=15=

SHINSOU

Shinsou miał dość patrzenia, jak jego przyjaciel podpiera ścianę, wlepiając szczenięce spojrzenie w tańczącą dwa metry dalej dziewczynę.

— Zagadasz do niej w końcu czy mam to zrobić za ciebie? — Hitoshi próbował dobrać odpowiedni ton głosu tak, żeby Tokoyami usłyszał go wśród panującego zgiełku, lecz żeby nie powiedzieć tego zbyt głośno.

— Daj mi spokój. — Czarnowłosy skrzyżował ręce na piersi, chowając tym samym srebrny wisiorek z krzyżykiem.

Hitoshi wzruszył ramionami i położył dłoń na plecach przyjaciela, popychając go na parkiet.

— Co ty robisz?!

— Zapraszam cię do tańca! — odkrzyknął trzecioklasista, uśmiechając się lekko.

Tokoyami rzucił mu zdziwione spojrzenie zanim został brutalnie wepchnięty w tłum spoconych i mocno podpitych nastolatków. Shinsou zaczął poruszać się w rytm muzyki, co w jego wykonaniu wyglądało naprawdę dobrze, choć widać było, że chłopak nawet się nie stara. Tokoyami jednak stał spięty, nie będąc w stanie zaufać przyjacielowi.

Wiedział, że coś się odjebie.

Hitoshi położył przyjacielowi dłonie na barkach i, uśmiechając się do niego z góry, zaczął delikatnie na niego napierać, zmuszając go do stawiania kolejnych kroków w tył.

— To trochę gejowe, wiesz? — Tokoyami zmarszczył czoło.

Shinsou uśmiechnął się dwuznacznie, nie przestając popychać przyjaciela w tył. Czarnowłosy spiął się momentalnie, gdy tylko poczuł, że na kogoś wpada.

Na kogoś, kto jest jeszcze niższy od niego.

— Ojej, przepraszamy! — Shinsou próbował przekrzyczeć muzykę.

Tokoyami odwrócił się i ze zgrozą zobaczył, że wpadł na grupę tańczących cheerleaderek, a konkretnie na tę jedną zielonowłosą o dużych okrągłych oczach.

Serce momentalnie mu stanęło.

— Oho, muszę się odlać. — Hitoshi rozłożył ręce i uśmiechnął się przepraszająco. — Zajmiecie się moim kolegą, nie?

W oczach bruneta zabłysła chęć mordu. Tsuyu jednak spojrzała z uśmiechem na chłopaka i kiwnięciem zaprosiła go do ich małego kółka.

Shinsou odszedł szybko, niezwykle z siebie zadowolony.

Nie skierował się jednak w stronę łazienki, do której prowadziły liczne, (oczojebne) żółte strzałki porozklejane po wszystkich ścianach. Zamiast tego przeszedł do kuchni i usiadł przy prowizorycznym barze urządzonym na wysepce aneksu kuchennego. Potrzebował alkoholu i doskonale o tym wiedział.

Chłopak stojący po drugiej stronie ubrany był w czarną rozpiętą u góry koszulę, a srebrny łańcuszek błyszczał na doskonale widocznym obojczyku.

Shinsou kojarzył tę czerwoną czuprynę z treningów lacrosse i był w dziewięćdziesięciu procentach pewien, że chłopak był bramkarzem.

— Co podać? — zapytał, unosząc w górę kącik ust i opierając dłonie na wytartym blacie. Hitoshi zerknął na listę drinków, wypisanych krzywym pismem na kawałku kartonu i wrócił spojrzeniem do czerwonych oczu.

— Przyszedłeś na imprezę, żeby serwować ludziom drinki? — spytał. — Płacą ci chociaż?

— Jestem gospodarzem — odparł, sięgając po plastikowy kubek.

Hitoshi wcale nie był zdziwiony, że zrezygnowali ze szkła.

— Myślałem, że to Denki jest gospodarzem.  — Shinsou zerknął na kolekcję alkoholi za plecami chłopaka.

— Jestem współgospodarzem — odpowiedział chłopak i skinął głową w stronę menu. — Chcesz coś?

— Aperol z prosecco — powiedział, a czerwonowłosy pokręcił głową.

— Jesteśmy na licealnej imprezie, a nie w hotelu, stary. Za dużo wymagasz.

— Chciałem tylko sprawdzić twoją reakcję — wyjaśnił Hitoshi, wzruszając ramionami.

— Takiej się spodziewałeś?

— Bardziej czegoś w stylu "pojebało cię?", ale zaliczam — odparł.

Chłopak parsknął.

— No wybieraj.

— Spośród pięciu drinków? Za dużo wymagasz — zakpił pływak. Barman wbił w niego rozbawione spojrzenie i skinął głową, po czym wyciągnął dłoń w jego kierunku.

— Eijiro Kirishima — przestawił się.

— Hitoshi Shinsou.

Chłopak z westchnieniem przeniósł spojrzenie z powrotem na listę drinków i zacmokał.

— Co byś zaproponował? — zapytał.

— Sex on the beach?

Shinsou skrzywił się.

— Nie, dzięki, jeszcze za mało wypiłem. Spróbuj za godzinę.

Kirishima pokręcił głową ze śmiechem.

— Przekażę Denkiemu.

Shinsou zaśmiał się pod nosem.

— Nie trzeba — odparł. — Sam mu zaproponuje jak go spotkam.

Barman uniósł kącik ust.

— Jesteś całkiem spoko, stary — powiedział.

— Dlaczego nie miałbym być? — Hitoshi uniósł brew. — Toma Collinsa poproszę.

Eijiro wrzucił do shakera kilka kostek lodu i odkręcił butelkę ginu.

— Nie no — Kirishima zawahał się. — Po prostu... Sam wiesz, że między naszymi drużynami jest spina...

— Wyimaginowana — uściślił pływak, patrząc na strumień likieru, dolewanego przez barmana do metalowego kubka.

— Coś w tym jest — przytaknął Eijiro, przykrywając shaker górną częścią. Przez chwilę potrząsał nim energicznie, by zaraz uderzyć kilkukrotnie w brzeg blatu i otworzyć go z lekkim trudem.

Shinsou nie odrywał wzroku od rąk barmana.

— Powinniśmy dać sobie spokój z tą zimną wojną — powiedział chłopak, biorąc do rąk kubek z drinkiem, który Kirishima ledwo zdążył dobrze przecedzić. Skinął głową.

— Smacznego — rzucił jeszcze na odchodne i uśmiechnął się, wrzucając metalowe przybory do zlewu po swojej prawej. Shinsou uniósł dłoń w niemym pożegnaniu i skierował się do oszklonych drzwi w salonie.

Na tarasie nie było nikogo, jednak wszędzie, dosłownie wszędzie stały popielniczki. Czy to autentyczne naczynia właśnie do tego stworzone, czy też stare ceramiczne doniczki mające za nie służyć, o niektóre można się było nawet potknąć.

Wieczór był całkiem ciepły, lecz mimo to chłopak czuł chłód na skórze. Podszedł do barierek okalających taras i oparł na nich przedramiona. Spojrzał w kubek, wziął łyk i uśmiechnął się z uznaniem. Był idealny. Nie za słodki, nie za mocny, jeden z lepszych jakie pił.

Huk za jego plecami zwrócił jego uwagę. Hitoshi odwrócił się i spojrzał ze zdziwieniem na średniego wzrostu blondyna, trzymającego się za ramię z bolesnym wyrazem twarzy.

— Wpadłem na drzwi — powiedział niewyraźnie, a Shinsou uśmiechnął się.

— Czyli nie tylko na boisku jesteś ciapą? — zakpił, a Kaminari pokazał mu język.

Blondyn chwiejnie podszedł do niego i oparł się o barierkę. Zerknął na kubek w swojej dłoni i przystawił go do ust. Hitoshi złapał za jego brzeg i powolnym ruchem opuścił dłoń drugoklasisty.

— Tobie już wystarczy.

— Czymś się muszę zająć. — Denki wzruszył ramionami.

Hitoshi zmarszczył brwi, a serce niemal mu stanęło, gdy Kaminari zrobił coś, czego chłopak kompletnie się nie spodziewał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top