo chciał bym zmienić oraz sprawdzać stan pana ran, i proszę się nie stresować nic Panu nie robię, będę delikatny.
Tak jak powiedział tak zrobiłem powoli usiadłem, z czym nie miałem większego problemu. Medyk podszedł do mnie, i delikatnie wziął moją lewą rękę i delikatnie zaczął zdejmować opatrunek.
-Zdejmę teraz delikatnie opatrunek i przeczyszczę go żeby nie wdało się żadne zakażenie, może to troszkę zaboleć, ale to tylko chwilowy ból, i sprawdzę stan szwów.
Zdjął opatrunek przyjrzał się raną po czym je odkaził, cicho syknąłem z ból, był on chwilowy ale bolesny, jak by wylali mi na skórę jakiś kwas. Posturze tą samą czynność na drugiej ręce jak i na klatce piersiowej.
-Opatrunek na nodze jest w bardzo dobrym stanie, czyli rana goi się bardzo dobrze. Było by wspaniałe jakby poleżał pan tutaj jeszcze z tydzień żebym mógł ja bierząco kontrolować pana stan. Ode mnie tyle, pójdę zawołać pana przyjaciół, życzę miłego dnia.
-Miłego.
Pov.Montana
Stałem przed budynkiem czekając na wsparcie oraz DTU (OMEGALUL) żeby zajęli się ciałem Mii. Jak pierwszy raz zobaczyłem ją martwą, ledwo co powstrzymałem się od łez, była moją przyjaciółką, lubiłem ją i to bardzo. Nagle na miejsce podjechało z dziesięć jednostek, z jednej wysiadł Hank wraz z Capelą.
-Możesz mi Monte powiedzieć co tu się kurwa stało?
Przez chwile nie mogłem się odezwać, czułem się jakby ktoś złapał mnie za szyje i delikatnie dusił.
-Zabili ją, nie wiem kto, nie wiem w jaki sposób. Dlaczego.... Ona nic nie zrobiła.
Ostatnie słowo ledwo przeszło mi przez gardło, co Hank zauważył i do mnie podszedł i przytulił. Wtuliłem się w niego i dobrą chwile staliśmy w takiej pozycji.
-Stary będzie dobrze, nie zginęła na marne, a teraz spoczywa sobie spokojnie, tam na górze.
-Może i masz racje, dzięki Hankuś że jesteś.
-Capela, mógł bym pojechać dzisiaj wcześniej do domu, nie wiem czy będę w stanie tu dłużej przebywać.
-Dobrze, mam nadzieje że wreszcie się spokojnie wyśpisz, a nie będzie zapierdalał na służbie.
Wszedłem do swojej Veci i skierowałem się do miasta, nie miałem zamiaru iść do domu. Chciałem spotkać się z Erwin i dowiedzieć się czegoś więcej.
——————————————————————————-
Siemaneczko poranny rozdział właśnie tak.
Nie bede taka zła i Davidka wam nie zabije,
Ale kto wie może zginie ktoś inny.
Miłego dzionka/nocy wszystkim <3
~1259 słów OOOO
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top