Rozdział 5 : Zemsta cz.2
- Ej, Vincent, mam pomysł, jak zemścić się na Scott'cie - powiedziałam z uśmiechem.
- Jak ?
- Najpierw się doprowadź do porządku. Mike ! Jeremy ! Pozwólcie tu ! - zawołałam.
W tym momencie Vin zerwał się i otarł łzę. Po jego minie zrozumiałam "Nie waż się o tym nikomu mówić". Przytaknęłam. Gdy zjawili się chłopcy, upewniłam się, czy nikt nie podsłuchuje.
- No to tak...
Po dziesięciu minutach mozolnego wyjaśniania zabraliśmy się do pracy. Uważaliśmy, aby żadna z kamer nas nie nakryła, ponieważ, jak wynikało z informacji od Jeremy'ego, Scott siedział w biurze i patrzył, czy nie dzieje się coś podejrzanego.
*5 minut później (akcja widziana przez Scott'a)*
Jak ja nie cierpię nocnych zmian! Ciągle wydaje mi się, że za chwilę coś mnie zaatakuje. Niestety, jako jedyny mogę mieć nocną zmianę, ponieważ tylko ja wiem, co robić w razie zagrożenia. Po raz kolejny sprawdziłem kamery. I wtedy przeraziłem się. Ze sceny zniknęły wszystkie cztery animatrony : Freddy, Foxy, Chica i Bonnie. Czułem wyraźnie, że zaczynam się pocić. Nagle animatrony... pojawiły się! Dwa weszły przez drzwi z lewej (Bonnie, Freddy), jeden przez prawe (Chica), a czwarty (Foxy) przez wentylację. Byłem przerażony. Ze strachu zleciałem z krzesła i jakoś doczołgałem się do kąta, kuląc się. W ich oczach widać było jedynie małe, białe punkciki, a one kłapały szczękami i wydawały straszne krzyki. Zatrzymały się nagle w jednej linii, po czym... zaczęły się śmiać. Mi prawie oczy wychodziły z orbit. Co tu się dzieje ? Nagle ręce animatronów "powędrowały" (brak innego określenia w głowie :D) do ich głów i... zza masek wyłoniły się cztery twarze.
*moja perspektywa po wszystkim*
- Mamy cię ! - krzyknęliśmy jednocześnie.
Mina Scott'a... Ja nie mogę, jest wystraszony jak dzieciak! Siedzi skulony w kącie z orbitami na wierzchu i łapie nerwowo oddech.
- Co... Co tu się dzieje ? Kim jesteście ? - zapytał nerwowo.
- Nie poznajesz mnie ? - zapytał ze śmiechem Jeremy.
- Ani mnie ? - wystękał między salwami śmiechu Mike.
- A już napewno nie skojarzysz mnie! - roześmiał się Vincent.
- Albo mnie ! - zakończyłam.
Cała nasza czwórka ponownie się roześmiała. Tymczasem Scott dochodził do siebie.
- Ale... Ale czemu ?? - wydukał w końcu.
- Bo śmiałeś zamknąć mnie i Mayah w pokoju, nie pytając nas o nic - stwierdził Vin, po czym wygramolił się ze stroju Freddy'ego.
Ja natomiast próbowałam zrobić to samo, tyle że Foxy był strasznie (a nawet cho*****e) szczupły, co, nie powiem, ma swoje wady. I żeby nie było : też jestem szczupła, ale nie aż tak, jak ten kostium. Tymczasem Mike nie mógł zdjąć ręki Bonnie'go i biegał po pomieszczeniu, krzycząc, że nie chce być animatronem. Jednak NAJLEPSZY (specjalnie z dużej :D) okazał się Jeremy. Nie dość, że biegał za naszym przyjacielem, to jeszcze się potknął, wpadł w części animatronów, a gdy wstał... No cóż, jego prawa ręka znadowała się w nodze Foxy'ego, nogi w masce Freddy'ego, a całym korpusem utnął w korpusie (sorka za powtórzenie) Bonnie'go. Był to najśmieszniejszy widok w całym moim życiu, ale całości dopełniła jego zmieszana mina i "prośba" :
- Erm... Pomocy ?
Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Upadłam prosto na Vincent'a, jednak zareagował zbyt wolno i po chwili ja leżałam turlając się ze śmiechu, a on siedział zdziwiony, jakby nie wiedząc, co się stało. Nagle Scott również się roześmiał. Gdy się nie bał, miał mocny, pewny siebie głos.Po chwili wszyscy, łącznie z Mike'iem, leżeliśmy i śmialiśmy się.
*pięć minut później*
Wszyscy jakoś wygramoliśmy się z kostiumów, a w tym czasie Scott zrobił herbatę. Po chwili siedzieliśmy wszyscy przy stoliku.
- A więc... - zaczął Vincent - Mam parę pytań, ale to może zaczekać. Jedno nie daje mi spokoju.
- Pozwól że ci przerwę - przerwał (huehue) mu Scott - Najpierw mi wyjaśnijcie, skąd u licha pomysł, że to ja was zamknąłem ?
- Bo jedynie ty jesteś takim idiotą, żeby szukać mi dziewczyny - Vin zrobił "facepalm'a".
- No dobra, macie mnie, to ja. A teraz, co wam strzeliło do głowy, żeby mnie tak straszyć ?
- Zemsta - zaśmiałam się - I dodam, że to był mój pomysł.
- No to ładnie... - westchnął Scott - A już myślałem, że chociaż tutaj nikt nie ma idiotycznych pomysłów. I się myliłem. Ale opowiedzcie mi ten plan.
- No to tak : (PS : cyfry czytać jak tam chceta, raz/jeden czy jak tam :D
1. Bierzemy kostiumy tak, żebyś się nie kapnął.
2. Wracamy na scenę w przebraniach zanim znowu tam spojrzysz.
3. Zaraz po tym, jak zmienisz na inną kamerę, idziemy każdy według planu, czyli : ja do wentylacji (była szersza niż ta w zamkniętym pokoju), Mike i Vincent przez prawe drzwi, a Jeremy przez lewe.
4. Udajemy że atakujemy.
A resztę już znasz - roześmiałam się - Chociaż nie planowaliśmy puntu piątego : Scott zlatuje z krzesła!
- Przyznam, że całkiem nieźle - uśmiechnął się - A teraz wal pytanie Vin.
- Co ci strzeliło do głowy, żeby szukać mi dziewczyny ? - zapytał od razu Vincent.
Odpowiedź była błyskawiczna.
- Wyglądałeś na osamotnionego, a jako iż najlepiej cię znam, pomyślałem o tym od razu...
Ech, ci faceci. Właśnie : to, że ja będę Foxy'm, było ustalone, reszta ubierała kostiumy byle jak, co raz doprowadziło do zamiany głów (schemat : Jeremy - Bonnie, Mike - Foxy (wyrwali mi głowę kostiumu ;_;), Vin - Chica, Ja - Freddy). Na szczęście zdążyliśmy się "odmienić", zanim Scott by nas przyłapał.
- Dobra, ja muszę lecieć, miło było - powiedziałam smutno i zaczęłam się zbierać.
- Szkoda - westchnął Jeremy - Fajnie było.
W tym momencie Mike klepnął go w głowę i coś mu szepnął, przez co oboje zachichotali. Scott i Vincent odprowadzili mnie do wyjścia.
- Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy - zaśmiał się Vin.
- Ale nie w takich okolicznościach - dodał Scott i po raz kolejny zaśmialiśmy się.
Machając, zaczęłam iść w stronę domu.
================
Hej, dzisiaj nieco dłuższy rozdział, i mnóstwo śmiechu. Miałam ubaw przy zrzucaniu Scott'a z krzesła, parę razy sama tak próbowałam się "zrzucić", ale nie wychodziło :) Dzięki wszystkim za komentarze i oceny, to naprawdę motywuje :) Nie wiem co będzie w następnym rozdziale, ale na pewno nic nudnego :) Trzymajcie się i do zobaczenia !
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top