Spóźniony Special : Walentynki 2016

UWAGA : SPECIAL ZAWIERA NAPRAWDĘ SUCHE ŻARTY (made by Ja + żart z romansem by Kocineczka, za co wielkie dzięki :"D ), UKRYTE ZAPOWIEDZI DO NASTĘPNEJ KSIĄŻKI I RYJE UMYSŁY !! Więc uważajcie, żeby was nie... zryło w ziemię ! xD + Przepraszam za spóźnienie, szkoła :/ Utwór wybrany losowo, szczerze mówiąc xD


To dziś. 14 luty, czyli Walentynki. Chociaż dla mnie to "walę tynki". Pomału zwlekłam się z łóżka. Założyłam bieliznę, sportowy stanik, szary dres i białą bluzkę. Wymaszerowałam z mieszkania nie jedząc śniadania, z ubranymi błękitnymi adidasami, zeszłam z czwartego piętra i zaczęłam biegać. Co jak co, ale nie zamierzam świętować. Po trzydziestu minutach zatrzymałam się i przykucnęłam, aby zawiązać sznurówkę, która jakimś cudem się rozwiązała. Wstałam szybko i chciałam biec dalej, jednak poczułam mocne zawroty głowy, po czym potknęłam się o własną nogę. Lecąc twarzą na spotkanie z asfaltem, myślałam tylko o tym, aby nikt tego nie widział. Wtedy to się stało. Ktoś mnie złapał i nie pozwolił upaść. Zamknęłam oczy, myśląc, że to jakiś gwałciciel.

- Hej... nic ci nie jest ? Wyglądasz jak byś była... potknięta tym, co się stało - usłyszałam po paru sekundach.

Zachichotałam i otworzyłam oczy. Z pomocą nieznajomego wstałam. Spojrzałam na niego i zamarłam w duchu. Miał białe jak czysta kartka papieru krótkie włosy, takiej samej barwy skórę, a jego oczy były jak najczystsze niebo. Ubrany w białą koszulkę, błekitną kurtkę z futrem, czarne spodnie z jednym białym pasem na każdej nogawce, śnieżnobiałe skarpetki i, co najdziwniejsze, różowe kapcie.

- Dziękuję - powiedziałam - Za szybko wstałam.

- Nie ma za co - uśmiechnął się - Szczerze, to nie musiałaś mi tak dosadnie uświadamiać, że lecisz na mnie. Gdybym cię nie złapał to zamiast ze mną miałabyś romans z chodnikiem - puścił mi oczko - Do zobaczenia.

- Miłego dnia - odpowiedziałam zarumieniona i pobiegłam dalej.

Cały czas jednak w głowie siedział mi ten chłopak. Raz przyłapałam się na tym, że rozbierałam go w myślach. God, why ??? Co ja robię ze swoim życiem ?? Pomocyyyyy...

Zawróciłam do domu z powodu żołądka, który dopominał się o jedzenie. Po wejściu do mieszkania rzuciłam się do lodówki i zjadłam obfite śniadanie, składające się z :

- dwóch bułek,

- masła,

- szynki,

- ciepłej herbaty.

Położyłam się na łóżku, rozmyślając. I tak, znowu naszedł mnie obraz tego chłopaka. Jedyne, co mnie do tej pory dziwi, to : dlaczego on był w kapciach ??? I to różowych !! Cóż, podejrzewam, że tego nie wyjaśnię, dopóki go nie spotkam. A czy to się stanie, nie wiem. Postanowiłam się zdrzemnąć. Po chwili odpłynęłam do krainy snów.

*time skip*

Pomału uchyliłam powieki. Spojrzałam na zegar elektryczny, znajdujący się na stoliku stojącym przy łóżku. Wskazywał 18.30.

- Cholera, już tak późno ? -jęknęłam.

Przespałam prawie cały dzień ! Nie wiem, co mogłabym zrobić, poza ponownym zaśnięciem. Chociaż... dawno nie byłam w klubie. Można tam szaleć do woli, jest barek, parkiet, oraz bardzo skuteczna ochrona. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i zaczęłam w niej grzebać w poszukiwaniu jakichś fajnych ciuchów. Znalazłam błękitną sukienkę do kolan i czarne getry. Przebrałam się szybko i podeszłam do lustra. Nie wyglądałam źle. Lekki makijaż, czerwone baletki i idziemy !

*time skip again, bo mogem*

Stojąc pod klubem zastanawiałam się, czy aby to naprawdę dobry pomysł. Wreszcie jednak zdecydowałam, że tak, i wkroczyłam do budynku. Od razu wyczułam potężną woń alkoholu. Do tego muzyka na pół regulatora, krzyki, piski i takie tam. Skierowałam się od razu w kierunku barku. Jak szaleć, to porządnie.

- Siemasz Grillbz - powitałam barmana.

- Siem Livia. To co zwykle ? - odpowiedział.

- Jasne, ale chyba skuszę się na małą dolewkę soku - odparłam z uśmiechem.

- Idziemy na całego widzę - odwzajemnił uśmiech, wycierając kieliszek.

- No a jakżeby inaczej - zachichotałam.

Po chwili dostałam świeżą porcję wódki z sokiem malinowym. Idealne połączenie.

- Do dna - powiedziałam i wlałam w siebie od razu cały kieliszek.

Cholera, było idealnie. Zamówiłam jeszcze jeden. mam mocną głowę, jeśli chodzi o drinki. Ruszyłam w parkiet. Mimo wszystko czułam, jakby ktoś mnie obserwował. Nagle potknęłam się i poleciałam twarzą w kierunku podłogi. Przymknęłam oczy i... nie wyrżnęłam. Poczułam parę silnych ramion, które najpierw mnie złapały, a później delikatnie przyciągnęły do ich właściciela. Pomału uchyliłam powieki. Blada cera, białe włosy i nieziemsko niebieskie oczy. Błękitna kurtka z futrem, biała bluzka, na nogawkach czarnych spodni do kolan po jednym śnieżnobiałym pasie i różowe papcie.

- Widzę, że lubisz dobitnie uświadamiać innych, że na nich lecisz - zaśmiał się cicho tajemniczy chłopak.

Ten sam, którego spotkałam wcześniej. Poczułam, jak mój puls przyśpiesza. Aż za mocno. W dodatku spaliłam buraka. I nagle głośna muzyka ucichła, i rozległa się spokojna, cicha melodia walca. Nieznajomy pomógł pewnie stanąć na nogi, po czym... ukłonił się.

- Mogę prosić ? - zapytał, wystawiając dłoń.

Niepewnie chwyciłam ją. On przyciągnął mnie do siebie i objął wolną dłonią w pasie. Ja natomiast położyłam moją drugą kończynę górną na jego ramieniu. Kołysaliśmy się lekko w rytm muzyki.

- Mógłbym... mógłbym poznać twoje imię ? - zapytał po chwili.

- Mów mi Livia, chociaż.., to nie jest pełne imię - zachichotałam.

- Zgrywamy tajemniczą co ? - uśmiechnął się, przysuwając swoją twarz niebezpiecznie blisko mojej.

Zaczęłam oddychać nieco szybciej. Cholera, dlaczego on tak na mnie działa ?!

- Tak właściwie, to co tu robisz ? Czyżbyś świętowała Walentynki ?

- Nie obchodzę tego święta... jestem tu bardziej dlatego, że nie mam nic innego do roboty. Przy okazji, może wyjawisz mi twoje imię ?

- Mów mi Sans... lubię je, chociaż tak nazywa się postać w grze - puścił mi oczko.

- Tajemniczy z ciebie facet - zaśmiałam się.

W tym momencie poczułam, że nie wytrzymuję. Spuściłam wzrok na podłogę.

- Coś nie tak ?

Nie odpowiedziałam. Chłopak zdjął dłoń z mojej talii i chwycił mnie za podbródek. Obrócił moją twarz tak, że niemal stykaliśmy się nosami. Nie zdążyłam zareagować.

Pocałował mnie. Prosto w usta.

Moje serce wyrywało się z piersi. Nie wiedziałam, co zrobić. Po chwili wahania oddałam delikatnie pocałunek. W tym momencie melodia walca ucichła, i ponownie usłyszeliśmy rytm disco-polo. Nie obchodziło mnie to. Pomału odsunęłam twarz, a on nie protestował. Zlustrowałam go wzrokiem, po czym zaśmiałam się.

- Co cię tak bawi ? - zapytał spokojnie.

- Twój "przyjaciel" najwyraźniej też chce mnie poznać - uśmiechnęłam się przebiegle.

- Naprawdę ? A co, chciałabyś go zobaczyć ?

Kurde, jest sprytniejszy niż ja.

- Znam fajne miejsce, gdzie możecie nawiązać znajomość - puścił mi oczko.

- Zgaduję, że toaleta lub łóżko ? - zachichotałam.

- Możliwe... - odparł, po czym chwycił mnie za rękę.

Wybiegliśmy z klubu, po czym chłopak zaprowadził mnie do...szczerze, nawet nie wiem gdzie. Ale wiem, że jestem cholernie szczęśliwa. Chyba jednak zacznę obchodzić Walentynki...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top