Rozdział 7

Bardzo szybko przeleciał ten czas w samolocie wciąż wspominam tatę.
Zauważyłam , że Angela nie najlepiej się czuje.
-Co się dzieje?
-Nie mogę się doczekać
-Wiem trochę cię rozumiem odpowiedziałam.
-Dolatujemy do końca!!!
-Fajnie ,że się cieszysz.
-Dotarłyśmy.-napisałam w SMS do mamy.
-Bardzo się ciesze.-odpisała mama.
Dzisiaj czułam się jakaś inna.Jakby ktoś cały czas mnie obserwował.
-Hmm kto to może być?-zadawałam sobie wciąż pytanie przyglądając się mężczyźnie w czarnym kapeluszu.
Nagle ktoś za mną zaczał z kimś rozmawiać.Okazało się,że rozmawia właśnie z tym mężczyzną ,który się mnie tak przyglądał.
-Nie bądź głupia Kristi.-mówiłam po cichu do siebie pod nosem tak aby nikt nie usłyszał.
Tak naprawdę zauważyłam,że ma podobną twarz do tego całego Michaela Jacksona.
Spojrzał na mnie.
Szybko odwróciłam wzrok a on jeszze chwile na mnie popatrzył i rozmawiał dalej.Podczas swojej rozmowy widziałam, że jednym okiem wciąż spogląda na mnie.
Nie mogłam przestać udawać , że go nie widze.W tamtym momencie gdy przez chwile patrzyliśmy sobie w oczy....
-Ahh..-westchnęłam przypominając sobie właśnie ten moment gdy patrzyłam w jego czekoladowo-czarne oczy.
Przez te ohy i ahy dopiero po 5 minut zorientowałam się , że jesteśmy na miejscu.
-Tak!Nareszcie!-krzyczała podniecona Angela wychodząc z samolotu.
-Chodź do hotelu.
-Nie stop.-odpowiedziała szybko Angela.
O co znowu chodzi może ujżałaś Michaela Jacksona na niebie?!-zaśmiałam się.
-Nie ale jest tutaj.-wskazując na mężczyznę w czarnym kapeluszu, garniturze i buty również miał czarne.
-Nie mów , że to Michael Jackson-rzekłam.
-Tak to ona zaczekaj wezmę autograf!-wykrzyczała Angela.
Przez całą drogę gdy zmieżałyśmy do hotelu Angela podskakiwała z jednej nogi na drugą.
Widać , że była szczęśliwa.
Gdy jakaś osoba w mojej rodzinie jest szczęśliwa to ja też jestem szczęśliwa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top