Rozdział 15

Idę do pracy – ciemno, wychodzę z pracy – ciemno. No skandal!

Rozdział 15

Kiedy Potter ponownie połączył ich sny, Severus miał ochotę mu na wpół pogratulować znęcania się nad Czarnym Panem, a na wpół zrobić porządną awanturę za narażanie się.

– Nic się przecież nie stało – powiedział Harry, po wysłuchaniu jego tyrady. – Gdybym nie miał pewności, że jest to dla mnie bezpiecznie, nawet bym nie spróbował. Bardzo go osłabiłem?

– Tak bardzo, że rzuca Cruciatusem w Śmierciożerców przy byle okazji – przyznał Mistrz Eliksirów. Na ostatnim spotkaniu oberwało się nawet Bellatrix, w co nie uwierzyłby, gdyby tego nie zobaczył na własne oczy. Taktycznie trzymał się z tyłu, nie chcąc dawać żadnego powodu do skupienia na nim uwagi. Oczywiście przynosił swojemu panu eliksiry, które dawały chwilową ulgę, ale nawet Eliksir Bezsennego Snu był bezsilny. Chłopak naprawdę wiedział, co robi. Atakował przeciwnika w momencie, kiedy ten był najsłabszy.

– Mają pecha – stwierdził, wzruszając ramionami. – Nie zamierzam im współczuć. Jestem tylko bardzo ciekaw, czy Dumbledore wie, czym naprawdę jest moja blizna?

– Na pewno miał swoje podejrzenia. – Jeśli dyrektor nie miał jeszcze pewności, jak Czarny Pan powrócił, tak teraz mógł mieć całkowitą pewność.

Kiedy Potter wyjaśnił mu naturę swojego połączenia z Voldemortem, Severus był przerażony. Już sam fakt pojedynczego rozdarcia swojej duszy był barbarzyński, ale żeby rozerwać ją na więcej części? To już było czyste szaleństwo. Nic dziwnego, że ich przeciwnik tracił zdolność logicznego myślenia. Jego dusza, a razem z nią umysł były okaleczone. Nikt w takiej sytuacji nie potrafiłby normalnie funkcjonować. Na dodatek jeden z tych fragmentów tkwił w bliźnie Chłopca, Który Przeżył.

– Na początku zrobiło mi się słabo – opowiedział swojemu byłemu nauczycielowi. – A potem mistrz Hakon powiedział mi, jak mogę to wykorzystać na swoją korzyść. Uderzyłem tak, gdzie jest najsłabszy. W jego umysł.

– Jeśli stworzył więcej horkruksów, a jestem pewien, że to zrobił, to nie zabijesz go w ten sposób – zauważył starszy czarodziej.

– Nie zamierza. – Młody zaklinacz uśmiechnął się do niego. – Chcę go najpierw do czegoś zmusić. Myślę, że już niedługo zrozumie, co musi zrobić, skoro w tym stanie jest tak osłabiony.

Severus nie od razu zrozumiał, o czym mówił, ale gdy dotarło do niego, na czym polegał plan chłopaka, prawie na głos go pochwalił. Potter chciał, żeby Czarny Pan ponownie zespolił ze sobą wszystkie fragmenty swojej duszy i w ten sposób stracił nieśmiertelność. Im pełniejszy umysł, tym silniejszy. Jeśli Dumbledore znał prawdę o bliźnie chłopaka, to aż dziwne było, że nie wpadł na pomysł, jak mógłby to wykorzystać.

– Czyżby nauczyli cię tam myśleć? – spytał jedynie. – Udało im się to, czego ja nie mogłem dokonać przez kilka lat?

– Laury zbierze ktoś inny. Przykro mi.

Akurat! Severus był pewien, że bachorowi nie było przykro. Chętnie rzucał mu w twarz wszystko, czego się uczył, byle tylko dostrzec najmniejszy wyraz uznania ze strony swojego byłego profesora. Zaważył jednak, że chłopak bardzo się wyciszył przez te kilka miesięcy i znowu zachowuje się w miarę normalnie. Oczywiście w przypadku Pottera nigdy nie można było mówić o całkowitej normalności, zwłaszcza biorąc pod uwagę kłopoty, w jakie się zwykle pakował.

– Jesteś jeszcze bardziej wyszczekany, niż byłeś – mruknął tylko. – Mam rozumieć, że nie wpakowałeś się w żadne kłopoty?

Po minie bachora od razu zrozumiał, że jednak jakiś problem był. Czekał zatem, aż winowajca zacznie mówić. Skoro w Hogwarcie pakował się ciągle w jakieś dziwne sytuacje, to aż strach było pomyśleć, co mógł wymyślić w nowej szkole.

– W zasadzie to był przypadek. Nie pakowaliśmy się tam specjalnie – przyznał. – Tylko ćwiczyliśmy zaklinanie na wysepce, gdzie są ruiny starej wieży wartowniczej. Skąd mogliśmy wiedzieć, że ma rezydenta?

Prawda była taka, że gdyby nie jego zdolność wężomowy, to mogliby nie wyjść z tego spotkania cało. Razem z Miłkiem i kilkoma innymi osobami naprawdę chcieli jedynie poćwiczyć zaklinanie w jakimś spokojnym miejscu. Nie mieli pojęcia, że przypadkiem natrafią na potomka mitycznego węża Jormunganda, któremu nie spodobało się początkowo, że ktoś zakłóca mu spokój. Gdyby Harry nie miał wcześniej styczności z bazyliszkiem, mógłby się pomylić. Ten wąż był o połowę mniejszy, ale nie znaczyło to, że mniej niebezpieczny. Jego jad był równie zabójczy.

Wąż już przymierzał się do ataku na jedną z jego koleżanek, kiedy Złoty Chłopiec odruchowo krzyknął w mowie węży, żeby ją zostawił. Stwór był tak zaskoczony, że jakiś człowiek może z nim rozmawiać, że zaniechał ataku i zamiast tego uciął sobie pogawędkę z uczniami Szkoły Zaklinaczy. Oczywiście Harry musiał robić za tłumacza, ale koniec końców obie strony wyniosły coś z tej niecodziennej przygody.

Ponieważ ich nowy znajomy miał bardzo skomplikowane imię, którego Harry nie potrafił przetłumaczyć, zapytali, czy mogą nazywać go Frej? Wąż po krótkim namyśle zgodził się na to, uznając, że i jemu będzie prościej się czasem przedstawiać.

– Jak na mój gust to on będzie szpanował, że ma też imię specjalnie dla ludzi – powiedział Miłek, kiedy wracali do szkoły.

Harry uśmiechnął się. Miał zamiar czasem odwiedzać Freja. Odniósł wrażenie, że wąż może mu sporo opowiedzieć o innych stworzeniach i dawnej magii. Nie wiedział, ile ma lat, bo nie miał okazji zapytać, ale coś czuł, że wiekowo mógłby być równolatkiem bazyliszka, którego zabił. Wiele razy zastanawiał się, czy gdyby wspomnienie Voldemorta nie opętało Ginny, to miał okazję na inną ciekawą znajomość? Nigdy już nie wrócił do Komnaty Tajemnic, ale wydawało mu się, że to nie mogło być jedyni gniazdo dla chowańca Slytherina. Tam musiało być coś jeszcze, skoro było tako świetnie chronione. Tylko wężousty mógł otworzyć wejście. Może kiedyś nadarzy mu się jeszcze okazja, żeby tam wrócić.

– Ty się pakujesz w kłopoty, nawet o tym nie wiedząc – podsumował Severus.

– Najwyraźniej taki już mój urok. Dumbledore wypytuje cię o mnie, czy ukrywasz przed nim nasze rozmowy? – zapytał.

– Powiedziałem mu tylko, że robisz ze mnie swojego królika doświadczalnego i przekazujesz mi wiadomości. Oczywiście powiedziałem mu, jakie mam podejrzenia względem stanu zdrowia Czarnego Pana.

Harry nie wyglądał na zawstydzonego. Raczej na bardzo zadowolonego z siebie. Udało mu się na odległość uprzykrzyć życie największemu wrogowi czarodziejskiego świata i nie zdradzić, że on sam za tym stał. Zwykle to Voldemort utrudniał mu życie, a skoro nadarzyła się okazja do małej zemsty, to bardzo chętnie z niej skorzystał. Mistrz Hakon miał fantastyczny pomysł, a przy okazji nauczył go, że to, co mogło wydawać się słabością, mógł wykorzystać na swoją korzyść.

– Udało mi się go zaskoczyć? – zapytał ciekawie.

Severus prychnął.

– To spore niedopowiedzenie. Był pod wrażeniem, że zaklinacze mogą atakować czyjś umysł na odległość.

– Wykorzystałem tylko tę koszmarną więź, której nienawidziłem i nadal szczerze nienawidzę. To przez nią i moją głupotę zginął Syriusz. Tak wiem, co chcesz powiedzieć. – Młody zaklinacz popatrzył mu w oczy. – Wiem, że Syriusz sam ocenił ryzyko i podjął decyzję, żeby mnie ratować, ale gdybym miał więcej zaufania do dorosłych, nie doszłoby do tego. Jest niewielu dorosłych, którym teraz w jakiś sposób ufam, ale to chyba jakiś początek? Nie zmienia to jednak faktu, że zebranie do kupy tych wszystkich czynników sprawiło, że nigdy więcej nie zobaczę mojego ojca chrzestnego.

Mistrz Eliksirów spojrzał na chłopaka, czy raczej na młodzieńca, który powoli zmieniał się w mężczyznę. Czasem przemykało mu przez głowę pytanie, czy Potter kiedykolwiek był mentalnie chłopcem? Z analizy jego zachowania podczas pobytu w szkole, wyłaniał się dość smutny obraz dziecka, któremu nie pozwolono mieć szczęśliwego dzieciństwa. Wiedział, do jakiego stopnia Petunia była zazdrosna o Lily i był pewien, że uprzykrzała życie swojego siostrzeńca, jak tylko mogła, nie okazując mu nawet cieplejszych uczuć. Z plotek dowiedział się, że chłopak nigdy nie dostał od nich nowych rzeczy, ani prezentów na urodziny czy święta. Dursleyowie uznali najwyraźniej, że nie warto wydawać pieniędzy na niechciane dziecko, które im podrzucono.

– Z niechęcią przyznaję, że zaczynasz myśleć. Lepiej późno niż wcale – skomentował. Ponownie odpowiedział mu chichot. – Oby się to tylko nie odwróciło przeciwko tobie. Czarny Pan jest w naprawdę kiepskim stanie przez twoją aktywność, a Bellatrix odchodzi od zmysłów.

– Jeszcze bardziej niż ostatnio? To tak się da? – Harry wyglądał na szczerze zaskoczonego. – Muszę coś wymyślić, żeby jej też życie uprzykrzyć.

– Nie wystarczy ci to, co robisz?

– Pomiędzy mną a tym gadzim ryjem jest więź, której nie chcę. Ale skoro już istnieje, to mu zatruję życie tak, że pożałuje tamtego ataku na moich rodziców i mnie. W przypadku tej wariatki muszę wymyślić coś innego.

Czegokolwiek Potter uczył się w tej nowej szkole, najwyraźniej odnosiło to odpowiedni skutek. Nie tylko wyciszył się i zaczął myśleć, ale zaczął też działać. W Hogwart może i był najbezpieczniejszym miejscem w Wielkiej Brytanii, ale nawet tam chłopak był narażany na różne niebezpieczne sytuacje. Opętany przez Czarnego Pana nauczyciel, dementorzy, wariatka Umbridge. Mógłby jeszcze spokojnie wymienić kilka rzeczy, a i tak zapewne nie wiedział o wszystkim. Dumbledore nie informował go o każdym wydarzeniu z udziałem syna Lily.

Jakiś czas temu przemknęło mu przez myśl, co powiedziałaby jego dawna przyjaciółka, gdyby dowiedziała się, że miał romans z jej synem. James Potter jak nic próbowałby go wykastrować, ale ona? Czasem nie potrafił zgadnąć, jak zachowałaby się w niektórych sytuacjach. Wiedział, że była jak lwica, która do końca broniła swojego dziecka, ale jak zachowałaby się w sytuacji, gdy ktoś, kogo znała, uwiódł jej dziecko?

W zasadzie to nie uwiódł Pottera. Chłopak sam się do niego przykleił. Najpierw robił to ze złośliwości, wiedząc, że jego zachowanie drażni mężczyznę, ale potem sytuacja się zmienił. Podświadomie szukał kontaktu z drugą osobą. Chciał poczuć kogoś obok siebie, mieć świadomość, że jednak nie jest w tym wszystkim sam. Severus jedynie poddał się temu, czego chciał Potter. Oczywiście, że na początku czuł mocny opór, a jego umysł wręcz wrzeszczał na niego, że chyba zwariował. Romans z kimś dwadzieścia lat młodszym to jedno, ale dochodził do tego fakt, że Potter był sławnym Chłopcem, Który Przeżył, a do tego nadal nastolatkiem.

Patrząc na młodego zaklinacza, doszedł do wniosku, że był w jakiś sposób nim zauroczony. Możliwe, że zaczęło się to już dawno temu, ale nie zdawał sobie z tego sprawy. Miał w sobie coś, co go pociągało i nic nie mogło tego zmienić. To był fakt, który istniał bez względu na to, czy Mistrz Eliksirów go zaakceptuje, czy też nie. Droga strona musiała czuć podobnie, w przeciwnym razie nie poszliby do łóżka i nie sypiali ze sobą przez kilka tygodni.

– O czym myślisz? – spytał Harry, wyrywając go z jego rozmyślań.

– Chcesz się zemścić na Bellatrix, prawda?

– Tak – odparł wprost. Nie zamierzał ukrywać, jak wielką nienawiścią darzył tę wiedźmę. To przez nią Syriusz wpadł za zasłonę i nie można było mu nawet wyprawić pogrzebu. – Jeszcze nie wiem, jak to zrobię, ale jestem pewien, że wpadnę na jakiś pomysł. Moi nowi koledzy bywają pomysłowi i na pewno coś mi podpowiedzą.

– Znają twoją sytuację?

– Ta blizna jest znana na całym świecie. Wszyscy wiedz,ą kim jestem, ale w przeciwieństwie do Hogwartu nikt nie traktuje mnie jak celebryty. Tam jestem uczniem jak każdy inny. Mam się uczyć, przestrzegać regulaminu i dbać o siebie.

– Mam rozumieć, że nie grasz w quidditcha?

– Latam na miotle po okolicy, ale nie mamy drużyny. Jest nas za mało, żeby w ogóle myśleć o jakichś rozgrywkach. Poza tym okolica nie jest tak bezpieczna, jak teren Hogwartu. Nocami zawsze kręcą się w pobliżu jakieś stworzenia. Niektóre nie są przyjazne człowiekowi i musimy zawsze pamiętać, żeby wszystko było dokładnie zamknięte i zabezpieczone. Nasi nauczyciele zawsze wieczorem jeszcze robią obchód. Zimą jest tam szczególnie niebezpiecznie, ale to dłuższa historia i może kiedyś ci o niej opowiem.

Kolejne dni Severus spędził w dość normalny sposób. Nadal uczył bandę imbecyli, poprawiał ich bezwartościowe prace, które śmieli nazywać wypracowaniami i rozdawał szlabany. Odnosił wrażenie, że większość uczniów w ogóle nie przejmowała się tym, że gdzieś tam za murami szkoły czai się niebezpieczeństwo. Chyba tylko Granger i Weasley zachowywali jako taki zdrowy rozsądek. Weasleyowie byli członkami Zakonu Feniksa, więc siłą rzeczy zdawali sobie sprawę, jak wszystko naprawdę wygląda. Wiedzieli nawet o tym, że ktoś próbuje sabotować działania Czarnego Pana, ale Albus nie zdradził nikomu szczegółów dla bezpieczeństwa. W myśl zasady, że o pewnych sprawach nie powinni wiedzieć. Z tego też powodu dwójka Gyfonów nic nie wiedziała o nowej profesji swojego przyjaciela. Granger nie miała żadnych informacji, po których mogłaby dojść do prawdy i w tej sytuacji paradoksalnie było to pocieszające.

Nie znaczyło to jednak, że nic nie robili. Wiedział od Albusa, że reaktywowali tę swoją grupę, którą szumnie nazwali Armią Dumbledore'a. Dyrektor pozwolił im na to oficjalnie bez względu na stanowisko Severusa.

– Twoim zdaniem to mądre Albusie? – zapytał jedynie. – Wychodzi na to, że jestem złym nauczycielem.

W tym roku wyjątkowo objął stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, a eliksirami zajął się emerytowany nauczyciel. Horacy Slughorn uczył jeszcze jego, uwielbiał chwalić się znajomościami i tajemnicą było, jak Albus nakłonił go do zawieszenia emerytury, ale dzięki temu mógł w końcu mieć pewność, że te bachory będą umiały się bronić chociaż w minimalnym stopniu. Różowa ropucha niczego ich nie nauczyła i dla większości uczniów to był zmarnowany rok. Nikt jednak nie miał odwagi poskarżyć się na tego babsztyla, którego osobiście bardzo chętnie potraktowałby kilkoma klątwami. Na szczęście pozbyli się jej ze szkoły i wszystko wróciło do jako takiej normy.

W Hogwarcie życie toczyło się niby swoim rytmem, ale nieobecność Pottera rzucała swój cień. Niektóre dziewczyny przez jakiś czas głośno ubolewały, że nie będą miały okazji zaprosić go na randkę. Ha! Gdyby tylko wiedziały, co i z kim obiekt ich westchnień robił przez kilka tygodni. Mógł się założyć, że nikt by mu nie uwierzył. W końcu wedle przekonań uczniów Severus Snape był wredny, nieatrakcyjny i nie było w nim nic, co mogłoby przykuć uwagę innych. Wyglądało jednak na to, że Potter myślał inaczej, skoro zawsze korzystał z okazji, żeby się do niego przykleić, kiedy łączył ich sny.

Nie był zakochany w tym chłopaku i miał pewność, że on też nie darzył go takim uczuciem, ale coś ich do siebie ciągnęło. Może był to fakt, że mieli podobne przeżycia? Był też osobami, które można by było śmiało określić jako samotne w tłumie. Bo prawda była taka, że obaj, mimo iż otoczeni ludźmi, czuli się często opuszczeni przez innych. Potter, bo miał świadomość, że będzie musiał jednak w pojedynkę stanąć naprzeciwko Czarnego Pana, a Severus, ponieważ musiał bezpośrednio i w samotności narażać swoje życie jako szpieg. Obaj byli niezbędni w tej wojnie, ale wszyscy często zdawali się o tym nie pamiętać.

Podczas jednej z ich wspólnych nocy Złoty Chłopiec powiedział mu, że na początku nie chciał się przywiązywać do Rona.

– Nie byłem pewien, czy chce się ze mną przyjaźnić, bo jestem sławny, czy faktycznie dlatego, że mnie polubił. Nigdy wcześniej z nikim się nie przyjaźniłem. Dudley skutecznie o to zadbał – przyznał. – Mój kuzyn to świnia.

– Nazwałbym go raczej wieprzem – odpowiedział mu wtedy, głaszcząc jego nagie plecy i pozwalając mu chichotać.

Dotychczas jedyną osobą, za którą mógł powiedzieć, że w jakiś sposób tęsknił, była Lily. A teraz wszystko wskazywało na to, że brakowało mu towarzystwa jej syna. Ten nieznośny chłopak wbił się w jego życie swoją bezczelnością i idiotycznymi prowokacjami, a teraz jeszcze nawiedzał go w snach. Obiecał sobie, że kiedy spotkają się ponownie i przeżyją wojnę, to się mu za to wszystko odpłaci. I to z nawiązką.

---

Dawno nie było żadnego arta, więc zostawiam wam jeden, żebyście zobaczyli mniej więcej moje wyobrażenie płaszcza Harry'ego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top