"Zrobię co będę musiał" - Rozdział 2

ROZDZIAŁ 2

Od tamtej chwili pozostali w ciszy, jednak wydawać się mogło, że im to nie przeszkadzało. Obserwowali już to miejsce przez jakąś godzinę aż w końcu Erwin zadzwonił...

- Akcja odwołana, pomyliłem daty, możesz spadać stąd - wypowiedział na jednym wdechu energiczny glos, po czym się rozłączył zanim Albert mógł cokolwiek powiedzieć.

Białowłosy tylko głośno westchnął, schował telefon do kieszeni swoich spodni i spojrzał się na ciekawsko przyglądającemu mu się Vasqueza.

- Możemy iść, akcja odwołana - wymamrotał bez większych emocji i zaczął iść w dół mostu do swojego pojazdu.

- A czemuż tak? - dopytywał zmieszany brunet i również ruszył za chłopakiem, ale nieco wolniejszym tempem.

- Erwin pomylił daty i wcale mnie to nie dziwi. Ostatnio miał dużo na głowie, więc to pewnie przez to mu się pomyliło - stwierdził młodszy i lekki grymas pojawił się na jego twarzy, gdy zaczął drugie zdanie.

- Co masz na myśli?

- Co mam na myśli? - powtórzył ironicznie - Jakbyś kurwa nie wyjechał po to by szukać lasek to byś wiedział - Posłał chłopakowi za sobą lodowate spojrzenie i szybkimi ruchami otworzył drzwi do Skyline'a i zasiadł za kierownicą. Po czym uruchomił silnik i odjechał zdenerwowany.

"Chłop kurwa przepadł, nie dawał żadnego znaku życia, uciekł w poszukiwaniu jakieś dziwki i teraz ma czelność wracać i udawać, że nic się nie stało? Jak tak bardzo chce wiedzieć co u nas, to niech najpierw wyjaśni, dlaczego mnie opuścił, pierdolny Vasquez Sindacco" - przeklinał w myślach niebieskookiego Latynosa.

W tej chwili nie było mu nawet go szkoda.

Po około dziesięciu minutach znalazł się już na kanapie w swoim apartamencie, miał ochotę włączyć sobie serial, w który ostatnio się bardzo wciągnął, ale dźwięk wibracji postanowił przerwać mu jego plany. Leniwie sięgnął po telefon na stole i go włączył. Dostał sms 'a z nieznanego numeru, zaciekawiony szybko wpisał hasło i wszedł w konwersacje.

Od Krewetquez:

Po pierwsze to nie szukałem lasek w Hiszpanii

A po drugie ta laska, do której się pewnie odnosisz to Laura Kennedy, pomagała mi w akcjach w Hiszpanii

Gdybyś nie odjechał jak poparzony, to może byś się dowiedział -,-

Na twarzy Speedo ponownie tego dnia pojawił się grymas, ale też chcąc nie chcąc, lekkie zaciekawienie. Nawet nie zauważył, kiedy jego palce wystukały i wysłały wiadomość zwrotną...

Do Krewetquez:

Laura to twoja dziewczyna?

Niemalże od razu, pożałował wysłania tego. Chciał to usunąć, ale było już za późno, bo brunet to odczytał. Zagryzł wargę wyczekując na odpowiedź i w międzyczasie przeklinając się w myślach. Nie wiedział czemu z wszystkich pytań, zadał akurat te.

Od Krewetquez:

Laura to moja...

Narzeczona

Chciałem ci ją przedstawić i wszystko wyjaśnić, ale nie miałem jeszcze okazji

Kurczowo trzymając w rękach telefon, Albert pusto gapił się w ekran wyświetlacza. Jego mózg nie umiał przetworzyć tego co właśnie się dowiedział, tysiące różnych myśli krążyły mu po głowie, ale większość skupiała się na smutnych teoriach...

"Czyli zniknął na sześć miesięcy i już ma kurwa narzeczoną? Opuścił nas dla niej... Dla niej" - zaczynała się zbierać w nim złość i nienawiść, której nie umiał i nawet nie chciał kontrolować w tym momencie.

- Dla tej kurwy?! - Nie wytrzymał i rzucił swoim telefonem z całej siły o ścianę. Z głośnym hukiem uderzył, po czym spadł rozsypując się na kawałki...

Roztrzęsiony chodził tam i z powrotem po pokoju, aż w końcu stwierdził, że najlepiej będzie zająć się tym jutro. Wziął jedną z wielu tabletek leżących na stole i położył się do swojego łóżka próbując zasnąć.

******

- Dobrze, dziękuje bardzo - powiedział, jak wychodził wraz z swoim nowym telefonem z sklepu. Wsadził swoją starą kartę SIM i już w kilka kliknięć wszystko na ekranie wyglądało jak wcześniej.

Spojrzał w powiadomienia i zobaczył, że jego drogi "przyjaciel" napisał do niego po raz kolejny, po tym jak roztrzaskał telefon o ścianę...

Od Krewetquez:

Żyjesz?

Czemu nic nie odpisujesz?

Nowe smsy zadziały na niego, jak płachta na byka. Z furią w oczach szybko wystukał chłopakowi jakąś wymijającą odpowiedź, nie miał teraz czasu się nad tym zastanawiać. Miał już plan, musiał zadzwonić do pewnej osoby.

- Cześć, mój ukochany kuzynie - przywitał się radośnie i zasiadł za kierownicą swojego pojazdu.

- Czego chcesz Speedo? - zapytał bez ogródek zmęczony po ponad ośmiu godzinach pracy, policjant.

- Ja czegoś chcieć? Proszę cię kuzynie, nie można tak po prostu zadzwonić do bliskiej osoby zapytać co słychać? - odpowiedział pytaniem na pytanie swoim charakterystycznym dla takiej sytuacji wyższym tonem.

- No możesz, ale problem w tym, że nigdy tego nie robisz. Z resztą nikt do mnie nie dzwoni bez powodu – Cicho westchnął, jakby trochę zasmucony tym faktem.

- No nie smutaj, obiecuje, że do ciebie zadzwonię bez powodu, jeszcze w tym tygodniu! - złożył obietnicę, by jakoś rozweselić chłopaka. Trochę zrobiło mu się go żal, że nie ma prawdziwych przyjaciół, ani nikogo z kim mógłby porozmawiać.

- Trzymam za słowo, będę wyczekiwać. A teraz przejdź do rzeczy, czego chciałeś?

- Potrzebne mi są informacje na temat nijakiej Laury Kennedy, która najprawdopodobniej jest Hiszpanką. Poszukam też trochę samemu, ale jestem ciekaw czy w policyjnej bazie jest coś na jej temat - wyznał w końcu prawdziwy powód niepokojenia Capeli o dwudziestej wieczorem.

- Mógłbym coś poszukać, ale kim jest do cholery ta dziewczyna? - zapytał zaciekawiony policjant.

- Podobno jest narzeczoną Vasqueza - odparł chłodnym tonem, a na jego twarzy natychmiastowo pojawił się grymas. Wciąż nie potrafił się z tym oswoić, było to dla niego trudne. Dlatego miał nadzieję, że jeśli będzie miał coś na nią, będzie to dobry powód do nielubienia jej. Nie za bardzo przepadał za wcześniejszymi dziewczynami Latynosa, a stwierdzając po chwilowym spotkaniu, tej również nie polubi i nie ma nawet zamiaru polubić.

- Dobra, prześwietlę ją, ale jak się z tym czujesz? Wszystko w porządku? - spytał troskliwie. Może Speedo jest kryminalistą, ale też jest jego kuzynem. Zależało mu na nim, mimo że nie rozmawiali za wiele.

- Jakoś się trzymam, ale jest strasznie trudno. Sama jego obecność mnie boli, a nie wspomnę, jak pojawia się ta dziewczyna... Wczoraj przez nią rozwaliłem telefon - wyznał, po czym od razu poczuł lekką ulgę na sercu. Dawno nie wygadał się nikomu z swoich uczuć, a to było miłą odmianą.

- Ojojoj, musisz próbować zapanować nad swoimi emocjami, może bierz sobie codziennie jakieś leki na uspokojenie? To by mogło ci pomóc, też pamiętaj, że mój apartament jest niedaleko, więc wpadaj, kiedy zechcesz

- Dziękuje za wszystko kuzynie, jeszcze się odezwę. Pa! - pożegnał się z Dante i kliknął czerwony przycisk zakończenia połączenia. Schował telefon do tylnej kieszeni swoich spodni i z rękoma na kierownicy, wziął głęboki wdech, który powoli wypuścił.

"Powrót do rzeczywistości... Czemu każdy nie może być tak miły jak mój kuzyn?" - pomyślał i niechętnie odpalił silnik swojego pojazdu.

Pojechał do kryjówki, na ich codzienne nocne spotkanie. Mimo, że niekoniecznie miał ochotę to wypadało się pojawić, choćby na te dziesięć minut. Wziął szybki wdech i energicznie pociągnął za klamkę. Wypatrywał Sindacco, ale nigdzie go nie zauważył, co było mu na rękę, bo nie miał zamiaru się z nim dzisiaj konfrontować.

- Vasqueza nie ma - oznajmił Nicollo, który właśnie palił papierosa w rogu pokoju.

- Wiadomo czemu go nie ma? - zapytał zaciekawiony, gdy wszedł do pomieszczenia. Odruchowo spojrzał się na Carbonarę, a gdy nie dostał odpowiedzi to na pozostałych, kolejno: Knucklesa, Quinna, Glinkely'ego, ale żaden nie chciał nic powiedzieć. W głowie rysowała mu się pewna teoria, ale by być pewny musiał zapytać:

- Czy go nie ma, bo jest gdzieś kurwa ze swoją narzeczoną?

Wszyscy wciąż milczeli, Albert przenikał ich piorunującym wzrokiem, ale ci tylko spuszczali głowy, co niemo potwierdzało jego słowa. Głęboko westchnął i bez pożegnania udał się z powrotem do wyjścia.

- Co masz zamiar zrobić? - spytał zaciekawiony, ale i zatroskany Nicollo.

- Zrobię co będę musiał - Posłał chłopakowi lodowate spojrzenie i wyszedł trzaskając głośno drzwiami.  

1284 słów~

Trochę mnie nie było, ale rozdział jest, bo taki jeden uparciuch ciągle mnie o to dręczył -,-. Mam pomysł jak to poprowadzić, więc będzie ciekawie. Zapnijcie lepiej pasy, bo możliwe, że Speedo wraz z Capelą odkryją coś ciekawego hehe

Pozdrowionka dla kochanego uparciucha: MiciA022 <33

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top