Rozdział 8
Wróciłyśmy nareszcie wróciłyśmy do hotelu.Był to bardzo ładny budynek ,który nocą wyglądał jeszce ładniej ,ponieważ był oświetlony.Przyszłyśmy i podeszłam do recepcji.Za dużym blatem ujrzałam dobrze znaną mi twarz.To była Michelle.Moja dobra koleżanka ba przyjaciółka.Znałyśmy sie nie od dziś tylko od dzieciństwa.Wciąż przypomina mi Madonnę? Tak myślę , że tak wyglądała.Miała krótkie blond włosy delikatnie pofalowane.
-Cześć.-powiedziałam uśmiechając się.
-Hej.-odpowiedziała wychodząc zza blatu.-Ale Cię dawno nie widziałam.-Pogadałabym z tobą więcej ale no wiesz...praca...-podrapała się za uchem, pożegnała się i odeszła.
Okej ale jak mam dostać się do pokoju?!Odeszła ni z tond ni z owond a ja chciałabym juz być w POKOJU?!
-Halo?
-Halo czy ktoś mnie słyszy?-lekko krzyknęłam poczym z małych dzrzwiczek wyszedł wysoki ,młody chłopak.
-W czym mogę służyć?-zapytał.
-W czym mogę służyć w w w czym mogę służyć?!-Proszę pana stoję tu od jakiejś godziny i pan mi mówi w czym moge służyć?! Niech pan lepeij da mi te klucze od pokoju 17!-wykrzyczałam.
-Prze prze przepraszam to moja wina naprawdę.-odpowiedziałam i prawie miałam się rozryczeć kiedy pan dał klucze Angeli i ona zaprowadziła mnie.
Kiedy weszłyśmy Angela nasze bagaże postawiła obok biurka a ja od razu zaczęłam konwersację.
-Czy ja zrobiłam coś źle?-zapytałam patrząc na Angelę.
-Mam mówić szczerze?-zapytała.
-Tak oczywiście.-odpowiedziałam.
-Powinnaś mniej płakać i opanować swoją złość wydarłaś sie na niego choć to twoja Pinkie Pie Michelle odeszła.-spojrzała jeszcze raz na mnie i powiedziała:
-Idę się myć przemyśl to.-powiedziała i weszła do łazienki.
Miała racje naprawde miała racje jak na 11 letnią dziewczynkę wciąż potrafi mnie zaskakiwać.Nawet jeżeli dla niektórych 11 lat to dużo dla mnie wciąż się liczy nieprawdaż?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top