13-Podstęp
- Witajcie, jednak przyszliście. Cóż za miła niespodzianka.
- Owszem, po co nas tu zwołałaś?
- Mam być szczera? Dla chwili nieuwagi.
- Co? Kurwa, jaka chwila nieuwagi?!
W tym samym momencie odpaliła laptopa, leżącego na stole. To co tam zobaczyłem, przeraziło mnie, stałem jak wryty. Widziałem, że to nie moze sie tak skończyć. Tylko Heidi była sama, i to ją porwali.
- Zostaw ją! Ona nic wam nie zrobiła.
- Owszem, Heidi nic nam nie zrobiła, ale doszły mnie słuchy, że byłeś z nią w związku, a ja takich okazji nie marnuje braciszku.
Pov.Carbo
- Owszem, Heidi nic nam nie zrobiła, ale doszły mnie słuchy że byles z nią w zawiązku, a ja takich okazji nie marnuje braciszku.
Po usłyszeniu tego wszyscy staliśmy wryci, a Kui wyszedł z auta. Kurwa wiedziałem że coś się moze wydarzyć, KURWA.
- Spokojnie, chłopaki, jak Erwin powie to wchodzimy i wtedy ją z tamtąd zabierzemy. Na razie słuchajmy, i niech ktoś pójdzie do Kuia.
- Weź nas. Albo przynajmniej mnie, ją zostaw.
- Oh, czyli miałam racje, jest ona kimś ważnym dla ciebie. Wiesz co robić.
Czyli jest tam ktoś jeszcze, nie jest dobrze.
Pov.Erwin
- Jak to? Co robić? Wypuścić ją!
- Gregory ma racje, wypuść ją, masz mnie!
- Ups, za późno.
Po prostu sie odsunęła, a na ekranie zobaczyłem jakiegoś typa wchodzącego do pomieszczenia, w którym znajdowała się Heidi i po prostu wbij jej nóż prosto w rękę.
- No chyba, kurwa, nie.
Podszedłem do niej, złapałem ją za ręke i przycisnąłem do ściany, chciałem ją zacząć podduszać, ale poczułem ogromny bój w ramieniu.
Odwróciłem się, zobaczyłem tego zamaskowanego typa stojącego obok oraz nóż w moim ramieniu. Upadłem na ziemie, a Gregory podszedł do mnie i próbował mnie uspokoić.
- Fenomenalnie...
Pov.Montana
- Spokojnie Erwin nie odpływaj. Coś ty, kurwa, zrobił!?
- My idziemy, miłej zabawy. Buziaczki!
Wyszli, po prostu, kurwa, wyszli. Strzały, czyli weszli, oby udało im się ją złapać.
- Erwin nie odpływaj mi tutaj, zaraz przyjdzie Carbo z resztą i pomogą.
- Ta.. pommóż Heidi..
- Spokojnie, jej nic się nie stanie, zaraz ją znajdą.
Do pomieszczenia wbiegły dwie osoby, celując do nas z broni, podniosłem ręce i modliłem się by nas nie odstrzelili.
- Spokojnie, to my, co ty się KURWA STAŁO? ERWIN!
- Spokojnie, Carbo, wyjdzie z tego, ale trzeba go natychmiast opatrzyć i zabrać na szpital.
- Dobra, David pomóż mi go wziąć, niech nasi osłaniają, ty też, masz broń i chodź.
Carbo rzucił mi broń, podszedł do Erwina, delikatnie go podniósł i z Davidem powoli go wynieśli. Za drzwiami była istna żeś. Mnóstwo krwi i chyba martwych już ludzi. Powoli, ostrożnie zeszliśmy po schodach i weszliśmy do auta.
- Dobra, Monte, bo ty kurwa z policji, weź mu pomóż i zadbaj, my idziemy dobić resztę. I pamiętaj, jeśli coś mu sie stanie, nie przeżyjesz tego kurwa.
Wyszli szybko z auta, więc zostałem tylko ja i krwawiący Pastor. Podszedłem do niego, położyłem go ostrożnie na siedzeniach i wziąłem apteczkę leżącą na siedzeniu z przodu. Wyjąłem bandaże, ostrożnie zdezynfekowałem i zabandażowałem ramię.
Pov.Carbo
Erwin był w dobrych rękach, wiedziałem, że nic mu sie nie stanie, lecz wolałem zastraszyć delikatnie Montane by nie czuł sie jak u siebie. Nie zwracając już na to uwagi z Davidkiem weszliśmy do środka, było cicho dlatego trochę się zaniepokoiłem, lecz zza rogu wyszedł San już bez maski z uśmiechem.
- Wszyscy?
- Haha, jak najbardziej kochany.
- No i kurwa łatwo, ilu rannych naszych?
- Trójka, ale to tylko draśnięcia, my sie lepiej zwijajmy, psy tu jadą, nie będzie przyjemnie jak sie z nimi spotkamy.
- Dobra, to my z Davidem idziemy, dawajcie do aut i sie zbieramy.
Pov.Erwin
Obudziłem się w szpitalu? Jedyne co widziałem to białe jak śnieg ściany i...Montane? Co on tu robi.
- Eem Hhej?
- O Boże, zyjesz, całe szczęście.
- HEIDI, KURWA, CO JEST Z NIĄ!?
- Spokojnie, miałeś operacje chwile temu, ja nic nie wiem siedzę tu z tobą od 4 godzin.
Miło debil siedzi tu 4 godziny, tylko dlatego, że byłem nieprzytomny.
- Podaj mi telefon.
- Dobrze.
Odwrócił się, sięgnął po swój telefon z szafki i mi go podał. Odpaliłem go i wpisałem numer do Davida.
- Halo?
- To ja, Erwin. David, co jest z wami? Wszyscy zdrowi? Co z Heidi?
- Spokojnie, wszyscy opatrzeni i zdrowi, trzeba też pogadać z Kuiem, chodzi załamany i nie chce z nikim gadać.
- Dobra, powiedzcie mu, żeby podjechał na zakon, ja zaraz tam będę, tylko się wypiszę.
- Może lepiej żeby został? Wiesz, w końcu miałeś operację.
- Od dzisiaj się znamy?
- Racja, dobra, napisze do niego i sam potem podjadę.
- Dobra, buziaczki!
Szybko się rozłączyłem i oddałem telefon Grzesiowi.
Chciałem już wstawać z łóżka, lecz pewna osoba mi to uniemożliwiła.
- co?
-No chyba cie pojebało, że teraz wstaniesz i pójdziesz kurwa na jakieś akcje, albo chuj wie co ty tam robisz.
- Jadę do Kuia i nic nie robię, wiec łaskawie pozwól mi wstać, a jak tak bardzo chcesz mnie pilnować to zapraszam ze mną.
- Dobrze pojadę, ale później wracasz do łóżka i nic nie robisz.
- Dobrze mamo, a teraz daj mi wstać.
Szybko wstałem, oderwałem kroplówkę i wyszedłem, a za mną pobiegł Monte, który coś do mnie mówił z oddali, ale go olewałem. Wyszedłem przez główne drzwi i poszedłem na parking wyjąć pojazd. Chciałem właśnie wyciągnąć auta, lecz pewna osoba mi to uniemożliwiła.
- POJEBAŁO CIE!?
- No co? Nie drzyj mordy, tylko chodź.
On tylko ze zrezygnowaniem i obojętnością popatrzył na mnie. Podszedłem do parkingu i wyciągnąłem La Ferrari. Otworzyłem drzwi i wsiadłem na miejsce kierowcy. Monte zanim podszedł i wsiadł do auta, obejrzał je powoli wzrokiem i patrzył nie dowierzając.
- Kiedy? Jak?
- Wiesz Gregory, nie każdy posiada i ma umiejętności jak nasza grupa, a teraz wsiadaj bo nie wiem co z Heidi.
- Taa.. idę.
Odrazu jak Monte usiadł, wcisnąłem z całej siły gaz i ruszyliśmy w stronę zakonu.
Pov.Carbo
Czekaliśmy na zakonie na Erwina, bałem się, że coś poważniejszego mu się stało, ale z tego co David mówił, czuje się raczej dobrze. Nie jestem pewny jak zareaguje na wiadomość, że dalej nie mamy Heidi. Mam tylko nadzieje, że nic sobie nie zrobi. Bo jest ona dla niego bardzo ważna.
- JESTEM KOCHANI.
Odwróciłem głowę, a zza drzwi wyszedł Erwin z... Montaną? Wszyscy odrazu do niego podeszli i zaczęli się przytulać.
Pov.Erwin
- Dobra, chłopaki, co wiemy i gdzie Kui?
- Zanim cokolwiek powiem, co ON tu robi?
- Jest ze mną, spokojnie Michaś, nic nie powie jest w takiej samej sytuacji jak my, w skrócie CHUJOWEJ.
- Kui jest w domu, i nie wydaje mi sie żeby czuł się za dobrze.
- A co z Heidi?
Wszyscy zamilkli co mnie przeraziło, a za razem zirytowało.
- Carbo?
- Czemu ja?
- Carbo.
- No dobra, kurwa, tylko nie zrób nic głupiego. Nie mamy jej dalej.
Zamarłem, nie byłem w stanie nic powiedzieć, usłyszałem do tego dźwięk telefonu Monte, który dalej tkwił w mojej kieszeni. Niechętnie wyciągnąłem go i zobaczyłem to, czego najbardziej się bałem.
- Chłopaki, jest problem.
Przekonałem ślinę i pokazałem im wiadomość w telefonie.
———————————————————————————
Rozdział tak jak w sumie większość poprawiała PiekarnikLazienkowy 💕
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top