Rozdział 15

Marinette znalazła się w parku, gdzie miała być sesja, oczywiście się spóźniła. Zdjęcia miały się odbywać na terenie całego parku, cała sesja miała przebiec jak randka by, jak to określił fotograf, lepiej się wczuć w klimat. Niedaleko od bramy, przez którą się wchodziło do parku, stało kilka ławek. Ich teren obecnie był okupowany przez fotografa i cały sprzęt potrzebny do jego pracy. Na jednej z ławek siedział z kwiatami Adrien. Dziewczyna stwierdziła, że wygląda idealnie i perfekcyjnie, jak zawsze. Podeszła nieśmiało, lecz gdy fotograf ją zauważył zaczęło się piekło.

-Mamma mia! Gdzie się Panienka podziewała?! Ja miałem zacząć o 14:00, ajest 14:05! Cóż za niekompetencja, gdybym mógł to bym Panienkę wyrzucił...

-Ale Pan tego nie zrobi, bo mojemu ojcu i mi zależy by ona wzięła udział w tej sesji. A o ile dobrze wiem, Panu bardzo zależy na tej posadzie. Mówiłem, żeby Pan się nastawiał na taką godzinę.-powiedział Adrien.

-Ach! Bene! Zaczynajmy, bo do 22:00 nie skończymy. Czy singolo*Marinette uczestniczyła kiedyś w sesji zdjęciowej?

-Ugh...Nie, pierwszy raz będę brać w czymś takim udział.-odrzekła nieśmiało, na co fotograf westchnął ciężko.

-Signore**Adrien, proszę pokaż singolo Marinette co i jak. Proszę się rozluźnić i nie zwracać na mnie uwagi. Od tego momentu zachowujcie się jakbyście faktycznie byli na randce. Macie 5 minut.

Fotograf odszedł by przygotować aparat.

-Spokojnie,Mari. Wszytsko będzie dobrze, patrz się cały czas na mnie. Poprowadzę Cię.-uśmiechnął się uroczo mówiąc to.

-A-ale ja nie jestem jakąś super modelką, jestem niska, moja uroda jest bardzo przeciętna i rozwalę całą sesje moim pechem i niezdarstwem.-odwróciła głowę w bok, udając, że zobaczyła na ziemi coś bardzo interesującego.

-Marinette...-ujął jej podbródek i zmusił by spojrzała na niego.-Spójrz na mnie. Jesteś chyba najśliczniejszą dziewczyną jaką znam. Jesteś miła, pomocna, utalentowana i do tego bardzo urocza, nawet kiedy jesteś malutką niezdarą.-puścił perskie oczko. Dziewczyna się zarumieniła i stała zapatrzona w zielone, jak las oczy. Trwali by tak w nieskończoność, gdyby nie fotograf. Adrien myślał, że go krew nagła zaleje. Jednak sam nie wiedział co mu ostatnio odbija, zachowywał się tak, jakby nagle zaczął czuć coś do Marinette. Nie, przecież to nie możliwe, ja kocham Biedronkę. Marinette jest moją bliską przyjaciółką.-pomyślał.

-Quindi, per favore non si fermano ***ustawcie się w poprzedniej pozie, oh si, właśnie tak. Bene. Teraz zaczniemy od nowa, czyli cały przebieg randki. Proszę, signore Adrien siedzi na ławce z kwiatami, a panna Marinette przychodzi. Śmiało!

Czarnowłosa wzięła głęboki wdech, przybrała naturalny wyraz twarzy i ruszyła w stronę blondyna. Ten jakby na komendę odwrócił się w jej stronę. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, a w oczach iskierki. Gdy znaleźli się naprzeciwko siebie, chłopak wręczył jej bukiet róż herbacianych.

-Witaj Księżniczko, miło mi, że przyszłaś.-mówiąc to ucałował ją w dłoń, na co dziewczyna się lekko zarumieniła. Czyli tak zachowałby się na naszej randce?-zapytała się w myślach. Jednak długo się nad tym nie zastanawiała, ponieważ sesja dalej trwała.

-Również się cieszę się, że tu jestem.-Brawo Mari, jesteś z nim na randce czy na spotkaniu z jakąś królową angielską?-pogratulowała(klask, klask, klask...) sobie w myślach. Chłopak zaśmiał się, przez co zrobiło jej się smutno, jak zwykle musiała się przed nim zbłaźnić. Adrien pochylił się i wyszeptał do ucha.

-Mówiłem Ci, spokojnie, wszystko będzie dobrze tylko się rozluźnij i zapomnij, że jest tu jakiś wkurzający gościu, który robi nam zdjęcia jak jakiś nienormalny. Tym razem to ona się zaśmiała, powoli się rozluźniała.

-A teraz, podaj mi swoją dłoń i chodźmy na spacer.-dziewczyna bez zbędnych ceregieli spełniła jego prośbę. Gdy ich dłonie się spotkały, Marinette poczuła coś dziwnego. Ciepło dłoni blondyna mieszało się z chłodem, który nie wiadomo skąd pochodził. Dziewczyna zabrała rękę i spojrzała na dłoń blondyna. Na niej znajdował się srebrny naszyjnik z zawieszką w kształcie serca.

-C-co to jest?(Mari, czy ty ślepa jesteś czy nie wiesz, co to jest naszyjnik?)

-Stwierdziłem, że to będzie dobry dodatek do kreacji oraz, że będziesz w nim ładnie wyglądać, ale...-przerwał na chwilę, w ciągu tej jednej chwili, w główce Czarnej pojawiło się tysiąc czarnych dokończeń tego zdania.- myślę, że to on dzięki Tobie będzie wyglądał ładnie. Mari myślała, że umrze, ten dzień był fantastyczny. W ciągu niecałej godziny Adrien powiedział jej z 2 razy że jest ładna, ba śliczna. Zielonooki założył jej ozdobę na szyję, potem ruszyli w dalszą przechadzkę. Na początku wiało nudą, ale później zaczęli rozmawiać na rozmaite tematy, śmiali się ogólnie dobrze się bawili. Niestety, po jakieś godzinie takiego spaceru coś im przerwało, a dokładnie ktoś (choć nie byłabym tego taka pewna) - Chloe. Blondyna wbiegła pomiędzy parę, przy okazji popychając Mari i wieszając się na ramieniu chłopaka.

-Och,No! No!**** Co ta matto***** tu robi? Ochrona! Proszę ją zabrać!-zawołał fotograf. Natychmiast zjawił się Goryl i zabrał córkę burmistrza, ta podczas tego całego zamieszania, krzyczała, że bardzo kocha Adriena i że nie pozwoli by jakaś Marinette jej go odebrała itp. Podczas całego zamieszania padło jeszcze wiele niemiłych słów pod adresem dziewczyny, co podłamało młodej projektance samoocenę. Na całe szczęście po jakiś 15 minutach na miejsce przyjechał pan Agreste.

-Dzień dobry. Przepraszam, że jestem tak późno, ale wcześniej nie mogłem i tak poprzekładałem kilka spotkań, kiedy usłyszałem o wyczynie panny Bougeois.  Mam nadzieje, że dziś uda nam się dokończyć te zdjęcia?

-No nie wiem. Już i tak dużo czasu poszło i w dodatku dobrego światła.

-To może, przejdźmy do głównego punktu, a później umówimy się na termin by dokończyć zdjęcia?

-Accordo******Chodźmy na most, tam będzie idealnie. Signore Adrien, pamięta pan plan i punkt kulminacyjny?

-O-oczywiście.

-Bene. 

Marinette czuła się trochę nieswojo, wszyscy wiedzieli o czymś bardzo ważnym, a ona? Była niczym małe dziecko, które nie jest informowane przez rodziców o tym, że dzieje się coś złego. Dlaczego? Po to by się tym tak bardzo nie przejmowało i nie martwiło, co niestety przynosi odwrotny skutek. Z tych myśli wyrwał ją głos starszego Agresta.

-To był dobry pomysł, Adrien, z tym naszyjnikiem. Marinette wygląda z nim bardzo dobrze. Możesz go zatrzymać po sesji, myślę, że moja żona nie miała by nic przeciwko temu.

-T-to o-o-o-o-o-o-on należał do pani Agreste?

-Tak, moja droga, czy to jakiś problem?

-Tak! Nie mogę go zatrzymać, jest to pamiątka po bliskiej dla pana i Adriena osoby. Przepraszam, że tak się uniosłam.-dokończyła z wyraźną skruchą.

-Nic się nie stało i naprawdę, zatrzymaj go. Po tym jak ona odeszła, to Adrien stał się jego właścicielem, więc to on decyduje o tym kto go ma.

-Dlatego, Mari, jesteś na straconej pozycji w tej sprawie.-powiedział chłopak puszczając jej perskie oczko. Nim się obejrzeli doszli do mostu. Na nim miało się okazać, co jest „punktem kulminacyjnym sesji".

-Bene, wejdźcie na most. Si, si. Adrien, wiesz co robić. Panno Marinette, proszę się nie bać. No śmiało!

Blondyna ogarnął stres, spojrzał jeszcze raz na dziewczynę, przecież ona na nim polegała, musi się wziąć w garść. Tylko jak? Ma! Wyobrazi sobie, że jest Czarnym Kotem, to pomoże. Spojrzał jeszcze raz na Niebieskooką.

-Mari, teraz będziesz musiała ze mną bardzo dobrze zagrać, ok? Wszystko będzie dobrze, nie zważaj na moje słowa.-dziewczyna kiwnęła głową na znak „tak". Chłopakowi tyle starczyło, zerknął na zniecierpliwionego lekko fotografa i ojca. Ustawili się naprzeciwko siebie, tak że zachodzące słońce było pomiędzy nimi. Adrien, jedną dłoń położył na jej delikatnym policzku, a drugą na jej tali i przybliżył ją do siebie.

-Marinette...Ja... Nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale... Kocham Cię...-w tym momencie poczuł się trochę jak kłamca, ale tylko połowa jego serca to mówiła, natomiast druga była przekonana, że mówi najświętszą prawdę. Nie czekał na odpowiedź, tylko zaczął się przybliżać do jej twarzy, by w końcu na jej wargach złożyć, tak długo oczekiwany pocałunek. Na początku były to delikatne muśnięcia, natomiast później, po krótkiej prośbie chłopaka, ona oddała go, on natomiast to pogłębił. Adrien musiał przyznać że to było fantastyczne, teraz to on ją mocno obejmował, czując smak malin, za to dziewczyna stała na palcach, zanurzała ręce w jego włosach i czując orzeźwiającą miętę. Gdy skończyli nie mogli uwierzyć w to co miało miejsce kilkanaście sekund wcześniej.

~Jakiś czas później.~

W szkole został ogłoszony bal. Każdy (w miarę swoich możliwości) miał przyjść z partnerem albo partnerką. Marinette po pamiętnej sesji postanowiła zaprosić Adriena, choć miała cichą nadzieje, że on to zrobi. Właśnie siedziała sobie na ławce szkicując kolejny projekt, kiedy do niej podszedł Adrien.

-Hej,Mari... Słuchaj, mam pewną sprawę i nie mam zielonego pojęcia,jak się do niej zabrać... Chodzi o to, że podoba mi się jedna dziewczyna i nie wiem, jak jej to powiedzieć.-gdy skończył,dziewczyna na moment zbladła, a cała radość pękła niczym bańka mydlana.

-No cóż...-zaczęła słabym głosikiem, ale później odkrząknęła.-Może tak jak to zrobiłeś na sesji, tylko, że mógłbyś dodać jakieś kwiaty, czy coś.

-Dzięki Mari! Wiedziałem, że mi dobrze doradzisz.-uściskał ją poprzyjacielsku i odszedł. Cieszył się, że teraz wystarczy wszystko przygotować i wieczorem pójść do niej. Tak, Adrien, a bardziej Czarny Kot, chce powiedzieć Marinette, co do niej czuje. Nie chciał jej tego mówić jako wielki i sławny syn projektanta, ponieważ chce, by ona pokochała go takiego jakim jest. Co nie zmienia faktu,że chętnie by ją zaprosił na bal.

W tym samym czasie, dziewczyna nie wiedziała co myśleć o zaistniałej sytuacji. Myślała, że teraz wszystko się ułoży i w ogóle.
Poszła do łazienki by przemyć sobie buzię zimną wodą na uspokojenie. Kończyła już czynność kiedy usłyszała jak do pomieszczenia ktoś wchodzi, bez wątpienia była do Chloe z Sabriną. Czarna czmychnęła do jednej z kabin, zanim te się zorientowały, że ona tu jest.

-Mówię Ci Sabrina. Dzień, dwa i Adrien będzie mój, widziałaś jak na mnie wpadł i jaki był szczęśliwy, że mnie widzi? A wiesz co? Słyszałam plotki, że ktoś zaczął mu się podobać i jestem w 100%, ba 1000%, że chodzi o mnie. No bo przecież ja...-dalej dziewczyna już nie słyszała, bo żmije wyszły, ale ona dalej tam tkwiła, w tej kabinie. Łzy leciały strumieniami po jej policzkach. Jaka ona była głupia myśląc, że może coś między nimi będzie. Ona to, przecież nie jego liga, jest za brzydka i za głupia na Adriena Agreste'a, sławnego modela. Dalej wylewałaby łzy, gdyby nie interwencja Aly, która szukała przyjaciółki. Projektantka opowiedziała jej cała historię i przypuszczenia. Multanka się nieźle wkurzyła na blondyna i blondynkę. Powiedziała, że zadzwoni po jej rodziców by przyjechali i ją zabrali oraz, że zajmie się jej nieobecnością, wytłumaczy bólem brzucha czy czymś innym. Mari przytuliła ja ze wszystkich sił. Była jej wdzięczna za troskę. Teraz widziała jedno, nie było żadnych złudzeń, Adrien nie jest dla niej, powinna teraz zostawić go i Chloe samych. A ona? Może spróbuje z Czarnym Kotem? Z takimi myślami wróciła do domu.

Słowniczek:

*-Panna

**-Pan

***-Nie przestawajcie

****-Nie!

*****-Wariatka

******-Zgoda

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top