1-Pierwsze spotkanie?
Pov. Erwin
Od tamtego czasu w moim życiu zmieniło się wiele rzeczy. Poznałem wspaniałe osoby takie jak Carbo, Davidek jak i cała raszta mojej rodziny.
Lecz jest pewien chaczyk my nie jesteśmy zwyczajną rodzią, jak to większość osób w naszym mieście Los Santos myśli, my napadamy na banki, jubilery a czasem nawet zabijamy, ale nie ma co dramatyzować my po prostu tym małym miastem rządzimy.
Nagle z mojego zamyślenia wyrawło mnie pukanie do drzwi. Z niechęcią wstałem z łóżka, ubrałem na szybko szare dresy, wyłączyłem głośną muzykę i podszedłem do drzwi.
Otwierając je nie spodziewałem się że po drugiej stronie zobacze go. Przytarłem oczy by się mu lepiej przyjrzeć, był to on Gregory Montana, lecz jedna rzecz nie dawała mi spokoju, był to mundur policyjny który Gregory miał na sobie.
-Witam serdecznie Gregory Montana numer odznaki 105, przyjechałem tutaj ponieważ dostałem zgłoszenie o zakłócaniu ciszy nocnej.
-Yy.. Tak.. Przepraszam, już nie będę słuchał tak głośno muzyki. -Ostatnie słowa powiedziałem dość cicho, lecz chyba to usłyszał bo zaczął zapisywać coś w swoim notatniku.
-Dobrze w dniu dzisiejszym będzie to upomnienie, ale prosiłbym jeszcze Pana dowód osobisy.
-Tak.. Proszę. -Powiedziałem w tym samym dając mu swój dowód
-Dobrze da mi Pan chwilkę Panie...
Erwin... Knuckles...
Widziałem w jego głosie chwilowe zawachanie, w trakcie wymowy mojego imienia jak i nazwiska. Teraz byłem pewny że on też już wie kim jestem.
-Proszę o to Pana dowód i mam nadzieję, że nie będę musiał przeprowadzać kolejnej interwencji w sprawie Pana.
Do widzenia...
-Do widzenia. -Chciałem już zamykać drzwi, jednak ujrzałem na jego twarzy
chytry uśmiech. Widząc to zamknąłem za sobą szybko drzwi i wybrałem numer Carbo, wiedziałem że Gregory bedzie szukał Zemsty, dlatego musiałem wszytskich ostrzec.
-Halo. Erwin coś się stało że dzownisz o tej godzinie? -Zapytał zmartwionym głosem.
-Carbo jest problem... Przyjedź do mnie jak najszybciej.
-Dobra daj 5 minut i jestem.
Po usłyszeniu odpowiedzi rozłączyłem się i udałem się do kuchni po szklankę wody.
~5 minut później~
Usłyszałem pukanie do drzwi, więc szybko udałem się do drzwi i je otworzyłem. Carbo szybkim krokiem udał się w głąb mojego mieszkania popatrzył na mnie tak jakby oczekiwał z moje strony wyjaśnień.
-Carbo posłuchaj mnie teraz uważnie okej? To może brzmieć jak absurd, ale wydaje mi sie że trzeba będzie sie temu głębiej przyjrzeć. -Powiedziałam po czym opałem się o ścianę.
-Słucham uważne braciszku. -Powiedział bardzo spokojnym tonem carbo.
-Zacznę od początku... 6 lat temu kiedy chodziłem na studia przyjaźniłem się z Gregorym Monthaną, który w tym samym momencie był w związku z moją siostrą, lecz pewnego dnia z mojej głupoty zginęła w wypadku, po stwierdzeniu jej zgonu Pokłóciłem się z nim, powiedział mi wtedy że jak nadejdzie odpowiednia chwila on się na mnie zemści i spotka mnie ten samo los co ją. -Mówiąc to zaczęły lecieć mi łzy z oczu co zauważył Carbo, dlatego podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Cii.. Erwinku nie płacz, było i minęło ale po co właściwe mnie tu wezwałeś.
-Jakoś pół godziny temu przyjechał tu policjant, mówiąc że dostał zgłoszenie o zakłócaniu ciszy nocnej, problem jest w tym że był to on. Na początku mnie nie poznał, ale jak podałem mu mój dowód popatrzył się na mnie i dziwnie uśmiechną, skończył coś pisać popatrzył na mnie i powiedział do widzenia, odwrócił się i z uśmiechem na twarzy poszedł dalej. -Powiedziałem ocierając resztki łez z oczu.
-Poproszę kuja żeby poszukał jak najwiecej informacji o nim i co aktualnie robie w mieście,a ty kochany idź spać bo jest 1 nad ranem. Ja lecę do siebie i widzimy się jutro na arcade o 15.
-Dobranoc bracie.
-Dobranoc.
Po tych słowach wstałem i udałem się do łóżka. Zamknąłem oczy i po paru minutach zasnąłem.
———————————————————————————
Witam serdecznie wszystko osoby co to czytają, ogólnie rozdziały będę pojawiać się nie za często, ponieważ ja oraz osoba pomagająca mi przy pisaniu mamy szkołe jak i prywatne sprawy :3
Z góry dziękuje za zrozumienie <33
~642 słowa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top